Tofik
Moderator-
Zawartość
7,830 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tofik
-
Moja ocena Stadnickiego jest jednoznaczna - był warchołem w każdym calu i nic tego nie usprawiedliwia. W żadnym razie nie mogę go zrównać z Zebrzydowskim, Januszem Radziwiłłem (ojcem Bogusława), Jana Szczęsnego Herburta, Prokopa Pękosławskiego czy (w późniejszych czasach) z Jerzym Lubomirskim, którzy - jakkolwiek używali wolnościowych haseł w większości dość instrumentalnie i dosyć na wyrost - to potrafili działać dla dobra kraju i mieć własną, w miarę porządną, opcję polityczną. Stadnicki, ani nie działał na rzecz RON, ani nie miał jaśnie określonej polityki, poza wiecznym warcholstwem i nieuznawaniem większości z władz.
-
Materiały do dziejów Rzeczypospolitej Obojga Narodów
Tofik odpowiedział Pancerny → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Wszystko się zgadza, wygląda na to, że to to. Dzięki! Odpuściłem sobie poszukiwania tych staroci, a tu proszę... Szkoda, że nie ma jakiegoś polskojęzycznego wydania pism Lipskiego... -
Królewskie Skarbce - prywatne majątki władców za czasów RON
Tofik odpowiedział njczyziu → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie znam ogólnych mechanizmów, za to interesuje mnie bardzo sprawa tego, jak wyglądało "dziedziczenie" finansów po poprzednikach. Interesuje mnie to głównie od strony Zygmunta III. Czy Waza dostawał to co pozostawili Batory czy Walezy, czy raczej fundusze poprzedników się "rozpłynęły", a 22-letni król wstępował na tron wyłącznie z własnymi pieniędzmi? Jakie był przyczyny dworskiego kryzysu finansowego 1588-1589? Złe zarządzanie? "Spadek" po poprzednikach? Zaniedbanie, pomijanie tej sprawy przez zajmowanie się najważniejszymi sprawami (Estonia, początek formowania się opozycyjnego stronnictwa zamojszczyków, królewskie wątpliwości co do przebywania na tronie RON)? Przypomnę tylko, że zdaniem A. Filipczak-Kocur (a za nią, H. Wisnera, Zygmunt III, Wrocław 2006, s. 44) utrzymanie dworu kosztowało 300 tys. zł rocznie, zaś w roku 1588 i 1589 miał do dyspozycji odpowiednio 200 i 100 tys. zł (co innego pisze L. Podhorodecki, Wazowie w Polsce, Warszawa 1985, s. 188, który - za Janem Firlejem - uważa, że utrzymanie dworu kosztowało w 1590 r. 104 tys. zł - może to wynik jakiegoś uskromnienia dworu Wazy. Podhorodecki - za Piotrem Dudo - pisze także, że dochody Wazy z różnych dóbr stołowych - o których niżej - wynosiły ok. 2 mln zł, zaś Władysławowi IV pozostawił w spadku 50 tys. zł; autor zaznacza przy tym, że król mało pieniędzy wydawał na kulturę i gospodarkę*). To skutkowało ponoć jedzeniem obiadów u Anny Jagiellonki. Nie wiem tylko, czy owe 300 tys. zł dotyczą jedynie dworu polskiego, czy również 70-osobowego dworu szwedzkiego. Być może doszło też do kryzysu skarbu państwowego, bo Wisner, s. 45 pisze, że pustki w skarbie koronnym opóźniały wysyłanie poselstw. Nie ma to raczej związku z ubóstwem skarbu samego Wazy, bo monarcha jedynie ustalał ile miano zapłacić posłowi, zaś płaciła mu Litwa bądź Korona, zależnie skąd pochodził (tak było przynajmniej w czasach Władysława IV - pisze o tym sam Wisner