-
Zawartość
8,075 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tomasz N
-
Przeglądnąłem dziś taką książkę pt: "Podnieśmy ją wzwyż t. I Przygotowania naszych sąsiadów a nasz potencjał wojenny" data wydania orientacyjnie 1938 r. po Austrii przed Monachium. Książkę napisał "Chwilowo Niemowa" Przypisywana jest Stefanowi Eugeniuszowi Otpińskiemu vel Ołpińskiemu tertio Olpińskiemu. Ale na stronie następcy historycznego wydawnictwa "Powściągliwość i Praca" z Krakowa podają, że napisał ją W. Sikorski. Czy ktoś o tym wie coś więcej ?
-
Kunert w „Kronice kampanii wrześniowej” podaje taki cytat: „Podobno jakiś żydek z Lublina, który używając wszelkich możliwych środków lokomocji, po trzech dniach podróży znalazł się w Horodence, zagadnął spotkanego przed miastem oficera: Panie poruczniku jakie to miasto widać? Na to oficer - Jestem pułkownikiem, nie porucznikiem ! A żydek- Uś! To ja już tak daleko uciekłem ?”
-
Niekoniecznie. Podczas oddychania wytwarza się gazy cieplarniane, których emisja ma być opodatkowana. A to już ma związek z matematyką. //Adm. Aby nie robić off top od wytwarzania przez fabryki to raz, a dwa pokryje to państwo i płacić się będzie za przekroczenie limitów. Ponadto nie na temat. [ Dodano: 2008-07-10, 17:37 ] A tak na marginesie Jarpenie. Czy do zrozumienia systemu pierwiastkowego (za którym optowaliśmy) liczenia głosów w Unii potrzebna jest znajomość matematyki ?
-
Widzę, że faktycznie nisko oceniasz morale oficerów Wehrmachtu. Pozostanę przy swoim zdaniu. Gdyby płk Streich wiedział wieczorem 2 września o choćby jeszcze jednym poległym ze swego pułku, toby go uroczyście pochował w Jankowicach. A co do palącego się czołgu, to choć nie uważam się za specjalistę od budowy niemieckich czołgów, to wiem, że było w nich dość dziur i klap, by wyjść i nie zafasować kulki, więc musiało to dać się zrobić w miarę niepostrzeżenie. Jednakże jeżeli powołujesz się na tę książkę, to masz prawo do własnych wniosków. Jak przeczytałem, jej autor uważa spisany przez siebie obraz bitwy za punkt wyjścia, stąd świadomie nie komentował czy obrabiał zamieszczonych tam relacji, by każdy sobie mógł wyrobić własny obraz tej bitwy. Co do zdjęcia, to mogą to być np. Proszowice, gdzie właśnie tak wyglądały rowy i pobocza. Idąca nocą kolumna została ostrzelana przez karabin maszynowy strzelający wzdłuż drogi ,a po ukryciu się żołnierzy w przeciwległym rowie, prowadzący ogień pociskami smugowymi tuż nad jezdnią. Pomimo tego zabójczego ognia, polscy żołnierze przekroczyli drogę i zlikwidowali rkm (obsługa zauważywszy ich uciekła). Przy takim zaskoczeniu i sposobie prowadzenia ognia, nie ma mowy o jakichś szykach rozproszonych, rowy są pełne żołnierzy.
