-
Zawartość
7,422 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
Mam wrażenie, że najlepsze co się Sikorskiemu przytrafiło to katastrofa w Gibraltarze. Dzięki temu zszedł z politycznej sceny w ostatnim dogodnym momencie i nie przedostało sie do zbiorowej świadomości, że był politykiem przegranym. Na jego usprawiedliwienie można napisać, że w tej rozgrywce miał rozpaczliwie mało atutów. Można się sprzeczać czy mógł i powinien wytargować od Sowietów jakieś gwarancje na papierze dotyczące granic i ewentualnych naszych przyszłych relacji. Na pewno lipiec 1941 roku był jedynym okresem w którym można było od nich cokolwiek wydębić. Nie miał siły przebicia de Gaulle'a w relacjach z sojusznikami. W 1943 był przyparty do muru. Do obrazu tragicznego, szlachetnego przywódcy też mu daleko. Wyspa Węży to jeszcze nic przy tym jak potraktował bądź co bądź byłego premiera RP Sławoja Składkowskiego. To zachowanie było już obrzydliwe i co więcej poniżające dla Polski.
-
PSL???:thumbup::thumbup::thumbup:
-
Biblioteka Aleksandryjska - znaczenie, funkcje...
gregski odpowiedział secesjonista → temat → Starożytny Egipt
Dziwić się nie należy gdyż w Aleksandrii miało obowiązywać prawo, że gdy do miasta przybędzie podróżny to musi złożyć w bibliotece wszelkie książki (wtedy chyba zwoje) jakie posiada w celu ich skopiowania. Jeśli to prawda to przez te kilka wieków trochę się tego uzbierało. -
Przeczytałem "Mój sąsiad islamista" Marka Orzechowskiego (wcześniej tylko przekartkowałem - jeśli tak można powiedzieć o wersji elektronicznej). Niefart straszny miał pan Orzechowski bo książka kończy się na zabójstwie turystów w tunezyjskim muzeum. A teraz ma tyle nowego materiału... . ...może pracuje nad drugim tomem? Teraz sięgnąłem po "Paragraf 22" bo mi Bruno smaka narobił i z przyjemnością ponownie przeczytam kilka rozdziałów. Ponoć gdy Hellera zapytano dlaczego po Paragrafie nie napisał niczego lepszego ten odpowiedział: "A kto napisał?"
-
...byle nie militarnym...
-
Jancecie, od lat twierdzę, że polityk z niego żaden ale publicysta świetny. Uwielbiam czytać jego felietony. Cieszę się, że ktoś taki istnieje bo bardzo obrazowo potrafi pokazać głupotę i niesprawiedliwość naszego systemu. No i jeszcze dlatego, że nie czuje się związany zasadami "politycznej poprawności".
-
Dla mnie jeszcze od czasu do czasu parokilometrowy truchcik po lesie. Tylko, że my nie próbujemy zorganizować sobie olimpiady oldboyów i wmawiać innym, że to jest interesujące.Korwin twierdził, że każdy powinien robić to do czego najlepiej się nadaje. Sam przyznał, że koszykarz z niego żaden ale w brydża coś ugrać potrafi. Twierdził, że to bez sensu aby facet bez nóg brał udział w zawodach pływackich ale w szachy może próbować jak równy z równym. Za to człowiek z IQ 75 nie błyśnie w szachach ale na bieżni ma szansę (patrz Forrest Gump). I o to jak mi się wydaje chodziło Korwinowi. A to że ma racje to fakt. Przy milionach miłośników sportu nikogo paraolimpiady nie interesują. Może tylko samych uczestników i ich rodziny.
-
Dzięki Bruno, po powrocie do domu rozejrzę się za tą książką.
