Skocz do zawartości

gregski

Użytkownicy
  • Zawartość

    7,422
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez gregski

  1. Wasze zdjęcia

    Ryby wypłoszyły. Wędkować po robocie nie ma sensu...
  2. Wasze zdjęcia

    Nigdzie nie dzwoniliśmy. Chłopaki tylko się wkurzają żałują, że dubeltówki jakiej nie ma...
  3. Wasze zdjęcia

    Gości mamy. Na kotwicowisku Geelong
  4. Jakby odnaleźli oryginalną tablicę to powiedziałbym, że powinna wrócić na swoje miejsce. Czy warto dziergać kopię? Nie jestem pewien.
  5. Zdaje się, że gdzieś w Niderlandach też ludzie się buntowali. Miało o to chodzić, że każdy ma zapisana datę śmierci i w związku z tym zmiana kalendarza pozbawiała każdego człowieka kilka dni z życia. Zupełnie nie pamiętam gdzie to czytałem ale pamiętam że ktoś argumentował, że na Świecie nikt nie ma takiego prawa by skracać wszystkim ludziom życie o te kilka dni.
  6. A w jakiej sieci księgarni będzie do nabycia?
  7. Učitel, oczywiście masz rację ale takie wielorakie wykorzystanie nie ograniczało się tylko do maszyn rozpoznawczych/łącznikowych. Ju-88 miały kilka przeznaczeń, podobnie Mosquito. Typhoon'y czy Thundrebolt'y też wykonywały zadania nie tylko sensu stricte myśliwskie. Można by wymieniać jeszcze ale nie o to mi chodzi. Ja miałem raczej na myśli główne zadania do jakich dany typ był zaprojektowany i jakie głownie wykonywał.
  8. Bardzo przepraszam ale znowu przylepił mi się cytat z poprzedniego postu. 663 to był raczej dywizjon obserwacyjny do współpracy z artylerią. Pilotami byli przeszkoleni oficerowie artylerii. Z resztą wszedł do akcji dopiero w styczniu 1945 roku. Wtedy Luftwaffe w zasadzie nie istniało w powietrzu.
  9. No tu również bym polemizował. Taki Storch to maszyna raczej łącznikowa. Na początku wojny do zadań rozpoznania taktycznego Niemcy używali Henschel 126 a później Focke-Wulf 189 i to głównie na kierunkach gdzie w powietrzu nie panowało lotnictwo Aliantów. Auster to też raczej maszyna łącznikowa. Co do Po-2 to się nie wypowiadam bo nie wiem, czy Sowieci używali tej maszyny do rozpoznania. Znam tylko jej użycie w charakterze maszyny łącznikowej i oczywiście w charakterze nocnego bombowca.
  10. I realia II wojny załatwiły tą koncepcję odmownie. Przystępując do wojny niemal każde państwo miało w swoim arsenale taki samolot. Jednak bardzo szybko z ich użycia zrezygnowano gdyż były zbyt łatwym celem. Rozpoznanie taktyczne zaczęto realizować przy pomocy odpowiednio przystosowanych samolotów myśliwskich.
  11. Według mnie było ich nieco więcej (ale i tak zdecydowanie za mało). Po prostu według planu Amerykanie mieli sie pojawić dzień - dwa później więc Nagumo wysłał samoloty raczej by się upewnić, że ich tam nie ma a nie dlatego by ich wykryć.
  12. No i ostatnia partia zdjęć. Niektóre to jak dla mnie takie trochę przerażające. Ślady po bombardowaniach że aż ciarki przechodzą Znajduje się tam też fotka z D-day. Podobno jedna z pierwszych. Clem twierdził, że jego dziadek jako pierwszy zrobił czytelne zdjęcia. Jego dowódca poleciał pierwszy ale było zbyt pochmurno na fotografowanie.
  13. Zagadkowy Master III - "aircraft sodium"?

