Tofik
Moderator-
Zawartość
7,830 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tofik
-
Tyle, że Henry też jest znacznie lepszy w technice od Eto. Może nawet od Ibrahimovica.
-
Dotychczas nie miałem zarzutów bibliograficznych, ale teraz mam: szkoda, że P. D. nie uwzględnił teorii T. Grabarczyka na temat bitwy - oprócz głosów Kuczyńskiego i Spieralskiego warto byłoby dodać i tę opinię do książki, jak również ją rozpatrzyć...
-
Włoska prasa posuwa się w swoich dywagacjach: http://sport.onet.pl/0,0,2011010,wiadomosc.html Oprócz zdań hiszpańskich i włoskich dziennikarzy oraz Suareza ( http://sport.onet.pl/0,0,2010906,wiadomosc.html ) nadal nie ma żadnego potwierdzenia... Z Ibrahimovica jest kawał sporego indywidualisty (dał tego przykład np. strzelając swoją słynną bramkę w barwach Ajaxu kiwając kilku zawodników łącznie z bramkarzem), choć obdarzonego b. dobrą techniką (np. jego bramka z piętki "w powietrzu" w barwach Interu). Nie przypominam sobie w Barcie jakiegoś indywidualisty z niecodzienną techniką od czasów Ronaldinho, ale on raczej szukał rozwiązań "z wykorzystaniem własnych nóg" i samodzielnego otwarcia sobie drogi do bramki, a pamiętać trzeba, że zwykle kiedy mógł, to podawał. Jeśli Ibrahimovic dostanie w klubie pozycję Eto, bo jaką inną mógłby dostać, to też dużej zmianie ulegnie gra ofensywna Barcy. Eto był taką maszynką do strzelania, żeby strzelić musiał mieć gdzie, sam raczej nie dał rady rozegrać takich akcji jak np. Messi, czy Ronaldinho w latach świetności. Zobaczymy. Pewnie nie zacznie zbyt dobrze, ale Henry też w Barcelonie początków dobrych nie miał. W każdym razie i tak team Guardioli będzie na szczycie :]
-
Budka Suflera - Za ostatni grosz Pamiętam, gdy mając jakieś 3 lata zapytany przez księdza jakie znam kolędy, wymieniłem tę piosenkę. Na szczęście potem nie miałem z tym duchownym lekcji religii.
-
Trochę się tego nazbierało od ostatniego czasu: 1. Grunwald jest wspaniały, w pełni podtrzymuję to co napisałem wyżej. 2. Chorągwie to bardziej album z krótkim opisem, ale całkiem mi się podobało. 3. Nadolski A., Nowakowski A., Szymczak J., Widawski J., Lądowa technika wojskowa od roku 1334 do końca XV wieku, (w:) Polska technika wojskowa do 1500 roku, red. A. Nadolski, Warszawa 1994 - bardzo ciekawy opis, jak sam tytuł wskazuje, polskiej techniki wojskowej w tych latach, choć nie czyta się łatwo. Wiele tych informacji można znaleźć też np. w Uzbrojeniu polskim 1350-1450. 4. Kukiel M., Rozkwit pospolitego ruszenia za wskrzeszonego Królestwa , (w:) Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1929 - raczej nic nowego w porównaniu z Górskim, Korzonem, Kujotem itd. Obecnie: Grabarczyk T., Piechota zaciężna w Polsce w XV wieku, Łódź 2000. Prochaska A., Ścibor ze Ściborzyc, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, R. 19, Toruń 1912.
-
To zależy, czy wybiera się języki pod względem tego, czy studiuje się bo 1) chce się mieć po prostu wyższe wykształcenie, 2) z danym kierunkiem chce się związać swoje plany naukowe (doktoraty itd.). Jeśli to pierwsze to najlepiej wybrać te najczęściej używane (poza angielskim niemiecki i... ja bym wziął rosyjski ). Jeżeli to drugie to zależy już od tego, jaki kierunek obrano (np. łacina i szwedzki :>).
