Tofik
Moderator-
Zawartość
7,830 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tofik
-
Cóż, my mistake Tak.
-
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...nwald_bitwa.jpg Markward to ten brodacz po prawej stronie, którego prawa ręka znajduje się w okolicy szyi. Zastanawiałem się nad tą postacią i do głowy przychodzi mi albo właśnie Werner albo komtur tucholski. Porębski sugeruje, co nie znaczy, że wynika to z obrazu. Inna sprawa, że opis Porębskiego zawiera kilka błędów, m.in. Kokeritz nie godził włócznią, a kopią, a kto go zabił tak naprawdę nie do końca wiadomo (czy Jagiełło przy pierwszym zderzeniu, czy Jagiełło go zranił, a potem Oleśnicki dobił, czy Oleśnicki sam zwalił niemieckiego rycerza). Ja też Widziałem kiedyś w jakimś albumie cały obraz i był tam pokazany uciekający von Plauen. W necie nie znalazłem obrazu w całej okazałości Jakoś ogromnie Matejko nie pofantazjował, więc pewnie tak. Oczywiście Długoszowi, choć nie deprecjonowałbym szybko Porębskiego, bo może chodziło mu o wydarzenia na obrazie (co innego, jeśli chodziło o wydarzenia w historii).
-
Pierwsza sprawa, przyznaję się do błędu, bo Tatar atakuje nie Henryka tucholskiego, a Markwarda von Salzbacha. Druga sprawa, gdzie widzisz von Tettingena na obrazie? Trzecia sprawa, von Tettingen jako jedyny człowiek ze starszyzny krzyżackiej, przeżył bitwę. Matejko tylko ukazał króla w oddali, nie sugeruje, że jest on atakowany. Malarz raczej uległ XIX - wiecznemu twierdzeniu, iż to Witold był faktycznym dowódcą w bitwie pod Grunwaldem, dlatego pokazał go w centrum dzieła, zaś Jagiełłę - w oddali. Co do tego, czy Władysław jest atakowany czy nie - najbliższa władcy chorągiew na obrazie najbardziej przypomina chorągiew braniewską, ale może była ona zdobyta przez wojsko polskie. Z drugiej strony, otoczenie króla nie zachowuje się dość spokojnie. Trudno dociec. Ciężka sprawa. Matejko zwykle, malując obrazy, nie przedstawiał wydarzeń takie jakie one były - często posługiwał się symbolami, przedstawiał ówczesną sytuację, nie skupiał się na danym wydarzeniu. Widać to też i na największym dziele polskiego malarza. Gdzieś na obrazie umyka konno von Plauen, co najprawdopodobniej znaczy, że mimo wielkiej wiktorii, Grunwald nie został wykorzystany (inna sprawa, czy takie twierdzenie jest słuszne). Faktycznie zaś, von Plauen stał w pewnej odległości od Grunwaldu (dokładnie nie wiadomo gdzie), ale na tyle odległej, że już 18 lipca (po szybkim marszu) stał w Malborku. U góry obrazu widzimy św. Stanisława, co symbolizuje "Boską pomoc" wojsku Jagiełły. Upadająca chorągiew wielkiego mistrza oznacza kres potęgi zakonu, zaś zabicie von Jungingena przez gościa wyglądającego na kata i gościa niewyróżniającego się bogactwem, oznacza "sprawiedliwość społeczną" Przedstawienie Witolda w książęcej czapce, zamiast hełmu, czerwonym płaszczu, zamiast zbroi, wydaje się mocno naciągane. Umieszczenie Witolda dość blisko króla też wydaje się nieprawdziwe, bo zapewne, gdy ginął mistrz, Witold powracał na prawym skrzydle.
-
Pobożny wzięło się z tego, że stawił czoła Tatarom, jakoś pod względem zwyczajnej pobożności się nie wyróżniał (a w porównaniu do swych rodziców był "gorszy").
-
Z pewnością można, choćby dlatego, że na przełom XIX i XX wieku, mimo śmierci Bismarcka, germanizacja słabo zelżała, stąd i pomysł na powieść - pokazać, że kiedyś Polak lał Niemca.
-
Przy opisie śpiewu Bogurodzicy pada liczba 100 000. Tak. Nie da się oszacować dokładnych sił. Zwykle podaje się 15-30 tys. (w przypadku Krzyżaków) i 25-40 tys. (w przypadku Jagiełły).
