Skocz do zawartości

Tofik

Moderator
  • Zawartość

    7,830
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tofik

  1. Moim zdaniem sam by go nie podjął, ale mógł wyprawić tam kilka pułków kozackich lub też zachęcając do tego Tatarów - choć szczerze mówiąc nie pamiętam, czy w listopadzie miał jeszcze przy sobie Tatarów. Jedna uwaga, jeżeli Chmielnicki miałby wyruszyć na Warszawę to pewnie dlatego, że elekcja nie potoczyłaby się po jego myśli, czyli obrano by Karola Ferdynanda. Gdyby więc wybrano Karola to oczywiście Jarema pewnie otrzymałby dowództwo nad wojskiem i tutaj masz rację. Inna sprawa, gdyby wybrano Jana Kazimierza, a Chmielowi coś by się nagle odmieniło i i tak rozkazałby zaatakować Warszawę ale do tego jak wiadomo nie doszło. Jest jeszcze jeden interesujący aspekt, na ile działalność Kozaków podziałałaby na chłopów w centrum i na północy Korony? Rok 1651 pokazał, że do większych działań potrzeba jednak nieco 'motywacji' bezpośrednio ze strony Zaporożców, by niezadowoleni chłopi zaczęli działać. Ciekawe jak Chmielnicki załatwiłby to w 1648 r. Reasumując, wydaje mi się, że Chmielnicki miał wojskową możliwość uderzenia na okolice Warszawy, jednak gdyby tak zrobił ściągnąłby na siebie wiele zagrożeń. 1) Wspomniany Zamość 2) Uderzając w samo serce RON, Chmiel utwierdziłby panów Rzeczypospolitej, nawet tych najbardziej pokojowo nastawionych, że nie ma sensu z nim pertraktować. Tym samym sprowokowałby ich do poniesienia gigantycznych ciężarów, być może dla nich opłacalnych. A więc Kozacy straciliby wszelkich przyjaciół (jeśli można ich tak nazwać) 3) Nie wiadomo jak na ofensywę na Warszawę zareagowałby chan, któremu aż taki wzrost (raptem w ponad pół roku!) potęgi kozackiej wyraźnie nie leżał. Może by jednak dzięki takiemu krokowi Bohdan szybciej uzyskał poparcie cara...
  2. Nie przewidziano ewentualnych tłumaczeń?
  3. Mam nadzieję, że będzie jakieś książkowe wydanie?
  4. To zależy pod jakim względem niewiele. Owszem, jego celem było urobienie sytuacji w ten sposób, by mieć czystą drogę pod Wiedeń. Jak na standardy RON, całkowite pokonanie opozycji, zminimalizowanie jej wpływu do absolutnego minimum, było bardzo dużym osiągnięciem! Problem w tym, że w wypadku Sobieskiego wydaje się, że był to nie objaw geniuszu czy wielkich umiejętności politycznych, tylko - jednorazowy przypadek... Jeżeli zaś chodzi o wyciągnięcie większych korzyści z tego, że udało mu się urobić szlachtę - to ocena Sobieskiego nie może być nazbyt pozytywna, bo co wyciągnął z wyprawy? Po pierwsze, król ruszył na pomoc Austrii, bo liczył na korzyści międzynarodowe, nie wewnątrzpaństwowe. Gdyby było inaczej, po wyprawie podjąłby dalsze kroki mające na celu zreformowanie kraju. Po drugie, nie wiem co takiego król zdobył wewnątrz RON dzięki wiktorii wiedeńskiej. Na pewno dużą popularność, z której jednak nie potrafił czegokolwiek uzyskać. Po trzecie, na samej wyprawie RON osiągnęła IMHO bardzo mało... Prestiż i tylko tyle. Na interesujących ją frontach, czyli głównie w Mołdawii i na Podolu, armia turecka nie poniosła uszczerbku AD 1683. Trochę mi się to pokracznie napisało. Chodzi mi o to, że oczywiście można twierdzić, iż Sobieski nie mógł przypuszczać, że nie zdobędzie Mołdawii i Podola. Mógł uważać, że pobicie Turków pod Wiedniem załatwi wszystko (i niektórzy do dziś tak uważają postrzegając następne 16 lat wojny jako oczywiste pasmo nieustających sukcesów Ligi Świętej, która tak długo bawiła się z wojskami sułtana, bo... robiła to dla zabawy). Reasumując, chodzi mi o to, że był optymistą, pewnym swojej inicjatywy, na dodatek zmęczonym nieudanymi planami bałtyckimi. Problem w tym, że to tym bardziej świadczy na niekorzyść Janka, skoro nie pamiętał, że np. dzięki takiej wiktorii chocimskiej nie rozstrzygnął wojny 1672-1676...
  5. Książka, którą właśnie czytam to...