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Tomasz N odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Steblik pisze w „A. Kraków”, że: zamieszczona w historii 29 Division na str. 17-19 relacja por. J Schmidta oficera ordynansowego 3 batalionu 15 pułku piechoty zmotoryzowanej, podaje, iż bój pod Ciepielowem z polskim „wzmocnionym batalionem piechoty” trwał od godziny 13.00 do 16.00. Polski batalion walczył uparcie nie tylko broniąc się (strzelając również z drzew) ale i kontratakując na bagnety. „Straty jego wynosiły około 250 zabitych i około 250 jeńców, częściowo rannych”. ... Ilości do których dochodzimy: Około 200 jeńców + 84 rannych 250 poległych i pochowanych są zbliżone Ilości w Unser ...300 rozstrzelanych (+ zabici, ranni i jeńcy) mają się do nich jak pięść do oka. Tyle, że mi to raczej na las nie wygląda. Mi to wygląda bardziej na zarośnięty rów przydrożny. Czy rów w lesie Dąbrowa nie mógł być zarośnięty ? Na stronie IPN jest to zdjęcie z podpisem, "żołnierze zaskoczeni przez karabin maszynowy", bez podania miejsca ani żadnych innych szczegółów oczywiście - ale aż tak bardzo zaskoczeni nie byli, zdążyli złożyć broń przy drodze. Czemu zaraz widzisz rozstrzelanych ? Mnie to wygląda na drugą fazę zabezpieczania czyli sprzątanie broni. Ktoś ją poskładał na brzegi drogi by później pozbierać do samochodu. Może ten post przenieść do „Po bitwie” ? -
Zauważam bardzo patriotyczne podejście do strat żywych, ale to jest bardziej wiara niż wiedza. Wybacz ale groby to konkret, reszta to przypuszczenia. Dysproporcja 1 – 100 szokuje, ale jest prawdziwa. Według monografii 15 pułku czołgów pogrzeb 3 żołnierzy w Jankowicach odbył się w ramach uroczystego apelu pułku po bitwie. Czy naprawdę uważasz, że morale w Wehrmachcie stało tak nisko, że dowodzący pułkiem pochował uroczyście ofiarę wypadku, a „zapomniał” o części z tych który walczyli i zginęli ? Straty na pewno były trochę większe (ale nie aż tak, jak podajesz) gdyż część rannych mogła umrzeć podczas ewakuacji czy pomocy medycznej, ale to już działo się poza polem bitwy. Pojedyncze osoby, których ciał nie odnaleziono, mogły również zostać uznane za zaginione. I to wszystko, jednej, góra dwóch dłoni, wystarczy.
-
Ktoś tu uważał, że rząd i prezydent nie są zdolni do współpracy. W sprawie Sikorskiego idą ręka w rękę. Ale ja o czyś innym. Napięcie rośnie. Rząd przyjął projekt ustawy o upadłości konsumenckiej. Ciekawe czy i tu będziemy mieli podobną zgodną współpracę.
-
Jarpen napisał: Swoje argumenty przedstawiłem uważam je za trafne, praktyczne i moja nazwijmy to droga edukacji tylko mnie w moich poglądach upewnia, bo od 1 gimnazjum uczyłem się tylko 4 przedmiotów reszte marginalizując. A i mój belfer z matmy z gim, gośc, który ma co roku kilku olimpijczyków kiedyś mi powiedział, że on mówi swoim uczniom na moim przykładzie i jeszcze jakiegoś X by uczyli się tylko tego, co przyda im się w dalszej edukacji, rozumiejąc, że matematyka nie jest mi potrzebna, od taki pragmatymz, a nie dorzucanie dzieciakom kolejnych obowiązków inaczej byście mówili chodząc dalej do szkoły. Nikt nie ma do Ciebie pretensji o racjonalne wybory, których dokonałeś. Ale one były dobre dla Ciebie i wcale nie musiały być korzystne dla społeczeństwa. W matematyce (która jest znacznie, znacznie szersza niż program liceum) jest taka dziedzina zwana teorią gier. I choć jej nie znasz, to ją stosujesz. Twoi koledzy i koleżanki też. Twój belfer z maty też ją pewnie znał, stąd te porady. Zgodnie z nią w warunkach stworzonych przez obowiązujący podczas Twojej matury system edukacyjny, (bez obowiązkowej matematyki), koncentrując się na przedmiotach (humanistycznych) wymaganych przez uczelnię, zastosowałeś najlepszą strategię gry i wygrałeś. Ale byli też tacy (o wiele