Skocz do zawartości

Avaritia

Użytkownicy
  • Zawartość

    355
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Avaritia


  1. Witam po dłuuuugiej nieobecności :)

    Chciałabym Was prosić o pomoc - planuję wygłosić na konferencji referat o chorobach i epidemiach w średniowieczu (chciałabym ująć także średniowieczne podejście do chorych, i tu zaznaczam, że nie chodzi mi wyłącznie o epidemię czarnej śmierci, ale też o inne schorzenia). Czy możecie polecić jakąś literaturę do tego tematu?

    Pozdrawiam :)


  2. Ostatnio - "Dzień wagarowicza", czyli kolejna amerykańska produkcja o żądnych przygód uczniach szkoły średniej. Oczywiście jest ofiara, z której wszyscy się śmieją, a potem zdobywa najpiękniejszą dziewczynę w szkole. Nie obyło się też bez typowo absurdalnych scen, na przykład główny bohater przez przypadek włożył psu palec w odbyt. Super, naprawdę.


  3. Specjalizacje można wybrać dopiero na studiach drugiego stopnia, czyli IV rok.

    Na UWr wybierasz na pierwszym. Ja już wybrałam - też byłam zdziwiona, ale jednak. I to nie jedną, a dwie.

    No i faktycznie każda uczelnia ustala swój tok nauczania - na przykład ja w I semestrze miałam starożytną i prahistorię, łacinę, vademecum i - jak to na UWr - historię Śląska DO 1740 roku. Teraz, w II semestrze mam historię Śląska PO 1740 roku, dalej łacinę, nauki pomocnicze historii i historię średniowieczną. Więc to zależy od uczelni. I zazdroszczę koledze z góry, że ma łacinę przez 2 lata ( i to jeszcze łacinę średniowieczną). Pozdrawiam :)


  4. Pomysł fajny, ale nie jestem przekonana co do tego, czy faktycznie się opłaci. Warto wziąć pod uwagę, że grupy rekonstrukcyjne w większości przypadków stawiają na przedmioty wykonane w sposób taki sam bądź bardzo zbliżony do tego, w jaki te same przedmioty wykonywano w czasach, które owa grupa rekonstruuje. To nieco komplikuje sprawę, ale dla chcącego nic trudnego. Powodzenia! :)


  5. To podziel się z nami co robić w takim przypadku :D

    W moim przypadku działa skupienie się na poruszeniu jednym palcem. Wysiłek intelektualny jest ogromny, ale jaka radość, kiedy uda Ci się poruszyć na przykład małym palcem :D Regulacja oddechu też pomaga. Ale mimo to doświadczenie jest okropne.


  6. Bardzo ciekawe, a jednocześnie przerażające zjawisko. Polega na chwilowym porażeniu mięśni podczas zasypiania - sęk w tym, że jesteśmy tego w pełni świadomi. U zdrowych ludzi zdarza się sporadycznie. Mnie póki co zdarzyło się to trzy razy - za pierwszym razem byłam przerażona, chciałam zawołać o pomoc, ale nie mogłam z siebie wydobyć głosu. Potem, gdy już wiedziałam, co to jest, udało mi się dość szybko powrócić do normalnego stanu. A czy Wam kiedyś się to zdarzyło?

    Więcej tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pora%C5%BCenie_przysenne


  7. I znowu wracamy do dyskusji o nauczaniu historii w szkole. Z podstawówki niewiele pamiętam - tylko jakieś ćwiczenia, naklejki, pamiętam też, że zrobiłam makietę piramidy Cheopsa i dostałam 6 na koniec roku (podstawówkę skończyłam w 2004 roku bodajże). W gimnazjum nie było lepiej, o liceum już nie wspomnę. Przez całą szkołę średnią miałam 1 godzinę historii w tygodniu, ale to pewnie wynikało z tego, że byłam na profilu matematycznym, bo wiem, że klasa historyczna czy humanistyczna miały tych godzin zdecydowanie więcej.

