Skocz do zawartości

Tomasz N

Użytkownicy
  • Zawartość

    8,154
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tomasz N

  1. Moje zapytanie tyczące rodzaju redukcji miało na celu jedynie ujednolicenie stosowanych pojęć. Bo dotychczas w tym temacie pojęcie redukcji bezpośredniej nie było związane z wielkim piecem, lecz z sposobem redukowania rudy przez węgiel. Bezpośrednia to odbieranie tlenu rudzie przez węgiel atomowy, pośrednia przez węgiel częściowo utleniony (czad). Rozróżnienie w wielkim piecu, czy poza nim nie jest bowiem w tym zakresie miarodajne, gdyż w wielkim piecu występują oba rodzaje redukcji, pośrednia w górze pieca i bezpośrednia w części środkowej.
  2. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Spotkałem się z opisem, że po ostrzale gazami bojowymi ludzie, choć w maskach, dusili się, bo było go tak dużo, że brakowało tlenu. Ale ten przykład jest jakiś dziwny. Jeżeli pochłaniacze pochłaniały gazy, to za pochłaniaczem (w masce) powietrze powinno mieć takie same proporcje tlenu i azotu jak zwykle, więc nie powinno dusić. Czy ktoś się jeszcze z takimi opisami spotkał ?
  3. Czołgi

    To są wzory na stateczność całego czołgu. Z grubsza wstawiając za b średnicę łożyska wieży, za h wysokość linii ognia mierzoną od płaszczyzny łożyska i za P ciężar wieży, możemy obliczyć jej stateczność. Oczywiście to tyczy strzału w poziomie.
  4. Kreta

    Przy okazji Quizu starożytność wynikła fajna dyskusja tycząca domów. Czy można ten wątek tu przenieść ? Przy okazji pytanie do Secesjonisty. Można jakiś szerszy opis, fragment budowy tego domu ?
  5. Piękny wybór. Secesjonista napisał: Niektórzy twierdzą, że drewna Minojczycy nie suszyli, odwrotne osadzenie miało przyspieszyć wypłynięcie soków żywicznych ze świeżo ściętego pnia co ułatwiało scalanie. To akurat jest bzdura, drewno ma budowę włóknistą, a kapilary - przestrzenie między włóknami potrafią nie tylko trzymać ale i podciągać wodę w górę. Zatem postawienie drzewa pionowo ma kamieniach nie przyspieszy, a wręcz spowolni wysychanie kłody, bo drzewo przez te kapilary szybciej wysycha na końcach (ale ten koniec musi być odsłonięty, żeby parowało). Witruwiusz pisze o przygotowaniu drewna do wycinki. Polegało ono na podcięciu kory dookoła stojącego jeszcze, żywego drzewa, co powodowało powolne jego zamieranie, zagłodzenie i wysuszenie. Dopiero takie drzewo ścinano po ok. roku.
  6. Czołgi

    Forteca napisał: armata to krótkolufowa haubica Czyli zastosowali unik. Haubica, jako stromotorowa, odrzutem generuje większe siły pionowe niż poziome. A to dużo zmienia, gdyż wieża jest wtedy wgniatana w korpus czołgu, a nie przewracana jak w przypadku strzelającej bardziej poziomo armaty. Mechanicznie chodzi o to, że w armacie przy strzale łożysko wieży od przodu wieży jest odrzutem wyrywane w górę, a z tyłu wgniatane w dół. W haubicy z obu stron jest wgniatane. Stąd wieża w pierwszym przypadku musi być odpowiednio ciężka, by jej ciężar po części kompensował wyrywanie z przodu. Wygląda zatem na to, że FT-17 był za lekki na strzelającą poziomo armatę 75 mm.
  7. Pień z korzonkami ? Upper middle class ? To niestety pewnie znów Ksenofont nie Witruwiusz. Nie wiem jak to on uzasadnia, ale mechanicznie (statycznie i wytrzymałościowo) wykorzystanie odchodzących na boki od pnia korzeni jako wsporników zmniejszających rozpiętości rusztu sufitu czy dachu jest korzystne i ekonomiczne. No zostaje kwestia estetyki.
  8. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Nie wiem na ile to prawdziwe, ale kwasu pruskiego (HCN), wymieszanego z chlorkiem arsenu, używali alianci nie Niemcy. Ale był to drugorzędny lotny środek bojowy. Alianci głównie używali fosgenu pomieszanego z czterochlorkiem cyny i chlorkiem arsenu. Niemcy natomiast woleli "perstoff" czyli difosgen.
  9. Sterowce