    Z. Wójcik, "Jan Kazimierz Waza"
  6. Największej bitwie "potopu" należy się oddzielny topik Toczona w dniach 28 - 30 lipca 1656 r., bitwa ostatecznie przegrana przez Polaków dowodzonych przez Jana Kazimierza (szwedzko - pruską armią dowodził Karol Gustaw). Jakie błędy popełnił król? Co zaważyło na naszej klęsce? Jakie korzyści z tej bitwy odnieśli Szwedzi i Prusacy? Ode mnie, może coś o liczebności. OdB wojsk pruskich pod Warszawą wg Stanisława Szenica: 1. Jazda: - pułk gwardii konnej elektora, - pułk generała lejtnanta hrabiego Fryderyka Waldecka, - pułk generała Kannenberga, - pułk pułkownika Ellerna, - pułk pułkownika Schoneicha, - pułk pułkownika Leschwanga, - pułk księcia Weimaru, - pułk pułkownika Brunella, - pułk generała majora hrabiego Josjasa Waldecka. 2. Dragonia: - pułk generała lejtnanta hrabiego Fryderyka Waldecka, - pułk pułkownika Canitza, - pułk pułkownika Kalksteina. 3. Piechota: - pułk gwardii pieszej elektora, - pułk generała artylerii Sparra, - pułk generała majora Goltza, - pułk generała majora hrabiego Josjasa Waldecka, - pułk pułkownika Syburga. Bez podania liczby poszczególnych oddziałów, pisze jedynie, że pułk pieszy elektora miał 500 muszkieterów podzielonych na cztery kompanie, kompania liczyła zatem 125 żołnierzy. Wg tego historyka armia pruska zawierała 4500 piechoty i ok. 4000 jazdy. OdB wojska szwedzkiego wg Stanisława Szenica (również bez podania liczb poszczególnych oddziałów): 1. Jazda: - pułk gwardii króla, - pułk gwardii królowej, - pułk uplandski pułkownika Plauttinga, - pułk smalandski, - pułk ostrogocki, - pułk Adolfa Jana, księcia Dwu Mostów, - pułk pułkownika Taube, - pułk księcia Bogusława Radziwiłła, - pułk fiński pułkownika Fabiana Berendema, - pułk hrabiego Wittenberga, - pułk margrabiego Karola Magnusa Badeńskiego, - pułk pułkownika Sinclaira, - pułk pułkownika Hammerschilda, - pułk pułkownika Aschenberga, - pułk pułkownika Breitlacha, - pułk pułkownika von Horna, - pułk hrabiego Konigsmarka, - pułk pułkownika Uxkulla, - pułk pułkownika Sadowsky'ego, - pułk generała majora Bottichera, - pułk pułkownika Izraela Ridderhielma, - pułk feldmarszałka Wrangla, - pułk wizygocki. 2. Dragoni: - pułk margrabiego Filipa Sulzbacha. 3. Piechota: - pułk sudermanlandski, - pułk wizygocki, - pułk smalandski, - pułk uplandski, - pułk narnski, - pułk helsingski. Szwedów miało być ok. 9000 - 10000. Razem armia prusko - szwedzka liczyłaby więc najwyżej 20 tys. żołnierzy (Jan Leszczyński pisał nawet o 16 000). O liczbie dział Karola Gustawa wspomina np. des Noyers, który podaje, że było ich 50 - 60. W sprawie liczb wojska RON, spotkałem się z następującymi poglądami: - des Noyers: 50000 Polaków, 20000 Litwinów, 20000 wojsk pod Lubomirskim, 35000 (+ 45000 pachołków) Tatarów (razem 170 tys. ludzi), - Lieuwe van Aitzema: 200000 Polaków, - hrabia Dahlbergh: 150000 Polaków, - Samuel Pufendorf: 8000 kwarcianych, 16000 pospolitaków, 4000 piechurów, 5000 Litwinów, 6000 Tatarów (razem 39000 ludzi), - Rudawski: 16000 jazdy, 4000 piechoty, 20000 Tatarów (razem 40000 ludzi), - Korzon: 52000 ludzi, - Stanisław Szenic: poniżej 50 tys. ludzi + 40 dział, - Podhorodecki: 38 tys. wojsk RON i 2 tys. Tatarów, - wg Herbsta i Wójcika: 25 tys. regularnego wojska, 13 tys. pospolitaków, 2 tys. Tatarów, - wg MEW: 7000 piechoty, 3000 Tatarów, 30000 jazdy. Zapraszam do dyskusji!
  7. Bitwa pod Warszawą 1656

