Skocz do zawartości

FSO

Użytkownicy
  • Zawartość

    9,065
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez FSO


  1. Witam,

    zostałem już pouczony o polskiej pisowni, nawyk z IRC-a przepraszam. "trójki" i "czwórki" niemieckie [model na rok '39] ważyły po około 20 ton. Ausf D/E ważył 21 ton [wrzesień 1940 - 1941, Panzery III Ausf H [podobny okres ok 21 ton] - pomyliłem się o około 1 tonę; masa bojowa 27 ton. weszły one na uzbrojenie Armii Czerwonej w 1939 roku, grudzień]. Co nie oznaczało wcale że Armia Czerwona nie posiadała wcześniej ciężkich czołgów, w ilościach jak na warunki europejskie i światowe - ogromnych - min kilka tysięcy. zaznaczam że w '39 roku Niemcy mieli ledwie 20 tonowe czołgi z działem krótkim kal. 75 mm albo długim coś koło 50 mm [55?].

    Założenie atakujemy ZSRR oznacza tyle że albo robimy to w '39 czyli technika nasza idzie do przodu wcześniej i jak znam tow. Stalina to tempo prac byłoby szybsze, albo łączymy się w sojuszu w Niemcami i atakujemy pospołu zsrr nieco później - wtedy nasze konstrukcje musiałyby być podobnej klasy, lub musielibyśmy mieć tyle szczęścia co Hitler w '41 roku awykonalne - istnieje linia Stalina]

    przyjmując historię alternatywna należy mniej więcej opierać się na możliwościach kraju - w przypadku Polski brak, lub działań które sprawią by były, i ewentualnej odpowiedzi sąsiada na nasze działania.

    btw. uznawane za "przestarzałe" czołgi BT-7 sprawdziły się doskonale w Mandźurii...

    pozdr

    Piotrek


  2. hehe...

    no dobra - rosjanie, lub zsrr tez mieli wyposazenie armii i to niezgorsze - w 39 roku na stan krasnoj armii wchodza czolgi t-34, kw-1 i lekki t-40 bodajze, nie mowiac o tych pozostalych ktore juz ma wczesniej [btw - najciezszy czolg niemiecki w '39 nie ma bodajze wiecej jak 20 ton! -pzkpfw IV i krotka lufe dziala kal. 75 mm chyba], w podobnym okresie wchodza na stan samoloty mysliwskie i szturmowe, haubice i dziala kalibrow od 50 mm do 152 mm bodajze [sa to wszystko projekty zrealizowane w ostatnich latach - powiedzmy od 36 czy 37 roku, czyli szczy akutualnej techniki wojskowej. inny detal - rosjanie zaraz za nasza wschodnia granica maja linie ur-ow bodajze tzw linia stalina - zrobiona tak sprytnie ze pozwala rozdzielic atakujace wojska na kilka "potokow" latwiejszych do rozbicia, sama stanowiac silna zapore ogniowa. ta linia jest w pelni uzbrojona i co tam jeszcze radziecka armia ma nieco wiecej rezerwuaru jak 3,5 mln osob i klasa jej dowodcow wojskowych stoi znacznie wyzej od naszych [btw dowodcy wrzesniowi sa dosc nisko oceniani w literaturze przedmiotu, podobnie jak taktyka]

    - polska armia by cokolwiek myslec o takim ataku musialaby miec kilka tysiecy tych naj naj samolotow czolgo itp. atakowanie z iloscia 600 szt mija sie z celem, hoc owe 600 sztuk na tankietki pzkpfw I lekkie czolgi pzkpfw II i udajace srednie "trojki i czworki" wystarcza az nadto..

    wniosek: nasi najdalej by doszli na 50 km moze sto w glab i tyle, kontra zsrr skonczylaby sie na granicy niemiecko francuskiej z pelnym przyklasnieciem wszystkich zainteresowanych stron , w nagrode polska w granicach wschodnich : jak obecnie, zachodnich - polowa z tego co obecnie, austria ? - pozory niezaleznosci, mozliwe ze niemcy pociete na drobne kraje typu bawaria [wygranie rozbieznosci ludzi pamietajacych rozbite niemcy i zywiolow lokalnokrajowo wewnetrznych.

    ps. polska oczywiscie czerwona.

