Skocz do zawartości

Tofik

Moderator
  • Zawartość

    7,830
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tofik

  1. Gdyby Chrobry dostał koronę wcześniej...

    Otton nie zdołał zrealizować swojej idei cesarstwa, więc argument o 4 królestwach odpada. Otton nie był duchownym, ani nie miał pełnomocnictwa papieża, nawet wolnej korony nie miał pod ręką, ergo - Bolesław nie mógł zostać koronowany. Bo 1) jak koronować bez korony?, 2) jak koronować bez arcybiskupa? Nie znam koronacji świeckiego przez świeckiego - oczywiście mówimy tu o realiach kościoła katolickiego (czy też okresu przed schizmą wschodnią). Jeżeli dyskusja zejdzie na tory nie historii alternatywnej, a sporu o datę koronacji Bolesława I to zapraszam choćby tu: https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=119
  2. Gdyby nie było powstań...

    Nie tylko sam się uważał, tak uważali współcześni jemu i potomni, na czele z W. A. Serczykiem. No, ale nie o tym dyskusja. To nie była poważna przeszkoda. Zawsze można było utworzyć coś w rodzaju namiastki Polski (Napoleon nie miał z tym problemu). No i mogę prosić o źródło tej wiadomości? Bo jeżeli chodzi o jego rozmowę z Potockim, to mogło to być zwyczajne mydlenie oczu i próba przekonania do siebie pana Ignacego - wszak jednego z filarów antyrosyjskiego (przynajmniej w 1792 r.) stronnictwa reformacyjnego! O ile mi wiadomo, Paweł nie wyraził podobnej myśli w swoich dyrektywach czy pismach do urzędników.
  3. Gdyby nie było powstań...

    Oczywiście Paweł nienawidził swoją matkę i to co było z nią związane, ale nie był w tym aż tak zacięty do tego stopnia Gdyby chciał przywrócić Polskę, wziąłby Kościuszkę na swoją służbę, a nie wymuszał (czy raczej - przekonywał) na nim przyrzeczenia o niewalczeniu z Rosją w przyszłości.
  4. Stosunki z prawosławnymi to złożony problem i zgadzam się z secesjonistą, że sprowadzanie tego do obecności duchownych prawosławnych w senacie jest grubym błędem. Aleksy napisał, że Moskwa nie miałaby pretekstów do wojen. Otóż Moskwa po raz pierwszy stanęła w rzekomej obronie prawosławnych chyba w 1654 r. - ponad 50 lat po unii brzeskiej, a ta już mocno przygasła. Nawet poważniejsze kontakty Kozaków (co nie znaczy, że prawosławnych) z carem zaczęły się dopiero w latach 20. (poselstwo Odincewa), ale nie można tego wiązać z jednoznaczną chęcią poddania się Zaporożców pod władzę Romanowów.
  5. Sport

    Takie moje refleksje: Nie wiedziałem, że zjawisko sporej dawki pseudokibicowania poza Polską i może Anglią (choć i tak tam sobie z tym dobrze radzą i motywy z "Hooligans" to raczej pieśń przeszłości). Pseudokibicowanie to może zły termin, ale oddaje to mój stosunek do ludzi, którzy najpierw przewrócili samochód z Mou w środku, potem nie pozwolili zawodnikom Interu zasnąć. Ciężko pozytywnie ocenić też zraszacze murawy... Pomijam zachowanie Valdesa, może faktycznie chciał ochronić mediolańskiego trenera, symulacja Sergio już stała się hitem Internetu. Całkowicie rozumiem Mourinho, gdy mówił, że Barcelony nigdy nie będzie trenował - stracił szacunek dlatego, że okazał się lepszy. Jestem kibicem Barcy, ale dla mnie Jose nigdy nie był i nie będzie wrogiem. No chyba, że faktycznie zachowa się chamsko, ale tu ciężko mówić o jakimkolwiek chamstwie. Pamiętam, gdy jako 10-letni dzieciak z wypiekami oglądałem występy prowadzonego przezeń Porto. Finał LM 2003/2004 rzecz jasna można by z dzisiejszej perspektywy nazwać zwycięstwem małej drużyny - ale życzę każdemu trenerowi takiej drużyny, którą sam samodzielnie sobie ulepi i przeistoczy z przyzwoitej w świetną. To, że Barcelona nie umie pogodzić się z porażką jest tylko częściowo prawdziwe - to kibice Barcelony nie umieją się z tym pogodzić. Xavi otwarcie mówi o tym, że Blaugrana zawiodła mimo potężnego wsparcia kibiców. Nie mówi o tym, że bramki zdobyte dla Interu w pierwszym meczu zostały zdobyte nieprawidłowo, że Mourinho zabił futbol, że trawa rosła nie na taką wysokość na jaką życzyli sobie cules. Mówi, że winę ponosi zespół. No i na koniec cieszą mnie dwie rzeczy. Pierwsza - działacze Barcy chyba wzięli sobie do serca to, że przed sezonem 2009/2010 transfery wyszły (delikatnie mówiąc) tak sobie i ponoć zaklepali już transfer Villi. Nie mówię, że Ibra zupełnie nie pasuje do Barcy. Henry też nie jest zawodnikiem w stylu Eto, lubi czasem "potriczyć" i samotnie wykreować akcję, a przecież sezon 2008/2009 miał dobry. Problem w tym, że wobec zupełnego braku formy Francuza Pep ma do wyboru albo Ibrę albo Bojana, który gra wprawdzie dobre spotkania, ale potrzeba mu koniecznie doświadczenia. Zaś Villa to już ostrzelany chłop. Druga rzecz - przegrana Barcy z Interem spowoduje/owała odpływ z szeregów kibiców drużyny Pepa mas sezonowców i dzieci Neo, które swoją obecność zaznaczają zwykle zdaniami wypisywanymi na wp, onecie, o2 i innych takich: "Real/Barca/ManU/Chelsea/Porto/Wisła/Legia/itp. cioty!". Żaden kibic nie chce być kojarzony z kimś takim. W finałach pucharów obstaję za Interem i Atletico (ktoś musi zatrzymać to ni to dobre, ni to słabe Fulham!).
  6. Sport

