Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Sukcesy polskich okrętów podwodnych w czasie wojny

    Postawy oficerów Kriegsmarine to już rzeczywiście dygresja zbyt daleko idąca. Ponieważ jednak może być zaczynem ciekawej dyskusji, pozwoliłem sobie założyć nowy temat jej poświęcony: https://forum.historia.org.pl/topic/17032-postawy-oficerow-kriegsmarine/
  2. Sukcesy polskich okrętów podwodnych w czasie wojny

    Sądzę, że nie ma najmniejszej potrzeby, aby "kasować" ten wątek poboczny, gdyż jest to jakaś ciekawostka. Naprawdę szkoda, że po powrocie z Anglii "Wilka" pocięto, zostawiając ostatecznie tylko część wyposażenia w Muzeum Marynarki Wojennej. Byłby wspaniały okręt muzeum i - być może - "aktor". Skądinąd, podobnie brutalnie postąpiono z "Wilkiem" (II). Dobrze, że drugiego, polskiego Foxtrota ostał się chociaż kiosk w Muzeum MW.
  3. Sukcesy polskich okrętów podwodnych w czasie wojny

    Byłoby to dosyć dziwne zważywszy, że kiedy kręcono ten film (1981) ORP "Wilk", o którym tu mowa - tzw. "Wilk" (I) - dawno już był w postaci żyletek, a ORP "Wilk" (II), typu Foxtrot, pływał sobie jeszcze pod radziecką banderą. W "Das Boot" głównie "grają" makiety i modele niemieckiego typu VIIC. Skądinąd - bardzo realistycznie. Na potrzeby programu B. Wołoszańskiego o "Orle" (w cyklu "Sensacje XX wieku", chyba z końca lat 90.) na "Orła" ucharakteryzowany został bodajże inny, polski Foxtrot - ORP "Dzik" (II). Ale to inna historia.
  4. Nieomylność papieska a starokatolicy

    Znalazłem tylko tyle: "Ignacy Döllinger aczkolwiek odmówił podpisania bulli soborowej "Pastor aeternus" i został wyklęty jako heretyk - nie przystąpił do Kościoła Starokatolickiego z braku wiary w jego przyszłość". T i J. Piątek, Starokatolicyzm, Warszawa 1987, s. 25.
  5. Sukcesy polskich okrętów podwodnych w czasie wojny

    Dorzucę może do tego ciekawego wątku, że zagadnieniu sukcesu "Wilka" (opisanego przez B. Romanowskiego) poświęcony jest także artykuł A. S. Bartelskiego w "Morza Statki i Okręty" nr 11/2013 oraz dyskusje na DWS i Forum Okrętów Wojennych. http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/msio/2855 http://fow.az.pl/forum/viewtopic.php?f=22&t=6024 http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=87&t=132780 http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=87&t=126563 Jak się wydaje z kilku wersji (U-122, holenderski O-13, inny okręt lub pływający wrak itp.) boja brzmi najbardziej wiarygodnie. Choć nie bezdyskusyjnie.
  6. Słowińcy - czy można było zrobić więcej?

    Ponieważ dyskusja "w tym temacie" dotyczyła m.in. ogólnie procesu germanizacji Słowian pomorskich i połabskich pozwolę sobie w tym miejscu polecić artykuł: "Wspomnienie o Słowianach Połabskich - Obodryci i Wieleci" - pióra Adama Sengebuscha. Autor dosyć krytycznie podchodzi do przekonania, wywodzonego m.in. z opinii zawartych w dziele Thomasa Kantzowa, o relatywnie wczesnym "zakończeniu" germanizacji. Można się nie zgodzić, ale przeczytać się godzi. http://koszalin7.pl/st/pom/pomorze_103.html
  7. Puszkin

