-
Zawartość
7,422 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
Ano właśnie! Jeden każe kopać i zasypywać doły a drugi wykopać okopy dla plutonu do obrony okrężnej. Niby to samo kopanie ale jego sens zupełnie inny. I przy okazji czegoś można się nauczyć jeśli prowadzącemu chce się tyłek ruszyć i pokazywać chłopakom, jakie błędy robią.
-
Ok, przekonałeś mnie!
-
Tomaszu, to, to ja wiem. Zajęcie chłopakom znaleźć trzeba żeby nie ocipieli z nudów. Cały czas chodzi o to aby dać im sensowne zajęcie. Po to bierze się ludzi do wojska aby ich szkolić i zrobić z nich żołnierzy a nie po to aby wykopywali doły i je potem zasypywali. Bezsensowne zajęcie frustruje i mam wrażenie, że również demoralizuje.
-
Ależ kochany ja to wiem. Mało tego, na statkach obsługujemy i konserwujemy sprzęt, żarcie się robi (włącznie z pieczeniem chleba), utrzymujemy czystość ale nikt nie wymaga od nikogo aby szorował pokład szczoteczką do paznokci. Jest nas 23-25 na trzystutysięczniku (350 x 60 metrów i 22 zanurzenia) i musimy dać sobie radę. O monotonii nie musisz mi opowiadać. "Dzień Świstaka" to moja codzienność. Jednak klucz tkwi w tym, że nawet najbardziej monotonna czynność ma sens. Można jej nie lubić ale ma się świadomość, że trzeba ją wykonać. Jeśli chodzi o wojsko to od krewnych i znajomych wielokrotnie słyszałem opowieści o pracach bez żadnego praktycznego sensu, które były niczym innym jak tylko czystą szykaną. Ludzie którzy snuli te opowiadania najbardziej byli wkurzeni na fakt, że tracili miesiące w armii bez sensu. Armia zbierała ludzi pod przymusem a potem nie wiedziała co z nimi robić.
-
Ależ o to mi właśnie chodziło! Ludzie płacili (i płacą) aby się poczuć 'Macho" albo skonfrontować się ze swoimi fantazjami, a wojsko to przegapiło. Mój kuzyn (w kamaszach w 2-giej połowie lat 90-tych) kiedyś powiedział, że do dzisiaj z zamkniętymi oczami potrafi rozebrać i złożyć "kałasza" ale nie jest pewien, czy potrafi go użyć w walce. "Co strzelać nie potrafisz?" zapytałem "Nie no strzał to potrafię oddać, ale w bojowych warunkach to pewnie byłoby dziurawienie nieba." Zajęcia nudne i ograniczone. Nikt nie dawał wskazówek typu: "Chłopie, źle się składasz, trzeba to robić tak i tak.. W przeciwnym wypadku to będzie taki i taki efekt.." Za to zabawa w falę i bezsensowne czynności koszarowe - do bólu!
-
Ja się głównie ubieram w salonie "Militaria" na ulicy Świętojańskiej w Gdyni. Portki takie co by się w nie zapakować. Kobitki maja swoje torebki a facet ma problem ze swoimi drobiazgami. W takie militarne portki spokojnie mogę zapakować: dokumenty do samochodu plus kluczyki, klucze do domu, telefon (nie mały bo Evolve Predator), portfel, gwizdek na psy, czasem repelent na komary i nóż do grzybów. Do tego jakiś T-shirt (gładki, lub w niekrzykliwy kamuflaż). Jak zimno to bluza (firma nazywa się Alpha, czy jakoś tak). W zimę czarna kurtka tej samej firmy. Lekka i cieplutka. Buty zwykle trekkingowe. Nie cierpię Jeansów bo cisną w jaja, w samochodzie człek się w nich poci i piją a na dokładkę nie maja wystarczającej liczby kieszeni. Żona wybrała dla mnie dwa komplet ubrań "do ludzi" (jak to sama nazywa). Garnituru jeszcze się nie dorobiłem i chyba już się nie dorobię.
