Skocz do zawartości

Tomasz N

Użytkownicy
  • Zawartość

    8,154
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tomasz N

  1. Czy te tereny słowińskie to region babimojski i złotowski ?
  2. Przypisy i zapisy bibliograficzne

    Bez przypisów to nie książka historyczna. Ale z drugiej strony ja też dostaję szału jak mam dwie linijki tekstu i resztę przypisów np w postaci notek biograficznych, które swobodnie mogłyby być na końcu czy w aneksie. Jeżeli przypisy są na końcu, to dobre jest umieszczenie na górze strony z nimi, jakiego zakresu stron tekstu głównego tyczą. Gdy tekst jest interesujący, nigdy nie wiem jaki akurat rozdział czytam, a wtedy to się przydaje.
  3. Straty czołgów Panzer IV w Polsce 1939

    Domen napisał: Dokładnie to nie wiadomo, ale podobno w 31. Pułku Pancernym czołgi Panzer IV miała tylko 4. kompania (no chyba, że ten czołg jest z Panzer-Regiment 15.). Raczej to drugie, bo 31 ppanc wszedł do walk od Miedźnej, a to już za Ćwiklicami. A skąd to podobno ? Schwere były kompanie 3 i 6.
  4. Dzięki Batto. Nie wiesz czy zachowały się jakieś inne relacje z tego oddziału ?
  5. Straty czołgów Panzer IV w Polsce 1939

    A skąd wiadomo tak dokładnie przydział, np to zdjęcie rozbebeszonego czołgu w Ćiklicach ? Może to była 2 kompania ?
  6. Ostatnio zajmowaliśmy się odwrotem i walkami. Może wrócimy do opisu samej zbrodni, a konkretnie relacji monachijskiej. Jak wiadomo, ilość rozstrzelanych w niej jest przesadzona. Różnice w opiniach dotyczą co najwyżej jak bardzo (do zera włącznie). Napisałem wcześniej, że pojawiła nam się grupa żołnierzy podpadająca pod relację monachijską, która mogła mieć szelki, a po ściągnięciu kurtek wyglądać na partyzantów. Echa nie było więc sam do tego wracam .Była to grupa żołnierzy, która dołączyła z Z. Mrozem: Tomasz N napisał str. 34 Relacja Zygmunta Mroza Mobilizował się 3 września w Kielcach koszarach 4. pp leg. Dopiero podczas odwrotu 05.09 dostali mundury (nie wszyscy, on został w spodniach cywilnych) i karabiny + 1 ckm. A szczegółowo ten fragment jego relacji: „Otrzymałem kartę mobilizacyjną i już 3 września zgłosiłem się do stacjonującego pod Kielcami 4. pp legionów, którego żołnierze jako tzw. „trzeci rzut” uzupełniali skład 4.pp leg. Tego samego dnia jechaliśmy do Kielc od 10.00 wieczora (…) Z Kielc wyruszyliśmy w Góry Świętokrzyskie, ubrani po cywilnemu. Później nocleg w jakiejś wsi, dopiero 5.09 pod wieczór dostaliśmy karabiny i wojskowe ubrania. W czasie mundurowania byłem z meldunkiem u kapitana, a kiedy wróciłem okazało się, że zabrakło dla mnie spodni, więc pozostałem w cywilnych. Dowódcą batalionu był kpt. Kotowski, a mojego plutonu por. Kopacz.” Zestawmy to z relacją monachijską jak wynikałoby z treści w tłumaczeniu Ak (str. 31) (przeoczyłem to, ale czyżbyś miał dostęp do oryginalnego tekstu ?) : „Dowódca pułku, pułkownik Wessel [z Kassel], szaleje z monoklem w oku. "Co za bezczelność, chcieć nas zatrzymać, a mojego Lewinski’yego mi zastrzelili". Nie liczy się z tym, że to są żołnierze. Twierdzi, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z 300 polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmuszają ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów. Teraz zostają im jeszcze ucięte szelki, widocznie po to, by nie mogli uciec." Zygmunt Mroz uciekł, ale podobnie „umundurowani” koledzy mogli nie mieć tego szczęścia. Zostawszy w cywilnych spodniach mogli mieć i szelki. Jest jeden kłopot . Po rozebraniu z bluz byli w pełni „cywilni”, więc trzeba brać pod uwagę zabitych cywili w lesie. Jeśli tak to mogli to być ci „cywilni woźnice” w relacji Zuby. A tych było chyba kilkunastu. Więc czyżby opis rozstrzelania w relacji monachijskiej tyczył tych kilkunastu „niedomundurowanych” ? Może w oryginalnej relacji monachijskiej jest napisane dreizehn a nie drei hundred co celowo przetłumaczono, podobnież jak z tym zT ? Jakie jest Wasze zdanie ? Poza tym może ktoś wie coś więcej na temat tego batalionu. Jego dowódcę znamy, dowódcę plutonu też. Jego dalszy szlak odwrotu: noc z 5/6 droga Górno – Św. Katarzyna, 6.09 Bodzentyn gdzie napotkali na batalion Pelca, stamtąd już razem do Wąchocka, wieczorem w Mircu, gdzie oni zostali by odpocząć, a Pelc poszedł dalej. 7.09 Iłża; rano 8.09 dochodzą do lasu Dąbrowa.
  7. Wydarzenie roku 2008 w Polsce

