-
Zawartość
7,422 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez gregski
-
No tak. Nie pomyslalem o tym. Co do Rysia to on do Angli malo sie spieszyl. Wolal dokonywac wielkich rycerskich czynow. Szla na to niezla kasa wyciskana wlasnie ze starej Angli. Ponoc kiedys mial powiedziec, ze sprzedalby nawet i Londyn gdyby ktos chcial kupic. I chyba w tym tez lezalo niebezpieczenstwo. Zbyt duzo bylo ludzi dla ktorych pokoj nie byl zbyt atrakcyjny. Dlatego lali by sie tam caly czas. A jak nie lali to by spiskowali i bruzdzili sobie nawzajem.
-
Jacy cywile? Jacy rezerwiści? Nie żartujmy. Jeśli mamy do czynienia z pracownikami cywilnymi pracującymi za granicą w obcym kraju, to nie będą się oni pakowali w konflikt w jaki popadł ten kraj. Szczególnie gdy wkurzone jest światowe mocarstwo. Tacy ludzie jak najszybciej chcieliby się wykaraskać z tego całego ambarasu i wrócić do domu. Tym bardziej, ze Jankesi co by o nich nie wygadywac zwierzakami nie sa. Gdyby Kubanczycy wywiesili biala flage to po kilkunastu dniach wrociliby do ojczyzny. Moze z wyjatkiem tych ktorzy woleliby przylaczyc sie do swoic ziomkow na Florydzie. Jeśli w kilkuset podjęli walkę (Jakim cudem ci „cywilni” pracownicy mieli dostęp do uzbrojenia? A ten wóz pancerny to pewnie robił za ciężarówkę?) więc jeśli podjęli walkę z marines, spadochroniarzami, helikopterami, itp. to znaczy, że podlegali rygorom wojskowej dyscypliny i wykonywali rozkazy. Przecież nie mogli mieć nadziei, że odeprą ten atak (nawet nie wiem jak schrzaniony). O żadnych „cywilnym” charakterze tych ludzi moim zdaniem nie może być mowy. To byli regularni zolnierze przebrani w cywilne ciuchy, wyslani na Grenade a za przykrywke robila jakas cywilna firma. Jednostka budowlana, jak sugeruje Razorblade to chyba najsensowniejsze wyjasnienie.
-
Może miałeś więcej szczęścia a może ja miałem do czynienia z innymi Chorwatami. O ile niby potwierdzali, że Tito był lepszy niż „disaster” jaki nastąpił później to jednak zaraz nadmieniali, że bardzo się cieszą iż eksperyment o nazwie „Jugosławia” mają za sobą. Młodsi w ogóle nie maja zdania na jego temat, a w każdym razie nie większe niż nasi dwudziestolatkowie o Gierku. Wiedzą tylko, że Serbowie są fałszywi, nie można im ufać a do tego na przywitanie całują trzy razy! Generalnie co do tego jak Jugosławia jest wspominana to co prawda mam kontakty głównie z Chorwatami ale zdarzyło mi się gadać i z Serbami i z Słoweńcami a nawet raz pracowałem z Czarnogórcem. Oni wszyscy są przekonani, że to właśnie oni najwięcej dokładali do wspólnego gara. W sumie to dosyć typowe… Co do Ante Pavelica to rzeczywiście nie za bardzo wypada zbyt głośno się na niego powoływać i stawiać go w opozycji do Tito. W końcu sprzymierzeniec Niemców a ci po wojnie zbyt dobrej prasy nie mieli. Nawet raz pracowałem z gościem który pochodził właśnie „z tych” Paveliców ale za bardzo się tym nie chwalił. Ale wracając do Tito. Porwał się na rzecz nie wykonalną. Te narody zbyt dużo dzieli. To i tak niemal cud, że przez tyle lat udało mu się tą mozaikę utrzymać w kupie.
