-
Zawartość
8,155 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tomasz N
-
Wyglądało, dobre słowo. Na pewno pod Morawką zastanawiali się na temat szczegółowego rozdziału kompetencji między centrum i regiony w II-ej Republice Czechosłowackiej. Nie wiem o czym myśleli nad Moravką, ale wracając do Twych wcześniejszych uwag: Czy jakiś polski dowódca miał "genialny" pomysł, aby upokorzyć Czechów, skazując ich na kontakt z "cywilbandą"? Po pierwsze - sam pomysł dosyć kuriozalny, równie dobrze mógł "upokorzyć" Czechów nie salutując im, po drugie - taki dowódca by strasznie ryzykował wobec swoich przełożonych. A co, gdyby wdali się w walkę lub wyżywali ostro się na czeskich cywilach? W zachodnich gazetach kiepsko by to wyglądało. A zwrócenie się początkiem listopada naszego MSZ z wnioskiem o korektę granic wpierw do Bratysławy świadczy niewątpliwie o niezwyklej atencji i szacunku jaki nasz rząd w Warszawie żywił do Czechów. Jeżeli Warszawa ich tak "szanowała", czemu nie miało się to udzielić dołom ?
-
Polityka zagraniczna i obronna prowadzona przez lokalny rząd? Takie sprawy w przypadku autonomii, czy federacji z zasady należą do centrum. A rząd w Pradze nadal istniał. Podobnież struktury wojskowe - mu podporządkowane. Walczyli po stronie czechosłowackiej żołnierze armii czechosłowackiej, a nie jakaś Hlinkova garda. Do tego walki pod Czadcą miały postać raczej incydentu, niż realizacji jakiegoś rozkazu "nie oddamy ani piędzi ziemi naszej Słowacji". Na początku marca 1939 armia czechosłowacka próbowała opanować sytuację na Słowacji też na podstawie całkowicie samodzielnej decyzji Słowaków z Bratysławy? No dobrze, mogło tak być, jak piszesz, ale jednak pozwolę sobie zapytać - jakieś papiery na to masz? H. Batowski "Kryzys dyplomatyczny w Europie jesień 38- wiosna 39" str. 64. Według Mieczislawa Boraka to my uprzedmiotowiliśmy Słowacczyznę, zwracając się najpierw z wnioskiem o regulację granic na Spiszu i Orawie do rządu krajowego w Bratysławie, a dopiero później do Pragi. Oczywiście działania wojskowe na Orawie były pod kontrolą Czechosłowackiego sztabu, ale wyglądało to niestety wtedy tak, że to Słowacy stawiali się, a Czesi byli wcześniej jak barany. Zresztą kto to napisał ? Po Monachium, jak pisze J. P. Wiśniewski, dz. cyt., s. 214, armia czechosłowacka była już "tylko cieniem dawnej armii".
-
Nic na to nie poradzę. Opór pod Czacą wynikł z decyzji rządu krajowego w Bratysławie, czego nasi mieli pełną świadomość. W rezultacie na terenie Czech nie doszło do żadnego incydentu, a na Słowacji do kilku.
