Skocz do zawartości

Tomasz N

Użytkownicy
  • Zawartość

    8,114
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tomasz N

  1. To może zajmijmy się ilościówką. Jak liczny był oddział mjr Pelca. Przyjmujemy z opracowań, że to co walczyło w lesie Dąbrowa pod jego dowództwem składało się z jego batalionu zbiorczego 74 pp i niedobitków które do niego dołączyły. Według Pelca Piastowskiego jego oddział miał się składać z dwóch, trzech niepełnych kompanii i kompanii ckm. circa 400 – 600 chłopa. Wspomina też coś o TKS-ie, ale to pomińmy. Interesują nas ludzie. Wątpliwości co do tych ustaleń pojawiły się u nie po przeczytaniu tego wywiadu-rzeki u Kutery, gdzie on podał pewne okoliczności tyczące odwrotu: „Niestety ulegając relacjom ( Bardzik, Ciesielski J. Legut) pozostawiłem w tekście stwierdzenie, iż zgrupowanie 74 pp maszerowało przez Kielce, Skarżysko rejon Końskie i inne miejscowości nie analizując tego przemieszczenia pod względem możliwości i czasu. No bo jeśli w południe 4.09 byli pod w rejonie Koniecpola to nie mogli e ciągu trzech dni i czterech nocy przemierzyć 250 km …” Z tego wynika, że ani Bardzik, ani Ciesielski, ani Legut nie szli z Pelcem, tylko swoimi drogami. Co w związku z tym wymyślił Pelc Piastowski ? proste. Że świadkowie się mylą i nie pamiętają jak szli. Bo według niego szli z tatusiem. Tymczasem jak na dłoni widać, że naciągnął fakty by zrobić z taty ostatniego dowódcę pułku. Oni - według niego żołnierze zgrupowania 74 pp - tak naprawdę szli innymi drogami niż oddział mjr. Pelca. Coś takiego jak batalion zbiorczy 74 pp mjr Pelca nie istniał do wieczora 7 września ! Powstał w lesie Dąbrowa. A Pelc jako najstarszy objął nad tymi wszystkimi grupami które tam się zeszły dowództwo. I od tej chwilo można mówić o batalionie zbiorczym. Czy możemy zatem ocenić jego liczebność ? Bez kłopotu, bo mamy na to relację Bardzika: „Rano dnia 8.09.1939 r. od mjr. Pelca dowiedziałem się, że rozporządza około 600-800 ludźmi, a nie byli to wyłącznie żołnierze jego baonu, lecz niedobitki pozostałych baonów74.pp. W tym siła ognia wynosiła około 400-600 i jedna tankietka. Mój baonowy punkt sanitarno-opatrunkowy rozporządzał pełnym wyposażeniem (wyekwipowaniem). Później nikt już raczej nie dołączył, zatem jest to ilość reprezentatywna. Uwzględniając relację Z. Mroza (z Kielc, idącego też inną trasą): „Mój pułk był zbieraniną ludzi z różnych jednostek, prawie nie znaliśmy się, (…) Wówczas mjr Pelc poderwał 1. kompanię do ataku. (…) Wkrótce inny oficer wezwał do natarcia 2. kompanię.” widzimy, że z Kielc nad ranem przyszły minimum 2 kompanie i stanęły w odwodzie. Przyjmując ich stany na jakieś 150 chłopa pod bronią + 100 bez, to stanowiło to połowę oddziału. Przyjmując inne drobne niedobitki (wspomniani przez P.P. Ciesielski i Legut) po około 50 chłopa, to wychodzi że sam Pelc przyprowadził z 200 chłopa czyli około kompanii. Po drodze również zbierał niedobitki Z okrążenia za Częstochową wyprowadził zatem max. jeden dwa plutony i tyle. Trudno zatem mówić o batalionie zbiorczym 74 pp. A już tym bardziej o ostatnim dowódcy pułku. 74. pułk piechoty przestał pod Częstochową istnieć.
  2. Kryzys wywołali fizycy