w II tomie RW, s. 288). Sejm pacyfikacyjny ("Ordinatio o prowentach królewskich w Wielkim Księstwie Litewskim") ustalił, że "W Wielkim Księstwie Litewskim Grodno ze wszystkim, Szawle ze wszystkim", a także, "Brześć z Kobrynem ze wszystkim, Mohilow [Mohylew] ze wszystkim, Olita ze wszystkim, i myta stare mają być wolne", czyli należne królowi. Krócej, sejm nadał te ekonomie monarsze, by podratować jego sytuację finansową, aczkolwiek zrobił to z poszanowaniem praw poprzednich właścicieli dóbr ("w cale zachowawszy jednak każdego przy prawie jego, które tę konstytucją uprzedziło"). Rok później dodano ("Rationes stołu Króla Jegomości"): "żupy krakowskie, żupy olkuskie, cła koronne, cła ruskie, żupy ruskie, starostwo sandomierskie, starostwo samborskie, z Oziminą i Medenicami [?], ekonomia malborska, Wielkie Rządy, Rogoźno, Tczew, funtczoł (cło morskie) gdański, ryski, elbląski, myniczne pieniądze [dochody z mennic] i podwodne pieniądze, cło płockie" (obydwa cytaty z Volumina Legum, t. 2). O innych dochodach monarchy wspomniał już secesjonista, ja dodam tylko, że monarcha otrzymywał też zyski dzięki sumom wpłacanym za nadania i nominacje. Zygmunt Waza uzyskał też być może jakieś pieniądze w związku z sumami neapolitańskimi, ale można wątpić, czy odzyskał całe 430 tys. dukatów, a co dopiero jakieś odsetki. Jeśli wspomniane wyżej słowa Podhorodeckiego o wysokości dochodów królewskich są prawdą, to Władysław IV na żupach, cłach i ekonomiach zarabiał 4-krotnie mniej, bo (zdaniem W. Czaplińskiego, aczkolwiek chyba tylko w odniesieniu do Korony) 510 tys. zł (130 tys. cła, 150 tys. żupy, 230 tys. ekonomie). Do tego (za Czaplińskim): 300 tys. zł ze starostw niegrodowych (1/5 do skarbu kwarcianego, 2/3 do skarbu monarchy), 100 tys. zł z palowego gdańskiego, ok. 100 tys. zł z dochodów nominacyjnych (choć tu liczby są bardzo różne), 300 tys. zł z Litwy, a to i tak 2 razy mniej niż "ciągnął" ojciec Władka. Wiadomo, że był on rozrzutny, ale to raczej nie powinno wpływać na rozmiar dochodów, a raczej na rozmiar strat finansowych. Wprawdzie do czasu objęcia rządów przez syna Zygmunta, monarcha pozbył się paru źródeł, jak bodajże mennice, ale czy miałoby to aż taki spory skutek? I tutaj Podhorodecki dokłada swoje 3 grosze, pisząc, że dochody Władysława liczyły 1,5 mln zł, ale wydatki - już 450 tys. zł rocznie. * Poniekąd sam sobie zaprzecza pisząc o kulturze za Z3W na 8 stron i wymieniając: - liczne fundacje sakralne (kościół jezuitów pod wezwaniem św. Piotra w Krakowie, przebudowa katedry św. Jana w Warszawie) i że tak powiem, zwykłe (odbudowa Wawelu po pożarze, pałac w Ujazdowie, willa w Nieporęcie, pałac w Łobzowie, przebudowa Zamku Królewskiego) - kapelę dworską (38-osobowa; zdaniem W. Tomkiewicza liczyła 60 osób, kosztowała 15 tys. zł rocznie), - bibliofilstwo królewskie, - królewskie kolekcjonerstwo arrasów. Można też dodać zebranie wielu obrazów, co skończyło się ich "przewiezieniem" do Szwecji w czasie "potopu". -
Królewskie Skarbce - prywatne majątki Andegawenów i Jagiellonów
Tofik odpowiedział njczyziu → temat → Polska Andegawenów i Jagiellonów (1386 r. - 1572 r.)
