-
Zawartość
7,430 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
7-go sierpnia 1944 roku załoga jednego z alianckich nocnych myśliwców napotkała niemiecki nocny myśliwiec Bf 110. Rozpoczęła się chyba jedyna w swoim rodzaju walka kołowa "na ślepo". Zakończyła się ona kolizją. Samoloty zderzyły się skrzydłami. Aliancki myśliwiec mimo uszkodzeń wrócił do bazy. Los Niemca jest nieznany. Proszę podać typ alianckiego samolotu i jednostkę, w której składzie walczył.
-
Tytuł - "Kolbreg" Reżyser - Weit Harlan Premiera - 30 stycznia 1945 w obleganym przez Aliantów La Rochelle.
-
Z tego, co czytałem u von Lucka to Hitler się uparł. Wojskowi postulowali ewakuację.
-
Japończycy, Japończycy! Ano odniósł tyle, że w działalności "Tokyo Ekspress" nie o zwycięstwa chodziło a o dostarczenie podstawowych materiałów służących do prowadzenia walk. Już sam fakt ze Japończycy musieli uciekać się do takich metod świadczy, że byli "pod murem". Mimo to, gdy się czyta o sytuacji po japońskiej stronie frontu to nie sposób ominąć relacji o setkach japońskich żołnierzy dogorywających na różne tropikalne choroby o garstce ryżu na dzień i bez niezbędnych medykamentów. To kulawa logistyka pokonała Japończyków na Guadalcanal.
-
Czytałem gdzieś artykuł o czarownicach i tam było napisane, ze kobiety te znały zastosowanie wielu roślin leczniczych, trujących jak również i odurzających. Podobno potrafiły je wykorzystywać w celu przeżycia mistycznych doznań. W artykule padały nazwy owych roślin, ale oczywiście ich nie pamiętam. Zapamiętałem jedynie, że występują one powszechnie na naszej szerokości geograficznej.
-
Pamiętaj, że to było pierwsze lądowe starcie z Amerykanami po paśmie japońskich zwycięstw. Prawdopodobnie sprawiło to, że zlekceważyli przeciwnika. A z posiłkami musieli uważać, bo "Tokyo Ekspress" miał ograniczone możliwości logistyczne.
-
Czy Stany Zjednoczone pójdą z torbami?
gregski odpowiedział 666 → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
A "Si vis pacem, para bellum"? Zaryzykuję też tezę, że to właśnie wyścigowi zbrojeń nuklearnych zawdzięczamy wieloletni pokój pomiędzy najsilniejszymi blokami militarnymi drugiej połowy dwudziestego stulecia. -
Czy Stany Zjednoczone pójdą z torbami?
gregski odpowiedział 666 → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Florek, a jak wymusić przestrzeganie wymienionych przez Ciebie praw, jeśli nie groźbą wojny? (Pytam czysto teoretycznie, ponieważ przytoczone przez Ciebie "prawa" są tylko ONZ-owskimi komunałkami, które co najwyżej o kant d...y można potłuc, gdyż nie mają żadnego praktycznego zastosowania.) -
Nic dodać, nic ująć! Pytanie Twoje.
-
Czy profanacja, to nie jestem pewien, ale martwię się, że ten krzyż może obrażać pamięć poległych. Przecież, jeśli to byli prawdziwi, ideowi bolszewicy to mogli na symbol Chrześcijaństwa patrzeć z odrazą. Dla nich znacznie bardziej odpowiedni powinien być sierp i młot na tle z czerwonej gwiazdy! Zasmuca mnie ten brak wrażliwości naszych władz.
-
W czasie wojny Niemcom udało się zdobyć jeden brytyjski okręt podwodny. Proszę podać jego nazwę oraz datę i okoliczności tego zdarzenia.