więcej osóB) którzy grali podobną strategią i przegrali. Więc co oni mają ze sobą zrobić ? Nawet słupków dobrze nie podliczą, a tu wszędzie, poza językami, trzeba to umieć. Licząc sumaryczny wynik gry, społeczeństwo, mimo Twej wygranej!!, przegrało. Zatem te reguły są złe i trzeba je zmienić. Gracz może grać dowolną strategią, lecz społeczeństwo musi tak ustalać reguły gry, by efekt gry był korzystny nie tylko dla wygrywającego gracza (jak Ty), ale i całej społeczności. Zatem w grze zwanej edukacją ponadgimanzjalną, tej jednorazowej grze o przyszłość, zapewnienie możliwości alternatywnej wygranej większej ilości graczy, takich trochę ponadprzeciętnych (bo wybitni i tak sobie poradzą, a jak sobie nie poradzą, to nie byli wybitni), społecznie jest korzystniejsze. Ale oznacza to, że reguły tej gry edukacyjnej powinny zawierać w sobie dwa niepodważalne filary - warunki: obowiązkowy język polski i matematykę, bo ich znajomość jest potrzebna w większości zawodów i miejsc pracy. Sargonie Jarpen wygrał i nie musi zasuwać na siłce.
-
Jarpen napisał: "Tomasz N piękne slogany jak z folderu reklamowego też się znalazły w tym tekście." Slogany ? nie wiedziałem. To może opisz jak jest naprawdę. Czyżby wynik z historii czy z wosu się nie liczył i faktycznie właściwa odpowiedź na pytanie komisji kwalifikacyjnej: Dlaczego wybrał pan ten zawód ? brzmi: Tato odpieprz się !
-
Nazaa napisał: Bez przesady, że na prawie tyle tej matematyki jest Logika za to jest chyba na większości kierunków humanistycznych, jeśli nie na wszystkich. Na stronie edulandia.pl znalazłem takie coś: Umiejętność logicznego myślenia, zdolności analityczne, dokładność - to cechy, które każdy powinien posiadać, jednak w zawodzie prawnika są one szczególnie cenne. Nieprzypadkowo logika jest przedmiotem obowiązkowym na wszystkich kierunkach studiów na Uniwersytecie Warszawskim. Egzamin z tego przedmiotu jest jednym z trudniejszych. Jednak z logiką trzeba się zaprzyjaźnić, gdyż ona, obok umiejętności formułowania zdań i precyzyjnego wysławiania się, jest narzędziem pracy prawnika. - W logice dla prawników nacisk położony jest głównie na logikę zdań. Prawnik powinien być humanistą, ale humanistą precyzyjnym - mówi mecenas Adam Kolendowski - Logika daje podstawę do interpretowania przepisów prawnych - od konstytucyjnych do regulujących wynagrodzenie pracownika. (...) Dodaje także: - W trakcie studiów prawniczych konieczne jest poznanie w pewnym zakresie nauk pokrewnych (logika, socjotechnika, medycyna sądowa, kryminalistyka, ekonomia i inne), które nie są uznawane za nauki humanistyczne. Mogą okazać się pasjonujące, mogą także rozczarować. Wszystko zależy do tego, jakiej dziedzinie prawa chcemy się poświęcić. Można pozostać przy klasycznych gałęziach – wtedy tak naprawdę czekają nas jeszcze drugie studia, czyli aplikacja adwokacka, radcowska, notarialna, komornicza, prokuratorska, lub sędziowska. - Studia prawnicze to dopiero wstęp do zawodu - mec. Kolendowski realnie patrzy na problem - Część środowiska prawniczego skarży się, że studia przestały już być elitarne. Z drugiej strony, coraz więcej podmiotów potrzebuje rzetelnych, dobrze wykształconych specjalistów. Miejscem pracy dla prawnika mogą być też firmy doradcze, banki, instytucje ubezpieczeniowe, wydawnictwa prasowe, nawet samorządy. Wówczas niezbędna jest też wiedza z zakresu ekonomii, finansów, bankowości, rachunkowości. I na tym polu trzeba się także dokształcać. Ukończenie klasy o profilu humanistycznym nie jest gwarancją sukcesu w zawodzie prawniczym. Należy odpowiedzieć sobie na pytanie, co nas w prawie fascynuje, i czy naprawdę jest to fascynacja, czy chwilowe zauroczenie. Bo tej pracy nie można wykonywać znając tylko przepisy prawne. Trzeba się jeszcze nauczyć je rozumieć.
