atrix
Użytkownicy-
Zawartość
2,391 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez atrix
-
Albinos napisał Tylko z drugiej strony pytanie: na ile ustanowienie święta wpłynie na zachowanie pamięci, a na ile przyczynią się do tego sami ludzie, którzy będą dbali o to, aby 1 sierpnia nie poszedł w zapomnienie? Praktycznie o rocznice PW dbają sami jego uczestnicy. To ich młodość i to tragiczna. Nie ma sposobu zmusić ludzi do pamiętana czy odchodzenia jakiego kolwiek święta czy rocznicy. Mały zapis na kartce kalendarza zrobi swoje . W większości na forum neguje się PRL. Ale ja sobie przypominam, skąd się wzieło moje zainteresowanie PW. Pojawił się film " Kanał " . Póżniej była " Godzina W ". To tak właściwie PRL- owska kinematografia naszpikowała nas historią II wojny czy PW. A filmów o tej tematyce było sporo. Zawsze pamiętam że w TVP1 , 1 sierpnia był film " Godzina W ". To swego rodzju pamięć . Teraz mamy za to jakieś amerykańskie bzdury. A jakiś film historyczny po 24,00.
-
Albinos napisał Atrixie, samo święto nie implikuje, że będzie się je obchodzić odpowiednio. Czy taka forma, jaką obserwujemy teraz, jest zła? Powiem inaczej. Kto dzisiaj obchodzi rocznice powstania listopadowego czy styczniowego. A było to też wydarzenie historyczne. Powstanie Warszawskie jest jeszcze świeże w pamięci Polaków. Co będzie za 100 lat. Nowe pokolenie, czy będzie pamiętać ? Przykładem jest świeto 3 maja - czyli konstytucji majowej. Mimo woli po tylu latach ciekawość zrobi swoje. Młody człowiek zacznie szukać informacji co wydarzyło się tego 3 maja 1791. Tak samo będzie z PW, za ileś tam lat przepadnie w annałach czasu. Ale gdy by było świętem jego pamięć będzie na lata czy wieki.
-
1 sierpnia jako święto państwowe, jest pomysłem dobrym. Nawet przez pamięć dla tych co końca wojny nie dożyli. Mam na myśli powstańców i nie tylko . Powstanie Warszawskie to pewien symbol że naród Polski nigdy nie złożył broni, po napaści Niemiec Hitlerowskich na Polske w 1939r. Przyglądająć się bliżej histori polski, musielibyśmy mieć przynajmniej raz w miesiącu jakieś świeto. Czy to z powodu Grunwaldu, czy powstania styczniowego. Nie wspomne o listopadowym. Okazji do świąt historycznych mieli byśmy multum.
-
Tofik napisał Bo brak wzmianek źródłowych na temat piechoty (a uznawanie wyrażenia "pospolity lud" za piechotę to uogólnienie z lekka albo błędna interpretacja), a tym bardziej kłócenie się z zasadą wyprawy powszechnej, to wystarczające argumenty na prawdziwość wymienionych naukowców. Zacznijmy może od definicji - rycerstwo i pospolity lud Czym takim w średniowieczy był stan rycerski - przede wszystkim pochodzenie. Zazwyczaj szlacheckie. Umiejętności władania mieczem itd. Byli rycerze którzy posiadali ogromne majątki i rycerze inaczej można nazwać zawodowi żołnierze. Czy to na dworze króla czy nawet rycerze najemnicy. To tak jak dziś żołnierz najemnik. Pospolity lud - to nic innego jak mieszczanie i wieśniacy. Ci nie trudnili się rzemiosłem rycerskim. Zakup zbroi , konia i ekwipunku to były w owym czasie niebagatelne wydatki. Piechur i jego wyposarzenie było o wiele tańsze. wobec tego mieszczanin czy chłop tym piechurem mógł być. A wiadomo że każdy meżczyzna od dzieciaka rycerzem czy żołnierzem zawsze marzy zostać . Niewielkie przeszkolenie, niewielkie koszty uzbrojenia i mamy rycerza czyli piechura.
-
Tofik napisał - Długosza jak i innych kronikarzy ówczesnych nie biorę na serio - przynajmniej kilku wiadomości, które można wyciągnąć z ich dzieł jak np. wilcze doły. Dość ciekawe podejście do tematu. A to już na serio nie są moje wymysły, tylko zdanie historyków przeze mnie wymienionych. A na jakich to żródłach oparli swoje wywody ci zacni historycy? Czy historycy o których wspominasz też Jana Długosza nie brali na serio? Może takie żródło jak Kronika Konfliktu , też jest przez nich nie brana pod uwage. Bo jak dla mnie to są żródła pierwotne , a opisy historyków żródłami wtórnymi. Czasami z bzdurnymi tezami.
-
Tofik napisał Sorry za pytanie, ale czy czytasz co piszę? Czytam Tofiku, tylko nie wiem czy Ty czytasz że zrozumieniem. Nie sztuką jest stwierdzenie czegoś jako kategoryczne - nie. Sztuką jest czasami pomyśleć , a może się myle w jakiejś kwesti. Pozdrawiam
-
Tofik napisał No przecież napisałem, że źródła o tym nie wspominają. Jak można o czymś mówić, że było, skoro nie ma świadectw o tym świadczących? Piszesz że żródła nie podają że piechota była pod Grunwaldem. i tutaj nie zgodze się z Tobą . Cyt z Kroniki Konfliktu - "Tak więc w piątek przed świętem Małgorzaty król rozłożył swe obozy w 3 mile od miasta Dąbrówna... W tych obozach wypoczywał przez dwa dni i wyruszając z tychże obozów w sam dzień św. Małgorzaty rozłożył się obozem obok wzmiankowanego miasta. I przed wieczorem polecił zdobyć rzeczone miasto nie rycerstwu swemu, lecz pospolitemu ludowi i tymże [miastem] z miejsca, w ciągu niespełna trzech godzin siłą zawładnął. Dąbrówno było dobrze usytuowaną krzyżacka warownią , konno nie zdobyto tego miasta. Zdobyto pieszo, czyli piechota zdobyłą to miasteczko. Czy sądzisz że po zdobyciu , piechota poszła sobie leniuchować ? Otóż z całą pewnością nie . Część pozostała za murami Dąbrówna , reszta pomaszerowała na Grunwald. Dlaczego Jagiełło tuż przed bitwą tak się spieszył z pasowaniem na rycerzy, i ponoć pasował ponad 1000 osób. Stan rycerski pozwalał na walke ze stanem rycerskim. Nigdy z pachołkiem. A chłop to niestety był pachołek. I krótki cyt. ze strony Dąbrówna - "W kolejnych walkach, kościół trakcie zdobywania miasta przez wojska polsko-litewskie maszerujące w stronę Grunwaldu w lipcu 1410 r., zniszczeniu uległ kościół i zamek." Interpretacja kolego zależy tylko od Ciebie. Pozdrawiam
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Po nitce do kłębka. Wychodzi na to że w Dąbrowie pistolety maszynowe były. Jeszcze problem czy żołnierze szelk mieli. Jeżeli tak wyglądlali żołnierze mjr Pelca ( nie twierdze że wszyscy byli tak umundorowani ), to zapewne szelki mieli. Pomijam tu oficerów . Wydaje mi się że określenie polska piechota nie miała szelek , jest błętnie interpretowane z opisem w" liście monachijskim " , " ucięto im szelki , by nie mogli uciec " nie tyczy się wszystkich co do jednego. Możliwe że tyczy się tego co autor widział na własne oczy. A wszystkich widzieć nie mógł. Czy Ci maszerujący w lesie przypominają żołnierzy, czy może partyzantów ? -
Tofik napisał Ale to przecież nie jest pisane kursywą, a więc nie jest cytatem, a więc nie napisał tego Długosz, tylko autor tego tekstu. Napisał ale na podstawie J. Długosza. Tofik twierdzisz że pod Grunwaldem piechoty nie było, podaj argument na Twoje twierdzenie.
