Skocz do zawartości

atrix

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,354
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez atrix

  1. Jak pisze w Piechurach Apokalipsy J.P.P. poszukiwanie miejsca śmierci ojca szło mu bardzo trudno.Jednak jak pisze robił to bardzo usilnie. Nic w tym dziwnego, był to przecież jego ojciec. Kilka cytatów z książki Piechurzy Apokalipsy, który wyjaśnią czy rzeczywiście J.P.P. dotarł do prawdy gdzie poległ i spoczywa jego ojciec? Piechurzy Apokalipsy str 59 - 60 Trzecia relacja F. Bardzika: Cyt: „ Będąc jedynym świadkiem śmierci mjr. J. Cesarza dałem znać o tym jego zonie. Podobnie jak o przypuszczalnej śmierci mjr. Cesarza pod Anusinem poinformowałem jego żonę i synów.” Przypisek do relacji Bardzika - J.P.P. „ Warto zaznaczyć iż dr. F. Bardzik poprzez częste omawianie opisanego tematu oraz po zapoznaniu się z niektórymi publikacjami na ten temat, przypomniał sobie szczegóły dawno zapomniane. Widocznie to było przede wszystkim w czasie bezpośrednich rozmów z dr. Bardzikiem, kiedy można było przypomnieć mu liczne nazwiska, szczegóły organizacyjne dotyczące 74PP i wszelkie inne okoliczności odnoszące się do tematu” Jak pisze sam J.P.P. por Franciszek Bardzik nie wiele pamiętał jeżeli chodzi o nazwiska i szczegóły z wydarzeń wrześniowych 1939 roku.Takim bankiem pamięci dla F. Bardzika były publikacje i opowieści J.P.P. W powyższym cytacie f. Bardzik pisze że dał znać zonie i synom o śmierci mjr. J. Pelca. Ale o przypuszczalnej śmierci, ale nie o tym że był świadkiem tej śmierci. Można więc domniemać że nawet nie wiedział że pod Ciepielowem dowodził mjr. Pelc. Dopiero z publikacji i opowieści J.P.P.uznał że to mjr Pelc dowodził. Myślę że dla J.P.P por F. Bardzik był pierwszą osobą która mogła coś wiedzieć o walkach 74PP i jego ojca i dlatego J.P.P doszedł do wniosku że jego ojciec mógł walczyć pod Ciepielowem.Bo jak sam pisze J.P.P. nie miał żadnej pewności że tak było. Piechurzy Apokalipsy str- 51 - 53 Relacja Tadeusza Ciesielskiego zamieszczona w Życiu Literackim nr 35 z 31 sierpnia 1975 roku - przesłana do redakcji przez J.P.P Cyt: „ W okolicy Skarżyska Kamiennej zatrzymaliśmy się w wioskach na dwa dni. Tu dowiedzieliśmy się że dowództwo z majorem Pelcem zmieniło zmieniło decyzję, gdyż przemarsz do warszawy był niemożliwy” W głębi lasu, było dowództwo, zgromadziło się około 100 naszych żołnierzy, aby wysłuchać dalszych rozkazów. I w pewnym momencie pod Ciągłym ostrzałem wroga jeden nasz oficer powiedział „ chłopcy, już dalej nie mamy żadnych możliwości atakować i bronić się, jesteśmy bez amunicji. Ja do niewoli nie pójdę. Odszedł kilkanaście metrów od nas i odebrał sobie życie strzałem z pistoletu.” Po artykule w Słowie Ludu z dnia 16-17 0.9 1961 –„ kule przeciw konwencjom” - zaczął się kontakt J.P.P.z Ciesielskim. Dopiero w 1975 roku otrzymał od Ciesielskiego pełna relację i przesłał do redakcji Życia Literackiego Według relacji Ciesielski nie znał nazwisk kto dowodził. Jak się okazuje świadkiem śmierci kpt Cyrulińskiego, jednak nie wiedział kim był ten oficer. Skąd mógł zatem wiedzieć że dowodził mjr. Pelc? Jedynie z relacji J.P.P. podczas jego wizyt w domu Ciesielskiego. Piechurzy Apokalipsy str. 82 ( po 1957r ) Cyt: „ Pierwszy świadek wydarzeń spod Ciepielowa dr. Bardzik ( lekarz I batalionu) wprawdzie „ruszony sumieniem” dał znać mojej mamie, że uczestniczył w ostatnich bojach mojego ojca, ale od niego musiałem wyrywać relacje po „ kawałku”, we fragmentach, przez kilka lat ( jeździłem do niego do Oliwy, a później do Gdyni ). Dr Bardzik obawiał się skutków ujawnienia jego służby w 74PP” Ponownie zauważyć można że coś nie jest tak, jeżeli chodzi o to że Bardzik miał informacje o mjr. Pelcu Piechurzy Apokalipsy str 86 – 87 „Kto wskazał Panu mogiłę ojca?” Cyt: „ Przeprowadziłem z sołtysem J. Zubą wywiad. Wywiad miał cechy przesłuchania na okoliczność.” „ udało mi się ustalić wiele szczegółów dotyczących mojego ojca, zgadzało się wzrost, kolor włosów, złote koronki w uzębieniu, srebrny zegarek kieszonkowy z wygrawerowanym napisem, ubrany był w mundur polowy, głowa i ciało bardzo zakrwawione, przykryte płaszczem. Wokół leżało pełno łusek z nabojów, broni żadnej nie było, na pewno zabrali Niemcy. Miał przy sobie dokumenty, które sołtys zabrał, w domu przeglądał, potem oddał d razem z innymi dokumentami do gminy w Lipsku. Pamiętał że poległy miał stopień majora, że był z 74pp, ale zapomniał nazwisko” „ Więc postawiłem dodatkowe pytania – czy to nazwisko było długie czy krótkie? Odpowiedział natychmiast – krótkie!” „Wtedy wymieniłem nazwisko Pelc. Sołtys Zuba aż podskoczył na krzesle. Tak! Skąd pan wie! To było takie nazwisko.” „ należy jeszcze uwzględnić oświadczenie sołtysa o tym, że wszystkie rzeczy osobiste d-cy zgrupowania: od legitymacji począwszy, a na zegarku i portfelu skończywszy, razem z mapnikiem, oddał w w gminie w Lipsku i nie wie co się z tym dalej działo?” Tutaj właśnie J. Zuba utwierdził w przekonaniu J.P.P że jego ojciec poległ pod Ciepielowem i tutaj spoczywa.Chociaż wymaga to większego zastanowienia się. O tym w dalszej części postu. Czy to właściwie był mjr. Pelc, jak opisał jego zwłoki J. Zuba? " głowa i ciało bardzo zakrwawione, przykryte płaszczem" tak przecież mogły wyglądać zwłoki kpt. Cyrulińskiego - patrz relacja Ciesielskiego Tylko są pewne niejasności w relacji J. Zuby: Skoro zabity miał dokumenty przy sobie, znane było nazwisko, stopień, adres. Córka J. Zuby pisała listy do rodzin poległych, jeżeli znaleźli dane przy zwłokach. W tym przypadku nic nie mam na ten temat. Dziwne prawda? Jak podaje H.K-K byli świadkowie dobicia kpt. Cholewy. Jednak że był to kpt. Leonard Cholewa dowiedziano się po latach. Czyli byli świadkowie śmierci jakiegoś tam kapitana. Co wskazuje że informacje od świadków nie są do końca stu procentowe jeżeli chodzi o nazwiska. Na stronie 85 w piechurach apokalipsy znajdują się dwie relacje: Edmunda Zborowskiego i Bolesława Jędrzejczyka. Są one bardzo podobne w treści do relacji z artykułu z Trybuny Robotniczej z 1958 roku. Bolesław Jędrzejczyk był harcerzem i w artykule w TR też jest wzmianka że do oddziału dowodzonego przez mjr. Pelca dołączyli się harcerze. Wracając do mojego wcześniejszego stwierdzenia z wątku o J. Zubie i wskazaniu miejsca smierci mjr. Pelca - Chociaż wymaga to większego zastanowienia się. Są dwie możliwości pomyłki jeżeli chodzi o miejsce śmierci mjr. J. Pelca. 1 - przytaknięcie J.P.P przez J. Zubę nazwiska jego ojca. Ot tak dla świętego spokoju, wszak Zuba "stomatologiem nie był, a znał złote uzębienie poległego" I jak sam zastrzega że wszelkie dobra jego po śmierci przekazał do gminy w Lipsku i co z nimi się stało nie wie. 2 - czy mniejszym bohaterstwem jest dowodzić ON, aniżeli zwykłymi żołnierzami. Wnioski Tomaszu N wyciąg sam.