    Kryzys tam gdzieś się tli pod spodem i raczej będzie wydarzeniem kolejnego roku. Ale prawdziwym wydarzeniem roku jest obniżka podatków !!!!! a właściwie to iż "liberalnemu" rządowi nie udało się końcem 2008 roku przesunąć o kolejny rok uchwalonej obietnicy poprzedniej ekipy. A ktoś tu twierdzi, że niezgoda ( na górze) rujnuje. Wręcz przeciwnie !
  8. Książka, którą właśnie czytam to...

    A ja przeglądając w Empiku półkę z DWS wpadłem na :”Bogactwo i nędza narodów” Davida Landesa. Ktoś źle odłożył chyba z myślą o mnie. Książka urzekła mnie od razu jednym zdaniem z początku: „Żyjemy w świecie, w którym panuje nierówność i zróżnicowanie. Można go z grubsza podzielić na trzy kategorie państw: takie w których wydaje się mnóstwo pieniędzy na odchudzanie; takie w których ludzie jedzą żeby żyć i takie gdzie ludzie nie wiedzą skąd zdobyć następny posiłek.” Co najciekawsze, po takim początku wcale nie następuje lewacka ofensywa. Książka w stylu Braudela, choć Braudel według mnie ogólnie jest lepszy, ale za to Landes lepiej od Braudela czuje „technikę” i rewolucja przemysłowa w jego opisie jest do przełknięcia. Książka jest niewątpliwie „anglosaska”, dla autora Europa kończy się na Renie, a potem to już jest Wołga. Najfajniejszym tego przykładem jest przypis tyczący zwyczajów religijnych Chinach w XVI w. : „Nie dziwmy się zbytnio chińskim obyczajom – warto przypomnieć, że w Hiszpanii na początku ery nowożytnej, wszyscy klękali gdy w procesji niesiono hostię i wino symbolizujące Najświętszy Sakrament.”
  9. - Uzupełnienia