    Ta, z pewnością... Szczególnie używając tego typu samolotu do tych testów...
  14. Zagadkowy Master III - "aircraft sodium"?

    Kiedyś obiło mi się o uszy, że przeprowadzano jakieś doświadczenia z dodawaniem sodu (czy związków sodu) do benzyny w celu ochrony zaworów silnikowych. Nie przypominam sobie niestety żadnych szczegółów. Mało tego, nie jestem nawet pewny czy to odnosiło się do silników lotniczych.
  15. Przyznam się, że nie mam pojęcia. Clem też nie wie. No to jeszcze parę fotek.
  16. No to teraz te parę zdjęć jakie dziadkowi Clema udało się zrobić. To na razie tyle. Wpatrujcie się i szukajcie ewentualnych celów.
  17. No dobra. Udało mi się załadować zdjęcia. Na początek zdjęcia stron książki lotów. Nie wszystkich oczywiście bo byście się zanudzili. To są te strony które przygotowałem. Zwróćcie uwagę na nieregulaminowy wpis 6 czerwca 1944 roku.
  18. Łysa Góra! Nie, nie chodzi o Świętokrzyskie. Raczej o Błonie pod Warszawą. Góra, bo tam tak płasko, że dziesięciometrowa różnica terenu zasługuje na miano "góry". Wersja a) Usypali ją żołnierze szwedzcy podczas Potopu b) Usypali ją żołnierze napoleońscy c) usypali ją czapkami (!) żołnierze Piłsudskiego wracający z wojny (jak dziadziuś żyjący w tamtych czasach i je pamiętający mógł mi takie głupoty opowiadać to nie wiem). W rzeczywistości to pozostałości grodziska z XII/XIII wieku
  19. Sport a Wy?