-
http://www.rycerze.org/krzyacy/40-bitwa-po...lipca-1410-roku
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
ak_2107 napisał Od 7 wrzesnia (?) operowala znowu z 3 dywizja lekka. W Lexikon der Wehrmacht jest mowa o Kampfgruppe Kessel skladajacej sie czesci 8 AA i Panzerabteilung 67 operujacych wspolnie w czasie walk pod Ciepielowem. Tak jak pisałem w poprzednich postach w walkach pod Ciepielowem walczyła jeszcze inna jednosta werhmachtu niż tylko III batalion/15IR. W liście monachijskim pojawia się opis " niemieckie pistolety maszynowe ". Możliwe że autor listu widział MP38. Jeżeli był by np słowakiem napisał by " niemieckie pistolety maszynowe " -
Ojciec Jana Długosza walczył pod Grunwaldem. Podstawą jego wersji bitwy pod Grunwaldem były zapewne opowieści jego ojca jak i Kronika Konfliktu spisana zaraz po bitwie.Tak opisuje bitwe pod Grunwaldem Jan Długosz - cyt ' Chorągwie krzyżackie, prowadzone przez wielkiego mistrza, zostały w rejonie Stębarka powstrzymane, okrążone i pobite przez stojące jeszcze w odwodzie część jazdy polskiej, wspieranej przez piechote i wracające do walki oddziały litewsko - ruskie . "
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Zdjęć jest więcej. I są ludzie z szelkami. Zdjęcie z leżącymi w rowie zrobiono rano. jest silne światło z lewej strony. Czyli od wschodu. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Kolego Batta podaj link do całej strony, na której sa te zdjęcia. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Tomasz N napisał Myślałem, że ten temat mamy już zamknięty. Zamknięty ale nie wyjasniony. Na głębsze zastanowienie natkneły mnie straty pod Iłża . Straty w liczbie zabitych i rostrzelanych , około 300. A są to straty dywizji Skwarczyńskiego, a nie batalionu. Generał Joachim Lemelsen podaje straty pod Dąbrową na łączną liczbe 500. Na jakiej podstawie , sądze że na podstawie raportów jakie otrzymał . I z całą pewnością nie otrzymał ich zaraz po bitwie w dniu 08.09.1939r. Przebywał w sztabie w Ciepielowie do prawdopodobnie do 12.09.1939r. Możliwe że od 08 do 10 września do lasu w Dąbrowie dotarła jakaś grupa Polskich żołnierzy spod Iłży. Schwytana i roztrzelana w tymże lesie . A o takiej grupie która dotarła do tego lasu w dniu 10.09.1939r pisałem na forum. Przez ten czas grupa zabitych powiekszałą się . Do czasu kiedy gen. Lemelsen otrzymał raport , taka liczba mogła mieć miejsce. Wiec żeby zatrzeć ślady zbrodniczej działalności rozbito liczbe na zabitych i rannych którzy wkrótce zmarli. Lekarz tej dywizji taki skrupulatny w swych zapisach nie podaje żadnej liczby zabitych czy rannych po stronie Polskiej. Podaje tylko liczbe wziętych do niewoli. I to jest pewne wyjście z sytuacji, podając liczbe rannych , można zadać pytanie co sięz tymii rannymi stało. Nie ma wpisu nie ma problemu. Jan Zuba relacjonuje że zebrano około 80 rannych i przewieziono do Ciepielowa. Czy ta grupa była śmiertelnie ranna i leży na Ciepielowskim cmentarzu? Autor " listu monachijskiego" podaje że widział rostrzelaną grupe jeńców w liczbie 300, ale nie podaje że widział ją 08.09.1939r. Czy płk. W. Wessel w Dąbrowie był tylko 08.09.1939r , czy jeszcze jakić czas dłużej. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
8 Pułk Rozpoznania 3 Diwizji letkiej Werhmachtu, dowodzony przez Oberstleutnant Mortimera von Kessela ma na wyposarzeniu pistolety maszynowe MP jak i CKM . Jednostka silnie uzbrojona. To samodzielna grupa operacyjna. Ponadto to prawdopodonbnie jednostka SS. I ona w godzinach rannych 08.09.1939r jako szpica wjeżdża do lasu Dąbrowa, kierując się na Zwoleń. ciekawy /// Atrix - jestem pełen podziwu dla ogromu Twej wiedzy odnośnie mordu w Ciepielowie. Jednak, na litość Boską, pisz poprawnie nazwy jednostek niemieckich ! 3.Dywizja Lekka Wehrmachtu (3.DLek.) -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Tomasz N napisał Poza tym z pochówkami pod Dąbrową praktycznie nie zwlekano. Praktycznie nie chowano na zajutrz. Czesława Kowalska ( córka sołtysa A. Kowalskiego ) opowiadała mi że pochówki były dopiero na czwarty i piąty dzień. Część ciał ludzi było w rozkładzie , jak i koni. Dlaczego taka zwłloka była w pochówkach? a konkretnie w Iłży. Ci na zebrani rynku w Lipsku też ? Z prawie 200 osobowej grupy jeńców świadków było tylko dwóch - Bardzik i Ciesielski. I nikogo po za tym? Strona Niemiecka podaje straty polskie na 250 zabitych i 250 śmiertelnie rannych - razem 500. Pod Iłżą mamy razem zabitych 300. I co ciekawe walki trwały prawie dwa dni. Pod Iłżą znikło 100 żołnierzy , nie wiadomo gdzie leżą i gdzie się podziały zwłoki. -
Stefana M. Kuczyńskiego - "Wielka Wojna z Zakonem krzyżackim w latach 1409-1411". Cyt. "Już za Bolesława Krzywoustego (XII w.) chłopi na Pomorzu mieli uzbrajać spośród siebie co dziesiątego i wyprawiać go na wojnę dając mu broń, żywność, a podczas jego nieobecności otaczając opieką jego rodzinę. Duchowieństwo kujawskie z XIII w. było obowiązane z każdych 20 łanów wybrać i uzbroić 1 żołnierza. Za Władysława III Warneńczyka chłopi w nagłej potrzebie mieli stawać na wojnę w stosunku 1 do 5, książęta mazowieccy w XV w. na służbę wojenną powoływali chłopów 1 na 10. W wojnach czasów Kazimierza Wielkiego chłopi brali również udział, nie licząc już obowiązanych do służby wojennej z tytułu posiadanych dóbr sołtysów wiejskich i wójtów miejskich. W r. 1403, gdy obawiano się w Wielkopolsce najazdu krzyżackiego, szlachta wielkopolska zjechała się 26 stycznia w Poznaniu i uchwaliła, aby na wypadek wtargnięcia wroga w granice Wielkopolski "ziemianie wszyscy i każdy od pierwszego aż do ostatniego bez żadnego wyjątku, tacy nawet, którzy w dziesięciu mniej lub więcej żywią się chlebem w jednej i tej samej wsi, mają wyruszyć i niezwłocznie, nie zważając na żadne okoliczności, obowiązani będą wystąpić z orężem zaczepnym i obronnym dla odpierania rzeczonych wrogów, dla bronienia własnej ojczyzny... także kmiecie (kmethones) dóbr królewskich, zarówno jak ziemskich, wszyscy i każdy z osobna, będą obowiązani... w podobny sposób z orężem, z łukami, tarczami, pikami, mieczami, z toporami niezwłocznie występować przy panach swoich..." Tyle długiego cytatu z "Wielkiej Wojny". Można jeszcze dodać, że S. M. Kuczyński wśród dalszych przykładów udziału chłopów w walce z Zakonem podał m. in. bitwę pod Dąbkami w 1431 roku, gdzie oddział chłopski pod wodzą kilku rycerzy pokonał Krzyżaków z Inflant, postoszących okolice Nakła