    Miał być żart a tu: York von Wartenberg - hrabia Jan Dawid Ludwik - feldmarszałek. Urodzony w 1759 roku w Gostkowie Wielkim na Pomorzu pow. bytowski (pierwotna nazwa rodu Jark-Gostkowski). W 1794 roku podczas Insurekcji Kościuszkowskiej walczył z wojskami polskimi pod Szczekocinami. W 1812 r. dowodził posiłkami pruskimi wspierającymi Wielką Armię, wchodzącymi w skład korpusu Macdonalda. W tymże roku autor przymierza prusko-rosyjskiego z 1812 r., skierowanego przeciwko pokonanej w Rosji armii napoleońskiej. W 1813 roku był dowódcą korpusu w Armii Śląskiej. Za zasługi wojenne otrzymał z rąk króla Prus Fryderyka Wilhelma III majątek w Oleśnicy Małej. Zmarł w 1821 roku. Pochowany w kaplicy rodowej w tymże mieście.
  10. Z tego co wiem, Niemcy takie cmentarze urządzali w miejscach o "właściwych" proporcjach zabitych naszych do swoich. Z miejsc o "odwrotnych" proporcjach ich ekshumowano, ku chwale oręża niemieckiego. Tak było wiosną 1940 r. na Śląsku. Stąd pochowanie tam zabitych w innych miejscach jest całkiem prawdopodobne. Poza tym miano ich w jednym miejscu.
  11. Czy nie może być tak, że ten cmentarzyk pod Dąbrową krył jeszcze ciała poległych na przyczółkach wiślanych ? Przewiezienie ciał nie nastręczało kłopotu. Czy były jeszcze inne oficjalne zadbane powrześniowe cmentarzyki niemieckie w tamtej okolicy ?
  12. Śmierci, opowiedz nam historię..

    Na „żywioł” nikt nie poszedł bo to jest tak naprawdę wieloletnia operacja w którą ze względu na koszty zaangażowanych jest wiele instytucji. Z przerwami trwała chyba z rok, przymiarki do niej z trzy lata, a sama akcja w sumie z trzy dni. Jak na to patrzę z obecnej perspektywy to może przez to rozciągnięcie w czasie nie budziło to u mnie poważniejszych emocji. Jakiegoś lęku przed mikrobami nie było. Krypta mimo wielu przebudów była wentylowana, miała taki sprytny załamany kominek - zetkę w grubej ścianie nad tym zamurowanym wejściem, więc warunkom w środku było bliżej do piwnicy z kartoflami niż do jakiejś zatęchłej śmierdzącej dziury. A trumienki miały trzy stulecia, więc zapachy dawno wybyły. Poza tym było wiadomo w 1945-ym odwiedzili ją koledzy spod krasnej gwiazdy i nawet tam się ukryli na jakiś czas przed zimnem i nic im nie zaszkodziło (swoją drogą skąd wiedzieli gdzie wchodzić nikt nie wie, a złocone ozdoby z sarkofagów znikły). Stąd „zabezpieczenia” osobiste stosowane przez penetrujących były do zakupienia w lokalnym GS-ie. W całej akcji tak naprawdę to najważniejszy w tym był lęk przez hienami, rabusiami ze względu na to zewnętrzne wejście. Stąd wszystko działo się w wąskim małómównym gronie. Ten pierwszy chłop po odkopaniu wejścia , wszedł, porobił te zdjęcia, a wejście zaraz po tym ze względu na te hieny, zostało zatkane , zasypane i zabrukowane. I nikt nie wiedział, że to jest wejście do krypty. Potem jak z tych zdjęć było wiadomo, że warto i pojawiły się środki, to już się przygotowała zawodowa ekipa: archeolodzy, antropolog i konserwator (oni za darmo nie robią), a która podczas podobnej akcji porządniej spenetrowała kryptę i po ocenie na miejscu stanu sarkofagów podjęła decyzję o ich wydobyciu. I znów zamurowano, zasypano i zabrukowano. I znów cicho sza. Dopiero gdy przygotowano odpowiednie poszerzone wejście nastąpiła kolejna akcja, kiedy to je wydobyto. Oczywiście po wydobyciu zaraz to wszystko gdzieś pojechało i znów po chwili było cicho i czysto na placu.
  13. Przeszukując materiały tyczące września znalazłem taki okólnik z sierpnia 1939 r. w sprawie odbierania obywatelstwa uciekinierom do Rzeszy i tam w dalszej części znalazłem passus tyczący dąbrowszczaków: "W związku ze stwierdzeniem utraty obywatelstwa w odniesieniu do obywateli polskich, których służba w szeregach republikańskiej armii hiszpańskiej została udowodniona, Urząd Wojewódzki wzywa do odpowiednio szybkiego przeprowadzenia formalności związanych ze stwierdzeniem utraty obywatelstwa. (...) Łącznie z tym, mając na względzie, że niezaprzeczona służba w armii hiszpańskiej powoduje automatyczną utratę obywatelstwa polskiego na podstawie art.11 pkt 2 ustawy z dnia 20.01.1920 r. (dz.U.R.P nr 7 poz. 44) Urząd Wojewódzki przypomina dyrektywy zawarte w okólniku z dnia 05.04.1938. w sprawie stwierdzenia utraty obywatelstwa. Biorąc powyższe pod uwagę, wszyscy byli ochotnicy republikańskiej armii hiszpańskiej, powracający do kraju, a których udział w wojnie został udowodniony, bez względu na to, czy powrót nastąpił drogą legalną, czy też nielegalną - powinni być traktowani jako bezpaństwowcy, zgodnie z wymogami odpowiednich przepisów. Dotyczy to zarówno tych osób, co do których odpowiednie formalności związane ze stwierdzeniem utraty obywatelstwa zostały już przeprowadzone, jak również tych osób, co do których odnośne formalności są w toku załatwiania lub też co do których dopiero co uzyskano dowody stwierdzające niezaprzeczalny udział w wojnie domowej hiszpańskiej." Ponieważ wnioski o rentę wojenną naszych dąbrowszczaków stanowią "niezaprzeczalny dowód udziału w wojnie domowej" w Hiszpanii, to osoby te w myśl powyższej ustawy niewątpliwie nie są obywatelami Polski.
  14. Teksty nauczycieli