-
Nie tylko Rey zamieścił gorzkie komentarze Józef Franczak: "W czasach stalinowskich naciskano na mnie abym wstąpił do partii. Roztaczano przede mną miraże świetlanej przyszłości. "Zrobisz karierę, wszystko będziesz miał - ty z twoją przeszłością kościuszkowca, żołnierza z pod Lenino". Odpowiadałem "Nie dam rady, nie mogę".W 1950 roku na otwartym zebraniu partyjnym palnąłem im: "Byłem tam, przeżyłem, nie podobało mi się. Nie wierzycie to dajcie przepustkę, pojedziemy razem, pokarzę wam, przekonacie się sami." Jak na tamte czasy i tak powiedziałem za dużo, ale odtąd zostawili mnie w spokoju." Józef Dubiński: "Po jakimś czasie przy demobilizacji starszych roczników, postanowiłem poprosić dowódce szkoły porucznika Rzepkowskiego o możliwość odejścia do cywila (...) Wyjaśnił, że nie może mnie zwolnić - ze względu na mój wiek i stopień plutonowego. Ostatecznie postawił warunek. Najpierw zdegraduje mnie do stopnia starszego strzelca i tylko na takiej podstawie mógł mnie zdemobilizować. Wyraziłem zgodę na propozycję - głównie z powodu angażowania naszej szkoły a szczególnie mnie jako moździerzysty, do akcji przeciwko jednostkom polskiego podziemia, co godziło w moje przekonania i sumienia." Jan Prorok: "Nie tak wyobrażałem sobie koniec wojny. Widziałem te chwile jako podniosłe ogólnonarodowe i ogólnoludzkie święto - jako prawdziwie wielki dzień zwycięstwa. (...)Przechodnie trochę weselsi i bardziej rozmowni, gdy o coś pytałem, cieszyli się jak nie z własnego, ale jak z cudzego zwycięstwa. Czyż dlatego, że orła w koronie nigdzie widać nie było?... Tylko wojskowi - co zrozumiałe - jadący samochodami lub idący w grupach, tu i ówdzie śpiewali, machali rekami, rzucali czapkami i strzelali w górę na wiwat.. Wśród nich panował odmienny nastrój. Najradośniej jednak i bez wątpliwości witali ten dzień czerwonoarmiści. - co też jest zrozumiałe." Nie chce mi się przepisywać więcej bo i tak już mnie palce bolą. Ta książka ma dla mnie bardzo smutną, gorzką wymowę. Szczególnie, że tak się złożyło iż niedawni przeczytałem książkę o Brygadzie Karpackiej. Mimo, że tamci żołnierze nie mogli marzyć o powrocie do domu w jakiejś przewidywalnej perspektywie to ich wspomnienia są o wiele bardziej optymistyczne. I jeszcze jedna różnica. Karpatczycy wspominają o z dużą sympatią swoich sojuszników. Brytyjczyków, Australijczyków, Hindusów czy Wolnych Francuzów. Berlingowcy o Rosjanach piszą mniej ciepło z reguły nazywając ich "Sowietami" czy "Ruskimi". Powtarzam, dla mnie to smutna książka o tragicznych losach.
-
Przeczytałem tych "Berlingowców". Bardzo smutna książka. Szczególnie w porównaniu z tą o Brygadzie Karpackiej. Tam było ciężko. Ginęli, tęsknili ale ożywiała ich nadzieja, że może wrócą do wolnej Polski. W tej książce wspomnienia przepełnione są smutkiem i rezygnacją. Wiedzą, że niosą ze sobą sowietyzację kraju. Uwiera ich to bardzo. Chyba najtrafniej ujął to Andrzej Rey jeden z weteranów: "Nikt nie ma prawa sądzić mnie za to, że wolałem polec z bronią w ręku niż gnić w sowieckim łagrze. Przecież także my akowcy wcieleni do tego niby polskiego i niby ludowego wojska pod sowieckim dowództwem, także my walczyliśmy jednak przeciwko Niemcom. Od początku do końca tej wojny walczyliśmy "o wolność naszą i waszą", gdzie i jak kto mógł, nawet wtedy gdy nas już spisano na straty. Po co było tyle zapału, tyle męki i ofiar, tyle nadziei i pewności zwycięstwa wbrew rzeczywistości? Przecież nie walczyliśmy za "sowietskuju rodinu i za Stalina", ale w rezultacie właśnie na to wyszło. Nie umiem wyleźć z tej matni..."
