-
Zawartość
7,422 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
Straszna konstrukcja? To jeszcze nic! Gdzieś czytałem, że Niemcy pracowali nad czołgiem 150 tonowym, który składałby się z czterech modułów (po to, aby to pieroństwo przewozić koleją), które składałoby się w całość już na miejscu. Nie pamiętam danych tego monstrum, pamiętam tylko, że miał wejść do akcji w 1919 roku.
-
Samochód pancerny na "masywach" nie był głupim pomysłem, ponieważ takie opony są mniej wrażliwe na ostrzał a wtedy samouszczelniające się i samo pompujące opony to jeszcze "krzyk przyszłości". W tamtych czasach silniki przekroczyły już dobrze 100 KM i były na tyle lekkie, aby montować je w samolotach. Pojazdy gąsienicowe już istniały. Przed wojna to wszystko istniało. Fakt, ze w powijakach, ale nie gorszych niż lotnictwo. Gdy się spojrzy na rozwój lotnictwa, czy okrętów podwodnych to w porównaniu z nim rozwój broni pancernej był taki jakiś "nijaki". PS. Magisterka z Citroena a nick FSO! Osobliwe!
-
Użyteczność pojazdów pancernych została dostrzeżona w miarę szybko i jeszcze w 1914 roku armia brytyjska zamówiła u Rolls-Roys'a 50 pojazdów, które dotarły na front w momencie, w którym przestały być przydatne. Co do czołgów to o ile pamiętam idea gąsienic pojawiła się pod koniec XVIII. Przed wojna istniały już gąsiennicowe ciągniki rolnicze. Tak, więc broń pancerna nie startowała z jakiegoś wiele niższego poziomu niż lotnictwo, ale o ile lotnictwo w 1916-17 roku hulało jak się patrzy to czołgi w tym czasie stawiały pierwsze kroki.
-
Z tego, co pamiętam to w 1902-1903 Brytyjczycy i Francuzi zaczęli produkować pierwsze samochody pancerne uzbrojone w maximy. W tym samym czasie Amerykanie zaczęli używać samochodów pancernych do patrolowania granicy z Meksykiem. O ile pamiętam Włosi też coś kombinowali. Wszystko to zaczęło sie około 10 lat przed wybuchem wojny, tak wiec dziwię się, że nie zostały one użyte na szersza skalę. W momencie, gdy wojna przerodziła się w pozycyjna aż sie prosiło, aby "posadzić" taki samochód na gąsienice i wysłać do walki. Znowu dziwię się, że stworzenie czołgu zajęło tyle czasu. Wojskowi (zwłaszcza wysocy stopniem) często bywają konserwatywni w swoich poglądach, ale przecież samolot wdarł się sie przebojem w działania wojenne i udowodnił, ze maszyny mogą być groźną bronią. Czyżby broń pancerna miała mniej zapalonych entuzjastów niż lotnictwo?
-
Ależ Ty się potrafisz zareklamować!!!! Nie przesadzaj tylko, czasy sie zmieniły i większość z nas uznałaby taką kobietę za zbyt nudną na dłuższą metę. Dołożyłbym jeszcze rolę partnera, przyjaciela i powiernika. Niestety widzę często rozchwianego emocjonalnie babo-chłopa, który wskoczył w portki, ale jeszcze marzy o spódnicy. Wiecznie niezadowolonego, wiecznie w pretensjach, chcącego się "samorealizować" tylko "warunki" nie pozwalają i wiecznie niezadowolonego ze swojego męża, który ciągle powinien być lub robić "To, tamto i owamto". Co dzień dziękuję Bogu, że znalazłem fantastyczna kobietę i że ustrzegł mnie od takiej ZMORY!
-
"Synowie Rzeszy" Michaela Reynoldsa. Ponieważ poprzednio czytałem jego "Stalowe piekło" wiec mam już trochę dosyć "Panzerów", ale oczywiście dokończę. Facet jest bardzo surowy dla brytyjskiego wyższego dowództwa i chyba ma racje.
