gregski

Myślę, że położy akcent na amerykańska ekonomię, jednak nie sądzę by całkowicie odpuścił sobie globalną politykę. W końcu Ameryka ma być "second to none".

Można było pogadać, dotknąć pojazdów, strzelić fotkę. Nie było Narodowców, KOD-ziarzy, faszystów, antyfaszystów itp, itd. Byli Polacy którzy chcieli spędzić dzień świątecznie.

Marsz zakończył się pod pomnikiem Jana II Sobieskiego a potem część uczestników przeszła na Targ Węglowy by cieszyć się chwilą.

Rok minął i kolejny marsz. Uczestnicy częściowo ci sami. Choć pogoda niezbyt przyjazna to i tak te kilkanaście tysięcy ludzi wyszło na ulice. (A potem napełniło kawiarnie cukiernie i knajpki by sie posilić o ogrzać)

Oddzielną grupą byli marynarze, głównie ci pracujący w PLO. Tam linie dzieliły się na "businessowe" i "turystyczne". Wydawało się, że zarobek uzyskany z przemytu marynarze traktowali jako należny dodatek do niskich zarobków.

To było coś w ramach wojny domowej w Rosji czasie rewolucji. Przypominam sobie passus w którym koleś sypał za burtę gwoździami prosto ze skrzynki. Jaki efekt to przynosiło nie jestem w stanie sobie wyobrazić.

Od paru dni chodzi mi po głowie fragment który kiedyś gdzieś czytałem ale za Chiny nie pamiętam gdzie. Dotyczyło to zrzucania gwoździ. 6 czy 8 calowych. W teorii miało być to efektywne bo łebki gwoździ miały działać stabilizująco i w locie ustawiać gwóźdź ostrzem w dół.

A ja uważam, że książeczka jest urocza, tylko ma zły początek Powinna sie zaczynać: "Za siedmioma górami, ze siedmioma lasami, za siedmioma morzami (...) i potem można już umieszczać zasadniczy tekst książki.

Najpierw adres (internetowy) : http://www.muzeumgryf.pl/pl/ Miejsce, które warto odwiedzić. Prywatna inicjatywa. Aż serce rośnie widząc, że są tacy ludzie którzy wydają prywatne pieniądze na coś takiego. Zacznę z "wysokiego "C". Wykrywacz min Józefa Kosackiego. Ponoć we Wrocławiu jest prototyp tego urządzenia. W Dąbrówce pod Luzinem jest wykrywacz który brał udział w akcji. Całe muzeum (nieduże) robi dobre wrażenie ale prawdziwego wzruszenia dostarczył mi ten eksponat.

Muzeum położone jest na terenie byłej jednostki wojskowej co implikuje pewne problemy logistyczne. Najlepszy jest dojazd własnym samochodem. Druga sprawa to fakt, że nie bardzo jest gdzie przechować "drugą połowę". Brak kawiarni, nie wspominając o pasażu handlowym. Tak więc miejsce to najlepiej nadaje się na "męski wypad".

Jaka książka?

Co do kosztów to po jednej stronie mamy trzy dyrekcje i administracje a po drugie dwie. Wychodzą mi oszczędności.

Owszem pijam. A co powiesz o Brandy de Jerez?

Tak się robi. Mam to przerobione na bieżąco bo w tym roku mój syn maturę zdał. Przychodzi dzieciarnia do szkoły i pierwsze pół roku się organizuje tudzież sprawdzany jest ogólny poziom młodziaków. Drugi semestr pierwszej klasy zaczyna się dopiero prawdziwa nauka i kończy sie ona pod koniec drugiej klasy czyli coś koło roku. Po tym czasie zaczyna się przygotowywanie do testów czyli wtłaczanie, jak ja to nazywam, "wiedzy quizowej". Na naukę i trenowanie samodzielnego myślenia tam raczej czasu nie ma.

Mata więcej:

Mam

Na jakiś konkretny temat?

Po pracach związanych z regulacją Sekwany Napoleon I przybył osobiście, aby obejrzeć rezultaty. W łodzi był z nim inżynier o wyglądzie marzycielsko - roztargnionym. Napoleon zarzucił go pytaniami dotyczącymi szerokości i głębokości rzeki. Inżynier odpowiadał rzeczowo. W pewnym momencie Napoleon zapytał o liczbę ptaków która przeprawia się w tej chwili przez Sekwanę. -Jeden tylko, Najjaśniejszy Panie - padła odpowiedź - ale za to jest to orzeł! W efekcie marzycielski inżynier otrzymał Legię Honorową za znakomite prowadzenie robót.

Nasz wydział propagandy zmontował jeszcze jeden film. Część materiału jest moja (kręciłem kamerką Gopro.) Też się w nim załapałem. (Ja to ten najprzystojniejszy.)

Cmentarz w Suda uploading images uploading images uploading images uploading images

Cóż, bywam uparty (żona twierdzi, że wręcz jestem uparty, oczywiście przesadza). Chciałem znaleźć to muzeum i pomagali mi: recepcjonista z hotelu, para polskich Świadków Jehowy (czy jak się oni nazywają) którzy otworzyli swój business na jednej z istambulskich ulic, oraz kilku Turków którzy sami zaoferowali pomoc zagubionemu wśród plątaniny uliczek giaurowi. Spłynąłem co prawda po muzealnej klamce ale za to trafiłem na prawdziwy turecki bazar. I to nie taki dla turystów ale autentyczny bazar gdzie zaopatrują się tubylcy. Feeria barw i zapachów - bezcenna.

Podobno ciekawym przypadkiem była operacja "Slapstic" czyli lądowanie aliantów pod Tarentem. Ciekawa bo adekwatna do nazwy. Biorą pod uwagę kiepską organizację, brak synchronizacji działań i bałagan, to była istna komedia. Szcęściem nie spotkała się z silniejszym oporem.

Nie widziałem szpitalnej dokumentacji a nie wiem czy mi pokażą bo musiałbym mieć jego upoważnienie.

Łaciata Menda się odnalazł! Był w szpitalu psychiatrycznym w Kocborowie. Już jest w domu. Ponad pół koku przeżył na Oddziale Leczenia Zaburzeń Osobowości. Naprawdę wszyscy sie ucieszyliśmy.

[/url]free%20photo%20hosting[/img] Stojąc przy terminalu Lavera sfotografowałem Fort du Bouc. Teraz robi za latarnie morska ale najpierw była to wieża obronna z XII wieku a w XVII wieku pan Vauban obudował ja bardziej konkretną fortalicją. Kiedyś można było zwiedzać to miejsce. Niestety obecnie nie jest to możliwe. Fort znajduje się o kilkaset metrów od instalacji naftowych i uznano, że w obecnych czasach wpuszczanie tam zwiedzających jest zbyt niebezpieczne.