Ratel
Użytkownicy-
Zawartość
80 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Ratel
-
Dzięki Moje pytanie: Jak nazywa się tonący okręt?
-
Krążownik lekki "General Belgrano", ex "Phoenix", typ "Brooklyn" Data zatonięcia 2 maja 1982.
-
Referendum 1946, weź udział w Referendum
Ratel odpowiedział Andrzej → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
1. TAK - bo jedna izba parlamentu poradzi sobie sama 2. NIE - bo to czysto komunistyczny wymysł 3. TAK - mieliśmy niewielki wybór A najpewniej byłbym chłopcem z lasu... -
Jeżeli chodzi Ci o to, że KIA ma dłuższy okres gwarancyjny to pomyśl czy nie jest to przypadkiem podyktowane jakością wykonania... Znam się na motoryzacji i pisząc śmietnik wiem co piszę. A co do reklamowania wg Ciebie jakiegokolwiek produktu to istnieje jeszcze coś takiego jak prestiż.
-
Użycie ich ma sens tylko w terenie zabudowanym, gdzie czołgi tracą swoją przewagę, a działanie w grupie ogranicza się często do uformownia kolumny pojazdów.
-
Cóż, z pewnością wsparcie piechoty mieli opanowane do perfekcji. Porażką była tylko koncepcja nalotów dywanowych B-52, które przeszły swój chrzest bojowy. Wyrąbywały hektary dżungli, niby po to by Wietnamczycy nie mieli się gdzie chować, a dżungla, jak to dżungla zarastała w ciągu kilku dni. Był to zresztą dobry poligon doświadczalny dla nowego myśliwca F-4 Phantom, bomby kierowanej wiązką laserową Paveway, nie wspominając o symbolu tej wojny świetnym śmigłowcu transportowym UH-1 Huey w różnych wersjach.
-
Osobiście nie widzę nic złego w reklamowaniu browaru, czy samochodu (o ile nie jest to jakiś śmietnik typu KIA), jeszcze jak dają dobrą kasę...
-
Nie sądzę, to tak jakby dzisiaj miał wystąpić Gajos, Kondrat czy nawet młodsi Żmijewski, Chyra. Na udział w takim gniocie to mogą sobie pozwolić takie ćwierćtalencia jak Włodarczyk czy inne pseudogwiazdki z telenowel i głównie o to chodzi.
-
Z tego co czytałem to obydwie konstrukcje były bardzo zbliżone, jedyna zasadnicza różnica polegała na tym, że Buran miał lądować z użyciem silników głównych, a Shuttle ląduje bez ich użycia.
-
Nasza doktryna zakłada działania obronne. Nie potrzebujemy floty desantowej i piechoty morskiej do zajmowania wysp, czy odległych brzegów. Gdyby ktoś chciał do nas "wjechać" to jeżeli nie zaliczylibyśmy kilku głowic w centra największych miast, walka ograniczyłaby się do miast, gór i ewentualnie niedostępnych borów, a wody tam ci niedostatek...
-
Niestety komercjalizacja zatacza coraz większe kręgi. Dobrze, że są jeszcze takie teleturnieje jak "1 z 10" i od biedy "Milionerzy". A tak tylko sieczka: telenowele, reklamy itp. Od kilku lat nie obejrzałem żadnej reklamy w telewizji, nie wspominając o internecie, szukam tylko magicznego krzyżyka...
-
M1A1.M1A2 Abrams T.U.S.K. (Tank Urban Survaibility Kit)
Ratel odpowiedział Tankfan → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Leoś wie że dzwonią, ale nie wie w jakim kościele... Abstrachując, ten system kamuflażu Barracuda z jakich materiałów jest wykonany? Trochę przypomina powierzchnię pancerza niemieckich czołgów z II w.ś. -
Mohery jako ogólny synonim emerytek, które nie mają niczego lepszego do roboty. Ani nie zadeklarowałem braku sympatii do tej grupy, ani nie określiłem ich poziomu intelektualnego kolego. Ty to zrobiłeś... Radzę poznać przekrój wiekowy widzów tego typu programów.
-
Te wszystkie "Gwiazdy robiące cokolwiek" to dobra pożywka dla "moherów" i pań z kolejki do warzywniaka...