-
Jeśli to prawda, a jest to wiadomość niepotwierdzona, to nie ulega wątpliwości, że Barca nie zrobiła dobrego interesu. Ibrahimovic (albo Zlatan - jak nazywał go Roman Kołtoń ) ma wprawdzie niepospolite umiejętności techniczne i na tym polu jest może lepszy od Eto, nie mówiąc o Hlebie, ale nic nie zrekompensuje mocnego zgrania napastnika, jakim był Eto, z resztą drużyny. Ciekawi mnie czym szefowie klubu się kierowali (może mieli skojarzenia z Henrikiem Larssonem, który miał spory udział w zwycięstwie w finale LM 2006). BTW niezbyt często odwiedzam onet.pl, ale chyba czas to zmienić - komentarze typu "jestem kibicem barcy od 2 miesięcy [bądź tygodni] i nie wiem co robić!!!!" mnie rozwalają
-
Nie żebym był jakimś super specem od polskiej ekstraklasy, ale taka zasada "wywalamy po paru porażkach" nie zawsze jest przestrzegana... i nie zawsze wychodzi na złe. Przykładowo Henryk Kasperczak w Górniku Zabrze "rozegrał" dużo więcej złych spotkań niż Ryszard Wieczorek, którego wywalono po dosłownie kilku nieudanych meczach. Choć niewątpliwie, lubimy wyrzucać tych, którzy odnoszą zazwyczaj chwilowe niepowodzenia.
-
Śmieszą mnie komentarze typu "Wisła się kończy". Zobaczymy czy w tym sezonie na tyle się skończy, by spaść poniżej pierwszej 5-tki w tabeli.
-
Coś słyszałem o jakimś modzie do M&B osadzonym w okresie "Ogniem i mieczem". Czy ktoś zna jakieś szczegóły? Na YT chyba nawet trainer tego widziałem
-
Wątpił już w nią S. Kujot w 1910 r. Co do meritum, W. Majewski w swych słynnych polemikach z S. M. Kuczyńskim, również na temat śmierci wielkiego mistrza, mocno powątpiewał, czy Jagiełło był na tyle nierozważnym wodzem, że do walki z ciężką jazdą wpuszczał chłopów. Pomijając trafność niezgodzenia się z Kuczyńskim, Majewski nie zwrócił uwagi na pewną okoliczność tj. jazda była znacznie "zmiękczona" przez polskie oddziały konne. Sprawę zabójcy Ulricha von Jungingena Andrzej Nadolski obszernie poruszył w Grunwald. Problemy wybrane. Pisze on, że z Kroniki konfliktu wyraźnie wynika, że starszyzna na czele z von Jungingenem padła w starciu z Polakami. Słusznie zwrócił też uwagę na to, że nie tylko za wielkiego mistrza opłacało się brać okup - również reszta starszyzny zakonnej była "cenna", a mimo to żaden jej członek (poza Thettingenem - uciekinierem) nie przeżył walki, a przecież któryś z nich musiał zginąć z polskiej ręki! Być może wynikało to ze zwyczajnej nienawiści do mnichów, których straty w zabitych sięgnęły 80% stanu początkowego na polu bitwy (oczywiście mówię o braciach krzyżackich). Zawiść przeważyła nad chęcią zarobku.
-
W jakim języku podawać cytaty? Zwykle podaje się je w tym języku, w którym były pisane, np. roczniki łacińskie są podawane po łacinie. I nie byłoby żadnego problemu, gdyby każdy taki cytat był zaopatrzony w tłumaczenie... A jeśli nie jest, to co ma zrobić czytelnik nieobeznany z danym językiem? Czy istnieje jakaś zasada odnośnie cytowanych zdań? Czy można zdanie z książki anglojęzycznej podać jako cytat po polsku?
-
Tyle, że o Jagielle zostawił też fragmenty utrzymane w pozytywnym tonie. Nie jestem aż tak wnikliwym jego czytelnikiem, by to rozstrzygnąć, ale jakiejś nazbyt wielkiej pozytywności w słowach Długosza na temat Rogatki (oczywiście, nie tylko w cytowanej powyżej wypowiedzi) nie widziałem.
-
M. in. dlatego cenię sobie choćby takiego Wanaxa, który podaje dokładne informacje o każdej zamieszczonej u siebie książce, łącznie z ich spisem treści. Za to strasznie nie lubię, gdy księgarnia kieruje się właściwie chyba tylko samym tytułem - kiedyś w dziale książek historycznych pewnej strony www znalazłem np. "Zawiszę Czarnego" S. M. Kuczyńskiego, a to przecież zwykła powieść.
