Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Juri Lina "Architekci oszustwa" - nieznana historia II RP

    Myślę, że w tym przypadku zaczynamy się poruszać w świecie Wiary. Wiara jest zdaje się pewną łaską, którą otrzymujemy, a z którą trudno dyskutować tym, którzy takiej łaski zostali pozbawieni. Można wierzyć, że ogólnoświatowy rząd okultystów nakierował niemiecki okręt podwodny na „Lusitanię” , namówił Japończyków do ataku na Pearl Harbor i muzułmańskich fanatyków na atak na WTC. A ponadto zmusił masoński rząd Polski do straszliwego masakrowania przed wrześniem 1939 mniejszości niemieckiej i zamykania jej w obozach koncentracyjnych, co skłoniło biednego Hitlera do interwencji. Ja swój udział w „dyskusji” kończę jedynie stwierdzeniem, że w tym akurat przypadku dar wiary mnie ominął i nie wierzę, że da się udowodnić wyżej wymienione przypuszczenia (czy nawet tylko je uprawdopodobnić) w logiczny i spójny sposób. Podobnie, jak nie da się potwierdzić wiary w decydującą rolę w rozwoju ludzkości cyklistów, Marsjan i małych, żółtych, gumowych kaczuszek. Sorry, nie mogłem się powstrzymać. Za co bardzo Was przepraszam.
  2. Wybory w okresie międzywojennym

    Jest to skrajnie mało prawdopodobne. Przedwojennego spisu wyborców na oczy nigdy nie widziałem, ale troszeczkę znając praktykę z różnych państw, przypuszczam, że sam spis to jedynie będzie potwierdzenie obywatelstwa przodków i tego, iż z jakiś powodów nie byli pozbawieni praw wyborczych. A odnośnie do samego problemu. Może po prostu zadać tam pytanie: http://www.archiwa.gov.pl/pl/bazy-danych/321-ewidencja-ludnoci-w-archiwaliach-ela.html
  3. Stara gazeta z 1913

    Skan jest rzeczywiście bardzo słaby i fragmentaryczny, ale widać na nim chyba Breslau i obydwa tytuły "Schlesische Morgen Zeitung" i "Schlesisches Morgenblatt". Zatem, może jakieś specjalne (poniedziałkowe) wydanie "Schlesisches Morgenblatt". Chyba, że "Schlesisches Morgenblatt" to po prostu określenie rodzaju gazety, a nie formalny element tytułu. Co jest chyba bardziej prawdopodobne.
  4. Jak sprytnie omijano PW w filmie za PRL

