Tofik
Moderator-
Zawartość
7,830 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tofik
-
Co z naszymi elitami?
Tofik odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie jesteś pierwszym i nie ostatnim, który nie zna polskich zespołów metalowych, wątpię, by choć 15% powiedziało kto zacz "Nergal". To, że akurat ci najlepsi w swojej działce muzycznej nie mogą stanowić polskiej elity, bo śpiewają o rzeczach, jakby to powiedzieć, niepolitycznych Z Grechutą sprawa była zupełnie inna, nie dość, że tęgi muzyk, to jeszcze nikt nie mógł go posądzać o satanizm... -
Książka Czerskiej bardzo dobra, dokładne przeanalizowanie wielu aspektów z życia Dymitra I Samozwańca, biografia na pewno o wiele lepsza od dziełka Andrusiewicza. "Wojny północne w XVI-XVII wieku" red. B. Dybaś.
-
Co z naszymi elitami?
Tofik odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Piszesz, że zmarli ludzie, których nie da się zastąpić, a jednocześnie chcesz, by ktoś ich zastąpił? Co do Wałęsy zgoda, co do poetów nie dyskutuję, ale jakoś nie odnoszę wrażenia, by Samsonowicz miał jakieś nadzwyczaj duże zasługi dla historiografii. Jest masa innych, "cenniejszych" historyków. Wszystko idzie w takim kierunku, że znalezienie nowego Grechuty jest wręcz niemożliwe, co nie znaczy, że nie ma u nas wybitnych, znanych na całym świecie muzyków, którzy są dobrzy w swoim fachu. Mam tu głównie na myśli Vadera, Behemotha czy Rootwater. Co by nie powiedzieć, i tak trzeba im przyznać, że są najbardziej znanymi polskimi zespołami za granicą. Hmm, może nie potrafię docenić sztuki, ale nie widzę również nic wybitnego we wszelkiej maści poetów. Co innego o typowych pisarzach i autorach, którzy w swoich dziełach FAKTYCZNIE MAJĄ COŚ DO PRZEKAZANIA - jak np. wymienieni przez Jarpena Kapuściński, Herbert, czy Lem. -
Chodzi o to, że nieważne co Krzyżacy zrobili w Siedmiogrodzie. W opinii papieża, który wówczas oddziaływał jeszcze na sporą grupę chrześcijan, cokolwiek by nie zrobili i tak robili to w jego interesie. Nie mógł, nie chciał więc ich krytykować. Za to krytykował Węgrów, którzy posunęli się do "zbrodni" wygnania ze swojego kraju chrześcijańskiego zakonu rycerskiego.
-
Tyle, że to, że Krzyżacy zostali wygnani z tych państw, nie świadczyło źle o nich, tylko o tychże państwach. Przynajmniej w tamtych czasach.
-
Barbara Radziwiłłówna czym zyskała sobie miłość króla?
Tofik odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Tak, tylko, że to, że Zygmunt wolał Barbarę, a więc prawdopodobnie uważał ją za piękniejszą od swojej żony, chyba nie ulega wątpliwości? I jakby co - chodziło mi o doświadczenie seksualne. I znowu - widzę, że to nie ja źle Ciebie zrozumiałem, tylko Ty mnie Pisząc o królu, miałem na myśli Zygmunta Augusta (król od 1529 r.). Na jego zachowanie względem małżonki skarżył się niejaki Marsupine z otoczenia Elżbiety (7 lipca 1543 r.). Co do króla Zygmunta Starego - jasne, był najbardziej życzliwą osobą dla Elżbiety na dworze. Nie zabraniam się posiłkować, tylko przestrzegam przed nadmierną wiarą Faktem jest, że ciężko zarzucić Orzechowskiemu coś w zapisce, iż Elżbieta była piękna, skoro potwierdza to m.in. Marcin Bielski. Tyle, że Zygmunt II miał najwidoczniej inne zdanie, skoro swojej pierwszej żony nie darzył jakimś poważniejszym uczuciem. -
Barbara Radziwiłłówna czym zyskała sobie miłość króla?
Tofik odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Posiłkowanie się Orzechowskim przy zagadnieniu Elżbieta - Barbara jest nieco mylące, bo ten pierwszy z początku należał do głównych krytykantów Radziwiłłównej. W każdym bądź razie, nigdzie nie napisałem, że Elżbieta nie miała poważania wśród Polaków, napisałem, że nie miała poważania u króla. -
D. Czerska, "Dymitr Samozwaniec"
-
Spodziewałem się raczej średniej biografii W4W, zwątpiłem w H. Wisnera... niesłusznie! Książka może krótka, zwłaszcza jak na biografię Ossolineum (ok. 200 stron), ale występują tam wszystkie zalety opracowań autorstwa Wisnera: duża liczba wykorzystanych źródeł, zwięzłość (co nie znaczy: prostota ) stylu, fachowe traktowanie problemów badawczych itd. Autor ma do opisywanej postaci raczej chłodny stosunek. Jedną z nielicznych wad jest chyba spis treści, że tak powiem, bo takie sprawy jak kwestia szwedzkich działań króla czy plany tureckiej wojny, zostały wrzucone do jednego wora, tj. rozdziału. Moim zdaniem lepiej by było, gdyby zachowano przynajmniej szczątki chronologiczności, ale wszystkich się nie zadowoli. Biorę się za Racławice 1794 B. Szyndlera.