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Cyt. " poległych Polaków ze względu na zakaz niemiecki zaczeto grzebać dopiero kilka do kilkunastu dni po bitwie." Ten sam zakaz z pewnością obowiązywal w lesie w Dąbrowie. Jak ostatnio udało mi się w necie znależć informacje o tym że w dniu 07.09.1939r 15 IR, został przydzielony jako wzmocnienie 3 Dlettkiej. Ten fakt zmienia wiele rzeczy. Zapewne rozkazy były wydawane temu pułkowi przez zwierzchników 3 DL. Podobne sposób postępowania ze zchwytanymi jeńcami polskimi. Poprostu byli rozstrzeliwani. Jaki był tego powód ?Kto wydawał rozkazy ? Dlaczego tak długo zwlekano z pochówkami polskich żołnierzy ? Przeszukując netowe strony, informacje o 3 DL są bardzo skąpe. Czy powodem rostrzelań były duże straty Niemieckie pod Iłżą i Ciepielowem ? -
Najbardziej wiarygodnym żródłem informacji o bitwie pod Grunwaldem , jest tzw Kronika Konfliktu. - "Kronika Konfliktu" zachowała się w skróconym odpisie, sporządzonym w XVI w., jako podstawa kazania wygłaszanego na uroczystym nabożeństwie odprawianym wówczas w każdą rocznicę bitwy grunwaldzkiej. Oryginał powstał w końcu 1410 r. lub na początku 1411 r. i był dziełem autora doskonale zorientowanego, niewątpliwie naocznego świadka opisywanych wydarzeń. Wydaje się, że autorem tym był Zbigniew Oleśnicki, późniejszy biskup krakowski i kardynał, który 15 lipca 1410 r., jako sekretarz królewski pozostawał przy boku Władysława Jagiełły w ciągu całej bitwy. Inicjatorem spisania "Kroniki" i jej redaktorem był jednak, zapewne, Mikołaj Trąba, podkanclerzy koronny, z czasem arcybiskup gnieźnieński i pierwszy prymas Polski, zaufany króla i bezpośredni kierownik polskiej polityki zagranicznej. Można uważać, iż "Kronika Konfliktu" odzwierciedla oficjalną wersję wydarzeń, tak jak ją widział i chciał przedstawić sam król Władysław Jagiełło i jego najbliżsi współpracownicy. Czytamy w niej: "Król... doszedł... do rzeki Wisły i przez tę rzekę wraz z częścią swych wojsk, które wówczas nie zebrały się jeszcze przy nim w całości, a także z działami, machinami i innym sprzętem wojennym bez żadnej szkody i niebezpieczeństwa przeprawił się po moście wspaniałej konstrukcji. Tak więc w piątek przed świętem Małgorzaty król rozłożył swe obozy w 3 mile od miasta Dąbrówna... W tych obozach wypoczywał przez dwa dni i wyruszając z tychże obozów w sam dzień św. Małgorzaty rozłożył się obozem obok wzmiankowanego miasta. I przed wieczorem polecił zdobyć rzeczone miasto nie rycerstwu swemu, lecz pospolitemu ludowi i tymże [miastem] z miejsca, w ciągu niespełna trzech godzin siłą zawładnął. Król polecił kapelanom przygotować się do mszy, ponieważ nie mógł według swego stałego zwyczaju wysłuchać [dotąd] mszy, a to z powodu przeszkody, jaką stanowiły wiatry wiejące, gdy wyruszano z obozów. I kiedy sam zatrzymał się na szczycie pewnego wzgórza, a wojska stojące wokół podziwiały płomienie ogni buszujących po kraju, zdumiewające swą liczbą i rozmiarami, doszła do króla wieść o nadejściu wrogów... Wszyscy zatem ludzie w wojskach uzbrojeni dosiedli koni, które tylko dla użycia w bitwie przed nimi prowadzono. Król zasię przystąpił wtedy do boskiego obowiązku wysłuchania mszy, modląc się pokornie na klęczkach. Król... sam zaś dosiadłszy konia, własną osobą pospieszył przyjrzeć się wrogom i natychmiast rozpoczął ustawiać szyki na płaszczyźnie pewnego pola pomiędzy dwoma gajami, następnie własną ręką dokonał pasowania do tysiąca albo i więcej rycerzy, tak aż się zmęczył tym pasowaniem. Przybyli do króla dwaj heroldowie, jeden [z nich] króla węgierskiego, niosący królowi [polskiemu] nagi miecz z ramienia mistrza, drugi, księcia szczecińskiego, dzierżący w dłoni podobny miecz, przeznaczony przez marszałka księciu Witoldowi. Na prawym skrzydle wystąpił do boju książę Witold ze swym ludem, z chorągwią świętego Jerzego i z chorągwią przedniej straży. Na krótką zasię chwilę przed samym rozpoczęciem bitwy spadł lekki i ciepły deszcz, [który] zmył kurz z końskich kopyt. A na samym początku tego deszczu, działa wrogów, bo wróg miał liczne działa, dwukrotnie dały salwę kamiennymi pociskami, ale nie mogły naszym sprawić tym ostrzałem żadnej szkody. Spotkali się z wielkim zgiełkiem i niezmiernym pędem koni w pewnej dolinie w ten sposób, że przeciwna strona z góry, a nasza strona również z góry wzajemnymi ciosami razić się poczęły. Inna zasię część wrogów spośród tychże wyborowych ludzi krzyżackich zwarła się z największym impetem i krzykiem z ludem księcia Witolda i po bez mała godzinie wzajemnej walki liczni z obu stron polegli, tak iż ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Tedy wrogowie ścigający ich sądzili, iż już odnieśli zwycięstwo i w rozproszeniu odbiegli od swych chorągwi i szyku swoich hufców i przed tymi, których [uprzednio] do odwrotu zmusili, zaczęli [z kolei] uchodzić. Niebawem, gdy pragnęli zawrócić, oddzieleni od swych ludzi i chorągwi przez ludzi królewskich, którzy ich chorągwie na wprost od skrzydeł przecięli, przepadli albo wzięci [w niewolę] albo wytępieni mieczem. Ci zasię którzy... pozostali przy życiu, powrócili do swoich ludzi... i znów zwarli się wzajemnie z wielką chorągwią kasztelana krakowskiego, [z chorągwiami] wojewody sandomierskiego, ziemi wieluńskiej, ziemi halickiej i wieloma innymi. Zebrawszy siły... mistrz... mający ze sobą piętnaście