    U Przymanowskiego są przynajmniej dwa nawiązania do Powstania. Jedno to scena płonącej Warszawy (w filmie), rozmowa o tym, czy zdobędziemy Warszawę i – oczywiście – symboliczny most, na którym płonie czołg. Drugie, to rzeczywiście postać „Magneto”. W książce np. mówi expressis verbis o wyzwolonych więźniarkach obozu koncentracyjnego (cytat z pamięci): „widziałeś te staruszki, to nasze dziewczyny z Powstania, mają po 18-19 lat”, na pytanie „Hiszpana” (dowódcy ciężkich czołgów) „od kiedy w ogniu ?” – Janek odpowiada, że od Studzianek, „Magneto” – „od sierpnia, od Powstania”. Nie pamiętam w tej chwili dokładnie filmu, czy te sceny zostały tam wprost przeniesione, ale nie ma w nim najmniejszej wątpliwości, kim i skąd jest „Magneto” (i chyba – jego brat, bo jeżeli dobrze pamiętam w filmie pojawia się postać jego brata, granego przez Opanię). Biorąc pod uwagę, że film nie był o Powstaniu Warszawskim i kierowano go do szerokiej widowni, to chyba dosyć dużo i świadczy, iż w tamtych czasach dosyć poważnie traktowano zasadę „wodzowie mogli się mylić, a ci co związali się z ZSRR mieli ostatecznie rację, ale krew żołnierska liczy się tak samo”. Przypominam przy okazji, że w filmie i w książce pojawia się chociażby sympatyczny, przedwojenny wachmistrz Kalita i rotmistrz z niewoli (też generalnie postać pozytywna). No i partyzant młody Czereśniak (w sumie nie wiadomo z jakiej organizacji, ale biorąc pod uwagę, że po wojnie ukrywa broń, to raczej nie z AL). A jeszcze - ojciec Janka to Westerplatte, potem „Gryf”, a nie żadne AL, czy „dziewięciu z nieba” (grupa rozpoznawcza „Wołga”). Przymanowski nie wprowadził jedynie do fabuły żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, bo to byłoby już skrajnie nieprawdopodobne, ale jest za to nad Łabą Polak z armii amerykańskiej. Trudno o większą polityczną poprawność. W filmie polskim lat Polski Ludowej były kwestie tabu. Chociażby Katyń. Czy 17 września. Choć nie do końca. Co ciekawe, sceny pokazujące wprost wkraczających żołnierzy radzieckich pojawiły się np. w nakręconym w apogeum stalinizmu „Domku z kart”. A potem (i to bardzo obrazowo, z wielowieżowym, radzieckim czołgiem włącznie) w „Zasiekach” (notabene według opowiadania tu wspomnianego Przymanowskiego). Fakt, że „Zasieki” 10 lat przeleżały na półce, ale jednak Jaruzelski je na początku lat 80. „wypuścił”. Powstanie Warszawskie w żadnym przypadku do tematów zakazanych nie należało. A moim skromnym zdaniem, to co wówczas o nim nakręcono, było często o niebo lepsze od tego, co dziś – np. przygód boysbandu z „Czasu Honoru”. Dla mnie „Kolumbowie” to w porównaniu do tego filmu, to nie tylko inna liga, lecz inny świat. Ale de gustibus…
  5. Wybory w okresie międzywojennym

    Zgodnie z np. art. 11 ordynacji wyborczej z 1935 r. (ustawa z dnia 8 lipca 1935 r. - Ordynacja wyborcza do Sejmu, Dz. U. 1935 nr 47, poz. 319) - spis wyborców sporządzał "przełożony gminy". Zatem należałoby zacząć poszukiwania od losów dokumentów sporządzonych przez władze gminne. Biorąc pod uwagę losy Wołynia w latach 1939-1945 i dzieje chociażby dóbr kultury na tych obszarach, losy tych spisów mogły być rozmaite. Ale nie przypuszczam, aby te dokumenty trafiły po wojnie do Polski, zatem może należałoby jeszcze raz sprawdzić, czy gdzieś na terenie Ukrainy nie ma takiego zasobu archiwalnego. Nie wiem jaką ścieżkę prowadzącą do otrzymania obywatelstwa polskiego chcesz wykorzystać. Ale tak czy inaczej – pamiętaj, że samo stwierdzenie obywatelstwa polskiego przodków jest jedynie czymś, co może ewentualnie pomóc, natomiast nie gwarantuje otrzymania obywatelstwa. Polska ma w tym przypadku inne regulacje niż np. Niemcy.
  6. Najniższe czytelnictwo książek w najnowszej historii

    Bo akurat takie statystyki mniej więcej pamiętałem i akurat takie są prowadzone. Dlaczego takie, to już pytaj statystyków z GUS. http://polska.newsweek.pl/spis-powszechny--przybywa-osob-z-wyzszym-wyksztalceniem,86284,1,1.html http://www.edulandia.pl/edulandia/1,128279,10899940,Wyzsze_wyksztalcenie_ma_17_5_proc__Polakow.html A ja jestem sobie niepoprawnym optymistą i założyłem, że mniej więcej połowa z wyższym wykształceniem coś czyta. Aczkolwiek potwierdzić mogę słuszność Twojej obserwacji odnośnie do istotnej części populacji.
  7. Najniższe czytelnictwo książek w najnowszej historii