    Jeżeli chodzi o prorokowanie kryzysu w USA, to pierwszy - pośrednio - był Urban w stanie wojennym. W ramach dokopywania Ameryce dano wtedy w gazecie, nie pamiętam jakiej, takie studium jakiegoś Amerykanina, który analizował ich system emerytalny i wyszło mu, że załamie się on za około 25 lat. Punktem wyjścia jego analizy było odkrycie, że klerkowie, wykorzystując boom lat 70-tych, tak przestawili system, że otrzymywali 3,5 raza więcej w świadczeniach, niż wpłacili w składkach. W rezultacie ta zwiększona konsumpcja składek zamiast ich inwestowania ( bo do tego się to sprowadzało), choć pozornie nieznacząca, miała po ćwierć wieku kumulacji wypompować aktywa z systemu. To byłoby jakoś teraz.
  3. Kryzys wywołali fizycy

    Vissegerd napisał: Chociaż przy kryzysie w 1929 też mieliśmy do czynienia z interwencjonizmem państwowym i właśnie on pomógł przezwyciężyć kryzys. Nie da się inaczej niestety Co do tego że interwencja państwa pomogła przezwyciężyć Wielki Kryzys, zdania są podzielone. Według niektórych wydłużyła tylko jego trwanie. Interwencjonizm dla obrony własnego rynku ma pewne wady. Dewaluacja waluty zwiększa konkurencyjność danej gospodarki na rynku światowym, ułatwiając wychodzenie z kryzysu. Więc my twardo ciesząc się z znakomitej kondycji naszej gospodarki, już niedługo możemy się przekonać, że mamy znakomitych producentów towarów, których nikt nie chce kupować. I wsio pierdut.
  4. Kryzys wywołali fizycy

    Z tymi naszymi bankami wcale nie jest tak wesoło. Żaden szanujący się bank nie da kredytu na więcej niż 80 % nieruchomości, bo w razie konieczności jej przejęcia i spieniężenia koszty to min 20 % wartości. A u nas dawano kredyty na 105 % wartości. Na co oni liczyli? Poza tym działalność kolejnych rządów nie napawa optymizmem. Od czasów dziury Bauca kolejne rządy zgodnie pożyczają rocznie tyle, ile Gierek za dekadę. W tej chwili jest tego jakieś 600 mld zł czyli 300 mld dolarów. Jeżeli dodamy inne długi, prywatne itd., to będzie tego z 500 mld dolarów. Fajna kwota. Poza tym uwzględniając bardziej rozbudowaną "wrażliwość społeczną" w Europie myślę, że Ameryka może z tego kryzysu wyjść od niej szybciej i z mniejszymi stratami.
  5. To był zwiadowca. Na kilku motocyklistów by się połaszczył. Na to co opisujesz już nie. Ale, jak pisałem, to nieistotne. Zgadzamy się, że wpadł na szpicę wracając do Lipska koło południa.
  6. Atrix napisał: Jadąc w kierunku Lipska, napotkał czołgi i samochody pancerne szpicy. Motocykle jego szwadronu mogły rozjechąć na boki, szpica przejechała. Jeżeli by tej grupy nie przepuścił, najprawdopodobniej by go rozjechali. Następnie zawrócił i zaatakował szpice od tyłu. Musiałby być samobójcą.
  7. Kryzys wywołali fizycy

    Vissegerd napisał: Derywaty to genialne i bardzo bezpieczne narzędzie, właśnie je implementuję przy dwóch transakcjach. Chodzi o forwardy. Oczywiście, istnieje pewne ryzyko przy tym instrumencie W Europie akurat stosuje się derywaty rozsądnie, narzuca nam to kolejna Bazyleja i cześć. Amerykanie poszli za bardzo do przodu, to i oberwali. Traktujesz Amerykanów z europejska. Tymczasem jak sam napisałeś oni nie rozumieją pojęć, które stosują. Ale klientowi mówią: "komputer wyliczył, a komputery się nie mylą". Wiesz ile razy to słyszałem i u nas. Ty masz świadomość istnienia ryzyka zawsze, oni nie. Oni wierzą siebie i komputery. Myślą, że jak można wyliczyć "coś" za godzinę, na drugi dzień, to można też to co za tydzień czy miesiąc. A to jest pycha. I to chyba miał na myśli Buffet, który więcej przeżył. Nb to jak wytłumaczysz te 2 bln euro wpompowane w Europie ?
  8. Kryzys wywołali fizycy

