Skocz do zawartości

wloczykij

Użytkownicy
  • Zawartość

    28
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez wloczykij


  1. Oczywiście nie twierdzę, że w historii Wypraw Krzyżowych byli sami pobożnisie,

    Tak samo ja nie twierdzę że tylko o kasę im chodziło. Powodów dla których rycerstwo uczestniczyło w wyprawach jest wiele i religijny zapał czy chęć wzbogacenia się nie są jedynymi. Jak pisze Manteuffel rycerstwo starało się znaleźć uzasadnienie dla powszechnie przyjętego wtedy sposobu spędzania czasu. Tak więc idea świętej wojny za wiarę była im jak najbardziej na rękę. Zauważ że na krucjaty wyruszał zwykle najbardziej awanturniczy element rycerstwa co później doprowadziło do wzmocnienia władzy królewskiej kosztem papieskiej. Natomiast nadal podtrzymuję moje zdanie że chodziło głównie (głównie, nie wyłącznie - podkreślam) o lenna. Dlaczego? Dlatego że te w kraju wyczerpywały się. Piszesz że ogromna większość po spełnieniu obowiązków ruszyła do Europy... No cóż, jak Capricornus zauważył napewno z pustymi rękami...


  2. Na początku napewno nie. Na początku myśleli raczej o złupieniu muzułmanów. W końcu IV krucjata nie miała być skierowana przeciw Cesarstwu lecz z Wenecji krzyżowcy mieli popłynąć do Egiptu.

    Oczywiście troche generalizuje. Nie wszyscy krzyżowcy myśleli tylko o tym jak się "nachapać", część wierzyła że idzie na świętą wojnę o wiarę i być może chciała odkupić swoje grzechy. Natomiast uważam że ogromna większość uczestniczyła w krucjatach bynajmniej nie z pobudek religijnych...


  3. Rozmawiam ze znajomymi i każdy żali się że musi się uczyć z przedmiotów, które mu do niczego nie są potrzebne.

    No cóż, moim zdaniem powinno się uczyć nawet tych przedmiotów które mogą nie być później do niczego potrzebne chociażby po to żeby nie być kompletnym debilem :P Ale nie w takim zakresie w jakim realizowane są one teraz! Moi rodzice chodzili do zupełnie innej szkoły niż ja. Tam z matematyki o tym co my mamy w klasie maturalnej się im nawet nie śniło. Tak samo chemia, fizyka, biologia itp. I jaki jest efekt? Wiedzą więcej ode mnie... właśnie z wymienionych przedmiotów.


  4. Regulusie, nie przeczę, natomiast nie wpływa to na samą ocenę wypraw krzyżowych. A jeżeli chodzi o zdobycie Konstantynopola w 1204 to potwierdza to tezę że krzyżowcom wcale nie chodziło o "przyjście z pomocą chrześcijanom wschodnim". Obojętne czy Angelos miał jak się wywiązać z zobowiązań syna czy nie.


  5. Na pierwszym miejscu zdecydowanie "Władca Pierścieni", "Silmarillion" i "Hobbit" Tolkiena a także seria Muminków Jansson. Dalej serie: "Mroczna Wieża" Kinga, Wiedżmin Sapkowskiego. "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa - genialna książka. "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego. Uwielbiam też Shakespare'a "Makbeta", "Tytusa Andronikusa", "Sen nocy letniej"... długo by wymieniać :P


  6. Ehh, ta nasza edukacja... Niby uczeń po skończeniu liceum ma wyjść w świat z dobrą ogólną wiedzą o świecie a tu d**a. Materiału jest zbyt wiele. Co z tego że umiesz coś przez tydzień, może dwa, skoro później i tak zapominasz? Czemu ma to służyć? Materiału powinno być mniej ale za to powinien być konsekwentnie egzekwowany. Jedyne co tak naprawdę bym zwiększyła to liczba godzin języków obcych (szczególnie w podstawówce) i wuefu. Tak, wuefu! Społeczeństwo jest w coraz gorszej kondycji fizycznej i powinno się temu jakoś zaradzić. Z całej reszty materiał bym okroiła. I uwierzcie mi, że naprawdę dzieciaki by umiały więcej. I mogłyby rozwijać swoje zainteresowania a nie: szkoła, dom, zadania, nauka, sen itd. Podoba mi się rozwiązanie francuskie: mniej materiału niż w polskich szkołach, za to matura z każdego przedmiotu ale (uwaga!) można ją sobie rozłożyć i zdać kilka przedmiotów już w pierwszym roku nauki.