-
Wczoraj przeczytałem Derwicha - dobra rzecz, niezłe streszczenie lat 1399-1586. Obok Długosza, zaczynam Dzieje Szwecji I. Anderssona.
-
Podbipięta podaje taką liczbę.
-
Przede wszystkim, o Trylogii pisano tutaj, gdzie odsyłam -> https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=5840 Miał na imię Mikołaj. Ale nie na tyle, że ordy i kozactwa było na 500 tys.... Myślę, że pomocne będą tutaj opracowania (w przypadku Trylogii) Czaplińskiego, Kosmana i pod red. Nagielskiego, a także (w przypadku "Krzyżaków) Kuczyńskiego. Rozumiem jednak, że kilka dni to zbyt mało czasu na zakup i przeczytanie tych pozycji, a więc... Zastrzegam, że Trylogii (mimo szczerych chęci ) nie przeczytałem O Żółtych Wodach mogę powiedzieć tyle, że w chwili zdrady rejestrowych, nie było przy nich Krzeczowskiego. Dostał się on później w ręce tatarskie, ale wykupił go stamtąd Chmielnicki (Chmielnicki sam kiedyś został wyciągnięty z więzienia przez Krzeczowskiego) i tak stał się gorliwym powstańcem. Ale dla Twojej pracy nie ma to pewnie zbyt wielkiego znaczenia. Co do Zbaraża, nieco uwypuklono rolę Jaremy (w filmie np. Firlej się chyba nawet nie pojawia), choć miał on najwięcej do gadania, choćby z tego względu, że miał wśród wojska największy posłuch. Za to o Grunwaldzie mogę nieco więcej napisać (zwłaszcza, że "Krzyżaków" czytałem) Wyżej napisałem, że polecam Kuczyńskiego, choć jego opracowanie na temat rzeczywistości historycznej "Krzyżaków" popularyzuje przestarzałe i nieprawdziwe tezy w sprawie bitwy (jak wszystkie jego książki zresztą, profesor miał wybitny talent do powtarzania tego samego po raz n-ty). W powieści Sienkiewicza zgadzają się takie sprawy jak: - nazwiska wybitnych rycerzy przybyłych pod Grunwald (z małymi wyjątkami, np. Maćko i Zbyszko) i nazwiska członków starszyzny zakonnej, - liczby polskich (50) i litewskich (40) chorągwi, - udział Wołochów (Mołdawian) w bitwie po polskiej stronie, - nie wiem jak potraktować fragment mówiący o wizji króla walczącego z mnichem - z pewnością co niektórzy "na pewno to widzieli", niemniej... - "naczelną chorągiew" faktycznie niósł Marcin z Wrocimowic, - walczyła po naszej stronie chorągiew Czechów (Czesi walczyli też po stronie krzyżackiej), - króla faktycznie strzegło 60 kopii, - słynni dwaj posłowie z dwoma mieczami służyli pod znakami Zygmunta Luksemburczyka i księcia szczecińskiego, a nie, jak się niekiedy uważa, pod znakami zakonu, - po poselstwie zakon się cofnął (choć raczej na zasadzie wycofania harcowników), - wbrew utartym opiniom, Sienkiewicz słusznie zrobił, nie pisząc o istnieniu wilczych dołów, - praktycznie cały opis ucieczki prawego skrzydła litewskiego jest zgodny z rzeczywistością historyczną, - wojsko nie uderzało jedną masą, ale jak przedstawia Sienkiewicz, "falami", rzutami, - wielki mistrz chciał z 16 chorągwiami obejść polskie szyki (a "realność" odwodu też sprawdzał Dobek z Oleśnicy), - chwila zagrożenia życia króla została prawdziwie ukazana - z wyjątkiem tego, kto zabił Kokeritza (choć tego faktycznie nie wiadomo), - nazwiska tych ze starszyzny, którzy uciekli i tych, którzy zginęli, - z fragmentu mówiącego o tym, że pod Jagiełłą legł nie tylko zakon, ale też i Niemcy jest prawdą, bo ci głównie zasili wojsko krzyżackie. Nie zgadzają się: - Tatarów nie przyprowadził jakiś Saladyn, ale Dżalal ad-Din. I trudno go uznać za hołdownika Witolda - raczej za