Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,663
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Podrzucić jeszcze można przykład turecki. Atatürk w ramach wielu ze swych reform, nakazał także wszystkim swoim współobywatelom przyjęcie nazwisk. Istotną rolę odegrała tu regulacja prawna Soyadı Kanunu. Podobno trochę wzorowana na odpowiedniej regulacji z Włoch Mussoliniego (mającej na celu italianizację nazwisk mieszkańców Tyrolu Południowego). Jako jeden z wielu efektów tej operacji (oprócz samego nazwiska Atatürk) można przywołać przybranie nazwiska İnönü (od bitew z Grekami, które miały miejsce w 1921 roku) przez następcę Atatürka.
  2. Piotr Łossowski, Kraje bałtyckie na drodze od demokracji parlamentarnej do dyktatury, 1918-1934, Ossolineum 1972, opisuje bardzo ciekawe zjawisko, występujące w międzywojennych krajach bałtyckich. Na największą skalę wystąpiło ono w Estonii. W ramach umacniania narodu i eksplozji patriotycznych uczuć, masowo zmieniano tam nazwiska. Z oczywistych, historycznych względów wśród Estończyków były bardzo popularne nazwiska o niemieckim (ewentualnie - szwedzkim, czy rosyjskim) brzmieniu. Ten historyczny błąd starano się naprawić, przyjmując nazwiska (i niekiedy imiona) o bardziej rodzimym, ugrofińskim wydźwięku. I tak (kilka przykładów z grona polityków estońskich): Karl Einbund przybrał imię i nazwisko Kaarel Eenpalu, Hans Oidermann - Ants Oidermaa, August Jürman - August Jürima, Richard Vreeman - Richard Veermaa itp. W historii wielokrotnie wybór narodowościowy (kulturowy, polityczny) manifestowano zmianą nazwiska. Były to przypadki sympatyczne, np.: Wincenty syn niejakiego Franciszka Ksawerego Poll Edler von Pollenburg, czy Dawid Ben-Gurion. Także mniej sympatyczne - chociażby zmiany nazwisk w okresie hitlerowskim (aczkolwiek odnotować można, że i w najbliższym kręgu Hitlera zachowały się słowiańskie nazwiska - Daranowski, czy Kempka). Czy - wymuszona bułgaryzacja nazwisk bułgarskich Turków za Żiwkowa. Bywały także sytuacje, gdy generalnie "trzeba było" stworzyć nazwiska w rozumieniu europejskim (exemplum - Azerbejdżan, Średnia Azja pod władza rosyjską i końcówka "-ow"). Czy znamy jednak inne przykłady, gdy istotna część narodu w patriotycznym (mniej lub bardziej sterowanym odgórnie) uniesieniu zmienia nazwiska?
  3. W sumie? Gdyby była taka polityczna wola ówczesnych - i owszem. Wystarczy wspomnieć dynastie potocznie zwane Habsburgami i Romanowami. Kto dziś pamięta o jakimś Piotrze III (i czy ten rzeczywiście spłodził był z Katarzyną Pawła I, czy - generalnie - rzeczona Katarzyna powiła w 1754 roku jakiegokolwiek syna). Franz Stephan von Lothringen też jakby gdzieś "zaginął" po drodze. Dynastie habsbursko-lotaryńska, czy Holstein-Gottorp-Romanow to raczej terminologia używana przez "drążycieli" tematu, w tym purystów genealogicznych, ale nie potocznie. O - wziętych z sufitu, pardon z zamku - Windsorach nie wspomnę. Tudzież, o Mountbattenach, którzy - nie dość, że się też zanglicyzowali - to z "prawdziwymi" Battenbergami niewiele mają wspólnego.
  4. Wystaw pomnik ... z podtekstem.