    Mou debeściak, to trzeba przyznać. Znowu wygrał taktycznie. Barca zagrała chyba zanadto bojaźliwie, ciągle chciała prowadzić grę skrzydłami i dośrodkować, a przecież przewaga Interu w powietrzu była niepodważalna. Dość kontrowersyjne sędziowanie, kartka dla Pedro chyba z kapelusza, dyskusyjna sprawa bramki Krkica, no i sprawa kartki dla Motty - myślę, obiektywnie rzecz ujmując, że dobrze się stało, że Inter ostatecznie wygrał, bo znowu zaczęłyby się narzekania, że Barca przechodzi dzięki sędziemu (choć i tak pewnie zaczną się teraz dogryzania w stylu: bez pomocy arbitrów, Barcelona nie wygrywa). Barca prezentowała się w zasadzie dość równo. Kiksował Toure, od czasu do czasu Keita, Pedro, Alves z Jeffrenem próbowali coś ugrać na skrzydłach, Xavi znowu nie grał swobodnie, podobnie jak Messi, Ibra zupełnie bez jaj. Chyba troszkę zabrakło osobowości w stylu Henrika Larssona, który pociągnąłby wszystko do przodu i utorował drogę do zwycięstwa. Gratuluję Interowi zasłużonego zwycięstwa... a Barca pozostanie najlepsza (i pomyśleć, że gdyby nie ta spalona bramka Milito... choć w przypadku bramki Pique też można mieć wątpliwości. Jak to mówią - oliwa sprawiedliwa). Teraz pozostaje tylko konsekwentnie zbierać punkty w lidze. Czas wydobyć pokłady pewnej złości!
  7. Żaden z nich nie miał doświadczenia w walkach z Tatarami, ani większego doświadczenia w dowodzenia nie najwyżej kilkutysięcznym pułkiem a armią składającą się z kilkudziesięciu chorągwi. Do tego żadnego nie "wciągnięto" w problemy południowo-wschodnie Na dodatek Gosiewski był Litwinem, więc nie mógł zostać hetmanem Korony. Łupienie Rosji wzdłuż i wszerz, ścieranie się z ostróżkami, czy walki miejskie o Moskwę to zupełnie inna para kaloszy niż walka z Tatarami i Turkami. Nie te warunki geograficzne i terenowe, nie ten dobór taktyki. Jakie atuty przemawiały za Żółkiewskim? Fakt, że ordę ścigał już od ok. 30 (!) lat, lojalność wobec króla, dotychczasowa ostrożna polityka względem księstw naddunajskich (czemu zaprzeczył w 1620 r.), powszechne mniemanie (słuszne) o jego wysokich umiejętnościach wojskowych (w Koronie chyba wówczas najwyższych), pozostawienie na wysokich stanowiskach (hetman, kanclerz - choć ten drugi dopiero od sejmu 1618) regalisty, a nie opozycjonisty (np. Zbaraskiego) i w końcu - brak odpowiedniego następcy. Bo niczego nie przynosiła, prócz sporów z Portą, która zazwyczaj nie była skłonna do konfliktu z nami, ale Multany były pierwszym krokiem doń. Dopiero w II poł. XVII wieku zaczęły się spory o Ukrainę, ale to odległy czas. Orda budziacka była tylko jedną z ord, pozostawali jeszcze, raczej groźniejsi, Krymce i Nogajce. Jest jeszcze kilka wątpliwych okoliczności: 1) skąd Polacy wzięliby środki na zniszczenie Budziaku? Sami kwarciani by nie starczyli, a wątpię, czy z podatków udałoby się zebrać coś więcej, 2) reakcja sułtana nie byłaby zbyt miła - w końcu naruszono terytorium jego lennika, 3) śmiało można powiedzieć, że posiadaliśmy Mołdawię w latach 1595-1599, 1600-1607 (?) i bodaj jeszcze w latach 1615-1616. Nie zrobiono wówczas nic w kwestii uporządkowania sytuacji z Tatarami. I wątpię, czy w omawianej sytuacji, postąpiono by inaczej. To, że Kumejki były wielkim sukcesem Potockiego nie ulega wątpliwości. To, że spowodował klęskę roku 1648 podlega dyskusji. Tak więc powstrzymałbym się od sądów, iż Kazanowski był lepszy od Potockiego, zwłaszcza, że - co również oczywiste - oprócz klęski, nie odniósł też poważniejszego zwycięstwa.
  8. Gyllenhielm w kajdanach

