-
Zawartość
7,441 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
Łóżko jest rozmiaru "king size" (cokolwiek by to znaczyło). Praktyczne to jest bo jak buja to można się położyć w poprzek, zasztauować dodatkowymi poduszkami i można przespać noc. Niestety w obecnej chwili użytkownikiem tego łoża jest mój kolega Mariusz który przejął po mnie całą schedę.
-
No jest mi strasznie przykro z powodu braku hamaka. Mogę Cię tylko zapewnić, że mam jeden w ogrodzie. No cóż inne czasy. Armator zaś zapewnił mi kabinę składająca się z tak zwanego salonu, sypialni i łazienki. Oprócz lodówki, odtwarzacza wideo i soundbaru mam też telewizor. Żeby było śmieszniej, armator zapomniał o kablach antenowych i HDMI. W sumie jest tam całkiem wygodnie.
-
Co nie zmienia faktu, że od opisywanych zdarzeń dzieliło go dwa - dwa i pół wieku, czyli tak jak my pisalibyśmy o rozbiorach i wojnach napoleońskich bazując na ustnych przekazach. Owszem wtedy owe przekazy były czymś zupełnie innym niż teraz ale też ulegały deformacjom, upiększaniu czy wręcz zwierały oczywiste konfabulacje. Dodatkowo Anonim chciał dodać splendoru księciu i jego rodowi więc swoje dołożył. Ot, chociażby cudowne rozmnożenie wieprzowiny i piwa na postrzyżynach Ziemowita.
-
A ile się namęczyłem by takie zdjęcie zrobić! Słońce odbijało się w aluminium i mój biedny smartfon głupiał. By zamknąć serię zdjęć ze smartfona to chcę Wam pokazać jak wygląda moja kabina na nowym statku. Przepraszam za nieporządek ale messman chyba się trochę lenił i nie posprzątał tamtego dnia (mi się nie chciało). To ostatnie zdjęcie to "Reason" by night.
-
No rzeczywiście chyba jakiś Kraszewski czy ktoś taki mi się nałożył. Cóż robić? Starość! Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Dzięki tej pomyłce przeczytałem sobie Kronikę Anonima (oczywiście tłumaczenie). Nadal podtrzymuje że Gall Anonim nie podaje wiarygodnego opisu tego co sie działo na naszych ziemiach w drugiej połowie IX i pierwszej połowie X wieku.
-
Pamiętam! Według tego samego źródła ostatni przedstawiciel poprzedniej dynastii został zjedzony przez myszy. Gryzonie te wylęgły się z ciał stryjów otrutych przez owego władcę.
-
To ja zasugerowałbym Elżbietę I. Miała bardzo realny wpływ na politykę swego kraju a za jej panowania Anglia wyrosła na morska potęgę
- 15 odpowiedzi
-
- kobiety u władzy
- bezwzględne kobiety
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
To ma być tylko Antyk, czy inne epoki wchodzą w grę?
- 15 odpowiedzi
-
- kobiety u władzy
- bezwzględne kobiety
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z lotu ptaka gdy wracałem do domciu. Jezioro Urmia jak by sie kto pytał.
-
Co prawda to już pełen offtop ale gwoli wyjaśnienia sytuacji. Moje zdanie dotyczące zawodowej służby w LWP jest następujące: Ludzie którzy przyszli ze Wschodu wraz z jednostkami LWP i po wojnie nie zdemobilizowali się ale zdecydowali pozostać w wojsku musieli wiedzieć, że pomagają zniewolić swój kraj, jaki zbrodniczy ustrój wspierają i że służą obcym interesom. Trudno więc mi jest wykrzesać dla nich jakąś dozę sympatii czy szacunku. W okresie późniejszym sytuacja może się nieco zmieniła. Dorosło pokolenie ludzi którzy nie widzieli innej Polski jak ta ludowa. Mogli więc przypuszczać, że służą Polsce. Jednak. Wiedza jaką wyniosłem z coponiedziałkowych pogadanek w Studium Wojskowym przy Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni zagajanych przez Zastępcę Dowódcy do Spraw Politycznych wynikało, że LWP zerwało z burżuazyjną tradycją o apolityczności Armii i stoi na straży zdobyczy marksizmu-leninizmu. Tak więc LWP było idealnym miejscem dla marksistów lub oportunistów. W obu tych przypadkach nie widzę większych przesłanek do tego by kadrę zawodową darzyć jakimś głębszym szacunkiem. "I to by było na tyle" jeśli chodzi o mój stosunek do kadry LWP.