-
Jarpen Zigrin napisał/a: Pewnie już napisałeś i masz gdzieś innych. Trochę więcej zrozumienia dla innych. Jarpenie chyba znana Ci jest zasada: Nemo iudex idoneus in propria causa. Czy nie wynika z niej, iż tylko mający problem matury z głowy, mogą zabierać (wiążący) głos na jej temat ?
-
Nie wiem gdzie to wyczytałeś. Kryteria - wyższe czy niższe - to sprawa choć ważna, to drugorzędna. Ważniejsza jest ich niezmienność.
-
Jarpen napisał: "Jeśli uważasz mnie za mniej inteligentnego z powodu matematyki to Twoja sprawa, ale ja nie chcę by matematyka zdolnym humanistom zmarnowała rok nauki, bo już widzę przypadki matury na ponad 90% z humana, i nie zdaje matematyki, co wtedy?" Pojawiły się tu jakieś wątki osobiste. Podawane tu przeze mnie przykłady to czyste abstrakty, lecz jeśli kogoś urażają, to przepraszam. Ale ponieważ zostały przywołane, to pozwolę się do nich odnieść. Nie uważam Cię za gorszego, wprost przeciwnie, uważam Cię za jednostkę wybitną. I nie wierzę w tę niską samoocenę w zakresie matematyki. Wbrew pozorom skrajności (intelektualne) matematyczne i humanistyczne znajdują się bardzo blisko siebie. Najlepszym dowodem na to jesteś Ty, gdyż studiowanie prawa wymaga umysłu ścisłego, umiejętności myślenia analitycznego, logiki, więc twierdzę, że gdyby nie ta osobista blokada psychiczna, opanowałbyś ją bez trudu. Co więcej, Ty uczysz się wciąż tej matematyki podczas studiów prawniczych, tylko pod innymi nazwami i ciekawi mnie jedynie kiedy, jak swoisty (matematyczny) pan Jourdain, odkryjesz, że myślisz matematycznie. Nie podoba mi się natomiast czyniona przez ciebie próba generalizacji wyjątkowego przypadku. Utalentowany żeglarz może głosić: Po co mapy! Po co locja! Ja wszędzie przepłynę, pokonam wszelkie rafy i mielizny!, lecz czyniąc z tego zasadę, bierze sobie na sumienie tysiące przeciętniaków, którym nie starcza talentu i którzy na nich utoną. Matura nie jest dla maturzystów, tylko dla społeczeństwa. Nie chodzi o to by się ją miło zdawało, tylko o to by istniał pewien standard społeczny, pozwalający ocenić umiejętności człowieka. I wymuszający ich uzyskanie. A matematyka mieści się w tym standardzie, bo jak język (polski) jest sposobem opisu otaczającego nas świata.
-
Nie rozumiem przykładu z lekarzem, ale ja wolałbym, by lekarz który mnie leczy, znał proporcję (matematyczną) i umiał wyliczyć dawkę leku, a nie walnął się np. o rząd wielkości. I żeby się potrafił wysłowić na tyle dobrze w polszczyźnie, bym go zrozumiał. Czy ja mam rozumieć, że w zalecanym przez Was systemie, my - ścisłowcy ( w tym i lekarze) - możemy nie zdawać polskiego ?