-
Sympatia, albo jej brak. Czy to złe kryterium? PS. Z resztą ona już prawie wygląda jak Ozzy, tylko muzycznie jest do kitu.
-
To, że ona w ogóle się produkuje to już jest prowokacja! Co innego gdyby Ozzy przyjechał nam coś zbezcześcić, wtedy chętnie bym to obejrzał.
-
Gregskiemu (o ile jeszcze pamiętam) chodziło o dwie rzeczy. Po pierwsze akurat wtedy wśród moich znajomych rozwiązał się worek z rozwodami i tak się złożyło, że trzy "wdowy" często przesiadywały u nas. One wylewały swoje żale, a ja polewałem. Im więcej polewałem, tym bardziej robiły sie wylewne. Po pewnym czasie odrobinę tym wszystkim zmęczony stwierdziłem, ze albo ja jestem niekumaty albo mój serdeczny przyjaciel ma rację mawiając "Boże! Ależ te baby są głupie!". Osobiście skłaniałem się ku tej drugiej opcji. W tych gadkach logiki było mało za to sporo wykluczających się pretensji. Zacząłem się, więc zastanawiać jak to było w przeszłości, kiedy rozwody nie były tak popularne. Pomyślałem, że może kobiety były lepiej przygotowane do roli żony i postanowiłem podrążyć ten temat. Drugi powód (nie mniej ważny) to akurat w tamtym czasie Inga wpadła na forum jak rakieta i narobiła kupę szaszoru. Pomyślałem, że warto by było ją trochę powkurzać!
-
Koleżanka podesłała mi przepis na szarlotkę: Męski przepis na szarlotkę: Tak jasno i precyzyjnie powinny być pisane wszystkie przepisy dla panów: 1. Z lodówki weź 10 jajek - połóż na stole ocalałe 7, wytrzyj podłogę, następnym razem uważaj! 2. Weź sporą miskę i wbij jajka rozbijając je o brzeg naczynia. 3. Wytrzyj podłogę, następnym razem bardzie uważaj! W naczyniu mamy 5 żółtek. 4. Weź mikser i wstaw do niego skrzydełka i zacznij ubijać jajka. 5. Wstaw od nowa skrzydełka do miksera, tym razem do oporu. Zacznij ubijać. 6. Umyj twarz, ręce i plecy. W naczyniu pozostały 2 żółtka, a dokładnie tyle potrzeba na szarlotkę. 7. Oklej ściany i sufit kuchni gazetami, meble pokryj folią, będziemy dodawać mąkę. 8. Nasyp 20 dkg mąki do szklanki, pozostałe 80 dkg zbierz z powrotem do torebki. 9. Sprawdź czy ściany i sufit są oklejone szczelnie, przystąp do miksowania. 10. Weź szybciutko prysznic! 11. Weź 4 jabłka i ostry nóż. 12. Idź do apteki po jodynę, plaster i bandaże. Po powrocie zacznij obierać jabłka. Przemyj jodyną kciuk! 13. Potnij jabłka w kostkę pamiętając, że potrzebujemy 2 jabłek, więc nie wolno zjeść więcej niż połowę! Przemyj jodyną palec wskazujący i środkowy. 14. Jedyne pozostałe jabłko pocięte w kostkę wrzuć do naczynia z ciastem, pozbieraj z podłogi pozostałe kawałki i przemyj wodą. 15. Wymieszaj wszystkie składniki w naczyniu mikserem, umyj lodówkę bo jak zaschnie to nie domyjesz! 16. Przelej ciasto do foremki, wstaw do piekarnika. 17. Po godzinie, jeśli nie widać żadnych zmian włącz piekarnik. 18. Po przebudzeniu nie dzwoń po straż pożarną! Po prostu otwórz okno i piekarnik. 19. Po tych traumatycznych przeżyciach pozostaje tylko schłodzona żubrowka i sok jabłkowy
-
Ja Cię bardzo przepraszam, ale to właśnie marynarka znała obrotowe wieże o wiele, wiele wcześniej. Co do czołgu ciężkiego to też dopiero po pewnym czasie zrozumiano, ze powinien mieć maksymalnie zwartą sylwetkę i możliwie ograniczone rozmiary tak, aby nie tracił właściwości trakcyjnych no i żeby porządnie go opancerzyć.