-
gdy powstanie wybuchło to trzeba było je zdławić. To rzecz oczywista i tu nie ma miedzy nami rozbieżności. Śmiem jednak twierdzić, że po spacyfikowaniu Ukrainy Rzeczpospolita stanęłaby w martwym punkcie. Pomysł, że można siłą kontrolować taki teren i tylu ludzi jest nierealny. Powtarzam 1648 to już było za późno. Podzielam pogląd Daniła, że najlepszy czas na kroki polityczne był pod koniec XVI wieku. Gdyby w tamtym czasie udało się wprzęgnąć Ruś Kijowską jako pełnoprawny komponent w system Rzeczpospolitej to w przyszłości odpadłby jeden z frontów. A gdyby do tego jeszcze udało się utworzyć w Kijowie Prawosławny Patriarchat przed Moskwą to byłaby szansa na zablokowanie Moskwie wizerunku jedynego i prawdziwego obrońcy Prawosławia.
-
Ja zauważyłem, że stosuje całkiem "zabawny" mechanizm. Podaje jakiś fakt. na jego bazie buduje hipotezę. Prawdopodobną ale tylko hipotezę. Za chwilę ta hipoteza nabiera w jego ustach rangi faktu i staje się odskocznia do następnej hipotezy, która też przekształca się w fakt. I tak dalej, i tak dalej... Jeśli chodzi o program sensacyjny to się sprawdza, ale trudno nazwać to rzetelną praca historyczną.
-
Stosunki Polska-Niemcy w III RP
gregski odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
A to najlepsze życzynia urodzinowe! ( nie wiem jak to jest po niemiecku). Nasi zamiast twardo negocjować wyszli "przed szereg" i teraz nie ma argumentów aby coś utargować. (Capitan Jack Sparrow nazywał to "leverage") -
Stosunki Polska-Niemcy w III RP
gregski odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Tak, wiem (na Kociewiu nazywają takich "Zwei Fikołken"), ale tu nie ma znaczenia czy ktoś się przyznaje, czy nie. Regulacje prawne nie są symetryczne i tyle. -
Stosunki Polska-Niemcy w III RP
gregski odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
A bo ich dziadkowie to kumple z wojska! A poważnie to mnie razi to, że nie ma symetrii w tym jak traktuje się mniejszości w naszych krajach. Mniejszość Niemiecka w Polsce ma oficjalny status i nawet przedstawicieli w parlamencie. Polacy w Niemczech nie mają nawet statusu mniejszości. -
Naród Śląski, narodowość śląska, autonomia Śląska?
gregski odpowiedział Wolf → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Moim zdaniem problem różnic w postrzeganiu przeszłości przez Niemców i Polaków jest bardzo ciekawy. Dodatkowo na to forum trafił Niemiec władający polskim i mający powiązania z Polska. Myślę, że to może być okazja do wymiany spostrzeżeń. Warto chyba wydzielić odrębny temat bo tu to już i tak zrobił się niezły "miszung". Ależ ci z Mazowsza czy Lubelszczyzny też swoje wycierpieli, Nie ma w Polsce regionu który nie byłby pokiereszowany w czasie wojny. Ślązacy nie są jakimś wyjątkiem. Mieszkam na Kociewiu (to taki region na Pomorzu). Kociewiaków i Kaszubów też los nie pieścił. Pracują by utrzymać siebie i swoje rodziny. I to jest nadrzędny sens. To czy Pomorze miałoby autonomię czy nie, nie ma w tej kwestii nic do rzeczy. Nie potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego człowiek zamieszkały w Województwie Śląskim ma pracować gorzej niż gdyby mieszkał w Autonomicznym Regionie Śląskim? -
Królowa Wiktoria i obyczajowość jej epoki
gregski odpowiedział Tofik → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
A czasem nie swojemu zmarłemu mężowi? (I chyba jeszcze przybory do golenia musiały być przyszykowane...) -
Naród Śląski, narodowość śląska, autonomia Śląska?