Być może pomocne okażą się Rachunki królewskie z lat 1393-1395 i 1412, wyd. H. Wajs, Warszawa 1993. -
Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2010
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Tyle, że Capello odnosił sukcesy jako trener klubowy, a to inna para kaloszy niż selekcjoner. Trenerom takim jak Guus Hiddink to czy prowadzą klub czy reprezentację, to różnicy nie robi, i tu i tu odnoszą spore sukcesy. Ale taki np. Scolari przez swój wyjazd do Anglii wylądował w Uzbekistanie, choć w Brazylii radził sobie całkiem dobrze. Podobnież Aragones - zanim objął reprezentację, był całkiem solidnym trenerem, ale gdy wyjechał do Turcji - kompletnie poniżej oczekiwań, bo Fenerbahce, mimo braku tytułu mistrzowskiego choćby w tym roku, ma nań największe zadatki w całej Turcji. Wright-Philippsa nie oceniam, za mało oglądam mecze arabskiej zabawki (oczywiście na tej podstawie i Barry'ego nie powinienem oceniać, ale przynajmniej w liczbie występów i goli ten pierwszy się wyróżnia). A Carricka sobie cenię, może nigdy się specjalnie nie wybijał (chyba, że poza jakimiś pojedynczymi meczami, nie wiem, nie śledzę meczów MU na bieżąco), ale to solidny gracz. I ma tę niezaprzeczalną przewagę, że jest kluczowym graczem wicemistrza Anglii, a nie zespołu 5. czy 6. w tabeli Jak mówiłem, tej trójki nie skreślam, nikogo nie skreślam, mówię tylko, że IMHO Walcott zasłużył na powołanie. -
Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2010
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Przyznaję - okazjonalnie (najczęściej skróty, a i tak tylko tego co mnie interesuje - z tej racji lubiłem sobie pooglądać Arsenal). Niemniej dobrze pokazująca zjawisko stawiania/niestawiania na zawodnika, który przed jakimś turniejem zawodzi lub nie albo jest zdolny do gry lub nie. Myślę, że Capello mógł zwrócić uwagę na zasługi reprezentacyjne - bo to jak zawodnik radzi sobie w klubie nie zawsze przystaje do jego gry w reprezentacji. Zaś Walcott w reprezentacji radził sobie dobrze - oczywiście, nikt nie musi go chwalić za występy w ostatnich towarzyskich, ale przypominam, że to tylko luźne sparingi. Gdy przychodzi co do czego, Walcott umie stanąć na wysokości zadania i walnie przyczynić się do poprawy sytuacji drużyny, co w tym sezonie pokazywał kilkakrotnie. -
Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2010
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Hmm, dziwią mnie niektóre selekcjonerskie decyzje. Mogę przełknąć to, że del Bosque nie wziął Senny, bo przecież ten defensor w pełni z kontuzji się jeszcze nie wyleczył (ale to samo można powiedzieć o Fabregasie, czy - zwłaszcza - Inieście). No cóż, najwyżej Xabi Alonso albo nawet i Busquets pokażą co potrafią. O wiele bardziej dziwi mnie decyzja Capello (który jeszcze sukcesów z reprezentacjami nie ma - faktem jest też to, że po raz pierwszy prowadzi reprezentację ) w sprawie Theo Walcotta, IMHO wielkiej nadziei (w odniesieniu do angielskiego futbolu to określenie dość często nadużywane, ale faktem jest, że Theo to nadzieja) angielskiej piłki (Roo na bycie nadzieją jest już trochę za stary). Jak dla mnie Walcott w tym sezonie w Arsenalu wybijał się często ponad wszystkich (jego wejście w pierwszym meczu z Barcą, odmieniło losy spotkania). Capello daje do zrozumienia, że nikt nie dostanie miejsca w reprezentacji za zasługi - czy mają je (w stopniu większym niż Theo) tacy zawodnicy jak Milner, Lennon czy nawet Barry (rywale Walcotta na miejscach pomocników w kadrze)? Zastrzegam, że nie skreślam tych zawodników jako kompletne beztalencia. Uważam tylko, że na miejsce w reprezentacji nie zasługują bardziej od Theo. Capello daje do zrozumienia, że w czasie próby tj. ostatnich meczach towarzyskich, Walcott zawiódł - Hiddink wziął na Euro Arszawina, choć było pewne, że ten w pierwszych meczach nie zagra. Rezultat - świetne występy przeciwko Szwecji i Holandii (a Hiszpanie byli na gazie i mieli sposób na Rosjan ). Przypominam, że kontuzje też mają wpływ na