  2. To J. Zuba utwierdził J.P.P w przekonaniu że jego ojciec poległ pod Ciepielowem.W zeznaniu z 1945 roku Bardzik nie wspomina nic o Pelcu.Dopiero po spotkaniu z J.P.P, podaje że dowodził mjr. Pelc. Informacja że dowodził mjr. Pelc poszła jak nurt rzeki po wszystkich świadkach w sprawie. Tak ja to widze.
  3. Przypomnij sobie rozmowę J.P.P. i Zuby jak Pelc naprowadza Zubę na nazwisko ojca. Zuba twierdził że nazwisko tego co go grzebał było krótkie.
  4. Ten artykuł jest najstarszy jaki znamy w którym mowa o śmierci mjr Pelca. Młody Pelc nie musiał produkować relacji, one same się produkowały w następstwie pomyłki Zuby. Póżniej wszystko poszło z nurtem opowieści. Sam Bardzik najprawdopodbniej nie wiedział kto tak właściwie dowodził w drugiej części lasu. Był w grupie mjr Cesarza. Podobnie jak Ciesielski. Poniżej fragment zeznań W. Mroza
  5. Nie wiem Tomaszu N czy zwróciłeś uwagę ze osoba która relacjonowała walki w okolicy Lublińca, dobrze znała mjr Pelca. I pytanie Steblika nie musi opierać się akurat na tej relacji. Raczej opiera się na opisach J.P- Pelca. Przypomnij sobie jak J.P- Pelc rozmawiał z Zubą. jak J. Zuba mówił nazwisko oficera którego grzebał było krótkie. Jednak nie mógł sobie przypomnieć. Po podpowiedzi kiedy padło nazwisko Pelc, przytaknął że tak. J. Zuba się niestety pomylił.I nie ma się czemu dziwić to było prawie 20 lat po wydarzeniach. Było jeszcze jedno nazwisko poległego oficera którego grzebali chłopi z Anusina, a mianowicie pchor Trepko. W zeznaniach Bardzika z 1945 r. nazwisko mjr Pelca nie pada. Wychodzi na to ze w lesie pod Ciepielowem znajdowało się dwie grupy żołnierzy, jedna z mjr Cesarzem a druga z kpt Cyrulinskim. Jak można również zauważyć w zeznaniu jak i w relacjach ppor Bardzika nie pada nazwa wsi Dąbrowa. Jedna grupa była w okolicy lasu od strony Anusina a druga od strony Dabrowy.
  6. No to mamy miejsce i dzień śmierci majora Pelca z 74PP. Według relacji zamieszczonej 1958r w Trybunie Robotniczej w artykule " Wspomnienie z Lublinieckich Lasów" major Pelc poległ w dniu 1 lub 2 września 1939 roku w okolicy miejscowości Wierzbie, przeszyty serią z karabinu maszynowego. Jednak to kpt Marian Cyruliński dowodził batalionem zbiorczym pod Ciepielowem
  7. ja obstaje jednak przy tezie ze list jest przeróbką. I być może jego wersja pierwotna wyglądała jak już zamieściłem w poście. I wersja była by zgodna z faktami. Wprowadzenie niewielkim zmian zupełnie zmienia treść i miejsce wydarzeń. Cyt" “Dotychczasowe wydarzenia nie zdają się wróżyć niczego dobrego. Przedwczoraj nasz starszy sierżant z jadącego powoli samochodu zastrzelił ze swej "ósemki" jakiegoś 60- czy 70-letniego chłopa, który chciał zaprowadzić do obory swoją krowę, prawdopodobnie po to, by nie wałęsała się po szosie. Był bardzo dumny z tego wyczynu strzeleckiego, dokonanego - należy o tym pamiętać - z jadącego samochodu z odległości 12 metrów. Nie mogę po prostu tego zrozumieć. Zaledwie przed kilkoma tygodniami ożenił się i był taki czuły dla swojej żony, tak miły dla starych teściów. A może chciał trafić tylko w krowę? Niestety, pycha nie pozwoliła mu zamilczeć o tym strzeleckim wyczynie, nie można więc dojść do tego wniosku. Poza tym jako doświadczony starszy sierżant, który chce się dosłużyć stopnia oficerskiego, nie ryzykowałby w czasie marszu zastrzelić krowę, której nie mógłby oddać na zaopatrzenie wojska. Byłaby to przecież kradzież "własności wojskowej". Wobec tego, że kolumna wkrótce po strzale zatrzymała się, można było jeszcze ujrzeć, jak jakaś stara, szpakowata kobieta rzuciła się z płaczem na martwe ciało. Przypuszczalnie "bohater" zastrzeliłby również i tę kobietę, gdyby samochód akurat się nie zatrzymał, co oczywiście nadwerężyłoby jego "strzelecką sławę". Tego dnia wciąż jeszcze nie braliśmy udziału w żadnej akcji bojowej. Jedynie z prawego i lewego brzegu szosy widziało się powracających w pojedynkę rannych żołnierzy polskich z podniesionymi do góry rękami. Oberjäger K. zastrzelił z jadącej ciężarówki rannego żołnierza dlatego, że podniósł do góry tylko jedną rękę. Widziało się dokładnie, że prawa ręka żołnierza zwisała bezwładnie, gdyż całe jego prawe ramię było zmiażdżone. Oberjäger uczynił to z czystej żądzy strzelania. Widziałem, jak mierzył z automatu do tego człowieka, i krzyknąłem do niego z oburzeniem: "Oberjäger!" Wtedy opuścił automat. W 10 sekund później, kiedy akurat zwróciłem głowę przed siebie, rozległ się strzał. Polak się zwalił. K. nie mógł się jednak wyrzec strzału. Jak zdołam to zrozumieć? Takie to były bohaterskie wyczyny naszej kompanii, zanim jeszcze choćby jeden strzał padł w naszym kierunku. A teraz w lesie ciepielowskim, niedaleko przed Zwoleniem, w czołówce znajdowała się 11. kompania naszego batalionu. Posuwaliśmy