-
Czytałem jego książkę, a właściwie reportaż z pobytu w Afganistanie na początku lat 80-tych. Towarzyszył mudżahedinom w dostawach sprzętu i osławionych Stingerów w góry. Często był świadkiem walk, sam otarł się o śmierć. A wszystko incognito, ponieważ żaden dziennikarz nie był tam wówczas mile widziany. Ze sposobu pisania odebrałem go jako człowieka odważnego, inteligentnego i wartościowego. Jak dla mnie to polityk następnej generacji po tych wszystkich bublach genetycznych metr pięćdziesiąt z PIS i nawiedzonej reszcie.
-
Po zmierzeniu proporcji tułowia do głowy nasuwa się tylko jeden wniosek - każdy z faraonów współczesny Sfinksowi przerabiał jego głowę na podobieństwo swojej. Obecna podobizna twarzy faraona Chefrena.
-
Ulubione zagadnienia Polaków na frontach II WŚ
Ratel odpowiedział Albinos → temat → Polacy na wojennych frontach
Osobiście najbardziej interesują mnie losy Polaków walczących na morzach i oceanach, 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa, długa epopeja wojaków gen. Andersa i cichociemni. -
Rząd Margaret Thatcher walcząc z kryzysem obniżył podatek dochodowy i ograniczył kontrolę płac i cen. W Royal Navy zredukowano tonaż okrętów oraz zarzucono budowę trzeciego lotniskowca typu Invincible. Wiele okrętów biorących udział w konflikcie miało być wycofanych w ciągu roku. Argentyńska junta oczywiście liczyła się ze Stanami Zjednoczonymi. Ale administracja Reagana prowadziła przyjazną politykę wobec antykomunistycznych rządów w krajach Ameryki Południowej. Londyn nie dążył do eskalacji konfliktu, nawet zarzucono plan powiększenia pasa startowego w Port Stanley, tak by mógł przyjmować odrzutowce i duże transportowce. 1. Co do Gurkhów to w operacji brał udział elitarny batalion piechoty 1/7 Duke of Edinburgh’s own Gurkha Rifles wcielony do 5. Brygady Piechoty. Stanowili oni uzupełnienie po przeniesieniu batalionu powietrzno-desantowego ze składu 5. Brygady Piechoty do 3. Brygady Piechoty Morskiej. Dowódca był brygadier Wilson. Reorganizacja i przeszkolenie batalionu trwało tylko 8 dni. 10 czerwca zostali przerzuceni razem z 5. BP i plutonem saperów pod Fitzroy, aby przypuścić decydujący atak na Port Stanley. Skład sił użytych w ataku na Port Stanley: - 2. batalion powietrzno-desantowy z 3. BPM (na wzgórze Wireless Ridge) - 2. batalion gwardii szkockiej i 1/7 batalion Gurkhów (na wzgórza Tumbledown i Mount William). Atak Gurkhów na Mount William był piorunujący, zdobyli wzgórze tracąc jednego żołnierza. Doszło do walki w okopach, ale Gurkhowie przy użyciu swoich słynnych noży szybko zdobyli przewagę. Poza tym nie bez znaczenia był fakt, że Argentyńczycy słyszeli o ponurej sławie walecznych górali i szybko się poddali tracąc kilkudziesięciu żołnierzy. [ Dodano: 2008-04-07, 12:51 ] 2. Punktu zwrotnego nie doszukiwałbym się w walkach na lądzie, ponieważ od samego początku było wiadomo, że brytyjskie jednostki piechoty morskiej i powietrzno-desantowe należą do elity armii. Nie można było do nich przyrównać jednostek argentyńskiej piechoty, których żołnierze często nawet nie wiedzieli po co znaleźli się na zapomnianym przez boga i ludzi archipelagu o morale nie wspominając... Dowództwo argentyńskie skupiło główne siły piechoty w Port Stanley, prawie świadomie doprowadzając do ich okrążenia i oddało praktycznie bez walki przyczółki podczas brytyjskiego desantu. Według mnie punkt zwrotny to zatopienie krążownika General Belgrano. Jego 15 dział kalibru 150mm i grube opancerzenie stanowiło poważne zagrożenie dla brytyjskiego zespołu. 30 kwietnia wielozadaniowy atomowy okręt podwodny Conqueror wykrył przy pomocy holowanej anteny hydroakustycznej argentyński zbiornikowiec, który swoimi zużytymi łożyskami dosyć głośno oznajmiał swoją obecność, a tym samym obecność argentyńskiego krążownika wraz z osłoną. 