-
Widzę, że chcesz mnie brać na litość, wyciągając jakichś historycznych „Janków Muzykantów”. „Janki Muzykanty” może mają talent, ale pracodawców interesuje czy umieją grać „a vista”, co jest sensem posiadania wykształcenia muzycznego. Wracając do tematu. Co z niego będzie za historyk, jeżeli nie zna matematyki ? Podziwiacie Braudela, ale to był facet, który umiał nie tylko liczyć, ale i oszacowywać. Matematyka jest obecna w każdym przejawie życia, więc jak on - jako historyk - ma ją opisywać, nie znając jej podstaw ? Chyba że ma zamiar po raz enty analizować co Gall Anonim miał na myśli, bo w historii gospodarczej polegnie, w wojskowości też, bo teraz już liczą nie na Hurra!!! lecz dokładnie. W innych dziedzinach historii również. Miałem ostatnio pracę magisterską z historii poświęconą imionom dzieci w pewnej wsi na przestrzeni dziejów, z porządną analizą statystyczną ich rozkładu, korelacjami itd. I właśnie te analizy nadają jej wartość naukową. A jak on, nie mając o tym pojęcia, coś takiego napisze lub, czytając podobne opracowanie, je zrozumie ? Gdyby zatem nasz historyczny „Janko Muzykant” miał świadomość konieczności zdawania matematyki, toby jej poświęcił trochę czasu. W rezultacie zaliczyłby ją na minimum, a historię toby zdał nie na 90 lecz na 80% (woś zdałby też na 80%, bo pieprzyć pozytywnie o Unii przeciętny „humanista” potrafi z marszu). Poza tym nie trzeba poprawiać systemu zdawania matur, bo on wcale nie jest bezduszny. Za moich czasów (gdy była obowiązkowa matura z matematyki) wychowawcy czy dyrektorzy szkół nie dawali skrzywdzić tak wartościowych jednostek i na długo przed maturą prosili nas - ścisłowców - o udzielenie pomocy takim kolegom, a zwłaszcza koleżankom. Jeżeli soma u nich (koleżanek) znacznie przeważała nad psyche, to było to całkiem przyjemne zajęcie i co dziwne, zawsze uwieńczone sukcesem. Gdyby teraz ogłosić, że za trzy lata matura z matematyki będzie obowiązkowa, to młodzież się przystosuje (rodzice trudniej). Jak miło się czyta Marcnowa, który pisze ,że z polskiego miał 40 a z przyrody 38 punktów. Czyli da się. A nasz "Janko Muzykant" z 90 % historii i 80 % wosu ma rok czasu na dokształcenie się z matematyki i zdanie matury od nowa.
-
Połowa z maturą to fajny wynik. Niby czemu mają zdawać wszyscy ? To nie jest jedynie przepustka na studia, tylko dowód pewnego poziomu intelektualnego. W moich czasach maturalnych niektórzy belfrzy mieli przedwojenną maturę i byli z niej bardzo dumni. Czemu ma nie być tak teraz ?
-
Organ nieużywany podlega zanikowi, a ćwiczony się rozwija. Jeżeli w mózgu humanisty są jakieś obszary odpowiedzialne za myślenie matematyczne, to świadomość konieczności zdania matury sprzyja ich rozwojowi, inaczej, jak to widać obecnie obszar ten zanika. Za moich czasów matura była obowiązkowa i jakoś jej zdawanie nikomu nie zaszkodziło. A zdanie: "Polacy to naród oportunistów, jak coś im się karze to na pewno tego nie zrobią" to istne horrendum, nawet dla ścisłowca.
-
Wybaczcie, że to napiszę, ale obecna matura bez matematyki, to coś chorego. Rośnie nam pokolenie, które nie potrafi zestawić najprostszej proporcji, a bez kalkulatora czy kasy fiskalnej wydać reszty. I jestem przeciwko jakimś wąskim specjalizacjom pod maturę. Młody człowiek jeszcze nie wie co będzie robił w życiu i co mu będzie potrzebne i lepiej żeby się nie ukierunkowywał w szkole (chyba, że to robi w ramach zainteresowań lecz nie programu. Poza tym świat idzie do przodu i nikt nie wie jaki będzie jutro a co dopiero za 10 czy 20 lat.