    Wodór nie tylko jest tańszy, ale i lżejszy, dając większą siłę wyporu (nośną). Za to szybciej przenika przez powłoki.
  10. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Na atak chemiczny były przygotowane wszystkie armie w okresie międzywojennym. We wrześniu 1939 r. Niemcy obawiali się polskiej broni chemicznej. Np na Śląsku Abwehra dostała informację z wiarygodnego źródła, że w Rybniku znajdują się skrzynie oznakowane żółtym krzyżem, co przełożyło się na paniczne reakcje 1 września żołnierzy WH na każdy dym czy zapach (odnotowane w relacjach). Planowanie użycia iperytu w obronie nie dziwi. W czasie I wojny, po ostrzelaniu dróg dofrontowych przeciwnika stawały się one na jakiś czas niedostępne, utrudniając rozwinięcie sił.
  11. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Dokładnie. Amunicja chemiczna miała oznaczenie kolorowe. Zielony krzyż - związki lotne Niebieski krzyż - mniej lotne Żółty krzyż - iperyt (wyjątkowe świństwo) Buntschiessen to ostrzelanie jednocześnie amunicją z zielonym i niebieskim krzyżem. Może coś o iperycie. Jest to ciecz w warunkach normalnych stabilna, bo wrze w temp 217 st. C. Lepka o słabym zapachu musztardy. Wyjątkowo silna trucizna atakująca nie tylko drogi oddechowe, ale i całe ciało, bo przekazywana przez zetknięcie, powodując ciężkie poparzenia. Jedyną ochroną były gumowe ubrania ochronne. Wszelkie inne rodzaje odzieży po zetknięciu się stawały się źródłem i środkiem przenoszenia. Teren, przedmioty na nim itd., po ostrzelaniu był skażony na dłuższy czas. Stąd pociski z żółtym krzyżem były używane nie do zwalczania siły żywej, lecz do wyłączania na dłuższy czas (nawet do 2 tygodni) pewnych obszarów na terenie przeciwnika.
  12. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Wróćmy do wyjściowej formy ataku chemicznego prowadzonego z własnych okopów przy sprzyjającym wietrze, jak pod Ypres. Nazywano go falowym. Można go było wykonywać wyłącznie za pomocą gazów, więc głownie chloru wymagającego stalowych butli. Ale już wkrótce pojawił się łatwiejszy w użyciu i bardziej zjadliwy fosgen. Fosgen był bowiem cieczą wrzącą w +8 st. C, więc wymagał prostszych opakowań. Ale najczęściej używano mieszanek czyli chlor + fosgen czy chloropikryna. Po drugiej stronie pojawiły się oczywiście maski przeciwgazowe z pochłaniaczami, wyłapujące te gazy i pary, co zmniejszało skuteczność działania trucizn. Wtedy Niemcy wpadli na pomysł stosowania środków drażniących w postaci stałej, czyli bardzo drobnego pyłu umieszczanego w pocisku z większym ładunkiem wybuchowym, go rozpylającym. Suchy pył swobodnie przenikał przez filtry masek, nastawione na gazy i pary, drażniąc gardło i spojówki. Jak preparat drażniący Niemcy najczęściej stosowali dwufenylochloroarsynę. W sumie taki atak środkiem drażniącym pozornie nie pozbawiał życia, ale w połączeniu z użyciem np. fosgenu dawał zabójczy efekt, bo ataki kichania i kaszlu najczęściej kończyły się dla żołnierza zdjęciem maski i wtedy działał fosgen czy chlor. Taką formę ataku (gaz bojowy plus środek drażniący) Niemcy nazywali „Buntschiessen”.