    Był Stalinogród, ulice Stalina, nawet pałac Stalina, ale trzeba przyznać, że - w swym stalinowskim okresie istnienia - Polska Ludowa jednak czegoś zaniedbała. Nie było wielkiego pomnika. Na miarę tego w Pradze, w Budapeszcie, czy chociażby - w Berlinie. Konkurs na projekt pomnikowego uwiecznienia za bardzo nie wyszedł (a potem przyszła "odwilż" i stawianie polskich pomników Stalinowi już raczej nie wchodziło w rachubę). Podobnież był to m.in. efekt tego, że jeden z uczestników tak ważkiego konkursu (Xawery Dunikowski) potraktował temat dosyć specyficznie. Proponując coś, co porównywano do "karła z wielką łapą". Świadoma złośliwość, czy nie? Dobre pytanie. Czy było to świadome działanie, mające na celu wyszydzenie postaci na pomniku (zresztą, zdaniem niektórych nie jedyne w wykonaniu Dunikowskiego - można spotkać poglądy, że podobne znaczenie miał np. pomnik w Olsztynie), czy po prostu artysta jak najbardziej przyłożył się do pracy, ale jednak koncepcja nie była słuszna? Zob. np.: http://polskisocrealizm.org/sztuka/rzezby-palacu-kultury-i-nauki https://wyborcza.pl/alehistoria/51,121681,18384431.html?pelna=tak&disableRedirects=true https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/pietnastometrowy-stalin/x1sl2 https://wpolityce.pl/kultura/217948-pomnik-wdziecznosci-armii-czerwonej-to-kod-osmieszajacy-sowieckich-zolnierzy https://natemat.pl/119981,kod-davinci-wysiada-rzezbiarz-prl-kpil-ze-stalina-z-radzieckich-zolnierzy-zrobil-lachmytow-dostrzezono-to-50-lat-po-jego-smierci https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/pietnastometrowy-stalin/x1sl2 https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,54420,1353314.html
  5. Wystaw pomnik ... z podtekstem.

    W Petersburgu stoi sobie znany, imponujący pomnik - "Jeździec miedziany". Pomnik chwały zarówno Piotra I, jak i (a może i więcej) Katarzyny II. Z charakterystyczną inskrypcją: "PETRO primo CATHARINA secunda (…)" i "ПЕТРУ перьвому ЕКАТЕРИНА вторая (…)". Z drugiej strony Europy - na Snow Hill w Windsor Great Park stoi równie imponujący, konny Jerzy III (prawdopodobnie zresztą petersburski pomnik był tu inspiracją). "Szalonego króla" syn potraktował inskrypcją "GEORGIO TERTIO PATRI OPTIMO GEORGIUS REX". Również pomnik głosi chwałę nie tylko postaci, ale i fundatora. I do tego tekst jest raczej przykładem angielskiego (no powiedzmy - hanowerskiego) humoru. "PATRI OPTIMO"... A chyba za bardzo się nie lubili... Czy znamy inne przykłady pomników, w których przypadku chwała fundatora była równie ważna, co postaci na pomniku? A może, w których przypadku i ironia odegrała pewną rolę?
  6. The Crystal Palace