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Tomasz N odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Interesujące zdjęcia. W świetle tego co podaje Jan Zub u którego oni mają przy sobie broń, myślę, że Domen może mieć rację i to może być las Dąbrowa. Ale nie musi, bo jak je odróżnić od tysięcy podobnych pobojowisk w Polsce ? Ale na pewno daje wyobrażenie tego co mógł widzieć Jan Zub i to jest wartościowe. Co do oryginalnego tekstu „Unser ...”, na razie natrafiłem jedynie na podpis pod zdjęciem po niemiecku, (ale nie dali mi go skserować). To daje nadzieję, iż on naprawdę istnieje. Myślę jednak że temat idzie w dobrą stronę, bo według mnie wyjaśnienie tkwi w zdjęciach. Chciałbym poruszyć inny problem. Mianowicie sposób wprowadzenia i zaistnienia tematu zbrodni ciepielowskiej w świadomości ogółu. Może w tym jest jakaś informacja. W czasie wojny nic. Po wojnie do 1950 r. nic. Materiały (podobno) trafiły w polskie ręce w sierpniu 1950 r. Potem 6 lat milczenia i artykuł Gumkowskiego w 1956 r. I potem znowu nic! Nic! Nic! Dlaczego o niej nie pisali w czasie wojny Londynie ? Dlaczego o niej nie pisali zaraz po wojnie ? Dlaczego nie ma świadków ? Wreszcie dlaczego aż sześć lat czekano z opublikowaniem ? A potem dlaczego nie drążono i nie wyjaśniano tematu do końca ? Ja mam durne uczucie, że wyjaśnienie jest tak proste, iż każdy kolejny śledczy po jego odkryciu nie brnął dalej, a nie chcąc się narażać, pozostawiał bez uwag opis Gumkowskiego. Co o tym sądzicie ? [ Dodano: 2008-07-07, 17:28 ] Wygląda na to, że historię mordu na 300 bezbronnych żołnierzach pod Ciepielowem można niestety między bajki włożyć. Otrzymałem wiadomość od znajomego, również się tym interesującego, na temat miejsca pochówku. Oni leżą w Solcu. Mogiła jest szacowana na 300 zwłok, w tym ciała partyzantów i innych ofiar II WŚ ekshumowane z lasów, rowów i pochowane tam po wojnie. Oznacza to, że ilość podawana przez Niemców – ok. 250, jest wiarygodna. Reasumując „Unser ... i podpisy pod zdjęciami są według mnie zmyśleniem i manipulacją. Ktoś po wojnie wziął 5 zdjęć i napisał pod nie historyjkę. Natomiast zdjęcia niewątpliwie są autentyczne i myślę, że w nich tkwi rozwiązanie. -
To fakt. Na kogo to pan Maleszka nie donosił. Może nawet i na mnie. Ja byłem na tych juwenaliach w Krakowie, kiedy zabito Pyjasa. Szczylem byłem, a (studiujący) brat postanowił pokazać mi, jak się bawią studenci. W pierwszy dzień to jeszcze były takie próby zabawy, ale wieczorem już były telefony, że żałoba, że zabili i zrobiło się strasznie ponuro. Potem to właściwie chodziło się po Krakowie i oglądało, jak wywieszano czarne flagi z okien klatek schodowych i jak nieznani sprawcy szybko je usuwali. Jak w donosach Maleszki jest gdzieś o szczylu co chodził pierwszego dnia juwenaliów w spodniach z piżamy i grał na grzebieniu u Hawełki, to to jest o mnie.