się za nią. Słyszę ogień karabinów maszynowych. Czołówka jest ostrzeliwana. Wysiadać! Jakoś ogarnia mnie strach. Nie chcę nawet - to niedobrze być odważnym, jeśli nie wiadomo w jakim celu. Zdenerwowanie, rozkazy, tyraliera, 10. kompania na lewo od szosy. Robię to, co wszyscy. Wyczuwam niebezpieczeństwo, teraz mogę być zakatrupiony za karę, za moją niekonsekwentną postawę i to usuwa wszelkie uczucie strachu. Skradam się razem ze wszystkimi, lecz nie widzę żadnego Polaka. Strzelec, oparłszy na ramieniu karabin maszynowy ( MG ), strzela jak wściekły. Brzęczą rykoszety. Teraz orientuję się, że Polacy także strzelają. Gwizdnęło mi krótko przy samym prawym uchu. Wtem upadł kapitan Lewinsky - pierwszy. Postrzał głowy z góry. A zatem strzelcy na drzewach. Podziwiam odwagę tych strzelców z drzew. Jeden zostaje wykryty. Sanitariusz zestrzeliwuje go z pistoletu. Nagle urywa się łączność. Każdy jak szalony pędzi przez las. W godzinę później zbierają się wszyscy przy szosie. Kompania ma 14 zabitych, łącznie z kapitanem Lewinskym. Przegrupowanie, itd.......................................................................................... ............................................................ . Ostatni polscy żołnierze poddają się¹ Dowódca pułku, pułkownik Wessel (z Kassel), szaleje z monoklem w oku. "Co za bezczelność, chcieć nas zatrzymać, a mojego Lewinskiego mi zastrzelili". Nie liczy się z tym, że to są żołnierze. Twierdzi, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z 300 polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmuszają ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów. Teraz zostają im jeszcze ucięte szelki, widocznie po to, by nie mogli uciec. Następnie jeńcy muszą iść brzegiem szosy, rzędem jeden za drugim. Powstało pytanie, dokąd się ich prowadzi? W powrotnym kierunku do taborów, skąd ich wkrótce przeniosą do jenieckiego punktu zbornego? W 5 minut później usłyszałem terkot ciężkiego karabinu maszynowego. Pośpieszyłem w tym kierunku i o 1 km z powrotem ujrzałem rozstrzelanych tuzin polskich jeńców, leżących w przydrożnym rowie. Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych zmotoryzowanych strzelców, którzy na polecenie pułkownika Wessela dokonali tego dzieła.” W czasie dochodzenia przeciwko gen Mainstainowi w 1949r , wyszła sprawa mordu pod Cukrówką.Jednak w oskarżeniu nie ma nawet wzmianki o Ciepielowie. I tutaj nasuwa się pytanie? Nie wiedziano czy nie było dowodów.Raczej nie wiedziano, bo bez dowodów ( zdjęcia zapisy), byli by świadkowie tak jak w przypadku Cukrówki.Jest wielce prawdopodobne że fragment pamiętnika trafił do konsulatu po procesie gen Mainsteina.
  8. Jaka więc konkluzja w stosunku do treści listu?
  9. Sturmgewehr to STG44 - 1944 r. Schwere Maschinenpistole to określenie używane początkowo dla karabinka automatycznego, ciekawa sprawa. Bo pierwszym na wyposażeniu był automatyczny karabinek Gewehr41, czyli wersja rozwojowa Mausera 98. jednak z pistoletem nic wspólnego nie miał
  10. Może nieco faktów: 1 - informacja o zamordowaniu 14 (12+2)jeńców pod wsią Cukrówka - 1949 r ( akta przeciwko Mansteinowi, relacje świadków) 2 - do ostrzelania jeńców pod Cukrówką użyto ciężkiego karabinu maszynowego na ciężarówce.- 1945 r ( zeznanie Bardzika ) 3 - Od wsi Nowinki do miejsca ostrzelania jeńców pod Cukrówką jest około 1-1,5km ( miejscowe badanie terenu ) 4 - wieś Nowinki , punkt zborny dla jeńców polskich - 1939 r ( relacje świadków ) 5 - odkrycie mogił przez GKBZH pod Ciepielowem w liczbie około 250 - 300 - 1949 r. ( w związku z dochodzeniem przeciwko Mainstainowi ) 6 - list z trzema zdjęciami dostarczony do konsulatu Polskiego w Monachium - 1950 r ( rozstrzelanie na raz 300 jeńców ) Moja dedukcja - Patrz moje poprzednie posty - list w wersji pierwotnej i list po zmianie.
  11. Każdy ma prawo do własnego zdania. Pokazałem jak łatwo przerobić tekst pod konkretne wydarzenie. Fotka ze zbiorów pana R.Baranieckiego -Vormarsch Auf Ziepielow ( Ciepielów). Błędnie opisane na czołowej stronie jako marsz na Modlin Na zdjęciu to być może to żołnierze 11 kompani III/15 I.R i nasi polegli żołnierze
  12. Tomaszu N to nie jest skomplikowane, to jest proste.Wystarczy zmienić parę słów w treści i masz opis pod konkretny cel. Dtzd. - nie oznacza konkretnie języku niemieckim tuzina. Dlatego dodano 1 przed Dtzd.by był tylko 1 tuzin czyli 12. Tylko w tym problem ze skrót Dtzd. w większości stosuję się w określeniu ilości ludzi zwierząt.I nie zawsze oznacza 12. Dtzd. to również słowo - wielu, sporo, kilkoro. Przykładowo Dtzd gefangene w tłumaczeniu może być: 12 jeńców jak również wielu jeńców. W tym opisie Dtzd. nie pasuje nijak do schwere, a to słowo pojawiło się wcześniej od deustche maschinen pistole.