    A można wiedzieć gdzie znalazłeś tę informację?
  9. Ba, pomysły dotyczące zmniejszenia zakresu władzy hetmańskiej umiały czasem znaleźć dostatecznie dużo i dostatecznie odpowiednich zwolenników, by zostać przeistoczone w uchwały - vide rok bodajże 1591, gdy Zamoyskiemu zabrano część uprawnień nadanych w czasie niepokoju w związku z zapowiadaną wojną przeciwko Porcie. W przypadku królów elekcyjnych ciężko mówić o sytuacjach, w których władca sam może ot tak po prostu zmienić prawo. Jan Kazimierz potrzebował odpowiedniego wsparcia w izbie poselskiej i senacie, że ten pomysł nie przeszedł - znaczy to tyle, że nie dostał odpowiedniego poparcia. Każda jego nominacja (poza Lwem Sapiehą) była udana. Chyba tylko Batory umiał mianować wyłącznie dobrych dowódców - aczkolwiek niewybitnych. Największym błędem (z punktu widzenia wojskowego) była nominacja Lwa Sapiehy na hetmana wielkiego litewskiego i pozwolenie, by Inflanty stały się areną walk o dowództwo między Radziwiłłem a Sapiehą z lawirującym Gosiewskim. Nominacja Sapiehy z punktu widzenia polityki była o tyle uzasadniona, że 1) kanclerz oferował spore wsparcie finansowe dla walczących wojsk. Oferował to wprawdzie także Krzysztof II, ale 2) Sapieha był zwolennikiem niezwłocznej inwazji na Szwecję, zaś Radziwiłł był w tej kwestii dość powściągliwy. Co do 1618 r., kogo byś widział na miejscu Żółkiewskiego spośród Koroniarzy? O Chmieleckim mało kto słyszał, Struś, Budziło i cała reszta niezłej kadry wojska stołecznego w niewoli moskiewskiej, Koniecpolski jeszcze nieukształtowany, Kazanowski chyba raczej niezdolny do uniesienia takiego brzemienia. Przyznam szczerze, że dawniej oceniałem poczynania Żółkiewskiego w latach 1617-1620 jednoznacznie negatywnie. Lata 1618-1620 ciężko uznać za pasmo sukcesów i dobrych decyzji niemłodego wodza, ale w 1617 r., pod Buszą, oddał (co spotkało się z aprobatą władcy) to czego nie mieliśmy i nie powinniśmy mieć: panowania nad Mołdawią i Wołoszczyzną. I jeszcze jedno, uważany przez Ciebie za najlepszego, Kazanowski nie może pochwalić się sukcesem na miarę Kumejek.
  10. Sport