-
No właśnie niekoniecznie. "Służą popularyzacji poruszanego tematu wśród czytelników nie będących fachowcami w danej dziedzinie." - http://pl.wikipedia.org/wiki/Publikacja_popularnonaukowa Masz rację w tym, że takie pozycje nie są zazwyczaj skierowane do fachowców (co nie znaczy, że nie sięgają po nie specjaliści). Nie masz racji IMHO w tym, że po popularnonaukowe prace sięgają osoby, które mają co najmniej pewne pojęcie na temat danego zagadnienia. Moim zdaniem, takie prace są skierowane również do osób, które nie mają bladego pojęcia na temat danego wydarzenia.
-
Wręcz przeciwnie, po HB mają sięgać osoby przede wszystkim niezaznajomione z tematem, dlatego habeki są popularnonaukowe (w większej części). Habeki to nie podręczniki francuskiego
-
Niektórzy sądzą, że była nieślubną córką jednego z Habsburgów, przybyła do Polski wraz z Anną Habsburżanką, wychowywała dzieci Zygmunta III. Nic nie wiemy o jej działalności politycznej, pewne jest, że królewicz Władysław prosił ją w 1617 r. o wstawiennictwo u króla w związku ze sprawą Kazanowskich. Nie wiadomo tylko, czy to jej postawa zaważyła na postawie władcy i czy w ogóle poparła Władysława. Umarła w 1635 r., bardzo szanowana przez Stanisława Albrychta Radziwiłła, ale też ponoć nienawidzona przez innych. Co o niej sądzicie? Jak wychowała królewskie dzieci? Czy łączyła ją jakaś "grubsza sprawa" z Władysławem? Jaki był jej wpływ na politykę?
-
Coś chyba całkowicie pękło w polskiej reprezentacji, porażka z Czechami 0:2, dziennikarze nie będą już musieli zaczepiać Lato w sprawie tego, czy Polska ma jeszcze szanse na awans...
-
To wymień jakichś. Na tyle dobrych, by mogli się równać z tymi warszawskimi wymienionymi przeze mnie.
-
Synteza Bogackiego bardzo mi się podobało, brakowało ogólnego opracowania polskiej wojskowości średniowiecznej. Jeśli ktoś szuka tego typu książki, to znakomicie trafi. Autor przedstawia tło historyczne trzech epok (X w.-1138, 1138-1320, 1320-1501) i stara się odpowiedzieć na pytanie, jaką bronią posługiwali się polscy żołnierze w tych okresach. Co do wad, nie przekonuje mnie stwierdzenie o 40-kilogramowej wadze całego uzbrojenia i oporządzenia jeźdźca polskiego w czasach pierwszych Piastów (s. 105). Jak twierdzi Andrzej Nadolski, sama kolczuga ważyła 10 kg, ta liczba zwiększyła się dopiero w XIII w. wraz z coraz częstszym używaniem innych kolczych elementów (kapturów, rękawic, nogawic itp.), co potwierdza sam Bogacki na s. 158 podając liczbę 15-18 kg. Jak wiadomo, zbroja to najcięższy element uzbrojenia. Reszta elementów: miecz, włócznia, topór, nóż bojowy to jakieś 5 kg, głównie w zależności od rodzaju miecza i topora, a elementy rządu końskiego pewnie kolejne 5-10 kg. Nie ma jak wyjść z tego całe 40 kg, zresztą w XV w., gdy uzbrojenie było znacznie cięższe, rycerz był obciążony "zaledwie" 25-kilogramowym uzbrojeniem i oporządzeniem jeździeckim. Nie wiem czemu autor nazywa Kazimierza Sprawiedliwego Kazimierzem Kędzierzawym (s. 124). Na s. 198 tłumaczy expeditio generalis jako "pospolite ruszenie", ale trzeba pamiętać o tym, że to powszechnie akceptowane uproszczenie. Wyprawa powszechna to nie pospolite ruszenie! Dziwi mnie akceptowanie przez autora twierdzenie o istnieniu czegoś takiego jak miecz półtoraręczny (s. 205). Te "półtoraki" to po prostu raczej "jednoręczaki" o dużej sile przebicia - jeśli faktycznie tę siłę miały. Na s. 229, przyp. 142 chyba jakiś błąd drukarski się wkradł (bitwa pod Świecinem w 1463 r.). Ciężko przyznać Bogackiemu rację w tym, że Dobiesław z Oleśnicy dowodził oblężeniem Malborka (s 246, przyp. 149). Wszędzie, gdzie był król, tam dowodził król! Wezmę się chyba za Władysława IV Wisnera.
