Tofik
Moderator-
Zawartość
7,830 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tofik
-
Dokładnie tak, trzeba było od razu Moskalom wytrącić broń z ręki. Ja zawsze będę powtarzał, że na szczytach prawosławia w RON unia miała większe poparcie niż tradycyjny model prawosławia, a to pozwalało sądzić, że odniesie skutek. Czyli, władycy woleli panowanie RON, a nie Rosji. Owszem, momentami ewidentnie łamano wolność wyznaniową, inna sprawa, czy to wina tych, którzy ją (unię) wprowadzali w życie w praktyce czy ci, którzy ją zaakceptowali i wprowadzali ją w życie na papierze (król). A co do protestantów - a kto rościł sobie prawa do panowania nad protestantami? No tak, jednomyślności nie było, ale za to była - jak już pisałem - większość. Szczerze mówiąc tak jakoś mi się z rozpędu napisałem. Nie znam sytuacji religijnej na wschodzie i na południowym wschodzie RON przed unią, ale nie sądzę, że stosunki katolików z prawosławnymi należały do najlepszych. Choć były lepsze niż te przed unią, przyznaję. Hm, to już ocenianie po samych skutkach. Pobudki też są ważne. W jakiś sposób zahamowano rozwój patriarchatu moskiewskiego, a przede wszystkim - próbowano coś robić. Unia nie przyniosła zbyt wielu dobrych rzeczy, niemniej całkowicie negatywnie można oceniać też np. przywilej koszycki, bo doprowadził do osłabienia władzy królewskiej (teoretycznie). Umiesz liczyć, licz na siebie jak to mówią :mrgreen: Jakoś zbyt często nie natknąłem się na jakieś opisanie przyczyn zawarcia unii, ale Wisner coś o tym mówi: W istocie, czynników, które doprowadziły do unii, było kilka. Wśród nich świadomość kryzysu Cekrwi, przekonanie, że w nowych ramach możliwe będzie jej odrodzenie, także sprzeciw władyków, czyli biskupów prawosławnych, przeciw usamodzielnieniu przez patriarchę konstantynopolitańskiego bractw cerkiewnych. Tyle o pobudkach prawosławnych. Swoje wrzucili też neofici: Lew Sapieha i Radziwiłł Sierotka. Tak, to było naprawianie błędów. Ale co gorsze: brak naprawiania błędów czy naprawianie?
-
Z dzisiejszej perspektywy - tak. Ale wtedy szło o Karę Boską! A i owszem, łamano, czasami przesadnie, prawa prawosławnych. Ze strony Zygmunta doszło jednak do złamania chyba tylko praw władyków, nie wiernych, bo tych bili już unici lub katolicy. Zresztą, dyskryminacja prawosławnych mogła się wówczas wydawać dyskryminacją mniejszości przez większość. Nadal brak przykładów kogo tak odsunięto. To, że protestantów pod koniec panowania króla Zygmunta III Wazy było mało, nie musiało (i raczej nie było) wynikiem tego, że nie chciał innowierców w senacie, ale tego, że się nie sprawdzali. Gdyby rzeczywiście nie chciał protestantów widzieć u władzy to wcześniej wysadziłby wszystko - zarówno w RON jak i w Szwecji. Ja nie neguję wiedzy, ani umiejętności ks. dr Wojaka, ale gdyby tak był łaskaw podawać jakieś przykłady... A jaka miała być kara? Król nie miał władzy sądowniczej, mógł co najwyżej wstawić się za sądzonym, a to już zależało od sędziego czy się przestraszy ręki królewskiej czy nie. Nie wiadomo czy choćby część tych napadów nie miała charakteru nie walk wyznaniowych, a zwykłych napadów rabunkowych. Podałeś przykłady ataków na innowierców, ale niekoniecznie miało to wymiar walk wyznań. A jakieś natychmiastowe użycie siły przeciwko bandytom też mogło mieć swoje konsekwencje - w końcu napadający nie byli bezbronni. Ad. 1. Prawdziwy sojusz z Habsburgami to dopiero rok 1613, poprzednie poważniejsze układy miały miejsce na początku panowania Zygmunta III. Chyba, że rokoszanom chodziło o królewskie małżeństwo. Owszem, spowodowało to ocieplenie stosunków polsko - habsburskich, może nawet drogę do sojuszu z domem rakuskim ale co w tym złego, nie jestem w stanie pojąć. Wolącym pokój od wojny panom braciom