  13. Podobno ze względu na perspektywę. Wydawały się wyższe. Słyszałem też, że skrajne były grubsze ze względu na pocieniające je ugięcie światła.
  14. Capricornus napisał: A może bardziej tak jak w Afryce zaczęło się od żelaza pochodzenia kosmicznego. Afrykańscy kowale do XIX wieku korzystali z meteorytów. Mogłoby tak być, ale do posmakowania właściwości musiałby to być duży meteoryt. Poza tym, ponieważ meteoryty spadają dość sprawiedliwie i równomiernie na powierzchnię Ziemi, nie daje odpowiedzi dlaczego metalurgia żelaza zaczęła się właśnie gdzieś w Anatolii. Przyjęcie, że to było złoże żelaza rodzimego towarzyszące skałom wylewnym, mogłoby tłumaczyć po części dlaczego (metalurgia żelaza) rozpoczęła się akurat tam, w terenie bogatym w nieczynne wulkany. Secesjonista napisał: Nie wiem jak z wygodą, ale we wczesnych fazach wytopu bez wątpienia używano powszechnie młotów drewnianych o czym pisze w jednym z tomów Historii Kultury Materialnej prof. Radwan, z którym raczej na ten temat nie będę polemizował I nikt nie próbuje. Drewniany młot do wytłukiwania żużla na zimno, od czego zaczyna się obróbka gąbki czy kukiełki, nadaje się jak najbardziej. Ale do kucia na gorąco ? Moja próba użycia kamienia wynikała z ciekawości, jak się kamień zachowa. Bo w to, że pęknie podczas kucia miękkiego, gorącego żelaza nie wierzyłem. Ale istnieje inny mechanizm niszczenia kamienia w takim procesie. Jest to lokalne silne nagrzewanie, skutkujące drobnymi odpryskami powierzchni, stosowane podczas tzw obróbki ogniowej kamienia. Ja zetknąłem się z tym zjawiskiem w przypadku posadzek w spawalniach i napawalniach. Okazało się, że im lepsza posadzka, twardsza, tym szybciej ulegała zniszczeniu od spadających kropel metalu. Na użytej przeze mnie kostce brukowej takie zjawiska nie wystąpiły. Jednakże może to być moje złudzenie, gdyż "kucie" trwało dość krótko i jakieś mikropęknięcia na styku kamienia z rozgrzanym prętem wystąpiły, ale jeszcze trwało to za krótko by się ujawniły. Ale kucie takie jest jak najbardziej możliwe, bo młot nawet z drobnymi ubytkami jak najbardziej może spełniać swą rolę.
  15. Ktoś może się zapytać za co dziękuję Puelli. Za to, że pierwsza opisała trójfazowość procesu. Konkretnie: Jakieś 10-15 lat temu udało się uzyskać typowo dymarkową "gombkę". Jak? Chłopina poszedł na piwo, a jak przyszedł to już było. Jak sobie to wyobrażam: Przygotowuje się dymarkę, załadowuje się, rozpala, potem włącza nadmuch i pilnuje, by się dobrze paliło i dmuchało. Mamy zatem fazę pierwszą - nagrzewanie w atmosferze bogatej w tlen, nieredukcyjnej. Potem chłopina nie pilnuje, coś się zatyka, rozłącza, ruda się słabiej nagrzewa, wręcz przestaje i mamy fazę drugą - redukcyjną poniżej temp. mięknienia rudy. Potem powrót, czy też przebudzenie, wytrzeźwienie, odkrycie wady i próba ratowania procesu silnym nadmuchem - faza trzecia - wytopienie żużla.
  16. Czołgi