-
Na początku XIX wieku kolonie hiszpańskie w Ameryce Południowej wywalczyły niepodległość od metropolii. Można powiedzieć, że zadziało się to na zasadzie mechanizmu domina. W czasie walk ochotnicy ze wszystkich stron Ameryki Południowej wspierali się i ramię w ramię walczyli z rojalistami. Po wygranej walce wyzwoleńczej cała ta solidarność rozsypała się jak domek z kart. Mało tego byłe kolonialne prowincje nie tylko nie starały się kontynuować współpracy i stworzyć większego organizmu na wzór USA ale same zaczęły się rozpadać. Wielka Kolumbia przestała być wielka po odpadnięciu Wenezueli i Ekwadoru. Wicekrólestwo La Platy też się ostatecznie rozsypało na Argentynę, Paragwaj i Urugwaj. Wicekrólestwo Peru na Peru i Boliwię. Granice były płynne. Terytoria przechodziły z rąk do rąk... Zastanawiam się dlaczego tak się stało? Przecież w osobie Simona Boliwara był południowo-amerykański Waszyngton. Wspólnym językiem był hiszpański.Kultura odziedziczona po Hiszpanii mimo lokalnych różnic też była podobna. Nic tylko współdziałać. Tym czasem skończyło się politycznym poszatkowaniem kontynentu. Czy naprawdę musiało się tak skończyć?
-
Usunięcie z konspiracyjnych szeregów
gregski odpowiedział Ender1000 → temat → Oddziały i organizacje
No tak ale taki człowiek wydalony z organizacji coś o niej wiedział. Jak się zabezpieczyć by taki sfrustrowany (jak mniemam) człowiek tą wiedzą nikomu nie zaszkodził? -
Blokada na początek dopóki alianci są rozbici i zdezorganizowani wystarczy. Pytanie co później. Malta też była blokowana i jej możliwości ofensywne zredukowane niemal do zera. Jednak jak pokazuje historia taki stan nie trwałby wiecznie. A Korsyka napakowana lotnictwem i wojskiem to już problem. Poza tym włoska blokada Korsyki to świetna okazja by zmierzyć się z blokującą flota i spróbować wyłączyć ją z gry. A to dla połączonej floty francusko-brytyjskiej byłoby do zrobienia.
-
Ależ drogi Jancecie, toż mnie się wydawało, że na ogół raczej się zgadzamy. Zwykle różnice występowały przy jakichś szczegółach. Dopiero ostatnio zaczęliśmy mieć inne spojrzenie na kilka bieżących spraw. No ale przecież pluralizm to podstawa demokracji więc i martwić się nie ma czym.
-
Ciekawą spuścizną rządów PO jest system szkolenia i egzaminowania kierowców. Teraz mój syn z tym walczy więc mogłem się nieco przyjrzeć. Nie sądziłem, że w tej dziedzinie może istnieć taka socjalistyczna skamielina.
-
Po przerywniku z dwóch HB-ków sięgnąłem po "Berlingowcy żołnierze tragiczni" pod redakcją Dominika Czapiego. Pierwsze 100 strom poszło jak burza. Natomiast do literatury "turbosłowiańskiej" wrócić nie mogę. Myślałem, ze się pośmieje ale irytują mnie te głupoty.
-
A ja podrążę ten temat Korsyki. Położenie takie, ze tylko ją brać. Pytanie jak? Flota za słaba. No chyba, żeby przykryć akwen lotnictwem. No to pytanie jakim? Bo jak włoskim to może nie wystarczyć. Jak niemieckim to nie starczy na Bitwę o Anglię. Zostawić? Toż to siedzi cierniem i tylko patrzeć jak stanie się groźne gdy Alianci ochłoną i wzmocnią obronę a przede wszystkim lotnictwo.
-
Symeon I Wielki - od mnicha do basileus ton Bulgaron
gregski odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
A swoją drogą to nie sądzicie, że właśnie za Symeona I była największa szansa na trwałe zbliżenie obu krajów? Może nawet w perspektywie na jakiś rodzaj unii? -
"Jestem Wesoły Romek mam na przedmieściu domek (...)" oraz "Łubudubu, łubudubu niech żyje nam prezes naszego klubu (...)" ???