powinno się wydawać, że lepiej ocieplać stosunki z każdym sąsiadem niż je ochładzać. Ad. 2. A co było w niej takiego złego? Czyżby znów się tu ujawniło "profesjonalne oko szlacheckie"? :tongue: Ad. 3. No i to król próbował zrobić. W legacji z 19 grudnia 1605 r. król chciał zabezpieczenia granic i dobrego dla Polski skończenia wojny ze Szwecją, poprzez zapłacenie zaległego żołdu wojsku, dalsze płacenie w przyszłości, a na koniec utworzenie armii stałej. Wspomniał też o obronie przed Tatarami. Oczywiście, wszystko to wiązało się z próbą zmiany wadliwego systemu skarbowego (czyt. wszystko co związane z podatkami ). Ad. 4. To również proponowano. Ad. 5. To był sposób na zdobycie większego poparcia i nie było to niczym nowym, ani nie wygasło w przyszłości. Dobrze, że magnaci nie zagrabiali już królewszczyzn tak jak w czasach jagiellońskich. Choć np. Jana Zamoyskiego oskarżano o takie praktyki. Z dzisiejszej perspektywy i z perspektywy ówczesnej szlachty nie jest to godne pochwały. Jednak król nagradzał swych współpracowników tak samo jak dziś zwycięska w wyborach partia dzieli się poszczególnymi resortami Ad. 6. To bardzo ogólne pojęcie. Ad. 7. Sądy jakie były, takie były, zawsze takie pozostaną. Co z nimi złego? I czy władza sądownicza to domena królewska? Ad. 8. A czy rozdzielano je niesprawiedliwie? Cóż, to zależy czy za takie uznamy odsuwanie (lub lepiej - niemianowanie) od władzy zwolenników Jana Zamoyskiego, co władca praktykował od początku swych rządów. Ad. 9. To też dość ogólne pojęcie. Polityczne - wydalić z senatu czy jak? Ekonomiczne - mają płacić większość podatków? Ad. 10. No i to też ogólnik. Tak BTW na jakich książkach oparłeś się układając tą listę? Chętnie poczytałbym (no dobra - chętnie poczytałbym, gdybym miał kasę) coś grubszego na ten temat; również antyzygmuntowskiego. Czy ja wiem czy się wycofał? To była raczej zgodność kilku punktów programu królewskiego z kilkoma punktami programu rokoszan. Inne punkty natomiast (jak np. punkt o stosunkach z Habsburgami) były sobie przeciwne. Rokosz był raczej niepotrzebny. A dlaczego? W rezultacie propozycja króla, zamiast służyć dziełu naprawy, zapoczątkowała, przynajmniej po części, ciąg wydarzeń nazwanych rokoszem Zebrzydowskiego, sandomierskim, czy nawet wojną domową. Co najważniejsze, oponenci królewscy nie mieli do powiedzenia nie więcej niż, że jest źle. Chcieli poprawy, ale nie w następstwie zasadniczych zmian, lecz powrotu do zasad idealizowanej przeszłości. To, czego się domagali, było powtórzeniem postulatów sejmików bądź samego króla, albo nie miał poważniejszego znaczenia. Zygmunt III Waza, Henryk Wisner, Warszawa 2006, str. 92 - 93. I dalej, coś o zjeździe w Lublinie: To, co mówili [rokoszanie], nie wykraczało poza postulaty, jakie można było znaleźć w sejmikowych instrukcjach i sejmowych dyskursach. Co więcej, byli z tego dumni. Dość wspomnieć stwierdzenie Janusza Radziwiłła, który ponad rok później pisał do wojewody lubelskiego Gabriela Tęczyńskiego: "Nad Waszą Miłość nikt lepszym świadkiem być nie może, któryś zarówno ze mną na krakowskim [1605], a potem na warszawskim [1606] sejmie był posłem, żem ja tęż piosenkę na przeszłych sejmach śpiewał, którą i na rokoszu. str. 99. Rokosz można podsumować tak (przynajmniej IMHO): szczytne cele, ale nie była to żadna nowość na polskiej scenie politycznej. Do tego nic dobrego z tego nie wyszło. [ Dodano: 2008-06-11, 15:30 ] A i jeszcze jeden mały szczególik. Urszula Augustyniak pisze: Ze względu na demokratyczny system rządów niemożliwe było w Rzeczypospolitej narzucenie stanowi szlacheckiemu jednolitego wyznania (katolicyzmu). Już jednak podczas rządów Batorego pojawiła się praktyka nadawania przez króla urzędów państwowych przede wszystkim katolikom [...]