    Forteca napisał: Dwa prototypy FCM 1A z armatami 75 mm Prototyp FCM 1B z haubicą 105 mm 10 szt. seryjnych FCM 2C (70 ton, armata 75 mm w wieży + 4 km, 13 ludzi załogi) 70 ton ! Na tym mogli umieścić nawet wieżę z Bismarcka. Bardziej mnie interesują te: Wyprodukowano też 39 szt. FT-17 z armatą 75 mm Pytanie: Czy zaliczył działania bojowe i czy podjęto ich produkcję na eksport. Bo Ft był lekki i miał małą wieżę. Zatem drugie pytanie: Czy nie wiesz jaka była jego wieża pod działo 75 mm i ile ono miało kalibrów ( moim zdaniem 5 - 7, większe odrzutem zabiłoby celowniczego w wieży) ?
  17. Jak wychowywano kobiety na dobre żony?

    Ktoś zapomniał odpowiedzieć wyiksowanej Aleksandrze, więc ja: Niewątpliwie (żonaci) konkwistadorzy byli daleko od żon, więc mieli na pewno kłopoty z ich wychowywaniem. Ale tak zastanawiam się, czy tak naprawdę Gregskiemu nie chodzi o to, że każdy (no prawie) chłop chce mieć mądrą żonę, rozumiejąc pod tym, że mądra żona zawsze jest głupsza od niego ? Rozumiem, że dla płci pięknej może to być często trudne, muszą się za bardzo przełamywać i ukrywać, ale one też miały wybór (zwłaszcza obecnie).
  18. Długowieczna broń

    Wracając do tematu. W czołgach (też ciężkie do uniesienia) walka o prymat może rozegrać się między renault Ft-17 a T-34. Pierwszy zaliczył dwie wojny światowe, drugi chyba Mongolię i wojny izraelsko arabskie. Pytanie czy jakieś egzemplarze Ft-17 z demobilu wojennego trafiły np do Polski czy też T-34 do krajów arabskich ?
  19. Capricornus napisał: A tak nawiasem, ten temat to dyskusja o przeszłości czy takie sobie dywagacje co można było zrobić? Dywagacje byś nie mógł z taką pewnością napisać tego: Może trywialna ale czy nie jest prawdziwa? Capricornusie miedź jest popularna ale nie tak powszechna jak kamień, woda, drewno i ruda żelaza. Miedź (czy brąz) mogła być z importu, bo malachit (czy inne rudy miedzi) nie jest aż tak popularnym minerałem. Poza tym przybysz, jeżeli zdobył wiedzę, mógł też posiąść i narzędzia. I raczej nie wiemy co było na końcu (a raczej początku) tego łańcucha technologicznego. Ja np. uważam, że początek metalurgii żelaza rozpoczął się od żelaza rodzimego. By chcieć szukać cukierków, trzeba najpierw wiedzieć, że są słodkie. A takie żelazo jakie wychodziło na początku z dymarek, w żaden sposób nie mogło dawać poczucia tego, co można z niego uzyskać. Stąd według mnie gdzieś w Turcji odnaleziono spore złoże żelaza rodzimego, podobne do tego na Grenlandii i zaczęto eksploatować, wykuwać superbroń Hetytów, opanowując technologię jego obróbki. Ale złoże zaczęło się wyczerpywać i wtedy rozpoczęły się poszukiwania zamiennika żelaza rodzimego, prowadzące do wymyślenia dymarek.
  20. Capricornusie napisałem, że zabawiłem się w Mc Gywer'a. Hipoteza, że wykorzystali miedź czy brąz jest trywialna. Prawda jest taka (z mojej i Atrixa pisaniny), że facet z wiedzą bez narzędzi mógł je sobie wytworzyć z niczego na miejscu.
  21. Czołgi