-
No to rzeczywiście dosyć mało prawdopodobne ale popuśćmy wodze fantazji. Nawet jeśli baronowie siedzieliby spokojnie to jak długo? Każdy starałby się uszczknąć jak najwięcej niezależności dla siebie. Zakony, jak sprawić aby na niewielkiej w końcu przestrzeni spokojnie ze sobą współpracowały nie próbując zdominować konkurencji? Załóżmy, że jakoś to się udało osiągnąć. Taki twór był by pod nieustannym ciśnieniem muzułmańskim. Zewnętrznym, co zrozumiałe, ale też i wewnętrznym. W tym państwie istniałaby spora populacja muzułmańska. A gdyby jeszcze okazało się ono dobrze prosperujące to przyciągałoby z zewnątrz kupców, rzemieślników oraz innych ludzi pragnących poprawić sobie życie. Z zewnątrz, czyli głównie muzułmanów. Ci zaś rozmnażaliby się tak że wkrótce stanowiliby większość populacji. Chrześcijańska elita rządziłaby muzułmańskimi dołami. Dołami o które mógłby się upomnieć jakiś muzułmański władca. Na przykład turecki sułtan… Chyba taki twór długo by nie pociągnął. W tym gdybaniu jedna rzecz wydaje się bardzo atrakcyjna. Zakon Krzyżacki zakończyłby swój żywot gdzieś w piaskach Palestyny.
-
Albinosie, to kiedy mniej więcej można się spodziewać jakiejś wymiany korespondencji z redakcją?
-
No i dochodzi jeszcze kwestia kiedy nastąpiło rozprzestrzenienie sie tej choroby. Jeśli kile przywlekliby krzyżowcy to musiałoby to nastąpić najpóźniej pod koniec XIII wieku. Dlaczego wtedy nie eksplodowałaby epidemia tylko czekała dwa wieki w ukryciu? Toz ludzie są ludźmi niezależnie od epoki i lubią sobie tego i owego. Przecież gdyby zaczęła się rozpowszechniać (POPRZEZ KONTAKTY SEKSUALNE!) byłaby świetnym materiałem na Kare Boża! Kościół grzmiałby na grzeszników! A tu o jakiejś masowości tej choroby można mówić dopiero na przełomie XV i XVI wieku.
-
Jeśli chodzi o mieszkańców byłej Jugosławii to opinia o Tito zależała będzie od tego z kim rozmawiamy. Do tej pory nie spotkałem Chorwata który wspominałby go z sympatią (ale nie tracę nadziei, że kiedyś to się zdarzy). Wśród głównych zarzutów jest masakra tych wszystkich którzy w czasie wojny byli związani z Niemcami lub z reżimem Ante Pavelicia. No ale sam Ante lżejszej ręki nie miał. W każdym razie ze strachu przed Tito wielu Chorwatów dało drapaka (głównie do Włoch). Nie da się też ukryć, że udało mu się nie popaść w zależność od „Wielkiego Brata” i utrzymał w ryzach wiecznie skłócone narody. Jednak nie udało mu się z nich stworzyć jakiegoś amalgamatu który mógłby przetrwać poważniejszy kryzys. Gdy go zabrakło cała budowla którą próbował tworzyć zawaliła się z hukiem. Jeśli oceniać tego człowieka po tym co po nim zostało to spokojnie można powiedzieć, że jest politykiem przegranym. Na pociechę dla jego (materialistycznej oczywiście) duszy, trzeba stwierdzić ze nie on jeden.
-
Zauważyłem, że zakończyłem sprawę POSH w nieco idiotyczny sposób. Wydaje mi się że można to trochę rozwinąć. Stalowe nadbudówki statku nagrzewają się w słońcu jak diabli. Tak więc w czasach gdy nie istniała klimatyzacja i trzeba było zadowolić się tylko naturalnym nawiewem ocienione kabiny były zdecydowanie chłodniejsze od tych wystawionych na działanie promieni słonecznych. Gdy podróżowano z Brytanii do Indii, Nowej Zelandii, Singapuru czy Australii płynięto głównie na wschód. Gorąc zaczynał się na Morzu Śródziemnym a słońce było po prawej burcie (starboard). Lewa burta (portside) była w cieniu. Tak więc PORT OUT. W drodze powrotnej odwrotnie. Lewa burta była w słońcu a prawa w cieniu. Czyli STARBOARD HOME. „Posh” to byli ludzie którzy albo potrafili sobie załatwić atrakcyjniejsze kabiny albo było ich na to stać. Tak mi to przynajmniej wyjasniono...
