-
Zawartość
8,067 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tomasz N
-
Wojna Obronna - Przebieg Militarny
Tomasz N odpowiedział NH3 → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Reszta od zachodu mogłaby być (wschód to nie moja działka). Przesunąłbym jeszcze Armię Karpaty w lewo bliżej Armii Kraków. -
Wojna Obronna - Przebieg Militarny
Tomasz N odpowiedział NH3 → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Raczej nie. Na dole, gdzie masz 14 Armię masz też Armię Polową Bernolak w miejscu, gdzie był gros sił 14 Armii. Przesuń tę APB na prawo a 14 Armię też troszeczkę w prawo i dół. -
Wojna Obronna - Przebieg Militarny
Tomasz N odpowiedział NH3 → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Z tego co mi wiadomo Armia Modlin wycofała się pod Warszawę. -
Wojna Obronna - Przebieg Militarny
Tomasz N odpowiedział NH3 → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Może z tego ? lub tego: Pierwsze z "Der Sieg in Polen" OKW 1940, drugie z "Straconych zwycięstw" Mansteina -
A jak się ma propozycja zmniejszenia stanu osobowego armii (zmniejszenie liczebności drużyn przy nieznacznym zwiększeniu ich ilości) do porozumienia polsko-francuskiego, w którym padły z naszej strony konkretne zobowiązania co do wielkości utrzymywanej armii ? Z tego co mi się kołacze, chcieliśmy 24 a w wyniku porozumienia mieliśmy utrzymywać 30 dywizji piechoty. Stan osobowy piechoty chyba miał wynosić 275 tys. i był powiązany z demografią, 1 dywizja na milion mieszkańców.
-
To wyeliminowanie aż dwóch dowództw średniego szczebla pozwala się zastanowić nad umiejętnością doboru miejsc tych stanowisk przez naszą kadrę dowódczą. Bo pod Pszczyną to była klęska. W newralgicznym czasie bitwy z dowództw średniego szczebla (pułków, AD i PD) działało tylko jedno (16 pp) z pięciu. Na 20 pp brakowało dowódcy, AD, PD i 6.pal zagrożone przez czołgi rozproszone odskakiwały. Przy czym newralgiczne AD i PD zostały wyeliminowane przypadkiem. Jak się pozbierały, było po ptokach. Zresztą i to 16 pp do godziny przestało istnieć. Plan obrony zakładał główny atak od południa, tymczasem wszystkie te dowództwa były na południe od Pszczynki! Żadne nie wybrało stanowiska na północ od rzeki, osłoniętego jako tako przed czołgami przeszkodą wodną. Jedynym dowództwem osłoniętym jakąś przeszkodą ppanc było dowództwo dywizji w Brzeszczach za Wisłą, ale przy odległości 18 km od bitwy, bez tych pośrednich dowodzenie nie istniało.
-
Mniejszość etniczna - Ślązacy
Tomasz N odpowiedział Alex WS → temat → Historia najnowsza (1945 r. -)
Inicjatywa ta, podobnież jak poprzednia, jest moim zdaniem skazana na niepowodzenie. Od ponad stu lat istnieje nieformalne porozumienie polsko- niemieckie, że są polscy Ślązacy, niemieccy Ślązacy, a nie ma śląskich Ślązaków. Stąd na trybunały europejskie nie ma co liczyć. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Tomasz N odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
W czasie Września działy się straszne rzeczy i nie powodowały tak rozciągniętych w czasie retorsji. Myślę, że to ślepa droga. -
Mniejszość etniczna - Ślązacy
Tomasz N odpowiedział Alex WS → temat → Historia najnowsza (1945 r. -)
Wybacz ale piszesz jak doradca z ZUS-u. -
Mniejszość etniczna - Ślązacy
Tomasz N odpowiedział Alex WS → temat → Historia najnowsza (1945 r. -)
Pisz więcej to może w islamistów się będą bawić. Litości. Można rozwinąć ? -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Tomasz N odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Bliżej ? Względnie. Osobiście nie widzę związku. -
Mniejszość etniczna - Ślązacy
Tomasz N odpowiedział Alex WS → temat → Historia najnowsza (1945 r. -)
Jak dla mnie mocne spuszczenie z tonu. Jeszcze niedawno dumna narodowość a teraz ino mniejszość etniczna. -
Dlatego jedni przed wojną, a inni w jej trakcie (po złych doświadczeniach ze zbyt dużymi, ale oczywiście nie 19-osobowymi, bo to anomalia) doszli do wniosku, że drużyna to 10 żołnierzy pod dowództwem młodszego podoficera, która ma za zadanie wykonywać proste (w sensie niezłożone) zadania. W przypadku gdy chce się koniecznie zwiększać liczbę ludzi to można zrobić 4 drużyny (ale nie więcej niż te 45 osób w plutonie - bo dowódca "nie ogarnie") lub inaczej zwiększyć liczbę plutonów do 4 lub kompanii do 4. Zgadza się. Jak mi się coś kojarzy jeszcze inni podnosili aspekt jakości żołnierza, braku osób o odpowiednim morale, inteligencji i zdolnościach przywódczych w przedwojennej Polsce, by uzyskać praktycznie podwojenie ilości kadry podoficerskiej przy takiej redukcji liczebności drużyn.