ogólną dyspozycję i formę zawodnika. Jakiś dziennikarz czy ktoś taki napisał, że Capello ma jaja - Maradona w takim razie też ma "cojones", szkoda tylko, że w odniesieniu do swoich najlepszych zawodników. Można by dużo napisać o formie polskiej reprezentacji, ale po co? Było paru wyróżniających się (Mierzejewski, Błaszczykowski), ale z taką skutecznością to możemy sobie palcem w rzyci pogrzebać. Pewnie, rywale też nie mają 100%-skuteczności, ale co mnie obchodzą rywale? Reprezentacja w ubiegłym roku utraciła moje zaufanie (zresztą, chyba nie tylko moje) i trochę będzie musiała popracować żeby je odzyskać. Wróciło zaangażowanie, styl gry i wyniki zmieniły się w niewielkim stopniu (przynajmniej nie przegrywamy w fatalnym stylu). Niepokoi mnie też sytuacja Irka Jelenia. Świetny sezon Auxerre, pewny transfer, na 99% do Marsylii, tyle, że już pojawiły się plotki co do przenosin do Fenerbahce. IMHO żadna kasa nie zrekompensuje Irkowi tego, że przenosiny do Turcji to chyba piłkarska emerytura. Pewnie będzie grał w pierwszym składzie, ale Turcy odbiegają poziomem od ligi francuskiej, a w Marsylii też ma przecież spore szanse na 1 skład. -
Myślę, że na większości jednak zrobił - świadczą o tym słowa ks. Jana Piotrowskiego w odniesieniu do Pskowa w 1581 r., którego porównywano właśnie do Paryża - z powodu wielkości, znaczenia, umocnień ("toć to drugi Paryż!") etc. Co innego, ci posłowie, którzy AD 1573 mieli już za sobą wiele podróży po Europie Zachodniej - odwiedzili nie tylko Francję, ale również spory kawał Niemiec czy Włoch (można pod to podpiąć np. Jana Zamoyskiego). Owszem, ale zapewne i nie bez znaczenia była obawa, czy młody Walezy nie zostanie bez "zatrudnienia".
-
Ja z klimatów raperskich, jeśli chodzi o Polskę, to najbardziej lubiłem sobie posłuchać chyba Nagły Atak Spawacza. Ale patrząc na Rycha Peję jakoś od razu się zniechęcam
-
Z serii głupie, ale śmieszne: IMHO najlepszy nr Crackovii. Mimo braku Gutiego, Ramosa i Alvesa
-
Deep Purple - Perfect Strangers
-
Najwybitniejszy polski dowódca
Tofik odpowiedział Arkadiusz Siemion → temat → Historia sztuki wojennej i broni
IMHO nie ma się czym przejmować, bo to tylko zdanie jednej osoby, pewnie niedokształconej w ogólnej dziedzinie wojen (bo nie da się znać ich wszystkich). Poza tym to trochę tak jak z zapytaniem jednej osoby co najbardziej lubi jeść Polak powie, że pierogi, Włocha oburzy to, że Polacy nie jedzą spaghetti i sam powie, że spaghetti itd. -
Jeśli mowa o okresie "złotego wieku", a więc wieku XVI, to Polska odniosła wówczas swoje największe zwycięstwo w dziejach walk z Mołdawią - pod Obertynem (1531). Oczywiście nie znaczy to, że zawsze "Wołochy" byli u nas na kolanach, ale na ogół wyniki starć polsko-mołdawskich były korzystne dla nas. Krzyżaków militarnie wykończyliśmy, zabrakło politycznej konsekwencji.
-
Zgadzam się z Delwinem, w takich chwilach nie ma czasu na płomienne tyrady do potomnych i ludu.
-
Nie przesadzę, jeśli powiem, że umarł nestor pewnej części historii jako nauki. Tak jak Bardach dla historii prawa, tak Nowak dla historii techniki czy technologii wojskowej (w średniowieczu i nowożytności) był kimś szczególnym. Był twórcą co najmniej kilkudziesięciu map. "Historykował" ponad pół wieku, przez co dorobek ma ogromny, a to, że tego dorobku już nigdy nie powiększy, jest ogromną stratą. RIP
-
Miałem 2-tygodniową przerwę w czytaniu i dopiero dziś skończyłem Haleckiego - interesująca (może nie ma tam jakiejś specjalnie wartkiej akcji, ale to zrozumiałe, bo to przede wszystkim historia procesów - w sensie ewolucji - politycznych), niemała (ok. 500 stron) kniga, choć raczej nieprezentująca powiewu świeżości (przedwojenna) i miejscami dość "mało prolitewska" (czasami autor zrównuje pojęcie prawdy z pojęciem polskiego rozumienia przeróżnych aktów). Warto przeczytać. Aktualnie zamierzam przeczytać całą kronikę Piaseckiego, z utęsknieniem czekając na wydanie grunwaldzkiej książki Ekdahla...
-
Najlepsza/najgorsza reklama jaką widziałem w TV to...