-
Artykuł Prochaski trzyma wysoki poziom, w zasadzie nie mam się do czego przyczepić. Bardzo fajne opisanie sytuacji przed rokiem 1409, a także samego początku Wielkiej Wojny. Zaś artykuł S. Kujota zamieszczony w tym samym roczniku jest świetnym uzupełnieniem. Artykuł Korzona już taki fajny nie jest. Podstawowa zaleta to niewątpliwa zwięzłość (a brak tej zwięzłości strasznie mnie wkurzał w przypadku Czermaka), no i co by tu jeszcze... No nie wiem, jakiś porządny opis bitwy i wyprawy grunwaldzkiej dałoby się z tego ułożyć, gdyby nie fragmenty takie jak: - s. 7: 1) "[...] Witolda, który był legalnie jego [Jagiełły] namiestnikiem" - nazywanie Witolda namiestnikiem jagiellońskim byłoby poprawne w przypadku lat między ugodą ostrowską a obwołaniem wielkim księciem litewskim Witolda przez bojarów - później można mówić o Witoldzie wielkim księciu i "mężu opatrznościowym" Jagielle , 2) "[...] Soldan (właściwie Dżelal-ud-din) [...] stawił się na wyprawę [1410 r.] z dwu kupami nieznanej nam liczby, ale niemałej, zapewne wynoszącej 30,000, ponieważ wkrótce, w końcu 1410, opanował władzę najwyższą w Złotej Hordzie i wypędził z niej Edygę" - jest to jeden z najbardziej bezwartościowych fragmentów pracy. Pomijam fantastyczną liczbę 30000 Tatarów pod Grunwaldem, trzeba zwrócić uwagę na zadziwiająco niewystarczający sposób argumentacji jak na tej klasy historyka wojskowości - na tej samej zasadzie można by przyjąć, że dajmy na to, Żółkiewski miał w 1610 r. pół miliona wojska bo wszedł na Kreml. Zresztą, takie przyjmowanie liczb przez Korzona jest dość ciekawe - może pomnożył sobie liczbę podaną przez Długosza przez 100? - s. 18: Jagiełło "Nie przypisując sobie zdolności do kierowania takiemi masami w przyszłej bitwie, [...] zlecił doświadczonemu Zyndramowi z Maszkowic, [...] ustawianie wojska koronnego w szyku bojowym". Dość dziwne zdanie: to Zyndram miał w końcu tylko ustawiać wojsko (tak jak jest współcześnie ustalone) czy również "kierować masami" w nadchodzącej bitwie? - s. 19: utworzona rada wojenna była "pod prezydencją Witolda, który tym sposobem wyszedł na wodza naczelnego obu wojsk połączonych". Ks. Tischner określiłby to zdanie pewnym wyrażeniem. Już sam fakt, że to Jagiełło, a nie Witold, utworzył radę wojenną, znaczy, że to Władysław, a nie Kiejstutowicz miał najwięcej do gadania i nie ma żadnych dowodów na to, że tego "najwięcejogadajstwa" się zrzekł, - s. 28: tutaj pada szacunek liczby wojska krzyżackiego na 83 tys., co jest liczbą bez wątpienia przesadzoną, choćby dlatego, że nawet w najludniejszej w Europie Francji nie widziano takich wojsk, - s. 29: Korzon mylnie szacuje liczbę wyprawy Olbrachta 1497 na 80 tys. ludzi, - s. 31: szacunek armii Jagiełły na ponad 100 tys. ludzi, co też było niemożliwością. Zacząłem dziś Grunwald. Problemy wybrane A. Nadolskiego - ta książka jest wspaniała i zachwycająca! Pełna profesjonalizmu, autor nie unika odpowiedzi na bardzo trudne pytania, czasem znajduje "prawdę środkową" między sporem Kuczyńskiego z Herbstem i Majewskim, a przede wszystkim porusza zagadnienia, które zostały w habeku potraktowane po macoszemu. Już po przeczytaniu prawie połowy całkowicie polecam - najbardziej podstawowa i zapewne najlepsza praca o Grunwaldzie (cenne są recenzje prac S. Ekdahla - oj przydałoby się polskie tłumaczenie tekstów szwedzkiego historyka...). Od jutra zacznę Chorągwie krzyżackie pod Grunwaldem A. Kleina i P. Nowakowskiego.