gregski odpowiedział Wolf → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
To ja może jako kompletny laik zadam parę pytań. Nigdy wcześniej się ta tematyka nie interesowałem więc pytania mogą się wydać nieco naiwne lub nawet i głupie. Trudno. Autonomia jakiego Śląska? Ze szkoły pamiętam że mamy ich kilka. Jaki to obszar geograficzny? Jak wygląda struktura zaludnienia? Po wojnie były spore ruchy ludnościowe. Ilu tam jest Ślązaków Ślązaków a ilu Ślązaków ze Lwowa? Jaki procent ludności popiera ideę autonomii? Jaki procent PKB jest generowany na tym terytorium? No i w końcu jaki miałby być zakres tej autonomii? Próbowałem przelecieć ten wątek w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania ale nie dałem rady. Za dużo wodolejstwa. A do tego post Wolfa z danymi jest z przed 4 lat. Diabli wiedzą czy te dane są aktualne. -
Naród Śląski, narodowość śląska, autonomia Śląska?
gregski odpowiedział Wolf → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Chłepie! Jak napisałem to znaczy, że poszło w świat więc możesz cytować wszystko co chcesz. Tylko, że to takie niezbyt odkrywcze komunałki. Tu już zahaczasz i utopię. Ludzie musieliby nie być ludźmi. I animozje i złe wspomnienia będą. Rzecz tkwi w proporcjach. A nie żyją? Pozdrawia; mat podchorąży gregski -
Naród Śląski, narodowość śląska, autonomia Śląska?
gregski odpowiedział Wolf → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Muszą zniknąć zasiedziałe negatywne stereotypy. Po obu stronach. Bo Polska nie jest krajem federacyjnym więc to trudne będzie. Moim marzeniem jest aby szła w swoją stronę współpracując z każdym jeśli będzie się to opłacało. -
Mieszkańcy Islandii i innych lądów przed Normanami
gregski odpowiedział Tofik → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Falklandy leżą na Południowym Oceanie Atlantyckim. Piktów tam na bank nie było. -
Przede wszystkim w XVIII wieku państwo Mogołów poszło w rozsypkę. Wojny z Persją, Afganistanem oraz konflikty wewnętrzne sprawiły, że Anglicy nie stali na subkontynencie wobec jednolitego państwa ale wobec całej plejady organizmów politycznych powiązanych ze sobą różnymi skomplikowanymi więzami. Tak więc w znacznej mierze podbój był zgrabną grą polityczną przetykaną akcjami militarnymi.
-
Oj, nagina, nagina, ale nie zaprzeczysz, że popularyzatorem jest niezłym. Sam znam dwie osoby które zaczynały od jego książek a teraz siedzą w II WŚ po uszy.
-
Podobno Humphrey Bogart przed śmiercią powiedział: "Mogłem się nie przerzucać ze szkockiej na martini". Nie wiem czy to prawda ale na wszelki wypadek się nie przerzucam. Natomoast Groucho Marx miał powiedzieć: "Umierać? To ostatnia rzecz, jaką zrobię." I pod tym stwierdzeniem sie podpisuję!
-
Wiesz, badań nie robiłem ale myślę, że takie zainteresowania rozkładają się w miarę równo wśród ludzi bardziej zamożnych i wśród tych mniej. Po prostu bogatsi jeżdżą na takie imprezy więc ich widać a ubożsi nie bo ich nie stać. W armii płacić by nie musieli. Tyle, że program szkoleniowy musiałby być opracowany na tyle z głową, że musiałby być w jakimś sensie atrakcyjny dla ćwiczących.
-
Ależ nie mam powodów aby nie wierzyć, tym bardziej, ze do tej branży bardzo mi daleko. Mi chodziło o coś innego. O to, że armia miała kłopoty z rekrutami a jednocześnie byli ludzie szukający militarnych przygód poza armią. Ja nie proponowałem by wykorzystać survivalovców w armii. Mi wydawało się że armia mogłaby zaoferować im taką męską przygodę zamiast wysoko opłacanych obozów. Szczególnie, że taka służba mogłaby wiązać się z pewnymi profitami dla poborowych a jednocześnie armia miała by przeszkoloną rezerwę oraz bazę rekrutacyjną. No bo przecież łatwiej wybrać przyszłego zawodowca po 3 miesiącach służby niż ocenić czy koleś się nadaj e po kilkudniowych testach. No ale to takie dywagacje amatora.