2 maja Conqueror po odebraniu dwukrotnej transmisji z dowództwa (pierwsza wiadomość była zniekształcona), ocenieniu odległości na 1200 metrów odpalił cztery torpedy Mk 8. Dwie z nich dotarły do celu, trzecia przeszła za rufą krążownika, natomiast czwarta uderzyła w niszczyciel Hipolito Bouchard nie wybuchając. Belgrano po dwóch trafieniach z oderwanym dziobem poszedł na dno w ciągu godziny. Z załogi liczącej 1091 marynarzy wyratowano 770 ludzi załogi. Po zatopieniu krążownika General Belgrano, argentyńskie okręty były utrzymywane w bezpiecznej odległości od brytyjskiego zespołu, a ciężar walki z nim spadło na barki lotnictwa bazowego. Prymitywnie przygotowana wydaje się być koncepcja użycia sił morskich, w której wyeliminowanie głównego trzonu załamuje działanie całego zespołu. Dowodzi to mierny przygotowaniu taktycznym argentyńskich dowódców floty. Swój udział miało też niskie morale wśród Argentyńczyków. Myślę, że zróżnicowanie typów okrętów w obrębie zespołu argentyńskiego, a co za tym idzie uzbrojenia i wyposażenia elektronicznego, też wpływało na jego efektywność. Za utratę krążownika obwiniałbym słabe przygotowanie argentyńskiego zespołu do zadań zwalczania okrętów podwodnych, ledwie dwa niszczyciele typu 42 mogły skutecznie wypełniać te zadania. Jednym słowem Argentyńczycy byli przygotowani do żeglowania, lecz nie do walki. [ Dodano: 2008-04-08, 19:49 ] 3. Zacznę od pierwszego użycia samolotu w tym konflikcie. Londyn poprosił Amerykanów na tydzień przed argentyńską inwazją o wprowadzenie do akcji samolotu szpiegowskiego SR-71, który dokonywał częstych lotów nad Falklandami i wybrzeżem południowoamerykańskim(ciekawostka). Dla lotnictwa brytyjskiego przewidziano ścisłe współdziałanie z innymi rodzajami sił. Do głównych zadań miała należeć walka o supremację w powietrzu, ochrona okrętów i zespołu desantowego, zwalczanie celów morskich i lądowych oraz rozpoznanie teatru działań. Argentyńczycy dysponowali 228 samolotami bojowymi typu Dagger, Canberra, Skyhawk. Argentyna w ostatniej chwili zakupiła doskonałe pociski rakietowe Exocet w liczbie 5 sztuk oraz najnowocześniejsze samoloty francuskie Super Etendard. Nie ma informacji potwierdzających, iż Wielka Brytania zdawała sobie sprawę z posiadania przez Argentynę tychże nowoczesnych samolotów. Początkowo Argentyńczycy mogli wystawić 200 samolotów przeciw 20 brytyjskim stacjonującym na lotniskowcach, lecz wkrótce Brytyjczycy zmniejszyli tą dysproporcję przerzucając 40 samolotów typu Sea Harrier na pokładach zaadoptowanych do tego celu kontenerowców. Samoloty argentyńskie mogły bazować tylko na kontynencie w bazach Rio Gallegos i Comodore Rivadiva, gdyż pasy startowe na Falklandach zostały zbombardowane. Argentyńscy piloci mieli długą drogę do przybycia, a ograniczona ilość paliwa pozwalała im na pozostanie tylko około 10 minut nad rejonem działań. Mocną stroną argentyńskiego lotnictwa było z pewnością dobre wyszkolenie pilotów w umiejętności pilotażu, natomiast słabą stroną było niewątpliwie ich słabe przygotowanie taktyczne. Słaba koordynacja ataków nie mogła w większości przypadków zakończyć się ich powodzeniem. Ataki lotnicze na siły brytyjskie miały być przeprowadzane wedle prostego schematu. Początkowo na rozpoznanie miał być wysyłany samolot Neptune, który ustalał położenie zespołu. Następnie dwa samoloty typu Skyhawk dokonywały ponownego rozpoznania i podziału celów. Atak miał następować przy udziale 4 samolotów w 3 falach na małej wysokości. Natomiast najgroźniejsze ataki miały przeprowadzać parami samoloty typu Super Etendard uzbrojone w dwie rakiety Exocet na małej wysokości z ostrym wznoszeniem na wysokość 1000 m po przyjęciu wskazania celu od samolotów rozpoznawczych. Z braku odpowiedniego uzbrojenia rakietowego argentyńskie lotnictwo było zmuszone do używania bomb lotniczych. Przewidywano ataki przy ich użyciu, ale z małej wysokości rzędu 10-20 metrów, ale niestety nie pomyślano o podstawowej sprawie, mianowicie bomby te przystosowane do zrzutu z wyższych pułapów mogły trafiać w cel nieuzbrojone. 