    Kłopot w tym, że te algorytmy są już tak zawikłane, że stały się zupełnie nieczytelne dla tych, którzy je stosują w praktyce - zarządzających aktywami banków i funduszy inwestycyjnych. Ponadto nawet doskonała znajomość teorii nie wystarcza w praktyce. Rzeczywiste rynki nie poddają się nawet najbardziej wyrafinowanej matematycznie analizie. W 1997 r. Nagrodę Nobla z ekonomii otrzymali Myron Scholes i Robert Merton za opracowanie matematycznej teorii, która służyła do obliczania ceny opcji (to jeden z derywatów). Kiedy jednak chcieli swą wiedzę przekuć w pieniądze - zarządzając funduszem hedgingowym LTCM - ponieśli sromotną porażkę. LTCM w 1998 r. stracił blisko 5 mld dol. i dwa lata potem został zamknięty. Jak się dziś okazuje, był to tylko drobny test dużo bardziej niszczycielskiej "broni masowej zagłady", jaką gotowali rynkom finansowym fizycy. To nie jest tak, że algorytmy nie są zrozumiałe. One są po prostu błędne. Nie da się udawać Boga. Stąd kryzys wywołała pycha. To tak jak z marksizmem, również grzeszącym pychą. Wtedy, na końcu XIX w., też myśleli, że równaniami liniowymi zamodelują świat i przewidzą przyszłość. Teraz myśleli, że jak napiszą lepsze równania, wsadzą je do superszybkich komputerów, to otrzymają lepsze wyniki. Tymczasem świat jest nieliniowy, a każde modelowanie sprowadza go do równań liniowych, które gubią jego złożoność. Stąd lepiej było poradzić się sprzątaczki. Mniej złożone, tańsze, a równie prawdopodobne.
  9. Możesz podać dokładnie na co się powołuje, czyje raporty ewent sygnatury, bo ten opis też jest na podstawie raportów w CAW. Więc nie wiemy, czy Zalewski opisuje dokładnie to co w relacji, czy też po swojemu ją zinterpretował. Jeżeli Podrez wjechał do lasu i rozmawiał z Pelcem, to nie mógł zostać wzięty w dwa ognie. Jednakże jest to szczegół. Podawany przez niego (Zalewskiego) czas walki - koło południa - pasuje w ciąg zdarzeń. Więc pytanie tylko czy Podrez kontaktował się z Pelcem. Według mnie jest to mało prawdopodobne. Po prostu to, że to Pelc dowodził w lesie Dąbrowa okazało się jakiś czas po wojnie, więc tego nie może być w relacji czy raporcie. Choć kto wie ?
  10. A skąd to wie Zalewski ? Jest na to relacja ? Bo tylko to nas interesuje. Pomysły Zalewskiego nie pasują opisu starcia.
  11. Co do Podreza Póki co mamy tylko jeden opis jego walki, ten który streściłem na początku, a opisy cywili z Gołębiowa go potwierdzają. Więc trzeba tę historię jakoś wbudować w ogólny obraz. Oczywiście możliwe jest, iż motocykliści niemieccy stanowili część szpicy i zatrzymali się gdzieś wcześniej np. w Gołębiowie. Podrez na nich wpadł, a podczas strzelaniny podeszła reszta szpicy. Potem szpica w całości poszła dalej. Ale (pierwsi) motocykliści nie mogli wjechać szosą w las Dąbrowa i tam zginąć. Moje wyliczenie na poziomie gimnazjum (pojazd z miejscowości A jedzie z itd.) nie jest jakąś rekonstrukcją, lecz ma uświadomić wręcz filmowe tempo wydarzeń, jakie towarzyszyło starciu jego szwadronu z Niemcami. To były minuty, sekundy. Stąd nawet przy ich wykończeniu (pierwszych motocyklistów) przez czaty Pelca, nie byłoby czasu by po tym posprzątać. A to uniemożliwia zaskoczenie reszty szpicy.
  12. Przejdźmy do wcześniejszego epizodu czyli walki szwadronu Podreza. Zgodnie z opisem miał z Lipska ruszyć za niemieckim patrolem motocyklowym, po czym, gdy go dogonił, został wzięty w dwa ognie, gdyż z tyłu go doszedł silniejszy oddział niemiecki z samochodami pancernymi. Między Lipskiem a lasem Dąbrowa jest 7 km, czterdziestką przejeżdża się to w 10 min. Jeżeli przyjmiemy, że Podrez jechał 80 km/h i wyjechał 5 min po nich, to ich dogonił w lesie Dąbrowa. Ale rozbito go, jak twierdzi Atrix, w Gołębiowie, co jest realne. Teoretycznie jest to możliwe. Dogania motocykle w Anusinie, ostrzelany cofa się i wpada pod Gołębiowem na szpicę III/15, która go wykańcza. (Pierwsze motocykle nie mogły być szpicą III/15, bo ta miała w składzie samochody pancerne, mogła być zatem co najwyżej tym oddziałem z tyłu.) Ale jest jeden szkopuł. Szpica III/15 została zaskoczona po wjeździe do lasu Dąbrowa. Gdyby te motocykle, które jechały przed Podrezem, wjechały do lasu, Niemcy wiedzieliby o zawałach i o obsadzeniu lasu. I nie ma mowy o zaskoczeniu. Jaki wniosek ? Motocykle które ścigał Podrez na trasie Lipsko Dąbrowa nie dojechały do lasu Dąbrowa, tylko wcześniej gdzieś skręciły w bok. Motocykle które widział Zuba to był zatem Podrez, który, nierozpoznany, dostał friendly fire z lasu Dąbrowa i zawrócił, w Gołębiowie wpadając na idącą za nim szpicę III/15. Taki przebieg dużo tłumaczy. W tym momencie zrozumiałe jest dlaczego szpica tak na pewniaka pchała się do lasu Dąbrowa. Oni nie wiedzieli, że Podrez zawrócił. Jeżeli motocykle Podreza nadjechały z naprzeciwka, to droga skąd nadjechały musiała wydawać się drożna, bez zawał i niespodzianek. Wniosek: Podrez poległ po części od własnego ognia.
  13. Piąta kolumna w Polsce