    ps. pytanie za sto: kto podbil rosje w calosci i kiedy? odpowiedz: od poznego sredniowiecza nikt [tatarzy uzaleznili delikatnie ale nie cala czesc tylko spora czesc europejskiej. ps za moskwa jest ural za uralem kilka tysiecy km i dopiero wladywostok...

    pozdr


  3. witam,

    pytanie jest zle postawione - nie co by bylo gdyby powstanie wygralo [co jest awykonalne w zasadzie] ale co by bylo gdyby powstanie wygralo przy jakich stratach. w powstaniu zginela cala masa mlodych osob [nie tylko k.k. baczynski] ktorzy matury czy studia pokonczyli tuz przed wojna, albo przerwali je w '39. najprawdopodobniej bylo to jedno z najzdolniejszych pokolen jakie zamieszkiwalo rzeczpospolita.

    jezeli straty bylyby male [fikcja] to mogloby sie okazac ze nawet bedac "najweselszym barakiem w obozie" bylibysmy duzo dalej, o wiele bardziej otwarci na ludzi, a gospodarka lepiej rozwinieta itp. mozliwe jest takze ze konfrontacja z zsrr bylaby podejmowana w o wiele bardziej cywilizowany sposob [tiche jediesz dalsze budiesz]. takie podejscie oznacza i zaklada jeden warunek - brak zniszczenia warszawy i zaglady jej mieszkancow - oznacza to ze pewna specyficzna kultura miasta i ludzie stanowiacy o jego wygladzie zyja i dzialaja po wojnie

    jezeli straty bylyby duze [takie bylyby w 99% zwyciestwa] nie oznacza niz wiecej jak to bylo potem : miasto zniszczone, ludzie mlodzi zabici, ludnosc miasta wypedzona / wymordowana - zyli dokladnie to samo co bylo wczesniej. wladze przejmuja ci co ocaleli [czyt. komunisci lub szerzej lewica] - jezeli by taki wariany byl mozliwy stalin by go zrealizowal [hoc z klopotami po trwajacej kilkaset km ofensywie]. i historia byla by taka sama jak po klesce powstania - najweselszy barak w obozie, choc warszawiakow przedwojennych i samego miasta - nie uswiadczysz

    pozdr


  4. heh,

    to ze inwazja na Normandię się zbliżała wiedział każdy kto choć trochę zajmował się wywiadem wojskowym [niemożliwe jest ukrycie ogromnej ilości sprzętu, barek, ludzi, czołgów i całej masy innych rzeczy. ukrywać można dwie sprawy : czas i miejsce, czasem lokalizację jednostek [poprzez nadawanie im szumnych nazw gdy w rzeczywistości posiadają one tylko nazwe i nic więcej, lecz to jest mniej skuteczne].

    inwazja na normandię wg Hitlera była mniej możliwa - bo: nie jest to najkrótsza droga z Wielkiej Brytanii do Francji i nie jest to najkrótsza droga do Niemiec [odcinająca przy okazji sporą liczbę sił niemieckich wewnątrz nieprzyjaznego kraju...]

    gry wojenne mają różne założenia - czasem się one sprawdzają potem w realności czasem nie. ktoś mógł przecież powiedzic - a gdyby inwazja odbyła się w Normandii to co wtedy? sprawdźmy.

    poza tym wystarczyłoby żeby Hitler uruchomił czołgi znajdujące się w odległości kilkudziesięciu km od plaż to inwazja zostałaby prawdopodobnie rozjechana przez nie, lub straty byłyby ogromne, a temp posuwania się jednostek inwazyjnych znacznie mniejsze. ale to już jest gdybanie...

    pozdr


  5. witam,

    mozna dostac na rynku [choc z klopotami] takze inne książki dot. drugiej wojny światowej:

    - np niemieckie pozycje wydawane mniej więcej na bieżąco po poszczególnych kampaniach [ja mam coś dotyczącego Francji, Polski, Krety, i bodajże Bitwy o Anglię], są to niestety wydawnictwa tylko i wyłącznie w języku niemieckim, okraszone prawie na pewno sporą dozą propagandy, choć na pewno stanowią swoisty dokument epoki...