lub więcej chorągwi... zapragnął obrócić swe hufce przeciw osobie króla. Król wówczas, skoro Krzyżacy sprawiwszy szyki stali przeciw niemu, chciał pochwyciwszy kopię w dłoń z największą śmiałością skierować przeciw nim konia, lecz powstrzymany wbrew [swej] woli siłą i z największym trudem przez dostojników, nie mógł uczynić zadość swym chęciom. Przeto pewien dobrze zbrojny rycerz z zakonu Krzyżaków, chcąc w pojedynkę zwrócić swego konia przeciw królowi, podjechał bliżej ku niemu. Król zaś ująwszy w dłoń swą kopię zranił go śmiertelnie w twarz i zaraz też [Niemiec] przez innych z konia strącony, padł na ziemię martwy. Hufce mistrza z miejsca na którym stały ruszając przeciw królowi, natknęły się na [naszą] wielką chorągiew i wzajem mężnie zderzyły się [z nią] kopiami. I w pierwszym starciu mistrz, marszałek, komturzy całego zakonu krzyżackiego zostali zabici. Pozostali zaś, którzy ocaleli, widząc że mistrz, marszałek i inni dostojnicy zakonu polegli, zwróciwszy się do odwrotu, cofnęli się w owym czasie aż do swych, uprzednio rozłożonych, taborów. W miejscu zasię obozów liczni [wrogowie] widząc, że ucieczką żadnym sposobem nie zdołają ujść śmierci, utworzywszy z wozów jakoby wał, tamże wszyscy zaczęli się bronić, lecz niebawem pokonani, wszyscy w paszczy miecza poginęli. W owym zaś miejscu więcej poległych stwierdzono niźli na całym pobojowisku. Krzyżacy... widząc, iż wiele jeszcze było hufców królewskich, które [dotąd] nie weszły do bitwy, zobaczywszy też, iż wódz ich padł zabity, rzucili się do prawdziwej ucieczki i w rozsypce poczęli pierzchać. Król zasię... nie pozwolił [swoim] ścigać tak szybko uchodzących wrogów, nie chcąc, aby lud [jego] oddalił się odeń w rozproszeniu. Nazajutrz więc rano król polecił śpiewać msze bardzo uroczyście... Po mszach przeto przez cały ten dzień i podobnie przez następny znoszono do króla wzięte w bitwie chorągwie wroga i przyprowadzano jeńców. Przez trzy dni bez przerwy król zatrzymał się na miejscu bitwy, w ciągu których to [dni] przynoszono królowi chorągwie nieprzyjaciół, tak że wszyscy mogli je oglądać. W tych dniach również król polski polecił odszukać wśród trupów ciało mistrza, a znalezione polecił przywieźć do swego namiotu, owinąć w białe prześcieradło, okryć z wierzchu najdroższą, królewską purpurą i z czcią na wozie odwieźć do Malborka. Pozostałe zaś zwłoki poległych dostojnych mężów tak naszych, jak i nieprzyjaciół, z czcią i szacunkiem pochować kazał w pewnym kościele w pobliżu pola bitwy." "Roczniki" Jana Długosza powstawały w ciągu ćwierćwiecza, poczynając od 1455 r. Ich autor czerpał wiadomości o bitwie grunwaldzkiej z kilku ważnych źródeł. Miał, przede wszystkim, dostęp do dokumentów przechowywanych w kancelarii królewskiej. Z pewnością korzystał z oryginału "Kroniki Konfliktu", znał również i uwzględnił relacje krzyżackie. Bardzo wiele przejął też z opowiadań uczestników bitwy. Należeli do nich - ojciec i stryj kronikarza, a przede wszystkim kardynał i biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, długoletni zwierzchnik i protektor Jana Długosza. Czytając Długoszowy opis wyprawy grunwaldzkiej musimy pamiętać, że jego autor, gorący patriota i sumienny badacz dziejów ojczystych, nie był wolny od osobistych uprzedzeń i nie zawsze umiał obiektywnie ocenić przedstawiane przez siebie zdarzenia. Jako przekonany stronnik Zbigniewa Oleśnickiego reprezentował punkt widzenia wyższej hierarchii kościelnej, a zarazem potężnej grupy małopolskich możnowładców, wśród których kardynał zajmował miejsce naczelne. Z niechęcią i nieufnością traktował Długosz Litwinów, czyniąc tu wyjątek tylko dla wielkiego księcia Witolda. Nie lubił dynastii jagiellońskiej i samego króla Władysława Jagiełły, którego poznał już jako starca posuniętego w latach. Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń relacja Długosza jest źródłem pierwszorzędnym, przewyższającym wszystkie inne bogactwem zawartej w niej treści. A oto jak ją opisuje: "Król polski Władysław zważywszy, że nie została żadna nadzieja na zachowanie pokoju z Krzyżakami, rozesłał listy i wici i nakazał wszystkim panom, rycerzom i poddanym swojego Królestwa Polskiego i podległych mu ziem, by chwyciwszy za broń ruszyli do Prus przeciwko Krzyżakom. Król Władysław... przybył nad Wisłę powyżej klasztoru w Czerwińsku, do miejsca gdzie był ustawiony na łodziach most sporządzony w Kozienicach i dnia tego król przeprawił się przez most i rzekę, a całe wojsko królewskie szło za nim w ustalonym porządku z czterokonnymi wozami, wszystkimi bombardami, mnóstwem żywności i innymi ciężarami... Przy wejściu na most król Władysław postawił wyborowy oddział zbrojnych rycerzy, by zapobiegali tłokowi i zamieszaniu wśród wchodzących. Nadto boki mostu zabezpieczył potężnymi belkami zwanymi kobyleniami, aby nikt się do brzegów nie przybliżał. Wszyscy musieli wchodzić na most w najlepszym porządku z wozami, ludźmi i końmi. Potem, gdy już całe wojsko królewskie przeszło po moście przez rzekę Wisłę, na rozkaz króla most ten natychmiast rozebrano i spławiono do Płocka celem przechowania na powrót króla i wojska. Król polski Władysław... pomaszerował ku miastu Dąbrównu, które po niemiecku nazywa się Gilgenburg, a którego mury i baszty obmywały fale oblewającego go naokoło jeziora. Rozbija obóz pół mili od Dąbrówna, na polnej równinie, nad jeziorem zwanym Jeziorem Dąbrowskim... Kiedy pod wieczór upał zelżał, wielu wojowników z obozu królewskiego rusza w stronę miasta Dąbrówna aby zobaczyć miasto i ocenić jego położenie. Ale ponieważ wojska [krzyżackie] przybyłe aby bronić miasta, obawiając się uderzenia na miasto i na nich samych, wyszły im naprzeciw, dochodzi natychmiast do zawziętej walki... Rycerze polscy pobiwszy wrogów i zmusiwszy ich do ucieczki do miasta... sami, bez rozkazu króla, rzucili się na miasto, aby je zdobyć. Miasto było obronne nie tylko otaczającymi