-
Zawartość
8,175 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tomasz N
-
A teraz może relacja kpr. M. Heroda. Jak widać w opisie działań nie ma specjalnych różnic, bateria strzela do kolumny atakującej baterię czwartą. Nie ma różnic z wyjątkiem ilości wyprowadzonych dział. Bo kpr. Herod twierdzi, że wyjechały wszystkie działa, a on to dobrze wie, bo wyjeżdżał ostatni. Skąd zatem wziął się zamek wrzucony do studni ?
-
O to by uzyskać porządną relację z wydarzeń na stanowisku 4 baterii. Liczę że kogoś na tyle zaciekawię, że jej poszuka, a jeżeli ją już posiada, to ją udostępni. Przejdę do baterii piątej, jak wiadomo z mapy por. Pawłowskiego stała jakiś kilometr na południe od czwartej. Monografia następująco opisuje jej działania: co do prowadzonych ogni nie można mieć zastrzeżeń. Co innego do udziału w akcji mjr. Gintla, czy dowódcy baterii. Ich stanowiska były nie półtora, a 4 km od stanowiska baterii 5, więc oni nie mogli nic widzieć.
-
"Takie rozbieżności" ? Poczekaj na kolejną baterię. Ale nie wchodząc w szczegóły, monografia 6 pal to tzw "późny ZBOWiD" w całej krasie. Pojęcie to pozwolę sobie wyjaśnić później. Najpierw jeszcze trochę zabawy. Kończąc temat 4 baterii. Z listu Pabicha wynikałoby, że istnieje jakaś wcześniejsza relacja ogn. Rospondka, niestety mnie jej w papierach mjr. Steblika nie udało się odnaleźć. Ale może się komuś to uda. Natomiast już widać jakie szkody takie "dzieło" potrafi przynieść. Wcześniej istniały opisy walki 4 baterii, może przeginające w drugą stronę ("Bateria stawiła zacięty opór. Strzelano dosłownie lufa w lufę"), po opublikowaniu monografii znikły, autorzy uznali za prawdziwsze zawarte w niej historie. A dla kombatantów 16 pp te pięć czołgów na rogatkach przypisane zostało tylko ich plutonowi ppanc. Na szczęście Niemcy nie poprawili swej historii, i u nich nadal stoi jak byk, że za torami strzelały do nich armaty (Geschutze) a nie tylko działka ppanc (Panzerabwehr). Czyli u nich walka 4 baterii nie została wymazana.
-
Pozostaje nam jeszcze problem strat oraz odwrotu resztek 4 baterii. Pabich pisze w monografii, że „straty w ludziach były znaczne”. Potwierdzałaby to podawana w niej ilość wyprowadzonych, ogn. Rospądek miał wyprowadzić 17-tu plut. Siemek ok. 10-ciu. Przy około 64 żołnierzach na stanowisku ogniowym i przodków wychodzą ogromne straty sięgające ponad połowy żołnierzy. Tymczasem, jak pisze w załączonej wcześniej relacji ogn. Rospondek, bateria straciła konie, działa, jaszcze lecz „obsługę podczas nalotu uratowałem w całości i z nią powróciłem do Krakowa”. Zatem straty ludzkie według niej winny być minimalne. Dysponuję listem wysłanym do mjr Steblika w roku 1965, precyzującym ilość wyprowadzonych przez ogn. Rospondka: Jak widać podaje się w niej ilość 49 wyprowadzonych. Ciekawszy jest autor listu, bo jest nim... autor monografii. Uwzględniając dziesiątkę wyprowadzoną przez plut. Siemka dostajemy praktycznie brak jakichkolwiek strat osobowych na stanowisku baterii (były straty podczas odwrotu, plut. Siemek i kan. Niedziela zginęli od ostrzału lotniczego wycofującej się kolumny, co jest potwierdzone w listach pochowanych po bitwie). Czy to jest możliwe? Powiem że jak najbardziej. W najbliższej baterii mogile pochowano 7 żołnierzy, z których 4 było z 16 pp. Zatem z 4 baterii mogło być co najwyżej trzech, czyli straty osobowe, nawet uwzględniając rannych, nie przekraczały kilku żołnierzy. Pojawia się pytanie dlaczego były tak niskie ? Odpowiedzią może być relacja kpr. Heroda z sąsiedniej 5 baterii (zamieszczę ją później), który pisze że „bateria 4-ta także strzelała ogniem na wprost do tej samej kolumny czołgów co bateria nasza”. Oznacza to, że nie było żadnego zaskoczenia od tyłu czy boku, 4 bateria zajeżdżana z boku przestawiła działon, a może pluton na ogień na skrzydło, zwalczając atakującą ją kolumnę ok. 40 czołgów, a kiedy stało się groźnie, obsada w właściwym momencie otrzymała rozkaz rozproszenia się i ukrycia, co uratowało jej życie. Niestety porzucone konie zostały zmasakrowane, a działa i jaszcze rozjechane. Na szczęście dla obsady, czołgi, mając półgodzinne opóźnienie do wykonania rozkazu, nie miały czasu się nią zajmować.