-
Do otwarcia tego tematu zainspirował mnie Bavarski odświeżając temat o Aspern. No właśnie co to było? Ważny element strategii czy raczej aberracja umysłowa dowództwa austriackiego dowództwa ? Do Księstwa warszawskiego wysłano korpus liczący ponad 30 tysięcy ludzi pod dowództwem arcyksięcia Ferdynanda d’Este. Miał on zająć Księstwo co miało wywrzeć wpływ na Prusy który skłoniłby je do przyłączenia się do wojny przeciw Napoleonowi. Założenie wydaje mi się karkołomne. Nie sądzę aby Prusacy po batach jakie dostali dwa lata wcześniej chcieliby podskakiwać w momencie gdy nie byliby pewni ostatecznego rezultatu wojny. Ten zaś mógł się objawić tylko na głównym teatrze działań. Po prostu Austriacy musieliby pokonać Napoleona w walnej bitwie w sposób na tyle przekonywujący, że Prusacy uwierzyliby, że w miarę bezkarnie mogą odebrać to co stracili w 1807 roku. Z tej perspektywy fakt, czy Księstwo Warszawskie zostałoby zajęte przez Austriaków, czy nie, nie miało większego znaczenia. Natomiast moim zdaniem olbrzymie znaczenie miał fakt, że ponad 30000 żołnierzy gnuśniało z daleka od miejsca gdzie decydował się los wojny. Czyżby kapitalny błąd na poziomie strategicznego planowania działań wojennych?
-
No dobra, wróciłem do domciu, poszperałem trochę i wyszło mi, ze Niemcy chcieli wystawić ten ołtarz w kościele św. Wawrzyńca, ale okazał się on za mały. Koniec, końców ołtarz najpierw trafił do Berlina a potem do podziemi zamku w Norymberdze. Według tego, co wyczytałem nigdy nie był wystawiany.
-
No, wiesz. Zależy jak na to patrzeć. JKM napisał, że dobrze jest czasem przypomnieć Światu ile się wrogów natłukło. No, ale skąd ten krzyż na mogile Bolszewików? Feliks Edmundowicz byłby więcej niż niezadowolony!
-
Koscol sw Wawrzynca w Norymberdze? PS. W Oslo brak mi polskich znakow za co przepraszam.
-
Strasznie zazdroszczę Ci tego optymizmu. Ja chyba jestem bardziej zgorzkniały, ponieważ uważam, że z nami pod tym względem jest źle. Do dzisiaj pamiętam, jakim szokiem była moja pierwsza wizyta w USA (początek lat 90-tych). Kierowca wiózł mnie na statek stojący na Missisipi przy elewatorze zbożowym gdzieś pomiędzy Nowym Orleanem a Baton Rouge. Jechaliśmy tak ze trzy godziny a on prawie cały czas nawijał opowiastki o rzeczach, które mijaliśmy. Głównymi motywami były historie ludzi, którzy tam przyjechali bez grosza przy duszy i w ciągu kilkunastu, kilkudziesięciu lat dorobili się fortun. Opowiadał o nich z szacunkiem i z podziwem! Było to dla mnie szokujące i tak na prawdę nadal jest, gdyż do dzisiaj (po 20 latach od upadku komunizmu) mogę w swoim miasteczku usłyszeć pełne zawiści komentarze na temat ludzi, którzy potrafili się dorobić. Dokładając do tego generalną niechęć Polaków do wspólnych działań mogę z przekonaniem upierać się, ze społeczeństwo z nas jest żadne. Jedynym optymistycznym akcentem jest nadzieja, że się uczymy i może kiedyś nam się uda.
-
Drogi FSO! Ja tam fanem PiSu nigdy nie byłem (jak również PO), więc nie zamierzam ich bronić do krwi ostatniej. Dwa lata rządów tej partii uważam za stracone dla kraju. Byli tak samo nieudolni jak PO. Moje posty tu zamieszczane mają bronić pamięci człowieka, którego postawiono na stanowisku, do którego nie był stworzony. Moim zdaniem cała tragedia polegała na tym, że media tego kraju wypowiedziały mu wojnę, której nie mógł wygrać. Zrobiono z niego potwora i idiotę, na co zdecydowanie nie zasłużył. Może, ale te Himalaje są skutecznie niwelowane Rowem Mariańskim tuskowego cynizmu.