    Bayern u siebie miał ogromną przewagę nawet wtedy, gdy grał przeciwko 11-osobowemu Lyonowi w "10". Pozostaje wierzyć, że Francuzi wykorzystają atut swojego boiska. Sytuacja Barcy bardzo ciekawa. Wygrane derby z Realem, skrócenie przewagi do 1 pkt na skutek remisu z Espanyolem, kompletna klęska koncepcji Pepa w starciu z taktyką Mou. Raczej nie zagra Iniesta, jego brak to ogromna strata (gdy obaj 170-centymetrowi "bliźniacy" przebywają na boisku, zwykle nie ma siły na barcelońskie rozegranie), na pewno nie zagra Puyol, co jest stratą dla defensywy, ale do zastąpienia. Chciałbym, żeby na boisku pojawił się Yaya Toure, może ugra coś więcej niż Keita, miewał bardzo dobre występy. Gorąco wierzę w wygraną FCB, w końcu u siebie w ostatnich meczach fazy pucharowej pakowała rywalowi po 4 bramki. Inter to zespół wyższej klasy, zdaje się, niż Arsenal czy Stuttgart, ale to możliwe. A jeśli okaże się, że nie (w końcu Sewilli w Pucharze Króla też nie udało się pokonać - choć to było dawno), to Guardiola pokazał, że wielkim trenerem jest. Pokazał to nie tylko w poprzednim sezonie, gdy wygrał dosłownie wszystko (i nie chodzi tu o puchary typu "Puchar wójta gminy Psia Wólka"), ale też i w tym. Pokazał, że bez sprzedanego Eto, bez Henry'ego bez formy, za to z Ibrą (idzie mu stosunkowo lepiej, aczkolwiek z Interem nie pokazał absolutnie niczego), zespół nadal dobrze pracuje. Nie było 6:2 z Realem, za to 4:1 z Arsenalem też mówi za siebie. Ale z ogólną oceną sezonu 2009/2010 trzeba zaczekać do jego końca.
  11. Problemy i pułapki w badaniu historii

    Toteż mówię, że nie obojętnie jaki słownik, tylko dobry - nie kieszonkowy, tylko dobry Taki, który uwzględni maksymalnie wiele znaczeń danego wyrazu, przynajmniej pokrótce wyjaśni gramatykę. Oczywiście jeden wszystkiego nie uwzględni, dlatego warto korzystać kilku, nawet wydanych w różnych okresach, nie tylko po 1945 r.
  12. Wizyta ZIIIW

    Anusik pisze tyle: "W dniu 20 (30) VI 16323 r. Gustaw Adolf pojawił się niespodziewanie na redzie portu gdańskiego. Miał pod swoimi rozkazami 21 statków i okrętów z 4 tys. ludzi na pokładzie. Szwedzi zjawili się u bram Gdańska niemal równocześnie z Zygmuntem III, królową Konstancją i królewiczem Władysławem. Rodzina królewska była przyjmowana w Gdańsku z najwyższymi honorami. Nie zważając na podniosły nastrój towarzyszący wizycie, Gustaw Adolf zażądał od gdańszczan gwarancji, że ich port nie będzie wykorzystany do działań wymierzonych przeciwko Szwecji. Gdy zaś mieszczanie ze względu na obecność króla nie pośpieszyli z odpowiedzią, Szwedzi przystąpili do blokady portu, zatrzymując płynące do Gdańska statki. Jednocześnie jednak Gustaw Adolf poprosił królewicza Władysława, by spotkał się z nim <jak żołnierz z żołnierzem> na pokładzie jego okrętu. Zygmunt III nie wyraził jednak zgody na to spotkanie. Zezwolił natomiast gdańszczanom na znaczące ustępstwa wobec żądań szwedzkich. Mieszczanie obiecali więc Szwedom, że będą ściśle przestrzegać postanowień rozejmu z Ogry [7 grudnia 1622 r.]. W tym czasie Gustaw Adolf wracał już do domu. Zostawił pod Gdańskiem 10 okrętów pod dowództwem Nilsa Stiernskölda z zadaniem blokady portu gdańskiego. To właśnie Stiernsköld sfinalizował rokowania z gdańszczanami i w końcu czerwca 1623 r. wydał rozkaz zwinięcia blokady. Nie spotkał się jednak z dobrym przyjęciem ze strony Gustawa Adolfa. Król chciał bowiem jednoznacznych gwarancji pełnej neutralności Gdańska, niezależnych od trwania takich czy innych rozejmów polsko-szwedzkich. Wysłał więc do Gdańska Kristoffera Ludviga Raschego z projektem nowego układu. Było już jednak za późno. Gdańszczanie odmówili podpisania takiego dokumentu. Co więcej, zdecydowali się cofnąć swoje poprzednie zobowiązania. Ekspedycja gdańska zakończyła się więc tylko połowicznym sukcesem. Pozwoliła jednak pozbyć się strachu przed inwazją [RON na Szwecję]. Była również pożytecznym doświadczeniem żeglarskim Gustawa Adolfa, które miało procentować w jego późniejszych operacjach morskich i desantowych" (Z. Anusik, Gustaw II Adolf, Wrocław 2009, s. 97-98).
  13. Problemy i pułapki w badaniu historii