  13. Ja odnoszę wrażenie że - "schwere" pochodzi od ostrzelania kolumny jenieckiej z ciężkiego karabinu maszynowego jak w zeznaniu Bardzika "Dtzd." czyli tuzin, to liczba zabitych pod Cukrówką "300" to liczba jeńców ogółem wziętych do niewoli "1km" to odległość w przybliżeniu z Nowinek do szosy w okolicy wsi Cukrówka, gdzie ostrzelano kolumnę Tak jak pisałem wcześniej list zlepkiem z pełnego opisu wydarzeń w dniu 8 września pod Ciepielowem. Zdjęcia również mogą pochodzić z tego dnia. Przypuszczalnie opis z 8 września bez zmian. “Dotychczasowe wydarzenia nie zdają się wróżyć niczego dobrego. Przedwczoraj nasz starszy sierżant z jadącego powoli samochodu zastrzelił ze swej "ósemki" jakiegoś 60- czy 70-letniego chłopa, który chciał zaprowadzić do obory swoją krowę, prawdopodobnie po to, by nie wałęsała się po szosie. Był bardzo dumny z tego wyczynu strzeleckiego, dokonanego - należy o tym pamiętać - z jadącego samochodu z odległości 12 metrów. Nie mogę po prostu tego zrozumieć. Zaledwie przed kilkoma tygodniami ożenił się i był taki czuły dla swojej żony, tak miły dla starych teściów. A może chciał trafić tylko w krowę? Niestety, pycha nie pozwoliła mu zamilczeć o tym strzeleckim wyczynie, nie można więc dojść do tego wniosku. Poza tym jako doświadczony starszy sierżant, który chce się dosłużyć stopnia oficerskiego, nie ryzykowałby w czasie marszu zastrzelić krowę, której nie mógłby oddać na zaopatrzenie wojska. Byłaby to przecież kradzież "własności wojskowej". Wobec tego, że kolumna wkrótce po strzale zatrzymała się, można było jeszcze ujrzeć, jak jakaś stara, szpakowata kobieta rzuciła się z płaczem na martwe ciało. Przypuszczalnie "bohater" zastrzeliłby również i tę kobietę, gdyby samochód akurat się nie zatrzymał, co oczywiście nadwerężyłoby jego "strzelecką sławę". Tego dnia wciąż jeszcze nie braliśmy udziału w żadnej akcji bojowej. Jedynie z prawego i lewego brzegu szosy widziało się powracających w pojedynkę rannych żołnierzy polskich z podniesionymi do góry rękami. Oberjäger K. zastrzelił z jadącej ciężarówki rannego żołnierza dlatego, że podniósł do góry tylko jedną rękę. Widziało się dokładnie, że prawa ręka żołnierza zwisała bezwładnie, gdyż całe jego prawe ramię było zmiażdżone. Oberjäger uczynił to z czystej żądzy strzelania. Widziałem, jak mierzył z automatu do tego człowieka, i krzyknąłem do niego z oburzeniem: "Oberjäger!" Wtedy opuścił automat. W 10 sekund później, kiedy akurat zwróciłem głowę przed siebie, rozległ się strzał. Polak się zwalił. K. nie mógł się jednak wyrzec strzału. Jak zdołam to zrozumieć? Takie to były bohaterskie wyczyny naszej kompanii, zanim jeszcze choćby jeden strzał padł w naszym kierunku. A teraz w lesie ciepielowskim, niedaleko przed Zwoleniem, w czołówce znajdowała się 11. kompania naszego batalionu. Posuwaliśmy się za nią. Słyszę ogień karabinów maszynowych. Czołówka jest ostrzeliwana. Wysiadać! Jakoś ogarnia mnie strach. Nie chcę nawet - to niedobrze być odważnym, jeśli nie wiadomo w jakim celu. Zdenerwowanie, rozkazy, tyraliera, 10. kompania na lewo od szosy. Robię to, co wszyscy. Wyczuwam niebezpieczeństwo, teraz mogę być zakatrupiony za karę, za moją niekonsekwentną postawę i to usuwa wszelkie uczucie strachu. Skradam się razem ze wszystkimi, lecz nie widzę żadnego Polaka. Strzelec, oparłszy na ramieniu karabin maszynowy ( MG ), strzela jak wściekły. Brzęczą rykoszety. Teraz orientuję się, że Polacy także strzelają. Gwizdnęło mi krótko przy samym prawym uchu. Wtem upadł kapitan Lewinsky - pierwszy. Postrzał głowy z góry. A zatem strzelcy na drzewach. Podziwiam odwagę tych strzelców z drzew. Jeden zostaje wykryty. Sanitariusz zestrzeliwuje go z pistoletu. Nagle urywa się łączność. Każdy jak szalony pędzi przez las. W godzinę później zbierają się wszyscy przy szosie. Kompania ma 14 zabitych, łącznie z kapitanem Lewinskym. Przegrupowanie, itd.......................................................................................... ............................................................ . Ostatni polscy żołnierze poddają się¹ Dowódca pułku, pułkownik Wessel (z Kassel), szaleje z monoklem w oku. "Co za bezczelność, chcieć nas zatrzymać, a mojego Lewinskiego mi zastrzelili". Nie liczy się z tym, że to są żołnierze. Twierdzi, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z 300 polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmuszają ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów. Teraz zostają im jeszcze ucięte szelki, widocznie po to, by nie mogli uciec. Następnie jeńcy muszą iść brzegiem szosy, rzędem jeden za drugim. Powstało pytanie, dokąd się ich prowadzi? W powrotnym kierunku do taborów, skąd ich wkrótce przeniosą do jenieckiego punktu zbornego? W 5 minut później usłyszałem terkot ciężkiego karabinu maszynowego. Pośpieszyłem w tym kierunku i o 1km z powrotem ujrzałem rozstrzelanych tuzin polskich jeńców, leżących w przydrożnym rowie. Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych zmotoryzowanych strzelców, którzy na polecenie pułkownika Wessela dokonali tego dzieła.” Widzisz tu coś co nie jest prawdą? Zdjęcia pasują jak ulał. ¹ nawet bez mojego przypisu, wszystko jest zgodne z prawdą. Opis po zmianach jaki znamy: “Dotychczasowe wydarzenia nie zdają się wróżyć niczego dobrego. Przedwczoraj nasz starszy sierżant z jadącego powoli samochodu zastrzelił ze swej "ósemki" jakiegoś 60- czy 70-letniego chłopa, który chciał zaprowadzić do obory swoją krowę, prawdopodobnie po to, by nie wałęsała się po szosie. Był bardzo dumny z tego wyczynu strzeleckiego, dokonanego - należy o tym pamiętać - z jadącego samochodu z odległości 12 metrów. Nie mogę po prostu tego zrozumieć. Zaledwie przed kilkoma tygodniami ożenił się i był taki czuły dla swojej żony, tak miły dla starych teściów. A może chciał trafić tylko w krowę? Niestety, pycha nie pozwoliła mu zamilczeć o tym strzeleckim wyczynie, nie można więc dojść do tego wniosku. Poza tym jako doświadczony starszy sierżant, który chce się dosłużyć stopnia oficerskiego, nie ryzykowałby w czasie marszu zastrzelić krowę, której nie mógłby oddać na zaopatrzenie wojska. Byłaby to przecież kradzież "własności wojskowej". Wobec tego, że kolumna wkrótce po strzale zatrzymała się, można było jeszcze ujrzeć, jak jakaś stara, szpakowata kobieta rzuciła się z płaczem na martwe ciało. Przypuszczalnie "bohater" zastrzeliłby również i tę kobietę, gdyby samochód akurat się nie zatrzymał, co oczywiście nadwerężyłoby