    Wielka Wystawa z 1851 roku i sam Kryształowy Pałac budziły raczej pozytywne emocje w społeczeństwie brytyjskim. Można jednak odnotować przynajmniej jednego oryginała, który modlił się, aby Bóg zniszczył Pałac gradobiciem i błyskawicami. A Wystawę uważał za okazję dla podłych cudzoziemców do gwałcenia Angielek, rabowania sklepów, szpiegowania oraz ogólnego niszczenia brytyjskiego handlu. Na samej Wystawie rzecz jasna nie był, ale wiedział z opowieści, jakie straszne rzeczy tam miały miejsce. Był to pułkownik Charles de Laet Waldo Sibthorp (1783-1855), postać skądinąd niewątpliwie godna odnotowania. Wieloletni poseł do Izby Gmin. Skrajny ksenofob, nacjonalista i tradycjonalista. Świat dla niego osiągnął optymalny stan gdzieś pod koniec XVIII wieku, zatem był z założenia przeciwny: katolikom, Żydom, wszelkim cudzoziemcom (w tym księciu Albertowi), pociągom, National Gallery, reformie prawa wyborczego itp. itd. Przynajmniej niektóre jego poglądy nawet współczesnym wydawały się cokolwiek dziwaczne, stąd w stenogramach jego przemówień w izbie nader często pojawiała się uwaga "śmiech" (innych posłów). Zob. M. Rybarczyk, Wszystkie szaleństwa Anglików, Warszawa 2017, s. 11. Co pułkownik Sibthrop myślał o Crystal Palace można sobie przeczytać w: J. F. Michell, Eccentric Lives and Peculiar Notions, Adventures Unlimited Press, Kempton 1999, s. 59. https://books.google.pl/books?id=ZzDHPKxDkAwC&hl=pl&source=gbs_navlinks_s Jako ciekawostkę można odnotować, że pułkownik Sibthorp, specyficznie ubrany i reprezentujący dziwaczne, skrajnie wsteczne poglądy (także na temat kolei) - podobno posłużył Dostojewskiemu jako pierwowzór (w pewnym zakresie, rzecz jasna) postaci Lebiediewa w "Idiocie". Ibidem, s. 61. Dopisek: Drążąc temat, doczytałem (ze stenogramów wypowiedzi pułkownika Sibthorpa w Izbie Gmin), że widział on jednak Kryształowy Pałac z zewnątrz i nawet mu się podobał: "As for the building itself, it was, no doubt, a wonderful building externally; of its interior he knew nothing, for, curious as he was on the subject, he had, from principle, denied himself the gratification of his curiosity on that point". Cytowane za: https://api.parliament.uk/historic-hansard/commons/1851/jul/29/exhibition-of-1851#S3V0118P0_18510729_HOC_75 Zaciekawionych ogólnie ekscentryczną aktywnością parlamentarną Sibthorpa polecam: https://api.parliament.uk/historic-hansard/people/mr-charles-sibthorp/index.html
  7. To było coś (LINK 1). Wspaniały zwiastun nowej ery. "Punch" pisał o 1851 roku, jako o tym, który "zobaczył" Kryształowy Pałac (LINK 2), książę Albert patrzy z pomnika w stronę Royal Albert Hall z katalogiem Wielkiej Wystawy w ręku (LINK 3). Trochę podstawowych informacji znam. Rewolucyjny pomysł Paxtona, który umożliwiły nowinki dotyczące produkcji szkła okiennego itp. Ale - jak przypuszczam - nie były to raczej dzisiejsze szyby "bezpieczne", czy "zbrojone"? Jak radzili sobie z gradem, wichurami itp.? A może nie radzili sobie i szyby od czasu do czasu leciały? Chyba nie na zwiedzających Wielka Wystawę, bo o tym byłoby głośno? Czy są jacyś inżynierowie na forum???
  8. Koronawirus

    Coś przeoczyłem, bo przyznam się, że nie słyszałem? Był wprowadzony jakiś obowiązek kwarantanny dla powracających z Włoch, czy z Chin, czy jakieś innej Japonii? Ale informacjami histeryczno-koronawirusowymi już mi się chce wymiotować, zatem mogłem łatwo coś przeoczyć. W każdym razie - jeżeli zdaniem Secesjonisty taki obowiązek powinien zostać wprowadzony, a nie został, albo został, ale był nieudolnie, czy tylko selektywnie wykonywany, to pretensje o to powinny być kierowane raczej nie do marszałka Senatu. Za bezpieczeństwo sanitarno-epidemiologiczne kraju zasadniczo kto inny odpowiada i bierze za to pieniądze.
  9. Jedni budują cenotafy, inni wielkie pomniki Bitwy Narodów, czy Wielkiego Treku, jeszcze inni odpowiednio nazywają okręty i biblioteki. Na świecie jest wiele sposobów upamiętniania. A jakie najciekawsze? Jakie - najbardziej szokujące? Tytułem zagajenia. Harold Holt. Premier Australii (1966-1967). Kraju miłego, sympatycznego i dosyć daleko położonego. Podobno sam też był sympatycznym człowiekiem, ale niezbyt znanym w świecie. W sumie nie dokonał też nic szczególnie wielkiego. Premierem był zresztą raptem rok. Na tle wielu innych premierów czymś się jednak wyróżnił - utonął podczas kąpieli w oceanie w czasie pełnienia urzędu, wchodząc tym samym w skład dosyć elitarnego grona. Ciała nigdy nie odnaleziono. Wdzięczni współobywatele wkrótce po jego śmierci nazwali jego imieniem ..... zespół basenów pływackich. https://en.wikipedia.org/wiki/Harold_Holt https://en.wikipedia.org/wiki/Harold_Holt_Memorial_Swimming_Centre J. Lencznarowicz, Australia, Warszawa 2005, s. 275-278. B. Bryson, Śniadanie z kangurami, Poznań 2011, s. 173-174. http://www.convictcreations.com/culture/comedy.htm
  10. Koronawirus