    Nie chodziło mi o to, że jeśli historykowi się zachce, to może kupić i tak to pozostanie "bez wpływu" na temat. Chodzi mi o to, że zakup zagranicznych pozycji to problem z zupełnie niższej ligi niż wiarygodność źródeł. Zakup jest zawsze możliwy (pomijam problem dostępności, nakładu itd.), poprawne rozstrzygnięcie czy źródło kłamie czy nie - nie zawsze. Oczywiście można zawsze powiedzieć, że na dany temat nie ma źródeł, ale poprawniej i bardziej zasadne jest twierdzenie, że źródeł na dany temat, jak dotąd, nie odnaleziono. Bowiem teoretycznie wszystkie archiwa zostały ładnie, pięknie, dokładnie przeszukane, a tu "nagle" jakiś historyk znajduje jakiś list, regestr, czy akt nadawczy, którzy rzuca nowe światło na daną sprawę. Taki, co je opanował to może nie, taki co korzystał z pozycji w podobnej liczbie języków - tak. Nadolski (pewnie nie wszystkie): łacina, francuski, niemiecki, czeski, chyba też hiszpański albo portugalski. Kuczyński (też nie wszystkie): niemiecki, rosyjski, litewski, francuski, łacina, czeski. Herbst znał i recenzował pozycje wydawane w Estonii, Łotwie, chyba także Litwie, o pozycjach niemieckojęzycznych nie wspominając. Nie opłaca się uczyć tylu języków. Kluczem jest zrozumienie ich gramatyki i... dobry słownik, bo słownictwo też jest bardzo przydatne
  14. Ano owszem, bycie lepszym od raczej przeciętnego nie oznacza bycia wybitnym. Nie miałem zamiaru dawać do zrozumienia, że Czarniecki to wybitny dowódca, chciałem tylko wskazać, że pośród nominacji Jana Kazimierza nie był wcale najgorszym wyborem. Nie umiał walczyć ze Szwedami w polu (całkiem nieźle radził sobie z Rosjanami), ale nie dał się rozbić w takim stopniu, by zaważyło to na wyniku poszczególnych kampanii. Nie wiem czy to biograf, ale chyba W. Majewski coś takiego pisał? Ocena planu sprowadza się zwykle do oceny hetmana Potockiego, zwykle jest to ocena krytyczna. To, czy plan był zły zanim kampania zaczęła się na dobre i to czy jego autorem faktycznie był Mikołaj Potocki to mocno dyskusyjne. Z trzema pierwszymi przyczynami się zgadzam, z ostatnią nie do końca. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to jaką kadrę odziedziczył Władysław IV a jaką Jan Kazimierz. Mówię tu głównie o wyższych szczeblach. Władysław w spadku dostał: Stanisława Koniecpolskiego (wszechstronny, najwybitniejszy w dziejach hetman, bijący Gustawa Adolfa, Tatarów bez jasyru i łupów, samodzielnie opanowujący sytuację w 1633 r.), Krzysztofa Radziwiłła (zwolennik zmian w armii [wzrost liczby piechoty, wprowadzenie dragonii; to pierwsze robiono już wcześniej], jak równy z równym stający przeciwko Lwu Północy, jeden z autorów zwycięstwa smoleńskiego) i Lwa Sapiehę (wódz mierny, ale przynajmniej kasy miał sporo i do dowodzenia w 1633 r. nie pchał się ani sam, ani przez swoich stronników). Kogo miał Jan Kazimierz, gdy wstępował na tron? W zasadzie tylko bezczynnego Janusza Kiszkę i Janusza Radziwiłła, który swoje umiejętności pokaże dopiero w 1649 i 1651 r. Hetmani koronni byli w niewoli, ale i oni pozwalają wysunąć przypuszczenie, że W4W do nominowania wyższych dowódców miał średnią rękę (a na pewno gorszą od ojcowskiej): zupełnie nieudolny (choć odważny) Marcin Kalinowski i bardzo kontrowersyjny Mikołaj Potocki. Władek mianował też hetmanem polnym Marcina Kazanowskiego - zdolnego oficera, ale nie posiadającego większych sukcesów wojskowych jako główny dowódca. Pod Batohem, jak wiadomo wyginęła duża część kadry oficerskiej, głównie średniego szczebla, to spowodowało komplikacje i konieczność nominacji takich przeciętniaków jak: Stanisław Rewera Potocki i Stanisław Lanckoroński. Na Litwie: Wincenty Gosiewski, a potem Paweł Sapieha. O tych nominacjach JK można powiedzieć, że były spowodowane brakiem odpowiednich ludzi (Korona) i względami politycznymi (Litwa). Potem nadeszły już lepsze