    Oczywiście, należy sobie zdawać sprawę, że w stosunku do ogółu ludności ta cyfra jest zdecydowanie mniejsza. Pewnie dziś ok. 18-20% Polaków w wieku pow. 13 lat ma wyższe wykształcenie. Biorąc pod uwagę zdecydowany spadek jakości kształcenia, można swobodnie przyjąć, że mniej niż połowa z nich czyta kilka książek w roku. Do tego dorzucamy trochę osób ze średnim wykształceniem, które - o ile uzyskane przed 1989 r. - jest często dużo więcej warte niż dzisiejsza magisterka. I wszystko się zgadza. Ok. 11% dzisiejszej populacji można uznać za rzeczywistych czytelników. Czyli takich, którzy w ciągu roku czytają książki, a nie książkę (lub zgoła nic).
  8. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Ciekawostką może byc кофе по-варшавски, czyli tak nazywany w Rosji (ZSRR) odpowiednik polskiej kawy-plujki (z fusami)1.. Jednak są w tej materii spory. Niektórzy uważają, że to wymysł, iż właściwą nazwą jest "кофе по польски". Czyli mocna kawa z cytryną, którą jakoby mieli pić polscy oficerowie w służbie carskiej, jako środek na kaca. Biez wodki nie razbieriosz... 1. Aczkolwiek szczegółowe przepisy bywają różne.
  9. Mississipi w ogniu

    Może działała tu dosyś często występująca prawidłowość, że rewolucje wybuchają nie wtedy, gdy system jest najbardziej opresywny, lecz gdy "zelżeje"?
  10. Napęd parowy okrętów / statków

    To prawdopodobnie fakt, że "Sołdek" ma windy ładunkowe i cumowniczą pochodzenia amerykańskiego, z rodzaju stosowanego na statkach typu "Liberty". Sam projekt statku nie ma natomiast z "Liberty" wiele wspólnego. Rodowód - jeżeli już - jest raczej francuski. http://turystycznik.blogspot.com/2013/08/ciekawostki-ss-soldek-gdansk.html http://www.trojmiasto.pl/Soldek
  11. Wiele zależy pewnie od kontekstu. Ja spotkałem się z tym określeniem w Ameryce Łacińskiej przeważnie w znaczeniu pejoratywnym, a nawet mocno pogardliwym. Przeważnie używane było przez białych przestawicieli wyższych warstw społecznych w stosunku do indiańskiego, czy metyskiego "motłochu". Coś w rodzaju "buraka", "tłuka", "ciemnego wieśniaka" (najłagodniej mówiąc). Z tego, co się orientuję, bywa także używane jako coś podobnego do jednego ze znaczeń argentyńskiego "che" (człowiek, kumpel, facet, kolega, swój). Na przykład przez polityków, chcących podkreślić swoją "swojskość". Omar Torrijos Herrera rządzący faktycznie Panamą od 1968 do 1981 roku: "[...] był urodzonym populistą, często jeździł na prowincję, w odległe, opuszczone regiony. Identyfikując się z problemami ubogich chłopów, bezrobotnych oraz Indian, podkreślając swoje metyskie pochodzenie, każąc zwracać się do siebie cholo Omar (cholo - Metys z najniższych warstw społecznych), prezentował swoją wizję ustroju Panamy opartego na sprawiedliwości, niechęci wobec oligarchii i aktywnym udziale społeczeństwa w decyzjach politycznych". Cytat z: A. Gruszczak, Ameryka Środkowa, Warszawa 2007, s. 291. W sumie przypomina mi trochę termin nigger, choć nie ma tu oczywiście pełnej analogii. Negatywne, ale w pewnym kontekście sytuacyjnym może być akceptowane w grupie społecznej, której ten pejoratywny termin dotyczy. Angielskojęzyczna Wikipedia zawiera dosyć obszerne i złożone wyjaśnienia, które pewnie są słuszne. Ja wiem jedno, nie spotkałem "w realu" osoby, która ucieszyłaby się takim określeniem lub użycia go w kontekście pozytywnym. Raczej było to "ty durny cholo". Ale moje obserwacje były bardzo wycinkowe.
  12. No i może dodaj - mniej więcej - jakiego kraju? Bo inaczej będzie to wyglądało w przypadku Singapuru, inaczej Budapesztu, inaczej Brasilii, a jeszcze inaczej Warszawy?
  13. Oj, Radosławie, trochę źle trafiłeś. Są tu ludzie, którzy mają skłonność dzielenia włosa na czworo. Ja na przykład osobiście uważam, że wydarzenia w Polsce dla upadku ZSRR miały znaczenie całkowicie drugorzędne, zresztą podobnie jak symboliczny upadek muru berlińskiego (czy tym bardziej "opozycja" w dawnym NRD). Istotne było osłabienie ZSRR wyścigiem zbrojeń, oraz to, że kraj ten zaczął przegrywać konkurencję w zakresie nowych technologii. A przede wszystkim fakt, że ster rządów w ZSRR objął Gorbaczow, który próbując usprawnić swoje państwo, postawił najpierw na wolność słowa i demokratyzację, zapominając o gospodarce. I to, że za obalanie Gorbaczowa zabrano się nieudolnie i za późno (tzw. pucz Janajewa). Gdyby nie powyższe fakty, a władzę w ZSRR objąłby w 1985 roku jakiś tamtejszy Deng Xiaoping albo przodek Putina lub - co gorsza - Kim Ir Sen - pewnie ZSRR, pewnie wraz z całym Układem Waszawskim w jakieś formie trwałby nadal. Ale, z drugiej strony propaganda, że "zaczęło się w Polsce" oraz, iż Polska miała decydujące znaczenie jest miła naszemu sercu i w sumie nieszkodliwa. Zatem, proponuję zacząć od zwykłej Wikipedii, np.: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kalendarium_historii_Polski#Lata_1945-1989_.28okres_Polski_Ludowej.29
  14. Internowani i straty osobowe mniejszości niemieckiej