    Jego pradziadek Абрам (Ибрагим) Петро́вич Ганниба́л był... No właśnie, do końca nie wiadomo. Popularna wersja głosi, że Etiopczykiem. Muzułmańskie imię Ибрагим raczej wskazuje, że jeżeli już z tych okolic, to pochodził raczej z obszarów dzisiejszej Erytrei lub z Somalii. Ponadto z tego co wiem - przyjmował prawosławie, czyli raczej chrześcijaninem obrządku koptyjskiego nie był. Ale to wszystko nie jest to pewne, spotkałem się z teorią wywodzącą jego pochodzenie z terenów dzisiejszego Czadu lub Północnego Kamerunu. Określano go zarówno mianem "Негер", ale i "Арап". To pierwsze sugeruje raczej Murzyna, drugie określenie - można dyskutować jego dokładne znaczenie - było używane także w stosunku do Murzynów. Czyli - pradziadek Puszkina był niewątpliwie czarnoskóry. Jak bardzo? Raczej umiarkowanie, biorąc pod uwagę, że (w swej większości) mieszkańcy dzisiejszej Etiopii i Somalii, a nawet często Czadu są uznawani za reprezentantów rasy przejściowej między białą i czarną. Zakładając zatem, że dosyć odległy przodek Puszkina reprezentował przedstawiciela "rasy przejściowej", to trudno poetę uznać za Murzyna. Oczywiście powyższy "wywód rasowy" ma charakter wyłącznie ciekawostkowo-historyczny, dla mnie osobiście rasowe pochodzenie Puszkina nie ma żadnego znaczenia.
  8. Nazwy państw - pochodzenie

    Jakie? Państw na świecie, przynajmniej tych uznawanych w miarę powszechnie przez społeczność międzynarodową - jest około 200. Trudno się nimi wszystkimi zająć. Geneza ich nazw jest różna, często niejasna. Ale - bardzo często nazwa jest tworzona od nazwy narodu. Tego, który - mówiąc w uproszczeniu - państwo "utworzył". Pochodzenie nazwy owego narodu - to już inna, często skomplikowana kwestia. Odnośnie do wskazanych przez Tyberiusza nazw państw: [Warto przy tym zauważyć, że Tyberiusz posłużył się nazwami w języku polskim, co jest np. bardzo istotne w przypadku Niemiec (Niemców). Oni sami takim terminem się nie określają, podobnie Anglicy, czy Francuzi nie używają takiego określenia w stosunku do nich - zob. wypowiedzi wyżej]. 1. Dania - najprawdopodobniej od duńskiego Danmark. Mark - kraj, pole, łan. Czyli Dan i mark - to "kraj Danów". W. Walczak, Dania, Warszawa 1984, s. 47. 2. Niemcy - często etymologię słowa "Niemcy" wiąże się z określeniem "niemi" lub "niezrozumiali", to znaczy nie mówiący w zrozumiałym - tj. słowiańskim języku. 3. Bułgaria - ogólnie od tureckiego ludu Bułgarów, który podbił część bałkańskich Słowian, a potem uległ całkowitej slawizacji, a szczegóły wyjaśnił Secesjonista.
  9. Aczkolwiek dzielę przekonanie Bavarsky'ego (a przynajmniej tak mi się wydaje, że ma on taką opinię), iż nawet w mrocznych czasach Paskiewicza Królestwo Polskie miało status nader odrębny i specyficzny w ramach Imperium, to pytanie jest dosyć zasadne i przy analizie powyższych, ciekawych danych należy je postawić. Pomijając sprawy pocztowe i dokonując bardzo odległego porównania - w Generalnym Gubernatorstwie Hansa Franka było sporo urzędników polskiej narodowości. I co z tego wynika? Chodzi pewnie o art. 33 Konstytucji Królestwa Polskiego z 1815 r.: "Każdy Cudzoziemiec stawszy się właścicielem, uzyskawszy naturalizacyą, nauczywszy się ięzyka Polskiego i pięć lat w kraiu nienagannie zamieszkawszy, może bydź przypuszczonym do urzędu publicznego", który choć nie zakazywał cudzoziemcom sprawowania urzędów, to stawiał im wymóg swoistej "polonizacji".
  10. Prośba o pomoc w identyfikacji.

    A w sumie - czego się spodziewałeś? Mamy tylko czarno-białą fotografię portretową i enigmatyczną informację, że być może żołnierz ten dotarł do Berlina. Oraz nazwisko. Jednego z setek tysięcy żołnierzy. Nic więcej. O ile nie znajdzie się ktoś, kto kojarzy konkretnie twarz, czy nazwisko żołnierza, to na podstawie tej fotografii można powiedzieć tylko tyle, co usłyszałeś od pracownika muzeum Wojska Polskiego (i co zresztą wcześniej pisano na naszym forum). Najbardziej prawdopodobne jest to, że walczył w 6 batalionie pontonowo-mostowym http://pl.wikipedia.org/wiki/6_Batalion_Pontonowo-Mostowy. I to wszystko. Niestety. Jedyne, co możesz zrobić - to rozpocząć poszukiwania w archiwach, kierując się przypuszczeniem o służbie w 6 batalionie pontonowo-mostowym i nazwiskiem. Nie znam się kompletnie na tym, gdzie takie dane personalne są konkretnie przechowywane, ale sądzę, że w Centralnym Archiwum Wojskowym mogą Ci pomóc. http://www.caw.wp.mil.pl/pl/1.html
  11. Bitwa pod Studziankami