-
Chwilę wcześniej piszesz o walkach pod Czacą, a potem, że jedyny opór stanowiły baby? Dokładnie. Bo opór pod Czacą jest przypisywany Słowakom, nie Czechom. Czescy wojskowi niestety zachowywali się tak: "Nie spotkaliśmy zbyt wiele owacji. Tam gdzie była większość ludności pochodzenia polskiego były uśmiech,łzy i kwiaty. Tak było w Suchej Górnej, Dolnej i Średniej. Natomiast w Pietwałdzie czoło naszego pułku napotkało żywą barykadę z kobiet czeskich, które wraz z dziećmi położyły się na drodze. Podniosły się i płacząc odeszły dopiero po interwencji czeskich oficerów, którzy byli obecni przy opuszczaniu terenu. Bardzo przykry był dla mnie widok tych płaczących kobiet i dzieci ustępujących nam z drogi. Maszerowałem jako żołnierz, wypełniając rozkaz przełożonych". (relacja kpr A. Caputy z 3. psp) Eee, tam - bez przesady, znowu "tworzysz" - salutowali sobie wcześniej (kronika PAT - LINK), nie byłoby problemu z salutowaniem później. Uczucia mogły być różne, ale dobre obyczaje wojskowe znano po obu stronach. Salutowano też Litwinom, Niemcom - niekiedy w dosyć interesujących okolicznościach. Też mam takie zdjęcia. Oczywiście że salutowali jak przejmowali. Ale to jest październik, a tu mamy grudzień. Oddawano honory, bo to jest salut, posiadaczom honoru. Czescy wojskowi po słowackim oporze mogli go w oczach polskich oficerów nie mieć. No to ja też sobie pozwolę na pewne podsumowanie. W działaniach na Zaolziu poza śmietanką polskiego wojska uczestniczyły też formacje dziadowskie podlegające zarówno MSW jak i wojsku. Nie da się zatem wykluczyć prawdziwości opisu w tej relacji jak też ją stuprocentowo zafalsyfikować.
-
Wybacz ale to nie musieli być decydenci z Warszawy. Nasi wojskowi naprawdę czuli głęboką pogardę dla czeskich wojskowych, za to że tak bez choćby symbolicznej walki oddali teren. Przecież jedyny opór stawiły baby kładąc się na drogach pod jadące kolumny naszych wojsk, usuwane z nich ... przez czeskich wojskowych. Gdyby tam było nasze wojsko, musiałoby oddać Czechom honory. Tym bardziej - co powtarzam - czescy świadkowie na pewno odnotowaliby fakt, że na granicy pojawiło się jakieś polskie pospolite ruszenie. Wybacz ale większość uczestników zrozumiałaby afront i usunęłaby go we wspomnieniach głęboko w niebyt. Trafił się mniej kumaty i to opisał.
-
Bruno nie polemizuję na silę, tylko próbuję ustalić możliwe podstawy takiej opinii. Siły MSW przeanalizowałem, pozostaje MON i trzeba powiedzieć, że i wojsko miało na Zaolziu podobnie dziadowską formację jak milicja, nazywającą się Legion Zaolziański. OW "Śląsk" Bortnoewskiego istniał jeszcze w listopadzie, ale grudzień to już mamy Spisz i Orawę, gdzie Słowacy stawili opór. Tak akcentujesz tę postawę mocarstwową Polski, a nie jest możliwe, że wysłanie takiego dziadostwa do zwrotu ziem po walkach pod Czadcą było demonstracją swoistej pogardy dla Czechów ?
-
Mnie chodzi o to zdanie wyrwane z kontekstu: Na polské vojáky vzpomíná Svatoslav Kalich takto: „Byli to chudáci, měli flinty na špagátech, všelijak oblečení. Hrozná armáda, jak oni mohli existovat. Pytanie czy miał na myśli tych z "początku" i "końca", czy też tych zabezpieczających teren w okresie pomiędzy (a to mogła być milicja).
-
Ale to nie musi być opis tych samych formacji. Ta podana przez Ciebie pierwsza to jakiś wyciąg z relacji. Ciekawe byłoby poznać pełną. No i strona czasowa. Skąd ten grudzień w drugiej ? Znalazłem w sprawozdaniu Oddziału II GO "Śląsk" że bezpieczeństwem terenu od 6 października zajmowała się "policja mundurowa i śledcza Woj. Śląskiego i oddziały rezerwy policji. Do jej zadań należą wszelkie sprawy objęte mianem bezpieczeństwa za wyjątkiem spraw podlegających kompetencji wojska (szpiegostwo)". A insp. Żółtaszek w swym sprawozdaniu pisze: "W tym okresie (11-24 X TN) policja przez pewien czas tj mniej więcej do 21 X br obsadziła posterunkami zakłady przemysłowe i kopalnie. W ten sposób nastąpiło rozproszkowanie policji i brak rezerw. Jednakże zorganizowana Milicja przy pomocy policji, płacona przez zakłady przemysłowe, przejęła posterunki. Milicję stworzono na kategoryczne polecenie dowódcy grupy operacyjnej. Rezerwy bowiem mogły być potrzebne."