    Nie możemy, ale zasadę tą powinniśmy stosować także w drugą stronę. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że jak piszesz „ok. 2 tys. Niemców obywateli polskich padło ofiarą lokalnych samosądów, bez prawa do obrony”. A nie akurat zostało np. rozstrzelane po złapaniu z bronią w ręku. P. Wieczorkiewicz pisał, że "z badań historyków polskich wynika, że w grę wchodzi 2 tys. zabitych i rozstrzelanych, w większości zresztą z prawomocnych wyroków sądów wojskowych". P. Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1935-1945, Warszawa 2005, s. 160. Nie mówię, że Wieczorkiewicz na pewno ma 100% racji, ale niby dlaczego jego wypowiedź traktować jako mniej prawdopodobną? Wiemy to, że w warunkach naturalnej w czasie wojny szpiegomanii i przy generalnie antyniemieckich nastrojach (skądinąd – ciekawe dlaczego?) wypadki śmierci niewinnych Niemców miały miejsce. Wiemy także, że była dywersja niemiecka i miała charakter dosyć masowy. Czy było w nią zaangażowane 1,5%, 2%, 2,5% czy 3 % populacji to kwestia drugorzędna. Biorąc pod uwagę, że Rzeczpospolita Polska przy 35 milionach mieszkańców utrzymywała stany pokojowe armii rzędu bodajże 270.000, a we wrześniu 1939 zmobilizowała ok. miliona żołnierzy, to mamy skalę porównawczą. Państwo dysponujące całym aparatem administracyjnym itp. wciela w drodze poboru do armii w czasie wojny ok. 2,85 % mieszkańców. W tym czasie dobrowolnie ponad 2% mniejszości angażuje się w akcje dywersyjne. Jest to dosyć wymowne i świadczy o nastrojach w tej mniejszości. Przypuszczam, że niejaki Kurt Luck był zdecydowanie bliżej prawdy niż niejaki Adolf Hitler, ale osobiście bardziej przekonują mnie ustalenia, co do których generalnie zgadzają się dziś historycy polscy i niemieccy, niż ustalenia niemieckie z grudnia 1939 r. Jakoś taki sceptyczny jestem. Ja rozumiem, że trzeba być obiektywnym, sprawę naświetlać także z punktu widzenia drugiej strony itp. Ale już bez przesady. Pierwsze mordy tej wojny to mieszkańcy Wielunia pod gruzami i Wojciech Najsarek na Westerplatte.
  15. Internowani i straty osobowe mniejszości niemieckiej