czasy: Lubomirski, Czarniecki, Sobieski. Na Litwie nadal przeważali dowódcy prezentujący poziom raczej niespecjalnie wybitny (Pac, Wołłowicz, Radziwiłł), ale niemający na swoim koncie jakichś szczególnych blamaży (może za wyjątkiem Paca, który niekiedy - w czasach Sobieskiego - zachowywał się kiepska głowa z Witebska). Podsumowując. Jan Kazimierz większością swoich nominacji nie wykreował wodzów wybitnych, a nawet bardzo dobrych. Nie byli oni jednak w znacznej części zupełnymi miernotami i ich umiejętności były na tyle wysokie, by nie doprowadzić do klęski na miarę Batohu czy nawet Żółtych Wód i Korsunia. I jeszcze jedno, zarzuca się "ICR-owi", że nie obdarzył buławą Jaremy, przypisuje się to wpływowi kanclerza Ossolińskiego. Nie zwraca się jednak uwagi na co najmniej dwie okoliczności: 1) (oczywista prawda, ale warto wspomnieć) hetmani Potocki i Kalinowski nadal żyli, więc Jeremi nie mógł zostać trzecim hetmanem, a co najwyżej regimentarzem, 2) czy buławy Jeremi nie mógł dostać już o Władysława IV? W 1646 r. kniaź mógł się pochwalić sporym doświadczeniem, nie mniejszym od faktycznie nominowanego Kalinowskiego (w tym przypadku, wpływ kanclerza też zrobił swoje).
  15. Heidenstein R., Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594, t. 2, opr. M. Gliszczyński, W. Spasowicz, Petersburg 1857 http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent...79&from=FBC Kojałowicz-Wijuk W., Herbarz szlachty Wielkiego Księstwa Litewskiego zwany Nomenclator, Kraków 1905 http://www.polona.pl/dlibra/doccontent?id=6254&from=FBC Lauda i instrukcje 1572-1674, (w:) Dzieje ziemi kujawskiej oraz akta historyczne do nich służące, t. 2, wyd. A. Pawiński, Warszawa 1888 http://kpbc.umk.pl/dlibra/doccontent?id=25907&from=FBC Lauda sejmików ziemi dobrzyńskiej, wyd. F. Kłuczycki, Kraków 1887 http://dir.icm.edu.pl/pl/Lauda_sejmikow_Ziemi_Dobrzynskiej/ Listy Annibala z Kapui , arcy-biskupa neapolitańskiego, nuncyusza w Polsce, o bezkrólewiu po Stefanie Batorym i pierwszych latach panowania Zygmunta IIIgo, do wyjścia arcy-xięcia Maxymiliana z niewoli, wyd. A. Przezdziecki, Warszawa 1852 http://books.google.pl/books?id=f8UaAAAAYA...p;q&f=false Listy księcia Jerzego Zbaraskiego, kasztelana krakowskiego z lat 1621-1631, wyd. A. Sokołowski, „Scriptores Rerum Polonicarum”, t. 5, Kraków 1880 http://dir.icm.edu.pl/pl/Scriptores_Rerum_Polonicarum/Tom_5/ Listy Władysława IV do Krzystofa Radziwiłła hetmana polnego litewskiego 1612-1632, wyd. A. Muchliński, Kraków 1867 http://www.polona.pl/dlibra/doccontent?id=4282&from=FBC
  16. Nie podejmując dyskusji nad umiejętnościami Różyńskiego, trzeba przyznać, że wśród dowódców w czasie wielkiej smuty (Skopin Szujski, Sapieha, Pożarski, Żółkiewski; nie wspominam o dowódcach średniego szczebla, którzy b. dobrze spełniali swoje zadania np. Gosiewski; Sahajdaczny dzięki swojemu marszowi przechylił szalę zwycięstwa w 1618 r. na stronę polską, a Chodkiewiczowi ciężko zarzucić że w warunkach moskiewskich AD 1612 że się splamił), a co tu dopiero mówić o ogóle dowódców (bo nie hetmanów). Co do Czarnieckiego, nie pamiętam już kto napisał (może Herbst?), że Czarniecki mimo dostawanych cięgów, wracał i nadal szarpał Szwedów. Taki miał styl walki, niezbyt efektowny, stąd na pewno nie był hetmanem lepszym od czołówki hetmanów polsko-litewskich. Z czasów JK i tak najlepsi byli: J. Radziwiłł, J. Sobieski, J. Lubomirski. Za to Czarniecki był dużo pożyteczniejszy od kiepskiej głowy z Witebska, która nie dość, że nie posiadała zbyt wysokich umiejętności wojskowych (spory udział w wypuszczeniu Carolusa z potrzasku) to jeszcze pogłębiała precedens używania wojska do walki z monarchą. W I połowie XVII w. niespotykane było zjawisko grożenia królowi wypowiedzeniem posłuszeństwa (chyba, że w czasie rokoszu)!
  17. Kamyczek do ogródka czy fundamenty?