-
Też o tym słyszałem, bo sam nie doświadczyłem (i chwalić Boga). Z tego co słyszałem z tych wszystkich relacji to zajęcia i ćwiczenia nie były problemem. Problemem był ich BRAK! Twierdzili, że zaczęły się cięcia wydatków i chłopaki spędzali czas głównie w koszarach. A tam z nudów zaczynali dostawać pierdolca. Na tym tle rodziła się też frustracja. Bo z jednej strony siłą wcielają do armii w sumie nie wiadomo po co bo potem trzymają bezczynnie. Tyle co wiem z tak zwanej "drugiej ręki". Nie wiem może Wy macie inne doświadczenia. Co do owych paramilitarnych survivalowców to trzeba było się nimi zając trochę wcześniej. Trzeba było zanotować takie zjawisko, że są ludzie zdolni zapłacić kasę za to aby ktoś ich przeczołgał i odpowiednio zareagować. Zamiast długotrwałej i nudnej służby przejść na system 2-3 miesięcznych ale bardzo intensywnych szkoleń. Tak aby taki delikwent załapał podstawy strzelania, taktyki i czego on tam jeszcze potrzebuje, przeżył męską przygodę o której będzie mógł opowiadać przy piwie i nie miał poczucia straconego czasu. Armia zaś na to intensywne szkolenie mogłaby przeznaczyć te środki które zużywała na wikt i opierunek znudzonych wojaków. Wyższą wiedzę tajemną posiadaliby już w zasadzie tylko zawodowi żołnierze. W takim systemie byłyby i profesjonalne, fachowe jednostki oraz spora baza przeszkolonych na podstawowym poziomie rezerwistów. No ale di tego potrzeba trochę elastyczności....
-
Może to mały OT ale muszę zauważyć, że armia nie potrafiła wykorzystać ludzi którzy byli zainteresowani wszelkiego rodzaju aktywnością paramilitarną. Ładne parę lat temu, w ostatnich latach poboru żona jako psycholog miała przypadek chłopaka który na gruncie problemów osobowościowych ewidentnie próbował uniknąć kamaszy. Co ciekawe nie przeszkadzało mu brać aktywny udział w różnego rodzaju paramilitarnych obozach czy rajdach survivalowych. W trakcie rozmowy wyszło, że chłopak jest aktywny, ma zapotrzebowanie na adrenalinę interesuje się militariami ale nie za bardzo miał ochotę na to aby przez kilkanaście miesięcy siedzieć w koszarach i brać udział w zabawę zwaną "falą". Nie wiem na ile były to postawy powszechne, jednak wydaje mi się, że w tamtym czasie wysypało aktywnością survivalowo-paramilitarną. W tym samym momencie chęć uniknięcia poboru była powszechna. Oczywiście nie wszyscy ci ludzie chcieli lub nadawaliby się na to aby być żołnierzami. Jednak ci ludzie byliby świetnym materiałem na członków obrony terytorialnej. Tyle, że nikogo to nie interesowało.
-
Tak z tego co sam zaobserwowałem to 'prywatne armie" (mam na myśli firmy ochroniarskie) mogą liczyć na znacznie lepszy personel niż oficjalna armia. Przyjmują do roboty ludzi którzy już coś potrafią i mają jakieś doświadczenie w militarnych lub około-militarnych zawodach. Armia bierze "świeżynki" i musi ich sobie wyszkolić. Z tego co zauważyłem w takiej sytuacji jak obecna, kiedy kilka krajów jest zaangażowanych w konflikty, podaż fachowców jest zwiększona. Większość ochroniarzy jakich spotkałem na statkach to byli ludzie w jakiś sposób rozczarowani w stosunku do armii i dlatego zamienili ją na prywatna firmę.