    marcin29 napisał: Zamach bombowy w Tarnowie 28 sierpnia 1939 roku na dworcu kolejowym kosztował życie i zdrowie ok 100 osób,schwytany niemiecki terrorysta okazał się członkem pronazistowskiej organizacji działajacej na tym terenie. Akurat nie, byli przyjezdni. Więcej na ten temat napisałem w Quizie Wrzesień str. 13-14.
  14. Polityka narodowościowa PRL

    Konwencja Genewska to nazwa porozumienia polsko-niemieckiego z 1922 r. na temat sposobu rozdzielania Górnego Śląska. Tam były wpisane karencje.
  15. Polityka narodowościowa PRL

    Zgadza się, ale robiono to potem cały czas, aż do wojny. Od 1925 r. dlatego, że minęły 3 lata gwarancji jakie wynikały dla nich z Konwencji Genewskiej. O wywłaszczaniu zaczęto mówić w 1937 r. gdy minęło też w niej zapisane 15 lat. (Też takie małe OT.)
  16. Atrix napisał: relacja Czesławy Kowalskiej, Kustru (Świesielice).Ten wątek pojawia sie też w ksiażce "Piechurzy Apokalipsy).Relacja Cz.Kowalskiej jest bardzo podobna do relacji jej siostry H. Kutery-Kowalskiej To nie masz nic. Przeczytaj ich relacje.
  17. Atrix napisał: Pierwzszy atak był od strony Ciepielowa. masz na to jakąś relację ?
  18. Atrix napisał: A to niby skąd kolega Ciekawy miał by wiedzieć, które to wzgórze. Stąd, że według niego jest tylko jedno, i to maluśkie, wzgórze na północ od Anusina Zajmijmy się jednak tym krótkim epizodem: Do Zuby przyjeżdża dowódca, każe mu iść do lasu i wzywać do kapitulacji; wychodzi 80 żołnierzy, prowadzi się ich do szosy. Jeżeli do tego nie mogło dojść po 13-tej i po 15-tej, to musiało wcześniej ! Przyjmujemy automatycznie (w tym ja do niedawna), że Niemcy zaatakowali las od razu po rozbiciu szpicy. Tymczasem tak wcale nie musiało być ! Po pierwsze. Z relacji wiemy, że mjr Pelc się ubezpieczył, tymczasem pierwszy atak niemiecki gładko wszedł do lasu i dopiero użycie dwóch kompanii odwodowych ich z lasu wyrzuciło. Jeżeli las był ubezpieczony, to największe straty Niemcy powinni mieć na jego przedpolu, na otwartym terenie między Anusinem, a lasem. To powinien być najtrudniejszy do przejścia w ataku odcinek. Tymczasem bez problemów weszli do lasu. Więc czyżby tych ubezpieczeń, trzymających otwartą przestrzeń pod ogniem, nie było ? A może były, tylko zeszły ze stanowisk ? Moim zdaniem było tak: Szpica wjeżdża do lasu i zostaje rozbita. Po przybyciu głównych sił, niemiecki dowódca oddziału, jeszcze nie ma informacji o przeciwniku, stąd go lekceważy i uważając, że są to jakieś drobne oddziały, jedzie do Zuby, każe mu iść do lasu i wezwać ich do kapitulacji. Główne siły rozwijają się tymczasem wzdłuż lasu w Anusinie. Na ich widok i na wezwanie Zuby, te 4 drużyny stanowiące ubezpieczenie, widzące potęgę naprzeciw, rezygnują z walki, schodzą z stanowisk i kapitulują. 80 ludzi wychodzi z lasu i zostaje odprowadzonych do szosy, a stamtąd do Gołębiowa. Niemcy atakują, wchodzą do lasu i zostają odrzuceni odwodami. Co im imponuje. Stąd jeńcy w Gołębiowie są uważani przez żołnierzy niemieckich za tchórzy i dezerterów. I dlatego takie traktowanie, ta gnojówa do picia i spleśniały chleb, którego nawet bydłu żal dać.