    - przemówienia hitlera [rozmowy przy stole] - dotyczące z tego co pamiętam głównie okresu do 43 r. i kilka dot roku kolejnego

    - przemówienia Stalina z okresu do 1940 r. wlącznie, wydane po polsku! w roku albo 1940 albo początku 1941 czyli z okresu kiedy jeszcze szedzł pod rekę z Adolfem. całkiem ciekawie rzeczy tam są

    pozdr.

    piotrek


  6. Riese – Olbrzym – wiadomo że istnieje, nie wiadomo jaki ma zasięg i co obejmuje jak był budowany. Obecnie snute są przypuszczenia że prawdopodobnie był „w jakiś sposób” być może połączony z Książem, że utopiono w nim ogromne ilości betonu, że jest tajemniczy. Ja tez mam swoją opinie na jego temat. Oto ona.

    Riese w założeniu miał by tajny i to tak tajny jak to tylko możliwe, świadczy o tym sposób jego zabezpieczenia i ukrycia, miał także być olbrzymi – o tym zaś mówi ilość sztolni, obozów pracy i infrastruktury jaka powstała wokół tego co mniej więcej znamy, nie znamy zaś do końca jego funkcji – choć wiadomo że były albo bardzo ważne i albo było ich wiele – tu zaś mówi to co zostało z planowanej infrastruktury teletechnicznej. Możliwe zresztą ze było ich i wiele i wszystkie lub co najmniej sporo były połączeniem i jednego i drugiego.

    By coś takiego było możliwe koniecznym jest połączenie kompleksu Riese z zamkiem Książ i kopalniami i wałbrzyskimi i noworudzkimi. Zamek Książ gwarantował tajność, kopalnie konieczny i niezbędny transport niezbędny do postępu robót.

    Zamek Książ – położony w zasadzie niemal we Wałbrzychu, mieście w którym jest, lub w zasadzie były trzy kopalnie. Wiadomo o nim że prowadziła do niego bocznica kolejowa od głównej linii na Wałbrzych, prawie na pewno posiada głębokie podziemia, część z nich nieznanych wiadomo także że prowadzono w czasie wojny bardzo intensywne prace remontowe na zamku mające na celu na przekształcenie go na coś w rodzaju Kwatery Głównej. Taka funkcja zamku sprawia że „najciemniej jest pod latarnia”, czyli nikt nie będzie, lub nie powinien zwracać uwagi na dużą ilość generałów, marszałków, pułkowników, czy bardzo ważnych osób wchodzących doń i wychodzących, mocnych instalacji nadawczo odbiorczych montowanych na zamku. Kwatera Główna, lub jedna z siedzib np. Sztabu Generalnego tak ma. Stale przebywają tam ważne osobistości zarówno dla wojska jak i dla przemysłu a także te które zajmują się konstruowaniem nowych broni. Nikt nie zwraca też uwagi na oddziały ochronne w ilości kilku batalionów stacjonujące w pobliżu, bocznicę kolejową na której co i rusz widać pociągi z osobistościami. Nie robi także wrażenia wzmocniona ochrona przeciwlotnicza. Lokalizacja na taką bazę zamku Książ jest rewelacyjna – daleko od frontów, okolica na tyle spokojna że w zasadzie widać każdą obcą osobę, z drugiej strony niedaleko do Wrocławia i autostrady prowadzącej do serca Rzeszy. W zasadzie do 1945 roku, do stycznia, teren ten nie był na nic narażony.

    Jedyna anomalią są ogromne podziemia, mające co najmniej cztery poziomy, jeśli nie więcej [patrz windy w zamku]. Sama ich ilość i wielkość znana obecnie, która według osób przebywających tam w czasie wojny, nie stanowi nawet niewielkiego ich procenta, sprawia że nasuwają się pytania:

    - co zrobiono z materiałem skalnym który „wykopano” w nich

    - gdzie byli ludzie którzy je kopali

    - w jaki sposób wywożono ów materiał

    Nawet stosunkowo niewielkie pomieszczenie, w rodzaju, korytarza o szerokości 3m, długości 10m i wysokości 3m dostarcza co najmniej 90m3 materiału z którym coś trzeba zrobić. Przyjmując że gęstość jest w granicach 1g/cm3 [woda] oznacza 100 ton materiału , przy ładowności typowej ciężarówki w granicach 5 – 10t oznacza to dziesięć kursów, co znów sprawia że nawet przeciętny szpieg rosyjski [do 1941 r mogli się oni pewnie bez większych obaw poruszać po Niemczech] od razu by coś wykrył.