je wokół potężnymi murami posiadającymi wieże i baszty, ale także położeniem. Po większej bowiem części oblewa je jezioro, a ponieważ jest otoczone biegnącymi wokół murów głębokimi fosami z wodą, tak więc tylko przez nader wąski skrawek ziemi można dostać się do niego... Mieszkańcy miasta nie lenią się do stawiania oporu, lecz pociskami bombard i głazami odpędzają podchodzących pod mur. Rycerze zaś polscy, w niemałej liczbie, skaczą do jeziora, docierają pod mury miasta i czyniąc podkopy usiłują je osłabić. Inni, przystawiwszy drabiny, wchodzą na nie i w okamgnieniu zdobywają ludne, pełne mężczyzn i kobiet miasto... Jeszcze nie wywieziono wszystkich łupów, a już miasto podpalono... Wielu padło od miecza i nikt nie uniknął śmierci lub niewoli z wyjątkiem kilku, którzy na czółnach i łodziach wymknęli się na jezioro... Nie było względu na wiek ani żadnej litości. Polacy dopuszczali się tego nie tyle prawem wojennym, ale z nienawiści do Krzyżaków i z bólu z powodu spustoszenia przez wrogów ziemi dobrzyńskiej. Król rusza spod Dąbrówna. Przebywszy przestrzeń dwumilową, na której wokół płonęły wsie wrogów, po przybyciu na mające być wsławione przyszłą bitwą pola wsi Stębarku i Grunwaldu, kazał rozbić obóz wśród zarośli i gajów, których tutaj było wiele. Namiot kapliczny polecił ustawić na wzgórzu od strony jeziora Lubień, zamierzając wysłuchać mszy w czasie, gdy wojsko zajmowało się rozbijaniem obozu. Kiedy więc rozpięto namiot kapliczny... przybył rycerz Hanek z Chełmu, herby Ostoja, donosząc, że widział wojsko wrogów o parę kroków od siebie. Król przeto włożywszy zbroję dosiadł konia i pozostawiwszy wszystkie insygnia królewskie oprócz niesionego przed nim proporca z wyhaftowanym białym orłem, udał się na znaczne wzniesienie celem ocenienia sił wrogów. Przybył na położony między dwoma gajami pagórek... z którego można było mieć pełny wgląd w szeregi wrogów. Oceniając raczej oczami niźli rozumem siły własne i wrogów, wróżył sobie to pomyślny, to smutny los. Nasyciwszy oczy widokiem licznych wrogów, zjechał niżej i pasując bardzo wielu Polaków na rycerzy, zagrzał ich do walki krótką, ale dobitną przemową. Zapowiedziano nagle dwóch heroldów, z których jeden, króla rzymskiego, miał w herbie czarnego orła na złotym polu, a drugi księcia szczecińskiego czerwonego gryfa na białym polu. Wystąpili oni z wojsk wrogów niosąc w rękach gołe miecze, bez pochew, chronieni przed zniewagami przez rycerzy polskich i domagali się stawienia przed oblicze króla. Wysłał ich do króla Władysława mistrz pruski Ulryk z nader dumnym posłaniem, aby skłonić go do podjęcia niezwłocznie bitwy i stanięcia w szeregach do walki... [Heroldowie] ... oddawszy jako tako honory królowi przedstawiają treść swego poselstwa... "Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu (pominęli imię Aleksandra i tytuł książęcy) przez nas tu obecnych posłów dwa miecze ku pomocy, byś wespół z nim i jego wojskami nie ociągał się i z większą, niż to okazujesz, odwagą przystąpił do boju, a także żebyś się nie krył nadal w lasach i gajach i nie odwlekał walki. Jeśli zaś uważasz, że masz zbyt szczupłą przestrzeń aby rozwinąć szyki, mistrz pruski Ulryk... ustąpi ci, jak daleko zechcesz, tego pola, które zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek miejsce bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki..." A król Władysław, wysłuchawszy pełnych pychy i zuchwalstwa posłów krzyżackich, przyjął miecze z rąk heroldów... odpowiada heroldom... "Ponieważ - rzecze - mam w mym wojsku wystarczająco wiele mieczów, przeto nie potrzebuję mieczów mych wrogów, jednakże dla większej pomocy, opieki i obrony mej słusznej sprawy, przyjmuję, w imię Boga, te dwa miecze przysłane przez wrogów pragnących krwi i zguby mojej oraz mego narodu, a doręczone przez was..." Dwa wspomniane miecze... są do dnia dzisiejszego przechowywane w skarbcu królewskim w Krakowie, by ciągle przypominały i świadczyły o pysze i klęsce jednej strony, a pokorze i triumfie drugiej. [Godne uwagi są dalsze losy obu słynnych mieczów. Przez długie wieki pozostawały w skarbcu koronnym. Po okradzeniu skarbca przez Prusaków w 1795 r. trafiły do Zbiorów Puławskich. Ukryte po upadku powstania listopadowego, zostały w 1853 r. odnalezione przez rosyjskie władze policyjne, skonfiskowane i w ten sposób, ostatecznie stracone.] Kiedy odtrąbiono sygnały do boju, całe wojsko królewskie zaśpiewało donośnym głosem ojczystą pieśń "Bogurodzicę", a potem, pochylając kopie rzuciło się do walki. Pierwsze jednak ruszyło do starcia wojsko litewskie na rozkaz księcia Aleksandra, nie znoszącego żadnej zwłoki. W tej właśnie chwili obydwa wojska, z okrzykiem jaki zwykle wznoszą wojownicy przed walką, starły się w środku doliny rozdzielającej obie armie... W miejscu starcia rosło 6 wysokich dębów, na które wspięło się i obsiadło gałęzie wielu ludzi - nie wiadomo czy królewskich, czy krzyżackich - by podziwiać pierwsze starcie oddziałów i poznać dalsze losy obu wojsk. Przy starciu zaś oddziałów z trzasku łamiących się kopii i szczęku ścierającego się [innego] oręża, powstał tak wielki łoskot i huk, tak donośny był szczęk mieczy jakby zwaliła się jakaś ogromna skała, że słyszeli go nawet ci, którzy oddaleni byli o kilka mil. Kiedy... Krzyżacy zauważyli, że na lewym skrzydle, gdzie stało wojsko polskie toczy się zawzięta i niebezpieczna dla nich walka, ponieważ wycięto już wyborowe [ich] hufce, przerzucają siły na prawe skrzydło, gdzie ustawione były szyki litewskie, które mając rzadsze szeregi, słabsze konie i uzbrojenie zdawały się łatwe do pokonania... Kiedy wrzała zawzięta walka z Litwinami, Rusinami i Tatarami, wojsko litewskie, nie mogąc powstrzymać naporu wrogów zaczęło słabnąć i wycofało się na odległość jednego jugera. Krzyżacy napierali na nie silniej, musiało raz po raz cofać się i w końcu zawrócić do ucieczki. Wielki książę litewski