-
Przejdźmy może do działań bojowych II dywizjonu. Akurat on krótko walczył 2 września, więc dużo nam to nie zajmie, a pewne sprawy wyjaśni. Pabich podaje następujący schemat rozmieszczenia dywizjonu: Jak widać 4 bateria ma stanowiska ogniowe na północ od szosy do Oświęcimia, reszta na południe. Ale to nie jest prawdziwe, bo wiadomo dokładnie gdzie stała 4 bateria, a było to też na południe od szosy. Lepiej podaje to na swym szkicu ppor. Pawłowski: Schemat nie jest wierny, drogi z Łąki i do Oświęcimia łączyły się zygzakiem, nie na wprost. Ale stanowiska wrysowano prawidłowo. Jak widać tu wszystkie baterie stoją na południe od szosy od Ćwiklic po Rudołtowice. Dokładnie to 4 bateria stała w okolicach obecnej ul. Orzechowej, obok gospodarstwa Lubeckiego, a konie wcale nie trzymano w lasku (takiego zresztą tam nie ma) a sadzie przy gospodarstwie niedaleko stanowisk dział. Przejdźmy zatem do działań baterii 4. Pabich opisuje je tak: Czyli mamy czystą idyllę, cisza, spokój, tylko motylków brakuje. W wyrzuconym z książki rozdziale o 6. pal opisałem to tak: Podawana przez Pabicha relacja ze stanowiska ogniowego 4/6 pal rażąco odbiega od innych zawartych w tej książce. Wszędzie walki, strzały, pożary, a w niej bateria stojąca w północnych Ćwiklicach, ani razu nie strzela, tylko zostaje w absolutnej ciszy i spokoju niespodziewanie rozjechana od tyłu, wystawiona przez dywersantów. Autor nie odnotował poprzedzającej walki 5 baterii, czy ruchu czołgów od czoła widzianego z o wiele większej odległości przez dowódcę II dywizjonu mjr. Gintla. O zupełnie innym przebiegu, świadczącym pięknej karcie bojowej tej baterii dowiadujemy się od piechoty i ... przeciwnika. Bateria walczyła długo z całym pułkiem czołgów, a rozjechana została od tyłu tylko dlatego, że najprawdopodobniej nie zdążyła się wycofać, związana od czoła. Stała bowiem na granicy Ćwilkic, na południe od szosy u gospodarza Lubeckiego i przez prawie pół godziny ryglowała razem z działkami ppanc ppor. Szumńskiego, czołgi 15. RPanc w okolicach obecnego „Elwo”. Niemcy stracili tam 5 czołgów. Dowódca kompanii ppanc. 16. pp por. Urbaniak który był na sąsiadującym stanowisku działek ppanc pisze: „Na południowym końcu Ćwiklic ma stanowiska 4 bateria 6 pal. (...) W huku przypuszczam, że słyszałem też strzały 4 -tej baterii 6 p. art.”. Podobnie pisze ostrzelany v. Reinhardt z 15 Rpanc: „Po osiągnięciu nasypu dostaliśmy skupiony ogień. Strzelała do nas artyleria jak też i działka przeciwpancerne. Mieliśmy pierwsze straty.”. Urbaniak opisuje to tak: Może ja to rozwinę: Niemcy zaatakowali 15 pułkiem czołgów bez 5 kompanii czyli 5 kompaniami czołgów (ca 22 czołgi w kompanii) czyli ponad setką czołgów. Szły one w dwóch rzutach, pierwszy dwie kompanie czyli ponad 40 czołgów, za nimi jakieś pół godziny później szły trzy kompanie czołgów (czyli ponad 60 czołgów) z trzydziałową baterią artylerii. Atak poszedł Niemcom łatwo, mgła już opadła, gładko przejechali pozycje pierwszej linii i poszli wgłąb lekko ostrzeliwani przez artylerię. Ale jak przejechali przejazd