    Zgłębianie nieopracowanych tematów wiąże się zwykle z koniecznością zapoznania się źródeł rękopiśmiennych, dotąd niewydanych. Oczywiście historyk zawodowy może sobie pozwolić na pewne podróże, bo to jest wpisane w jego zawód, ale zainteresowany amator może nie mieć na to czasu. Ja interesuję się tym czym się interesuje i ciężko mi to wiązać z mnogością czy niewielką ilością źródeł i opracowań. Choć akurat lubiane przeze mnie tematy są opracowane bardzo szeroko (no chyba, że mówimy o jakichś tam raczej niedużych wycinkach, wszędzie znajdą się jakieś dziury).
  18. Problemy i pułapki w badaniu historii

    Konieczność zakupu zagranicznych książek jest zależna w zasadzie tylko od historyka. Dużo gorsze są sprawy ze źródłami. Nie chodzi o to, że znaczna ich część jest po łacinie, w archiwach itd. Czasami nie wiadomo po prostu, czy są wiarygodne. Przykładowo, czy lauda to tylko kurtuazyjne pisemka czy raczej rzeczowe przedstawienie ówczesnych nastrojów. Czy Długosz posiłkował się zaginionymi kronikami czy tylko zmyślał bądź opierał się na zniekształconej tradycji. Takich problemów jest ogrom i często zdarza się, że inne źródła nie mówią o danej sprawie albo jeszcze bardziej ją gmatwają.
  19. Wasza biblioteczka

    Od przybytku głowa nie boli. Innymi słowy - lepiej cierpieć z nadmiaru niż ubóstwa. A jeszcze prościej - lepiej mieć kupować za dużo niż nie mieć czego czytać
  20. Książka, którą właśnie czytam to...

    Szkoda, że t. 3 "Studiów" został pozbawiony recenzji czy materiałów źródłowych. Jest za to więcej typowych artykułów naukowych (szczególnie podobały mi się teksty: K. Bobiatyńskiego, T. Ciesielskiego, M. Paczkowskiego). Nie wiem czy zdanie A. Pobóg-Lenartowicz: "Siły polskie [pod Chojnicami, czy też w całym roku 1454] szacowano na około 40 tysięcy bardzo dobrze uzbrojonych żołnierzy" (s. 29) to podanie czyjejś opinii czy jej poparcie, w każdym razie oczywiście, wojsko polskie było ponad dwa razy mniej liczne. M. Bohm na s. 19 pisze, że strona polsko-litewska zaprzepaściła owoce Grunwaldu, co jak wiadomo, jest kwestią dyskusyjną. Wbrew temu co pisze M. Franz (s. 91), autorem biografii Jana Kazimierza wydanej w 1997 r. nie jest Henryk Wisner, a Zbigniew Wójcik. Nie wiem czemu Franz pisze też (s. 90), że obok pocztów magnackich, wojsk zaciężnych było także pospolite ruszenie, co jest oczywiście nieprawdą. Z. Anusik, "Gustaw II Adolf", wyd. 2009. Ciekawe czy coś się zmieniło w stosunku do wydania sprzed 14 lat?
  21. Ups, sorry zapomniałem. Widać rzadkie odwiedzanie quizów weszło mi w nawyk. Oczywiście, secesjonista ma rację. Drugi utwór to Wyprawa wojenna Króla....
  22. Wasza biblioteczka

    Takie tępe pytanie. Wczoraj układałem książki na nowo i mam pewien dylemat: lepiej układać tematycznie, alfabetycznie, tematyczno-alfabetycznie, czy wg rozmiarów okładek? Ostatecznie zdecydowałem się na układ rozmiarowo-tematyczny, bo nie mogłem znieść widoku układu alfabetyczno-tematycznego (jedna duża książka, obok kilka malutkich, zaraz jedna mniejsza, a na prawo kilka ogromnych... A ile miejsca się marnowało!). Jak to wygląda u Was?
  23. Książka, którą właśnie czytam to...