Tofik odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Telewizja
Reklamy Nike są świetne, inna sprawa, że przez główne polskie telewizje rzadko pokazywane, ja widziałem je tylko w przerwie meczów (i to chyba zwykle tylko tych w LM). Ta też niczego sobie - http://www.youtube.com/watch?v=BVxiawy_3es Oby to tylko nie była przepowiednia przebiegu przyszłych MŚ, bo wiadomo jak to było z "gospodarzami specjalnej troski". Nooo, chyba nie robili min albo rzucali gazetami za darmo... -
Ostatnio posłuchałem trochę szacownych kawałków na czele z "Fuel" Metallici (niestety, profanacja tej piosenki przez Avril Lavigne, na co trafiłem przypadkiem na YT, zostanie mi w pamięci na długo), a teraz poszedłem w stronę muzyki specjalnej... bardzo specjalnej. Kiedyś spotkałem na okładce jednej z "pewnych" gazet mojej siostry facjatę niejakiego Dżastina Bibera (choć powinien zmienić nazwisko na "Bejber" ). Potem spotykałem to nazwisko w różnych miejscach w necie i zapragnąłem się dowiedzieć kto to jest. Myślałem, że to jakiś mały 12-latek. I co się okazało? Owszem, do koszykarza mu daleko, ponoć ma 165 cm wzrostu, ale ma... lat 16. No cóż, mutację można przechodzić w późnym wieku. W każdym razie brak mutacji nie usprawiedliwia "pewnego" poziomu "tfurczości". Ja do końca jego piosenki nie wytrwałem, ale... do odważnych świat należy, próbujcie :] Zupełnie nie łapię takiego sposobu muzykowania. Oklepane schematy, oklepane teksty, wszystko oklepane, a mimo to kolesia wielbią tłumy niewyżytych nastoletnich babek i wprost śpi na kasie. To już większą artystką jest Lady GaGa, która cały czas dąży do oryginalności No i jeszcze inny, super ciekawy i specjalny utwór Murzyn stale gapiący się na kamerę, skrzeczący zamiast śpiewający, robiący parę dziwnych rzeczy (ten demot wystarczy za komentarz: http://demotywatory.pl/1126773 ). Tego też nie łapię, za to powiem, że nie jest wstyd tego słuchać, odwrotnie niż Bejbera. Po prostu to taka muzyka insza od tej, którą lubię. Natomiast Bejber to mix muzyki.A tu - już bez kitu - naprawę przyjemna piosenka, ponoć jakiś hymn na RPA 2010 (?) http://www.youtube.com/watch?v=iC8V8S_REhk
-
Szlachta, mieszczanie, chłopi.
Tofik odpowiedział Pancerny → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Secesjonisto, wiesz może skąd, kiedy, od kogo wziął się pogląd o 8-10% udziale szlachty w społeczeństwie RON? Ja tylko zaznaczę, że Topolski pisze o 10% w odniesieniu wyłącznie do Litwy, nie całej RON. -
Może nie tyle mówię, że USA zwycięży, co mówię, że będę za Słoweńcami. Dla mnie USA to drużyna kompletnie nieprzewidywalna, co pokazali rok temu w PK. Najpierw wyjście z grupy ledwo ledwo, potem świetna wygrana z Hiszpanami (!) i walka z Brazylią (2:0 do przerwy!). O Nanim zapomniałem, media i tak trąbią tylko o Ronaldo. Dla mnie to świetny zawodnik, ale presja i zmęczenie sezonem jest u niego pewnie b. duże.