jego kandydata do tronu tatarskiego, - postawa Jagiełły mówiąca o nim jako o istnej płaczce - Jagiełło był realistą, "patriotą", nie bigotem biadającym nad rozlaniem krwi chrześcijan - książę mazowiecki Aleksander raczej nie mógł dowodzić strażą ochraniającą Władysława, ze względu na wiek, jak i to, że walczył w szeregach chorągwi mazowieckich, - ukazanie Ulryka von Jungingena jako pyszałka i pewnego siebie durnia jest nieprawdziwe - wielki mistrz rozsyłał szpiegów i nie ma dowodów na to, że faktycznie twierdził, że tylko z Polakami przyjdzie się nieco wysilić, - udział piechoty (po obydwu stronach) jest mało prawdopodobny, wręcz nieprawdziwy, - liczby odnośnie bitwy (100 tys. vs 100 tys.; 40 tys. zabitych), - z opisu walki skrzydła polskiego Krzyżakami, można wywnioskować, że z pogoni za oddziałami Witolda, wróciła większość, jeśli nie całość, sił lewego skrzydła krzyżackiego. Tak z pewnością nie było, to skrzydło bowiem wpadało w liczne zasadzki wojska jagiellońskiego. Z pogoni mogła wrócić co najwyżej jakieś 30% tych sił, a atak na prawą flankę Polaków skończyłby się pewnie ich niechybną klęską... - kwestia "upadku" chorągwi Wrocimowica - Długosz pisze tylko o jej upadku, Sienkiewicz od razu o jej stracie. Pamiętajmy, że upadek nie równa się utracie - czy 16 chorągwi krzyżackich w odwodzie było wyborowymi? Czy wielki mistrz trzymał najlepsze swoje siły przez kilka godzin trwania bitwy? Nie wydaje mi się, - von Jungingen prawdopodobnie nie zginął z ręki piechoty, bo tej nie było, a wg Sienkiewicza pewnie tak było, skoro po zadaniu śmiertelnego ciosu, Krzyżaka pokryło mrowie wojowników..., - "białych płaszczy" nie było 700, a 250 i nie ostało się ich 15, a ok. 50. To taka moja opinia na temat wiarygodności Henryka Sienkiewicza jeśli chodzi o bitwę pod Grunwaldem (nie zawsze zgodna z poglądami Kuczyńskiego). Na marginesie, co do zależności między Matejką a Sienkiewiczem, jest ich ogrom: - przedstawienie wyglądu Witolda, - zabójcy wielkiego mistrza, - przydzielenie zadania pojmania Konrada Białego przez Jana Żiżkę (w historii zrobił to Jost z Salcu, zarówno Jost jak i Jan byli Czechami), - zwyczaj zarzucania jeńcom pętli na szyję (Zbyszko - Henryk tucholski, chyba ten sam Henryk i jakiś Tatar), - Kuczyński doszukuje się wielkiego podobieństwa między przedstawieniem w formie malarskiej chorągwi trzymanej przez Wrocimowica a przedstawieniem jej w formie literackiej, - wg Sienkiewicza Wrocimowic spadł z konia, bo jego ogier (czy tam klacz ) została zraniona nożem przez leżącego Krzyżaka - leżący Krzyżak z nożem znajduje się też na obrazie malarza, - Kuczyński doszukuje się też poważnego związku w kwestii przedstawienia Zawiszy Czarnego.
-
Sorry, że się wcinam, że tak powiem... Tylko od zadającego zależy to, czy odpowiadający odpowiedział poprawnie czy nie.
-
Arty przeczytane (do tego przeczytałem jeszcze Z. Tazbierski, Związki polski z Anglią od schyłku XIV do połowy XVIII wieku. Studium z dziejów polityki dynastycznej, [w:] Studia i Materiały WSP w Olsztynie, nr 66, Olsztyn 1994). Kuczyński - nihil novi w jego pisaninie. Olejnik - ciekawie, dokładnie, choć trochę krótko... Nadolski - też zbyt krótko, choć uwagi całkiem celne. Zins i Tazbierski - ciekawe informacje (te które mnie głównie interesowały to Grunwald w świetle angielskich źródeł), fajne materiały. Chyba zacznę całe 12 ksiąg roczników Długosza.