    Większość pomieszczeń jest wybetonowanych a ówże beton powinien mieć ok. 30 cm grubości zbrojenia i tego typu rzeczy. Beton składa się kamienia do ok. 16 mm [ok. 1 tona / m3] , piasku [lub frakcji 0-2 mm; w ilości ok. 800 kg / 1m3] i cementu ok. 400 kg / 1 m3. By nie wozić materiałów w jedną i drugą stronę wystarczy zamontować kruszarkę w podziemiach i przesyłać materiał skalny do niej a odbierać pożądane frakcje, wsypywać do wielkich betoniarek dodać cement i nie ujawniając nic wykorzystać pewną część odstrzelonej skały. Przeliczenie wielkości pomieszczeń na procent wykorzystanej skały pozwala stwierdzić dość szybko ze przy małych pomieszczeniach można powtórnie zużyć nawet 70% materiału, przy gigantach typu dworzec lub hala fabryczna znacznie mniej – ok. 10% co sprawia że przy kubaturze np. 100 tys. m3, trzeba „coś” zrobić z ponad 80 tys. m3 materiału czyli w granicach 100 tys. ton skały. Wywożenie jej ciężarówkami z okolic zamku nie ma sensu. Ciężarówki zajeżdżą wszystkie drogi a nad nimi będzie widoczna z kosmosu tablica – tu coś się dzieje. Oczywiście owe 20 tys. m3 betonu oznacza znów 8 tys. ton cementu i znów owe tony trzeba w jakiś sposób dostarczyć na miejsce. Wspominana bocznica kolejowa prowadząca do Książa jako do Kwatery Głównej może maskować pociągi osobowe i kilka towarowych, ale nie cały sznur pociągów towarowych jeżdżących w jedną i drugą stronę. Jakość i ilość pociągów nie pasuje do funkcji obiektu, który mają „obsługiwać”, co znów wzbudza podejrzenia. Kolejnym problemem są ludzie którzy są potrzebni do tych prac, i to nie liczba a skoszarowanie czyli umieszczenie ich w taki sposób by nie powstało kolejne Auschwitz, zarówno pod względem wielkości jak i znajomości przez innych. Podobny problem rodzi pobór prądu przez konieczne maszyny, wentylacja w podziemiach itp. Konieczność budowy ekstra linii energetycznych o dużym zapasie mocy, czy budowy czegoś w rodzaju szybów wentylacyjnych sprawia znów że cała tajemnica bierze w łeb, a z drugiej rodzi się pytanie jak to rozwiązać.

    Kluczem do rozwiązania tych wszystkich problemów są kopalnie, zarówno te w Wałbrzychu jak i Nowej Rudzie. Wałbrzych nie będąc ogromnym miastem miał na swoim terenie co najmniej trzy kopalnie [np. Thorez] jak i prawdopodobnie całą masę szybów i sztolni niezależnych od „normalnych” kopalni. Prawie na pewno korytarze podchodziły w rejon, lub pod sam zamek Książ. W drugą stronę takie same korytarze rozciągały się i rozciągają w kierunku na Walim i Jugowice. Po sąsiedzku, w Nowej Rudzie, także istniało kilka kopalni. Najnowocześniejsza z nich miała swoje tereny wydobycia rozciągające się po tereny Jugowic. Podupadła w czasie wielkiego kryzysu, przejęte przez spółkę górniczą, została w 1939 roku finalnie wykupiona przez Wehrmacht. Podobnie sprawa mogła dziać się z którąś z kopalni wałbrzyskich – w całości lub części przeszła pod kuratelę Wehrmachtu lub jakiejś firmy jednoznacznie z nim kojarzonej.

    Kopalnie same z siebie mają wszystko to co potrzeba do ogromnych robót na wielką skalę, jakimi na pewno są te w granicach i na terenie Riese. Przekucie się i połączenie w jeden system i ciąg korytarzy terenu od zamku Książ po okolice Nowej Rudy nie zajęło wiele czasu. Prawdopodobnie do 1940 było po wszystkim, najdalej na początku 1941 r.

    Zaprzęgnięcie kopalń do robót przynosi same pożytki. [Dla ciekawych – o dziwo w czasie drugiej wojny światowej kopalnie nie zwiększyły stanowczo wydobycia, czasem nawet wręcz przeciwnie]. Kopalnia sama z siebie posiada infrastrukturę i na zewnątrz i w podziemiach, wraz z przydziałem mocy, czasem wręcz posiadając własne agregaty prądotwórcze.

