Tofik
Moderator-
Zawartość
7,830 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tofik
-
Jeden z potężniejszych litewskich kniaziów przełomu XV i XVI w., główny dowódca spod Klecka 1506, chyba jeden z pierwszych, który pokonał Tatarów, dzięki najpierw rozbiciu kosza, a następnie poszczególnych czambułów. Zdolny wódz, oskarżony przez wrogich magnatów litewskich o spiski w czasach Aleksandra Jagiellończyka, szukał pomocy u króla Zygmunta Starego - ten nie udzielił mu jej, gdyż nie chciał sporów magnaterii z władzą na Litwie. Doprowadzony do ostateczności Gliński zbuntował się, zabił jednego z oskarżycieli, uciekł na ziemie moskiewskie, gdzie namawiał cara do jak najprędszego wystąpienia przeciwko Litwie, która nie dość, że nie jest zbyt gotowa do wojny, to jeszcze nie będzie mogła otrzymać wsparcia od Korony. Jak go oceniacie? Jaką pozycję tak naprawdę zajmował pod Kleckiem? Czy król Zygmunt mógł go poprzeć, bez narażania swojego autorytetu i pozycji? Czy był zdrajcą? Zapraszam do dyskusji.
-
Pewne symptomy pojawiały się już wcześniej. Zmniejszony napływ gości od początku lat 90. XIV w. głównie na skutek chrystianizacji Litwy i propagandy jagiellońskiej. Oddanie Gotlandii nie dlatego, że była Zakonowi niepotrzebna (jak w przypadku Kujaw i ziemi dobrzyńskiej w 1343 r.), ale z obawy, że w nadchodzącej wojnie z Jagiełłą i Witoldem, Zakon Krzyżacki będzie musiał stawić czoło także unii kalmarskiej, co oznaczało, że ogólna sytuacja polityczna nie była już tak sprzyjająca Krzyżakom. Oczywiście Grunwald to ogromny krok w kierunku zmniejszenia znaczenia Zakonu, nie tylko militarny, ale też polityczny i propagandowy, może także mentalny, bo Polska wygrała pierwszą wojnę z Krzyżakami w dziejach.
-
Najsłynniejszy wielki mistrz krzyżacki w historii, sprzedał państwom unii kalmarskiej Gotlandię obawiając się walki na dwa fronty, sprowokowany przez Kurowskiego, wypowiedział wojnę Polsce. Jak oceniacie go jako polityka? Czy jego podejrzenia, iż wojna z Jagiełłą jest nieunikniona, miały rację bytu? Jak oceniacie go jako wodza?
-
Informacja "Kroniki" może (ale nie musi) być elementem pewnej legendy. Wszak Stryjkowski, tworzący w tych samych czasach co Murinius, pisał o poślednim żołnierzu "karzącym" wielkiego mistrza. O ile wiem Possilge nie napisał niczego istotnego na temat śmierci von Jungingena (a jeśli napisał, to to przeoczyłem, bo nie umiem sobie póki co poradzić z tym starym j. niemieckim), za to Kronika Konfliktu pisze: "Owe zaś hufce mistrza z miejsca na którym stały ruszając przeciw królowi, natknęły się na [naszą] wielką chorągiew i wzajem mężnie zderzyły się [z nią] włóczniami. I w pierwszym starciu mistrz, marszałek, komturzy całego Zakonu Krzyżackiego zostali zabici. Pozostali zaś, którzy ocaleli, widząc że mistrz, marszałek i inni dostojnicy Zakonu polegli, zwróciwszy się do odwrotu, cofnęli się w owym czasie aż do swych, uprzednio rozłożonych, taborów". Najprościej można by to zinterpretować w ten sposób, że odwód krzyżacki został rozbity w krótkim czasie, a skoro dygnitarze Zakonu jechali w przednich szeregach to prawdopodobnie padli z rąk przedchorągiewnych - którzy na pewno nie należeli do uboższych rycerzy. Śmierć dowódców spowodowała ogólną panikę w szeregach zakonnych.
