-
Zawartość
7,422 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
Najgorsze, co mogło nam się trafić to wciągnięcie do rządu przedstawicieli lewej strony Solidarności. Gdyby ci wszyscy ludzie, którzy później założyli Unię Pracy zaczęli wprowadzać w życie swoje pomysły ekonomiczne to nie dosyć, że wszystko dupnęłoby znacznie wcześniej to jeszcze ludzie straciliby nadzieję na poprawę losu. No, bo przecież "Nasi" zawiedli to, na kogo można jeszcze liczyć? W takim układzie w 1989 roku mogłoby być gorzej.
-
Może dałoby się ruszyć ten quiz?
-
Kiedyś moja żona powiedziała, że taka propozycja ją obraża, gdyż niejako z definicji zakłada, że jest osobą w jakiś sposób gorszą, która należy sztucznie wspomagać. Mnie osobiście taki pomysł też się nie podoba.
-
No nie jestem pewien, do jakiej grupy mnie zaliczysz, ale ja osobiście czuję się patriotą (oczywiście gdzie mi sie do Ciebie równać). Otóż mój wątły patriotyzm mi mówi, że od tego miejsca powinniśmy trzymać się z dala. Po pierwsze (już to gdzieś pisałem), Lwowa nie ma! Jest Lviv (czy ja oni go tam nazywają). Zmieniły sie całkowicie realia narodowościowe. Świat z lat trzydziestych ubiegłego wieku odszedł! Tak samo jak odeszły Breslau, Wilno, Stettin, Danzig czy Grodno. Trzeba się z tym pogodzić choćby, dlatego, że każda próba odzyskania Lwowa pakuje nas w konflikt z Ukraina a Ukrainę automatycznie w ramiona Rosji. Ale to jeszcze nic. Gdyby zdarzyło się nam takie nieszczęście i odzyskalibyśmy te tereny to mamy w swoim państwie na karku kilka milionów średnio zadowolonych Ukraińców. (Masowe deportacje od kilkudziesięciu lat wyszły z mody) Taka sytuacja mi, jako patriocie (umiarkowanemu) sie nie uśmiecha się.
-
Bunty chlopskie w l. 30 tych
gregski odpowiedział FSO → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Nie było mnie dwa dni w zasięgu netu. W tym czasie dyskusja posunęła sie do przodu, ale ja chciałem odpowiedzieć na post numer 11. Bruno, obawiam się, że idealizujesz skutki ewentualnej reformy rolnej. Nawet jeśli zaspokoiłbyś w jakimś stopniu głód ziemi to w drugim pokoleniu gospodarstwa zostałyby zgodnie z tradycją podzielone i problem powraca jak bumerang tylko w większej skali. Złudne też wydaja się nadzieje na poważniejsze powiększenie popytu na artykuły przemysłowe. Co takiego mogliby kupować ci prości ludzie w takiej ilości aby w sposób znaczący nakręciło produkcje przemysłową? Kilka siekier? Łopat? Pługów? To właśnie duże bogate gospodarstwa (tak zwane „majątki”) kupowały bardziej zaawansowane produkty przemysłowe. Następna sprawa to fakt, ze właśnie owe „majątki” promowały jakiśkolwiek postęp na wsi. Nowe technologie, uprawy, jeśli przychodziły na wieś to głównie poprzez „obszarników”. No i państwo nie miało wystarczającej ilości środków na natychmiastową parcelacje ziemi. Reforma o ile pamiętam postępowała przez całe dwudziestolecie. -
Bunty chlopskie w l. 30 tych
gregski odpowiedział FSO → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Sytuacja na wsi była pochodną stanu całej gospodarki. Nie wiem, czy reforma rolna była najszczęśliwszym rozwiązaniem. Co prawda doraźnie poprawiała sytuację, ale w dalszej perspektywie nic nie rozwiązywała. Likwidowała wielkie, wydajne majątki ziemskie na korzyść gospodarstw (jakbyśmy dziś powiedzieli) rodzinnych, które w następnym pokoleniu ulegały ponownemu rozdrobnieniu w stopniu uniemożliwiającym utrzymanie rodziny. Przemysł nie był w stanie odebrać ze wsi nadmiaru ludzi gdyż na wszystkie problemy związane z odbudowa kraju (a raczej budową niemal od podstaw), wojna celną, utratą rynków zbytu na wschodzie itd., itp. Nałożyły się inne czynniki. Te zawinione przez nas, jak przeregulowana na socjalistyczną modłę gospodarka, dławiona licznymi państwowymi monopolami. Oraz te od nas niezależne jak światowy kryzys roku 1929. Mieszkańcy wsi, jako gorzej wykształceni i tradycyjnie bardziej zachowawczy byli najmocniej doświadczeni cała ta sytuacją. -
Poleciłbym jeszcze Gniew. Na zamku co niedziela na Anioł Pański (dla mniej zorientowanych to w południe) strzelają z armaty. Warto być wcześniej, aby zobaczyć ja należy prawidłowo armatę "ochędożyć". Warto też w Internecie sprawdzić kalendarz imprez. Jak na tak niewielkie miejsce jest zwykle dosyć bogaty.