-
Oj, no nie wiem, czy z mediacji mogłyby wyniknąć dla Jagiełły jakieś korzyści. Pewne jest, że sądziłby na rzecz Witolda i nie byłby jedynym sędzią - drugim byłby Zygmunt lub Wacław Luksemburczyk albo i ten i ten. Jeśli Zygmunt to dla nas to źle, jeśli Wacław to lepiej, bo ten stał się nam nieprzychylny dopiero, gdy go przekupiono w 1410 r. Ale mniejsza z tym. Tak czy inaczej, drugi sędzia sądziłby na rzecz zakonu, to doprowadziłoby do patu i nic pokojowego by z tego nie wynikło. A więc wojna. Ale nie tylko - Jagiełło, będąc mediatorem, może polepszyłby swój PR, ale zaraz dyplomacja krzyżacka zaczęłaby rozgłaszać, że ten poganin był nieobiektywny i sądził na rzecz pogan... A co do liczby frontów, pozwolę sobie zauważyć, że gdyby nie sprzedaż Gotlandii, to przeciwko zakonowi wystąpiłaby też unia kalmarska Posiadanie Gotlandii wiązałoby się z posiadaniem tam niemałych sił, a to oznacza mniej żołnierzy w Prusach, to z kolei - większe szanse na rozbicie państwa zakonnego.
-
Tak. Więcej - Jagiełło nie mógł zaatakować, bo jak wyglądałaby jego opinia w Europie? Tylko potwierdziłby wizerunek neofity gardzącego i nachodzącego zakon krzyżacki No i właśnie - jak pisałem wyżej, przez bycie zaatakowanym w 1410 r., w dużej mierze, zakon przegrał wojnę. Reasumując - Jagiełło nie mógł zostać agresorem, zaś Ulryk mu to ułatwił... Toteż było to jego błędem. Niemniej, wojna tak czy inaczej była nieunikniona, bo przynajmniej posiłki koronne wspierające Litwę musiały się pojawić.
-
To zależy - ceną za pokój byłoby co najmniej: Żmudź i ziemia dobrzyńska. Tak łatwe oddanie spornych ziem pewnie zniechęciłoby starszyznę zakonną do w. mistrza, a pamiętajmy, że bracia potrafili usuwać nielubianych mistrzów (przykład - von Plauen, von Russdorf). Nie wspominając już o (co najmniej) zdziwieniu Europy. Z pewnością wierzył w sukces, ale nie można w tę stronę przesadzać. Gdyby był zanadto pewny siebie, zapewne pierwszy zaatakowałby pod Grunwaldem, bo przecież jeno z Polaki przyjdzie się nieco wysilić, a reszta, choćby ich było i najwięcej, pośledni to lud, lepszy do łyżki niż do oręża Przyznać trzeba, tu się Sienkiewicz wyłożył, bo przecież Ulryk rozsyłał szpiegów (wbrew stwierdzeniom pisarza), a także śledził marsz armii Jagiełły dzięki posłom węgierskim i szczecińskim. Zapewne, jego nastrój pogorszył się też w pierwszą noc po zakończeniu rozejmu (rozejm trwał do zachodu słońca), gdy prawdopodobnie sam widział łuny pożarów spowodowanych przez polską jazdę.
-
Zdecydowanie armii Niewielu przybyłych krzyżowców "zaciągało się" w szeregi zakonu, raczej robiono to już w Niemczech. W Prusach atrakcyjniejsze było osiedlenie się tam, podobnie jak choćby w Outremer (teoretycznie). Zakonowi nie zależało na dużej liczbie braci zakonnych (których w całej historii, nie było pewnie więcej niż ok. 500-700 - tzn. nie w całej historii w ogóle, tylko w pewnym okresie czasu, liczba braci nigdy nie przekraczała 500-700 ludzi), a na stałym przypływie żołnierzy. Działał głównie w Nadrenii, Frankonii, Turyngii, Brandenburgii, Brunszwiku, Altenburgu, Marburgu, Kwedlinburgu, Eger, Regensburgu, Austrii i Czechach. I nie przesadzajmy z tymi wyrzutkami - myślę, że Dytryk II, Albert I i Albert II trzymali takowych u siebie w bardzo małej liczbie. Wydaje mi się, że pojmowanie oddziałów wspierających zakon to nadinterpretacja polecenia Urbana IV, który pozwalał na rozgrzeszanie złoczyńców, którzy udali się do Prus, do walki z niewiernymi.