-
Raczej "Czy można było zapobiec aneksji Czechosłowacji", a praprzyczyną IIWŚ są ustępstwa min. Chamberlaina wobec Hitlera. Naprawdę ? A co z Austrią ? Nadrenią ? No i czy gdyby Ch. nie zgodzi się na ustępstwa, Adolf by się zatrzymał?
-
Wyobrażam sobie. Nie bierzesz poprawki na Grażyńskiego i jego lokalnych ambicji. A to jego administracja przejęła Zaolzie. On uwielbiał takie cyrki, natomiast wojsko się tego bało. W rezultacie te formacje paramilitarne wyglądały ładnie tylko u niego w sprawozdaniach, bo były tak wyposażane przez wojsko, by nie mieć żadnej wartości bojowej. Nie zdziwiłbym się gdyby ta straż towarzysząca przekazującym miała giwery nie tylko na sznurkach ale i nienabite.
-
Nie byłbym tego taki pewny. Według sprawozdania szefa śląskiej policji insp. Żółtaszka wojsko zdało Zaolzie administracji cywilnej już 24 października, zatem to administracja cywilna, nie wojsko, przekazywała te tereny z powrotem Czechom.
-
A nie mogła to być straż obywatelska ?
-
No i teraz widzisz dlaczego żałowałem. Bo Ciebie i mnie zmusiło to do pogrzebania na półkach. Kurs dla wybranych to co innego, ma sens wybitnie wojenny.
-
A szkoda. Tak ładnie różniliśmy się.
-
Ten obszar należał historycznie do Księstwa Cieszyńskiego, ale Polacy stanowili tam zdecydowaną mniejszość. Zatem, nie obejmowały go polskie żądania terytorialne ani w 1918, ani w 1938 roku. Cóż mam tylko wyniki spisu, podobno krzywdzącego dla Polaków z 1910 r. W całym księstwie było 55 % Polaków a Czechów 17 %. Z czego w powiatach wschodnich (poza frydeckim) było proporcja 69 % do 11 %. Tak przeliczając proporcjonalnie to ta "zdecydowana mniejszość" w powiecie frydeckim wcale nie mogła być aż tak zdecydowana. Biorąc pod uwagę, że polskość tyczyła tam głównie ludności rolniczej, to utrzymanie się tam przez okres międzywojenny znacznego procentu ludności polskojęzycznej jest całkiem prawdopodobne. Powodów, dla których żołnierze czechosłowaccy mieliby się w marcu 1939 roku na tym obszarze, z niewielką liczbą ludności polskojęzycznej uczyć się języka polskiego, poza militarnym - nadal nie widzę. A ja jakoś nie widzę powodów uczenia go całej kompanii ckm. Zwiadu bym rozumiał.
-
Doczytaj mój poprzedni post, bo coś do niego dopisałem. Doczytałem, a nawet coś w tym temacie popełniłem kiedyś. Poza tym, nigdy nie słyszałem, aby po wcieleniu Zaolzia do Polski, pozostali w granicach II Republiki Czechosłowackiej jacyś - liczebnie istotni - polskojęzyczni. "Ślązakowcy", czy nie. Statystyki i mapy też o tym milczą. Tu mapa rewindykacji z artykułu K. Nowaka z książki PTH o rewindykacjach granicznych z 1938 r. Jak widać powiat frydecki z dawnego księstwa cieszyńskiego nie został zrewindykowany. Jeżeli "nasza granica Ostrawica", to trochę tego zostało. Nb sugerowanie w tej czeskiej książce z której cytuje Tyberiusz jakobyśmy również w marcu chcieli wspólnie z Niemcami doanektować resztę Sląska Cieszyńskiego jest nieprawdą. Jedyny incydent z udziałem polskich wojsk tyczył chyba mostów pod Boguminem, które chcieli "przypadkiem" obsadzić Niemcy, ale zdecydowana postawa podhalańczyków ich zniechęciła.
