Skocz do zawartości

Tomasz N

Użytkownicy
  • Zawartość

    8,175
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tomasz N

  1. Zdjęcie wiadome Dwóch maruderów przed pułkownikiem Weselem. Jeden opowiada błagalnym głosem, że chciał tylko bronić swoich czterech dzieci. Pułkownik z monoklem daje ruchem kciukiem rozkaz do rozstrzelania. Kiedy czytam ten podpis zastanawiał się jak on się ma do zbrodni ciepielowskiej. W sumie bardziej pasowałby do mojej najnowszej teorii, że rozstrzelano jedynie kilku kilkunastu niedomundurowanych.
  2. W sumie warto by było rozwinąć ten temat o to co to był ten Marsz Śmierci. Po śląskiej stronie opracowywał go Zygmunt Orlik, który kiedy jeszcze żyli, zbierał relacje świadków.
  3. Kosa

    Widiowy7 napisał: A mi się drodzy Panowie wydawało, że każdy drewniany pręt wykonany jest wzdłuż włókien. W pełni się zgadzam, ale kol. Capricornus ma niezrozumiałe dla mnie wątpliwości, stąd uściślam. Bo przebieg włókien w trzonku nie ma specjalnego znaczenia dla analizowanego sposobu zniszczenia, byle był z grubsza wzdłuż. Moment sił w nitach jest decydujący i dominujący. W każdym razie nie ulega żadnej wątpliwości, że eksperyment z podróbą kosy może sobie każdy wątpiący wykonać. Co najwyżej może dochować większej staranności w doborze trzonka. Jedno jest pewne. Po nawet lekkim uderzeniu w "coś" końcem brzeszczota, trzonek nie złamie się w poprzek czy na ukos, lecz rozdwoi się na linii nitów (śrub wkrętów gwoździ). Stąd by temu zapobiec jest ten drut, pierścień itd.
  4. Kosa

    Capricornus napisał: Bardzo ciężko, bo trudno o idealne drzewo. ale powiedzmy,że taki półmetrowy zbliżony do ideału kawałek trzonka to miotły z grabu jest to kupienia ? Ewentualnie taki idealny kawałek można wyciąć z dłuższego całego sztila do miotły ?
  5. Ak_2107 napisał: Cena za sztuke - okolo 20 futerek z bobra. No to klops. Chyba, że te skórki były z bobrem w środku, bo inaczej w życiu nie będzie z 20 skórek pryzmy na ponad 1,5 m. A może tu chodzi o inne sortymenty gatunkowe ?
  6. Kosa

    Capricornus napisał: Trzonek do miotły jest toczony i często nie za bardzo zwraca się uwagę na to by włókna nie były poprzecinane, z resztą w czasie toczenia nie bardzo się da na to patrzeć. Wykonane są z drewna sosnowego a ono dosyć łatwo łupie się na słojach. Gdy kosisko wykonuje się ręcznie zwraca się uwagę by włókien nie przecinać i bierze się drewno z drzew liściastych, które tak łatwo nie pęka. Ale przyznasz, że przy staranniejszym wyborze można wybrać wśród trzonków egzemplarz o niepoprzecinanych słojach ? Poza tym jakie drzewo proponujesz ? Może jesion ?
  7. Kosa

    Capricornus napisał: Tylko trzonek miotły jest wykonywany inaczej niż nawet dzisiejsze (te nie fabryczne) kosiska (trzonki do kos) No to opisz jak jest wykonywane jedno i drugie i czym się różni od ówczesnego wykonania ?
  8. Ak-2107 napisał: Poczatkowo byly to zwykle muszkiety - jednak juz w XVIII wieku zaczeto te bron modyfikowac - na zyczenie odbiorcow zreszta - Indian. Dla tej broni powstalo nawet specjalne okreslenie - "Tradegun". Byla ona lzejsza i miala prostsza - prymitwna mozna powiedziec konstrukcje zamka i spustu. Indianie przykladali tez duza wage do lekiej - filigranowej kolby. Mam pytanie czy "lżejszość" polegała na pocienieniu ścianki lufy ?
  9. Kosa

    Capricornus napisał: Wybacz, ale co ma wspólnego brzeszczot i trzonek do miotły z kosą? Ot taki McGywer czyli kosa z tego co łatwo dostępne potrzebne: brzeszczot do metalu dwustronny trzonek do miotły dwa wkręty śruby lub gwoździe 3 mm wiertło do metalu z resztą (czyli wiertarką) Brzeszczotem nacinamy koniec trzonka na długości ok 6 cm wkładamy brzeszczot w nacięcie wiercimy dwa otwory przez całość w rozstawie mniej więcej 4 cm w otwory wkładamy to co mamy z śrub, gwoździ, wkrętów. takim ustrojstwem walimy jak kosą w cokolwiek obserwując pęknie czy nie pęknie. jak pęknie to odkręcamy śruby, wkręty (lub wyciągamy gwoździe) bierzemy drugi koniec trzonka i powtarzmy powyższe czynności dokładając jedną: koniec trzonka obwiązujemy drutem. takim ustrojstwem walimy jak kosą w cokolwiek obserwując pęknie czy nie pęknie. i tym prostym przykładem możemy się przekonać co daje drut lub tuleja czy pierścień
  10. Kosa

    Pancerny napisał: Hmm, mieszkam na wsi, mam oryginał... . Na sztorc ? A na jakie to okazje ?
  11. Kosa