-
Jeżeli wrócimy do opisu Pabicha i spojrzymy na sylwetkę tego zdradzieckiego gospodarza, który podobno podpalił swój dom by dać znać Niemcom, to to się nie trzyma kupy. Bo ogień pojawił się po opuszczeniu domu przez sztab jakiś czas po pojawieniu się czołgów, a z opisu nijak nie wynika, by czołgi atakowały sztab. Powiem od razu, że według relacji miejscowych na Chochułce nie spłonął żaden dom. Ale wrażenie relacjonistów da się wytłumaczyć ranną inwersją w powietrzu, skutkującą tą gęstą mgłą. Wtedy nie ma ciągu w kominie i piec wolno startuje. Jeżeli gospodarz zapalił w piecu, to dym snuł się nisko poniżej warstwy inwersyjnej, a nim komin złapał ciąg, dym mógł wychodzić z budynku drzwiami i oknami. Przyczyna pojawienia się czołgów w tamtym miejscu jest jasna. To nie dywersja tylko te działa po drugiej stronie rzeki. Sztabem one się nie przejmowały. Jego ewakuacja to przypadkowy zysk z zdobywania mostu. Według opisu dowództwo 6. pal pozostawiło wozy w lesie Brzezina za Ćwiklicami, zabierając tylko podręczny sprzęt. Natomiast nie wiemy jak było z sprzętem dowódcy artylerii dywizyjnej, bo akurat mój cywilny nieletni relacjonista odwiedził to miejsce i z jego relacji wynika, że tam były tabory. Po zejściu ze strychu domu sąsiada wpadli na grupę wycofujących się z Chochułki kilkunastu, (kilkudziesięciu ?) żołnierzy polskich. Jeden był zakrwawiony i oni mu w tym domu sąsiada pomogli się opatrzyć. Potem ich zapytał o drogę do lasu i powiedział: - Jak oni już tu wejdą, to żadna siła ich już stąd nie wygna. I poszedł sobie ale przedtem na pożegnanie im powiedział, że tam zostały tabory, wozy, kuchnie i że mogą sobie tam coś zabrać. I oni tam głupi poszli, było tak jak opisywał ten żołnierz. Nie było nikogo. Wzięli z wozów worek machorki i worek takich prasowanych kostek kawy z cukrem i z tym trofeum wrócili do domu. W domu zamiast nagrody dostali za to po rzyci, co utrwaliło im pamięć. Z tego by wynikało, że dowódca AD zebrał tam cały sprzęt. Tam było dość wozów, lecz zapewne wyprzęgnięte z nich konie na odgłos strzałów uciekły, stąd kłopoty z odwozem.
-
Jakoś nikt nie podjął zagadnienia natarć w nocy. Jak podawał przedwojenny regulamin podstawową bronią podczas walk nocnych jest: bagnet i granat. Jak w tych walkach wygląda "mała" i "duża" drużyna ?
-
Obroń to: Zwiększając liczbę strzelców nijak nie zwiększasz możliwości obronnych pododdziału. i to: Nie możesz dzięki takiemu zabiegowi zwiększyć szerokości pasa obrony. w świetle tego: Możesz to zrobić tylko poprzez przydzielenie większej ilości środków ogniowych.
-
Interesujący jest zwłaszcza ten fragment: Na mapie ta Chuchułka jest tu: To te zabudowania przy esowatej dróżce. A te dwa działa stały mniej więcej pod pierwszą literką "i" w nazwie "Christian", czyli niedaleko, zaraz na północ. Jak rozumieć zatem te słowa że nieco dalej stała jedna z baterii I dywizjonu ?