-
To może ja spróbuję to trochę rozwinąć. Jak każda nowa broń, czołgi musiały przejść przez fazę walki różnych wykluczających sie koncepcji. Wiadomo było, że pojazd ma się poruszać o własnych siłach, ma być opancerzony na tyle, żeby chronił załogę od efektów ognia karabinowego, Kontrowersje budziło pytanie jak takie coś ma być uzbrojone i jakie rozmiary ma przybrać. Wydaje sie, że dosyć silna była koncepcja lądowego pancernika, który poruszając sie powoli zmiata wszystko dookoła ogniem dział i karabinów maszynowych. Chyba największe takie monstrum zmaterializowało sie w Niemczech pod postacią A7V uzbrojonego w armatę 57 mm i 6 km napędzanego dwoma silnikami Daimler i z załogą 18 - 22 ludzi (różnie podają). Pomysł nie przyjął się, może z powodu tego, ze w terenie zupełnie sobie to monstrum nie radziło a i pancerz niewiele miał załodze do zaoferowania. Na drugim biegunie był sławny Renault FT 17. Z tego, co pamiętam podobne dywagacje panowały przy projektowani pierwszych samolotów. Początkowo nie było jasne, czy maszyna do walki z innymi samolotami ma być lekka zwinna jednosilnikowa i jednoosobowa konstrukcja, czy podniebny krążownik, wielosilnikowy, wieloosobowy, plujący ogniem w każdym kierunku.... Ale to już inna historia.
-
Żona w końcu dodzwoniła się na komórkę do męża. -Gdzie jesteś? -Na polowaniu. -A co tak dyszy? -Niedźwiedź!
-
No popatrz! a ja myślałem, że to bardziej jakiś Wołomin!
-
Zajęcia z savoir-vivreu. Prowadzi kobieta, wsród uczestników sami panowie. Pani zadaje pytanie:- Jesteście na przyjęciu lub w restauracji. Musicie udać się w pewne miejsce. Jak usprawiedliwicie przed swoją towarzyszką swą chwilową nieobecność. - Idę się wysikać - padła propozycja z sali. - No niestety - odparła prowadząca - slowo "wysikać" może zostać uznane za prostackie i grubiańskie. - Przepraszam, ale muszę udać się do ubikacji - zgłosił się inny uczestnik. - No cóż - prowadząca na to - mówienie o ubikacji przy jedzeniu trudno zaliczyć do kanonów kultury. Może jakies inne pomysły? - Pani wybaczy - na to kolejny uczestnik - ale muszę udać się uscisnąć kogoś, kogo mam nadzieję przedstawić pani po kolacji.
-
Jak zobaczyli warszawską rejestrację to i nie ma sie co dziwić!
-
A zabłądziłem w obcym mieście, takie to niezwykłe? A zrobiłem korek, ale to tylko dlatego, że nikomu z tubylców nie przyszło do głowy, że można kogoś potraktować uprzejmie. (Czyli jak Fidel Bogu, tak Bóg Kubie!). Bohaterem się nie poczułem, ale że ja zwykle w Trójmieście wpuszczam takich zagubionych turystów więc z niekłamaną satysfakcją poczułem wyższość moralną. A te Ząbki to Warszawa?