-
Karpacka nafta w służbie III Rzeszy
gregski odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Czyli to jest pół miliona ton rocznie, czy na cały czas okupacji? -
Historia Lubi się powtarzać
gregski odpowiedział LORDtruskus → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Mało tego, niektórzy twierdzą, że koniec XIX wieku to 1914 rok... -
No widzisz jakie mam liberalne podejście? A Ty mnie wręcz o radykalizm posądzałeś! I to tylko dlatego, że czasem założę koszulkę od Surge Polonia. (A tak w ogóle to zapomniałeś o pocztowcach) Może tu zachodzić przypadek opisany w Ewangelii Świętego Łukasza (15,11-32). Kto wie...?
-
Aby zakończyć ten wątek poboczny i z mojej strony zamieszczam cytacik z Wiki dotyczący struktury Układu Warszawskiego.: "Zjednoczone Dowództwo Sił Zbrojnych[edytuj] Utworzone na podstawie art. 5 Układu. Stanowiło najwyższy organ dowodzenia Układu. Na jego czele stał Naczelny Dowódca ZSZ oraz zastępcy, którymi początkowo byli ministrowie a potem wiceministrowie obrony stron układu. Dowództwo nad wydzielonym wojskami każdego z państw sprawowali ministrowie obrony tych państw. Naczelnemu dowódcy ZSZ podlegał Sztab ZSZ, w skład którego wchodzili przedstawiciele sił zbrojnych państw członkowskich Układu. Sztab ZSZ utworzono w 1969, znajdował się w Moskwie przy pr. Leningradskim (Ленинградский проспект) 41, w budynku wybudowanego w 1931 b. dworca lotniczego Centralnego Lotniska im. Frunzego w Chodynce, od lat 40. sztabie Moskiewskiego Okręgu Wojskowego, po rozpadzie Związku Radzieckiego Sztabie Koordynacji Współpracy Wojskowej Państw Członków WNP (Штаб по координации военного сотрудничества государств-членов СНГ), obecnie siedzibie Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (Организация Договора о Коллективной Безопасности). Od 1969 przy dowództwie ZSZ funkcjonowała Rada Wojskowa, w skład której wchodzili zastępcy naczelnego dowódcy ZSZ oraz szef sztabu ZSZ." Czyli Polski minister podlegał nie polskiemu Premierowi a sowieckiemu generałowi. Pytanie: Czyich interesów strzegło Ludowe Wojsko Polskie?
-
Nie wiem co kto powinien robić. Wiem, że miał wybór. Chciał zostać sowiecką marionetką to i nią został.
-
Jeśli chodzi o broń to są problemy natury prawnej i organizacyjnej.
-
Niekoniecznie. Pamiętam jeden odcinek "Zwiadowców Historii" (chyba tak się to nazywało). Penetrowano wtedy jakiś szlak (Chyba z Warszawy do Wilna ale pewny nie jestem) Grupa ludzi wyposażona w detektory metalu szła ławą i znajdowała fanty na szerokości kilkuset metrów. Po prostu nie było bitej drogi. Jeśli ludzie, zwierzęta i pojazdy zmieniły szlak w breję to jechano (lub szło) się obok. Potem znowu obok a potem bardziej obok. A w końcu po czasie to "obok" wracało na pierwotne miejsce. Świadczyły o tum znaleziska odnajdywane na znacznej szerokości byłego traktu.
-
A w momencie, gdy stał się specjalistą od amputacji powinien był już wiedzieć jak się pokończyły kariery przedwojennej kadry oficerskiej w LWP. No zaś dalej siedział w tym szambie po uszy. No chyba, że się nie zorientował co się wokół dzieje. Taki biedny gapcio. Oczywiście masz prawo do takich ocen. A ja do swoich. Nie potępiam weteranów LWP którzy walczyli do końca wojny z Niemcami. Dokonali wyboru, moim zdaniem, w tym czasie najlepszego z możliwych. Szczególnie gdy się "nie załapali na Andresa". Potępiam jednak tych którzy doskonale wiedząc jak w praktyce wygląda system sowiecki sami z własnej nieprzymuszonej woli przyłączyli się do nowych okupantów i pomagali im go wprowadzać. Nie wymagam od ludzi postaw heroicznych. Nigdy nie przyszło mi do głowy potępiać kogokolwiek za to, że zmuszony poszedł na pochód czy za to, że odbył zasadniczą służbę wojskową. Natomiast w stosunku do tych którzy sami z własnej woli zechcieli "trwać w sojuszu z bratnim...bla bla bla" i "przeciwstawić się zakusom imperializmu (znowu bla bla la)" jakoś szacunku wykrzesać nie mogę. Swoim prostym pojmowaniem świata odróżniam tych którzy szli w pochodzie kierowani pałami nadzorców od tych którzy te pały trzymali w rękach. Jeśli to radykalizm to rzeczywiście jestem radykałem. Gdyby po wojnie taki Jaruzelski sie zdemobilizował i poszedł uczyć dzieci abecadła a Cyrankiewicz pracować na poczcie to powiedziałbym, że starali się zachować porządnie w bardzo trudnych czasach. A tak mogę tylko wyrazić nadzieję, że mieszek srebrników był na tyle ciężki, że z ich perspektywy warto było.