    Mam natomiast książkę Dietera Schenka, Gdańsk 1930-1945. Koniec pewnego Wolnego Miasta, Gdańsk 2014. Na s. 151 podaje liczbę 4.500 z komentarzem, że jest to cyfra co do której są zasadniczo zgodni polscy i niemieccy historycy. Wcześniej na s. 150 opis, jak to hitlerowcy badali straty. Mowa jest o regionie Bydgoszczy, ale raczej - w moim mniemaniu - chodzi tu o straty ogólne. Wyszło im góra 5.800, z czego dało się jakoś potwierdzić 3.500, Adolf H. kazał "zaokrąglić" do 58.000. Generalnie mówimy o stratach ogólnych niemieckiej mniejszości. Bo ja wiem: "Na podstawie badanych źródeł nie można dokładnie ustalić, jaka liczba obywateli polskich narodowości niemieckiej była zaangażowana w operacje dywersyjne w Polsce w 1939 r. Z dokumentów niemieckich wiadomo jedynie, że w organizacjach sabotażowo-dywersyjnych tworzonych przez wrocławską Abwehrę na Śląsku, w Wielkopolsce i Małopolsce Wschodniej w lipcu 1939 r. ogółem działało 10,8 tys. osób, w tym 6,8 tys. Niemców i 4 tys. Ukraińców. Do tego należy doliczyć kilkuset członków organizacji Ebbinghausa. Nie znamy danych dotyczących organizacji dywersyjnych, tworzonych przez inne placówki Abwehry ani przez struktury podległe Reichsführerowi SS. Można przyjąć, że w działalność dywersyjną mogło być zaangażowanych od 10 tys. do 20 tys. osób, co stanowiłoby nieco ponad 2 proc. Niemców zamieszkujących na terenie II RP". Cytat za: T. Chinciński, Piąta kolumna, http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/189658,1,piata-kolumna.read Czy dwa procent populacji zaangażowane bezpośrednio w akcje dywersyjne to dużo, czy mało? Kwestia oceny. Moim zdaniem - chyba dosyć sporo. Przecież to nie przymusowy pobór do wojska.
  16. Internowani i straty osobowe mniejszości niemieckiej

    T. Chinciński podawał chyba znowu mniej niż 4.500 (3.000-3.500?), ale jego "Forpoczty Hitlera" nie mam.
  17. Książka o Templariuszach pani doktor Ogórek

    Też odnoszę takie wrażenie. Jeszcze raz podkreślam - tylko wrażenie, bo na tematyce się nie znam. Po inflacji licencjatów i magistrów, mamy inflacyjne zjawisko dotyczące doktorów, niedługo pewnie - habilitowanych. Jeżeli nawet do dorobku naukowego p. Ogórek można się merytorycznie przyczepić, to jest jednak ona prawdopodobnie jedną z całej masy "doktórów", przeważnie rodem ze studiów doktoranckich. To, że wierzą oni w to, iż są naukowcami, chwalą się tytułami, to już często nie ich wina, tylko systemu edukacyjnego. Oczywiście - nie dotyczy ta kąśliwa uwaga wszystkich. Tylko - całkiem sporej gromadki spośród beneficjentów Bolonii.
  18. Książka o Templariuszach pani doktor Ogórek

    Fakt, nie zauważyłem. Cóż, inna kwestia to współczesna masowa produkcja licencjatów, magistrów i doktorów nauk wszelakich. I względna łatwość publikowania. Być może mamy do czynienia ze - skądinąd atrakcyjnym wizualnie i werbalnie - efektem takiej masówki. Jak już pisałem - nie mam (merytorycznego) pojęcia. Nie chciałbym tej Pani obrazić, a wiadomo - krytykę naukową polityka na pewno baaardzo wzmocni. Z drugiej strony - Pani jest dorosła, nikt jej na siłę "w kandydaty" nie pchał i mogła się spodziewać nagonki. Z trzeciej - krytyczną recenzję, czy glosę można do wszystkiego napisać. Z czwartej - przemawia do mnie, że recenzja jest sprzed politycznego objawienia Deus ex machina p. Ogórek. Z piątej - na tle wielu innych, nawet z tytułami, z prawa i z lewa, wygląda niegłupio. Z szóstej - bardzo niegłupio wypowiada się pewien mój znajomy dozorca z ukończonym podstawowym, a prezydentem nie chce być.
  19. Książka o Templariuszach pani doktor Ogórek