    Obserwując aktualną histerię, zastanawiam się, co się stanie, jeżeli - odpukać w niemalowane - zostaniemy jako ludzkość obdarzeni jakimś wirusem, w którego wypadku śmiertelność będzie naprawdę dosyć wysoka. Świat stanie w miejscu, a potem cofnie się w chaosie pożarów i rabunków, a decydenci i media zaproponują nam prewencyjne zakopanie się, czy co? A bardziej poważnie - przy wszelkich absurdach medialnej histerii związanych z koronawirusem, pokazuje on jak jesteśmy nadal, jako ludzkość, mali i słabi. Dysponujemy gigantyczną wiedzą, ale w tym przypadku - jak na razie - osoby, które mają największą wiedzę lub władzę mogą nam jedynie poradzić, żebyśmy myli ręce, nie kichali na siebie i nie jechali do Włoch... A jest tego trochę więcej: inne ciekawe wirusy, stratowulkany, meteoryty itp.
  11. Jak upamiętniają inni? Pomniki, baseny i ....

    Dziękuję za przypomnienie tej prawdy - skądinąd oczywistej. Dla porządku przypomnę tylko, że Zjednoczone Królestwo nie jest jednak odpowiednim przykładem kraju, do którego wojna (światowa) sama nie przychodziła. Nie była to oczywiście skala, która spotykała Polskę, ale już podczas pierwszej wojny krążowniki Bödickera, sterowce i Gothy - sprawiły, że wojna przyszła jak najbardziej sama i do Brytyjczyków. A w drugiej był Blitz, rakiety V itp. itd. Tak, czy inaczej, nie zmienia to ogólnego faktu, że - przynajmniej zgodnie z moją wiedzą - na świecie dominuje raczej upamiętnianie ofiar, niż szczęśliwych powrotów z wojny. I w tym kontekście można chyba zaciekawić się brytyjską instytucją "Błogosławionych wiosek". Zwracam uwagę, że rzuciłem już kilka postów wyżej propozycję "100 szpitali geriatrycznych na stulecie niepodległości". Nikt - oprócz Gregskiego - się tym nie zainteresował. Dzisiejsi decydenci preferują jednak ławeczki. Smutne.
  12. Jak upamiętniają inni? Pomniki, baseny i ....

    Trafiłem na coś, czego wcześniej nie znałem. Choć nie ukrywam, że brytyjskie formy upamiętniania (i ogólnie - celebrowania) uważam za bardzo interesujące. I nie chodzi tu tylko o typową obrzędowość kultywowaną chociażby z okazji 11 listopada: z Królową, koncertem w Royal Albert Hall, cenotafem (przed którym pokłonił się nawet Corbyn), makami itp., ale np. o wspaniałą instalację: "Blood Swept Lands and Seas of Red". Jeszcze tylko pro forma pomarudzę, że "wiertłowa" rocznica Bitwy Warszawskiej zostanie pewnie równie zmarnowana, jak "ławkowe" Stulecie Niepodległości. Poduczyć języka i posłać ich na parę lat do UK, może chociaż tego trochę by się nauczyli, ultra-patryjoty werbalne jedne... A, jeszcze nadmienię, że owe pomnikowe "wiertło" to jeden, jedyny punkt, odnośnie którego (tzn. krytyki) pozostaję w zgodzie z p. prof. Pawłowicz i J. Pietrzakiem (z tym ostatnim - w jego wcieleniu po zmianie ustroju, bo wcześniej tych punktów zgodności byłoby pewnie więcej). A wracając do tematu. Odkryłem pojęcie Thankful Villages (Blessed Villages). Są to wioski ("parafie" itp.) w Anglii i Walii, do których z pierwszej wojny światowej wrócili żywi wszyscy żołnierze z nich pochodzący. Co się oczywiście w odpowiedni sposób upamiętnia. Jak można się domyślić, lista nie jest przesadnie długa. Znane jest także pojęcie Doubly Thankful Villages (do których wszyscy wrócili żywi z obydwu wojen światowych). Zob. https://en.wikipedia.org/wiki/Thankful_Villages Kiedyś Grupa Rafała Kmity przedstawiała skecz: "Relacja na żywo z miejsca gdzie nic się nie dzieje!". W sumie, tak się zastanowić, to takie miejsca są rzeczywiście często bardziej błogosławione od tych, gdzie się dzieje dużo...
  13. Dlaczego NATO przegra w Afganistanie?