    Po lekturze Nagielskiego, jakkolwiek uważam Jana Kazimierza za dobrego wodza (spośród "polskich" Wazów najlepszego, przynajmniej w kwestii praktyki, nie talentu czy teorii), to uważam, że polskie działania pod Warszawą (zarówno przed jak i w trakcie bitwy) powinny być ocenione bardzo surowo. W trakcie oblężenia marnowano kilkadziesiąt tysięcy wojska na zdobycie miasta obsadzonego przez 2,5 tys. Szwedów. Przy tym należy dodać, że zadanie dużej części armii polegało jedynie na bezczynnym stacjonowaniu, bo ciężar zdobycia Warszawy wzięła na swoje barki piechota i ciury. Już w trakcie bitwy, król nie pokazał, że wie co to ekonomia sił, nigdy nie użył całości swoich sił przeciwko wrogowi. Wojska RON miało dużo więcej szans na korzystny dla siebie rezultat wyprawy Karola Gustawa na Warszawę. Głównie dlatego, że Carolus podejmując ją, musiał oprzeć się na wielu ryzykownych manewrach. Miał szczęście, że Polacy nie zdecydowali wyruszyć na niego jeszcze zanim połączył się z elektorem. Poszczęściło mu się, gdy wojska JK nie podjęły szerszego przeciwdziałania przeciwko oddziałom obchodzącym polskie szyki drugiego dnia. Wiązało się to zresztą z tym, że Jan Kazimierz całkowicie oddał inicjatywę w ręce swojego krewniaka. Na usprawiedliwienie naszego Wazy trzeba by dodać, że wojsko miał mocno niekarne, wolące konsumpcję obiadu od boju. Faktem jest też to, że de facto Jan Kazimierz nie dał się rozbić, a jedynie został zmuszony do wycofania.
  8. Zgrabnie i sprytnie ominąłeś fragment mówiący o "platformie kontrreformacyjnej". Tak, korona RON była atutem w walce o Szwecję, tyle, że utrzymanie "polskich" Wazów w Sztokholmie było także polskim interesem, bo lepiej było ze Szwecją utrzymywać poprawne stosunki. Zwłaszcza, gdy niewielu miało chęci łożenia i walczenia w przyszłej wojnie. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć o składzie narodowościowym armii Zygmunta w 1598 r., faktem jest, że w jego gronie znaleźli się tacy dowódcy jak Jan Zamoyski czy Jerzy Farensbach, ale pamiętajmy, że wszyscy żołnierze byli na służbie nie RON, tylko Zygmunta, a więc prawdopodobnie zaciągi nie były prowadzone tylko w RON - również (a może zwłaszcza?) w Szwecji. Unia brzeska była inicjatywą grupy władyków zaniepokojonych skomplikowania sytuacji przez powstanie patriarchatu w Moskwie (1589). Zygmunt co najmniej kilkakrotnie starał się pozyskać dla swoich planów Rzym, inna sprawa, że warto odróżnić dążenie do zaakceptowania swoich planów przez drugą stronę od akceptowania planów drugiej strony. Tego, że skoro je odrzucił, to niewiele dlań znaczyły. Szlachta chętnie przylepiała sobie łatkę "przedmurza chrześcijaństwa", co nie znaczy, że np. przyklasnęła planowi Władysława IV wywołania wojny z Turcją. Nadal nie rozumiem. Fakt, że by doprowadzić do wyprawy wiedeńskiej Sobieski musiał przekonać do tego ludność, nie świadczy o tym, że wyprawa była dla RON korzystna. Co do grania na emocjach szlachty, był to moim zdaniem największy sukces polityczny Sobieskiego. Dzięki swojej działalności, na pewien okres czasu spowodował kompletny zanik opozycji i w końcu uwolnił swoje ręce. Niebagatelne znaczenie pewnie miał brak perspektyw na północy. Pamiętajmy o tym, że żadnego z zakładanych celów (odzyskanie Podola, tron mołdawski dla Jakuba) Sobieski nie zdołał zrealizować. Chęci na pewno miał dobre, inna sprawa, że patrząc przez pryzmat skutków Wiednia, trzeba stwierdzić, że był niepotrzebny. Patrząc przez kwestię motywów jakimi Jasiek się kierował AD 1683, sprawa już taka oczywista nie jest.
  9. Dowody. Który odrzucił kapelusz kardynalski i stan duchowny w ogóle, coś nie tak z tą jego "klechością". Poza tym, nie wiem czemu przyczepiłeś się do Wazów, skoro już Walezy i Batory dawali do zrozumienia, że RON nie jest dla nich najważniejsza. Henryk III zrobił to w sposób oczywisty, a Batoremu lata po 1582 r. upłynęły głównie na planowaniu wyprawy antytureckiej. BTW, o czym ma to świadczyć? O tym, że Sobieski nie był złym politykiem?
  10. Rokosz Zebrzydowskiego był bardzo odległym wydarzeniem, chyba brakowało już naocznych świadków tych działań, ale pamiętajmy, że to nie król był inicjatorem starcia. To Zebrzydowski rozpoczął bardzo ostrą krytykę władcy, więc ciężko mówić tu o jakimkolwiek wecie, tym bardziej sensownym. Ani Zebrzydowski, ani Herburt, ani Janusz Radziwiłł (ojciec Bogusława), ani tym bardziej Stadnicki nie stali się takimi trybunami szlachty jak ich dawny opiekun, Jan Zamoyski, co dało im niezbyt szczególne miejsce w sercach szlacheckich. Pod tym względem przewyższał ich choćby... Lubomirski, przywódca - udanego już - rokoszu. Ten naprawdę swoją niewinnością i wiernością (zmyślonymi czy nie) ujął sobie b. dużą część panów braci. Moim zdaniem, bardzo dużą rolę, zwłaszcza na Litwie, odgrywała kwestia zagrożenia moskiewskiego i niemożność zniszczenia go za pomocą własnych sił. W pewnej części może miało na to wpływ także niezadowolenie z rządów Jana Kazimierza.
  11. Książka, którą właśnie czytam to...