1 maja lotnictwo brytyjskie przystąpiło do realizacji operacji „Black Buck”. Przewidywała od przeprowadzenie taktycznych nalotów samolotów Vulcan na rejon Port Stanley, a przede wszystkim na tamtejszy pas startowy. Załogi wcześniej nieprzeszkolone w bombardowaniach taktycznych, ani uzupełnianiu paliwa w locie przeszły przyśpieszony kurs tych czynności. 29 kwietnia trzy Vulcany osiągnęły Wyspę Wniebowstąpienia. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja wystartowały dwa bombowce w towarzystwie trzech samolotów rozpoznawczych Nimrod i 11 latających tankowców Victor. Jeden z bombowców z powodu awarii musiał zawrócić. Jednak po kilku godzinach lotu udało się doprowadzić jeden bombowiec nad Port Stanley. Po zrzuceniu ładunku bomb z wysokości 3000 metrów Vulcan zawrócił. Szkody na pasie startowym były niewielkie, jednak zdolność przeprowadzenia ataku bombowego z odległości kilku tysięcy kilometrów wywarło niewątpliwie duże wrażenie na Argentyńczykach. Na uznanie zasługuje brytyjskie lotnictwo, a w szczególności załogi samolotów Harrier, które w walkach powietrznych zestrzeliły około 30, na ogólną liczbę około 73, zniszczonych samolotów i śmigłowców argentyńskich. Te sukcesy przyczyniły się do dalszego rozwoju samolotów pionowego startu. Jak jednak zgodnie oceniły po wojnie obie walczące strony, sukcesy Harrierów w walkach z samolotami argentyńskimi były zasługą nowych pocisków rakietowych AIM-9L Sidewinder. Zostały one wyprodukowane w ramach pierwszej ich partii dla USAF i nie zdążyły nawet zostać wprowadzone do uzbrojenia amerykańskich sił powietrznych. Pociski te zostały w trybie pilnym dostarczone Brytyjczykom już w chwili, gdy brytyjski zespół interwencyjny wypłynął z Wielkiej Brytanii. Pociski dostarczono drogą powietrzną na Wyspę Wniebowstąpienia. Ten debiut dowiódł ich niezwykłej skuteczności. Gdyby Brytyjczycy dysponowali w rejonie falklandów choćby jednym lotniskowcem uderzeniowym, nawet z samolotami F-4 Phantom na pokladzie to do większosci argentyńskich ataków lotniczych prawdopodobnie w ogóle by nie doszło. Phantomy mogłyby patrolować kilka godzin w promieniu kilkuset kilometrów od zespołu floty, współpracując z samolotami wczesnego ostrzegania i niszcząc atakujące siły z wielkiej odległości pociskami rakietowymi powietrze-powietrze. Harriery mogły patrolować 30-40 minut w promieniu 200 km, nie zabierały pocisków rakietowych powietrze – powietrze dalekiego zasięgu i musiały walczyć na krótki dystans przy uzyciu rakiet krótkiego zasięgu Sidewinder. Poza tym na małych lotniskowcach nie stacjonują samoloty wczesnego ostrzegania. Samoloty Nimrod pełniące rolę rozpoznania w czasie konfliktu nie miały żadnych urządzeń wczesnego ostrzegania skutecznych na dystansie większym niż 100 mil morskich. Do wielu tragicznych w skutkach nalotów by nie doszło, gdyby Brytyjczycy mieli chociaż jeden samolot wczesnego ostrzegania, dalekiego zasięgu. Należy zwrócić uwagę na fakt, że niemal każdy atak z użyciem pocisków Exocet kończył sie trafieniem. Argentyńczycy mogli wcześniej kupić ich więcej, wydatek nawet kilkudziesieciu milionów dolarów nie wydaje się duży dla sporego kraju planującego wojnę z Wielką Brytanią. Inaczej też wyglądałyby działania, gdyby do Argentyny dotarły wcześniej zamówione we Francji 14 samolotów Super Etendart i 24 pociski Exocet. Całkiem drobnym zaś w tej skali wydatkiem, rzędu setek tysięcy dolarów, byłyby nowe zapalniki do bomb lotniczych. Co najmniej 6-7 okrętów brytyjskich zostało trafionych bombami które nie wybuchły. A były to spore bomby, 227 - 454 kg i zatopienie tych okrętów przy ich pomocy wydaje się z obecnej perspektywy bardzo prawdopodobne. [ Dodano: 2008-04-28, 17:29 ] Cóż, szkoda że dysputa wpadła w stagnację... Chętnie odpowiem na wszelkie pytania o ten konflikt, tym bardziej że nie ma w Polsce odpowiedniej fachowej literatury na ten temat, a ja miałem przyjemność temat zgłębić.