    Infrastruktura zewnętrzna – czyli linie kolejowe, bocznice, składy, magazyny i oczywiście hałdy ze skałą płonną pozwala dostarczyć wszystko to co jest potrzebne do budowy. Nadmiar skały można zarówno wyrzucić na hałdę, albo wysłać koleją i wagonami przysypanymi dla niepoznaki węglem „w świat”. Przywóz następuje dokładnie tą samą metodą. Wagony towarowe na stacji rozrządowej, bocznicy przy kopalni, czy sznur wagonów z węglem wyjeżdżający np. z kopalni Thorez nikogo nie zainteresuje. Podobnie rzecz się ma z kolejnymi odpadami na przykopalnianej hałdzie, gdzie taśma dzień i noc wywala wszystko to co kopalni jest nieprzydatne W samych podziemiach praca może trwać przez cały czas nie będąc narażoną na odkrycie. Taśmociągami zbędna skała jest wyrzucana poza chodnik, wagonikami albo kolejką przybywa cement niezbędny do betonu. W większych pomieszczeniach funkcjonują łamacze, kruszarki i betoniarki. W podziemiach albo na powierzchni [osobiście stawiam na podziemia] skoszarowani są więźniowie którzy pracują na miejscu. Taka lokalizacja ma same zalety: do pracy blisko, nie widać tysięcy ludzi idących do kopalni , lub miejsca pracy dzień w dzień, co wzbudza „niezdrowe” zainteresowanie ciekawskich. Pamiętajmy cały czas ze do połowy 1941 roku Niemcy i ZSRR to oficjalnie przyjaciele. Takie połączenie obiektów Riese ma kolejne zalety – nie jest konieczna budowa od podstaw systemu wentylacji – tylko rozbudowę, lub wykorzystanie „wolnej mocy” kopalni z Nowej Rudy, połączenia kolejowe już w zasadzie istnieją – wystarczy tylko czasem poszerzyć lub przedłużyć istniejącą linię kolejową kopalni, lub połączyć.

    W przypadku takich założeń, oczywistym jest połączenie zarówno Książa jak i jego bocznicy z korytarzami kopalnianymi prowadzącymi do dalszych części kompleksu. Umożliwia to wizytę i sprawdzenie postępu prac bez ruszania się na zewnątrz zamku. Dla obserwatora z zewnątrz dygnitarz jest w środku, a on nie wzbudzając niezdrowego zainteresowania może sprawdzić wszystko na terenie kompleksu w ciągu około trzech – czterech godzin, lub wychodząc w Nowej Rudzie wybyć bez problemu poza obserwowany teren i ujść obserwacji. Jedna z relacji więźniów mówi zresztą ze osoba wizytująca postęp robót przybyła „kolejka podziemną”

    W podobny sposób powstawały oczywiście kompleksy koło Walimia czy Jugowic. Powstawały od dołu, nie od góry. Ilość materiału jaka zostaje po wykuciu sztolni i pomieszczeń jeśliby były wywożone tylko tymi wąskimi drogami i kolejkami wąskotorowymi zniszczyłaby wszystko, nawet jeżeli by wykorzystywano ów materiał do wszystkich możliwych wzmocnień przepustów i dróg. „Wyjście na zewnątrz” musiało nastąpić w momencie kiedy wszystko było już na ukończeniu i trwały prace stricte wykończeniowe, samego strzelania było już niewiele, prędzej równanie pomieszczeń, wygładzanie tego co już wcześniej było zrobione, a ilość materiału jaka pozostawała po zrobieniu pomieszczeń mogła dać się wywieźć kolejką wąskotorową na okoliczne wzgórza. Odpowiednie wyposażenie przygotowanych też prawdopodobnie odbywało się przez sztolnie wychodzące na stokach wzgórz. Zabezpieczało to w ocenie całej wielkości kompleksu przez osoby niepowołane, które miały tylko dostarczyć i zamontować te czy inne urządzenia. Instalacja wind w takich sztolniach jest kolejnym stopniem utajnienia wielkości. Wystarczy że nie ma jednej windy łączącej samą górę z samym dołem. Sama kolej podziemna zwolniona z zadania „transportu” materiałów mogła przewozić niezbędne rzeczy wyposażenia które nie mogły być wwiezione „od stoku”. Kolej podziemna mogła też służyć już w późniejszym okresie do pomocy w ukryciu kompleksu w postaci wywiezienia zbędnych rzeczy wskazujących na przeznaczenie sztolni w kopalniach – resztek skoszarowania, zwłok więźniów itp.

