-
Zawartość
7,441 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
Myślę, że w 100% to by się nie udało. Jednak... Jestem głęboko przekonany, że umiejętności Inków, którzy budowali te tratwy i żeglowali nimi od pokoleń o niebo przewyższały umiejętności Norwegów którzy musieli wszystkiego uczyć sie od nowa. Tak więc uważam, że trzon floty mógł dotrzeć na miejsce przeznaczenia i z niego powrócić. Dodatkowo, jeśli Galapagos było odwiedzane przez prainkaskich rybaków to możliwe, że Inkowie mieli na tyle ścisłe informacje (a może i pilotów) że wiedzieli dokąd płyną, jak daleko i jakie zjawiska meteorologiczne i oceanograficzne wykorzystać w rym rejsie. Mam podobny pogląd. Trzeba było sobie dodać splendoru. Zwiększanie liczby uczestników sławnych wydarzeń nie jest jakimś ewenementem. W końcu w bitwie pod Grunwaldem miały brać udział milionowe armie. (Nie wspominając sprzeczek o wielkość naszych współczesnych demonstracji i pochodów.)
-
Chyba nie tylko prąd. Gdyby byli niesieni tylko prądem człowiek który by wypadł za burtę (no w tym przypadku "burtę") bez trudu mógłby wrócić na pokład wykonując kilka pociągnięć rękoma. W przypadku opisywanym przez Heyerdahl'a tratwa musiała sie poruszać względem wody więc była gnana wiatrem. Świadczą o tym też opisy eksperymentowania z "mieczami". Bez wpływu wiatru takie działania nie miałyby sensu. 1000 km to oznacza niecałe 600 mil. Przy możliwych przelotach dobowych na poziomie 60 mil to nie taki straszny dystans. Jak miałby wyglądać powrót? To już trzeba by przestudiować warunki na tym akwenie. Co do liczebności wyprawy to wydaje mi się, że na tratwie którą widziałem nie da się zapakować więcej niż kilkunastu ludzi.
-
Oczywiście. (Nawiasem to widziałem tą tratwę w muzeum w Oslo, popłynąć na czymś takim poprzez Pacyfik to trzeba odwagi) Jednak z tego co pamiętam z książki Heyerdahl'a to fakt, że tratwę niosło na zachód z w miarę stałą prędkością. Stwierdzili nawet, że gdyby ktoś wypadł do wody to nie byłoby możliwości zawrócenia i wyłowienia delikwenta. Ponoć istniała możliwość sterowania tratwą w pewnym zakresie kursów. Odbywało się to poprzez montowanie desek (takich przenośnych mieczy) pomiędzy balami kadłuba tratwy. W zależności od ilości i miejsca zamontowanych mieczy tratwa zmieniała kurs. Niestety odbywało się to w bardzo ograniczonym zakresie. Nie było możliwe pływać na przykład półwiatrem. Dlatego jeśli taka żegluga się odbywała to chyba była sezonowa tak by wykorzystywać stałe wiatry wiejące w określonych porach roku. (O ile takie tam istnieją) Niewiele więcej nie mogę napisać bo nigdy nie kręciłem się w tamtych rejonach.
-
Broń strzelecka armii Federacji Rosyjskiej
gregski odpowiedział Furiusz → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Zastanawiałem się jak tego się używa. Zasięg niewielki, myślę, że efektywnie da się w coś przycelować tak na kilkaset metrów, czyli broń ta praktycznie musi być umieszczona niemal na pierwszej linii. No a poręczna nie jest. Waży prawie 50 kg. Dodatkowo ten trójnóg jakoś kiepsko wyglądał. Skomplikowany, jakieś zębatki, cięgna, dźwigienki. Wydaje się wrażliwy na zanieczyszczenia. Kto tego używa? Kto to ma na etacie? Jakieś samodzielne oddziały wsparcia przydzielane dla konkretnych zadań? Jaki duża praktycznie jest siła rażenia takiej "kapsułeczki"? Granat z moździerza 50 - 80 mm to jeszcze rozumiem ale to? Dla mnie ta w sumie ciekawostka. PS. Speedy, przepraszam, że zapomniałem o Tobie. Oczywiście Twoja reputacja na forach internetowych jest niepodważalna i każde wyjaśnienie przyjmuję z wielkim zainteresowaniem. -
Jak dla mnie temat ten już absolutnie nic nie wnosi (w zasadzie nigdy nic mądrego nie wnosił). Dodatkowo jeden z użytkowników otwarcie nawołuje do łamania przepisów o ruchu drogowym. Nie żebym chciał się wymądrzać ale osobiście uważam, że temat jest do zamknięcia.