-
Rozumiem, że odległość pomiędzy stoperem a bramką rywala była mniejsza od odległości pomiędzy napastnikiem a bramką rywala :roll: Bzdura. Wcale nie twierdziłem, że Holendrzy byli gorsi od Włochów. Twierdziłem, że nie wygrali bezproblemowo, choć u nich wszystko było lepiej poukładane, zwłaszcza skuteczność, a tutaj Włochom czasami brakowało umiejętności, nerwów lub też szczęścia.
-
Ulm było zwycięstwem, ale nie było bitwą. Sam napisałeś, że był to manewr - genialny dodajmy. Tylko czy zakończył się on walką? Nie, więc nazywanie Ulm bitwą to drobna przesada, choć jak kto chce. Dla mnie najlepsze zwycięstwa napoleońskie to te bitwy, które do bitew należały :roll: Jednak I RP np. z połowy wieku XVII wyszła mocno poturbowana, czy to nie zasługa tego, że przegrywaliśmy na polach bitew? Ale to już OT.
-
No dobra, możemy podnieść kopie i odejść w pokoju :roll: :mrgreen: (tylko nie wracać przez las )
-
Jeśli był przed Rooneyem to nic dziwnego. Wymiana między pomocnikami etc. to domena nie tylko Manchesteru. To coś normalnego i znane jest już od lat. To teraz pokaż mi gdzie tak napisałem. Śmiej się, proszę bardzo. Nie wiem jak nie można dostrzegać tego, że nieraz Holendrzy znajdowali się w opałach, ale widać, ewidentna subiektywność przeważa.
-
Bez wątpienia kolejna wybitna postać starożytnej Grecji. Tebańczyk, dowódca spod Leuktr w 371 r. p.n.e. Słynny twórca szyku ukośnego, który dał zwycięstwo Tebom. Bitwa pociągnęła za sobą poważne konsekwencje - wojsko Teb weszło na Peloponez i Tesalii. Więzień tyrana Feraj Aleksandra (uwolnił go Pelopidas). Później pokonał Aleksandra pod Kynoskefalami, ale Pelopidas zginął. Chciał też zlikwidować ateńską przewagę na morzu. W czasie bitwy pod Mantineją (w której zwyciężył) odniósł wiele ran i to stało się przyczyną jego śmierci. Jak go oceniacie?
-
Gra Manchesteru a futbol totalny to chyba dwie różne sprawy. Najbardziej skrajny przypadek to chyba przypadki Hargreavesa (jako obrońcy) i Rooneya - ten akurat gonił wszędzie, czasami nie na darmo. Wymiana pozycji np. między lewym a prawym pomocnikiem to nic dziwnego. Co innego, gdy dochodzi do sytuacji, w której np. stoper jest bliżej bramki rywala niż napastnik.
-
Ale ja nie żądam od husarzy by w lesie stali w szyku Tutaj raczej nie potrzeba dyskusji, w kwestii zawodowców się zgadzamy 8) Ja wiem czy by wieszano psy... Ówcześnie, w kraju, może tak. Jednak wśród dzisiejszych historyków szczerze wątpię. Bo kto zdecydowałby się na frontalny atak małymi siłami? Zakładam oczywiście, że Rosjanie - tak jak w realu - stoją jak stali. Tylko Polacy podejmują jakieś manewry. Manewrując, prowokując, hetman mógł niejako rozstrzygnąć sytuację dla siebie. Dowodził mniejszymi siłami, więc łatwiej by mu się dowodziło niż Szujskiemu. Raczej nie wierzę, że Rosjanie szczególnie by się martwili o Carowe Zajmiszcze, mając przed sobą Polaków (tak jak w historii).