    Jancecie, bo się zarumienię... odłóżmy ten wątek na bok. Ja o dziwo w wieku 53 lat jestem czynnym sportowcem. Z licencją PZSS. Ba, nawet czasem do domu przynoszę jakieś trofea z naszych lokalnych zawodów (które nie znajdują niestety uznania w oczach domowników i lądują w szufladzie). Paradoksalnym może się wydawać fakt, że nie potrafię wymienić żadnych nazwisk czołowych sportowców parających się tą dziedziną. No ale ja już tak mam. Moje zainteresowanie sportem jest bardzo specyficzne. Lubiłem i lubię być aktywny. Nie mam jednak i nigdy nie miałem żadnych idoli, wzorów do naśladowania. Nigdy nie potrafiłem powiedzieć o kimś , że jest moim "mistrzem" czy "guru". (Co nie znaczy, że nie cenię niektórych ludzi). Regularnie biegam ale nie znam nazwisk żadnych biegaczy. Na co mi one? Nie potrafię wymienić składu polskiej kadry piłkarskiej gdyż zapamiętanie kilkunastu nazwisk przekracza moje możliwości a z resztą ostatni raz jakiś mecz oglądałem ponad 20 lat temu. Jeśli miałbym wymienić jakieś nazwiska to na myśl przychodzi mi Justyna Kowalczyk mimo iż uprawia dyscyplinę z którą nie mam wiele wspólnego (Moje biegówki próchnieją na strychu bo ostatnio na Kociewiu śniegi jak na lekarstwo. Przynajmniej wtedy gdy jestem w domu) Twarda baba i do tego jedyna w Polsce w swojej dyscyplinie która coś znaczyła w światowych rankingach. No i może jeszcze Małysz. Wyciągnął tą dyscyplinę z niebytu i zainteresował nią całe rzesze Polaków. (Ze skokami to już w ogóle nie mam nic wspólnego) Ogólnie sport cenię (za wyjątkiem piłki kopanej ponieważ z jej powodu ludzie leją się po mordach) gdyż spektakularne sukcesy naszych sportowców sprawiają, że część ludzi rusza z przed telewizorów i coś ze sobą robi (najlepszy przykład, że kilkanaście lat temu kupno sprzętu do narciarstwa biegowego było mocno utrudnione. Teraz praktycznie każdy sportowy sklep ma coś w swojej ofercie). "I to by było na tyle... " Trzy ostatnie wpisy przeniesiono z tematu: "Ulubiony sportowiec" secesjonista
  20. Tyle, że to był dzień i fotografował jeden samolot do którego wszyscy grzali z czego mogli. W nalotach zwykle brało więcej maszyn więc i natężenie ognia przeznaczonego dla jednej maszyny chyba było mniejsze. (Co nie znaczy, że załogi bombowców to wycieczki mieli). Jedyny plus jaki widzę to bezpieczniejszy odwrót po wykonaniu zadania.
  21. Wpadło mi w ręce 89 fotek. Kolega mi je sprezentował. 66 to zdjęcia dziennika lotów a reszta to fotografie wykonane w misjach zwiadowczych. Właścicielem dziennika był Jack Dearden dziadek mego kolegi. Od 1942 roku służył w dywizjonach rozpoznawczych. Najpierw w 543 a potem w 542. Latał na Spitfirach. Samoloty były nieuzbrojone za to miały wbudowane aparaty fotograficzne. Ponoć brak uzbrojenia nie był najgorszy. Latał zawsze w eskorcie a Luftwaffe nie była już tą siłą co dwa lata wcześniej. Clement (ten mój kolega) mówił, że dziadek opowiadał mu iż robota była szarpiąca nerwy z innego powodu. Trzeba było nadlecieć nad cel na ściśle określonym pułapie, ściśle określonej odległości od niego i na ściśle określonym kursie. Trzeba było utrzymać wszystkie parametry lotu aż do momentu ukończenia fotografowania. W tym czasie artyleria grzała ile wlezie to celu który nie mógł stosować uników. Ponoć chłopaki z eskorty próbowali pomagać jak się da. Zawsze ktoś leciał na niższym pułapie próbując ściągnąć na siebie ogień i jakoś go wymanewrować. Niestety Niemcy nie byli w ciemię bici i dokładnie wiedzieli który samolot w tej grupie jest najważniejszy. Niestety pogorszył mi się internet i chwilowo mam problemy by te zdjęcia zamieścić. Jak się tylko poprawi to spróbuję wstawić kilka stron z dziennika i zdjęcia które pstryknął dziadek Clementa.
  22. Ulubiony sportowiec

    Dlatego, że przejadło mi się. Oczywiście, że każdy z nas czasem lubi się po wydurniać. Jedni bardziej inni mniej. Dziwne gdyby było inaczej. Jednak każdy piszący tu od lat stara się głównie zamieszczać coś interesującego i dotyczącego szeroko rozumianej historii. Coś może być ciekawe dla innych lub co może być podstawą do jakiejś polemiki. W osobie Leosia mamy zaś przykład "Czatboxowego" mądrali który na forum nie pozostawił po sobie nic wartego przeczytania. Ot trochę śmiecia rozrzuconego po rożnych tematach oraz pajacowania na czatboxie . Nie sadzę by był to "użytkownik" w jakiś sposób wart zainteresowania.
  23. Ulubiony sportowiec

    Po prostu w końcu doszedłem do wniosku, że należy przestać karmić trolla. (Co i innym również sugeruję uczynić)
  24. Ulubiony sportowiec

    To już naprawdę sporo wyjaśnia i dlatego ja osobiście kończę swój udział w tej "dyskusji".
  25. Ulubiony sportowiec

    W naszym kole gospodyń wiejskich były same przedstawicielki. Zastanawiam się natomiast z jakim kołem gospodyń miał do czynienia Leoś. Czyż Kościół nie potępia "ideologii gender"? (Z drugiej strony dramatyczne przeżycia w dzieciństwie tłumaczyły by w jakimś stopniu obecne zachowanie Leosia.)
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.