kolejowy na szosie bielskiej i wyjechali na rogatki miejskie (były na górce), to nagle dostali taki ogień z boku, że ich po prostu zdmuchnęło z powrotem pod przejazd. Jak sami napisali to strzelała artyleria i ppance. Artyleria to mogła być tylko 4 bateria, która stała kilometr na wschód o d tych rogatek, mając je na wprost stanowisk, poza tym żadna inna tego miejsca nie widziała. Ppance to był pluton 16 pp. Zatem 4 działa i 3 działka zatrzymały ponad 40 czołgów, które nie mogły iść dalej i tak prowadząc pojedynek ogniowy czekały aż nadejdzie ten drugi rzut z artylerią. Niezwłocznie po przybyciu drugiego rzutu niemiecka bateria rozwinęła się i zaczęła zwalczać stanowiska obserwatorów i baterii. A czołgi zamieniły się rolami, drugi rzut podjął pojedynek ogniowy z polskimi działami, a pierwszy ruszył z kilometr na południe, potem z 2 km na wschód omijając las, zwalczany przez sąsiednią 5 baterię, a następnie na północ zachodząc 4 baterię z boku. Bateria najprawdopodobniej wcale nie została zaskoczona, tylko związana cały czas walką nie zdołała się wycofać i została przez te 40 czołgów 1 rzutu zniszczona.
-
Prewencyjny atak Polski na Niemcy
Tomasz N odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
A z Twojego linka. To fragment tekstu Bocheńskiego. -
Prewencyjny atak Polski na Niemcy
Tomasz N odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Trzeba było dopiero notorycznie wrogiej Polsce p. Tabouis, by wyciągnąć na światło dzienne ten najważniejszy może epizod z dziejów lat 1920-1939. Oto co pisze p. T.: W kwietniu 1933 roku, kiedy wchodziła do Quay l'Orsay, zobaczyła pułkownika Becka, ubranego w cylinder i czarny płaszcz. Pułk. Beck przybył do Paryża celem wręczenia noty Marsz. Piłsudskiego, w której ten ostatni proponował państwom zachodnim akcję prewencyjną przeciw Niemcom. Beck spiorunował p. Tabouis – jak sama pisze – wzrokiem, gdyż tego samego dni napisała artykuł pełen złośliwych aluzji pod jego adresem. Tu następuje długa dygresja zawierająca najobrzydliwsze napaści osobiste na b. naszego ministra spraw zagranicznych. Według informacji zebranych przez autorkę nota polska proponowała wkroczenie korpusów polskich do Niemiec i okupację Prus Wschodnich oraz terytoriów po Odrę. Jednocześnie wojska francuskie miały okupować Zagłębie Ruhry, a Anglia miała wesprzeć dyplomatycznie całą akcję. Realizacja tego planu – wobec ówczesnego rozbrojenia Niemiec – musiała przynieść w konsekwencji upadek Hitlera. Nota została doręczona ministrowi wojny, którym był wówczas Edward Daladier[12]. Nie znajduje się ona w aktach francuskiego M.S.Z. i jego sekretarz generalny p. Alexis Léger[13] nigdy jej nie widział. Nota została pozostawiona bez odpowiedzi. Pani Tabouis zaopatruje swój opis stanu faktycznego jadowitym komentarzem, z którego wynika, że Marsz. Piłsudski był już wtedy najzupełniej przygotowany na zbliżenie z Niemcami i wystosował ową propozycję, by uzyskać alibi w stosunku do państw zachodnich. Nawet jeżeli ten komentarz jest prawdziwy – a przeciw niemu może świadczyć okoliczność, że