  7. Ostatnio buszując po domowej bibliotece wpadła mi w ręcę bardzo ciekawa książeczka pt. "Dawna Polska w anegdocie". I jest tu pare opowiastek z pożycia małżeńskiego :P

    Przytoczę może co ciekawsze fragmenty:

    O Bolesławie Wstydliwym i św. Kindze:

    "Gody Bolesława i Kingi odbywały się w Krakowie z wielką uroczystościa przez dwa tygodnie. Urządzano wspaniałe uczty i pląsy, ale w czasie ich trwania między małżonkami rozegrał się mały dramat. Oto gdy zachwycony swą młodą żoną Bolesław w niebaczny sposób rzucił słowa "Mów czego pragniesz a wszystko spełnię!" - Kinga zażądała ni mniej ni więcej, tylko wstrzymania się od obowiązków małżeńskich w ciągu roku. (...) Gdy minął rok i Bolesław upomniał się o prawa małżeńskie - tym razem znowu zaproponowano mu roczną wstrzemięźliwość ku uczczeniu Matki Boskiej. (...) Kiedy jednak na trzeci rok zaproponowała mu pobożna żona powtórzenie ofiary - dla odmiany ku czci św. Jana - Bolesław wpadł w gniew i przestał z Kingą rozmawiać. Zaczął się dramat. (...) Wczasie jednej z tekich "żalem nabrzmiałych" nocy omal nie doszło do tragicznej pomyłki. Pewnego razu księżna (...) niebacznie rękawem koszuli musnęła śpiącego obok męża. Ten obudził się, a gest żony wziąwszy za nieskromne zamiary, posądził ją niesłusznie z rezygnacji z chwalebnych ślubów. Wyprowadzony na szczęście z fałszywych i niecnych podejrzeń, zaniechał ostateczniewszelkich agrsywnych kroków, a Kinga na wszelki wypadek od tej chwili zleciłą swoim damom dworu, by noce spędzały kolejno na modłach w książęcej komnacie małżeńskiej. (...) Jakoż dworki księżnej stwierdzały zgodnie, że pani ich "nie tylko nigdy pokusom cielesnym nie ulega, ale nawet najmniejszej cząsteczki gołej ciała księcia-małżonka nie chciała oglądać". Potwierdzi to z czasem król Władysław Łokietek, który jako mały chłopiec (zapewne w charakterze przyzwoitki) spędzał noce w łożu swej pobożnej stryjenki, wskutek czego "po wielu nieomylnych znakach dziewictwo jej miał sposobność stwierdzić"."

    :shock: no cóż...

    O Leszku Czarnym i Gryfinie:

    "(...) księżna Gryfina zarzuciła mu publicznie "niemoc i oziębłość". Oświadczyła ona na zjeździe w Sieradzu (a Leszek był tam obecny i słowom żony nie zaprzeczył), iż wprawdzie od 6 lat jest zamężna, lecz w istocie, z winy męża, dotąd jest dziewicą, że wobec tego już w Krakowie, w kościele franciszkanów w obecności wielu osób zdjęła czepek mężatki i odtąd poczęła chodzić z odkrytą głową jak panna. Ponieważ ta demonstracja krakowska jakoś na męża nie wpłynęła, przeto teraz, stojąc przed zjazdem ziemi sieradzkiej, żąda Gryfina udzielenia jej rozwodu."


  8. Ja na przykład siedze przy kompie (tak jak teraz). Jeżeli mi się bardzo nie chce uczyć a wiem że muszę to próbuję jakoś odwlec chwilę definitywnego starcia z książkami np. poprzez robienie mnóstwa bezsensownych rzeczy jak odkurzenie biurka (żeby książki się nie pobrudziły :P) itd. Albo po prostu włączam TV (w takich przypadkach jestem w stanie oglądać najbardziej durne seriale). A wy?


  9. Najpierw biorę do ręki podręcznik i Vademecuum. Patrze co tam jest i co muszę umieć. Następnie biorę tzw. lektury uzupełniające i z tego wszystkiego robię notatki z których następnie się ucze.

    Ja na szczęście nie mam problemu z lokum bo mieszkam w Krakowie i wystarczy że sobie wsiąde w tramwaj, przejade kilka przystanków i już jestem pod UJ :mrgreen: "Wystarczy" że się dostane :P


  10. Och, to zależy od tego w jakim się jest plenerze :P trzeba po prostu wiedzieć gdzie kopać... są tacy co i we własnym ogródku coś wykopią :)

    Ale nie degradujmy tych studiów do nauki kopania. Większość czasu trzeba poświęcić na naukę dużej ilości materiału. Ale o samych studiach to może opowiem jeżeli się dostanę... Jeżeli...


  11. Wiesz, Vademecuum to tylko wskazówka. Dobrze że zacząłeś się już uczyć bo przynajmniej nie obudzisz się tak jak ja czyli z ręką w nocniku :P Ale tak poważnie, no cóż, uczę się tyle bardziej dlatego że marzę o archeologii na UJ i gotowa jestem ponieść każdą ofiarę aby się dostać :mrgreen:


  12. Też miałam 40 z humanistycznego, a z matematyczno-przyrodniczego...no cóż może nie będę się przyznawać :P w każdym razie dostałam się tam gdzie chciałam. Do gimnazjalnego nie przygotowywałam się w ogóle, z resztą w gimnazjum nauki za dużo nie ma. Taka powtórka z podstawówki. Gorzej z maturą ;/ W każdym razie 2 miesiące wystarczy na naprawdę bardzo dobre przygotowanie.