    Zabrano się ostatnio w internecie ostro i za tą książkę, i za inną publikację (przez długi czas chyba jedyną?) przed doktoratem, i za sam doktorat. Ile w tym polityki, ile prawdy naukowej, nie jestem w stanie ocenić. O templariuszach, beginkach i waldensach wiem zaiste niewiele. Przypuszczam, ale jedynie przypuszczam, że p. Ogórek jakimś SZCZEGÓLNIE I BARDZO WYBITNYM NAUKOWCEM, HISTORYKIEM nie jest, zresztą jest jeszcze dosyć młoda jak na wybitność, tak jak jej doktorat, ale, gdyby nie pojawiła się na świeczniku, nikt by na to nie zwrócił uwagi. Koszty ambicji politycznych. Gdy ktoś się pojawia w grze, musi się liczyć z tym, że będzie grzebanie w życiorysie. http://krysztofiak-wojciech.blogspot.com/2015/01/doktorat-magdaleny-ogorek-sciema.html http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/694826,doktorat-magdaleny-ogorek-sciema.html http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/481658,magdalena-ogorek-miazdzaca-recenzja-pracy-doktorskiej.html
  20. Polacy na wojnach.

    Połączyłem nowy temat Saturna ("Czy Rambo mógł walczyć z Polakami") ze starszym - "Polacy na wojnach". Oczywiście, także polecam temat Wojna w Wietnamie.
  21. Nowe nazwy w Obwodzie Kaliningradzkim

    Oj, Poldasie. A o Małej Litwie i o Pruskich Litwinach słyszałeś? A o Donelaitisie i „Metai“ ? Tak, jak Polacy zasiedlili południe Prus, Litwini skolonizowali olbrzymie połacie północno-wschodnie. Polecam Lituano-Slavica Posnaniensia, Studia Historica, tom X, Poznań 2004, poświęcone temu zagadnieniu. A tak ad hoc: http://en.wikipedia.org/wiki/Lithuania_Minor http://en.wikipedia.org/wiki/Prussian_Lithuanians http://de.wikipedia.org/wiki/Preu%C3%9Fisch_Litauen http://en.wikipedia.org/wiki/Kristijonas_Donelaitis
  22. Nowe nazwy w Obwodzie Kaliningradzkim

    W tym zakresie bym nieco polemizował. Niemen i Pregoła oczywiście zostały, ale dorzuciłbym do tego np. Дейма (niem. Deime), Инструч (niem. Inster), Писса (niem. Pissa), Виштынецкое озеро (niem. Wystiter See), Куршский залив (niem. Kurische Haff). Oczywiście bywały i inne przypadki, jak zamiana Gilgestrom w Матросовка, Jarft w Витушка, czy Eymenis w Ульяновкa, ale generalnie z hydronimami obchodzono się jednak nieco łagodniej, niż z nazwami miast. I ciekawa rzecz znaleziona przy okazji: Лэтас Палмайтис, Предложение по научной руссификации исконных наименований перешедшей в состав России северной части бывшей Восточной Пруссии, Европейский институт рассеянных этнических меньшинств, 2003, donelaitis.vdu.lt/prussian/Restit.pdf Dopisek: Bywały oczywiście nazwy całkowicie nowe - jak Königsberg, czy Frauenburg. Natomiast, bardzo wiele nazw na obszarze dawnych Prus Wschodnich, to nazwy wywodzące się z języka pruskiego, które Krzyżacy po prostu adaptowali do swoich potrzeb (i czasami w jakimś zakresie germanizowali). Zob. mapkę w: M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1988, s. 74. Niestety, na obszarze Obwodu Kaliningradzkiego większość z nich (a także nazwy z późniejszego okresu kolonizacji litewskiej) zastąpiono wyżej opisywaną dowolną twórczością rosyjską. Dosyć masowo natomiast nazwy staropruskie przetrwały - w polskiej wersji - w województwie warmińsko-mazurskim. Oczywiście, w międzyczasie jeszcze mieliśmy chociażby "chrzty hitlerowskie" i np. zamianę Stallupönen w Ebenrode (obecnie Нестеров).
  23. Juri Lina "Architekci oszustwa" - nieznana historia II RP