    Mnie, ścisłowcowi zawsze najbardziej podobało się zadanie mojej pani z fizyki: Pocisk karabinowy został wystrzelony z działa ...
  15. Śmierci, opowiedz nam historię..

    Odbyło się to w sposób absolutnie nie "filmowy". Osoby, które były w środku można na palcach policzyć i ja np. tam nie byłem, bo niby po co. Krypta po obniżeniu sklepienia nad nią podczas którejś z rzędu przebudowy kościoła (by posadzka w kościele była równa) była niska, około metra i jeszcze zawalona gruzem. Wejście do niej od kościoła znikło, a zostało tylko niewielkie zamurowane wąskie "okienko" od zewnątrz, tuż pod ziemią. Więc kiedy pojawiła się idea jej spenetrowania przy okazji kolejnego remontu, jeden z pracowników wczołgał się do środka z lampą i aparatem i porobił zdjęcia. Na ich podstawie została podjęta decyzja o przebudowie tego małego wejścia tak by wydobyć te sarkofagi. Sarkofagi (trumny) były cynowe na podkładzie z desek i wcale nie trzeba ich było otwierać. Chemia i biologia towarzysząca rozkładowi ciała załatwia też trumnę, która na wysokości dna i z 10 cm wyżej jest destruktem. Stąd kości leżały praktycznie na podłodze przykryte jak dzwonem górną częścią trumny. (Na szczęście napisy są na tej górnej części, a konserwatorów mamy wspaniałych i ten dół bez problemu dorobią do stanu "muzealnego".)
  16. Redbaron napisał: Tomasz N napisz, czym się różni komunizm od Raciborza Niczym. W obu przypadkach droga wiedzie przez Nędzę.
  17. Quiz kto to powiedział?

    Jak najbardziej. Miał pecha i nie powiedział tego po angielsku. Pytanie Twoje
  18. Śmierci, opowiedz nam historię..

    Bryśka napisała: Z trumny o człowieku się raczej dużo dowiedzieć nie można ,przynajmniej takie jest moje zdanie... Akurat miałem okazję uczestniczyć ostatnimi czasy w otwarciu krypty i znajdujących się tam sarkofagów (nie w Krakowie). Po odtworzeniu napisów trumiennych, okazało się, że osoba w jednym z nich pochowana zgodnie z źródłami historycznymi leży gdzie indziej, gdzieś na Dolnym Śląsku i zmarła w kwiecie wieku, a antropolog stwierdził po kościach, że zmarła około 60-tki. Jakąś wiedzę więc można uzyskać. Czasami wręcz zaskakującą.
  19. Quiz kto to powiedział?