-
Poza tym jest rok 1939, marzec. Zaolzie jest już od paru miesięcy polskie, a oni uczą się języka polskiego. Żołnierzy Polaków w tym pułku już nie ma, może poza jakimiś jednostkami, nieprawdaż? Lokalnej ludności polskiej w miejscu stacjonowania pułku - także nie ma (przynajmniej w liczącej się ilości). Zatem opcja "pokojowa" - "naucz się języka lokalnego i swoich kolegów z pułku" w tym przypadku raczej odpada. Nie mówimy o Polakach, a o mówiących po polsku. Byli jeszcze jakby nie patrzeć Slązakowcy, wcale nie tęskniący do Polski. Więc obie tezy raczej nieuprawnione.
-
Jaka przyszłość polskiej lewicy?
Tomasz N odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Fajne, co ? Zjazd założycielski Zmiany ujawnił też kim są inni sojusznicy ugrupowania. W charakterze gości wystąpili na nim antysemici i zwolennicy teorii spiskowych reprezentujący małe neoendeckie grupki i portale. Ich „antyimperializm” jest poparciem rosyjskiego nacjonalizmu, jako przeciwieństwa europejskiej „zgnilizny”, nie ma więc nic wspólnego ze wspieraniem rzeczywistej walki wyzyskiwanych ludów. Zmiana niewiele ma wspólnego z lewicą również programowo. Głównym jej postulatem jest „odzyskanie suwerenności naszej Ojczyzny”, a także „rzeczywiście polska racja stanu”. W programie pojawiają się żądania nacjonalizacji i uspołecznienia gospodarki, jednak oparte nie o kryteria klasowe, lecz narodowe. W deklaracji programowej nie ma ani słowa o klasowej walce z wyzyskiem, a wszelkie bardziej lewicowe postulaty są równoważone przez jawnie nacjonalistyczną retorykę. „ZMIANA to zastąpienie tego systemu ustrojem nowym, budowanym dla ludzi i przez ludzi” piszą o swoich celach, nie wspominając czym miałby być nowy system. Uważają się za organizację łączącą różne nurty ideowe, czyli z założenia nie socjalistyczną. Słowa „socjalizm”, ani „komunizm” nie padają ani razu, w przeciwieństwie do sformułowań zapożyczonych z rządowej, nacjonalistycznej propagandy. Komuniści nie mogą pozostać obojętni wobec podszywanie się nowego ugrupowania pod radykalną lewicę. Koncepcja Zmiany opiera się na przyciąganiu ludzi z różnych środowisk w oparciu jedynie o ich sprzeciw wobec polskiej polityki zagranicznej. Przy powstawaniu nowemu ugrupowaniu zależało na pokazaniu iż popierają je antykapitaliści. Stąd włączenie do władz kilku osób związanych z lewicą, a także posłużenie się dwójką działaczy Komunistycznej Młodzieży Polski, którzy z pozycji komunistycznych, klasowych, przeszli na nacjonalistyczne. Na prowadzonej przez nich stronie internetowej KMP znajdują się treści jawnie antysemickie, na przykład przedstawianie reprezentantów rządzących partii za pomocą antysemickich karykatur. Włączone do Zmiany KMP odcięło się też od jednego z kluczowych postulatów ruchu komunistycznego – internacjonalizmu, uważając go za element międzynarodowego spisku kapitalistów. Komunistyczna Młodzież Polski stała się kilkuosobowym tworem folklorystycznym, którego członkowie udzielają jedynie śmieszących czytelnika wywiadów, kompromitujących ruch komunistyczny http://www.lewica.pl/?id=30703&tytul=Krzysztof-Szwej:-Zmiana?-%AFadna-zmiana Ten język, jak sprzed stu lat. -
Powrót żołnierzy do normalności