-
Oczywiście, że jest do obrony - strzelec dysponował karabinem powtarzalnym, którego efektywność na rzeczywistym polu walki jest znikoma w stosunku do efektywności broni maszynowej i oczywiście innych środków ogniowych batalionu np. moździerzy. W zasadzie ogień paru karabinów powtarzalnych jest pomijalny przy rozpatrywaniu siły ognia wynikającej z broni maszynowej. Ja nie kwestionuję słuszności tezy, że wprowadzenie broni maszynowej zwiększa istotnie siłę ognia oddziału. Kwestionuję logikę wywodu. No i co z tego, że batalion ma 12 ckm? Przeciwnik też ma i to albo potencjalni przeciwnicy mieli więcej (ZSRR - 18 w batalionie, przy najpierw równej liczbie rkm, a potem większej bo po 4 w plutonie, albo przynajmniej tyle samo. Nie wspominając, że jeden przeciwnik miał ukm-y co zupełnie zmienia postać rzeczy. Niewiele. Bo my (nacierający) powinniśmy mieć coś takiego jak zaskoczenie, pozwalające na wytworzenie przewagi miejscowej. Ponadto w natarciu to akurat typowe ckm niewiele pomogą, nie będą się odpowiednio szybko przemieszczały za atakującymi, nie będzie można ich używać do wsparcia poruszającej się piechoty w większości przypadków. Takie możliwości daje rkm i lkm (oczywiście też, a przede wszystkim ukm). Były też na taczankach. A broń o ogniu od 300 m do 2 km może go np przedłużać.
-
dubel do usunięcia
-
Może wróćmy do tego dlaczego Pabich powinien coś wiedzieć o tych działach. Bo jedynym oddziałem 6 pal, którego nie omówiliśmy było dowództwo pułku. Pabich w monografii opisuje to co się działo z nim następująco:
-
Zwiększając liczbę strzelców nijak nie zwiększasz możliwości obronnych pododdziału. Nie możesz dzięki takiemu zabiegowi zwiększyć szerokości pasa obrony. Możesz to zrobić tylko poprzez przydzielenie większej ilości środków ogniowych. Wtedy jesteś w stanie stworzyć więcej punktów oporu, które wzajemnie się ubezpieczają ogniem - a więc możesz nieco zwiększyć szerokość pasa obrony w stosunku do pododdziału z mniejszą ilością środków ogniowych. Nie wiem czy to zdanie jest do obrony. Bo zwiększając liczbę strzelców automatycznie przydzielasz oddziałowi większą ilość środków ogniowych (chyba że strzelcy mają tylko patyk na sznurku, ale czy wtedy są strzelcami ?) Zwiększenie ilości żołnierzy teoretycznie zwiększa siłę szturmu (szturmu, a nie natarcia), ale tylko teoretycznie, bo "niezmiękczona ogniem" obrona po prostu łatwiej ci tych szturmujących wystrzela. No wiec robisz ich więcej bo masz nadzieję (jak ci z WP IIRP), że większą liczbę trudniej będzie skutecznie wystrzelać, ale skoro nie mają odpowiedniego wsparcia to ich łatwiej wystrzelać i koło się zamyka. Lepiej inwestować w środki ogniowe niż "w żywca" - skuteczniej. Dlatego duże drużyny zostały natychmiast zweryfikowane w realnych działaniach bojowych, choć pewnie wcześniej na różnych ćwiczeniach się to sprawdzało - bo tam strzelało się "ślepakami" i tylko "umawiano się" ilu będzie wyeliminowanych z walki. Na wojnie jednak przeciwnik nie chciał się trzymać założeń z poligonów - to wojna, ta realna dobitnie dowiodła, że nadmiernie liczebne i słabo uzbrojone drużyny to bzdura rodem z pokojowej teorii (i to jeszcze takiej bardzie papierowo-kancelaryjnej). To też jest moim zdaniem nie do obrony. Bo dałeś sobie Razorze narzucić tę "egalitarną" opisówkę rozmieszczenia broni w oddziale i ugrupowaniu. Decyzję o natarciu raczej nie podejmuje samodzielnie dowódca drużyny. Nie jest to też raczej udziałem dowódcy plutonu. Decyzja o natarciu to prędzej szczebel dowódcy batalionu, a ten ma ckmów z 12, a jak poprosi dowódcę pułku, to dostanie i coś ekstra. Nawet artylerię czy moździerze. Bo wszędzie silnym być nie można. By osiągnąć w jednym miejscu zagęszczenie sił i środków gwarantujące przewagę, w reszcie trzeba się rozluźnić. Nie ma egalitarności i równomierności sił i środków sugerowanej przez Janceta. Zatem środki na "rozmiękczenie ogniem" w pasie natarcia nie zależą od wielkości drużyny i podawane fakty w żaden sposób nie mogą być argumentem na zmniejszenie jej liczebności..