-
Pierwsze porozumienia moskiewsko-habsburskie sięgają 1491 r.
-
"Potrzeba..." to ponad 1000 stron twórczości prof. Herbsta, niesamowita sprawa, aczkolwiek 1 tom (o kulturze i miastach) mnie tylko w niewielu miejscach zainteresował (np. pozycja cechów). 2 tom jest o wiele ciekawszy, bo o: wojskowości, fortyfikacjach, sposobów odkrywania historii regionalnej i geografii historycznej. W obydwu tomach zebrano najważniejsze (choć nie ukrywam, że trochę brak np. pracy o bitwie warszawskiej 1656) teksty (spośród ponad 600) Stanisława Herbsta (mnie najbardziej cieszą te grunwaldzkie i te o walkach Polski i Litwy [nie Polski przeciwko Litwie] na początku XVI w.), ułożono też dokładną bibliografię jego prac, a także tekstów o nim (łącznie prawie 70 w 4 lata po śmierci Herbsta - dziś ta liczba się zwiększyła m.in. dzięki niedawno wydanym "Wojsko, wojskowość, miasta"). Najstarsze teksty pochodzą z początku lat 30., najmłodsze bodajże z r. 1973, niektóre były składane z maszynopisów profesora, jeden chyba został złożony z notatek W. Majewskiego (podczas przemowy Herbsta na którejś z konferencji). Można przyczepić się do kilku stwierdzeń profesora. Np. wg Niego zasadę elekcji viritim ("najskrajniejszy dziwoląg wolności szlacheckiej") obmyślił Jan Zamoyski (s. 211, t. 1), co nie jest prawdą, bo już 11 lipca 1572 r. takie rozwiązanie (wprawdzie zradykalizowane, bo udział w zjeździe szlacheckim miał być przymusowy) zaproponował Piotr Zborowski. Zamoyski jawnie stanął po stronie viritim z tego co pamiętam, dopiero na konwokacji w 1573 r. Wojsko Maksymiliana III Habsburga zostało rozbite nie w 1586 r. (s. 213, t. 1), a rok później. Wątpliwości budzi twierdzenie o tym, że "Ogół szlachty był jej [dynastii habsburskiej] przeciwny z obawy przed habsburskim absolutyzmem i nietolerancją. Szczególnie obawiano się konfliktu z Turcją, w który Habsburgowie chcieli uwikłać Polskę. W elekcjach 1573 i 1575 odrzucono więc kandydatury habsburskie". To, że dom rakuski chciał nas przeciągnąć na stronę Ligi Świętej (i to wielokrotnie) nie ulega wątpliwości. Z tym, że nie zawsze szlachta jednoznacznie opowiadała się przeciwko temu rozwiązaniu (nawet w czasach Wazów), skoro szlachta wielkopolska w 1596 r. aprobowała to, ale tylko wtedy, gdy także Moskwa przyłączy się do Ligi. Za to nie można sprowadzać niechęci znacznej części panów braci do ogółu, bo przecież także część szlachty popierała kandydatury Maksymilianów w 1575 i 1586-7 r. Na s. 63 (t. 2) prezentowany jest przestarzały pogląd o tym jak muszkiet szwedzki zatrzymywał husarskie szarże. Pisząc o "załamaniu się usarii pod Parkanami" (s. 64, t. 2) Herbst chyba zapomniał, że drugie starcie przyniosło całkowite zwycięstwo Sobieskiemu. Długo by można dyskutować nad hipotezami grunwaldzkimi Herbsta. Za Łowmiańskim przyjął liczebność Krzyżaków na mniej niż 11 tys., Polaków 12 tys., Litwinów 8 tys., bez piechoty (s. 170, t. 2). Jak wiadomo, zdecydowanie zaniżone dane. Sugeruje, że dzięki statutowi z 1477 r. można by określić minimalną wielkość taboru (s. 170, t. 2), ale 1) w statucie mowa jedynie o tych żołnierzach, którzy mają przy sobie wóz, 2) dokument dotyczy czasów późniejszych niż Grunwald, gdy wojsko zaciężne było już używane w stosunkowo dużej skali. Najbardziej miarodajnym przykładem w kwestii taborowej są chyba Chojnice 1454, źródła krzyżackie szacują nasz zdobyty tabor na 2-3 tys. wozów. (na 16 tys. żołnierzy wyprawy generalnej). Gdyby przyjąć proporcję 1 kopia/wóz to tabor liczyłby co najmniej 5 tys. wozów. Prof. Herbst uważa, że sondaże archeologiczne to zabieg "tani" i możliwy do przeprowadzenia w "krótkim czasie" (s. 171, t. 2). Wytknął mu to już Andrzej Nadolski w "Studiach grunwaldzkich". Sondaże to tylko element rozpoznawczy. Rzeczywistość pokazała, że generalne prace archeologiczne to proces żmudny i wcale nie tani, owszem, przynoszący pewne efekty, ale zazwyczaj daleki od zadowalającego poziomu. Nie ma żadnych dowodów na poparcie twierdzenia Herbsta o tym, że w. mistrz zginął w miejscu, gdzie dziś stoi pomniczek upamiętniający śmierć von Jungingena (s. 172, t. 2). Nie poświadczają tego źródła pisane, ani inne przykłady średniowieczne. Był to jeden z głównych elementów jego dyskusji z Kuczyńskim. Podobnież nie ma żadnych dowodów na udział piechoty w bitwie (s. 175, t. 2), ani na szczególne użycie w bitwie szyku "en haye" ("w płot") (s. 181, t. 2). Herbst uważa, że miejsce bitwy wybrali Krzyżacy (s. 186, t. 2) - jak mogło do tego dojść, skoro to Zakon gonił Polaków i dogonił ich tam, nie gdzie chciał, tylko tam gdzie stał Jagiełło? Przypuszczenie (za S. Bełchem), że bitwę rozpoczęli Krzyżacy opiera się na niedostatecznej podstawie źródłowej, właściwie tylko na polskim oskarżeniu na soborze w Konstancji. Wg Polaków to Krzyżacy byli agresorami - co w kontekście wojny polsko-krzyżackiej wojny nie ulega wątpliwości. Podobnież w przypadku tego, że to Krzyżacy pojawili się na polu bitwy jako drudzy, czym "sprowokowali" starcie. Zarówno Possilge, Kronika Konfliktu jak i Długosz piszą o Litwie, która wystąpiła pierwsza. No i na koniec, na s. 268 niezbyt poprawnie (choć może zgodnie z odczuciami ludzi XVI wieku) Herbst nazywa "drzewa" piechoty kopiami. "Wojsko, wojskowość, miasta", red. K. Bobiatyński, P. Gawron, M. Nagielski
-
Odświeżam. Czytam akurat "Potrzeba historii, czyli o polskim stylu", 2 tomy wydane dla uczczenia dorobku naukowego S. Herbsta, którego śmiało chyba można nazwać "człowiekiem-encyklopedią" w dziedzinie historii. Historyk orientujący się nie tylko w swojej ulubionej historii wojskowości w różnych okresach (od Grunwaldu do II WŚ), ale także w dziedzinach historii niewojskowych - kulturze, historii miast, geografii historycznej, ikonografii etc. Praktycznie w każdej z tych części uchodził za specjalistę. Ważny uczestnik dyskusji grunwaldzkich, badacz okresu kształtowania się staropolskiej sztuki wojennej, autor doskonałej "Wojny inflanckiej 1600-1602", jeden z pierwszych, który zainteresował się fortyfikacjami Modlina i Zamościa, co łączył z zamiłowaniem do architektury i sztuki, a poza