-
Co do tego, podtrzymuję zdanie przedstawione tutaj -> https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=7992 Jak przypuszczają Kuczyński z Nadolskim, odwód wielkiego mistrza starł się tylko z siłami koronnymi (Długosz też pisze o "wojsku królewskim"), siłą rzeczy, von Jungingen musiał paść z ręki Polaka. Czy giermka, czy strzelca, czy kopijnika to już trudno określić (fakt powiadomienia króla o fakcie śmierci wielkiego mistrza przez Mszczuja ze Skrzynna jest nieistotny). Jak już pisałem, Krzyżak nie mógł zginąć z ręki piechoty (bo tej nie było), ani służby taborowej i ciurów (bo ta wkroczyła na pole bitwy co najwyżej po samym starciu). Ostatnią informacją na temat samego mistrza (jeśli chodzi o momenty, w których żył ) jest to, że starł się (ale tylko prawdopodobnie - Długosz pisze o jakimś dowódcy krzyżackim kierującym odwodem, najwięcej wskazuje właśnie na Ulryka) z Dobiesławem z Oleśnicy (Polak starcie skądinąd przegrał, bo nie chciał bić się z całym odwodem i po udowodnieniu, że żołnierze z sulicami to nie Litwini, a Krzyżacy, wrócił w szeregi koronne). Prawdopodobnie Litwini nie zdążyli wrócić na czas przed okrążeniem i zagładą odwodu krzyżackiego, byli zajęci na skrzydle prawym. Nie byłbym taki pochopny w ocenach. Pamiętajmy, że atak na Polskę w 1409 r. zastał Polaków ze spuszczonymi spodniami. Poważnym błędem była defensywna postawa dowództwa krzyżackiego w roku następnym, a jak przyszłość pokazała, między datą końca rozejmu a datą wejścia wojska Jagiełły na terytorium krzyżackie było kilka cennych dni, które można było właściwie wykorzystać. Później, Ulryk próbował minimalizować znaczenie swojego błędu, na wielki plus należy zaliczyć to, że obsadził brody nad Drwęcą pod Kurzętnikiem, zanim przybył tam Jagiełło. Gdyby Władysław było głupszy albo nie znalazłby drogi na północ nie tak blisko rzeki, to wynik wojny byłby zgoła inny, a tak król nie dał się sprowokować do batalii z małymi szansami wygranej. Co do samego Grunwaldu, ciężko mówić o jego licznych, poważnych błędach. Zawiodła raczej jego armia, w co najmniej dwóch wypadkach: 1) Zamiast gonić wojska Witolda (i w rezultacie wpaść - w planowaną czy nie - zasadzkę), należało zwrócić się przeciwko prawej flance Polaków 2) 16 chorągwi prowadzonych przez Ulryka pod koniec bitwy było dość niekarne, prawdopodobne, że nie trzymali szyku i nie podążali krok w krok tam gdzie kazał im iść mistrz (przykład - von Kokeritz) Sam pomysł flankowego użycia odwodu był chyba jedynym sposobem wygrania bitwy wobec coraz większego przemęczenia i strat mniejszych sił zakonnych. I jeszcze jedno, pod Grunwaldem Ulryk miał ok. 50 lat i jak na ten wiek wykazał się imponującą sprawnością fizyczną. Tofik bardzo nie lubi czytać tego samego po raz n-ty, a prof. Kuczyński pod tym względem absolutnie króluje Nadziei z Kuczyńskim bym nie wiązał Tak, nie mogli go pokonać, bo ich nie było. Natomiast jeszcze co do "Krzyżaków" - pamiętam, że w którymś z tematów, oskarżałem Henryka Sienkiewicza o wsparcie mitu o "wilczych" dołach". Jednak pod wpływem lektury "Rzeczywistości historycznej..." (Kuczyńskiego) i małej powtóreczki z rozdziałów grunwaldzkich w "Krzyżakach" muszę zweryfikować tę opinię. Sienkiewicz niczego nie wspierał! Nie pisał o żadnych "wilczych dołach". To Kuczyński, będący konsultantem naukowym filmu, dołożył tę kwestię w ekranizacji. Sam zresztą pisze, że Sienkiewicz o "istnieniu" zasadzek nie wiedział. Sienkiewicz wydaje się być wiarygodniejszym od całej rzeszy XIX- a nawet XX-wiecznych historyków (nie tylko ze względu na same wilcze doły, np. nie uległ maniery przypisywania dowództwa pod Grunwaldem Witoldowi, czy Zyndramowi z Maszkowic). Czy taki raptowny... Wiedział, że unia jest skierowana przeciwko zakonowi, że unia czeka na wojnę i że do niej musi dojść. Wiedział, że istnieniu państwa zakonnego zagraża mimo wszystko bardziej Korona niż Wielkie Księstwo Litewskie. Wiedział w końcu, że polityka bałtycka, w obliczu takiej sytuacji, jest nieopłacalna. Nie uważam, że prowadził złą politykę. Może trochę przesadził z Kurowskim, ale każdy dzisiejszy, czy trochę starszy, historyk powie, że Jagiełło tak czy inaczej do wojny dążył i że jeśli nie wyszłaby prowokacja z arcybiskupem Kurowskim, to znaleziono by co innego.