jego "strzelecką sławę". Tego dnia wciąż jeszcze nie braliśmy udziału w żadnej akcji bojowej. Jedynie z prawego i lewego brzegu szosy widziało się powracających w pojedynkę rannych żołnierzy polskich z podniesionymi do góry rękami. Oberjäger K. zastrzelił z jadącej ciężarówki rannego żołnierza dlatego, że podniósł do góry tylko jedną rękę. Widziało się dokładnie, że prawa ręka żołnierza zwisała bezwładnie, gdyż całe jego prawe ramię było zmiażdżone. Oberjäger uczynił to z czystej żądzy strzelania. Widziałem, jak mierzył z automatu do tego człowieka, i krzyknąłem do niego z oburzeniem: "Oberjäger!" Wtedy opuścił automat. W 10 sekund później, kiedy akurat zwróciłem głowę przed siebie, rozległ się strzał. Polak się zwalił. K. nie mógł się jednak wyrzec strzału. Jak zdołam to zrozumieć? Takie to były bohaterskie wyczyny naszej kompanii, zanim jeszcze choćby jeden strzał padł w naszym kierunku. A teraz w lesie ciepielowskim, niedaleko przed Zwoleniem, w czołówce znajdowała się 11. kompania naszego batalionu. Posuwaliśmy się za nią. Słyszę ogień karabinów maszynowych. Czołówka jest ostrzeliwana. Wysiadać! Jakoś ogarnia mnie strach. Nie chcę nawet - to niedobrze być odważnym, jeśli nie wiadomo w jakim celu. Zdenerwowanie, rozkazy, tyraliera, 10. kompania na lewo od szosy. Robię to, co wszyscy. Wyczuwam niebezpieczeństwo, teraz mogę być zakatrupiony za karę, za moją niekonsekwentną postawę i to usuwa wszelkie uczucie strachu. Skradam się razem ze wszystkimi, lecz nie widzę żadnego Polaka. Strzelec, oparłszy na ramieniu karabin maszynowy ( MG ), strzela jak wściekły. Brzęczą rykoszety. Teraz orientuję się, że Polacy także strzelają. Gwizdnęło mi krótko przy samym prawym uchu. Wtem upadł kapitan Lewinsky - pierwszy. Postrzał głowy z góry. A zatem strzelcy na drzewach. Podziwiam odwagę tych strzelców z drzew. Jeden zostaje wykryty. Sanitariusz zestrzeliwuje go z pistoletu. Nagle urywa się łączność. Każdy jak szalony pędzi przez las. W godzinę później zbierają się wszyscy przy szosie. Kompania ma 14 zabitych, łącznie z kapitanem Lewinskym. Dowódca pułku, pułkownik Wessel (z Kassel), szaleje z monoklem w oku. "Co za bezczelność, chcieć nas zatrzymać, a mojego Lewinskiego mi zastrzelili". Nie liczy się z tym, że to są żołnierze. Twierdzi, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z 300 polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmuszają ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów. Teraz zostają im jeszcze ucięte szelki, widocznie po to, by nie mogli uciec. Następnie jeńcy muszą iść brzegiem szosy, rzędem jeden za drugim. Powstało pytanie, dokąd się ich prowadzi? W powrotnym kierunku do taborów, skąd ich wkrótce przeniosą do jenieckiego punktu zbornego? W 5 minut później usłyszałem terkot tuzina niemieckich automatów. Pośpieszyłem w tym kierunku i o 100 metrów z powrotem ujrzałem rozstrzelanych 300 polskich jeńców, leżących w przydrożnym rowie. Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych zmotoryzowanych strzelców, którzy na polecenie pułkownika Wessela dokonali tego dzieła” Mała przeróbka i list w treści pod Ciepielów.
  14. To przykład opisu beletrystycznego. Podobnie jest napisane ponad połowę listu monachijskiego, do czasu opisu mordu. Masz więc dowód że list monachijski miał pierwowzór o szerszej treści. To co my znamy czyli tzw list monachijski, jest tylko zlepkiem całości na konkretne potrzeby. Tylko fatalnie zrobiony.
  15. Jak powinieneś zauważyć list do pewnego momentu napisany jest poprawnie. "Byki" zaczynają się kiedy zaczyna się opis samego mordu. Masz zatem dowód że pierwsza część listu jest przepisana bez błędów. Dopiero w trakcie zmian kiedy chciano napisać jak mordowano tych 300, wyszły jaja. Gdyby był pisany od początku na nowo, nie było by tak ze większa połowa jest dobrze , a końcówka źle. Całość była by od początku do końca fatalnie. Dla porównania treść z fragmentu pamiętnika o walkach Pod Wielgiem: „Przed południem 9 września 1939, o godz. 11:00 w Ciepielowie, oddział otrzymał rozkaz udania się w kierunku Wilgie (Wielgie – R.B.) i tam ubezpieczyć skrzydło dywizji, której sztab znajdował się w Ciepielowie. Wspaniały dzień. Słońce traktowało nas za dobrze. Mimo to, coś wisi w powietrzu, co mnie się nie podoba.” „Zgodnie z rozkazem osiągnęliśmy wieś Wilgie(Wielgie – R.B.)Pojazdy oddziału rozlokowały się po gospodarstwach. Wśród żołnierzy nastrój był doskonały, tym bardziej, że powiedziano nam, że pozostaniemy w tym miejscu dwa dni i dla odmiany przejdziemy na ubezpieczenie. Ta okazja została wykorzystana na pranie i żeby samemu poddać się gruntownemu oczyszczeniu. W ubiegłym tygodniu nie mieliśmy czasu na umycie się i jeszcze mniej na założenie świeżej bielizny. Natychmiast zabraliśmy się za te czynności , bielizna namoczona, spodenki zdjęte i obustronnie namydlone. To była przyjemność. Niestety ten piękny czas wkrótce przepadł. W połowie akcji ‘czyszczenie’ otrzymaliśmy rozkaz aby w ciągu trzech minut w stanie gotowym do odjazdu stawić się przy pojazdach. Dokąd będzie podane później. Powstało drobne zamieszanie: pranie z wody wyjąć, wyżąć i zapakować do osobistego worka. Ubrać się natychmiast i przystąpić do pojazdów. Wszyscy nawzajem się dopytywali co będzie dalej. Jeden stwierdził że niejeden tyłek zostanie zimny, drugi oświadczył, że może spokojnie umrzeć bo zmienił bieliznę. Powoli przenikała wiadomość, że jedna polska kompania w spokojnym marszu, ze zdjętymi hełmami, rozpiętymi kołnierzami dochodzi do Wilgie (Wielgie – R.B.). Może chcą się poddać? Panowie oficerowie naszego oddziału udali się samochodem pancernym do przodu aby to sprawdzić. Po krótkim czasie wrócił meldunek: ‘zmotoryzowani strzelcy do przodu’. Dla nas stało się jasne, że musimy atakować. W międzyczasie czołgi zaczęły ostrzeliwać polską kompanię, która uciekając cofnęła się do lasu. W tym samym czasie, szwadron zmotoryzowanych strzelców pojechał do przodu aby wspólnie ze szwadronem czołgów zaatakować i zniszczyć przeciwnika, ale wkrótce po tym, na rozkaz dowódcy Pana P... , zostali odwołani ponieważ stwierdzono, że mają do czynienia z czołówką batalionu albo pułku. Szwadron dowodzony przez Pana Porucznika (Oberleutnant) M... został postawiony w stan gotowości do ataku. Krótkie wyjaśnienie posunięć: Pan Oberleutnant M... był w drugim rzucie będąc związany z lewej przez trzeci a z prawej przez pierwszy rzut (wyjaśnienie: słowo ‘rzut’, w języku niemieckim ‘ Zug’ w armii niemieckiej oznaczał