    Fakt. Mamy niewątpliwe na tym forum różne poglądy i różną wrażliwość. I to jest piękne. Natomiast wypowiedź Jüri Lina, którą zamieściłeś wykracza już znacznie poza skalę zdrowego rozsądku u przeciętnej osoby. Polemizowanie z nią, ma mniej więcej sens podobny, jak polemika z tezą, że Śmigły-Rydz był kosmitą i działał w interesie Marsjan. Ale dobra. Po wybuchu wojny rzeczywiście internowano pewną grupę przedstawicieli mniejszości niemieckiej w Polsce (szacuje się ją na 15.000). Część tych osób zginęła lub zaginęła. Przyjmuje się najczęściej, że około 2.000. Łączna ilość ofiar wśród mniejszości niemieckiej we wrześniu 1939 jest szacowana najczęściej na ok. 4.500. Wśród nich są liczne osoby, które zginęły z rąk własnych rodaków (np. pod bombami, czy w szeregach Armii Polskiej). Liczba 50.000, jakieś masowe mordy przed wybuchem wojny, które zmusiły Hitlera do reakcji - to idiotyzm pierwszej wody. Tak samo opieranie się na "Die Polnischen Greueltaten an den Volksdeutschen in Polen". Tak samo, jak uczynienie z Theodora Bierschenka wschodnioniemieckiego (NRD-owskiego?) historyka. A o tym jak Polska dążyła za wszelką cenę do wojny może świadczyć chociażby opóźnienie naszej mobilizacji. Tego typu bełkot, jak z cytatu w pierwszym poście, pojawia się na różnych rewizjonistycznych, neonazistowskich, czy - ostatnio - nacjonalistycznych rosyjskich miejscach w internecie. Lina dodał do tego - dosyć kuriozalny skądinąd - wątek masoński. Zapomniał wszakże dodać, że Polacy napadli Niemców w Gliwicach. I, że wiarygodne źródła hitlerowskie ostatecznie ustaliły liczbę 58.000 zabitych Volksdeutschów przez Polaków. Z Estonii.
  24. Juri Lina "Architekci oszustwa" - nieznana historia II RP

    Przykro mi niezmiernie, ale przy tym cieszę się, że oszczędnie gospodarujesz energią. Lecz chyba nie oczekujesz, że ktoś na poważnie zajmie się szczególnie tym fragmentem twórczości Jüri Lina. Książkę w demokracji każdy może napisać, każdy przeczytać, ale nie każdy musi ją uważać za wartościową. Być może lepiej spożytkowałbyś energię czytając także inne pozycje na ten temat. Pierwsza z brzegu, popularnonaukowa, napisana przy tym dosyć życzliwie w stosunku do Niemców: M. Zybura, Niemcy w Polsce, Wrocław 2001, w szczególności s. 179-180. Jeśli zostało Ci trochę energii, to po prostu załóż temat na forum o stosunku do mniejszości niemieckiej w roku 1939, dowiesz się pewnie także o rzeczywistej skali represji, ale nie znęcaj się nad innymi uczestnikami forum teoriami p. Jüriego, jak to masoński rząd w Polsce wywoływał wojnę, mordował Niemców w obozach koncentracyjnych, a biedny Hitler musiał na to zareagować.
  25. Nowe nazwy w Obwodzie Kaliningradzkim

    Słyszałem i o innych: Kalinograd, a przede wszystkim Kantgrad. W obecnej sytuacji politycznej, przy stymulowaniu atmosfery poczucia zagrożenia z Zachodu oraz putinowskiej polityce historycznej, zmiana nazwy jest szczególnie mało prawdopodobna. Ciekawostki: http://kantgrad.eu.pn/ http://www.koenigsberger-express.com/index.php?b=1&id=19&a=5&id_article=1346&PHPSESSID=ab90991c1abc78f61b7410f5106ba684
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.