-
Chyba mniejsze jest prawdopodobieństwo "błędu" (czyli nietrafienia ucznia z materiałem we właściwe tematy, że tak to nazwę) np. przy temacie fotosyntezy niż przy temacie całej biologii w I kl. na ten przykład. Tak i to jest niby gorsze od paru kartek, które mają sprawdzić wiedzę z kilku kartek. Zresztą niedawno mieliśmy aferę z "Kamieniami na szaniec" i testem gimnazjalistów. Może cały system oceniania jest do bani? Owszem, w pewnych aspektach jest. Ale i tak jest lepsze od sprawdzania wiedzy na podstawie kilku kartek, które i tak zwykle wcale nie sprawdzają wiedzy, bo pisze się na tematy na przestrzeni kilku lat i jaki procent wiedzy zdobytej w tych latach zostanie sprawdzony? Niemniej coś wie i umie coś wydukać na pewne tematy.
-
Wybacz, twierdzisz, że Włosi byli na kolanach no to chyba ich ograli jak San Marino? Włosi też mogli trafić więcej razy niż 3. Pokonanie Francji, przy jej wczorajszej postawie, nie powinno być trudniejsze od pokonania Holandii. Czy dla Ciebie dostrzeganie błędów obydwu drużyn to coś złego? "Organizacja była świetna"... Nie, nie wszyscy, w zamyśle trenera mieli atakować i bronić, chyba od czegoś pozycje piłkarskie są. Jeśli idzie o popisy obydwu drużyn, to wspomnę jeszcze o Pirlo. Jeden obrót, drugi obrót, jeden Holender, drugi Holender zrobieni i szybkie długie podanie na prawą stronę. Wybacz, Zygmunt chyba lepiej rozegrał swój mecz niż Włosi. Nie wiem skąd te trzy? Przecież Włosi byli więcej razy pod bramką holenderską i więcej razy strzelali. Momentami byli bardzo blisko strzelenia bramki (vide Toni).
-
Klasówki i egzaminy to chyba jednak coś innego. Te sprawdzają wiedzę z określonego działu. Testy kompetencji mają za zadanie sprawdzić to czego się uczeń nauczył np. w okresie gimnazjum (ale ostatnio nawet trzecioklasiści w podstawówce piszą jakieś testy), ale to nie jest wykonalne. Jeśli ktoś chce sprawdzić czego przeciętny uczeń nauczył się przez te kilka lat, to chyba najlepszym wyznacznikiem tego są oceny jakie w poszczególnych okresach roku zdobywał owy uczeń. Żeby porządnie sprawdzić czego się uczeń nauczył trzeba by mu przygotować jakiś test liczący może z ok. 50 stron (zależnie od tego, czy to podstawówka, czy gimnazjum).
-
A jeśli uczeń na 10 tematów ma wykute 9 i zapyta się go tego jednego, to jest to sprawiedliwe i w pełni obrazujące jaką wiedzę ma uczeń?
-
Kłuszyn był wielką bitwą jeśli chodzi o znaczenie dla wojny z Rosją. Pod względem jej rozegrania (samej bitwy, przypominam) już nie bardzo. Żółkiewski nie podjął starań o zmniejszenie strat, po prostu uderzał do skutku. Cele oczywiście wykonano, ale nie wiem czy byłoby to możliwe, gdyby Żółkiewski nie miał takich zawodowców jakich miał. Nie wiem gdzie widzisz te herezje. Primo, dlatego, że szyk formowali po wyjściu z lasu, nie widzę powodu, dla którego mieliby mieć problemy w samym lesie. Secundo, dokładnie powtórzyłeś to co napisałem - nie atakowano od początku w zwartym szyku. Rozumiano, że przeciwnikowi trudniej się strzela w kilka rzadkich płotów (że użyję takiej metafory) niż w kilka gęstych. Tertio, nie wiem skąd wydarłeś teorię o szarżowaniu w lesie. Ja mówię o szarży dopiero po wyjściu z lasu. Taki atak z kilku stron wywołałby panikę w szeregach rosyjskich i kolejną dawkę zwątpienia w szeregach najemników. Manewr, ataku z lasu byłby niemniej ryzykowny niż cała operacja Żółkiewskiego w 1610 r., choć bezpieczniejsza byłaby prowokacja i zasadzka. P.S. A na koniu nie miałem okazji jeździć.