pododdział kompanii lub szwadron; pluton – M.S..) Otwarcie ognia nastąpiło z chwilą kiedy pododdział karabinów maszynowych razem z oddziałem broni przeciwpancernej był gotowy do otwarcia ognia. Polacy w międzyczasie zajęli leżącą przed nami wioskę i przygotowali się do ataku. Pierwsza fala szacowana na pięciokrotną przewagę naszych sił ruszyła do ataku ze wsparciem granatników. Cel został natychmiast rozpoznany i ostrzelany. Szwadron mając ubezpieczenie czołgami z lewego i prawego skrzydła ruszył do kontrataku i odrzucił wroga z powrotem do wioski, przy czym pododdział karabinów maszynowych i broni przeciwpancernej przejął ochronę ogniową. Drugi pododdział pod dowództwem Pana Leutn. St... osiągnął przy sprzyjającym terenie opisaną poprzednio miejscowość, która częściowo została podpalona przez ostrzeliwanie naszą artylerią przeciwpancerną. Ale tutaj otworzyło się piekło. Z wszystkich stron strzelanina i musieliśmy się w pełni ‘zadekować’ nie myśląc nawet o strzelaniu. Szef szwadronu, Oberleutnant M... wydał rozkaz: „pododdział z powrotem na pozycję wyjściową.” Oddziały wypracowały sobie rozkaz skokami przy wzajemnej ochronie ogniowej i bez strat osiągnęły wyznaczoną pozycję. Ale tutaj też nie zaznaliśmy spokoju. Dookoła wybuchały granaty, granatniki dołączyły się a przeklęci strzelcy z drzew bardzo utrudniali nam życie. To wszystko byłoby jeszcze do wytrzymania gdyby nie kurz i pragnienie nie dawało się nam tak we znaki. Coraz więcej Polaków nas atakuje, co z tego wszystkiego będzie? Wioska została po raz drugi zaatakowana. Pododdział karabinów maszynowych i artyleria przeciwpancerna silnie wspierały atak strzelając z całej siły (zwrot: was aus dem Lauf herauskommte – wszystkim co przez lufę przejdzie – M.S. tłum.) Może tym razem uda się nam osiągnąć wioskę, ale pododdziałowi skończyła się amunicja i z ust do ust szło zawołanie: „amunicja do przodu.” Uczynnie i bez względu na własne bezpieczeństwo, kapral St... dostarczył pożądaną amunicję. Przeciwnik wycofując się natychmiast rozpoznał sytuację i nasz atak zaległ znowu pod ogniem nieprzyjaciela. Znowu musieliśmy przymusowo cofnąć się aby uniknąć większych strat. Skąpany we własnym pocie, strzelec ‘1’ z uśmiechniętą miną patrzył na mnie, biorąc na cel i ostrzał pokazujące się cele. Pododdział karabinów maszynowych był zmuszony zmienić stanowisko będąc nadmiernie wystawiony na ogień nieprzyjaciela. Pierwszy i drugi pododdział mieli pełne ręce roboty aby przeciwnika trzymać na odległość i nie dopuścić aby wziął nas w cęgi. Nasz ostatni atak: Jeszcze raz ruszyliśmy do przeciwnatarcia aby zająć wioskę. Ogień nieprzyjaciela był coraz silniejszy, ale my, mimo przewagi wroga nie daliśmy się zatrzymać. Karabiny maszynowe w pododdziałach strzelały ile sił. Doszło do tego, że karabiny maszynowe drugiego i trzeciego pododdziału zacięły się, także w pierwszym pododdziale strzelano nie serią, tylko pojedynczymi pociskami. Ja doskoczyłem do karabinu maszynowego wymieniając lufę i równocześnie czyszcząc części ruchome z nagromadzonego brudu. Pechem prześladowani nie mogliśmy utrzymać ognia. Polak tymczasem przystąpił do kontrataku biorąc nas pod ciężki ostrzał. W czasie gdy ze strzelcem ‘1’ wymieniałem lufę, jego głowa przechyliła się na stronę i krew zaczęła spływać po obliczu na piasek. Strzał w głowę. Także tutaj nie mogliśmy zostać na dłużej, strzelec ‘2’ został odkomenderowany do karabinu maszynowego i dokończył wymianę lufy. W tym samym czasie w pododdziałach drugim i trzecim padli strzelcy ‘1’ i ‘5’ oraz ‘1’ i ‘3’. Natychmiast wysłałem meldunek do dowódcy oddziału i szefa szwadronu: pięciu strzelców z oddziału zginęło. Nasze położenie stawało się coraz bardziej dramatyczne. Żaden karabin maszynowy nie strzelał ale mimo tego, lekceważąc śmierć, parliśmy do przodu. Na przedzie Pan Oberleutnant M... i Pan Leutnant St... Pododdział zajął małe wzgórze i miał tam utrzymać pozycję. Otrzymaliśmy wzmocnienie od tyłu. Adiutant oddziału zestawił z kierowców pododdział i przyszedł nam z pomocą. Zaraz potem kula dosięgnęła naszego szefa szwadronu Pana Oberleutnanta M... raniąc go w głowę. W związku z tym Leutnant St... otrzymał rozkaz oderwania się od wroga i dotarcia do obrzeża wsi Wielgie. Oddział będący w radiowym połączeniu z dywizją otrzymał polecenie rozwiązania i połączenia się z piechotą, która w trakcie walki zajęła pozycję, i czekania na dalsze rozkazy. Oderwanie oddziału od nieprzyjaciela odbyło się spokojnie. Śmiertelnie zmęczeni i prześladowani pragnieniem spotkaliśmy się z piechotą, która zajęła się naszym zaopatrzeniem i opieką. Dywizja przysłała rozkaz: Oddział w Ciepielowie idzie w stan spoczynku. Następnego ranka nasi polegli zostali zebrani i uroczyście pogrzebani.
  16. Tomasz N napisał Przerobił 1 km na 1 m nie 100 m, czyli bez sensu. Właśnie.Tych " byków" jest więcej, jak chociażby to "schwere'. czy dopisek LKW nad fachrzeug. Pojazd to pojazd. "deustche maschinen pistole" - Niemcy strzelający z niemieckich pistoletów maszynowych. No dziwne żeby strzelali z Chińskich. A czy jakiś oryginał musi istnieć ? Nie mógł napisać beletrystyki pod zdjęcia na podstawie posiadanych informacji ? Nie do udowodnienia. Można było napisać bez problemu list pod zdjęcia. Byli przecież ludzie świetnie mówiący i piszący po Niemiecku. Gdyby tekst był pisany od "nowa" pod zdjęcia nie było by takich " byków". A tak to wychodzi na to że był przepisywany z jakiegoś tekstu i przerabiany.
  17. W/g Niebrzydowskiego w jednym miejscu zabitych było Dutzen czyli tuzin + dwóch w stronę Lipska. Dwóch znaczy się oficerowie , pogrzebani osobno. Schwere ( skreślone )deustche Maschinen - pistolen. Skąd więc "schwere ". Schwere może być tylko Maschinengewehr. Czyli w oryginalnym tekście musiało być Maschinengewechr. Ktoś przepisywał kiepsko tekst i zastąpił słowo schwere słowem deustche .Bo się kapnął że trudno prowadzić kolumnę pod lufami MG i walić później do nich do jeńców.ale z pistoletów bardziej brzmi wiarygodnie. 5 minut może być czasem przypuszczalnym, bez patrzenia na zegarek.To tak jak by Cie ktoś spytał: czy przechodziła koło Ciebie jakaś kobieta i kiedy? Skoro to był jakiś niedługi czas , odpowiesz jakieś 5 -10 min. Ktoś doszedł do wniosku że w 5 min. - 1km to za daleko i przerobił na 100m. Liczba 300 zabitych wzięła się z liczby jeńców wziętych do niewoli. A liczba pasowała do liczby poległych pod Ciepielowem. Ja sądzę że osoba która przepisywała z oryginału słabo znała niemiecki.