Aleksander, rozdając razy batogiem i gromkimi okrzykami, próbował powstrzymać ucieczkę, ale na próżno... W tej walce rycerze ruscy ze Smoleńska, stojąc pod trzema własnymi znakami i walcząc nader zawzięcie, jako jedyni nie wzięli udziału w ucieczce, czym zasłużyli na sławę. Chociaż pod jednym znakiem wycięto ich bez litości, a samą chorągiew [leżącą] na ziemi stratowano, w dwóch jednak pozostałych walczyli bardzo dzielnie, jak mężom i rycerzom przystało. Ponieważ także Krzyżacy dążyli z uporem do zwycięstwa, wielka chorągiew króla Władysława z białym orłem w herbie, którą niósł chorąży krakowski, rycerz Marcin z Wrocimowic herbu Półkozic, pod naporem nieprzyjaciół upadła na ziemię. Ale walczący pod nią najbardziej doświadczeni i zaprawieni w bojach rycerze podźwignęli ją natychmiast i umieścili na swoim miejscu, nie dopuszczając do jej utraty. Nie dałoby się jej podźwignąć, gdyby jej nie osłonił własnymi piersiami i orężem znakomity hufiec najdzielniejszych rycerzy. Rycerstwo polskie pragnąc zetrzeć haniebną zniewagę, w najzawziętszy sposób atakuje wrogów i rozbija ich zupełnie, kładąc pokotem te oddziały, które się z nimi starły. Tymczasem wojsko krzyżackie, które urządziło pościg za uciekającymi Litwinami i Rusinami, uważając się za zwycięzców, z wielką radością podążało do obozu pruskiego, prowadząc ze sobą tłum jeńców. Widząc zaś, że toczy się bardzo zawzięta i krwawa walka... rzuca się w wir walki, by przyjść z pomocą swoim. Tymczasem podejmowało walkę 16 nowych, dotąd nie użytych... chorągwi wroga... a kiedy część ich zwróciła się w stronę, gdzie król polski stał jedynie ze strażą przyboczną, wydawało się, że godzą w niego... Proporzec królewski... został przezornie zwinięty, by nie zdradzał, że król się tam znajduje... Król rwał się z wielkim zapałem do boju... zaś straż przyboczna... z trudem go powstrzymywała... Tymczasem z oddziałów pruskich, spod większej chorągwi pruskiej do owych należącej, wyjechał na cisawym koniu rycerz, z pochodzenia Niemiec, Dypold Kokeritz von Dieber z Łużyc, ze złotym pasem, w białej, niemieckiego kroju szacie, którą po polsku nazywamy jaką i w pełnej zbroi... i pochylając kopię, na oczach stojącego pod szesnastoma chorągwiami wojska pruskiego, dotarł do miejsca w którym stał król, zamierzając, jak się zdaje, zaatakować go. Kiedy król polski Władysław pochylając własną kopię oczekiwał walki, starł się z nim pisarz królewski Zbigniew z Oleśnicy, bez broni, mający na pół złamaną kopię. Ugodził Niemca w bok i zwalił z konia na ziemię. Leżącego na wznak wśród drgawek, król Władysław ugodziwszy kopią w czoło, odsłonięte wskutek podniesienia się do góry zasłony hełmu, zostawił nietkniętego. Ale natychmiast zabili go rycerze trzymający straż nad królem, a piesi ściągnęli zeń zbroję i szaty. Rycerz Dobiesław z Oleśnicy, z rodu zwanego Dębno, mającego w herbie krzyż, samotnie, z pochyloną kopią, dając koniowi ostrogę [rusza] w kierunku wrogów. Spośród jazdy pruskiej wyjeżdża przeciw niemu Krzyżak, dowódca chorągwi i wojsk i zastąpiwszy drogę atakującemu go Dobiesławowi, własną włócznią kopię Dobiesława przerzuca przez głowę. Wprawdzie Dobiesław pchnął kopią, jednak Krzyżak uchyleniem głowy i podbiciem kopii do góry uniknął ciosu, którym Dobiesław usiłował go ugodzić. A Dobiesław widząc jasno, że cios jego chybił, uznając za ryzykowne i nierozsądne walczyć z licznymi nieprzyjaciółmi, wracał szybko do swoich. Krzyżak, który puścił się za nim w pogoń, bodąc konia ostrogami i godząc włócznią w Dobiesława, zadał koniowi Dobiesława, okrytemu ozdobną kapą, którą nazywamy kropierzem, ranę w lędźwie, ale nie śmiertelną i aby go nie zagarnęli rycerze polscy, szybko umknął do swoich. Odziały polskie... rzucają się na wrogów ustawionych w 16 chorągwiach, do których przyłączyli się również ci, którzy pod innymi znakami ponieśli klęskę, i staczają z nimi śmiertelną walkę. I chociaż wrogowie przez czas jakiś stawiali opór, w końcu jednak, przeważającymi liczbą oddziałami królewskimi otoczeni, zostali wycięci w pień i niemal wszyscy walczący pod 16 chorągwiami zginęli lub popadli w niewolę. Po zwyciężeniu i rozgromieniu owych zastępów wrogów, kiedy, jak wiadomo, zginęli wielki mistrz pruski Ulryk, marszałek, komturzy i wszyscy znaczniejsi rycerze i panowie z wojska pruskiego, reszta nieprzyjaciół podjęła odwrót, a kiedy raz podała tyły, zaczęła pierzchać w popłochu. Liczni rycerze, którzy uciekli z szyków pruskich schronili się za wozy pruskie osłaniające obóz. Zaatakowani przez wojska królewskie, które wdarły się z impetem do taborów i obozu pruskiego, zginęli lub dostali się do niewoli. Także obóz nieprzyjacielski pełen wszelkich bogactw i wozy oraz cały dobytek mistrza pruskiego i jego wojska złupili rycerze polscy. Znaleziono zaś w wojsku krzyżackim kilka wozów wyładowanych pętami i kajdanami, które Krzyżacy... przywieźli do wiązania jeńców polskich. Znaleziono też inne wozy pełne żagwi nasączonych łojem i smołą, a także strzały wysmarowane tłuszczem i smołą, którymi zamierzali razić pokonanych i uciekających... Za słusznym jednak zrządzeniem Bożym, który starł ich pychę, Polacy zakuwali ich [Krzyżaków] w te pęta i kajdany... Kilka tysięcy wozów wrogów w ciągu kwadransa złupiły wojska królewskie tak, iż nie pozostało po nich najmniejszego śladu. Były nadto w obozie i na wozach pruskich liczne beczki wina, do których po pokonaniu wrogów zbiegło się znużone trudami walki i letnim skwarem wojsko królewskie, aby ugasić pragnienie. Jedni rycerze gasili je czerpiąc wino hełmami, inni rękawicami, jeszcze inni - butami. Ale król polski Władysław w obawie, by jego wojsko upojone winem nie stało się niesprawne i łatwe do pokonania... kazał zniszczyć i porozbijać beczki z winem. Gdy je na rozkaz królewski bardzo szybko rozbito, wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka. Po zdobyciu taboru nieprzyjacielskiego wojsko