-
Ostrożniejszy, spokojniejszy, mniej wojenno nastawiony jeden z braci von Jungingenów. Starał się utrzymywać pokój z Litwą i Polską. Ponoć zapowiedział, że po jego śmierci, nastąpi coś w rodzaju zmierzchu zakonu krzyżackiego. Jak oceniacie jego i jego politykę?
-
Uprzejmy to bym i może był ale nie mogę Posiadam tylko ksero tekstu na temat Grunwaldu
-
Nie bardzo wiedziałem gdzie wsadzić ten temat :oops: Słynny syn Kiejstuta, podobny do niego z charakteru, umiejętności i poglądów, po jego śmierci wznowił walkę z Jagiełłą i m.in. sprzymierzył się z Krzyżakami. W końcu doszło do ugody, a w 1401 r. w Wilnie i Radomiu potwierdzono odrębność Litwy. Angażował się w sprawy tatarskie, m.in. walczył o przywrócenie na tron Tochtamysza (co zakończyło się klęską nad Worsklą w 1399 r.). Pragnął podporządkować sobie Moskwę i Tatarszczyznę, stać się królem Litwy i w rezultacie zerwać z Polską. Toczył wiele walk z Moskwą: w 1404 r. zdobył Smoleńsk, w latach 1406 - 1408 księstwa wierchowskie i wpływy w Nowogrodzie Wielkim. W latach 1428 - 1429 najechał Psków i Nowogród oraz wziął od tychże miast wielki okup. W podobnym czasie narzucił swe zwierzchnictwo Riazaniowi i Prońskowi. Uczestnik bitwy pod Grunwaldem, dowódca sił litewskich (prawego skrzydła wojsk Unii Jagiellońskiej), podjudzany przez Zygmunta Luksemburczyka, rozpoczął w 1429 r. starania o koronę litewską, przerwane jego śmiercią w rok później. Za jego czasów Litwa osiągnęła największy zasięg terytorialny. Co o nim sądzicie?
-
Litwa największą ekspansję prowadziła za Olgierda i to bez pomocy Polski - co więcej, Polska raczej przeszkadzała niż pomagała WKL. Czy Witold faktycznie nie wygrał żadnej bitwy, w której dowodził (jak twierdzi Kuczyński)? Zacząłem trochę o tym myśleć i wyszło mi na to, że zależy co znaczy bitwa - bo przecież Witoldowi udało się np. (w 1392 r.) spalić pograniczne zamki krzyżackie Dość pomyślna była też wojna z Moskwą w 1408 r.