-
Alan Bullock „Hitler i Stalin żywoty równoległe” Nie tak porywające jak lektura Bavarskiego ale czytać się da.
-
Wielka wojna pólnocna
gregski odpowiedział grzesiula → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Coś powinno być w "Bitwy na Bałtyku X - XIX wiek" Edmunda Kosiarza. -
A właściwie to z czym jest problem? W końcu nikt nie przeszkadza komunikować się z redakcja. Tyle tylko, ze redakcja jakby nie miała ochoty komunikować się z nami. Ale to już zupełnie inna bajka
-
Najważniejszy wynalazek człowiek prehistorycznego
gregski odpowiedział MaWro → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Z tego co wiem to sukces w konkurencji z Neandertalczykami Homo Sapiens zawdzięcza przede wszystkim innej strukturze hordy. Była bardziej elastyczna. Co do Neandertalczyków to odkryto ich groby. Zwłoki były starannie ułożone a wraz z ich pozostałościami odkryto ślady po kwiatach (głównie pyłki kwiatowe). To sugeruje istnienie jakiegoś obrządku pogrzebowego, a to z kolei świadczyłoby o tym że Neandertalczykom abstrakcyjne myślenie nie było obce. -
No o tym nie słyszałem ale wpisywałoby się to w inną ciekawą hipotezę a dotyczącą dróg rozpowszechniania się na świecie papryczek chili. W książce dotyczącej historii jedzenia (jak komuś zależy to za tydzień mogę podać tytuł i autora) autor stwierdza, że chili przybyło do Hiszpanii z Kolumbem ale jednocześnie stukało do bram Europy od wschodniej strony. Chili miałoby być znane w Azji południowo-wschodniej jeszcze przed erą wielkich odkryć (Kon Tiki się kłania). No ale jak by nie było to rozkwit „popularności” kiły to jednak dopiero XVI wiek.
-
Syfilis w Sredniowieczu?
-
Jednorozce biora sie z tych samych zakamarkow ludzkiej wyobrazni co trolle, jednoocy cyklopi, krasnoludki czy owi dziwaczni mieszkancy zamorskich krain z ksiag z poznego sredniowieca. Z reszta i dzisiaj lubujemy sie we wszelkiego rodzaju dziwadlach. Praktycznie w co drugiej produkcji Hollywoodzkiej mozna zobaczyc rzeczy na niebie i na ziemi o ktorych sie zoologom nie snilo. Ludzka rzecz...
-
Wieści z frontu raczej uspakajające. Zdecydowanie spadła liczba ataków na statki a jeśli nawet do nich dochodzi to zwykle piraci dają za wygraną. Wiąże się to z kilkoma czynnikami. Ponad 80% statków przechodzących niebezpieczny region Oceanu Indyjskiego ma na pokładzie uzbrojoną ochronę. Nie zdarzyło się jeszcze udane porwanie statku mającego na pokładzie uzbrojonych ochroniarzy. Załogi są o wiele bardziej wyczulone na to zagrożenie. Statki płyną maksymalną prędkością, są w nocy zaciemnione a wachty wzmocnione. Szczególnie wzmożoną obserwację prowadzi się w sektorze rufowym, do tej pory traktowanym „po macoszemu”. Statki są wyposażone w dodatkowy ekwipunek utrudniający dostanie się na pokład oraz do nadbudówki. Nawet jeśli piraci przenikną do wnętrza to jest jeszcze możliwość schronienia się w maszynowni. Odpowiednio zamknięte drzwi wodoszczelne są praktycznie nie do sforsowania bez specjalistycznego sprzętu. Patrole morskie wielu państw zainteresowanych zwalczaniem piractwa sprawiają, że piraci nie czują się już bezkarni. Statki zaś zostały wyposażone w środki łączności pozwalające na bezpośrednie zaalarmowanie antypirackich centrów koordynacyjnych. Tak więc piraci jeśli nawet dostaną się na statek ale nie są w stanie