  19. Najpierw coś o Zubie Poczytałem w książce Kutery wywiad który przeprowadziła z Pelcem Piastowskim i on tam podaje kulisy tej rozmowy z Zubą z 1967 r. Rozmowa trwała przez wiele godzin i on mu zadał ze setkę pytań, według siebie podchwytliwych, jak widać z tekstu, tak naprawdę to naprowadzających. To było praktycznie pranie mózgu i mi po tym zrobiło się Zuby żal. Jankowski pewnie pytał podobnie, stąd on (Zuba) chyba dla świętego spokoju zgadzał się na ich wersje odpowiedzi. Co oczywiście nie przydaje jego relacjom wiarygodności. Ale zapytałem Ciekawego o to wzgórze z którego Zuba miał wołać, według niego mogło być ono 1 km od szosy. A tymczasem z relacji Zuby wynikałoby, że było przy Dąbrowskiej Porębie, czyli ponad 2 km od szosy. Ale tam nie ma wzgórza, tylko dolina. Więc nie było z czego wołać! Więc czyżby on faktycznie poszedł do lasu, jak w pierwszej wersji i ona była bardziej prawdopodobna ?
  20. Wybacz Atrixie, ale wysyłanie Zuby z wezwaniem do kapitulacji po pierwszym ataku, przed wysłaniem tyraliery, nie trzyma się kupy. Z tego co wiemy pierwszy atak III/15 zakończył się klęską, i to taką totalną, polscy żołnierze pogonili ich w lesie, a potem jeszcze przez pole aż do Anusina. Jakież przesłanki miał zatem niemiecki dowódca, by uważać, że ktokolwiek chce skapitulować ? Przecież przeciwnik okazał wolę walki i determinację. I zwyciężył (na razie). Z dalszego tekstu wynika, że tego, iż ten atak kosztował drugą stronę całą posiadaną amunicję, nie mógł wiedzieć i nie wiedział. Stąd staranne przygotowanie kolejnego ataku i opisywane potem zaskoczenie, że przeciwnik nie stawia oporu (bo nie miał czym). Zatem nie było żadnych przesłanek do wzywania przeciwnika do kapitulacji, zatem nie było też powodów by wysyłać Zubę. Więc jeżeli do tego doszło to nie wtedy. Lecz zatem kiedy ? Teksty to pokazujące: 29 Div: „Jest około 13 – tej. Atak przeprowadzany zgodnie z rozkazem napotyka na silny ogień nieprzyjaciela. Dowódca, adiutant i oficer ordynansowy są wśród pierwszych zabitych. Wszyscy oficerowie mają karabiny. Poruszanie się w ciężko dostępnym terenie leśnym z młodnikami bukowymi i świerkowymi sprawia trudności. Drużyny tracą częściowo kontakt ze sobą. Z rożnych miejsc rozbrzmiewa „Görra” i „Görra Germanski“ kontratakujących Polaków. Atak strzelców w gęstwinach komplikuje się coraz bardziej, dowódca batalionu decyduje się na ponowne przegrupowanie.” Ciesielski: „Niestety po godzinie, półtorej następne niemieckie oddziały zmotoryzowane, już w większych grupach, próbowały zaatakować nasze posterunki od strony Lipska. Wywiązała się walka wręcz. Nasi z pozycji w lesie, zaatakowali nieprzyjaciela głównie granatami ręcznymi. W walce zginęło kilku kolegów, a kilkunastu zostało zranionych. Niektórzy od własnej broni. Było to nieuniknione przy tak dużym zgrupowaniu na tak małym odcinku. Wróg znów zostawił kilka samochodów pancernych i dwie tankietki. Jedna ich załoga zginęła, inne się wycofały. Po powrocie do lasu nie było już tajemnicą dla większości kolegów, że amunicji do karabinów maszynowych jest jak na lekarstwo, a granatów ręcznych nie ma w ogóle. Zginął jeden z dowodzących oficerów, wszyscy mówią, że dowódca batalionu – Pelc.” Przyznam się, że dzięki zebranym przez Ciebie relacjom mam pomysł, kiedy mogło do tego dojść, lecz wolałbym byś to sam wymyślił.
  21. Polityka narodowościowa PRL