-
Alianci stosowali jeszcze patent tzw. "Sticky bomb" materiał wybuchowy z lontem w skarpecie pokrytej gęstym smarem. Takie ładunki były przyklejane najczęściej do elementów układu jezdnego.
-
Trzeba przyznać Tankfan, że wyjaśniłeś sprawę gruntownie. A co do armaty to nie mogę znaleźć nigdzie informacji na temat prędkości wylotowej armaty Ch2 dla porównania z Rheinmetall L/55 z M1A2 Czyli wychodzi na to, że pomimo iż M1 jest starszej konstrukcji to ciągła modernizacja stawia go na czele. Bo np Rosjanie chyba poza T-90 nie mają nic nowego? Z resztą T-90 i tak nie może się równać z czołówką.
-
Odnośnie MBT: Dlaczego wszyscy podniecają się M1A2 Abramsem jako najlepszym czołgiem świata? Ja bym obstawiał brytyjskiego Challengera 2...
-
Czy prawdą jest,że...
Ratel odpowiedział Pancerny → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Była wydana jedna publikacja z tego co wiem: "Polskie żywe torpedy w 1939 r." Narcyz Klatka Gdański Dom Wydawniczy Sp. z o.o. -
Czy prawdą jest,że...
Ratel odpowiedział Pancerny → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Cóż, leżał obok mnie. Rozmawialiśmy, a ja oczywiście wypytałem go o wspomnienia wojenne. Wyglądał mi na 70-80 lat. Był po operacji, miał kłopoty z pamięcią, więc rozmowa była utrudniona, ale dowiedziałem się, że służył całe życie w PMW. Gdy usłyszał o tej akcji zgłosił się już będąc marynarzem. Ogólnie ochotników z całej Polski było od 1000 do 3000, źródła różnie podają. Mówił, że z PMW ochotników było kilkudziesięciu i podobno dowództwo tratowało ich najpoważniej ze wszystkich. Niewiele wspominał o szkoleniu, które było chyba raczej symboliczne. Mówił, że jakieś prototyp(y) torped istniały, ale on ich nie widział. To niestety tylko tyle. Miałem wrażenie ze sposobu w jaki to opowiadał, że ta cała akcja miała bardziej wydźwięk patriotyczny, aniżeli realny. I chyba dowództwo tak całkiem realnie też do tej akcji nie podchodziło. Potem ten pan we wrześniu dostał sie do niewoli i przesiedział całą wojnę w oflagu. Po wyjściu służył jako nurek w PMW i pracował przy wydobywaniu wraków leżących na dnie polskich portów. Pytałem skąd taka decyzja. Odpowiedział, że w tamtych czasach były inne nastroje, a poświęcenie dla od niedawna niepodległej ojczyzny miało prawdziwe znaczenie. -
Czy prawdą jest,że...
Ratel odpowiedział Pancerny → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
O atakach przy pomocy łodzi nie słyszałem. Natomiast jednostka "Żywych torped" istniała w Marynarce Wojennej, ale nie dokonała żadnego ataku. Zapisy zaczęły się bodajże od maja 1939 zainicjowane apelami w prasie. Ochotnicy sami zgłaszali się do samobójczych misji i dopiero wtedy Marynarka Wojenna zaczęła organizować tę jednostkę. Ochotnicy mieli kierować torpedą bez możliwości opuszczenia jej przed uderzeniem we wrogi okręt. Z jednym z ochotników leżałem 10 lat temu w szpitalu, w jednej sali. -
Blitzkrieg - sposób na wygraną. Czy na pewno?
Ratel odpowiedział pepe289 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Vissegerd masz całkowitą rację. Blitzkrieg zastosowali po raz pierwszy Polacy w wojnie z Bolszewikami. Mobilne jednostki kawalerii dokonywały dalekich wypadów za linie wroga, często przeganiając wrogie jednostki. Co prawda Polakom zabrakło piechoty i prężnego dowodzenia aby zajmować na dłużej zdobyte tereny, ale z pewnością Polacy jako pierwsi zrezygnowali z "siedzenia w okopach".