-
Obydwie książki są całkiem fajne, choć niepozbawione wad. Kuczyński jak zwykle serwuje nam swoje tezy na temat np. bezbłędności Jagiełły, czy wilczych dołów, do tego popełnia kolejne błędy np. szacuje straty krzyżackie spod Płowców na 4187 zabitych (s. 47; to łączna liczba polskich i krzyżackich ofiar), wysuwa jakąś (niezrozumiałą dla mnie) hipotezę, iż księżna Aleksandra (żona Ziemowita IV) nie wiedziała jak poważnych informacji udziela zakonowi, mówiąc, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo (s. 51; co, głupia była?), czy też wg niego koniec wielkiej Litwy nie równał się śmierci Witolda (s. 95; Kuczyński uważa, że do tego najbardziej przyczynił się brak współpracy polsko - litewskiej po śmierci wielkiego kniazia, ale trzeba zauważyć, że nie doszłoby do tego, gdyby nie jego [Witka] śmierć). Choć, ogólnie całkiem fajny komentarz, bardzo ciekawe porównanie powieści do obrazu Matejki (kwestia, na ile Sienkiewicz wzorował się na Matejce) itd. Pizuński napisał naprawdę dobre opracowanie popularnonaukowe, świetnie wprowadzające niezorientowanego czytelnika w dzieje zakonu krzyżackiego w latach 1198-1525. Naświetla temat ogólnie dość u nas nieznany temat (Polaków interesuje tylko stosunek kolejnych wielkich mistrzów do Polski, bądź organizmu polsko - litewskiego). Kontrowersyjne jest tylko umieszczenie wizerunków większości wielkich mistrzów pochodzących z XVII - wiecznego działa (autor tłumaczy to tym, że był to jeden z pierwszych pocztów mistrzów zakonu niemieckiego). Co do błędów: Altenburga odbito z niewoli polskiej w dzień bitwy, a nie dzień po (s. 67), wątpliwe wydaje mi się też określanie największego rozrostu terytorialnego państwa zakonnego na czasy Winrycha von Kniprode (s. 78). Co innego największa ekspansja, natężenie rejz, co innego rozrost. Bardziej odpowiednie wydają mi się czasy Konrada von Jungingena, gdy zakon posiadał też Gotlandię i Żmudź. Aktualnie: Derwich M. (red.), Polska Jagiellonów oraz fragmenty książek, zbiór różnych artykułów z czasopism historycznych bądź książek pod redakcją o tematyce średniowiecznej (można to traktować w zasadzie jako jedną - dość krótką - książkę ) w tym: - Olejnik K., Stosunek szlachty polskiej do wojny w XV w., (w:) Etos rycerski w Europie Środkowej i wschodniej X-XV w., red. J. Dudek, W. Peltz, Zielona Góra 1997 - Kuczyński S. M., Operacja grunwaldzka 1410 r. [ileż można? ], (w:) Historia wojskowości polskiej. Wybrane zagadnienia, red. W. Biegański, P. Sławecki, J. Wojtasik, Warszawa 1972 - Nadolski A., Niektóre elementy bałto-słowiańskie w uzbrojeniu i sztuce wojennej krzyżaków, "Pomerania Antiqua", 5 (1974) - Zins H., Polska w oczach Anglików, Warszawa 1974 (fragmenty niestety - ale przynajmniej najpotrzebniejsze - bo tylko te udało mi się zdobyć...)
-
Poglądy Bismarcka na temat Polaków chyba najlepiej ilustrują słowa z listu do siostry (26 marca 1861 r.): Bijcie w Polaków, aby ich ochota do życia odeszła; osobiście współczuję ich położeniu, ale jeśli pragniemy istnieć, nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić.
-
Radziłbym się powstrzymać z takimi komentarzami. A żeby nie było offtopicowo, to z tego co mi wiadomo, jeśli uczestniczył w przygotowaniach do zamachu na cara to raczej nieświadomie (nie wiedział w jakim celu pomagał), a jego brat (Bronisław) był w to bardziej zaangażowany.
-
Obydwie książki przeze mnie czytane są świetne. Labuda i Biskup dogłębnie (choć miejscami nudnie ) analizują funkcjonowanie państwa krzyżackiego i jego historię. Korzystali przy tym z ogromnej bibliografii (znalazły się tam też, co zrozumiałe, pozycje niemieckojęzyczne). Do tego dochodzi liczba ponad 60 ciekawych (oprócz map z Kuczyńskiego, które widzę po raz pięćdziesiąty piąty no, ale ich umieszczenie jest zrozumiałe) ilustracji i map. Ciężko wymienić jakieś wady. "Wskazówki bibliograficzne" u Przybosia wyglądają dość skromnie, co nie oznacza, że autor korzystał tylko z wymienionych pozycji. Napisał obiektywną biografię, gdzie nie próbuje króla mieszać z błotem, ani pisać jego apologii. Posługuje się przystępnym stylem, a także dokładnie analizuje każdy aspekt rządów Korybuta (sprawy elekcji, małżeństwo, Kalkstein, stosunki z Rosją, spór malkontenci - król, wojna z Turcją), nie zabrakło też opisów działań wojennych Sobieskiego w latach 1671-1673. Pozostaję przy tematyce krzyżackiej: S. M. Kuczyński, Rzeczywistość historyczna w "Krzyżakach" Henryka Sienkiewicza P. Pizuński, Poczet wielkich mistrzów krzyżackich
-
Trochę na temat terroryzmu polskiego w XIX i XX wieku pisał Jerzy Besala. A tutaj krótki komentarz do słów Besali.