-
Wiemy, że to nie była żadna "realpolitik" ponieważ to zdania zawiera nieprawdę. Nie było żadnego "opierania się" o Rosję. Była całkowita wasalizacja kraju. Tak nieznośna dla nas w latach 80-tych zależność od Moskwy w realiach lat 40-tych początku 50-tych byłaby odbierana jako luksus niezależności. Przypomnę tylko, że "polską" armią dowodzili Sowieci bo to oni obsadzali stanowiska oficerskie (słynni POP). Nie było żadnego "opierania się" na kimś. Było oddanie się do dyspozycji nowemu okupantowi. Cóż, jednemu mieszek srebrników ciąży tak, że się delikwent wiesza a inny potrafi sumienie wyciszyć (jeśli je ma) i żyć komfortowo. Taka dygresja z początku lat 70-tych. Gdy byłem małym chłopakiem mój dziadek miał w zwyczaju od czasu do czasu spotykać się z kolegami. Zwykle grywali w "Tysiąca" gawędzili a i wypili coś niecoś. Niewiele, ot flaszeczkę na czterech. Jednym z dziadkowych kolegów był człowiek pochodzący ze wschodu (jeszcze pamiętam jego egzotyczny dla mnie akcent). Po 39 roku zwiedzał Syberię, na Andersa się nie załapał. Do Polski przyszedł przy okazji przemierzania szlaku "Od Lenin do Berlina" (z tym, że to takie hasło, z tego co pamietam w Berlinie nie walczył ale koniec wojny zastał go gdzieś w Niemczech). Dosłużył się stopnia sierżanta. Po wojnie proponowali mu by by został w armii. Mając w życiorysie "od Lenino do Berlina" i zapisując się do partii mógł się nieźle urządzić. Premierem pewnie by nie został ale kursa oficerskie pewnie by skończył i awanse w czasach gdy "nie matura a chęć szczera..." stałyby przed nim otworem. Pamiętam jak opowiadał o sowieckim raju i to że nie chciał go tu wprowadzać. Na wschodzie był, wiele widział i też widział sowiecką potęgę. Nie miał też ochoty z nią beznadziejnie walczyć. Wolał budować Polskę. Dosłownie, jako murarz. A na emeryturze, w ogrodzie mojego dziadka, przy stoliku pod papierówką z czystym sumieniem mógł licytować "tysiąca" przekomarzając się z kolegami. Dla mnie ten człowiek jest przykładem, że można być wkręconym w tryby historii i wyjść z tego niezbrukanym. Cóż, jedni to potrafią a tacy Cyrankiewicze czy Jaruzelscy już nie...
-
E tam. Jaki polityk? O po prostu karierowicz który dla osobistych korzyści zgodził się brać udział w zniewalaniu swojego kraju. Był na tyle inteligentny i zorientowany w sytuacji, że wiedział iż żadnej mocy sprawczej mieć nie będzie. Za osobiste przywileje zgodził się byś figurantem Moskwy. Dzisiaj by o nim powiedzieli "firma - słup". Trudno jest mi wykrzesać do niego odrobinę sympatii.
-
Czyli prywatnie to fajny chłop. Świnią bywał tylko dla kariery...
-
Tak szczerze to nie chodziło mi o to by kopiować rozwiązania Rumunów. Chciałem tylko uwidocznić, że państwo z minimalna tradycją lotniczą, z przemysłem lotniczym bardziej ubogim niż nasz, dysponujące wcale nie lepszymi możliwościami potrafiło zbudować całkiem przyzwoity samolot. My w tym czasie ugrzęźliśmy z tym Jastrzębiem. Wydaje mi się, że to wystarczający dowód na to, że projekt Jastrzębia nie został pogrążony przez "obiektywne trudności" a po prostu został zawalony przez nasze błędy.
-
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
gregski odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Oczywiście, że konstrukcja miała kapitalne znaczenie. Evan-Thomas dostał się pod solidny ostrzał. HMS"Warspite" solidnie oberwał a mimo to wrócił do domu o własnych siłach. No ale to był rasowy pancernik. -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
gregski odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Ponoć na HMS "Lion" skrupulatnie pilnowano poprawnej procedury przesyłania amunicji i dlatego okręt ocalał mimo trafieni w wieżę artylerii głównej. -
Jego (i jemu podobnych) pozytywna rola polegała na tym, że zawsze mógł być ktoś jeszcze gorszy. A nie był... ...i to jest ten pozytyw...