-
Flota A-W nie należała do najsilniejszych, ale 4 drednoty i 9 predrednotów (w tym 3 całkiem nowe klasy „Radetzky”) stanowiły całkiem pokaźna siłę. Gorzej było z okrętami lekkimi. Wyraźnie brakowało szybkich, nowoczesnych krążowników oraz niszczycieli. Nieźle rozbudowana flota podwodna wsparta przez jednostki niemieckie (pod banderą Austro-Węgier) Tymczasem ciężkie okręty praktycznie przestały całą wojnę w portach. Oprócz ostrzeliwania wybrzeża czarnogórskiego w 1914 roku i wybrzeży Włoch w kwietniu 1915 Flota wykazywała zero aktywności. Czy tego należało się spodziewać po potomkach zwycięzców spod Issy? Nie lepszym rozwiązaniem byłoby nękanie Włochów w różnych punktach ich linii brzegowej/ Zwłaszcza, że Adriatyk można przeskoczyć niespodziewanie w ciągu jednej nocy.
-
Broń strzelecka armii Federacji Rosyjskiej
gregski odpowiedział Furiusz → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Odczytać dane z plakietki to i ja potrafię. Miałem nadzieję, ze Razor się tu pojawi i coś sensownego napisze. -
Działania floty Austro-Węgier
gregski odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
No wiesz, bliżej byli Francuzi i Włosi i oni też nie kwapili się do ostrzejszych akcji ograniczając sie w zasadzie do blokady cieśniny Otranto. Jak dla mnie dziwna była ta austro-węgierska bierność. Rozumiem, ze nie chcieli ryzykować swoimi drednotami. No ale okręty typu "Radetzky" były idealne do działań dywersyjnych. Interesujące punkty na wybrzeżu włoskim nie dalej niż 100 od "domu". Toż to raptem pięciogodzinny przeskok. Takie ataki nękające zmusiłyby Włochów do przerzucenia części środków i ludzi do ochrony bardzo długiego wybrzeża. Z drugiej strony strata jakiegoś przed-drednota na minie czy od torpedy nie byłaby aż tak bolesna by nie móc zaryzykować wypadów. Wydaje mi się, że stary admirał Tegetthoff w grobie się obracał na taką strategię morską cesarstwa. -
Broń strzelecka armii Federacji Rosyjskiej
gregski odpowiedział Furiusz → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Trochę nie na temat bo to jednak raczej broń zespołowa jak mniemam ale czy warto nowy temat otwierać dla trzech fotek? Znalezione w lwowskim muzeum mieszczącym sie w Arsenale. Zastanawiam się do czego takie coś może służyć w praktyce? (Ręka mi drgnęła gdy fotografowałem tabliczkę z opisem za co przepraszam.) -
Tomaszu, czy na prawdę warto wdawać się w taką "dyskusję"?
-
Taka ciekawostka. Ukraińska prognoza pogody w telewizji obejmuje również i Krym.
-
Działania floty Austro-Węgier
gregski odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
A czy czasem nie "stały na beczkach"? (bo tego "wyciągania" to jakoś nie mogę sobie wyobrazić...) -
Działania floty Austro-Węgier
gregski odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
No właśnie! Z Puli do Wenecji jest jakieś 70 mil czyli nieco ponad 3 godziny żeglugi pełną prędkością. Tyle samo jest z Puli do Rawenny Z Puli do Ankony około 75 mil. Idealne cele na szybki wypad i powrót zanim Włosi zorganizowaliby kontrakcję. Z resztą na początku konfliktu flota Austro-Węgier poczynała sobie nader śmiało i z dobrym skutkiem. Aż dziwne, że szybko zarzucono działania ofensywne. -
Czyli de facto zamożnych farmerów którzy wybijali się na plus poziomem produkcji.