    Raczej tak (tzn. prawie zawsze można sobie wyobrazić lepsze dowodzenie). Oczywiście, najczęściej "mądrząc się" po fakcie. Ale - decyzja o sposobie użycia brygady była w danych warunkach dosyć logiczna, relacja strat niemieckich do polskich zupełnie "przyzwoita". Szczególnie, jak na pierwszą bitwę brygady. Przy tym ocena dużych strat niemieckich wydaje się rzetelna. I mała ciekawostka - podobnież czołgi niemieckie zniszczone przez żołnierzy radzieckich oznaczano po bitwie kółkiem, przez polskich - krzyżykiem (bo "Polacy są religijni"). Zob. dyskusję na www.dws.org.pl, w szczególności ostatni post. na tej stronie: http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=83&t=120519&st=0&sk=t&sd=a&start=75. Odnośnie do Lenino, nie wnikając szczegółowo w jakość dowodzenia Berlinga (a przede wszystkim - Gordowa), co do której można mieć naprawdę sporo zastrzeżeń1., należy jednak pamiętać o specyficznych uwarunkowaniach frontu wschodniego. Gdzie duże straty ludzkie były normą. Mi osobiście podoba się wyważona ocena tej bitwy na stronach: http://www.nowastrategia.org.pl/bitwa-pod-lenino/ 1. Inna sprawa, że w przypadku innej, symbolicznej bitwy, bardzo różnej, ale także jakoś podobnej do Lenino - polskiego ataku na Monte Cassino - odnośnie do samej decyzji Andersa o ataku i do jego dowodzenia, a także związanych z powyższym strat polskich, także parę uwag i słów mocnej krytyki można by wnieść. Ale to już inna historia.
  12. Wojna w Wietnamie

    Hmmm... Chodzi Ci o demokratę Diema, czy może Nguyena Van Thieu, który w 1971 roku "otrzymał" od wdzięcznego narodu 94,3 % głosów. W. Olszewski, Historia Wietnamu, Ossolineum 1991, s. 419. Rozumiem, że raczej to ironia była, związana z "małymi czarnymi diabłami". Trochę naciągana ta Twoja argumentacja Jancecie o przejmowaniu się przez Amerykanów "demokratyczną legitymizacją" władz Wietnamu Północnego. Ale częściowo można się z nią zgodzić. Z tym, że nie chodziło o "demokrację" - tylko suwerenność. Atak na Północ byłby atakiem na niewątpliwie suwerenne państwo, złamaniem prawa międzynarodowego, pogłębieniem konfliktu z ZSRR i (co ważne w świetle przewidywanego przyszłego zbliżenia politycznego) - z ChRL. Do tego dochodzą kwestie stricte militarne - wynik takiej wojny byłby bardzo niepewny dla USA. Skoro Amerykanie nie mogli sobie poradzić na Południu, to chyba nie przewidywali, że łatwo poradzą sobie z militarnym opanowaniem Północy i walką z późniejszą, tamtejszą partyzantką. Zatem zrozumiałe, że Amerykanie wojny na Południu przegrać nie chcieli, Północ bombardowali, w Kambodży zrobili to, co zrobili, ale jednak przesadnej eskalacji konfliktu unikali. A już wkrótce Nixon zaczął mówić o "honorowym pokoju". L. Zyblikiewicz, USA, Warszawa 2004, s. 362. Do tego wypada dorzucić bardzo ważny czynnik dla polityków zależnych od wyników wyborów powszechnych - amerykańską opinię publiczną i jej ewentualną reakcję na wkroczenie do Wietnamu Północnego oraz związane z tym straty.
  13. Bitwa pod Studziankami

    Bitwa pod Lenino (podobnie zresztą jak polski atak na Monte Cassino, choć oczywiście tam uwarunkowania były zupełnie inne) była przede wszystkim "bitwą polityczną" i trudno w tym kontekście uznać ją za bezproduktywną. W tej bitwie miarą sukcesu nie było zdobycie Połzuch, czy Trygubowej, tylko pokazanie światu, że berlingowcy są i walczą (w sumie, mimo tworzonej ostatnio "czarnej legendy" o wydumanej cokolwiek masie dezerterów - walecznie). Co do reszty zgoda. Trudno uznać Studzianki za "mało sensowne" i na pewno można polecić "Tankistów. Prawdziwą historię czterech pancernych" K. Śledzińskiego.
  14. Państwa powstałe w 1918 roku