    Pewną niewiadomą dla mnie pozostaje dokładny sposób wentylacji. Prawie na pewno istniejące wcześniej szyby wentylacyjne są niewystarczające. Może się okazać że tą funkcję pełnią do teraz lub pełniły kominy wybudowane na terenie istniejących zakładów przemysłowych.

    Prace na terenie kompleksu polegające na rozbudowie i wykańczaniu trwały do początku 1945 r. [styczeń / luty]. Późniejsze działania służyły prawdopodobnie tylko i wyłącznie zacieraniu śladów i wielkości kompleksu. O tym jak wielki on jest, lub jak ważny był świadczy to że ostatnie wybuchy według świadków trwały jeszcze długo po maju 1945 r.

    Ukrycie kompleksu polegało na zasypaniu sporej części korytarzy prowadzących w głąb [zasypanie, fałszywe sztolnie itp.], a także na działaniach papierowych i ludzkich. Każda kopalnia w teorii obowiązana jest do składania w Urzędzie Górniczym wszelkich informacji o istniejących korytarzach, o zawałach w starych korytarzach i o tym wszystkim co się dzieje na terenie kopalni. Dotarcie do tych papierów dla „zwykłego” człowieka nawet poszukiwacza jest w zasadzie niemożliwe. W teorii w takim urzędzie powinny być wszystkie informacje dotyczące kopalni wałbrzyskich i noworudzkich. Pewną pomocą mogłoby być porównanie co się pozmieniało i jak w okresie 1933 – 1937 – 1939 – 1944 - 1946 – 1956 – 1975. Tajemnicze zniknięcie pewnych korytarzy, zasypanie innych mogłoby pomoc w znalezieniu jakiegoś wejścia do podziemi. Pewną pomocą niezależnie od map mogłyby służyć gazety z okolic Wałbrzych – Nowa Ruda z okresu 1939 – 1945 w dziale wypadki górnicze. Każda osoba mieszkająca na terenie gdzie jest wiele kopalń doskonale wie kiedy nastąpiło tąpnięcie, kiedy zawał a kiedy coś się stało poważnego. Takie problemy widoczne są na powierzchni w postaci wstrząsów , dygotań budynków a czasem nawet ich uszkodzeń. O takich wypadkach gazety musiały pisać i określić w miarę dokładnie miejsce gdzie nastąpiło tąpnięcie. Brak czegoś takiego rodzi w oczywisty sposób podejrzenia że coś się dzieje. Można spróbować porównać to co pisały gazety z planami złożonymi w Urzędzie Górniczym.

    Ułatwieniem dla ukrywających było to że do 1956 roku spory odsetek w kopalniach stanowili pracownicy pochodzenia niemieckiego, lub wręcz Niemcy. Ich ilość w wyższym personelu zmieniała się dość szybko, ale wśród pracowników niższego lub średniego szczebla znacznie wolniej. To a także typowa powojenna zawierucha ułatwiała usunięcie niepożądanych śladów także od wewnątrz. Tutaj także można poszukać informacji o wypadkach na terenach kopalni, łącznie z lepszym lub gorszym opisem tego co się stało.

    Skuteczną siłą która ograniczała działanie ciekawskich zwłaszcza na początku był Werwolf, a potem, osoby określane mianem strażników, czyli pilnujących by nikt nie dowiedział się co tam jest. Nie muszą one być zwykłymi robotnikami czy rolnikami patrzącymi z okiem domu co się dzieje wokół. Czasem lepiej być na średnim stanowisku w zwykłej firmie badawczej. Nasuwa się oczywiste pytanie : dlaczego sejsmologowie twierdzą że urządzenia zamontowane są na najniższych podziemiach Książa i że pod nimi nie ma nic? Dlaczego odnośne ministerstwa lub osoby odpowiedzialne za poszukiwania na zamku Książ twierdzą że nie ma czego szukać choć zdjęcia byłe i obecne wskazują że coś jest „poniżej” poziomu ziemi. Podobne pytania dotyczące zamku Książ można mnożyć. Podobnie mnożą się odpowiedzi wskazujące i mówiące brak zgody pana prezesa, dyrektora, kierownika urzędu. Takie osoby znacznie lepiej strzegą tajemnic niż osoby mieszkające na miejscu.