ministrem spraw zagranicznych Francji był wtedy Paul Boncour[14], jeden z jej najbardziej antyniemieckich polityków – to w niczym nie zmienia to postaci rzeczy. Słabością dowodu jest osoba Becka. Jego wizyta w Paryżu nie była czymś takim ot tak. W każdym razie w historii polskiej polityki zagranicznej z tego okresu nie znalazłem śladu po takiej wizycie. Natomiast podaje się, że tę propozycję zgłosił Francuzom jako delegat Piłsudskiego nie Beck a Wieniawa Długoszowski. No i jaki interes ma sowiecka agentka wpływu by takie cóś ujawniać ? -
Pytania dotyczące formacji
Tomasz N odpowiedział Czarny Kruk → temat → Historia sztuki wojennej i broni
Słusznie. Bateria to odpowiednik kompanii. -
Pytania dotyczące formacji
Tomasz N odpowiedział Czarny Kruk → temat → Historia sztuki wojennej i broni
Zasadniczo kawaleria i artyleria miała wtedy podobne nazewnictwo. Odpowiednikiem batalionu był dywizjon, odpowiednikiem kompanii szwadron lub eskadron W Polsce międzywojennej cudownie rozmnożono pułki kawalerii pomijając szczebel dywizjonów. Pułk kawalerii składał się z szwadronów, (czyli tak naprawdę był dywizjonem). -
A cóż tak Waćpana ubodło, że tak wprost dajesz odpór ? Czyżby skecz "Wolne media" ?
-
Drewniane naczynia toczone
Tomasz N odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jancet napisał: Obrabianie wewnętrznej powierzchni jest tylko trochę trudniejsze - klocek drewna trzeba złapać w jakieś obręcze, żeby był dostęp do podstawy walca, a dalej tak samo, tyle że posługiwanie się dłutem będzie trudniejsze, pewnie trzeba będzie stosować narzędzia o nieco innym kształcie. Wcale nie trzeba łapać w obręcze, nie trzeba nawet konika dociskającego do tarczy. Bierze się trochę dłuższy kawałek drzewa i przykręca na stałe do obrotowej tarczy (głowicy). Mamy wtedy dostęp do obrabianego materiału z boku i od czoła. Po wstępnej obróbce kłody dla uzyskania w miarę równomiernego rozkładu masy (żeby nie biło czy wibrowało), obrabiamy swobodnie od czoła wnętrze naczynia, potem z boku kształtujemy stronę zewnętrzną, a następnie wąskim cienkim nożem odcinamy naczynie od reszty przykręconej kłody. Straty drewna większe, ale wygoda pracy nieporównywalna. -
Kto chce niech czyta te 6 stron, tu pozwolę sobie wyciągnąć z nich istotne fragmenty: Jak widać wu Pabicha II dywizjon rozpoczyna mobilizację 27.08 i kończy ją po 10,5 godzinie o 16.30 tegoż dnia. A co podaje nam ppor. Pawłowski: Tu mobilizacja zaczyna się 24.08 o 9.00 i kończy z 9 godzinnym opóźnieniem w stosunku do planu o 4.00 26.08 Zatem jak to zestawimy, to wychodzi że dywizjon się zmobilizował i wyszedł z Krakowa 26-go, po czym następnego dnia zmobilizował się na nowo i wyszedł z Krakowa około 17.00. Mam inne relacje z tegoż dywizjonu w tym dowódcy mjr Gintla, ale one zaczynają się od 1 września. Natomiast w notatce szefa 4 baterii na temat walk nad Dunajcem pojawia się: jako data zakończenia mobilizacji 4 baterii dzień 28.08. Być może chodzi tu o wspomniane na str 68 "Niezapomnianych Kart" zgrywanie baterii, ale i tak data ciekawa i wieloznaczna.