-
Działania floty Austro-Węgier
gregski odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
No tak ale Austro-Węgry nigdy nie były mocno zaawansowane technologicznie no i morskim mocarstwem też nie były. Mnie bardziej interesuje wartość bojowa tych okrętów. Przecież i Brytyjczycy używali swoich przed drednotów tu i ówdzie. A austriacko-węgierskie okręty były stosunkowo nowe i niewyeksploatowane. Prędkość też powyżej 20 węzłów. Jak w sam raz na skok poprzek Adriatyku szybką akcję i powrót do bazy. -
Działania floty Austro-Węgier
gregski odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
Tam rzeczywiście bałagan się zrobił. Pierwszym okrętem tej serii miał być SMS Tegetthoff i od niego miała wsiąść nazwę cała klasa okrętów. Jednakże cesarz zażyczył sobie by pierwszy okręt nazywał się "Viribus Unitis". Dlatego też niektórzy zaczęli nazywać ten typ okrętów typem "Viribus Unitis". W każdym razie były to pierwsze austro-węgierskie drednoty. silnie uzbrojone i napędzane turbinami Parsonsa. Okręty typu "Radetzky" to z kolei ostatnie przed-drednoty zbudowane przez to państwo. Jednakże w 1914 posiadały na tym akwenie jeszcze pewną wartość bojową. Cztery dwunastocalówki były nadal groźną bronią. Szybkość była przyzwoita, mechanizmy niezużyte. Co prawda napęd stanowiły tłokowe maszyny parowe ale na tak niewielkim akwenie jak Adriatyk nie było to zbyt znaczącą wadą. -
Działania floty Austro-Węgier
gregski odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
Wszedł do służby 21 sierpnia 1914 roku. Technicznie rzecz ujmując to już po wybuchu wojny no ale nie bądźmy aptekarzami! (Tym bardziej, że jeden z przeciwników czyli Włochy jeszcze do wojny nie przystąpiły.) Opierałem się na książce "Pierwsza Wojna Światowa na Morzu" Jan Gozdawa-Gołębiowski i Tadeusz Wywerka Prekurat i tam w spisie flot istnieje typ "Radetzky". No z tego co wiem to SMS "Tegetthoff" był okrętem typu "Viribus Unitis" -
Działania floty Austro-Węgier
gregski odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
Zbudowano tylko trzy okręty typu "Radetzky". Były to: SMS Erzherzog Franz Ferdinand, SMS Radetzky i SMS Zrínyi. Co do okrętów podwodnych to rzeczywiście trochę przesadziłem bo najwartościowsze jednostki weszły do służby dopiero w czasie wojny ale... Przed wojną w służbie były: Typ "U 1" dwie jednostki (U 1 i U 2) 230/270 t Typ "U 3" dwie jednostki (U 3 i U 4) 237/296 t Typ "U 5" trzy jednostki (U 5, U 6 i U 12) 237/275 t czyli 7 jednostek. (Wiem, że różnica w sumie niewielka ale tak dla ścisłości zamieściłem) -
To jest też jedna z podstawowych rzeczy. Jako Nordycy mieli zagwarantowane dobre traktowanie. Gdyby agresorem był ZSRR to by ich rozkułaczyli aż by furczało. Z zamożnego społeczeństwa nie zostałoby wiele.
-
Wiesz, tu chodzi też o inne rzeczy. O ile odlanie kuli wyglądać będzie podobnie to produkcja formy już nie, gdyż o ile pamiętam pocisk też "na wejście" miał przekrój sześciokątny. Do tego ładowanie. Pocisk Minie wystarczy wrzucić do lufy i w czasie wystrzału sam się dopasuje do lufy i gwintu. W przypadku karabinu Whitwortha pocisk trzeba było wsunąć do lufy w odpowiedniej pozycji i w trakcie dopychania go będzie się on obracał. Nie wiem czy nie istniało ryzyko zaklinowania go w razie zbyt energicznego wpychania?
-
Ba! Żeby jeden. Whitworth opracował chyba z pół tuzina różnych gwintów na rożne okazje.
-
Poza tym, z przyczyn geograficznych łatwiej było zmontować desant w północnej Norwegii niż północnej Jutlandii.
-
No to wtedy Niemcy rzuciliby adekwatne siły by pokonać Norwegów w miarę szybko.
-
Ciekawą konstrukcja był Karabin Whitwortha, a to z racji tego, że lufa nie była klasycznie gwintowana ale o gwincie sześciokątnym. Zastanawiam się czym się kierował konstruktor odchodząc od tradycyjnego gwintu i czy nie było to czasem technologicznie trudniejsze do wykonania. No i karabin ten ma swoje (niewielkie) miejsce w polskiej historii.
-
Wydaje mi się że zasadnicze wzmocnienie armii duńskiej miałoby sens tylko wtedy gdyby Dania była związana silnym sojuszem z Wielką Brytanią i Francją oraz gdyby istniała szansa (oraz plany) na szybką i skuteczną pomoc. Dzięki silnej armii Duńczycy mogliby zyskać czas na zorganizowanie akcji przez zachodnich sojuszników. W sytuacji deklarowanej neutralności zbrojenie się na potęgę nie miało sensu.