    Aby jeszcze rzecz bardziej skomplikować dorzućmy, że do powstania ZSRR formalnie państwem była chociażby Ukraina Radziecka (o Ukrainie Petlury nie wspominając), tudzież inne republiki. Post Janceta dobrze pokazuje, jak wiele zależy od przyjętych kryteriów. Pierwszą sprawą byłoby zapytanie nauczyciela (bo to on pewnie zadał regiss204 taką pracę): co dokładnie rozumie przez pojęcia państwa "nowopowstałego" i "wielonarodowego"? W innym przypadku ktoś może swobodnie uznawać powstałą w listopadzie 1918 roku Republik Deutschösterreich za państwo nowe, albo całkiem odwrotnie. Jedno i drugie da się jakoś uzasadnić. Podobnie np. z "wielonarodowością" Łotwy. Czy fakt, że w roku 1930 Łotyszy we własnym kraju było "tylko" 73,4 %1. to już wielonarodowość, czy może jeszcze nie??? 1. A. Maryański, Litwa - Łotwa - Estonia, Warszawa 1993, ryc. 9 na s. 58.
  15. Wulgaryzmy

    W powyższym przypadku można chociażby posłużyć się wykropkowaniem. Jancecie, nie chcę już z mojej strony kontynuować tej dyskusji, bo ani mnie ona przesadnie nie "kręci", ani nie czuję się dobrze w roli samozwańczego arbitra elegantiarum. Po prostu, wulgaryzacja języka polskiego mnie przeraża, czasami mam wrażenie, że chyba większość Moich Rodaków, szczególnie młodych, już nie jest w stanie skonstruować zdania bez bluzgów. I dobrze, że jest miejsce w internecie, które się przed tym zalewem językowego śmiecia dosyć skutecznie broni. Co oczywiście nie oznacza, że nie jestem świadomy faktu, że takie słowa istnieją, stanowią część naszego i innych języków, mogą pojawić się w interesującym historycznie, czy humorystycznym kontekście. Chodzi o to, aby były to naprawdę uzasadnione wyjątki, a nie element dyskusji. A do tego wyjątki, gdy można - tradycyjnie kropkowane.
  16. Polska Marynarka Wojenna 1945-1989

    Nic o tym nie słyszałem. Z tego co wiem, miały status normalnych okrętów podwodnych. Oczywiście, jak każdy okręt podwodny służyły do ćwiczeń itp. Czytałem wspomnienia J. Guckiego, Szybkie zanurzenie, Gdańsk 2001 (służył m.in. na "Malutkich" - "Kaszubie" i "Mazurze"). Jeżeli dobrze pamiętam, nic nie wspomina, żeby te okręty Brygady Okrętów Podwodnych miały status szkoleniowych. Na szkolny okręt podwodny przekwalifikowano formalnie ORP "Bielik" w 1987 roku, czyli pod koniec jego służby. J. Ciślak, dz. cyt., s. 25. Ale to inna sprawa. Głownie przedwojennych (ich liczba zmalała ze 163 w 1947 roku - do 29 w 1955), ale oczywiście nie tylko. Podobnież i Iwan Szylingowski oraz Józef Urbanowicz zostali przeniesieni za "liberalizm". Zob. C. Ciesielski, W. Pater, J. Przybylski, dz. cyt., s. 174 i 257. Trochę przypomina Freya-Bieleckiego i jego rolę w lotnictwie. Zupełnie skądinąd i w innym celu, ale pewnie pokochał "nowe, morskie wcielenie". Później, gdy pełnił obowiązki dowódcy MW ostro krytykował radziecką politykę w sprawie dostaw okrętów i sprzętu do Polski. Odpis dokumentu w: C. Ciesielski, W. Pater, J. Przybylski, dz. cyt., s. 369-370. J. Kuropieska, Od października do marca, BGW 1992, s. 80 także wspomina go jako odważnego dyskutanta. Może dlatego szybko trafił do rezerwy.
  17. Polska Marynarka Wojenna 1945-1989