    Administracja Trumpa chyba próbuje właśnie takiego rozwiązania. Jakiegoś modus vivendi z: "The Islamic Emirate of Afghanistan which is not recognized by the United States as a state and is known as the Taliban". Zob.: https://en.wikisource.org/wiki/Agreement_for_Bringing_Peace_to_Afghanistan
  14. Góry są karą za grzechy - debata w XVII Anglii

    Podrzucam małą ciekawostkę. Mocno z pobocza tematu, ale dobrze ilustrującą to, jak inteligentny, ciekawy świata człowiek mógł postrzegać "góry" jeszcze wiek później. Zanim zobaczył prawdziwe góry. Niejaki Robert Marsham (1708-1797), który jest uważany za pioniera fenologii. "At the age of 22 he undertook one of many journeys in the British Isles to admire the scenery, and especially the trees. As a Norfolk boy his first sight of the Cotswolds produced a description as, >>mountains so high that we could see the top of one of them above the clouds<<". Cytowane za: https://www.robertmarsham.co.uk/about-robert-marsham/a-jewel-in-the-wilderness/ Najwyższe ze wzgórz Cotswolds ma raptem 330 metrów... Cóż się zatem dziwić, że jak ktoś wiek wcześniej zobaczył takie, trochę wyższe góry (zresztą tradycyjnie w wielu kulturach traktowane jako siedziby różnych dziwnych sił i postaci - vide nasz rodzimy Liczyrzepa/Rübezahl) - to mu różne myśli przychodziły do głowy. Także religijne.
  15. "Dunkierka"

    Moja diagnoza odnośnie do zagadnienia: "Dlaczego ten film mnie irytuje?" jest następująca: Autor chciał prawdopodobnie nakręcić oryginalny obraz psychologiczny na temat "osamotnienia w warunkach wojennych". Uznał jednak, że jeżeli nakręci film np. o dwóch żołnierzach chodzących po pustej plaży, patrzących smętnie i wymieniających co pół godziny uwagi na temat okropności wojny, czy o samotnym myśliwcu prowadzącym przez cały film niezwykle samotne operacje wymiatające nad Dunkierką - to jednak ludzi do kin nie przyciągnie. Dorzucił więc trochę realizmu i batalistyki. W związku z tym, np. myśliwiec nie tylko "wymiata" i lata (z paliwem lub bez), ale także angażuje się w walki powietrzne. Tyle, że cokolwiek kuriozalne. Właśnie ta połowiczność filmu dla mnie jest najbardziej denerwująca. Mógł powstać dobry film psychologiczny lub dobry film batalistyczny. Powstała dziwaczna hybryda.
  16. Wczoraj, zupełnie przypadkiem "wpadł mi pod oczy" film "Dunkierka". Nie oglądałem wcześniej, zatem - choć nie jestem namiętnym oglądaczem telewizora - usiadłem i konsekwentnie obejrzałem. Obejrzałem - w mojej ocenie - jakieś kuriozum. Poetycką opowieść o ewakuacji. Spacery grupek żołnierzy po plaży, samoloty bujające się w czasie i w przestrzeni. Bardzo rozciągniętej... Może nie nasza nieoceniona inaczej "Tajemnica Westerplatte", bo muzykę i parę scen można docenić, ale... Film obsypany nagrodami, uznany za ważny, zatem jak to jest? Bruno W. ma już tak wypaczony gust filmowy?
  17. Felicjan Sławoj Składkowski - ocena

    Ja ongiś coś takiego znalazłem na Litwie. Zarządzenie naczelnika miasta i powiatu kowieńskiego z okresu międzywojennego określające pożądaną częstotliwość mycia obywateli. P. Łossowski, Kraje bałtyckie na drodze od demokracji parlamentarnej do dyktatury (1918-1934), Ossolineum 1972, s. 151-152
  18. "Dunkierka"