-
Symeon I Wielki - od mnicha do basileus ton Bulgaron
gregski odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Podobno Bizantyjczycy przenieśli mu Market do Salonik a on zwykł był robić zakupy w Konstantynopolu. W wyniku tej wojny mało brakowało a Bułgaria byłaby zniszczona ale skończyło się klęską armii bizantyjskiej pod Bulgarofygon. Po niej podpisano umowę pozwalająca Symeonowi robić zakupy w Konstantynoplu. Mało tego. Bizantyjczycy dorzucili kilka groszy aby przy okazji mógł zonie kupić coś gustownego. -
Włosi za dużo na lądzie nie zwojowali a ich flota w starciu z połączonymi siłami francusko-brytyjskimi też pewnie byłaby w defensywie. Zachodzi pytanie co z Korsyką? Na jej zajęcie w tych warunkach (jeśli myśleliby o inwazji na Brytanię) Niemcy raczej nie miałyby sił a ta wyspa jako baza Aliantów byłaby dosyć ostrym cierniem i dla Włochów i Niemców.
-
Admirał John Fisher i reorganizacja Royal Navy
gregski odpowiedział secesjonista → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Zaintrygował mnie mały fragmencik tekstu który zacytowałeś czym te specjalności się różniły? "mógł zostać bądź to oficerem pokładowym, bądź specjalistą od nawigacji," Bo dzisiaj we flocie handlowej to w zasadzie to samo. -
Admirał John Fisher i reorganizacja Royal Navy
gregski odpowiedział secesjonista → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Wielki promotor krążowników liniowych. I stąd chyba najbardziej zapamiętany (każda książka traktująca o tej klasie okrętów zawiera notkę o Fisherze) Ja dawno temu, chyba jeszcze w liceum czytałem książkę o tym jak to po Trafalgarze Royal Navy nie miała przeciwnika i popadła w degrengoladę. Liczna ale bez ducha walki. Okręty i załogi oceniano poprzez pryzmat wyglądu a nie wyszkolenia. Ponoć wystarczyły przybrudzone białe rękawiczki wizytującego okręt admirała aby inspekcja zakończyła się naganą. Strzelań i szkoleń było mało. Fisher ponoć wpuścił ożywczy strumień w to zatęchłe bajoro i postawił Royal Navy na nogi. Spotkałem się z takim stwierdzeniem, ze gdyby nie on flota brytyjska nie byłaby przygotowana do starcia z Niemcami. -
No z marszu to nie miała sensu. Policzmy. Zawieszenie broni podpisano 22 czerwca. Gdyby Francuzom przewodził jakiś charyzmatyczny, rzutki dowódca mógłby spróbować nadać odwrotowi jakiś porządek. Na południu wokół portów (np. Tulon, Marsylia) można było wcześniej zorganizować obronę i na nie kierować wycofujące się jednostki. W działaniach opóźniających można sprawić, że Niemcy się znowu rozciągają i tracą impet. Myślę, że dałoby się kampanię przeciągnąć o te 2-3 tygodnie. Po tym czasie niemieckie jednostki są wymęczone z niedoborami ludzi i sprzętu. Aby cokolwiek zacząć nad Kanałem trzeba jednostki uzupełnić no i przerzucić na północ. Czyli co? następne 2-3 tygodnie? W realu Niemcy zaatakowali 10 lipca czyli 18 dni po podpisaniu zawieszenia broni. Gdyby kampania francuska zakończyła się na plażach Morza Śródziemnego ta przerwa musiałaby być dłuższa. Wychodzi początek września. Nawet przy optymistycznym podejściu wywalczenie panowania w powietrzu musi potrwać te 3-4 tygodnie. Z tego wynika, że desant mógłby odbyć się najwcześniej na początku października a to już zdecydowanie za późno. Zaczynają się jesienne sztormy i ta niemiecka "armada" byłaby mocno narażona na niesprzyjające warunki atmosferyczne. Moim zdaniem w takiej sytuacji 1940 rok odpada.
-
Obawiam się, że masz rację Jednak Razor dał mi jeszcze nadzieję pisząc, że pierwsze Maximy miały taśmy po 330 naboi o długości 27 stóp czyli "whole nine yards"!