    Ciekawostka – w czasie rozmowy z jednym z miejscowych mieszkańców, także interesującym się tymi terenami, ożenionym z miejscową dziewczyną, jego teściowa która przeżyła te czasy, na pytania dotyczące Riese bladła mówiąc że nic nie powie bo są ludzie którzy do tej pory żyją i pilnują. Jej wspomnienia są typowe: ciemna noc batalion SS, konwój ciężarówek który wjeżdża [tutaj akurat od strony Nowej Rudy] w las i znika rano nie ma także SS-manów. Kilka zbyt ciekawych osób idących w las, zostaje niedługo potem znalezione rozstrzelane.

    Ogromny zasięg kompleksu, ilość przekopanego przewiezionego materiału i poziom dróg skłonił mnie do tego by całą budowę przenieść do podziemi i to dosłownie, gdyż z jednej strony dając odpowiedzi na kilka pytań, nie zamyka odpowiedzi do kolejnych, ułatwiając zrozumienie pewnych dość istotnych spraw – począwszy od możliwości ukrycia i skali budowy poprzez transport potrzebnych materiałów do tego gdzie „skoszarowano” ludzi niezbędnych do budowy olbrzyma.

    Na koniec nasuwają się dwa pytania:

    - ile wiedzieli Rosjanie po wkroczeniu na te tereny

    - co jest ukryte w Riese

    Rosjanie prawdopodobnie mieli jakiś ogląd sytuacji – na pewno nie mieli go do końca. To co zastali na terenie prawdopodobnie upewniło ich do tego że na terenie zamku Książ miało być coś w rodzaju Kwatery Głównej z jakimiś podziemiami służącymi za schrony przeciwlotnicze. Maszyny i urządzenia znalezione w okolicach sztolni i częściowe ich zawalenie [w głębi], rozmiar i ogrom mogło dać podejrzenie o fabrykach broni. Dość szybko zrabowano to co dało się zrabować i wyrwano to co dało wyrwać. Później już nie było czego szukać. Mogło się zrodzić podejrzenie o ukryciu skarbów w rodzaju złoto, kamienie szlachetne, obrazy itp. Duża część archiwów które wojska radzieckie zabrały ze sobą nie zawierały niczego ciekawego na tyle co dałoby się wykorzystać w polityce światowej ani regionalnej. Zachowanie się aliantów zachodnich pozwala stwierdzić dokładnie to samo, z tym że naukowcom którzy zostali złapani, po obu stronach przedstawiano podobną ofertę – albo więzienie albo praca dla zwycięzców. Oczywiście nikt nie zabraniał wykorzystywać wiedzy zdobytej w Riese lub w czasie jej budowy.

    Upływ wielu lat po wojnie pozwala przypuszczać co może być schowane lub ukryte w kompleksie. Prawie na pewno najmniejszą rolę pełnią kosztowności, złoto i waluty obce [głównie w dolarach USA, gdyż dolary jako jedyna waluta można zawsze wymieniać niezależnie od roku w którym zostały wydrukowane]. Po wielu latach wiadomo dokładnie co z obrazów zginęło i kiedy i oczywistym jest że nie mogą one ujrzeć światła dziennego gdyż wiadomo będzie że mają prawowitych właścicieli. Złoto, w sztabach, jest znakowane symbolem kraju i także w tym wypadku znajdzie się legalny właściciel. Nieco większą rolę mogą pełnić plany broni zarówno konwencjonalnych jak i atomowych lub mających na celu zniszczenie ludzi bez naruszania „substancji materialnej” przeciwnika. Po ponad sześciu dziesiątkach lat to także nie jest wystarczający powód do ukrywania Riese. Kolejna sprawa – archiwalia wewnątrz niemieckie lub dokumenty dotyczące aliantów lub Rosjan. Obecnie nikt w zasadzie nie kwestionuje tego co się działo na terenie Niemiec, iluś milionów zabitych i wymordowanych, podobnie jest w ZSRR. Dokumenty dotyczące ataku na ZSRR i ich przyczyny – w sumie wiadomo dlaczego, kwestią jest tylko daty. Nie są to powody, które przyczyniałyby się do takiego utajnienia obiektu – zwłaszcza w obecnych czasach. Nawet ogromna liczba zabitych osób w podziemiach – teraz to tylko przyznanie się do kolejnych tysięcy zamordowanych – mówiąc brutalnie statystyka.