-
Te wcześniejsze działania to były chyba takie zwiastuny tego, co później zorganizowano na szeroką skalę. Bazą do tej masówki była jak się wydaje uchwała Biura Politycznego z 27 czerwca 1929 roku, która wszystkich skazanych na 3 i więcej lat automatycznie wysyłała do "Reedukacyjnych Obozów Pracy".
-
Ja dorzucę półwysep helski. Tylko na Boga nie pchajcie się tam w sezonie samochodem. Najlepiej wziąć rowery i popłynąć na Hel z Gdyni lub Gdańska statkiem. Najszybciej i nie ma kłopotów z parkowaniem. Wzdłuż półwyspu prowadzi przyzwoita ścieżka rowerowa i jest kila rzeczy do oglądania dla miłośników drugiej wojny światowej.
-
Byliście w Żarnowcu? Warto zobaczyć klasztor Benedyktynek. Ma klimat. Zwiedzania nie za dużo, ale niedaleko jest Nadole z małym, ale fajnie urządzonym skansenem. Gdy pogoda pozwala można poplażować w pobliskiej Białogórze (a jak ktoś lubi na golasa to w równie nieodległych Dębkach). W pałacyku w Bychowie zaś dają dobrze zjeść (polecam kotlet z gęsi). Można odwiedzić też farmę strusi (kotlet ze strusia również wart polecenia). Trochę dalej na wschód jest Krokowa ze swoim pałacem. Całość to program na jednodniową wycieczkę samochodem.
-
Tak, ale nasza postawa po tej bitwie była nadzwyczaj bierna. Nie wykorzystaliśmy sytuacji, gdy Rosjanie przed naszym nosem rozciągnięci maszerowali na zachód. Bazując na Modlinie można było próbować bić ich częściami. Nie wiem czy by sie udało. Jednak taka bierność mogła sugerować Rosjanom upadek ducha i brak chęci do dalszej walki. Zgadzam się. Staliśmy na przegranej pozycji i w trakcie takich rozmów mogliśmy tylko coś zyskać. Do stracenia nie mieliśmy nic.
-
Jak dla mnie, starego paranoika to ta oferta była zbyt dobra, aby była szczera. Rosjanie stali przed ostatni bitwą powstania. Wszystkie atuty mieli w ręku. Po zwycięstwie byli absolutnymi panami sytuacji i nie musieli iść na żadne układy. Nie mieli żadnego powodu, aby zgadzać się na takie warunki ani aby ich później dotrzymywać. Następne pytanie to w czyim imieniu Paskiewicz składał taką propozycję? Czy miał aż tak daleko idące plenipotencje?
-
Do Europy zaczęły spływać tony metali szlachetnych, więc musiało to wpłynąć na ich siłę nabywczą. Nigdy sie tym tematem zbytnio nie interesowałem. Ot, wczytałem w "Historii Francji" (autora nie pomnę, ale pamiętam, w którym miejscu na półce stoi owa spora zielona kniga), że rzemiosło i rolnictwo francuskie było zasilane hiszpańskim złotem, gdyż w XVI, XVII oraz na początku XVIII wieku w Hiszpanii znacznie wzrosło zapotrzebowanie na różnorakie produkty, które nie mogły być wytworzone na miejscu. Co do samych „Flot” (jakoś mi to słowo „nie leży”) to dwie 1715 i 1733 zostały zniszczone przez huragany. Podobno do tej pory morze po gwałtownych sztormach wyrzuca na plaże Florydy zabytki (czasem cenne) pozostałe po Flocie z 1715 roku. Rozgrzewa to do czerwoności wyobraźnię różnym mniej lub bardziej romantycznym poszukiwaczom skarbów.