-
Dzięki pomocy Secesjonisty wiemy, że koń dla wojska kosztował ok 1100 zł, (dla artylerii były jeszcze droższe). Bateria liczyła 110 koni, czyli dywizjon to minimum 400. Ale w artylerii w planie mob. mniej więcej połowa koni miała być "wojskowa", połowa pochodzić z poboru. Teraz nie wiemy co należy rozumieć przez "nieosłabienie gotowości mob" czy to oznacza że Mond kupił 100 % koni dla dywizjonu, czy tylko połowę (a resztę dobrał z pułkowych). Przyjmijmy że możliwe są dowolne proporcje między 100 % a 50 %). Wtedy możemy wyszacować sumę "na melioracje" za którą zakupiono konie i jest to kwota spora. Dla 200 koni to jakieś niecałe ćwierć miliona zł, dla 400 to już prawie pół miliona zł. Ale przejdźmy do dalszych rozbieżności. zajmijmy się tu tak do końca dywizjonem II. Pabich tak opisuje jego mobilizację:
-
Płace i ceny w II RP
Tomasz N odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Świetnie. Najciekawsze są te ilości kupowane, średnio około setki. By kupić jakieś 400 koni trzeba było z 5 - 6 aukcji. -
Płace i ceny w II RP
Tomasz N odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Dziękuję. Toby się mniej więcej zgadzało. Na DWS-ie piszą że koń dla artylerii mógł kosztować i 1600 zł -
Płace i ceny w II RP
Tomasz N odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Mam pytanie ile kosztował koń, taki pociągowy, w Polsce tuż przed wojną ? -
Płace i ceny w II RP
Tomasz N odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Mam pytanie ile kosztował koń, taki pociągowy, w Polsce tuż przed wojną ? -
To może dlaczego wyczyniano takie hopsztosy z tą artylerią pod Pszczyną. Ano z powodu polityki. Z Warszawy wydano ogólny zakaz podciągania wojska pod granicę niemiecką, by nie dawać Niemcom pretekstu i 6 dywizja z Krakowa musiala strasznie kombinować, by wysłać cokolwiek pod Pszczynę której miała bronić. Szczegółowo niech to opisze sam zainteresowany czyli dowódca 6 dywizji gen. Mond: Starosta nazywał się Olszewski i Mond przesadza,że musiał go jakoś gorąco przekonywać. Takie sprawy miały pełne błogosławieństwo wojewody śląskiego, co załatwił z nim jeszcze wiosną dowódca Armii "Kraków" gen. Szylling. A kwoty wchodzące w grę były całkiem poważne, bo musimy pamiętać, że województwo śląskie było wtedy autonomiczne, z własnym sejmem i budżetem. Budżetem tak bogatym, że nawet po przekazaniu niebagatelnej daniny do Warszawy, zostawało tyle, że starczało na potrzeby województwa jak też na pożyczki z budżetu śląskiego do krajowego w Warszawie. Starczało też na ciche wspomaganie przygotowań do wojny. Czy ktoś wie, że województwo śląskie dawało więcej na tajne przygotowania polskiej dywersji niż wojsko ? Ale nas tu interesuje jeszcze ten fragment: Czyli Mond twierdzi, że wysłał pod Pszczynę dywizjon, a nie niekompletną jedną baterię, co potwierdzałoby wcześniejszą relację Pabicha. I to by się mniej więcej zgadzało, bo z innych źródeł wiemy, że od 15 lipca do 15 sierpnia 6 dywizja prowadziła miesięczne szkolenie rezerwistów, zwłaszcza oddziałów specjalnych, więc Mond mógł bez problemu w tym okresie wysyłać co chciał na ćwiczenia np pod Pszczynę. Jak to wyglądało szczegółowo możemy po części poznać z zachowanego jego rozkazu: Jak widać zakupionymi końmi dysponował bezpośrednio d-ca dywizji i koni było trochę więcej, bo starczało i dla plutonów ppanc. Ale to może dlatego, że tam wysłano niekompletny dwubateryjny dywizjon ?