tym - zajmował się historią miast, zwłaszcza Warszawy, oraz roli mieszczaństwa (szczególnie cechów), ze szczególnym uwzględnieniem renesansu. Sam zresztą uważał (ale pisząc nie o całej historii, a o historii regionu), żeby skupiać się na wąskim temacie. W rozpiętości zainteresowań mógłby mu dorównać chyba tylko m.in. Janusz Tazbir, ale to chyba wciąż nie ta skala. Idealny historyk to taki, który we własnej dziedzinie prowadzi badania wykraczające poza to co ogólnie wiadomo. Oczywiście nie to co wiadomo przeciętnemu zjadaczowi chleba, tylko ogółowi historyków znającym generalne dokonania nauki w danym zakresie. Jednocześnie tenże idealny historyk powinien znać wiadomości i opinie badaczy w innych specjalizacjach. Rzecz jasna - to niewykonalne. Nawet Herbst nie zajmował się, dajmy na to, starożytnością, a jego zainteresowania średniowieczne sięgały "tylko" Wielkiej Wojny 1409-1411. W bardziej praktycznym ujęciu, historyk musi pracować nad posunięciem badań wszystkich historyków w danej dziedzinie jak najbardziej do przodu. Jednocześnie, IMHO powinien rozwijać swoją wiedzę w kierunkach pokrewnych swojej specjalizacji. Np. jeśli interesuje się epoką napoleońską, ze szczególnym uwzględnieniem wojny 1812, to powinien posiadać w miarę duże wiadomości na temat: wojskowości walczących stron, topografii terenu (te dwie opcje to niby takie oczywiste, a często bardzo pobieżnie traktowane), innych przypadków wojen obydwu stron z innymi przeciwnikami (by mieć co z czym porównać).
-
Sprawdziłem - 2 lutego 1508 r., przed ucieczką do Rosji, Gliński zamordował marszałka ziemskiego Jana Zabrzezińskiego (główny oskarżyciel). Potem próbował jeszcze pojmać Szacha Achmeta (byłby niezłą kartą przetargową w negocjacjach z Zygmuntem), ale nie udało mu się. Akurat Konstanty Ostrogski nie miał większych problemów w stosunkach z królem, prędzej można by mówić o czymś takim w przypadku Jana Tarnowskiego, długo niedocenianego. Jeszcze co do relacji między Michałem Glińskim a Zygmuntem I, król nie chciał zaakceptować kniazia na stanowisku marszałka nadwornego litewskiego, a nie chciał, bo jak pisano wyżej, nie chciał wchodzić w zatargi z innymi magnatami, poza tym zbywało mu na zdecydowaniu i żelaznej woli. Co innego jemu synowi, chyba mającym sporo cech po matce. Bez przesady, kniaź tylko nakłaniał w. księcia moskiewskiego do szybkiego działania, nie uczestniczył w tworzeniu moskiewsko-habsburskiego przymierza. IMHO chciał przede wszystkim zachować sporą pozycję i majątek, oczywiście w realiach Moskwy mu się to nie udało. W przypadku Litwy, albo nadal trwoniłby siły na sporach z magnaterią albo w końcu Zygmunt coś by postanowił w jego sprawie, ale wątpię, czy to by był wyrok korzystny dla Michała. Mimo oczywistego faktu, że dowodów na spiski Glińskiego nie było. Nie widzę związku między Glińskim a Czarnieckim. Jeden Litwin, drugi Polak. Jeden dobry przeciw Tatarom, drugi w walce podjazdowej. Choć byli podobni w okrucieństwie i dość niewielkim posłuchu na dworze (w porównaniu do swoich zasług).