-
Polska a 'rozbiór' Czechosłowacji
Tomasz N odpowiedział Gnome → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
W ramach śmieciarstwa przeczytałem taką cegłę wydaną przez Wydział Historii Partii KC PZPR pt. „KPP w obronie niepodległości Polski” KiW 1954. Poza kapitalnym rokiem 1920 (np odezwy Polaków – żołnierzy AC do żołnierzy burżuazyjnego wojska polskiego itd.) jest tam taki przedruk z artykułu niejakiego Ostapa Dłuskiego w „Correspondence Internationale”: „W czasie wizyty w Polsce francuskiego ministra SZ p. Delbosa prasa sanacyjna twierdziła, że pan Delbos zamierza wpłynąć na rząd czechosłowacki w duchu planów Hitlera przekształcenia Czechosłowacji w państwo związkowe.(...) Innymi słowy, komentarze prasy sanacyjnej na marginesie podróży francuskiego ministra SZ miały dać do zrozumienia, że podróż ta była klęską Czechosłowacji; prasa sanacyjna kazała wierzyć wszystkim kto chciał i kto nie chciał, że Francja pod wpływem Anglii gotowa byłaby kupić pokój za cenę pewnych ustępstw Czechosłowacji na rzecz Niemiec hitlerowskich i Polski. (...) Fakt, że Delbos - jak twierdzi prasa - demonstracyjnie nie odwiedził Moskwy, wskazywałby, że w Paryżu nie są zachwyceni przymierzem Czechosłowacji z Związkiem Radzieckim. Ze wszystkich tych wywodów rządząca grupa sanacyjna wyciąga wniosek, że Francja opuściła Czechosłowację i że wobec tego można wzmocnić swe ataki na państwo czechosłowackie. Czego chce sanacja od Czechosłowacji ? Jasną odpowiedź na to pytanie znajdziemy w inspirowanej przez Becka książce Adolfa Bocheńskiego pt. „Między Niemcami a Rosją”. Rzecz znamienna - autor bierze w „obronę” Słowaków, obiecując i w razie oderwania się od Czechosłowacji „niezależne” państwo w oparciu o Polskę. Ukraina Zakarpacka miałaby przypaść Węgrom, obszary sudeckie – Niemcom hitlerowskim. Po dokonaniu tego podziału Polska byłaby gotowa zawrzeć sojusz z ... Czechosłowacją.” A teraz ciekawostka. Artykuł pana Ostapa pochodzi podobno z grudnia 1937 r. !!! [ Dodano: 2008-07-05, 12:03 ] To mogłoby się zgadzać, bo Delbos był w Warszawie 3-6 grudnia 1937 r. -
Nie Maleszka a jego oficer prowadzący.
-
Jeżeli uważał na polskim, to może wiedział, iż "my Polacy w żelazie się kochamy."
-
No cóż, mnie interesuje jego wcześniejsza edukacja. Czytałem, że on od 7 do 19 roku życia mieszkał w Pszczynie (Pless). Wtedy szkolnictwo w Prusach było dzielone na dwa etapy: 6 klasową podstawówkę i 6 klasowe gimnazjum, czyli w sumie akurat 12 lat. W Pszczynie było wtedy podobno najstarsze gimnazjum na Górnym Śląsku. Czyżby on tam przebywał na stancji i się uczył ?
-
Ciekawa konstrukcja: To są być może fałszywki, ale mam żal do Wałęsy, że się nie przyznał, a do jego kolegów z opozycji, że mu w tym nie pomogli. Na podstawie tych samych materiałów można napisać książkę: "Agent "Bolek" - Jak SB próbowała zniszczyć legendę Wałęsy". Dlaczego nie powstała ? To jest kwestia wiary, nie wiedzy. I ewidentny temat zastępczy. Radziłbym się zastanowić co nas jeszcze czeka. Jak mawiał Hitchock: Dreszczowiec zaczyna się od trzęsienia ziemi, potem napięcie rośnie .... [ Dodano: 2008-06-29, 07:56 ] Prorok ze mnie ? Będą odkopywać Sikorskiego !