-
Tak się zastanawiam, czy zauważyłeś, że ja piszę o młodych historykach?
-
Wyszło - może, ale sam przypominam sobie tylko Stanisława Grzybowskiego i Andrzeja Chwalbę (?). Tyle, że z Warszawy cały czas wychodzą. Jeśli miałbym jakieś miasto posadzić za Warszawą to chyba albo Toruń albo Poznań, no ale każdy ocenia wg własnego widzimisię.
-
Porównaj sobie ilu dobrych historyków wyszło z Warszawy, a ilu z Krakowa, Zielonej Góry, Torunia, itd.
-
Prof. Paczkowski nieco nie docenił polskich historyków, baza nauka-polska.pl zawiera nazwiska prawie 2000 historyków (doktorów habilitowanych i profesorów - nie wliczam magistrów i doktorów bez habilitacji). Tych faktycznie jest prawdopodobnie jeszcze więcej, może ok. 2500, ale jak sądzę, profesorowi nie chodziło o dokładny szacunek. Zgadzam się z nim natomiast co do tego, że tworzenie martwych instytutów mija się z celem. Czy powinniśmy się przejmować niewielką liczbą historyków? Niekoniecznie, wolę dziesięciu dobrych niż stu słabych. Pozostaje liczyć tylko na to, że uda się "wynaleźć" młodych, nowych autorów, którzy godnie zastąpiliby starszą gwardię. Niestety, większość roboty spoczywa głównie na Warszawie, a dokładniej na Marcinie Kuli (uczniowie wymienieni w rozmowie) i śp. Jaremie Maciszewskim oraz Mirosławie Nagielskim (m.in. Konrad Bobiatyński, Tomasz Bohun, Anna Czekaj; patrząc na liczbę magisterek powstałych na seminarium Maciszewskiego nie można wyjść z podziwu, co do liczby wychowanych przez niego naprawdę dobrych historyków), którzy w dziedzinie wychowywania młodych autorów robią chyba najwięcej. I jeszcze jedno, narzekanie na to, że dzisiejsi polscy historycy nie potrafią zainteresować tematem tak jak Paweł Jasienica i Norman Davies, mija się z celem. Co nam po rozpowszechnianiu historii w mocno skrzywionym zwierciadle, co obydwaj panowie niestety prezentują?
-
Czy dynastia Jagiellonów prowadziła politykę zagraniczną we wspólnym interesie rodu?
Tofik odpowiedział kepinsky → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Nie do końca, ciężko uznać postanowienia zjazdu wiedeńskiego za korzystne dla Jagiellonów węgiersko-czeskich. Za korzystne dla polskich Jagiellonów - owszem, można tak uznać. -
1) Czy każdy, kto jest najwyższy stopniem w obozie, nie musi pytać nikogo o zdanie poza nim? Jest coś takiego jak średni szczebel dowodzenia albo wyższe - co nie znaczy, że najwyższe. 2) Co do sierżanta, chyba wyraziłem się jasno, że chodziło o sytuację, w której w najbliższej okolicy nie ma żołnierza wyższego stopniem. Cóż, to nie świadczy o mnie, nie ja tworzę banalne i niezrozumiałe porównania
-
Ani sejm, ani senat nie były jednoosobowe i teoretycznie nie mogły podejmować decyzje w ten sposób, że nadawały swoje pełnomocnictwa jednej, określonej osobie. A jak mniemam, Mariuszowi chodziło o osobowych zwierzchnikach, choć gdyby się uprzeć, to sejm i senat też by można było do tego zakwalifikować... ale wtedy trzeba by uznać, że ok. 1 mln szlacheckich obywateli był zwierzchnikiem Jaremy, bo każdy z tego miliona mógł być posłem na sejm, a nawet jeśli nim nie był - to i tak kniaź przed nim odpowiadał za swoje czyny, bo każdy był równy wobec prawa (w teorii).
-
Z początku Litwina czytało się świetnie, potem radość nieco opadła - zamiast biogramów wszystkich znanych posłów kijowskich spodziewałem się raczej opisu ich działalności na sejmach i sejmikach, no ale i tak jest dobrze. M. Bogacki, Broń wojsk polskich w okresie średniowiecza.
-
Nie wziąłem litewskich pod uwagę, bo z tego co mi wiadomo, Jarema nigdy nie aspirował do objęcia buławy litewskiej, ani nie dowodził litewskimi oddziałami. Ale hetmanów WKL w sumie można uznać za jego zwierzchników.
-
Każdy hetman to dowódca, tyle, że... nie każdy dowódca to hetman. To tak odnośnie tych murarzy. Nie każdy potrafiący murować, ma taki tytuł. Chyba trzech - króla i hetmanów. Trzecim hetmanem nie mógł być.