-
Niedługo MŚ, więc teraz z większym stopniem prawdopodobieństwa można typować faworytów poszczególnych grup. A - wprawdzie w drużynie francuskiej trener jest jaki jest, morale jest jakie jest, na skutek powołań kadra jest jaka jest... nie no, kadra wciąż jest mocna IMHO. Mogą mieć problemy z Meksykiem, ale z Urugwajem czy RPA powinni sobie poradzić (no chyba, że RPA pójdzie drogą Korei 8 lat temu). Stąd też mój drugi typ tej grupy - zespół Rafaela Marqueza. B - Argentyna może mieć słabszą obronę, ale atak pozostaje ten sam, więc pewnie nastrzelają duże gole, a przecież defensywa Maradony nie jest aż tak zła jak np. w Bayernie Drugi kandydat? "Efektowny" styl gry Grecji nie odniesie poważniejszych sukcesów, Korea nie będzie miała swoich sędziów (swoją drogą - chyba większość ludzkości kojarzy ten kraj, z tego, że ma sąsiada na północy o podobnej nazwie i z tego, że kupił MŚ 2002), pozostaje Nigeria. I dobrze. C - może i Anglia nie prezentuje super poziomu, sam Rooney nie był zadowolony po ostatnim meczu towarzyskim, ale dostała łatwą grupę. Algieria raczej bez szans, w starciu USA vs Słowenia, stawiam na Europejczyków. D - bardzo ciekawa grupa. Australia to zespół dość stary, jeśli chodzi o wiek zawodników, o sporych ambicjach, ale małych szansach. Serbowie i Ghana to drużyny o b. dużym potencjale, ale siła nazwisk działa na rzecz Afrykanów Niezależnie od formy Niemców (przede wszystkim napastników), uważam, że ich udział w MŚ na fazie grupowej się nie skończy. E - blaski Japonii skończyły się chyba w 2002 r. Dania to zespół solidnie grający, co może się okazać dobrym sposobem na Kamerun, choć tu nie wskaże faworyta. Natomiast niewątpliwym faworytem jest zespół Sneijdera, Robbena, Kuyta, van Bommela, van der Vaarta... F - Włosi też dostali nietrudną grupę, a reszta? Liczę na Słowaków. Gdyby Słoweńcy i Słowacy wyszli ze swoich grup, mielibyśmy to pocieszenie, że w eliminacjach przegraliśmy z nie byle kim, bo z członkami grupy 16 najlepszych reprezentacji świata! G - Brazylia na 1. miejscu, Korea bez szans. WKS czy Portugalia? WKS to drużyna podobna do Ghany, a w Portugalii wszyscy oczywiście liczą na CR, który od 15 miesięcy nie strzelił gola dla reprezentacji. Sam CR mistrzostw nie wygra, ale... No sam nie wiem. H - Hiszpania to raz, Szwajcaria to dwa. No bo Chile i Honduras to chyba nawet my byśmy dali radę pokonać.
-
Strasznie cieszy mnie fakt, że zamiast mnożyć kolejne cienizny, w końcu wyda się coś absolutnie fantastycznego. http://wanax.pl/index.php?p1110,grunwald-1...ycja-i-zrodlami Oby tylko faktycznie do połowy czerwca to zostało wydane.
-
W oparciu o "Banderia Prutenorum" trochę zmieniłem i poszerzyłem informacje, głównie na temat udziału zaciężnych w poszczególnych chorągwiach, nie zawsze dużego, ale częstego.
-
Benzema w zasadzie nigdy nie był wielki, tegoroczny sezon to potwierdza, z drugiej strony - nie rozumiem koncepcji Domenecha, który na mundial bierze T. Henry'ego, który miał sezon również tak samo nieudany. No, ale Henry przynajmniej dał awans... Mnie polityka kadrowa w odniesieniu do tych piłkarzy nie zaskakuje tak, jak zaskakuje mnie polityka Maradony. Gość chyba na wstępie chce przegrać te mistrzostwa. Nie wziął Zanettiego - ok, można zrozumieć, wprawdzie to filar obrony Interu i reprezentacji, jeden z najważniejszych piłkarzy, bardzo, ale to bardzo przydatnych w wielu aspektach gry, no ale może Diego kierował się tym, że to 37-letni dziadek i trudów spotkań może nie wytrzymać (fajnie, zawodnik przebiega masę kilometrów w spotkaniach ligowych i europejskich, by udowodnić, że wiek nie ma znaczenia, ale co tam - dziadek to dziadek). Jeśli nie zasłużył Zanetti - nie zasłużył też Samuel i Veron (skąd on się tam wziął?). Zupełnie niezrozumiałe i niewytłumaczalne jest niepowołanie Cambiasso, w tym sezonie, należącego do czołówki