    Ale uważam, że wspomniana przeze mnie "świadomość historyczna" powinna być wpajana nie tylko w szkołach (co widać na załączonym obrazku: dzieciaki kończące edukację na którymś tam szczeblu niewiele potrafią powiedzieć). Myślę, że rodzice powinni UŚWIADAMIAĆ (nie mylić z UCZYĆ) dzieci historycznie - i nie mam na myśli tutaj uczenie dzieci faktografii. Po prostu niech wiedzą, z jakiego kraju pochodzą i przez co ten kraj przeszedł.


  8. Ja myślę, że jest pewna rozbieżność między "świadomością historyczną" a "wiedzą historyczną". Z wiedzą u dzisiejszej młodzieży jest ciężko, ale wydaje mi się, że to wynika ze sposobu nauczania - program jest dość obszerny, młodzież nie lubi uczyć się historii, bo w większości przypadków na lekcjach nie są omawiane mechanizmy danych zdarzeń - wszystko jest prowadzone na zasadzie "data - wydarzenie - zakuć - zapomnieć". Jeżeli chodzi o świadomość historyczną, to odnoszę wrażenie, że jest nieco lepiej - młodzież wie, jak bogatą historię ma nasz kraj (mimo, że sama część faktograficzna leży i kwiczy, większość młodzieży zna zaledwie kilka dat i jakieś naprawdę elementarne wydarzenia typu bitwa pod Grunwaldem - choć zdarzają się przypadki, że i tego nie wiedzą). Mimo to młodzi Polacy są świadomi tego, że Polska przez wieki musiała walczyć o to, by dziś być niepodległym i wolnym krajem - i mam nadzieję, że są z z tego dumni. I chociaż świadomość historyczna mocno kuleje przy braku wiedzy, to jednak istnieje i myślę, że coś z tego będzie :)


  9. A moje rodzinne miasto, Trzebnica, ma się czym pochwalić :) Znaleziono tu najstarsze w Polsce ślady pobytu homo erecutsa, datowane na ok. 500 000 lat. W V wieku istniała tu słowiańska osada.

    Jeżeli zaś chodzi o Trzebnicę w wiekach późniejszych, to pierwszy zapis o moim miasteczku pochodzi z 1138 roku, a w 1202 Henryk Brodaty ufundował tu cysterski klasztor.

    Nazwa pochodzi podobno od słowa "trzebić", gdyż na terenie dzisiejszej Trzebnicy znajdowały się bujne lasy, których naturalnie trzeba było się pozbyć, aby móc założyć tu miasto. Od kwietnia do czerwca 1945 roku Trzebnica była siedzibą wojewody dolnośląskiego.

    Dziś Trzebnica liczy około 13 000 mieszkańców, jest miastem powiatowym i intensywnie się rozwija. Ale historia obecnego rozwoju jest owiana aferami i niedopowiedzeniami, lecz o tym później/na priv, bo nie chcę sypać nazwiskami, żeby potem mnie nie oskarżono o zniesławienie ;)

    Dodam, że Trzebnica jest miejscem urodzenia kilku ważnych osobistości, na przykład Przemysła I księcia wielkopolskiego i Marii Leszczyńskiej, żony Ludwika XV i królowej Francji.


  10. To ja będę nieco bardziej "regionalna" :)

    Bazylika św. Jadwigi i św. Bartłomieja w moim rodzinnym mieście, Trzebnicy - piękny wystrój i niezapomniany klimat

    Muzeum Archeologiczne we Wrocławiu - ciekawa ekspozycja i wspaniałe rekonstrukcje, m. in. pochówków czy osad prahistorycznych

    Archikatedra p.w. św. Jana Chrzciciela na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu - piękna świątynia osnuta ciekawą legendą, wspaniały widok na panoramę Wrocławia z jednej z wież

    Kościół św. Marii Panny na Piasku we Wrocławiu - głównie za wystrój i przepiękny witraż.