królewskie... ujrzało liczne... hufce nieprzyjacielskie rozproszone w ucieczce, jak błyskały w promieniach słońca odbitych od ich zbroi, które nieomal wszyscy mieli na sobie. Urządziwszy dalej pościg za nimi [oddziały polskie] wkroczywszy na mokradła, rzuciły się na wrogów i pokonawszy garstkę, gdyż niewielu ważyło się stawić opór, pozostałych [wrogów], na rozkaz króla, pędzono nietkniętych w niewolę... Pościg rozciągnął się na wiele mil... Komtur tucholski Henryk, który kazał [przed bitwą], by noszono przed nim dwa miecze... dopadnięty przez ścigających zginął w godny pożałowania sposób przez ścięcie głowy i poniósł straszną, ale zasłużoną karę za brak rozwagi i pychę... Wielu rycerzy schwytano i odprowadzono również do obozu, a zwycięzcy potraktowali ich łagodnie... Zapadająca noc przerwała bitwę. Król zadbał też, by opatrzono rannych, którym udało się ujść z życiem... Po sprowadzeniu do obozu półżywych i rannych tak z wojska polskiego jak i pruskiego, użyto wszelkich sposobów aby ich wyleczyć. A po obliczeniu strat stwierdzono, że w wojsku królewskim poległo tylko 12 znacznych rycerzy... W kaplicy królewskiej... odprawiono potem głośne modły... Namiot służący za kaplicę otoczono godłami i chorągwiami wrogów, które rycerze polscy znosząc w tym dniu przed oblicze króla, zatknęli. Te, rozwinięte na całą długość, łopotały głośno na lekkim wietrze. Mszczuj ze Skrzynna doniósł królowi, że wielki mistrz pruski Ulryk poległ i na dowód swych słów pokazał królowi Władysławowi złoty pektorał ze świętymi relikwiami, który sługa wspomnianego Mszczuja zdarł z zabitego... We środę 16 lipca, nazajutrz po uroczystości Rozesłania Apostołów... król polski Władysław... nakazał odszukać wśród zwłok ciała mistrza pruskiego Ulryka, marszałka, komturów i pozostałych dostojników poległych w bitwie... by je pogrzebano z należną czcią w kościele... Przed króla dzięki pomocy jednego z jeńców... Bolemińskiego, któremu to zlecono, był bowiem zaufanym mistrza pruskiego, przyniesiono odnalezione zwłoki mistrza pruskiego Ulryka mające dwie rany - jedną na czole, drugą na piersi... [król] kazał owinąć zwłoki w czyste chusty i na wozie okrytym purpurą odesłał do Malborka, by je pochowano."
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Lekarz 29 Dzmot w swoim dzienniku wspomina o ciężkich walkach " pod łysą górą ". To ciężkie walki po Iłżą w dniu 08- 09. 09.1939r. Będąc pod Dąbrową skąd wiedział o Iłży?. W walkach pod Iłżą brała udział też 29 Dzmot. Jak pisałem , 07.09.1939r 15 IR zostaje przydzielony jako wzmocnienie do 3 Dletkiej. Ta równierz walczy pod Iłżą. Można przypuszczać że działania mjr Pelca były celowe. Za wszelką cene zablokować marsz Niemców na północ. Tym sposobem stworzyć luke do wycofania się Polskich oddziałów z rejony Iłży ku Wiśle. Iznów mamy 300 poległych, tylko z tą różnicą że w walkach pod Iłżą zgineło razem około 300 polskich żołnierzy. cyt" Gdy sytuacja unormowała się Niemcy przystąpili do zbierania broni oraz do pochówku poległych. Do czynności tych wykorzystano miejscową ludność. Zabitych Niemców pochowano na Nowym Cmentarzu w Iłży, obecnie mogiła ta nie istnieje. We wspomnieniach Mariana Langera, autora książki Lasy i Ludzie można znaleźć informację iż autor doliczył się 87 grobów niemieckich. Zauważa on również iż nie był to pełen obraz strat niemieckich, gdyż w celu zatarcia swych strat pod Iłżą wielu poległych żołnierzy niemieckich odesłano do Rzeszy. W żadnej innej publikacji nie znalazłem danych określających straty niemieckie poza ogólnym stwierdzeniem iż były one duże. Polegli żołnierze z 22 pułku artylerii plot. zostali wyszczególnieni w rozkazie dziennym dowódcy Luftwaffe Hermana Goringa z 23 września 1939: liczni oficerowie, podoficerowie i szeregowcy zginęli śmiercią bohaterów. Ich bohaterskiemu oporowi zawdzięcza się, że bitwa została zwycięsko zakończona. Poległych żołnierzy polskich pochowano w mogiłach zbiorowych na cmentarzu w Iłży, cmentarzu „Panny Marii”, w lesie Aleksandrowskim, przy kościółku św. Franciszka oraz kilku mniejszych mogiłach na terenie walk. Część poległych na Piłatce została pochowana w tymczasowej mogile na przeciwko gospodarstwa Godziszów, w późniejszym czasie zostali przeniesieni na cmentarz w Iłży.Z wspomnień mieszkańców wynika iż w przeciwnieństwie do poległych Niemców, których zbierano i pochowano bardzo szybko, poległych Polaków ze względu na zakaz niemiecki zaczeto grzebać dopiero kilka do kilkunastu dni po bitwie. Na podstawie wykazu mogił straty polskie należy ocenić na około 300 zabitych. Z wspomnień wynika iż nie wszyscy zabici żołnierze polscy zginęli w walce. Niemcy dobijali rannych na pobojowiskach, rozstrzeliwano również jeńców. Świadkiem takiego wydarzenia był Mieczysław Ziewiecki mieszkaniec wsi Piotrowe Pole: -Przyprowadzili do mojego ojca na podwórze trzech polskich jeńców i kazali im dać jeść. Matka wyniosła na podwórze trochę zsiadłego mleka. Kazali im siąść na chojaku, co leżał na ziemi, i jeść. Patrzyli jak jedzą. Potem naszych na oczach zastrzelili wszystkich. Dwóch w głowę , jednego w serce… Podobną zbrodnię z 10 września opisuje Marian Langer. Niemiecki pluton, maszerujący przez Murowankę w kierunku Ostrowca, zbierał po drodze napotkanych ludzi. Gdy dotarł do miejsca gdzie leżał zabity Niemiec ( w starciu z żołnierzami WP) któremu przyglądało się kilka osób w tym dwóch polskich nieuzbrojonych żołnierzy , dowódca plutonu kazała ustawić na środku gościńca zebranych ludzi w dwuszeregu oraz kazał ustawić karabin maszynowy z boku, tak by mógł strzelać do ludzi wzdłuż szeregu. Widząc na co się zanosi Józef Pasternak rzucił się do ucieczki. Możliwe że żołnierze strzelali z zanim tak aby mógł się uratować. W każdym razie udało mu się zbiec. Pozostali zostali rozstrzelani. Miejscowych ludzi rodziny odnalazły i zabrały na cmentarze. Pozostały tylko obok siebie przy gościńcu, po stronie wschodniej, dwa groby nieznanych polskich żołnierzy." Link do strony - http://strzelcy-kresowi.pl/index.php?optio...7&Itemid=51 -