    Ak_2107 napisał: Nie powiedzialbym tego....)) Gdybys powyzsze posty uwaznie przeczytal, zwrocilbys uwage na to, iz ow przyklad dotyczy poparcia dla ideologii nazistowskieji na Slasku. Przez Slazakow. Ale temat tyczy polskiej polityki narodowościowej. Ja ten przykład zupełnie słusznie odniosłem do polskiego Śląska, bo tylko z jego obszaru przykłady według mnie są tu zasadne. Bo po plebiscycie Ślązacy mogli wybierać. Jak czuli się (bardzo) Polakami, to mogli przyjechać na Ostoberschlesien. A jak zostali, to choć "godali", czuli się bardziej związani z Niemcami. Ale reszta bardzo ciekawa.
  22. Polityka narodowościowa PRL

    Ak-2107 napisał: To byly lata 30 -te. Nikt wtedy po mordzie w Gliwicach czy Toszku za godke nie dostal. Tyle tylko,ze wierchuszka Partii krecila nosem jak sie Volksgenossen na zebraniach Ortsgruppen godka sie poslugiwali....)). Bo sporo mialo z niemeckim odrobine problemow. A "doma" sie godalo niekoniecznie w jezyku Schillera i Goethego. Zgadza się, ale jak oni mogli kolaborować (w sensie zdradzać Polskę) ? Byli w końcu bez przerwy obywatelami Rzeszy i zachowywali się jak większość jej społeczeństwa. Co innego ci po drugiej stronie granicy. Przykład jest chyba źle dobrany.
  23. Polityka narodowościowa PRL