-
Klasyczne nazistowskie pozdrowienie (tak sobie je rekonstruuję w myślach, starając się eliminować Brunera i Klossa) to gwałtowne wyrzucenie prawej ręki do przodu i w górę, aż do pełnego wyprostowania w łokciu, ze złożonymi palcami. Plus stuknięcie obcasami.
-
Akurat Jancecie to co piszesz jest nieistotne w tym temacie. Bo we Wrześniu przewagę niemiecką miała równoważyć lepsza zdolność naszej piechoty do walk nocnych. Jak tu było istotne nasycenie bronią maszynową i jej szybkostrzelność ?
-
No i wracają te przywołane wcześniej "rozbieżności". W przypadku obwodnicy jeszcze ostrzejsze niż w przypadku nadliczbowych dział. No bo o ile dodatkowe działa można było "rozwiązać" w wąskim gronie oficerów 6. palu i dowództwa 6. DP, to obwodnica i most powinny być znane i wyższym szczeblom. Dowódca Armii "Kraków" gen. Szylling wizytował przygotowania obronne pod Pszczyną prawie co tydzień od kwietnia i jakby nie jechał z Krakowa, musiał na nią wjechać. Podobnie z dowództwem Grupy Operacyjnej "Bielsko", której oficerowie, będąc w Bielsku, musieli, wizytując chociażby sąsiadów w Katowicach, jeździć po niej. A tu mamy tylko wygodne zwalenie na sąsiada w wykonaniu d-cy 6. DP i odsuwające od Pszczyny jakieś czary z groblami w wykonaniu oficera jego sztabu por. Honca. Reszta, w tym wyższe szczeble, na temat obwodnicy milczą. Nie zauważa jej też dowodzący 2 września obroną miasta Pszczyna mjr Bałos. A powinien.
-
No to może przejdziemy do tej artylerii. Przyznam się, że gdy odkryłem istnienie tego mostu już przed wojną, to z braku go na mapie z początku uważałem za wysoce prawdopodobne, że został przeoczony przez obrońców w planie bitwy. Stąd Niemcy zajęli go ot tak. W tym momencie milczenie oficerów zaangażowanych w obronę na temat mostu było zrozumiale i wytłumaczalne. Ale po jakimś czasie od znajomego historyka Z. Orlika, z którym podzieliłem się mą hipotezą, otrzymałem namiar na starszego pana, który podobno wszystko widział. Okazało się, że wtedy mieszkał on w okolicy mostu i widział obronę mostu przez pluton artylerii. On z kolegą jak usłyszeli huk dział, to pobiegli na poddasze domu sąsiada i z okna wszystko oglądali. Może nie wszystko, bo okno było na wschód i widzieli tylko te strzelające działa oraz po jakimś czasie czołgi na drugim brzegu Pszczynki, które je rozbiły. Stąd mostu - dla nich od zachodu - nie widzieli, a szkoda. Czołgi, które zaszły działa od południowego wschodu nie dotarły do stanowisk, przeszkadzała rzeka i bagienko przybrzeżne. Ale dwa się poświęciły i wjechały w nie aż pod samą Pszczynkę topiąc się w bagnie, ale z tego miejsca mogły ostrzelać i zlikwidować stanowiska dział i to zrobiły. W tym momencie hipoteza, że most nie był znany obrońcom, padła. Jeżeli był obstawiony, to był też uwzględniony w planie obrony. Istotne były też inne informacje uzyskane od niego. Bo o działach, póki nie strzeliły, nikt z okolicznych mieszkańców nie wiedział. Poprzedniego dnia wieczorem ich nie było, a w nocy mało kto spał. Wszystko wskazuje, że podciągnięto je nocą z 1/2 od strony Jankowic od strony pól, z dala od zabudowy. To pozwala wykluczyć działa pozycyjne. Zajęcie stanowiska nocą, we mgle, jak też ten celny natychmiastowy ogień w rzednącej mgle, świadczy że stanowisko nie było improwizowane, tylko wyznaczone wcześniej (z relacji wiemy, że oznakowywano je wcześniej wbitym w ziemię kołkiem), z wyznaczonym kierunkiem ostrzału, bo trudno to było zrobić we mgle. Ale o tym stanowisku dział nie ma żadnej relacji żołnierskiej. No może sam Pabich. Bo na jego planie 3 bateria nie stoi na Polnych Domach tylko nad Pszczynką, ale z 2 km dalej na wschód.