    To jest pojęcie umowne, spotkałem także określenie "pokład zadaniowy". Generalnie chodzi o miejsce na rufie okrętu, w którym można instalować różne "moduły misyjne" - np. w kontenerach - pozwalające dostosować (skonfigurować) okręt do danego zadania (np. z wyposażeniem do zwalczania min, dla komandosów, zwalczania o.p., łodzie hybrydowe itp.). Może tam być nawet slip dla dużej motorówki. Obecnie bardzo modne przy projektowaniu okrętów wojennych. Jak zerkniesz na poniższe zdjęcia z Euronaval 2014, to zobaczysz, że czasami na rufach projektowanych okrętów (choć to tylko patrolowce) widać jakieś kontenery, czy "zrzutnie" (slipy) dla łodzi. http://www.defence24.pl/analiza_euronaval-2014-dluga-lista-kandydatow-na-okret-patrolowy-czapla
  18. Polska Marynarka Wojenna 1945-1989

    Sprawa raczej prestiżu i tradycji. Mamy oto NISZCZYCIEL RAKIETOWY, godnego następcę dawnych niszczycieli. Przydatność, oprócz szkoleniowej oraz "pokazywania bandery", okrętu takiej wielkości w składzie ówczesnej PMW była względna, a zwalczać piractwa w okolicach Somalii się wówczas nie wybieraliśmy. Fregata (fregaty) typu "Koni" (jak w NRD) swobodnie by jako okręt flagowy wystarczyła. Szwedzi mniej więcej w tamtych czasach popadli w drugą skrajność pozostawiając sobie jedynie kutry rakietowo-torpedowe. W chwili obecnej jak się wydaje optymalnym okrętem na Bałtyk i okolice jest korweta. Szczególnie taka nowoczesna, dobrze uzbrojona, uniwersalna, np. z "pokładem misyjnym". Nie za duża, ale zdolna do samoobrony i wykonywania różnych zadań.
  19. Polska Marynarka Wojenna 1945-1989

    Znalazłem w internecie coś takiego: Wojciech Mazurek, Desant na Danię. Mit czy realny plan inwazji? Polskie możliwości wykonania powietrzno-morskiej operacji desantowej w Cieśninach Bałtyckich (1955-1991) [w:] Wiesław Caban, Józef Smoliński przy współpracy Jakuba Żaka (red.), Mity i legendy w polskiej historii wojskowości, t. 2, 2014. http://www.ujk.edu.pl/wyd/poz/mity2.htm Może być ciekawe, jako krytyczna analiza rzeczywistych możliwości desantu na Danię. Niestety nie mam tej książki.
  20. Polska Marynarka Wojenna 1945-1989

    Mniej więcej o to chodzi. Możliwości przerzutu saperów i komandosów przygotowujących właściwy desant jest wiele. Śmigłowce, kutry desantowe, z okrętów podwodnych, lekkie pontony o sztywnej podłodze itp. W PRL kombinowano nawet coś takiego http://pl.wikipedia.org/wiki/B%C5%82otniak Realność takiego masowego desantu w warunkach Morza Bałtyckiego (i konfrontacji dwóch wielkich bloków wojskowych) to już inna sprawa. Zmienię temat na bardziej ogólny (z: "Marynarka Wojenna 1945-1965" na "Polska Marynarka Wojenna po drugiej wojnie światowej"). Myślę, że Secesjonista nie będzie miał tego za złe, bo i tak można tu porozmawiać o każdym przedziale czasowym, a nie ma sensu mnożyć tematów, gdyż nie sądzę, aby pojawiło się multum dyskutantów zainteresowanych wyłącznie określonym 20-leciem w historii MW.
  21. Wulgaryzmy

    To było wczoraj. A teraz w zgodzie, zrozumieniu i poszanowaniu oczywistych różnic między nami dajmy sobie spokój z wulgaryzmami. I może już zakończmy tą dyskusję.
  22. Państwa powstałe w 1918 roku