    Po liczącym niewiele ponad 100 stron przewodniku nie ma po co spodziewać się jakichś wielkich rzeczy, w końcu to tylko rodzaj prostej informacji dla turystów. Choć IMHO nawet przewodnik (autorstwa cenionego, obeznanego w temacie, historyka) nie może zawierać błędów np. "hełm z przyłbicą" (przyłbica to rodzaj hełmu, a nie zasłona stosowana w niektórych hełmach) (s. 45), zakończenie oblężenia Malborka 19 lipca (raczej jakieś niedopatrzenie, bo zakończyło się 19 września) (s. 52), bitwa na Zalewie Wiślanym 15 września 1464 r. (a poprawnie - 1463 r.) (s. 68). Choć to raczej mało znaczące pomyłki. Poważniejsza sprawa to niektóre opinie Gancewskiego, z którymi się nie zgadzam. Na s. 43 pisze, że 200-300 kopii (czyli w teorii: 600-900 żołnierzy) tworzyło chorągiew. Są to raczej szacunki przesadzone. Chorągwie posiadające powyżej 600 ludzi były zwykle chorągwiami bardzo dużymi, niemającymi charakteru terytorialnego, pełniącymi rolę "reprezentacyjnych" (np. w wojsku krzyżackim, chorągwie wielkiego mistrza i chorągiew Zakonu). Na s. 47 autor podaje, że wśród Polaków pod Grunwaldem znaleźli się też "zaciężni Czesi, Morawianie, Ślązacy, Mołdawianie". Jeśli mowa o zwykłym wsparciu Mołdawian - nie ma problemu. Jeżeli mowa o "zaciężnych Mołdawianach", to nie ma źródeł potwierdzających to zdanie. Na s. 87 pisze, że oczywiście Zygmunt Stary nie mógł przewidzieć biegu wydarzeń po hołdzie pruskim itd. itp., ale przecież faktem pozostaje, że Stary nie wykorzystał pełni szans mu ofiarowanych. Na s. 90 pisze (w odniesieniu do Korony) o "upokarzających" warunkach I pokoju toruńskiego, kończącego Wielką Wojnę, co - ze względu na zwycięstwo w walkach, potwierdzone pokojem - jest grubą przesadą. "Studia historyczno-wojskowe", red. T. Ciesielski, t. 3
  24. Książka, którą właśnie czytam to...

    Skończyłem Mikołajczaka. Co można powiedzieć... Trochę mi szkoda wydanej kasy. Recenzja: https://historia.org.pl/index.php?option=co...&Itemid=386 Przeczytałem też K. Wolskiego, "Polskie pola bitew w świetle archeologii" - https://historia.org.pl/index.php?option=co...&Itemid=386 A także "Krajobraz grunwaldzki w dziejach polsko-krzyżackich i polsko-niemieckich na przestrzeni wieków. Wokół mitów i rzeczywistości", red. J. Gancewski - zbiór artykułów na temat samej bitwy (choć to w zdecydowanej mniejszości, tylko S. Ekdahl pisał o trasach obu armii pod Grunwald i lokalizacji obozów, zamieścił przy tym dużą ilość map; niestety tekst po niemiecku, polskie streszczenie nie daje wszystkiego, więc przydałoby się co nieco przetłumaczyć, podobnie jak z innymi tekstami niemiecko- i anglojęzycznymi), pamięci o bitwie i okoliczności jej towarzyszących. Fajna książka. W szczególności mile czytało się rozważania Jana Gancewskiego na temat prawdziwości twierdzenia o kryzysie gospodarczym po Wielkiej Wojnie. Nie wiem tylko skąd Iwonie Gancewskiej (autorce artykułu o temacie Grunwaldu w polskich podręcznikach do liceum) wzięły się takie drobne pomyłki jak: Zawisza Czarny zabijający wielkiego mistrza (s. 107-108) - wszak obaj znajdują się w odległości dość dużej od siebie - i "książę Władysław" pod Grunwaldem (s. 109). J. Gancewski, "Grunwald. Przewodnik historyczny..."
  25. Informację wziąłem z książki K. Wolskiego, Polskie pola bitew w świetle archeologii, Racibórz 2008, s. 147: "Sensacją jest duży udział monet szwedzkich wśród znalezisk numizmatycznych". Dalej autor snuje przypuszczenie, czy aby Szwecja nie miała udziału w wywołaniu powstania Chmielnickiego. Niestety, autor nie zamieścił żadnej ilustracji pokazującej te monety, z kosztowności pokazano tylko (ale nie jako zdjęcie, a rysunek) pierścionki, wisiorki i guziki. Pewnie więcej info można odnaleźć w monografii bitwy autorstwa I. Swiesznikowa (1992). W każdym razie, czy współpraca kozacko-szwedzka przed 1655 r. jest potwierdzona przez źródła pisane?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.