    Pewną drobną co prawda ale dość konkretną wskazówką jest zachowanie się Watykanu od 1945 roku, który notorycznie pomagał największym zbrodniarzom faszystowskim w ucieczce do bezpiecznych krajów, daleko od wymiaru sprawiedliwości, a blisko silnego żywiołu niemieckiego w Ameryce Południowej. Trwało to bardzo długo i nikt nie wspomina by faszyści coś za to płacili. Nawet teraz po wielu latach po wojnie Watykan się chyba nie przyznał że przez jego klasztory, kościoły i kongregacje przechodzili zbrodniarze, że byli zaopatrywani w odpowiednie paszporty umożliwiające przejazd przez niezliczone kraje. Historia Watykanu wskazuje zaś że jeśli złączył się z przegraną sprawą to w momencie jej klęski odwraca się od przegranego i mówi głośno o jego pomyłkach i o tym że robił źle, zapomina o tym co czynił wcześniej. W tym wypadku tak się nie stało im bardziej ścigano zbrodniarzy tym bardziej Watykan im pomagał udając że nic się nie działo. Biorąc pod uwagę stwierdzenie wywiadowcy że jeśli w pracy wywiadowcy dwie rzeczy przez przypadek wskazują na to samo – to nie jest przypadek, coś musi być na rzeczy.

    Czyżby możliwe było że w Riese są dokumenty z archiwów watykańskich których odkrycia obawia się papież? Muszą one być na tyle mocne że sam papież musi się ich obawiać. Jedynymi jakimi można go szantażować są papiery stwierdzające że on nie ma racji bytu, a obecna postać religii czy to katolickiej czy innych chrześcijańskich do tego co było na początku ma się nijak. Muszą być one na tyle silne że papież musi czuć się zagrożony.

    Obecna informatyzacja i „zmalenie” świata, a także sam fakt zachowania papieża i Watykanu wskazuje że nadal nie ujrzały one światła dziennego. Czyżby to była tajemnica Riese?

    Przez cały czas pisania swojej opinii o Riese starałem się trzymać kilku założeń:

    - budowniczy, czyli Niemcy, budowali ów kompleks z pełną świadomością tego co robią, wiedząc, że ukończenie tego w jak najdalszym stopniu, mimo sytuacji panującej na froncie jest sprawą życia i śmierci. Od początku zaś 1945 r. stał się on warunkiem przetrwania

    - budowany był on w konkretnym celu choć ich ilość mogła się zwiększać lub zmieniać w czasie. Nawet jeżeli ich nie znamy, lub nie pisze do końca do czego mogłoby to służyć, można określić warunki brzegowe jakie one spełniały [np. sterylność powietrza niemal laboratoryjna itp.]. Może to pomóc przynajmniej w wytypowaniu tego do czego miałoby to być wykorzystane

    - cała budowa kompleksu była tajna i utrzymywana w ukryciu, w taki sposób by nikt nie mógł nawet podejrzewać pełnego zasięgu prac budowlanych, ani ich głębokości. Z tego powodu starałem się tak opisywać moje podejrzenia by tajność była zachowana, zwłaszcza dla osób postronnych, które mogłyby robić zdjęcia długimi obiektywami, przesyłać wiadomości nt. ilości wielkości i typu pociągów przejeżdżających przez stację Wałbrzych

    - w czasie budowy nie liczono się z kosztami ludzkimi, materiałowymi i czasowymi. Oznaczało to że praca trwała na okrągło, możliwe ze w systemie czterozmianowym na całym terenie prac, od Książa po Nową Rudę, nie licząc się z kosztami. Wskazówką że tak było jest sprowadzenie kilkuset wykwalifikowanego personelu górniczego z Donbasu. Do zwykłej średniej kopalni pracujących w normalnym systemie wystarczy kilkadziesiąt osób. Liczba ta pomija tych którzy już tam pracowali i zostali ściągnięci prawdopodobnie z innych kopalń z terenu Niemiec bez narażanie się na zwrócenie uwagi.

    co o tym myslicie

    ps.

    mam nadzieje ze przejdzie ze wzgledu na dlugosc:), o opinie prosze takze na email: caerme@gazeta.pl

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.