    A Secesjonista widział na tym filmie te 56 niszczycieli? Akurat Bruno uważa, że omawiana tu "Dunkierka" jak najbardziej kultywuje mit "małych, cywilnych stateczków". Tyle, że robi to nieudolnie. To żaden Tennant, tylko Bolton. Jakby scenariusz pisali "Pythoni" byłby Notlob. Tennant miał w Dunkierce co robić, Bolton mógł sobie pozwolić na uprawianie "poezji samotności". Dobrze, że reżyser nie poszedł za ciosem i nie kazał biednemu Boltonowi mieć wizji (jak major Sucharski w "Tajemnicy Westerplatte"). Inna sprawa, że rzeczony Bolton - jeżeli już szukać na siłę jego pierwowzoru kręcącego się na plaży podczas ewakuacji - to raczej Clouston, a nie Tennant. Moja wypowiedź miała charakter ogólny, nie dotyczyła tego konkretnego filmu ("Dunkierki"). Akurat chyba w "Szeregowcu Ryanie" (w którym naprawdę dbano o szczegóły) znawcy dopatrzyli się, że "Tygrys" ma radzieckie podwozie. W Dunkierce w roku 1940 "Tygrysów" nie miało prawa być, chyba że uciekły z jakiegoś ZOO w okolicy. Swoją drogą zaczęli o tym dziele nawet już książki pisać i z Brexitem łączyć. Na dobry temat trafiłem. Czasami warto włączyć telewizor. Zob. https://books.google.pl/books?id=hOxzDwAAQBAJ&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false
  19. "Dunkierka"

    Oj tam, oj tam. Zawsze można powiedzieć, że to stwierdzenie "jest przesadne", gdy film nie zgarnął wszystkich Oskarów. Jakbym był reżyserem to specjalnie bym nie marudził, gdyby mój film dostał tyle nominacji i samych Oskarów. Nie należę do osób, które dostają spazmów, gdy okazuje się, że filmowy "Tygrys" ma podwozie T-55. Choć też trzeba przyznać, że "Szeregowiec Ryan" ustawił wysoko poprzeczkę, jeżeli chodzi o oddanie realizmu wojny i dziś filmy kompletnie dowolnie przedstawiające wojenną rzeczywistość są traktowane nieco bardziej krytycznie, niż np. w latach 60. Ale nie o to chodzi. Można nakręcić dobry film o wojnie mając do dyspozycji dwa mundury i kawałek umownego okopu. W omawianym tu przypadku nie wiadomo o co reżyserowi chodziło. Z jednej strony mamy próby oddania realizmu, z drugiej owa "poezja osamotnienia". W efekcie samolot jak najbardziej z epoki, ale cokolwiek osamotniony poezją, lata sobie godzinami, z paliwem, czy bez (z przerwami na przebitki na inne, porywające sceny), a skromny widz, nieczuły na poezję - czyli taki jak ja - wyje: "weź do cholery wreszcie spadnij!". A wojsko zamiast zająć się czymkolwiek - wymienia smętne spojrzenia. Aktorzy grający w tym arcydziele (zresztą niektórzy fajni, jak Kenneth Branagh) działają według znanego schematu: "I proszę pana patrzy tak: w prawo… Potem patrzy w lewo… Prosto… I nic…". A potem mówi, że musi jeszcze pomóc jakimś Francuzom. Fajnie, że niezidentyfikowany, samotny poezją osamotnienia komandor (ów Kenneth Branagh) jest taki pomocny. Czyli, wypisz, wymaluj: "Dłużyzna proszę pana… To jest dłu… po prostu dłu… dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna… Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie… Pan rozumie… I tak patrzę sobie… siedzę se w kinie proszę pana… Normalnie…". Ale się nie upieram, zacząłem dyskusję od stwierdzenia, że gust mogę mieć cokolwiek wypaczony. I tak mi będzie przyjemnie, że Gregski wypaczył się równolegle wraz ze mną.
  20. "Dunkierka"

    To jest nas już dwóch. Trochę to mało wobec Akademii Filmowej.
  21. 1. Praca wówczas ciężka, do tego mało prestiżowa. Chętnych było pewnie niewielu (szczególnie, jak można było kopać złoto, a przynajmniej mieć nadzieję wykopania), a Chińczycy zajmujący się nią nie budzili aż tak szczególnej zazdrości i nie rzucali się w oczy (co w przypadku dyskryminowanej mniejszości było dosyć ważne). 2. Praca bardzo potrzebna, bo nawet przeciętny kopacz miał pewnie jakąś swoją odporność na brud. 3. Praca tradycyjnie kobieca, czyli wg. ówczesnych standardów - dla mężczyzn upokarzająca. A na kolonizowanych obszarach często kobiet (szczególnie gotowych nosić wiadra z wodą) trochę brakowało. 4. Praca zapewniająca jednak jakiś stały, w miarę pewny dochód. 5. Jak rugowano per fas et nefas Chińczyków z bardziej atrakcyjnych zawodów - to co pozostawało? 6. Często zbyt słaba znajomość języka angielskiego wśród Chińczyków, aby zajmować się czymś innym. 7. Brak kapitału, aby zająć się czymś innym. 8. Wcześnie powstała tradycja i stereotyp - gdzieś czytałem, że w Kalifornii kopacze już dosyć wcześnie preferowali wysyłać pranie do Hongkongu niż się sami nim zająć (czy wysłać gdzie indziej - na Zachodnie Wybrzeże - gdzie pewnie było drożej). 9. W sumie, powstawał stereotyp wygodny dla obydwu stron - przynajmniej do czasu. Dla Chińczyków była to oczywiście "wygoda" przymusowa. Chińczycy uzyskiwali swoją "niszę ekonomiczną", gdzie ich jakoś tolerowano, a biali byli zadowoleni, że to nisza brudna i nieciekawa.
  22. Pius XII, a wojna