    Książka Herbsta jest niesamowita, mimo tego, że to praca nienowa, a więc i język jest nieco inny, czytało się to znakomicie, do tego autor bardzo wielostronnie opisuje kwestię wojny, od teatru działań do np. ODB poszczególnych armii. Bibliografia jest naprawdę ogromna, zwłaszcza jeśli spojrzy się na to, że Herbst pisał to 70 lat temu, szkoda tylko, że później nie popełnił poprawek w związku z rozwojem historiografii... W skali szkolnej dałbym -6 co wynika niestety ze starości. No i nie byłbym sobą, gdybym nie powiedział, co mi się wydawało wątpliwe: nadanie Chodkiewiczowi buławy polnej w 1601 r. (s. 87; w rzeczywistości chyba nigdy jej nie dostał) i pomówienie Zygmunta o tendencje absolutystyczne od początku XVII w. (s. 193). M. Nagielski, "Warszawa 1656"
  12. Istnieje pewna grupa miejscowości, zwłaszcza na wschodzie Europy, które w swojej historii miały kilka nazw. Niejednokrotnie owe miejscowości miały doniosłe znaczenie dla historii, co niesie za sobą to, że stały się częścią prac historyków zajmujących się daną dziedziną. Pozostaje tylko mały problem - czy nazwa tej miejscowości ma brzmieć tak jak brzmi w chwili pisania czy raczej tak jak brzmiała w opisywanych czasach? Czy zamiast bitwy pod Stalingradem i oblężeniem Leningradu, mamy mówić o bitwie pod Wołgogradem i oblężeniu St. Petersburga? Dlaczego, co najmniej duża jeśli nie przeważająca, grupa historyków używa tych starszych nazw zamiast nowych (znamiennym przykładem są dzieje walk o Inflanty 1600-1611, gdzie w większości prac, zamiast Parnu, Viljandi, Tartu, występują: Parnawa, Felin, Dorpat...)?
  13. Książka, którą właśnie czytam to...