  18. Ja jednak myślę że w liście( pamiętniku)był opis wydarzeń cały i kompletny. Czyli wydarzenia z całego dnia 8 września 1939r. I jedyne rozstrzelanie jaki opisał autor tego listu czy pamiętnika to ostrzelanie kolumny pod Cukrówką. Zwróć uwagę na zapisy jakie pojawiają się w liście: 300 gefangenen - w przybliżeniu tylu polskich żołnierzy dostało się do niewoli. 1 schwere maschinen - jeden ciężki karabin maszynowy ( patrz Bardzik - strzelano z samochodu z MG) Dtzd. tuzin - patrz zdjęcia zabitych w rowie 5 minuten spater - kolumna jeniecka pokonała około 1km seche 1km zuruck - w 5 minut przejdzie się około 1km. Tyle jest z Nowinek do Cukrówki w przybliżeniu I zdjęcia pasują - idąca kolumna i jeńcy zastrzelenie w rowie po ostrzelaniu kolumny. Przy okazji śledztwa wyszło że pod Ciepielowem jest około 300 mogił.Przypuszczano że żołnierzy polskich rozstrzelano, a dowodów żadnych.Ale były dokumenty w sprawie Cukrówki, więc je nieco podrasowano i zrobiono z nich Ciepielów. Tylko nie zbyt dobrze wyszła ta przeróbka listu. Ot cała tajemnica listu Monachijskiego.
  19. O kropnięciu dziadka nie ma, ale jest o praniu gaci. I że czystych gaciach jest lepiej umierać. Wróćmy jeszcze do Gumkowskiego. W artykule z " Za wolność i Lud " w 1954 roku napisał: " Niezbite dowody takiego "rycerskiego" traktowania jeńców polskich zachowały się w postaci autentycznych zdjęć fotograficznych, które zabrano wziętym do niewoli żołnierzom Wehrmachtu lub znaleziono w porzuconych przez nich rzeczach' "największą pod względem ilości była zbrodnia dokonana na 300 jeńcach polskich koło wsi Ciepielów pow.Iłżeckiego. Sam jej fakt został stwierdzony w toku przeprowadzonych na miejscu dochodzeń, nie można było ustalić bliższych szczegółów. Egzekucja odbywała się w lesie z dala od wsi, miejscowa ludność słyszała o niej lecz brak było naocznych świadków" Dopiero po ukazaniu się listu sprawa się wyjaśniła. Kiedy prowadzono dochodzenie przed 1950r, czyli rokiem kiedy pojawił się list? Sledztwo bylo prowadzono w 1949 roku w sprawie gen Mansteina,Rundstedta i Straussa.Dochodzenie prowadził prokurator Elwyn Jones. wtedy pojawiła się sprawa mordu pod Cukrówką. Sprawy Ciepielowa nie włączono do akt.Jak pisze Gumkowski widocznie brakowało twardych dowodów. Jak pisałem w innym poście: Kiedy podjęto śledztwo wyszło na jaw że pod Ciepielowem zginęło 250 polskich żołnierzy. Bo w opracowaniach po 1945 roku nie ma żadnej wzmianki o tym, pomimo że pojawia się sprawa mordu pod Cukrówką. Brak wiedzy że pod Ciepielowem trwały zacięte walki z udziałem polskiej piechoty, były powodem przypuszczeń że polskich żołnierzy zamordowano. Kolejnym potwierdzeniem tezy że pod Ciepielowem zamordowano jeńców był fakt ze pod Iłżą w tym samym dniu i następnym trwały walki i łącznie poległo około 300 polskich żołnierzy. Najprościej - tam pod Iłżą ciężkie walki i duże ilości wojska i tylko 300 poległych polaków, a tu na małym skrawku lasu aż 250.I z tego właśnie powodu w KBZH byli przekonani że w lesie pod Ciepielowem zamordowano polskich jeńców. I jak dodamy do mojej tezy stwierdzenie Gumkowskiego: Niezbite dowody takiego "rycerskiego" traktowania jeńców polskich zachowały się w postaci autentycznych zdjęć fotograficznych, które zabrano wziętym do niewoli żołnierzom Wehrmachtu lub znaleziono w porzuconych przez nich rzeczach. Mamy wtedy całość: W trakcie śledztwa odnaleziono fragmenty pamiętnika ( załóżmy że ktoś go podrzucił do konsulatu w Monachium) i trzy zdjęcia. Jednak zdjęcia twardym dowodem nie były po przedstawiały tylko pędzoną kolumnę jeńców. Ale jak dołożyć dwa zdjęcia z zabitymi w rowie i zmienić nieco treść pamiętnika, to mamy dowód pełny i twardy.
  20. Skróty niemieckich stopni wojskowych były często używane w I WS. A więc dlaczego wznowiono śledztwo? Jeżeli chodzi o tekst unsere i opisu walk pod Wielgiem, nie łączyłem ich razem.Zajrzałem do tego tekstu o Wielgiem dopiero wczoraj Zauważyłem pewne podobieństwa w sposobie pisania obu tekstów: 1 - skróty nazwisk,tylko pierwsza litera nie podawanie pełnego nazwiska 2 - podziw i dla polaków 3 - określenie - i znów ci strzelcy na drzewach 4 - podobny opis zdarzeń z drobnymi detalami i wiele innych podobieństw tak jak by pisała jedna osoba.