-
Stanowiły "Mroczny przedmiot pożądania" korsarzy różnych narodowości. Przede wszystkim zaburzyły gospodarkę samej Hiszpanii. O ile pamiętam to skarżono się, że cały ten kruszec wcześniej czy później trafia do krajów ościennych (głównie Francji) gdyż Hiszpania została wydrenowana z ludzi i ogromne ilości towarów tak codziennego użytku jak i luksusowych były raczej importowane niż produkowane na miejscu.
-
Nie wiem, czy to hip-hop, rap, fank czy inna onomatopeja, ale może Ci podejdzie. Stare, ale znowu na czasie!
-
A czy czasem polski atak również nie wytworzył w rejonie klasztoru kryzysowej sytuacji na tyle poważnej, że Niemcy zaczęli odczuwać syndrom "krótkiej kołdry" i nie zdołali wzmocnić dwóch trzeszczących w szwach odcinków?
-
To ja się trochę "wychylę". Bardzo lubię forum rzymskie w Zadarze. Ilekroć jestem w tym rejonie nie odpuszczę sobie okazji, aby nie wypić kawy w cieniu kościoła św. Donata. Dojazd? Najlepiej własnym samochodem. W Chorwacji należy być mobilnym, ponieważ rzeczy do zobaczenia jest multum a dzięki autostradom wykutym w litej skale można się stosunkowo szybko przemieszczać. Polecam!
-
To akurat o niczym nie świadczy. Mógł pozować do tego pięknego zdjęcia. (Coś jak wakacyjne zdjęcia w mundurze marynarskim na Skwerze Kościuszki w Gdyni)
-
Hemingway?
-
Myślę, że ani Miedwiediew ani Putin nie chcą odtwarzać Związku Radzieckiego. Już prędzej myślą o stworzeniu czegoś na kształt Imperium Rosyjskiego.
-
FSO! Ty złośliwy? Przy mnie jesteś milutki jak owieczka! Żebyś wiedział jak ja się tu hamuję! "You have no idea!" (Jakby powiedział Jack Sparrow. Cóż Andriej może nie jest idealna "Grupą Reprezentatywną", ale "lepszy rydz, niż nic" a nawet "lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu". Taką grupę reprezentatywną miałem i taką przebadałem! Z resztą każdy może przeprowadzić swoje badania. W kwestii samego słowa to wolę używać przymiotnika "radziecki" niż "sowiecki". Brzmi lepiej. Jeśli chodzi o rzeczownik sytuacja jest odwrotna. "Sowiecki" brzmi krótko i zwięźle.
-
Odcięcie od dostaw drogą morską. Pamiętali rok 1920 i wiedzieli jakie to ważne w przypadku konfliktu.
-
Poręczniej, (jeśli tak można powiedzieć o słowie) Ale ja nie o tym. Otóż wykazałem sie konstruktywnością, jaka nie wykazał sie nikt dyskutujący na ten temat. (Mam nadzieję, że userzy, moderatorzy oraz administracja weźmie to pod uwagę przy kolejnym plebiscycie na usera roku!) Wstałem i poszedłem, najpierw po rozum do głowy a potem na mostek. Tam na wachcie 4-8 i 16-20 co dnia stoi drugi oficer (wtaroj szturman) Andriej P. pochodzący z kraju niegdyś określanego, jako "Ojczyzna Światowego Proletariatu". Polazłem wiec na ten mostek i się zapytałem, czy słowo "Sowieta - Sowieci" jest/był może obraźliwy. Bez namysłu odpowiedział, że nic właśnie "eto normala". Także już wiem, że Sowieci nie powinni się za "Sowietów" obrażać i z czystym sumieniem mogę ich tak nazywać.
-
Przymiotniki jestem w stanie zaakceptować. Co zrobić jednak z rzeczownikami "Sowieta" i "Sowieci"? Podrzucisz jakieś jedno słowo zamiast?
-
Ja zaś powodowany nostalgią za starymi czasami grzebałem w twórczości Kevina Bloody Wilsona i znalazłem niezbyt starą piosenkę napisana z okazji występów huraganu "Katrina" w Nowym Orleanie. Uważam, że jest bardzo dowcipna. http://www.youtube.com/watch?v=YQH19o5w44M