    Forteca napisał: Nb. 1918 r. sekcję Ft-17 uzupełniono o czołg z armatą 75 mm. na rok 191 zamówiono sobie dodatkowo 700 FCM 2C z długolufową armatą 75 mm w wieży - więc sobie z tym problemem jednak poradzono (jeden z prototyów miał mieć haubicę 105 mm, i chyba tutaj był jakieś problemy, acz nie aż tak wielkie) A wyprodukowano jakiś ? Natomiast B1 to inna historia - tam armata była w korpusie nie dlatego, że były problemy z odrzutem, ale dlatego że miało to być działo samobieżne, z wieżą dowódcy, która miała ckm. Taki też był prototyp. Dopiero później ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić z tego czołg. A może dlatego miało być działo, bo czołg im nie wychodził ? Był jakiś czołg francuski z 75-tką w wieży ?
  22. Capricornus napisał: A nie wygodniej byłoby użyć narzędzi z brązu względnie kamienny młot? Jak najbardziej. Może było też to żelazo rodzime. Ale ja sprawdziłem hipotezę Atrixa. Co do młota to również zgoda. Tylko mnie nie chciało się aż dbać tak o realizm i tej kostki osadzać na trzonku. Bo trzonek musiał być. Z trzonkiem mamy większe prędkości i ręka mniej boli. Widziałem gdzieś "żelazko" takiego antycznego młota i nie miało "dziurki". Było montowane zatem jak ostrze w siekierze kamiennej. Atrix napisał: I dalej potraktowano to żelazo jak to napisał Tomasz N " pięściakiem " lub większym kamieniem (młotem). Co do szczypiec, to nie trzeba wtaczać bryły, można je swobodnie na początek wykonać z drewna. Nawet moczone w wodzie, czy z świeżego drzewa, będą miały krótki żywot, ale wystarczający.
  23. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Atak gazowy pod Ypres polegał na wypuszczeniu chloru z butli przy wietrze w stronę przeciwnika. Wymagał więc sprzyjających warunków atmosferycznych i był w tej formie później trudny do zamaskowania. Bo trudno przewieźć i zamaskować na pierwszej linii tysiące butli z gazem i czekać na sprzyjające warunki. Zwiad lotniczy zwykle je w międzyczasie wykrywał. Dlatego w 1917 r. Anglicy wprowadzili do akcji nowy sprzęt pozwalający na zaskoczenie. Były to tzw miotacze Livensa (od wynalazcy), czyli 20 cm średnicy rury z podstawami wkopane w ziemię, wyrzucające 12- 15 l pojemniki z gazem. Wyrzut baterii nawet tysiąca takich miotaczy był odpalany elektrycznie, co pozwalało jednocześnie w istotnych punktach obrony przeciwnika, w głębi ugrupowania (2-3 km), wytwarzać chmury gazowe. Po raz pierwszy użyto ich 04.04.1917 r. pod Arras. Głębiej działała artyleria, za pomocą pocisków z bronią chemiczną. Wg gen. Friesa był to tak popularne, że pod koniec wojny amunicja chemiczna aliantów stanowiła 60 % ogólnej ilości pocisków.
  24. Czołgi

    Widiowy7 napisał: Mam wrażenie, że w przedstawionym zdjęciu, to mamy przedstawioną armatę bez oporopowrotnika. A z tym urządzeniem, odrzut armaty staje się sensowny. W tej armacie pewnie też były jakieś podkładki amortyzujące, więc też tak na twardo nie przekazywała odrzutu na konstrukcję wieży. Oporopowrotniki oczywiście idą w tej redukcji dalej, lecz nadal jest to bardzo duża siła. Fakt, że sobie z tym długo nie radzono pokazuje właśnie ta armata 75 mm korpusie B1 oraz tego samego kalibru krótkolufowa w pierwszych wersjach Pzkw IV.
  25. Atrix napisał: Ale skąd kowadło ( myśle o kowadle metalowym ) ? Chyba że było to kowadło kamienne. Zabawiłem się w MCGywera przy ognisku i zrobiłem wczoraj prostą próbę kucia drutu na gorąco za pomocą kamieni. Za kowadło posłużyła mi stara kostka brukowa z sjenitu, za młot podobnie, tylko mniejsza, trzymana jak pięściak. Powierzchnie bicia były lekko wypukłe jak to w starym bruku. Kucie szło bez większych problemów. Ustawiając odpowiednio drut na kostce i uderzając bez większych problemów rozpłaszczyłem go. Formowanie odbywało się na "górce" kostki. Uważam, że wykucie ostrza przyszłoby mi bez większych problemów. Gorzej byłoby z złożonym kuciem wykształtowującym, wymagającym kucia na krawędzi. Ale na młotek i kostkę żelaza jako kowadło to wystarczałoby. Ale skąd szczypce ?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.