  21. Fragment pamiętnika żołnierza szwadronu rozpoznawczego/29Dzmot, opisujący walki w dniu 9 września 1939r. pod Wielgiem i Ostrownica. To ta sama jednostka która dzień wcześniej zabezpieczała tyły IIIbat/15 I.R. w czasie walk pod Ciepielowem. Tyły to właśnie Nowinki i Cukrówka. Sądzisz że autor pamiętnika nie opisał walk w dniu 8 września? Jak myślisz kto był w czołówce 29dzmot która natknęła się w lesie na polskich żołnierzy? Czy nie byli to jego koledzy czy nawet może on sam? Czy oddziały rozpoznawcze dysponowały pistoletami maszynowymi na uzbrojeniu? Fragment pamiętnika w oryginale znajduje się w archiwum pana R. Baranieckiego ( Canada) Jako że jego strona nie działa pozwoliłem sobie zaprezentować kopie fragmentu pamiętnika, jaka kiedyś od p. Baranieckiego otrzymałem. link - http://www.historyfan.pl/media/29.JPG
  22. Można popełnić pomyłkę jak się opisuje 100 zdjęć. Ale nie trzy czy pięć. Ciekawie pisze też Gumkowski: " egzekucja odbyła się w lesie z dala od wsi, miejscowa ludność słyszała o niej, lecz brak było naocznych świadków" Od kogo więc miała się dowiedzieć miejscowa ludność o tym że rozstrzeliwano jeńców, skoro nie było naocznych świadków? Jak pisze Gumkowski dopiero list monachijski sprawę wyjaśnił.To takie wmawianie czytelnikowi że wszyscy wiedzieli o wydarzeniu. Jeżeli chodzi o Cukrówkę to zgodzę się że mieszkańcy podejrzewali że polskich żołnierzy zamordowano. Walk nie było a trupy są. Ja sądzę ze list właściwie zawierał pełen opis wydarzeń. I rzeczywiście 300 jeńców wzięto i prowadzono. I o tym liście pisał jego autor.Pisał że kazano jeńcom zdjąć mundury, bo był świadkiem tego. Nie mógł widzieć całej przecież grupy jeńców, a tym bardziej że polscy żołnierze poddawali się grupami. Był zdziwiony dlaczego jeńców prowadzi się do tyłu w kierunku taborów. czyli w kierunku Lipska. Jak sam pisze chwile później usłyszał ciężki karabin maszynowy. Zawrócił 1km do tyłu i ujrzał tuzin zabitych polskich jeńców i zrobił zdjęcie.Nie mógł wiedzieć że w lesie znajduje się wieś - Cukrówka. Jak się dobrze wczytać w pierwotną wersję listu bez poprawek, to wszystko jest zgodne z prawdą. List do konsulatu nie musiał przesłać sam jego autor. Mógł ktoś znaleźć przecież pamiętnik i kilka kartek dotyczących Polski mógł anonimowo podesłać do konsulatu. Kiedy podjęto śledztwo wyszło na jaw że pod Ciepielowem zginęło 250 polskich żołnierzy. Bo w opracowaniach po 1945 roku nie ma żadnej wzmianki o tym, pomimo że pojawia się sprawa mordu pod Cukrówką. Brak wiedzy że pod Ciepielowem trwały zacięte walki z udziałem polskiej piechoty, były powodem przypuszczeń że polskich żołnierzy zamordowano. Kolejnym potwierdzeniem tezy że pod Ciepielowem zamordowano jeńców był fakt ze pod Iłżą w tym samym dniu i następnym trwały walki i łącznie poległo około 300 polskich żołnierzy. Najprościej - tam pod Iłżą ciężkie walki i duże ilości wojska i tylko 300 poległych polaków, a tu na małym skrawku lasu aż 250.I z tego właśnie powodu w KBZH byli przekonani że w lesie pod Ciepielowem zamordowano polskich jeńców. Treść listu w pierwotnej wersji nie stanowiła podstaw do wszczęcia oskarżenia.List Nie wnosił nic w sprawie tych 250 z pod Ciepielowa. Po usunięciu zbędnych opisów i niewielkich zmian, pasował do okoliczności.Wystarczyło zmienić - 300 jeńców wziętych do niewoli, na 300 wziętych do niewoli i rozstrzelanych. Zamiast tuzina zabitych, napisać że strzelano z tuzina pistoletów maszynowych. Musimy się wczuć w to co można myśleć widząc 250 mogił i nie wiedząc że doszło tu do zaciętych walk.A tym bardziej ze czas i natura zrobiły swoje i wiele śladów walk z 1939 roku w tym lesie po prostu już nie istniało.
  23. Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na opis zdjęcia nr 5 u Gumkowskiego.Skąd u niego mowa o dwóch maruderach? W Stolicy masz opis niemiecki i w nim ani mowy o " maruderach" W kopiach z IPN jakie zamieściłeś w swoim opracowaniu, są zasadnicze różnice w opisach zdjęcie nr 1 i nr 4 Jak więc to możliwe że są takie różnice w opisach? Przecież to dokumenty w sprawie. Jeżeli zdjęcia posiadały opisy na odwrocie nie powinno być takich różnic, no chyba że nie posiadały i je opisywano. I myślę że list jaki znamy w obecnej postaci jest fragmentami większej całości.
  24. Które zdjęcia właściwie dołączono do listu w 1950r? A było i trzy, bo tak wynika z pisma PMW w Berlinie z dnia 19 sierpnia 1950r. Zdjęcia i ich opisy a raczej ich kopie z IPN - patrz J. Ryt Mord pod Ciepielowem, opracowanie 2009r. opisy IPN 1-Polscy żołnierze w lesie koło Ciepielowa powstrzymali posunięcie się naprzód zmotoryzowanej jednostki piechoty (zmot III/IR) są odprowadzeni i natychmiast rozstrzelani. (kopia duplikatu zdjęcia) 2-Rozstrzelano 300 jeńców polskich - żołnierzy. Strzelec jednostki zmotoryzowanej - motocyklista - który brał udział w rozstrzelaniu z dumą staje przed soczewką. (kopia duplikatu zdjęcia) 3-Również jeden z sanitariuszy brał udział w mordowaniu, bo w przeciwnym razie nie ma okazji do strzelania. (kopia duplikatu zdjęcia) 4-brak opisu 5-2 żołnierzy przed pułkownikiem Wesselem. Jeden z polskich żołnierzy tłumaczy błagalnie, że chciał bronić swoich 4 dzieci. Pułkownik z monoklem daje ruchem kciuka rozkaz rozstrzenia. Zdjęcia i opisy z artykułów w tygodniku stolica z 1964 i 1965r 3 – Fragment egzekucji jeńców polskich rozstrzelanych w czasie kampanii wrzesniowej w okolicach sandomierza 4 - 300 Polnische soldaten die wald vor Zwolen ( Ciepielow) der Vormarsch einer it Inf. Einhait ( III/I.R. 15 mot) ouf hilten werden obgetürt un sofort erschossen Pol.- 300 polskich żołnierzy ktorzy w lesie prze zwoleniem ( Ciepielowem) wstrzymali posuwanie sie zmotoryzowanej jednostki piechoty ( III/I.R. 15 mot)zostaje odprowadzonych i niezwłocznie rozstrzelanych 5 - der monokel Oberst gibt mit einer Daumenbewegung Befechl zum erschiesen Pol- pułkownik z monoklem daje ruchem kciuka rozkaz rozstrzelania Jak można łatwo zauważyć w artykule ze Stolicy zdjęcie nr 4 posiada opis, natomiast w zbiorach IPN to zdjęcie nie posiada opisu. Opis jaki umieszczono przy zdjęciu nr 4 w Stolicy , ktoś zamieścił przy zdjęciu nr 1 ze zbiorów IPN. Jak można się domyślać autor artykułu zamieszczonego w tygodniku Stolica, miał wgląd do oryginalnych zdjęć. Dlaczego w artykule ze Stolicy nie ma przedstawionych pozostałych zdjęć – nr 2 i nr 3. Nie ma dlatego, że takich zdjęć nie było prawdopodobnie . Były w archiwach KBZH zdjęcia nr 1,nr 4 i nr 5 które to były dołączone do tzw. Listu monachijskiego. Autor artykułu nie przedstawił zdjęcia nr 1, ponieważ przedstawiało ten sam obraz co zdjęcie które zamieścił czyli zdjęcie nr 4. Jest też zastanawiające dlaczego kopie zdjęć (IPN) maja tak różne opisy jak zdjęcia do których dotarł autor z tygodnika Stolica. Przykładowo zdjęcie nr 5 Moim zdaniem do listu dołączone zostały zdjęcia nr 1, nr 4 i nr 5. Zdjęć było trzy jak wskazuje PMW z 1950r.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.