    Nie przypuszczałem, że z tym będzie taki kłopot. No to sprawa ma wiele wspólnego z kotem. Kraj jest jak but, książka w której pojawiają się słowa: wiele się musi zmienić ... ma w tytule to zwierzę w cętki. A sympatyczny żarłok którego jeden z forumowiczów ma na obrazku, ma w nazwisku z autorem tych (właściwych) słów wspólne aż trzy pierwsze litery.
  20. Pojawił się tu temat według mnie wysoce niebezpieczny czyli przyszłościowe kierunki. Jako absolwent przyszłościowego kierunku wiem, że często powstają one na chybcika, a uczelnie przy ich tworzeniu kierują się wyłącznie własnym prestiżem (inni mają a my nie!), a nie dobrem absolwentów. Bo możliwość wykonywania pewnych zawodów po studiach uzależniona jest jeszcze od spełnienia innych warunków prawnych. Pewne zawody wymagają uprawnień, a te praktyk, których długość uzależniona jest od tego czy kierunek jest dla danej pracy odpowiedni czy zbliżony. Nie są to krótkie okresy, bo najczęściej kilkuletnie, a dla zbliżonych najczęściej wydłużone dwukrotnie i dające mimo to zawężony zakres możliwych prac do wykonywania. Zakwalifikowanie do kierunków odpowiednich lub zbliżonych zależy od rektora uczelni, a oni czasem o tym zapominają. Bo najczęściej w przepisach szczegółowych jest stwierdzenie, że to minister odpowiedzialny na wniosek rektora kwalifikuje dane wydziały i specjalności na nich, jako zbliżone czy odpowiednie dla danego zawodu. Pomija się natomiast zupełnie w tej klasyfikacji istnienie specjalizacji na studiach. I może się okazać, że po długich, ciężkich studiach na elitarnym kierunku, o którym w informatorze dla maturzysty pisało, że możemy wszystko, w rzeczywistości nie możemy nic, bo Pan Rektor o naszej specjalizacji zapomniał wspomnieć Panu Ministrowi. Może się też okazać, że zakwalifikował ją jako zbliżoną, choć na innej może ona być odpowiednia. Zatem przy wyborze uczelni nie należy wyłącznie kierować się poziomem kształcenia ale i tym czy uczelnia przełożyła swój poziom na odpowiednie przywileje prawne dla swych absolwentów. Stąd pierwszą rzeczą jaką należy się kierować przy wyborze uczelni i kierunku powinno być też sprawdzenie tych „dodatkowych warunków prawnych”, które czekają na Cię Maturzysto po studiach. O prawnikach nie trzeba wspominać. Ale na pewno zawodem uzależnionym od uzyskania odpowiednich uprawnień jest archeologia. Może więc ktoś kto to przeszedł przybliży przyszłym kolegom jak to u nich wygląda ?
  21. Komuniści w III RP