defensywnych pomocników na świecie, jednego z tych, którzy mieli gigantyczny udział w pokonaniu teamu Guardioli. Już w Niemczech pokazał, że jest bardzo wszechstronny (piękna bramka z Serbią, realizacja taktyki dzisiejszej Barcelony, zanim sama ta taktyka powstała). Tradycyjnie będę kibicował mojej trójcy: Włochom, Holendrom, Brazylijczykom. Niemniej, za dwóch głównych faworytów uważam: Argentynę i Hiszpanię... a w zasadzie tylko Hiszpanię. Maradona na własne życzenie znacząco osłabił defensywę swojego zespołu. Zaś del Bosque to człowiek rozumny - bierze to co ma najlepszego i jeśli Hiszpanów nie dopadną kontuzje czy przemęczenie zespołem, to wszystko będzie w porządku. Aż mnie skręca na widok tak naładowanego gwiazdami składu drużyny z Półwyspu Iberyjskiego. Idealna jedenastka Hiszpanii IMHO: BR: Casillias (Valdes zasługuje na to, by być nr 2) PO: Ramos ŚO: Pique, Puyol LO: Capdevilla Defensywni P: Senna Ofensywni P: Xavi, Iniesta, Fabregas (dwaj ostatni, jeśli do końca wyzdrowieją) N: Villa, Torres
-
Koniec sezonu w Primera i jestem bardzo, bardzo zadowolony. Można by długo rozwodzić się nad tym, jak grała trio Pedro - Krkić - Messi (dwaj pierwsi przez te dwa sezony poczynili ogromne postępy), czy Valdes czasem ostatnio nie spuścił poziomu (błąd przyjęcia w pierwszych minutach), ale ja skupię się tylko na jednym człowieku (w odniesieniu do dzisiejszego spotkania) - do Toure. Jego odejście byłoby dla klubu sporą stratą, dużo większą niż odejście np. Ibry, który ten sezon miał nieszczególnie udany (tu jednak trzeba zastrzec, że Henry zaczynał podobnie, a sezon 2008/2009 miał już naprawdę dobry). Niemniej - Yayę Toure zawsze wyróżniała ogromna chęć walki i zaangażowanie, świetny z niego defensor, ale jak pokazuje dzisiejszy przypadek (i nie tylko) umie też uczestniczyć w akcjach ofensywnych. Nie zawsze mu idzie (jak w rewanżu z Interem), ale nigdy nie odpuszcza. Pamiętam, jak w kontekście ostatnich meczów, kibice FCB nie mogli zrozumieć strategii Guardioli, który z uporem maniaka sadzał Toure na ławce, podczas, gdy np. niewiele pokazujący Keita grał sporo czasu. Dziś dał mu szansę i myślę, że Yaya ją wykorzystał, a przynajmniej pokazał, że od trenerów należy mu się więcej możliwości pogrania. No i co do sezonu. Pasjonujący. Absolutnie. Sezon 2008/2009 był idealny, pokazał on, że Barca jest na tyle wielkim zespołem, że zniszczy wszystko i zgarnie wszystko. Sezon 2009/2010 pokazał, że Barca nie rozpadnie się jak domek z kart po jednym niepowodzeniu. Nie dojdzie do afer, nie dojdzie do sporów piłkarzy z działaczami. Nie będzie kompletnie nieczystych zagrań (nie mówię tu o zachowaniach fanów Blaugrany). Szkoda mi jednego - tego, że Laporta nie będzie już rządził Barcą. Dziękuję Bogu za to, że dane mi było oglądać Barcelonę grającą w "epoce Laporty", który umiał zapanować nad galimatiasem po pierwszych latach XXI w. i mieć udział w budowie wielkiej drużyny. Oby tego nie rozwalono. I jeszcze co do przyszłego sezonu. Zapowiada się ciekawie. Villa i Fabregas prawdopodobnie w stolicy Katalonii (co by tu nie mówić, bardziej pasują do stylu Barcy niż Szwed), nie podejmuję się oceny tego, czy Ibra ma zostać czy nie, za to Czygrynskyi chyba tam nie jest potrzebny (jest Puyol, Pique, Milito, Marquez, a i niektórym defensywnym pomocnikom - vide Toure - zdarzało się grać na środku obrony). Jeśli transfer dwóch Hiszpanów dojdzie do skutku, to transfery okażą się na pewno dużo lepsze niż te z roku 2009. Wtedy to nawet Real lepiej zainwestował (wprawdzie dużo większą) kasę (owszem: Benzema nic nie pokazał, Kaka dostał pewne miejsce dopiero wtedy, gdy van der Vaart nie mógł grać, ale CR9 absolutnie stał się numerem 1 - nie lubię go, ale chylę czoła nad jego postawą w wielu meczach, nad tym, że umiał - czasem zupełnie samodzielnie - podźwignąć zespół z pewnego zastoju).