-
U mnie w zasadzie dwóch jeździ samochodami, bynajmniej nie Fiatami 126 p, jeden na motocyklu, więc może ułożyli sobie równouprawnienie? Potwierdzenie odbioru wysłanej przeze mnie paczki, doszło do mnie jakieś półtora tygodniu po jej faktycznym odbiorze przez adresata... No, ale nie płaczmy tu nad szanowną pocztą. Kupujecie na zasadzie "jeśli będzie tam książka Y, to tam kupuję" czy "kupuję tylko to co jest w księgarni X"?
-
Akurat w Warszawie to nie problem Jeśli bym kupował w Empiku to też, ale w Empiku akurat rzadko coś przydatnego dla mnie jest. To znaczy, może jest, ale zwykle kupuje to coś gdzieś indziej. Choć i w Warszawie odbieranie osobiste może być problemem, bo wielokrotnie kupowałem książki ze Szczecina, z Katowic, z Gliwic... A może to sprawka listonoszy? W końcu chłop nie będzie dźwigał kilku paczek na raz...
-
Wpłaty na konto są chyba tańsze od płacenia przy odbiorze? Inna sprawa, że część kupujących prezentuje postawę "nie zobaczę towaru - nie zapłacę", więc przelew to ostatnia rzecz jaką by zrobili. Ja do takiej postawy zostałem niejako przymuszony, bo nie jestem całkowicie niezależny finansowo Abstrahując nieco od głównego wątku, ostatnio miało do mnie przyjść 5 paczek, każda przyszła, tyle, że każda w inny dzień (dobrze, że przynajmniej dzień roboczy po dniu roboczym...) - ciekawe czy Poczta Polska prowadzi politykę 1 dzień = 1 paczka
-
Kiedyś się spotkałem z opcją, iż opłata za pobraniem była możliwa, tyle, że musiał to być priorytet... Nie było możliwości wybrania standardowej (przynajmniej dla mnie) opcji zapłaty.
-
Ma, bo jeśli twórcy postawili sobie za cel przedstawienia minimum historyczności, a zakładam, że tak, to ciekawi mnie skąd wzięli te kule. Nawet dla filmu byłoby lepiej, gdyby wykorzystali zwykłe kule - choćby dla tego, że i dzisiaj są tańsze i łatwiej dostępne (im więcej, tym drożej, a więcej bo je szeroko używano, w przeciwieństwie do łańcuchowych). Co do sensu - sens pewnie jest, ale na miejscu Rosjan nie szukałbym jakichś wyszukanych form zatrzymywania natarcia nieprzyjaciela. No, ale ja to nie oni.
-
Wiele się mówiło o możliwości jazdy tatarskiej, która mogła w jeden dzień przebyć nawet 130 km. Czy to możliwe? Trochę się pobawiłem fizyką (toteż nie wiem, czy będzie słuszne, to co napiszę...) i wyszło mi, że gdyby Tatarzy maszerowali przez 10 godzin to musieliby się poruszać z prędkością ok. 13 km/h. Tylko ile czasu zajęłyby postoje? Wg Kuczyńskiego jazda polska w nocy z 19 na 20 maja 1350 r. przemaszerowała ok. 100 km. Noc w tych dniach to ok. 8 godzin. Przyjmując podobne proporcje co w przypadku Tatarów, Polacy musieliby się poruszać z prędkością ok. 12 km, czyli podobnie jak Tatarzy na 130 km. A więc, czy maszerowanie ze stałą prędkością niewiele ponad 10 km było możliwe? Jakie mamy na to źródła? Przypominam, mówimy tu o samej jeździe, nieobciążonej taborem, nieciągnącej za sobą piechoty itd. EDIT tak sobie właśnie pomyślałem, że gdyby ktoś kazał mi przemaszerować w godzinę 10 km to bym go wyśmiał... Oczywiście jazda używała koni, ale czy przez cały czas poruszała się kłusem bądź cwałem (o galopie już nie mówię)?