    Jak to przebiegało w przypadku Franka - widać zatem z powyższego tekstu. Interesujące jest natomiast, jakimi kanałami prośby o interwencję w sprawie Greisera (i Forstera) trafiały z Polski do Watykanu (zakładam, że Pius XII chyba nie działał całkowicie z inicjatywy własnej)? Ciekawe też, czy ma to (tzn. wzmożone zainteresowanie Watykanu procesami Niemców w Polsce) jakiś związek z wcześniejszym procesem Spletta. Relacja z jego procesu i wyroku miała się pojawić w "L'Osservatore Romano" z 2 i 3 lutego 1946 r., czyli przed wyrokiem Greisera. Zob. T. Balicki, Karol Maria Splett - biskup Wolnego Miasta Gdańska, "Saeculum Christianum", 12 (2005), nr 1. http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Saeculum_Christianum_pismo_historyczne/Saeculum_Christianum_pismo_historyczne-r2005-t12-n1/Saeculum_Christianum_pismo_historyczne-r2005-t12-n1-s97-119/Saeculum_Christianum_pismo_historyczne-r2005-t12-n1-s97-119.pdf
  23. Pius XII, a wojna

    "W dniu ogłoszenia wyroku Greiser napisał do Bolesława Bieruta list z prośbą o łaskę. Bierut prośbę odrzucił. Co ciekawe, za ułaskawieniem Greisera opowiedział się publicznie papież Pius XII, co wywołało niemały skandal polityczny. Wyrok wykonano niecałe dwa tygodnie później – 21 lipca 1946 r., w niedzielę o godzinie siódmej rano na stokach poznańskiej Cytadeli. Greiser zginął przez powieszenie". Cytowane za: B. Rudawski, Proces Arthura Greisera przed Najwyższym Trybunałem Narodowym, Z Archiwum Instytutu Zachodniego. Dokumenty, Nr 5/2016, 07.07.16, s. 7. https://www.iz.poznan.pl/plik,pobierz,1607,35532af49d539f7dc70067b5d5e40c73 "The day following his execution, the Vatican city newspaper, L'Osservatore Romano, confirmed previous media report that Pope Pius XII had agreed to Greiser's appeal and had interceded with the Polish government urging that the German war criminal's >>life be spared<<. The paper emphasized the pope's full awareness of Greiser's waritime atrocities, including his ruthless anti-Catolic persecution, but nevertheless Pius had followed the example, the paper claimed, of the >>Divine Master who on the cross prayed for those who had crucifided Him.<<" Cytowane za: D. M. McKale, Nazis afer Hitler. How Perpetrators of the Holocaust Cheated Justice and Truth, Lanham-Boulder-New York-Toronto-Plymouth,UK, 2012, s. 196. https://books.google.pl/books?id=w-KW9aMmQ9MC&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false Dlaczego akurat Greiser? Czy było to jednostkowe działanie Papieża?
  24. Felicjan Sławoj Składkowski - ocena

    A czy znasz może jakieś plakaty/ulotki z epoki? Bo ja - szczerze mówiąc - nie spotkałem. A plakat "wychodek w każdym obejściu" miałby przecież niewątpliwy urok.
  25. Felicjan Sławoj Składkowski - ocena

    Przy okazji innej dyskusji: https://forum.historia.org.pl/topic/17753-cholera-lat-18301831/ zaciekawiło mnie - jaką Sławojowe akcje dotyczące higieny miały otoczkę "uświadamiająco-informacyjno-propagandowo-szkoleniową" (kursy, szkolenia, pogadanki, plakaty, ulotki informacyjne itp.)? Czy raczej polegano na administracyjnym nacisku?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.