-
To często wynika ze specyficznej kultury jazdy warszawiaków. Sam kiedyś pobłądziłem i koniecznie tuż przed skrzyżowaniem chciałem zjechać na prawy pas. Samochód z obcą rejestracją stoi i miga prawym kierunkowskazem. Nikt nie wpuścił! Pomyślałem: „Mam was w du...żym poważaniu". Stałem wśród ryku klaksonów aż się zapchało tak, że mogłem skręcić w prawo i pojechać w swoją stronę. Korek pewnie rozpakowywał się jeszcze z kwadrans (albo dłużej). A wystarczyło mrugnąć światłami i wpuścić przyjezdnego przed swój samochód! FSO, ja sie urodziłem i wychowałem 25 kilometrów od Warszawy, ale nigdy nie twierdziłem, ze mógłbym być warszawiakiem. Na mój gust masz zdecydowanego pecha!
-
Do znakomitego lekarza specjalisty przychodzą rodzice pewnego młodego człowieka i biadolą: - Panie doktorze, nie możemy odciągnąć syna do komputera. - No cóz - wyrokuje lekarz - trzeba będzie go leczyć. - Ale czym?! - Normalnie! Dziewczętami, papierosami, piwem...
-
Wytop żelaza w prehistorii
gregski odpowiedział Tomasz N → temat → Katalog artykułów historycznych użytkowników
Z importu! -
Smażę się na Morzu Czerwonym! Zatoki Adeńskiej staramy się unikać, a moja firma odkąd jej ukradli "Syriusza" nie wysyła tam swoich statków. Jednak 6 miesięcy w roku jestem w kraju, a ze mieszkam pomiędzy Borami Tucholskimi a Trójmiastem to w "długie weekendy" staram się sie nie opuszczać swojej posesji. Bywa, że najazd jest nie do przeżycia!
-
Katyń to nie była zbrodnia polityczna
gregski odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Wiesz Anders, ostatnio pracowałem z kilkoma Rosjanami i trochę z nimi rozmawiałem na te tematy. Prezentowali ciekawe dla mnie stanowisko. Uważali niejako, że wychodzimy przed szereg. Otóż tych trzech Rosjan (jeden w moim wieku a dwóch młodszych) zgadzało się z tym ze zbrodnie Stalinowskie (i w ogóle komunistyczne) były przynajmniej takim samym ludobójstwem jak zbrodnie nazistowskie. Jednakże (nie bez racji) uważają, ze to naród rosyjski ucierpiał najbardziej i jeśli sami Rosjanie nie deklarują tych zbrodni jako ludobójstwo to inne narody nie mają moralnego prawa tego robić. Przyznam się, że o ile z całym wywodem się zgadzam to jego ostatnia teza jest dla mnie nie do przyjęcia. -
Ja dla odmiany posłuchałem monologu: http://www.youtube.com/watch?v=kj_5GbFcKW4
-
Wypadek samochodowy. Kierowca siedzi w rozpierdzielonym samochodzie z wybałuszonymi oczami, a policjant zwraca się do niego z ojcowskim pouczeniem w te słowa: - No i widzi pan? Pan zapiął pas i nawet pan nie draśnięty, a pana kobita nie zapięła i teraz się wala tam w krzakach z penisem w zębach...
-
Wiesz Puella, w pewnym wieku możesz już tylko liczyć na "second hand". To lećmy w te tematy małżeńskie! Kancelaria prawna. Adwokat mówi: - Pani Kowalska, żeby rozwód był z winy męża , musimy na niego coś mieć. Czy mąż pije? - Nie, skąd, jakby tylko spróbował, to ja bym mu dała... - Czy nie daje pieniędzy? - Nie, absolutnie... Oddaje wszystko co do grosza, gdyby mi tylko schował złotówkę to ja bym mu dała... - A może bije panią? - Tylko rękę by podniósł, to bym go przez okno pogoniła... - A co z wiernością? - O! Tu go mamy! Drugie dziecko nie jest jego!