  13. Rozumiem że Ty też zdajesz teraz maturę? Wiesz moim przewodnikiem jak chodzi o notatki jest Vademecuum Operonu. Co prawda jak już wspominałam zdarzają się tam błędy ale przynajmniej wiem czego dokładnie mam się uczyć. Przykład: w podręczniku do historii rozszerzonej o wojnie dwóch róż napisane są dokładnie 2 zdania, natomiast w Vademecuum cały przebieg. Więc ja, biorę w takiej sytuacji do ręki Manteuffela i robie notatki kierując się tym co jest w Vademecuum.

    Starożytności raczej nie musisz się aż tak dokładnie uczyć, na maturze pojawią się może 2-3 pytania i napewno nie będą aż tak szczegółowe. Chociaż przyznaję że ja do starożytności się uczę z Wolskiego, ale to bardziej kwestia zainteresowania tym tematem niż przygotowania do matury.

    Jestem chyba jakimś maniakiem bo od pół roku ucze sie jakieś 8-10 gdzin dziennie (z przerwami oczywiście) no i codziennie powtarzam to czego się już nauczyłam. Za dwa tygodnie mam próbną maturę... :pale:


  14. Studia na pewno ciekawe, jednak perspektywa pracy znikoma....

    Ale prawdziwy pasjonat i tak sobie poradzi :P

    Dokładnie. Z tego co wiem, czytałam i słyszałam zwykle po ukończeniu studiów 2-3 osoby pracują w tym zawodzie. Ale masz rację, prawdziwy pasjonat sobie poradzi.

    [ Dodano: 2008-02-19, 11:02 ]

    znajmy opowiadał mi jak to poszedł na rozmowę kwalifikacyjną a że nie szło mu zbyt dobrze, sądził, że polegnie, nagle szef komisji ni z tego ni z owego zapytał go jak nazywały się miecze Aragorna i Rolanda, ten nieco się zmieszał, ale odpowiedział i tak dostał się na archeologię.

    Lol :shock: Ehh, szkoda że te czasy kiedy były egzaminy wstępne już minęły. Jak sobie pomyślę że teraz mogłabym w ramach przygotowania się czytać o czymś co mnie interesuje, a nie ryć wszystko jak leci z tych durnych podręczników to szlag mnie trafia. A to Polska właśnie...


  15. Hmm, tak myślę że może warto trochę odświeżyć ten temat, bo tak się składa że się wybieram na archeologię w tym roku.

    Żeby uprzedzić kolejne pytania z cyklu powyższych może napiszę to co sama wiem o rekrutacji itp.

    W 2008 rozmowa kwalifikacyjna już nie obowiązuje (chyba że kandydatów ze starą maturą) liczy się wynik z historii rozszerzonej przy ogólnej liczbie punktów z matury przekraczającej 30% (tak co by uniknąć "zamnestionowach"). Z tego co wiem, a wiem bo byłam w sekretariacie i się pytałam, kandydat z najniższym wynikiem (przyjęty oczywiście) miał 72% ale to dlatego że podobno dużo osób rezygnowało i 4 razy powtarzano rekrutację :shock: (z jednej strony to cieszy bo niby łatwiej się dostać, ale z drugiej martwi - czy to znaczy że brakuje prawdziwych pasjonatów?? :| ) Jeżeli chodzi o liczbę kandydatów na jedno miejsce, informacje są tutaj: http://uczelnie.onet.pl/nu.asp?p=2072,2006,4

    No, tyle.

    Ktoś może próbuje w tym roku?


  16. Hmm, nie znalazłam na forum tematu w którym można by było zadać pytanie i uzyskać na nie odpowiedź (jeżeli jest to przepraszam, nie wynika to z mojego lenistwa lecz z braku czasu w chwili obecnej) więc takowy założyłam.

    Czy ktoś mógłby mi przybliżyć postać Wincentego z Szamotuł? Pamiętam że kiedyś na lekcji historii mi się to nazwisko obiło o uszy... no ale cóż, co tu dużo mówić, swego czasu nie robiłam zbyt dokładnych notatek, a teraz przygotowuje się do matury i jak się okazuje ów Wincenty ma być mi znany. W Vademecuum znalazłam jedynie wzmiankę o jego zdradzie. U Topolskiego ani słowa :shock: W Encykopedii PWN również... A w internecie jedynie pobieżne informacje. Jeżeli ktoś coś wie o tej postaci i jej związku z atakiem krzyżackim w 1231 to byłabym wdzięczna za podzielenie się ze mną wiedzą.

    No cóż, przeniósłbym ten temat do KPO, ale postąpię rozważnie i zostawię go u siebie :P - zapraszam do dyskusji na temat Wincentego. Przenoszę temat do subforum o ostatnich Piastach.

    Tofik

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.