Tofik napisał Zaś Litwa i Tatarzy bardzo rzadko używali piechoty, nie ma powodów do twierdzenia, że użyli jej w 1410 r. Nie wykluczał bym tego. Cyt z oprcowania bitwy pod Grunwaldem - " Siły polskie są bagatela, jeszcze trudniejsze do oszacowania niż krzyżackie. Wynika to z jeszcze większej różnorodności wojsk Unii Jagiellońskiej. Co źródło to podaje inne informacje na temat liczebności wojsk Jagiełły i Witolda. Najbardziej prawdopodobna wydaje się liczba 37 tysięcy. W tym 20 tysięcy jazdy polskiej i czesko-morawskiej (3 chorągwie) w 51 chorągwiach (w tym 2 królewskie, 3 złożone z zaciężnych, 16 chorągwi ziemskich, 3 z lennego Mazowsza, 22 wystawione przez możnowładców i rody rycerskie i 5 innych chorągwi) oraz 3 tysiące polskiej i zaciężnej - czeskiej piechoty (zaciężna piechota czeska liczyła pod Grunwaldem 300 ludzi) . Natomiast siły Wielkiego Księstwa Litewskiego liczyły 12 tysięcy jazdy litewskiej, ruskiej (3 chorągwie) i tatarskiej, a także 2 tysiące piechoty litewskiej i ruskiej (głównie Żmudzini i Smoleńszczanie). Po doliczeniu służby, czeladzi obozowej, ochrony taborów i straży obozowej, liczba 43 tysiące staje się równie prawdopodobna, co liczba 38 tysięcy w przypadku wykonania podobnego rachunku dla armii krzyżackiej. Armia Unii Jagiellońskiej składała się z wielu bardzo różnorodnych formacji wojskowych. Obok siebie występowały formacje podobne do tych, jakie posiadali Krzyżacy, ale jednocześnie były także formacje typu wschodniego, którymi Krzyżacy nie dysponowali, a które miały także swoje zalety i wady. Nasza armia była więc bardziej elastyczna i wszechstronna od armii krzyżackiej, ale jednocześnie z tego powodu trudniejsza w kontrolowaniu, dowodzeniu i w koordynacji działań. Bez sprawnego dowódcy, wojska Unii Jagiellońskiej mogłyby się łatwo zmienić w bezładny motłoch. Na szczęście mieliśmy świetnych dowódców. Wojskami z Korony i posiłkami czeskimi kierował król Władysław II Jagiełło, który był także naczelnym dowódcą całości wojsk. Wielki książę litewski - Witold kierował wojskami Wielkiego Księstwa Litewskiego, i oddziałami posiłkowymi z Rusi i Złotej Ordy Tatarskiej. Dowódcą oddziałów tatarskich wchodzących w skład wojsk Unii Jagiellońskiej był cieszący się opinią okrutnego i bezlitosnego dla przeciwników wodza, Dżelal ed-Din, syn Tochtamysza, a oddziałami ze Smoleńska dowodził niezwykle odważny w boju, charyzmatyczny kniaź Semen-Lingwen Olgierdowicz. Głównodowodzącym chorągwi czeskich wchodzących w skład wojsk koronnych, był Jan Żiżka, który w bitwie stracił oko. Wojsko Unii Jagiellońskiej, podobnie jak armia zakonna, posiadało liczną artylerię, były to podobnie jak w przypadku Krzyżaków, prymitywne bombardy, strzelające litymi kulami. Polacy jednak nie zabrali własnych armat pod Grunwald, przeczuwając, zresztą całkowicie słusznie, że nie wyrządzą one większych strat wrogowi. Natomiast koszt operacji logistycznej – transportu tych armat, do którego potrzeba by było całej masy koni i służby, oraz koszt wystrzelonych pocisków, a nawet zużytego prochu, byłby nieporównywalnie wielki w stosunku do ich przydatności w bitwie. Bombardy były przydatne przy oblężeniach zamków, wykorzystano je np. w czasie oblężenia Malborka, ale na polu bitwy nie czyniły wielkiego spustoszenia.
-
Pierwsze wzmianki o udziale chłopów w bitwie pod Grunwaldem pojawiły się już w 1410r, na zachodzie Europy. Podawano w nich udzał chłopów z Kujaw jak i Mazowsza. Ponadto sednem tego było obwinienie króla W. Jagiełły o wykorzystanie do walki przeciwko zakonowi niewiernych. Czyli Litwinów , Tatarów i inne wschodnie nacje. Podawano nawet nieobliczalne Polski siły w walce pod Grunwaldem. A dlaczego chłopi by mieli nie brać udziału w walkach? Tylko dlatego że byli chłopami.
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Według wikipedi i innych żródeł netowych , 15 infanterie Regiment wchodzi od 07.09. 1939r jako wzmocnienie w skład 3 Leichte Division . Wydzielony oddział tej dywizji o godzinie 6 rano zajmuje Lipsko. Tym wydzielonym oddziałem jest rozpoznanie dywizji Jego dowódcą jest płk Mortimer von Kessel. Po zajęciu Lipska rozpoznanie się kieruje w kierunku Zwolenia. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
atrix odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Zwróćcie uwage na portki Wessla , to spodnie kawaleryjskie. Wessel nie mógł w takich chodzić . Ale chodził zapewne Kessel. Był oficerem 3 dywizji letkiej werhmachtu. Ta dywizja miała czołgi i wozy pancerne jak i motocykle. 08.09.1939 jednostki tej dywizji kierowały się z Ostrowca Świętokrzyskiego , przez Sienno do Lipska. A z Lipska do ......... ? Rano 08.09.1939r Antoni Pawłowski widział w Lipsku dwa wozy pancerne , które pojechały w strone Ciepielowa. Za nimi L .Podrez. W relacji Hudzickiego jest opis że Podrez walczył z Czołgami. 29 Dzmot ich nie miała . Czyli czyje były czołgi ? Szpica która dostała baty w lesie w Dąbrowie to była szpica 3 Dletkiej. Ten cyt. - Wróg zostawił jedna tankietke". Czy nie chodziło o wóz pancerny , a może lekki czołg. Dlaczego w liście monachijskim w nawiasie jest obok nazwiska Wessla (Kassel może miało być Kessel ? ) Jeden taki tylko oficer o tym nazwisku był w 3 Dletkiej. Czy rostrzelania nie mogły być odwetem za porażke ? Wessel nie żył, może list napisano dla zmylenia i utrudnienia postępowania śledczego. Może sądzono że będzie się toczyć postępowanie w tej sprawie. Może ktoś przypuszczał że strona polska wie wszystko o Dąbrowie. Spis oficerów 3 Dletkiej. Nawet z lekarzami. Link - http://gliederungundstellenbesetzung.blogs...division-d.html W 3 Dletkiej służyły w 1939r dwie jednostki słowackie. Na wyposarzeniu było 55 czołgów produkcji słowackiej.Ciesielski wspominał o młodym oficerze który mówił po słowacku.