    Regiss204 z zasady nie rozwiązujemy tu prac domowych za innych. Zadanie nie jest szczególnie trudne (choć na niektóre pytania prosta, jednoznaczna odpowiedź, szczególnie osobie znającej jakoś zagadnienie może przysporzyć trudności). Vide Węgry, które rzeczywiście trudno do końca uznać za "nowopowstałe", choć oczywiście najprawdopodobniej nauczyciel oczekuje takiej właśnie odpowiedzi. Podobnie z "wielonarodowością". Jugosławia na pewno, ale czy Polska była wielonarodowa w rozumieniu tego pytania? Prawdopodobnie tak, ale tylko prawdopodobnie. A Litwa, czy Łotwa - tam też mniejszości było całkiem sporo? Na Łotwie niewiele mniej niż w Polsce. Prawdopodobnie, zdaniem pytającego - nie. Jak traktować odrodzenie Polski? Ja bym napisał, że to raczej państwo "nowopowstałe", bo przecież nie prawna kontynuacja I RP. Ale prawdopodobnie nauczyciel myśli inaczej. I być może to on ma rację, bo np. między Polską a Łotwą była jednak zasadnicza różnica, jeżeli chodzi o istnienie wcześniejszej państwowość. Podobnie trudno doszukiwać się tożsamości między Litwą ("Kowieńską") a Wielkim Księstwem Litewskim. Ale to kwestia dyskusji i przyjętych reguł terminologicznych. Najlepiej napisz coś od siebie, chętnie sprawdzimy i pomożemy.
  23. Polska Marynarka Wojenna 1945-1989

    Okręt desantowy dok może ustawić się daleko - np. za linią horyzontu. I stamtąd ruszają mniejsze barki/poduszkowce i śmigłowce. Amerykanie na serio zaczęli się tym zajmować bodajże po doświadczeniach desantu na Betio (Wyspy Gilberta), w listopadzie 1943 r. Zob. http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/msio/3161-bolesne-nauczki. Polski "Północny", czy radziecka (polskiej budowy) "Ropucha" za horyzontem ustawić się nie mogły, bo wszystkie TOPAS-y i inne BTR-y by się po drodze potopiły. Do tego konieczny był okręt o możliwościach dokujących. I chyba coś podobnego zaczęto w Polsce projektować.
  24. Niemiecki bagnet

    Ze strony http://worldbayonets.com/Bayonet_Identification_Guide/Germany__Post_WW_I_/Germany_1933_1945.html: The Letter Code "gcy" identifies the bayonet's maker as the firm of L. O. Dietrich in Altenburg, a peacetime maker of sewing machines. L. O. Dietrich produced M1898/05 bayonets during the First World War and machine guns during the Second World War. After the Second World War, the firm's property was seized by the East German State and the firm disappeared. Zatem rzeczywiście bagnet niemiecki, raczej z pierwszej wojny - z firmy L. O. Dietrich w Turyngii. Z tej podstrony http://worldbayonets.com/Misc__Pages/Imperial_German_Blade_Markings/imperial_german_blade_markings.html wynika, że firma produkowała dwa typy bagnetów 1898/05 i 1884/98 II (cokolwiek to drugie znaczy). A z resztą poczekajmy na Amona.
  25. Polska Marynarka Wojenna 1945-1989

    Obecnie na świecie dominuje tendencja do wykonywania (planowania) desantów "w stylu amerykańskim". Duży okręt-dok staje daleko od linii brzegowej z odpowiednią obstawą i wypuszcza małe barki (poduszkowce itp.) desantowe oraz śmigłowce, które sobie płyną (lecą) do brzegu. Nawet kilometrami. Dominację tego wariantu widać nawet w fakcie, że dziś woduje się niewiele klasycznych okrętów desantowych, modne są raczej amphibious assault ships. Jak np. znane "Mistrale". Polski desant w czasach Układu Warszawskiego miał wyglądać inaczej1.. Po fazie wstępnej - działaniach saperów, rozpoznania, robienia ładunkami wydłużonymi przerw w zaporach minowych, nawale ogniowej itp. główny desant polegał na tym, że relatywnie duże okręty desantowe podchodziły bezpośrednio do brzegu. I PT-76, czy TOPAS-y miały do przepłynięcia jeżeli już to kilkanaście - kilkadziesiąt metrów. Oba warianty mają swoje wady. Pierwszy wariant jest chyba jednak bardziej sensowny, bo pozwala na rozśrodkowanie sił w decydującej fazie desantu i obniżenie potencjalnych strat. I planowanie desantów "daleko od domu". Jak się wydaje, projektowanie okrętów-doków w PRL było dowodem, że zaczynano sobie powoli zdawać z tego sprawę 1. Zresztą podobnie, jak - co do zasady - radziecki, bo przecież bazowali oni głównie na zbudowanych w Polsce "Ropuchach" i "Północnych". Nawet ich budowy, b. duży "Iwan Rogow" (typ 1174 - ostateczne tylko 3 sztuki) - choć z dokiem, był chyba dostosowany do desantowania prosto na brzeg).
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.