dostać się do maszynowni i wziąć zakładników mają świadomość, że pomoc może przyjść w każdej chwili. Pojawiły się jednak nowe zagrożenia. Jednym z nich są… rybacy. Ludzie ci dla ochrony przed piratami wyposażyli się w broń. Zdarzyło się już kilkakrotnie że statki które zbytnio zbliżyły się do postawionych sieci były ostrzelane. Nasiliły się też napady na statki znajdujące się na redach niektórych „egzotycznych” portów. (Indonezja, Filipiny, Wietnam, Równikowa Afryka Zachodnia, Ameryka Południowa i Łacińska). Zwykle w nocy grupy do kilkunastu osobników uzbrojonych w pałki i maczety dokonuje abordażu terroryzując wachtowych i kradnąc z magazynków co się da. Zwykle taka akcja trwa kilkanaście minut, do półgodziny i napastnicy nie zapuszczają się do wnętrza nadbudówki. Napady tego typu miały miejsce w przeszłości ale nie w takim natężeniu. Z ciekawostek to porty Wenezuelskie oficjalnie uznane są za niebezpieczne i podczas pobytu w nich podnosi się „Security Level” do stopnia drugiego. Natomiast w sąsiedniej Kolumbii, naznaczonej tak lichą reputacją szczególnych zagrożeń nie odnotowano. Od dawna zauważam, że Wenezuela schodzi na psy. Szkoda…
-
Czytalem kiedys rozwazania dlaczego nikt nie skorygowal pomylki tego biednego Koreanczyka ktory zapedzil sie gdzies nad Kamczatke. To byla gratka dla wywiadu elektronicznego i podobno zabronoino informowac pilota o pomylce. Pisze "podobno" bo cala ksiazka byla o tym do czego sa zdolni ci perfidni Amerykanie...
-
I mam wrażenie, że ten film przeszedł bez większego echa.
-
Z tego co ja czytałem to Maria Magdalena została „awansowana” na jawnogrzesznicę nieco wcześniej niż w XII wieku. Podobno uczynił to w VI wieku sam Grzegorz Wielki. Po prostu w Ewangeliach pojawiało się trochę za dużo kobiet i był z tego tylko bałagan. Tak się składało, że w owym czasie kobiety z miasta Magdala (zanim Rzymianie go nie zniszczyli) miały reputację nieco zbliżoną do reputacji cór greckiego Koryntu. Tak więc Wielkiemu Papieżowi się to jakoś tak pokojarzyło, że w wyniku fuzji postaci wyszła mu jawnogrzesznica Maria Magdalena. Obecnie jak zauważył Secesjonista dokonano rozdzielenia owych postaci i Maria Magdalena okazała się nie być tą osobą za którą ją brano przez tyle wieków. W sumie to i szkoda. Od grzesznicy do świętej! Piękna droga życiowa. Człowiek słuchał tej przypowieści i miał nadzieje, że zawsze ma jeszcze szansę na piękne zwieńczenie życia, a tu się okazuje, że to wszystko fikcja. No to jakoś strasznie demobilizujące jest… A poważnie to sprawa dotyczy postaci z przed dwóch tysiącleci. Jedyne przekazy pisane czyli Ewangelie koncentrują się na innej postaci a i te powstały dosyć późno. Wszystko to obrosło bajkami i legendami. Moim zdaniem dotrzeć do prawdy nie sposób. Sprawę dodatkowo podsycają takie „źródła” jak Ewangelie Marii, czy Filipa. To wszystko wymieszane z nurtem „New Age” i podlane odrobiną gnozy dają piękny nowy kult. W książce „Biblijne czarne charaktery” czytałem, że pojawili się wierni odmawiający litanię do Marii Magdaleny. Jednym z ciekawszych określeń ma ponoć być „Wszechogarniająca”. Trzeba przyznać, że działa na wyobraźnię…
-