    Od "Fenomenu", pod względem omawiania husarskich umiejętności, metod działania, uzbrojenia itd., bardziej podobały mi się niewydane "Na skrzydłach husarii" - omawianie husarii na kilku przykładach jest IMHO znacznie ciekawsze, choć trzeba przyznać, że obydwie prace się dobrze uzupełniają. To co mi się w "Fenomenie" nie podobało, to na pewno wspomniane w tym temacie, opieranie się w kwestii strat wyłącznie na pamiętnikach polskich (argumentacja, że pamiętnikarze państwa X trafniej ocenią swoje straty niż straty wrogiego państwa Y, do mnie nie trafia), czy twierdzenie, że wyrósł jakiś mit niedoceniania piechoty przez szlachtę (s. 142) - IMHO nie ma żadnego mitu, to, że szlachta uważała, że w wojnie ze Szwecją potrzebny jest "lud ognisty" nie oznacza, że chciała służyć w jego obrębie. S. Herbst, "Wojna inflancka 1600-1602"
  14. Ludzie, którzy najbardziej wpłynęli na losy świata

    Absolutnie nie, Polska Piastowska była największa za Bolesława Chrobrego, Jagiellońska za Zygmunta Augusta, I Rzeczpospolita za Zygmunta III Wazy.
  15. Traktat w Radnot - 6 grudnia 1656

    "I z tego menda i z tego, prawie żadna różnica" https://forum.historia.org.pl/index.php?sho...mp;#entry130223 <- w szczególności post #206
  16. Najgorszy film jaki widziałem to...

    Idiotyczny... co niesie za sobą jego śmieszność To co jest głupie, często bywa śmieszne.
  17. Sport

    Boks to sport, a nie wieśniacka bitwa.
  18. Książka, którą właśnie czytam to...

    Wisnera czytało mi się nadspodziewanie dobrze - nadspodziewanie, bo zwykle nie spodziewam się zbyt wiele po DNiPPach, a tu bardzo miłe zaskoczenie. R. Sikora "Fenomen husarii"
  19. Konkurs kuratoryjny z historii 2009/2010

    W zeszłych latach, przynajmniej u mnie, konkursy składały się z dwu etapów, w tym roku z trzech. Czy tak jest u Ciebie? Jeśli tak, to wydaje mi się, że pytania z II etapu będą ciut prostsze niż w poprzednich latach - po prostu dlatego, żeby najtrudniejsze komisje zostawiły sobie na koniec Jeśli nie to, nie dziw się, że pytania wykraczają poza program nauczania.
  20. Książka, którą właśnie czytam to...