-
Do 16-tego jeszcze daleko, po drodze była reorganizacja pułku w dniu 4 września. A ja chciałbym zająć się okresem dużo wcześniejszym, tak po 15 lipca. Relacja ppor. Romaszkana opisuje nietypową mobilizację 2 baterii, a tu jak to samo opisuje monografia: Jak widać niby to samo, a nie to samo. Romaszkan wiezie amunicję, u Pabicha przywozi ją ciężarówka. Romaszkan pisze ogólnie o sprzęcie, u Pabicha mamy działon. U Pabicha przy mobilizacji nie ma żadnego oficera i z braku takiegoż, baterię mobilizuje podchorąży Rutkowski wspomagany podoficerem zawodowym. O jakimś ppor. Romaszkanie monografia Pabicha nic nie wspomina. Tylko czas i termin transportu jest zgodny. Pozornie to nic, ileż to przypadków wykasowania kogoś z dziejów jednostki znamy. Ale jest jeden problem. Jak podaje na końcu tekstu Pabich mobilizacja jego 3 baterii odbyła się w koszarach w Krakowie w dniach 24-25 sierpnia. Ale tenże Pabich złożył 18 lat wcześniej relację z działań swej baterii: Czyli wedle tej relacji pod Pszczyną były wcześniej dwie baterie: Bondera i Pabicha, a nie tylko jedna Bondera. Powinny być zatem i dwie uzupełniające mobilizacje. Jako uzupełniającą ciekawostkę podaję, że rzeczony pchor. Rutkowski następnie służył pod Pabichem, a nie Bonderem (pod tym ostatnim służył Romaszkan). A tak na koniec. Proszę wrócić do tekstu z monografii i wstawić tam zamiast Bondera Pabicha i zamiast 2 baterii 3-cią. Czy to, tak bogate w detal, nie tchnie wtedy autentyzmem naocznego świadka?
-
Konferencja o Śląsku i Ślązakach w I wojnie światowej
Tomasz N odpowiedział Leuthen → temat → Konferencje i zjazdy
Ja z kolei miałem okazję poznać Redbarona, odnowić znajomość z Leuthenem. Organizacja była fajna, tylko że informacja o niej coś jakby tajna. Ale kto się dowiedział, ten był. -
W Londynie w ogóle ta numeracja baterii w I dywizjonie jest dziwna. Zachowała się tam też inna relacja ppor. Romana Romaszkana: Jak widać autor został powołany do 2 baterii. Zmobilizował jej w Krakowie brakujący działon i resztę stanu mobilizacyjnego, następnie zawiózł koleją do Pszczyny, gdzie przekazał to dowódcy baterii 1-szej por. Bonderowi St. A potem służył u niego jako oficer zwiadowczy. Jakoś go to z numeracją specjalnie nie zdziwiło.
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Tomasz N odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Mogły rosnąć nie jako uprawy leśne lecz drzewa przydrożne. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Tomasz N odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Zapewne dołożył ? Za łatwo. Trzeba się trochę przyłożyć by udowodnić, że zapory w lesie Dąbrowa nie mogły być z dębów. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Tomasz N odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
W jakim dokumencie Zuba podaje że zawały były z dębowych pni? A w stenogramie rozmowy z Pelcem. "Piechurzy Apokalipsy" str. 199 -
Jak się spodziewałem, będzie monolog. Wróćmy do monografii Jana Pabicha i związanych z nią wątpliwości. Podaje on następującą organizację pułku: d-ca pułku ppłk Borys Kondracki dowódca I dywizjonu - mjr Franciszek Mrowiec (armaty 75 mm) dca 1 baterii - kpt. Stanisław Kobylarz dca 2 baterii - por. Stanisław Bonder dca 3 baterii - por. Jan Pabich dowódca II dywizjonu - mjr Jan Gintel (armaty 75 mm) dca 4 baterii - kpt. Mieczysław Ligenza dca 5 baterii - por. Franciszek Duszczyński dca 6 baterii - por. Jan Roman dowódca III dywizjonu - mjr Maksymilian Chojecki (haubice 100 mm) dca 7 baterii - ppor. Jan Kamieński dca 8 baterii - kpt. Jan Kurzeja dca 9 baterii - ppor. Wincenty Kwieciński I byłoby całkiem milo gdyby nie fakt, że w Londynie zachowała się relacja por. Pawłowicza z tegoż pułku, który na podstawie zachowanych notatek z Września !! podaje takąż organizację: Jak widać wszystko się zgadza z wyj. I dywizjonu, gdzie kpt. Kobylarz jest nagle dowódcą 3 baterii, a por. Bonder 1-szej. A por. Pabicha w ogóle nie ma. 2 baterii też. Może ktoś stwierdzić, że chłop się pomylił, ale w Londynie zachowała się też druga relacja por. Robela, który służył w I dywizjonie a konkretnie w 2 baterii i podaje, że wcale nie dowodził nim por. Bonder, tylko Pabich. Przydział otrzymałem do I dywizjonu (dowódca mjr Mrowiec) bateria 2 (dca por. Pabich) Czyli w Londynie wiedzą inaczej niż w kraju.