-
August II też nie mógł pochwalić poprzedników w tej kwestii. Mnie to się akurat średnio czytało. Ale to nie jest ważne. Najważniejsze, że Staszewski zrobił duży krok w sprawie rehabilitacji (przynajmniej częściowej) Augusta III w Polsce, m.in. dzięki niemu Warszawa wchodziła w okres szybkiego rozwoju. Niepodważalne są zasługi króla dla kultury, rzekomy brak osobistego prowadzenia polityki wewnętrznej musi zostać zastąpiony tym, że August próbował podejmować próby przynajmniej częściowego zreformowania ustroju. Próby te, na skutek działalności opozycji, okazały się nieudane. Autor poświęca też trochę miejsca mniej znanym w Polsce sprawom (np. konwersja Sasa na katolicyzm w młodości), wykorzystał wiele prac polsko- i niemieckojęzycznych. Czytałem I wyd., czy ktoś wie na ile zostało ono poprawione?
-
To zależy co Cię dokładnie interesuje. Jeśli lata do 1795 r. (o tych po 1795 r. się nie wypowiadam) to łatwe w czytaniu (i niestety bardzo słabe jeśli chodzi o poziom) są Pawła Jasienicy. Jeśli Twój nick pokrywa się z Twoimi zainteresowaniami, to z książek dotykających tematykę wschodnią polecam: J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański "Władysław II Jagiełło"; A. Prochaska, "Dzieje Witolda wielkiego księcia Litwy"; J. Nikodem, "Jadwiga król Polski" (niezbyt łatwa w czytaniu, ale to dzieło przemega ).
-
Heuehehehehehehheheh ^^ O rany. No nieźle. Umiejętność czytania w narodzie zanika. Będę musiał ograniczyć długość drzemek, bo to na mnie źle działa. Co do tematu, nie wiem czy można znaleźć coś grubszego na temat Jana po polsku, trochę pisze o tym Z. Boras, Gustaw Eryksson Waza. Jest chyba też biografia ojca Jana, Gustawa wydana przez PIW, może coś tam będzie.
-
Pomagają w zrozumieniu sytuacji w jakiej znalazł się Jan Kazimierz u progu swojego panowania. Dotyczą okresu bezpośrednio przed koronacją JK.
-
O tak, to absolutny fenomen, prawdziwa wielostronna monografia napisana przez specjalistę... To nie jest może książka, po którą sięgnie "powszechny" czytelnik, ale to wyborne podsumowanie wiedzy o Jadwidze i prostownik niektórych błędnych poglądów na jej temat.
-
Dwie podstawowe książki to biografie autorstwa Z. Wójcika i T. Wasilewskiego. Obaj nie mogli uwzględnić pozycji powstałych po wydaniu ich książek, dlatego warto zwrócić uwagę na Żółte Wody-Korsuń 1648 W. Biernackiego, dobre jeżeli chodzi o początek powstania Chmielnickiego. Niestety, Zbaraż 1649 K. Śledzińskiego jest słaby. Poza tym dobrze by było sięgnąć po Janusza Radziwiłła 1612-1655 H. Wisnera. Pozycji o tym władcy jest multum, najłatwiej będzie, jeżeli sięgniesz po Wójcika i/lub Wasilewskiego (polecałbym tego drugiego), a jeśli ich nie masz - poszukaj twórczości takich historyków jak: Z. Wójcik, T. Wasilewski, W. Majewski, M. Nagielski, J. Wimmer, L. Kubala (choć to spora przestarzałość), A. Kersten, W. Czapliński, S. Herbst. Z ogólniejszych mógłby być W. Konopczyński.