Tomasz N odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jak widzę podchodzisz do tego jednostkowo, ja "globalnie", więc trudno będzie o wspólną płaszczyznę. Ale chciałbym zwrócić uwagę na inne aspekty. Żołnierzy armii z poboru i armii ochotniczych (i zawodowych). Powinni mieć inne podejście do wojny. Ci pierwsi raczej bronią się przed wojskiem, ci drudzy wprost przeciwnie, coś takiego jak wojna powinno im się raczej podobać. No i fakt czy społeczeństwo do którego wracają samo przeszło przez wojnę, uważa ją za słuszną. W tym aspekcie trudno zestawiać dla przykładu powroty do społeczności żołnierzy amerykańskich z DWS i Wietnamu. -
W WP jakoś rosyjskiego nie uczono. Jak wyglądały szczegóły dotyczące poboru i mobilizacji w Czechosłowacji - nie wiem. Nie przypuszczam, aby władze kontynuowały w prosty sposób rozwiązanie austriackie - tzn. kierowanie poborowych do jednostek stacjonujących w pobliżu ich miejsca urodzenia. Dla Republiki powstanie w ten sposób jednostek ze zdecydowaną przewagą Niemców Sudeckich, czy Węgrów byłoby z oczywistych powodów niebezpieczne. Zatem starano się raczej "wymieszać narodowo" składy jednostek. Jest o tym wzmianka u J. P. Wiśniewskiego, dz. cyt., s. 204, dotycząca mobilizacji 1938 roku: "Żołnierzy narodowości niemieckiej kierowano przeważnie do jednostek stacjonujących we wschodnich częściach państwa. Węgrów i Rusinów - do pułków rozlokowanych na zachodzie". I słusznie. Czechosłowacja była podzielona na 48 okręgów uzupełnień, po jednym na pułk piechoty. Ale ze względów narodowościowych pułki były uzupełniane nie ze swych okręgów a z okręgów dywizyjnych, których było tylko 4. W tej sytuacji nauka polskiego jako języka lokalnego miejsca stacjonowania jest jak najbardziej "pokojowo" do wyjaśnienia.
-
Powrót żołnierzy do normalności
Tomasz N odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
A cóż jest złego w tworzeniu pancerza ? Przecież ja nie zaprzeczam istnieniu urazów wojennych u byłych żołnierzy. Ja po prostu zauważam, że w większości w taki czy inny sposób potrafili je w sobie wytłumić stąd też pożytecznie potrafili się wpisać w już pokojową społeczność. -
W dawnej armii austro-węgierskiej istniał język służbowy (niemiecki, oczywiście często występujący w karykaturalnej postaci koszarowego żargonu) oraz język "pułkowy" (a nawet "języki pułkowe"), którym mówiła istotna część żołnierzy, a kadra powinna przynajmniej w jakimś stopniu go znać. Nawet nie dwa a trzy języki. Był bowiem język służbowy (Dienstspreche), rozkazodawstwa (Kommandospreche) i język pułku (Regimentsspreche). Za język pułku był uznawany język, którym się posługiwało co najmniej 20 % żołnierzy. Uważam że w Czechach tę zasadę kontynuowano, takie kursy w pułku z pogranicza śląsko-morawskiego nie dziwią.
-
Powrót żołnierzy do normalności
Tomasz N odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
A może metoda bibilijna ? Po czynach (powojennych) ich poznacie ? Zauważono jakiś znaczący wzrost osób nieprzystosowanych spolecznie ? -
W marcu ? Pisz. Chętnie poczytam.
-
Powrót żołnierzy do normalności
Tomasz N odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Gigantyczne ? Powiedzmy druga wojna światowa. Zacznijmy od Polski. Jak procentowo oceniasz gigantyczność uogólnienia ?