    AK_2107 napisał: Gdzies znikaja obrazki z wrzesnia 1939 roku, kiedy ludnosc Katowic masowo, morzem kwiatow witala wkraczajacy Wehrmacht, Nie tylko Katowic i nie znikają. Nie dalej jak na jesieni zeszłego roku słyszałem referat na ten temat z bogatą ikonografią. Fakt, że na sali była cisza. Masowa, dobrowolna kolaboracja na terenach polskiego Gornego Slaska po 1939 r. Slaski oportunizm zaowocowal oddaniem i wiernoscia nazizmowi, w duzej czesci tej spolecznosci - tyle, ze jak przyszlo ponosic konsekwencje, to u zainteresowanych zanik pamieci nastepuje Czegoś takiego się spodziewałem. Z oportunizmem zgoda, z masową kolaboracją już nie. Gros Ślązaków, podobnież jak wszyscy mieszkańcy pogranicza, wybiera Heimat nie Vaterland, bo wie jak się kończą jasne opowiedzenia po którejkolwiek stronie. W piachu. Więc z tym zanikiem pamięci zgoda. Przez piasek faktycznie trudniej słyszeć. Jednakże w zdaniu: „Z drugiej strony dla przecietnego Slazaka czas apokalipsy zaczal sie nie w 1939 a w 1945 roku.” bardziej ciekawiła mnie ta Steinbachowska nuta. Bo się z nią szczerze nie zgadzam. W 1939 r. było tak samo, a może i gorzej. Bo widzisz, kiedy jakiś przywódca państwa da wolną rękę dowódcy policji, jak było na Śląsku, tak, że po trzech tygodniach dowódca wojskowy odpowiedzialny za ten obszar interweniuje z powodu mordów bez sądu popełnianych przez Einzatzgruppen i Hilfpolizei, to czemu się dziwisz, że wszyscy chętnie potem głosują za. Potem jest lepiej, bo są sądy i można trafić ino do Buchenwaldu. A potem do Auschwitz. A tych z piachu do dziś szukają po lasach. W 1945 r. była taka sama sytuacja, tylko wobec tych, którzy byli na tyle głupi i jakoś jawniej poparli Niemcy. Łambinowice nie przynoszą nam chwały. A z tym „Heil Hitler” to moim zdaniem był fajny pomysł, by nie zostać obitym za śląską godkę.
  24. Rytuał i wojna

    Wracając do tematu honorowej kapitulacji. Gdzieś czytałem o niemieckim oddziale w północnych Włoszech pod koniec wojny, który nie chciał skapitulować, ciągle walcząc. Gdy zdziwieni Włosi wysłali w końcu parlamentariusza, że koniec, że nie ma o co walczyć, usłyszeli, że oni są porządnymi wojakami, weteranami wielu bitew i im nie wypada skapitulować przed Włochami. Jak by to wyglądało w ich historii. W końcu któryś z Włochów przypomniał sobie o lotniku angielskim, niedaleko zestrzelonym, i po jego wezwaniu, oddział mógł z honorem skapitulować przed oficerem angielskim. Czy ktoś zna więcej szczegółów, albo podobne zdarzenia ? [ Dodano: 2008-10-12, 19:02 ] Kontynuując temat honorowej kapitulacji. W artykule A. Nieuważnego o wojnach napoleońskich na Śląsku w IOH pisze on, że Hieronim Bonaparte skarżył się 14.11.1806 r. A. Berthierowi podczas oblężenia Głogowa, że żołnierze pruscy mówią, że: poddać się Francuzom nie stanowiłoby dyshonoru, lecz Bawarom, wprost przeciwnie.
  25. Lew Trocki

    C. Sforza w swej książce opisując konflikt Trocki-Stalin pisze wręcz: "Trocki [po odczytaniu testamentu Lenina nakazującego usunięcie Stalina ze stanowiska sekretarza politbiura TN] wówczas wszechwładny, podziwiany dla swego daru oratorskiego, uwielbiany jako Napoleon Czerwonej Armii, popełnił błąd pogardzając Stalinem, nieuczonym, milczącym Azjatą; pozwolił mu pozostać na swem stanowisku. (...) Pierwsze walki między Trockim a Stalinem rozpoczęły się natychmiast po śmierci Lenina i ciągnęły nieprzerwanie aż do wygnania Trockiego z Rosji w roku 1929. W pojedynkach słownych Trocki stale pozostawał zwycięskim; w wolnym kraju, jak np w Anglii lub Francji, byłby potrafił przypuszczalnie znów uchwycić władzę w swoje ręce. Ale zwyciężony Stalin powracał zawsze do swego pokoju na Kremlu i, nie myśląc o krasomówczym rewanżu, zadawalał się w spokojny azjatycki sposób ofiarowywaniem lub narzucaniem przyjaciołom Trockiego korzystnych stanowisk, rozpraszając ich w ten sposób po najodleglejszych częściach kraju. Trocki, podobnie dumny (albo próżny) jakim był inny zdolny socjalista Lassalle, nie przypisywał taktyce Stalina jakiegokolwiek znaczenia. Nie zorientował się - on, nieprzyjaciel wolności - że wystarczy kilka lat bez wolności mowy i prasy, by w zatwarzający sposób zepsuć moralny charakter danego narodu. Godność ludzka potrzebuje wolności by żyć i istnieć."
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.