-
Urodził się w 1105 r. Od młodości był sposobiony do rządzenia państwem dzięki czemu uzyskał przewagę nad przyrodnimi braćmi w przyszłej wojnie. Na mocy testamentu ojca, Bolesława Krzywoustego Władysław otrzymał Śląsk i jako pierwszy książę w historii tzw. dzielnicę senioralną składającą się z: ziemi krakowskiej, ziemi sieradzko - łęczyckiej, wschodnią Wielkopolskę, Pomorze Wschodnie i zwierzchnictwo nad Pomorzem Zachodnim. Za namową żony - Agnieszki - rozpoczął wojnę z juniorami - braćmi przyrodnimi. Początkowo zwyciężył w 1145 r. nad Pilicą, ale rok później podczas oblężenia Poznania został wyklęty przez arcybiskupa Jakuba ze Żnina, przez co stracił stronników i uciekł do Niemiec. Dwukrotnie Niemcy interweniowali w sprawie odzyskania tronu przez Władysława: - 1147 r. wyprawa króla niemieckiego Konrada III nie sforsowała Odry, - 1157 r. wyprawa cesarza Fryderyka Barbarossy doszła do Krzyszkowa pod Poznaniem, gdzie hołd złożył mu ówczesny senior - Bolesław IV Kędzierzawy. Władysław zmarł w 1159 r. Co sądzicie o tej postaci?
-
S. Herbst, "Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia"
-
Czy podwójne obchody zwycięstwa spod Grunwaldu 1410-2010 są potrzebne?
Tofik odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Eksploracja i rekonstrukcja historyczna
Postój na pobojowisku trwał do 17 lipca. A wojny między chrześcijanami nie były czymś szczególnym. -
Poprawka, prowadziła działania mające na celu zarówno zniszczenie wrogiej armii jak i zdobycia stolicy wroga. Różnica polega na tym, że Polacy chcieli zagarnąć jedynie część terytorium Rosji, tej najbardziej "polskiej i litewskiej" (wiadomo o co chodzi), bo reszta państwa rosyjskiego nie była im potrzebna. Za to Rosja chciała powtórnie włączyć w obręb swych granic całe Królestwo Polskie i dlatego starała się zająć polską stolicę. Sądzisz, że Anglicy nie znali historii, w tym w tej najnowszej (w rozumieniu Anglików połowy XIX w.)? W 1812 r. Rosja była zupełnie sama, postawienie wszystkiego na jedną kartę było wręcz konieczne. W 1856 r. palenie połowy kraju dla jakichś ziem tureckich, które można było przejąć przy korzystniejszej koniunkturze politycznej, byłoby kuriozum. Przechodzenie z ofensywy do tak głębokiej defensywy na własne życzenie (bo przecież, ani Turcy, ani ich sojusznicy, nie urządzili potężnego ataku na Moskwę) jest irracjonalne. Pomijając realność wycofania Rosjan z Litwy i wschodnich ziem dawnej Korony (poprawcie mnie jeśli się mylę, ale chyba Dybicz przewidywał, że Polacy łatwo rozbiją oddziały rosyjskie na granicy - oczywiście nie przewidział, że w 1830 r. do żadnego polskiego ataku nie dojdzie - nie przewidywał za to wycofania się stamtąd), to - przecież pozostawienie na Litwie i innych obszarach było na przełomie 1830/1831 świetnym posunięciem, skoro wojsko polskie nigdzie się nie ruszało.