-
Ależ drogi kolego Bełkot! Czyżbyś uważał, że rząd z premierem na czele bezczelnie łgali o naszej sytuacji ekonomicznej, aby pan Komorowski miał większe szanse na sukces? Jak możesz?! Ja wierzę, że aż do połowy lipca wszystko było ok. Dopiero później gwałtownie się pogorszyło (oczywiście bez winy rządu). Gdyby żył prezydent Kaczyński to do tej pory dobrze byśmy prosperowali. Taka metafizyka! PS. Przy locie głową w dół z PKiN dwa dodatkowe piętra to dodatkowa chwila życia. (Bo koniec i tak taki sam)
-
FSO, jak wiadomo prezydent Kaczynski wetował wszystko, co mu w ręce wpadło, ale na szczęście Premier Tusk zarządził przegląd owych wet. Wszystkich ośmiu! Niezła robota, aż jej zazdroszczę. Jak znam życie będą przeglądać przynajmniej do czasu najbliższych wyborów, więc raczej nikt się nie przepracuje. Z resztą, co tam przeglądać? Czyżby całkiem pozapominali, o co im chodziło ten rok, góra dwa lata temu? Ja do tragicznie zmarłego prezydenta mam jedną pretensję. Że dał się zabić przed końcem kadencji. Gdyby żył to wybory byłyby w październiku a dogrywka chyba nawet w listopadzie. Pewnie do tego czasu bylibyśmy ekonomiczną "Zieloną Wyspą" i VAT to podwyższono by pewnie dopiero w 2011 roku. A przez to, że zginął w kwietniu to do lipcowych wyborów nasza gospodarka miała się świetnie i dopiero po wybraniu pana Komorowskiego okazało się, że jest tragicznie i trzeba latać dziury w budżecie. Prezydent Kaczyński ginąc w Smoleńsku zabrał nam prawie pół roku dobrobytu!
-
Przepraszam, ale nie całkiem rozumiem a propos, czego napisałeś tą uwagę, czy mógłbyś nieco rozwinąć, aby Twój komentarz dotarł nawet do takiego usera jak ja.
-
Nigdy nie widziałem płonącego wieżowca, ale raz miałem okazje zobaczy dosyć ciekawy efekt pożaru. Otóż widziałem doszczętnie wypalony wrak drobnicowca (na oko tak z 10000 DWT). Uwagę przyciągała nadbudówka, a raczej to, co z niej zostało. Mimo, że jest to struktura całkowicie wykonana ze stali, wielokrotnie wiązana elementami konstrukcyjnymi we wszystkich kierunkach (wzdłużnie, poprzecznie, w poziomie i w pionie) to nie wytrzymała temperatury, jaka wytworzyła się podczas pożaru i "popłynęła" przechylając się i deformując groteskowo. Nadbudówka statku ma około 5 pięter. Zupełnie mnie nie dziwi, że te wieżowce się zawaliły.
-
No proszę, właśnie usłyszałem w radiu, że pani minister Kopacz nie będzie próbowała ponownie wprowadzać reform w służbie zdrowia. (Tych zawetowanych przez śp. Prezydenta Kaczyńskiego.) Czyżby bała się, że teraz nikt ich nie zawetuje i RUCH bez CELU osiągnie CEL, który tak na prawdę nigdy nie był CELEM tego RUCHU?
-
"Ponoć", no właśnie, to już jest ocena kolegi FSO A dlaczego nie? Albo wiedzę koalicji dotyczącą prawdopodobnych posunięć pana Prezydenta.
-
Napisaliście 6 stron o partiach, ordynacjach, układach, procentach, okręgach, i o wielu innych mądrych i niezwykle ważnych rzeczach. Zastanawiam się jednak czy aby istota problemu nie leży gdzieś indziej. Wiele lat temu Andrzej Garczarek śpiewał: "Jako naród my są dobre, Jako społeczeństwo nie" Może miał rację. Ba! Jestem przekonany, że miał rację. Nie potrafimy organizować się oddolnie na najniższym, sąsiedzkim poziomie. Jesteśmy dla siebie obcy. Mało tego, bardzo często powodowani tak bardzo ludzkimi uczuciami jak zawiść traktujemy ludzi żyjących wokół nas jak konkurentów a nawet jak wrogów. W takich realiach nie jesteśmy zdolni do współpracy nie wspominając o podejmowaniu jakichkolwiek inicjatyw. Zamiast tego napawamy się poczuciem krzywdy, jaka nas spotyka ze strony "ICH"! I zupełnie nam nie przeszkadza, że ONI są często naszymi sąsiadami. Nie ma to z resztą większego znaczenia, ponieważ i tak w większości przypadków ich nie znamy, mimo, że często mieszkają niemal "za płotem".
-
Ja tam mam inne wytłumaczenie. Załóżmy (z dużą doza prawdopodobieństwa), że CEL jest niczym a liczy się RUCH! Wykonuję, więc RUCH w kierunku CELU, którego i tak nie zamierzam osiągnąć. Przeciwnik wykonuje RUCH w CELU zablokowania mojego RUCHU do CELU i w tym CELU wetuje moja ustawę. Osiągam, więc sukces. Niczym nie ryzykuję, a wszyscy widzą, że wykonuję różnorakie RUCHY a że nie docieram do CELU nie jest moją winą. Czyli: CELEM jest RUCH bez CELU.