    Książka V. Urbaniak jest dobrą syntezą rokoszu sandomierskiego, pisaną nieco z perspektywy tytułowego stronnictwa. Choć szczerze mówiąc zamiast historii rokoszu, spodziewałem się raczej szerszej analizy przyczyn rozpadu dawnego stronnictwa Jana Zamoyskiego. H. Wisner, "Rokosz Zebrzydowskiego"
  21. Lektury szkolne - czy jest sens czytać je?

    Ciekawe jak poczuliby się przykładowo ci profesorowie, którzy nie mieli łopaty w ręku, gdyby dowiedzieli się, że to, że pracowali tylko naukowo świadczy o tym, że są życiowymi nieudacznikami. Cóż, ja czytam, choć nie czuję się wybitnie mądrzejszy od co niektórych, nieczytających, tu się wypowiadających. To zależy też co rozumie się pod terminem ograniczenia. Myślowe, intelektualne, umysłowe? Jeśli ktoś nie zna np. tabliczki mnożenia, wzoru tlenu i azotu, alfabetu, tj. rzeczy podstawowych to owszem, może zostać uznany za ograniczonego. Ale czy nieznajomość treści "Opowieści wigilijnej" świadczy o tym? IMHO nie.
  22. Lektury szkolne - czy jest sens czytać je?

    Nie wiem, prywatne edukowanie, na własną rękę, byłoby dobre tylko w kilku %, bo reszta pewnie w ogóle by tego nie robiła. Odbiegłaś od sensu cytowanego fragmentu, nie chodzi o to, że kanon lektur być może jest do bani, tylko o to, że na podstawie kilku przypadków oceniłaś młodsze pokolenie jako ograniczone, bo... nie czyta lektur. No faktycznie, nie ma to jak nie oceniać książek po okładce. Fizyczne niepracowanie jest oznaką nieudacznictwa?
  23. Książka, którą właśnie czytam to...

    Co do "Kamieni" można powiedzieć, że im dalej tym lepiej, ale nadzwyczaj dobrze mi się tego nie czytało. V. Urbaniak, "Zamoyszczycy bez Zamoyskiego" (a to już wcale nie jest łatwa lektura )
  24. który lepszy ustrój

    To zależy z czyjej perspektywy patrzeć: szarego obywatela, władcy, stanu finansów, żołnierza, itp. Do tego przypominam, że w czasach monarchii stanowej ciężko mówić o jakimś sejmie - to raczej zjazdy szlacheckie o dość niesprecyzowanych kompetencjach. Sejmy z prawdziwego zdarzenia, że tak powiem, to dopiero końcówka XV w., gdy Polska przekształcała swój ustrój w demokrację szlachecką. Demokrację, co nie znaczy, że rządził sejm, bo obok niego duże (a w teorii - równe sejmowi) znaczenie zajmował senat i król.
  25. Lektury szkolne - czy jest sens czytać je?

    Takie trudne, że w temacie o lekturach szkolnych, chodzi o lektury szkolne? Mogłeś, nie podałeś, skąd mam wiedzieć, że możesz podać? Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że w latach 30. w III Rzeszy nie było jako takiego antysemityzmu, bo nie każdy Niemiec był antysemitą. Nie każdy kontrprzykład obala tezę. Nieobalona teza nie jest stereotypem. To, że lubisz to, czego nie uważasz za potrzebne, to Twoja sprawa, sęk w tym, że od nikogo nie wymagasz, by ktoś robił tak samo jak Ty. Jak wspomniano w temacie, system szkolnictwa w zasadzie nie wymaga przeczytania lektur, opiera się raczej na zasadzie "nie musisz, ale bardzo bardzo powinieneś, bo tak czy inaczej musisz" Niekoniecznie trzeba przeczytać, ale koniecznie trzeba znać treść, o ile kilkadziesiąt lat temu bez przeczytania książki to nie było takie proste, teraz to bułka z masłem. Zastanawiam się co sądzicie o pomyśle, przewijającym się tu i ówdzie, o wprowadzeniu do kanonu lektur książek cieszących się dość sporą popularnością wśród ludzi w wieku 10-18 lat, tj. twórczość Tolkiena czy J.K. Rowling?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.