-
Dobra książka, jak autor pisze w zakończeniu, stara się wykazać, że Polska w XVI w. przystawała do "standardów europejskich", nie była nazbyt oryginalnym państwem, jej ustrój da się porównać do ustrojów Anglii, Hiszpanii czy Francji (np. w kwestii istnienia i działania parlamentu). Niestety nie czyta się tego tak przyjemnie, jak chociażby Maciszewskiego. Wyczański korzystał z całkiem sporej liczby opracowań obcojęzycznych (bo - co jest jedną z najmocniejszych stron pracy - szeroko szuka analogii różnych stron spraw wewnętrznych Korony, u innych krajów europejskich). A. Mączak, "W czasach potopu"
-
Reformy sejmu (1764-66)
Tofik odpowiedział MateuszKielczanin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Co do tego jakie były - http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent...69&dirids=1 -
Od kiedy zwycięstwo w wojnie jest uwarunkowane zdobyciem wrogiej stolicy? Pokonanie Rosjan na własnej ziemi, a następnie udanej jej bronienie musiało zmusić cara do zaprzestania wszelkich działań zaczepnych i rozpoczęcia pertraktacji. Rosja miała wiele kierunków działania, musiała interesować się tym co się dzieje na granicy szwedzkiej, tureckiej i w Azji, a Polacy byli skoncentrowani tylko na walce na wschodzie. Wojna secesyjna jest przykładem zupełnie nieadekwatnym, przede wszystkim dlatego, że była to wojna domowa, w której jedna ze stron uważała, że koniecznym warunkiem jej zakończenia, jest likwidacja drugiej strony. Jak to zwykle w wojnach domowych bywa. To nie argument przeciwko szansom powstania, to argument przeciwko działaniom podejmowanym przez jego przywódców. A jednak Dybiczowi nie wystarczyło sił, ani na rozbicie wojsk Chłopickiego pod Olszynką Grochowską, ani na powstrzymanie polskich działań w marcu i kwietniu. Udało mu się dopiero wtedy, gdy Skrzynecki, nie wiedzieć czemu, nadal wypuszczał kolejne oddziały carskie (w tym bodajże gwardię gdzieś zaraz przed bitwą pod Ostrołęką) z niebezpieczeństw i z wielkim trudem przychodziło mu jakiekolwiek akceptowanie jakichkolwiek zaczepnych planów. Czy rosyjscy dowódcy rezygnowali z wszelkich ofensywnych planów? Czy mieli na względzie wyłącznie pertraktacje? Oczywiście nie potępiam takich ugodowców jak Drucki-Lubecki czy Czartoryski, ale uważam, że postawy Chłopickiego (na początku zrywu) i Skrzyneckiego, którzy traktowali działania zbrojne jako niedorzeczność wobec zamiarów cara, były z lekka niepoważne. A po co Anglicy mieliby dochodzić do Moskwy? Czemu wszystko sprowadzasz do zdobywania stolic? BTW o ile mi wiadomo, Synopa nie leży w pobliżu Krymu. Wycofywanie się z własnych terytoriów, po uprzedniej agresji, oznaczałoby porażkę cara.
-
Powstanie miało inne cele niż Napoleon i Hitler, bo nie chciało dojść do Moskwy, tylko (prawdopodobnie) objąć ziemie RON sprzed 1772 r. lub trochę mniej. Rosja w czasie powstania chyba nigdy nie zmobilizowała 250 tys. ludzi, ani nic nie zwiastowało, że może tak zrobić. A Polacy nie umieli bronić swoich granic, bo mieli (uogólniając) nie całkiem dobrych dowódców albo - co jest lepszym określeniem - nieumiejącym korzystać ze swoich umiejętności. No i Rosjanie przegrali wojnę krymską, która toczyła się także w Europie.
-
A. Wyczański, "Polska w Europie XVI stulecia"
-
Mniejszości narodowe w Szwecji w XVII w.
Tofik odpowiedział piotrwisla → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Zwykle określa się podział ludności w Szwecji na Szwedów (ok. 700 tys.) i Finów (ok. 600 tys.). Z racji niektórych posiadłości szwedzkich (Inflanty) pewnie żyli tam też jacyś Polacy czy Niemcy. -
"Szlachta" przeczytana, dobra książka, całkiem fajnie się czytało, do tego ciekawe przedstawienie stosunku szlachty do swojego kraju, monarchy etc. na przestrzeni wieków. Nie zgadzam się z paroma tezami autora jak: niezgodność wojen moskiewskich i szwedzkich za Z3W z polską racją stanu (tradycyjnie...); niezgoda większości szlachty na interwencję w Moskwie w 1609 r.; utożsamianie aktu wypowiedzenia posłuszeństwa z Jeziorny z aktem detronizacyjnym, czy w końcu nazywanie Janusza Radziwiłła tym, który stał za działalnością Sicińskiego. Aktualnie czytam różne wycinki i kserówki na temat polskich konstytucji, drogi RP do NATO i UE.