Guarani na pewno mieli poczucie przynależności etnicznej. Czuli się też związani z terytorium na którym wznieśli swoje osiedla. Czy to czyni ich narodem? Nie wiem, ale zaryzykuje twierdzenie, że jezuici byli na dobrej drodze do stworzenia narodu guarańskiego w nowoczesnym tego słowa znaczeniu. Przed wyjazdem czytałem HB-ka o wojnach guarańskich i z tego co pamiętam przed przejęciem terenów redukcji przez Portugalczyków Indianie pisali takie listy protestacyjne, że królewscy przedstawiciele nie wierzyli, że nie były one dziełem jezuitów. Czyli jakieś elity powstawały. Jak pokazała bitwa nad Mobore? Morobe? Moborore? (za diabła nie pamiętam nazwy) Indianie uzbrojeni w broń palną potrafili bronić siebie i swoich siedzib. Gdy okazało się, że w wyniku układu madryckiego redukcje muszą być opuszczone, majątek który musi zostać porzucony jezuici ocenili na całkiem sporą sumkę. (Oczywiście nie można nie podejrzewać, że nieco zawyżyli rachunki.) Wygląda, że te tereny zostały zagospodarowane w całkiem imponujący sposób, czyli Guarani odnieśli również sukces ekonomiczny. Oczywiście bez przywództwa Jezuitów nic by z tego nie wyszło, ale eksperyment był w pełnym rozkwicie i nieźle rokował. W sumie szkoda, że tak się skończyło jak się skończyło… PS. No i z tym "Panstwem" to jednak spora przesada...
-
Zdobycie Konstantynopola - IV krucjata
gregski odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wyprawy Krzyżowe
Kilka uwag na temat zdobycia Konstantynopola. Owszem, podczas pierwszego szturmu Bizantyjczycy byli podzieleni, ale to wcale nie znaczyło, że zdobycie miasta odbyło się jakoś „ulgowo”. Szturm został prawie odparty. Sytuację uratował ślepy starzec. Doża Dandolo. Kazał swojej galerze przybić do brzegu, zszedł na ląd i z weneckim sztandarem w dłoniach porwał swoich ludzi do jeszcze jednego ataku. Sytuację ułatwiało to, że od wcześniejszego ostrzału zostało wznieconych wzdłuż murów wiele pożarów i część obrońców została zmuszona do wzięcia udziału w ich gaszeniu. Wenecjanie dzięki temu zdobyli sekcję murów. Zostali by jednak pewnie z nich zepchnięci bizantyjskim kontratakiem ale znowu Dandolo uratował sytuację każąc podpalić zabudowę wzdłuż murów. Pożary odgrodziły Wenecjan i pozwoliły im skonsolidować pozycje. Drugie palenie Konstantynopola odbyło się podczas zamieszek i bójek jakie zachodziły pomiędzy Grekami i Łacinnikami. Podobno niektóre dzielnice płonęły ponad tydzień. Podczas drugiego zdobywania miasta też się paliło. Było też i plądrowanie. W końcu w całej tej aferze chodziło o pieniądze a Konstantynopol nigdy wcześniej nie był plądrowany więc było co brać. -
Taki myśliwiec w naszych warunkach do niczego by się nie przydał. Strata kasy i wysiłku który mógłby być spożytkowany gdzieś indziej. Podobnie z reszta jak i z samym Łosiem. Pomysł bez sensu w naszych realiach.
-
Zdobycie Konstantynopola - IV krucjata
gregski odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wyprawy Krzyżowe
Trzeba tez nadmienić, ze Krzyżowcy DWUKROTNIE zdobywali Konstantynopol i przy okazji puścili cale kwartały miasta z dymem. Już samo to musiało być mało mile dla mieszkańców miasta. -
A nie siedziec calymi dniami przed komputerem! Zabrac swoja kobiete do kina, czy teatru a potem na kolacje, nawiazac jakis kontakt z dzieciakami, wyjsc z psem na spacer do lasu! Wtedy nadgarstki nie beda bolaly!
-
Owszem szkodzi ale PC-ta trudno zabrac ze soba na statek. Dlatego w moim przypadku ... tylko laptop!