    Dzionga napisała: Konstytucja wyraźnie zabrania działania partii komunistycznych, to coś chyba jest nie tak Bo może ona nie działa tylko istnieje.
  22. W pierwszej kwestii musiałbym się powtarzać. W drugiej tyczącej meritum sporu uważam za Tobą, że tego w akademickiej dyskusji wyjaśnić się nie da i trzeba eksperymentu. Takie próby się przeprowadza i trzeba tylko by ktoś porównał różne wersje Kentucky rifle. Jak widać pasjonaci są, może im się zechce. Ale nie wiem czy zwróciłeś uwagę na wcześniejszy post w tym temacie na historykach tyczący wczesnych gwintów: Broń strzelająca kulą (nie pociskiem!) wymaga wolnego i dość głębokiego gwintu. Skok jest podawany w calach i zazwyczaj w ówczesnej broni czarnoprochowej by zawarty w okolicach 1 obrót na 66 cali (1:66). A np. wspomniany przeze mnie Baker Rifle miał skok 1:120 cali co przy lufie długości 30 cali powodowało że kula robiła w lufie raptem 1/4 obrotu. To tak w bardzo dużym skrócie o XVIII wiecznych gwintowanych karabinach. Dla małego porównania, współczesne karabiny o pociskach w płaszczach i dużo większej Vo mają skok gwintu ok 1:10 do nawet 1:8 ... W zestawieniu z Twoim: Gwint (skręcenie), nadaje pociskowi ruch wirowy, przez co jego lot jest znacznie bardziej stabilny dzięki efektowi żyroskopowemu. Główną zaletą stabilnego lotu kuli jest duża celność, jednak ze względu na długi czas nabijania pierwszych egzemplarzy gwintowana lufa stosowana była początkowo jedynie w broni myśliwskiej lub wyborowej. widać, że „kulista” kula obracała się wolno i nie wiem gdzie masz ten „efekt żyroskopowy” i wynikającą z tego „stabilność lotu”. A choćby to, że produkcja takich strzelb przez inne nacje wskazuje, że nie była to strzelba dla Indian. Gdyby te strzelby wytwarzali tylko Amerykanie to owszem byłby to mocny argument, za ale tak nie jest, więc ten argument po prostu nie ma racji bytu. Może też świadczyć, że głupota jest ponad-czasowa i -kontynentalna. A nas interesuje z jakiego powodu sprzedawano je (te długie) Indianom i dlaczego je kupowali za tę kupkę futer.
  23. Capricornus napisał: Jeżeli odpowiednio nasycimy przestrzeń pociskami to mamy 100% pewność trafienia. Ale jak zrealizować to "odpowiednio" ? Akurat probabilistyka nie poddaje się intuicji. Pewności tu nie ma nigdy, choć działa prawo wielkich liczb. Jak w loterii, wykupisz wszystkie losy masz pewność a nie prawdopodobieństwo głównej wygranej. Zły przykład. Właściwszy jest taki: W Dużym Lotku jest 13 983 816 kombinacji. Jeżeli zawrzesz tyle zakładów, każde z inną „szóstką”, (czyli tak jak przypadku wykupienia wszystkich losów, obstawiasz wszystkie możliwe kombinacje) masz pewność. Ale jeżeli zawrzesz 13 983 816 zakładów na „chybił trafił”, to wcale nie masz pewności trafienia szóstki. A lot wielu kul, niezależnych od siebie, podpada pod drugi przypadek. A niby jak posuwają do przodu skoro nie tylko ta nacja produkowała takie strzelby. A co mnie w temacie wymiany flint na futra "podług długości" obchodzi co produkowały inne nacje ?
  24. Capricornus napisał: Tylko jak wcześniej napisałem, żeby mieć pewność trafienia na odległość 200 metrów to trzeba by chyba zasypać kulami całą lufę a to chyba by uniemożliwiło skuteczny strzał. Oj ze statystyki to Ty się musisz podciągnąć. Pewności nie ma nigdy. Każdy pocisk więcej zwiększa tylko szansę, nie zapewniając pewności. On na tej wieży tak czy inaczej miał fuksa. „North West Company sprzedawała gwintowane sztucery skałkowe w cenie 14 skórek bobrowych za sztukę.Za jedną skórkę bobrową dawali prochu i ołowiu na 20 strzałów.” Czyżby to były te dla "białych". Nie wiem czy zwróciłeś uwagę, ale te posty na historykach posuwają nas do przodu. Nie musimy już rozważać "Azteków', bo znamy okres, typ broni, producenta i nację. Wątpliwości dotyczą jedynie faktu czy niektóre partie tych strzelb były długie ze względu na celność czy też ze względu na "korzystną" wymianę na futra.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.