    Komendancie. Wybacz, ale zgadzam się z Harrym. Aigner się nie zna. Zrób sobie taką miniaturkę z brzeszczota i trzonka do miotły, a zobaczysz o co chodzi.
  12. Kolczuga

    U Sapkowskiego przez kolczugę przecedzili zupę rybną. Może o to chodziło ? Takie dwa w jednym.
  13. Kosa

    Harry napisał: Nie wydaje mi się, aby była to broń sieczna. No cóż ja nie jestem purystą i jak tnie bokiem to siecze, jak dziubie czubkiem to kłuje (vide grzebień w "Trzech muszkieterach"). Pancerny napisał: Gdy brakowało tulei, ratowano się drutem, którym owijano drzewce. I z czytanych mi opisów kosy, był to zabieg raczej konieczny. Owijanie drutem zapobiega głównie rozszczepianiu trzonka.
  14. Kosa

    Capricornus napisał: A przyjrzyj się dokładnie na ten pierwszy trzonek i zobaczysz na nim piękne nacięcie, w które wchodziła ta ?tuleja?. Jak w niektórych dzisiejszych nożach, płaska część wchodzi pomiędzy fragment trzonka i przymocowana jest na stałe do niego dwoma nitami. Capricornusie. Jeżeli są nity, to tuleja musi być. Nie musi tworzyć jednej całości z ostrzem, ale musi scalić drzewce. Drzewce jest, jak sama nazwa wskazuje, z drewna. Drewno ma budowę włóknistą, a wytrzymałość w poprzek włókien jest dużo mniejsza od tej wzdłuż. Broń sieczna jaką jest kosa przy uderzeniu generuje moment siły w nitach, a ze względu na mniejsze ramię, parę sił w nitach wielokrotnie większą od siły cięcia końca ostrza. To rozszczepi każdy trzonek bez tulejki scalającej koniec drzewca. Stąd ta tulejka, wąziutka bo wąziutka, ale tam jest.
  15. Kosa

    Ależ Capricornusie na podanym rysunku jest tuleja. Bez niej żelazko odzieliłoby się od drewna po pierwszym uderzeniu
  16. Kosa

    wprowadżcie sobie Lhermitte, Léon Augustin tam są kosy !
  17. Fajnie to wklejasz. Pomijając pierwsze (niemonachijskie) to przy tej kolejności on mimo wyrośnięcia mu przed obiektywem motocyklisty poszedł w jego stronę z 30 m i dopiero zrobił drugą fotę. W Unsere ... jest odwrotnie: Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych zmotoryzowanych strzelców
  18. Ak_2107 napisał: A zycie toczylo sie dalej. I tak było. Front przeszedł dwa razy. Trzeba było odbudować co zniszczone. Odtworzyć inwentarz żywy przetrzebiony przez wojsko. I szukanie krewnych, znajomych, narzeczonych. Radość z odnalezienia, smutek, a raczej niewiara, w przypadku śmierci. No i to oczekiwanie na powroty. Polityka gdzieś tam była, ale gdzieś w tyle. Nadzieja na lepsze była potężniejsza. Dobrym przykładem są andersowcy, którzy już raz z większego piekła uciekli, a mimo to wracali.
  19. Nie trzeba numerować są tylko dwa zdjęcia z ciałami w rowie Dwaj żołnierze niemieccy nad rowem: Również jeden z sanitariuszy brał udział w akcji mordowania, bo w przeciwnym razie nie ma okazji do strzelania więc które było wcześniej, bo z Unsere wynika, że zrobił je jedno po drugim.
  20. No to kiedy zostało zrobione to drugie zdjęcie. Wcześniej czy później ?
  21. Pomijając te PM uważacie, że się dumnie wypręża ? Według mnie stoi znudzony.
  22. Błędy zawodowych historyków

    A ilu stąd kombatantów !
  23. według "Unsere ..." rozstrzelano ich za pomocą 12 pistoletów maszynowych
  24. No cóż według mnie po prostu zrobienie zdjęć w tym miejscu wbrew autorowi "Unsere ..." nie było wyjątkiem. Mamy w końcu jeszcze jedno, kiedy stoją w dwuszeregu. ale ciekawsze są te dwa nad rowem. np to. według podpisu to jest ten groźny motocyklista który uniemożliwił wykonanie kolejnych zdjęć. Więc gdzie ten PM ?
  25. Renesans w Polsce

    Tofik napisał: sztuka ma wg mnie dla kraju znaczenie najwyżej czwartorzędne Ja nie piszę o sztuce, tylko o budowlach. Budynkach, miastach. Attyki w krainie bez śniegu jaką była Italia sprawdzały się poprawnie. U nas sprawiały ogromny kłopot, bo śnieg nie miał jak schodzić z dachu. W miejscu okapów (i między budynkami w mieście) pojawiły się kosze wykładane blachą, którą gnijące mokre liście, nieznane w ciepłym klimacie, "przegryzały" w krótkim czasie. Krużganki w Polsce były świetne, ale latem. Zimą wyjść w gaciach za potrzebą zaliczywszy dziesiątki metrów na otwartej przestrzeni, to była pewna choroba. A mimo to przetrwały, co świadczy o determinacji je stosujących (czyli typowe nowobogactwo). Zastosowano natomiast ciekawe sposoby eliminacji niekorzystnych zjawisk nieznane gdzie indziej.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.