    Tych, co nie byli we Wrocławiu, gorąco zachęcam do przyjazdu - jest na co popatrzeć :)

    A jeśli chodzi o resztę woj. dolnośląskiego, to szczególnie polecam Rogoźnicę - chociażby za muzeum Gross Rosen i 3 kurhany, w których pochowani są żołnierze armii napoleońskiej (ok. 4000) polegli w bitwie pod Kaczawą w 1813 r. (znajduje się w parku w Rogoźnicy). Jest tam też bardzo ciekawy cmentarz, na którym zostali pochowani żołnierze z okresu I i II wojny światowej - szkoda, że dziś jest w nieciekawym stanie; groby są zniszczone, część z nich jest otwarta, po terenie cmentarza grasują żule, którzy zostawiają tam to, co uchowało się z ich libacji, widziałam tam także wisielczą pętlę na jednym z drzew... Generalnie szkoda cmentarza, bo wygląda na to, że nikt się nim nie interesuje, a okoliczni mieszkańcy zrobili z niego miejsce schadzek i imprez.


  11. W przerwie między trojaczkami i Ziółkowskim pokusiłam się na kolejną część serii Elwiry Watały - "Cuchnący Wersal". Do tej pory przeczytałam "Miłosne igraszki rosyjskich caryc" i "Wielcy zboczeńcy". O ile tematyka mi się podoba, bo autorka odkrywa mroczne i momentami niesmaczne wątki z życia wielkich władców, o tyle język, jakim pisane są książki strasznie mnie drażni. Autorka stara się go stylizować na starodawny, wychodzi jej średnio i nieco ciężko się czyta. Ale warto sięgnąć po tę książkę chociażby ze względu na dość soczyste opisy życia miłosnego monarchów i możnych, na przykład Anny de Longueville. Polecam mimo wszystko :)


  12. Nie mogę jednak wyjść z podziwu dla Ciebie, Avaritio - jeżeli oczywiście słowa Twoje zgodne są z prawdą. Dwa tygodnie na poważną naukę to przecież bardzo mało.

    Są zgodne z prawdą, ale od zawsze się interesowałam historią, dużo czytałam (zawsze jakaś wiedza zostaje),a mimo to poszłam do klasy matematycznej, więc w planie miałam jedną godzinę historii tygodniowo. Mój wynik nie był imponujący, powiem więcej - był niski, ale wystarczyło, żeby dostać się na wymarzoną historię :) Dodam też, że były to bardzo intensywne dwa tygodnie - siedzenie po nocach, rozwiązywanie próbnych matur i tak dalej... Dałam radę :)

    Tylko, jeśli koleżanka, o ile mnie pamięc nie myli, studiuje historię to dwa tygodnię spokojnie wystarczą aby przyswoić materiał.

    Owszem, studiuję historię i już opanowałam ekspresową naukę - kolokwium ze starożytności zaliczone, nauka rozpoczęta tydzień przed, ale też z zarwanymi nocami i hektolitrami kawy. Teraz dochodzi tylko egzamin, na którym będzie też historia starożytnego Rzymu (koło było tylko ze Wschodu i z Grecji), więc uczyć zaczynam się już teraz :)


  13. No cóż, dla chcącego nic trudnego. Ja też ambitnie zaczęłam się uczyć kilka miesięcy wcześniej, tylko że do poziomu rozszerzonego, ale taką faktyczną naukę rozpoczęłam około 2 tygodni przed maturą. Zdałam, wynik nie był powalający, ale na studia się dostałam. A Ty na co się wybierasz? Jeżeli na historię, to obawiam się, że z Twoim podejściem może być ciężko, bo widać, że za historią nie przepadasz, więc od razu Ci mówię - będziesz się męczył.

    Wydaje mi się, że 3 miesiące to wystarczająco dużo czasu, żeby przygotować się do poziomu podstawowego, który - nie oszukujmy się - jest prosty.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.