-
Obydwie prace przeczytane. Biografia Witolda Prochaski podoba mi się bardziej od biografii Jagiełły autorstwa tegoż. Ogromny wysiłek włożony w tę pracę (co nie znaczy, że nie został włożony w pisanie "Władysława Jagiełły") aż kipi, co nie znaczy, że we wszystkich sprawach jestem z autorem zgodny: - s. 19: sprawa uzbrojenia litewskiego, - s. 53: sprawa Władysława Opolczyka, - s. 79: Prochaska pisze, że gdyby nie proroctwa królowej Jadwigi więcej żołnierzy polskich podążyłoby za Witoldem nad Worsklę - obecnie się wątpi w takie "wyrażenie" swego zdania przez królową, po prostu sprzeciw Andegawenki wobec planów Witolda urósł do rangi proroctwa, - s. 135: znowuż sprawa uzbrojenia litewskiego, - s. 135, przyp. 4: autor podaje opinie dwóch historyków piszących o danych liczbowych pod Grunwaldem: Stavengahena (85 tys. wojsk Jagiełły vs 40 tys. wojsk zakonu) i Hevekera (12-15 tys. vs 10 tys.) i co ciekawe, za wiarygodniejszego uznaje Stavengahena, - s. 234: tutaj wyrażona zostaje opinia, że król Władysław był przeciwny "czeskim planom" Witolda - współcześnie jednak wątpi się w to, czy odrzucenie korony czeskiej to dostateczny powód do zaakceptowania twierdzenia, że Jagiełło nie popierał potajemnie działań swych braci stryjecznych, - s. 295: Prochaska pisze, że Witold przerastał Jagiełłę energią i bystrością umysłu tyle, że... to Witold podlegał Jagielle, a nie odwrotnie. Praca Kuczyńskiego całkiem fajna, nieco przydatnych informacji o funkcjonowaniu armii polskiej w czasach od reform Kazimierza Wielkiego do początku wojny trzynastoletniej, tyle, że i tutaj Kuczyński nie omieszkał skopiować nieco swoich opisów Wielkiej Wojny (no, ale ok, powiedzmy, ze to nie może być zarzutem...), a także powtarza swoje sztandarowe, niesłuszne opinie (Jagiełło - geniusz wojskowy; słynny obrazek broni piechoty chłopskiej; wspomniany niedawno przeze mnie w temacie w dziale średniowiecznym przypadek przemaszerowania 100 km przez jazdę polską w jeden dzień; no i "tezy grunwaldzkie" [piechota, wilcze doły, itd.]). Obecnie Grunwald... Korzona i Rok 1410... Prochaski.
-
Faktycznie, przegapiłem ten temat - szukałem go w działach polskich (a szukajkę nie wiedziałem za pomocą jakiego wyrażenia uruchomić...) Ten topik dotyczy armii średniowiecznych, gdy mobilność była w zasadzie mniejsza niż później - więc skoro jazda Sobieskiego potrafiła dziennie pokonywać "tylko" 40 km, co było wynikiem bardzo wysokim, to jak można mówić o tak wysokich wynikach w latach dużo wcześniejszych? Wracając do Tatarów, Maroń zanegował nawet teorię o przemaszerowaniu choćby 50 km dziennie posiłkując się przykładem kawalerii II RP, w której 50-kilometrowy marsz uznawano za forsowny, a 100-kilometrowy - był nieziemskim wyczynem wykańczającym jednostkę pod względem zmęczenia... Co ciekawe, prędkość ówczesnej jazdy miała wynosić ok. 7-8 km dziennie. Czyżby więc wszystkie gadki o przejściu 100 km w dobę to zwykłe głupoty? My tutaj gadu gadu o armiach bez taboru, a przecież armia Jagiełły spod Kurzętnika potrafiła przejść, obciążona taborem!, ponad 40 km. Ciekawe czy to też nie jest przesadzone (choć przesłanek źródłowych ku temu raczej nie ma)...
-
A jakiś dowód na to, że je mieli? Wydawało mi się, że sensu nie ma, bo nigdy tego na masową skalę na lądzie nie zastosowano. No, ale Ty i twórcy "1612" są ode mnie mądrzejsi.
-
Dokładnie tak, przed chwilą w radiu usłyszałem zdanie uczestnika inscenizacji, który posunął się do twierdzenia, że ma ona wspólnego z bitwą tyle co nic... Nawet co do terenu bitwy nie ma pewności (tzn. nie wiadomo dokładnie na jakim obszarze się odbyła).