-
Nie. Pepe wchodził jako zawodnik portugalski znajdujący się najbliżej swojej bramki, nie był na skrzydle czy gdzieś tam, był dokładnie tam gdzie miał być. A to co zrobił to już inna sprawa. Niemniej gry Portugalczyków trudno uznać za "wszyscy bronią, wszyscy atakują", bo każdy był tam gdzie miał być. Dopuszczenie przeciwnika do kilku niezłych sytuacji bramkowych to doskonała gra? Doskonała gra to IMHO raczej świetna gra defensywna i sytuacje podbramkowe co kilka minut. Drugie dało się załatwić, pierwsze nie. I mimo tej asekuracji Zambrotta się przedarł, to chyba jednak coś jest nie tak. Jeśli "wszyscy bronią, wszyscy atakują" uznamy za futbol totalny, to chodzi o strzelenie gola bez względu na wszystko (w tym organizację).
-
Jak mam nie podważać skoro raz uratował ich Toni, a następnie kilka razy van der Saar? Kuyt też nie był bezbłędny, z tego co pamiętam Zambrotta, gdy jeszcze grał na lewej stronie, przeniknął przez jego obronę z piłką, wszedł w pole karne i strzelał w długi róg. A obrona zawiodła np. wtedy gdy Grosso uderzał, a van der Saar odbił piłkę. Przy całej mojej sympatii do drużyny holenderskiej nie sposób minąć jej błędów - podobnie jak u drużyny włoskiej. Nie o to chodzi w grze "wszyscy atakują, wszyscy bronią".
-
Jeśli Holendrzy będą grać z Francją i Rumunią tak jak z Włochami to raczej wyjdą z pierwszego miejsca. Trzeba pamiętać, że van Persie wszedł dopiero w II połowie, Robben nie grał w ogóle. Najgorzej dla Holandii jeśli któryś z nich lub inny ze środkowych pomocników (ci nie zagrali wczoraj słabego meczu) nabawi się kontuzji na dobre.
-
Napisz gdzie wyraźnie twierdzę, że Holendrzy wczoraj wszyscy bronili i wszyscy atakowali. Sytuacja w której np. napastnik wybija piłkę z własnej linii bramkowej, a w innej sytuacji stoper znajdujący się pod wrogą bramką, nawet gdy nie ma rzutu rożnego. Nie, od napastnika raczej mało ludzi wymaga, żeby bronił. Ma atakować i strzelać bramki. Największy ciężar gry spoczywa na pomocnikach i bocznych obrońcach, ale nie na stoperach. U Holendrów nie spotkałem się z przejawami takiej gry, zagrali dobrą ofensywną piłkę, choć nieco popuścili w obronie. No i każdy był tam gdzie miał być.
-
Pozwolę sobie oddzielić bitwę pod Kłuszynem od sytuacji pod Carowym Zamijszczem i Smoleńskiem. To, że była to jedna operacja to wiadomo, ale to samo można zastosować do innych bitew. Jak już wspomniałem zachowanie wojska polskiego przed bitwą to zachowanie bez zarzutu. Podobnie jest w bitwie. Co innego zachowanie hetmana. Przed bitwą nic nie można mu zarzucić, ale w bitwie nie wykazał się może czymś szczególnym, może poza ekonomią sił (inna sprawa czy najemnicy mieli chęć do prawdziwej walki). Może nie miał ku temu okazji? Może, ale to nie działa na niekorzyść (wręcz przeciwnie) twierdzenia, że Kłuszyn nie był wielką bitwą (chyba, że oceniać skutki). Nie wiem dlaczego husaria miałaby od razu formować szyk w lesie. Z tego co wiem, husarze atakowali wroga najpierw w rozluźnionym szyku, by ponieść mniejsze straty od ostrzału, dopiero zaraz przed zwarciem zwierali się. Zresztą, chyba nie obaliłeś jeszcze teorii dot. prowokacji :] ;D Coś chyba wspominałeś o wąskiej drodze, ale to mogło mieć korzyści dla nas. Szarża na stłoczone oddziały rosyjskie mogła przynieść efekt. P.S. To akurat późne, przed tym było kilka innych słów, niekoniecznie z mojej strony.
-
Wcale tak nie uważam. Nie uważam również, że grali tak, że wszyscy bronili i wszyscy atakowali. Uważam, że takie granie (tj. wszyscy atakują, wszyscy bronią) świadczą nie o wielkości futbolu, a o braku organizacji. To znak, że w zespole się coś wali, a u Holendrów na pewno tak nie było.
-
Nie będę tu mówił o pracy, do wiary niepodobnej piechotnego ludu, zwalczyli wytrwałością niezwyciężoną samej natury położenie i mimo nieprzyjaciela mocno broniącego się, sprowadzili wszystkie wojenne zapasy i bronie aż pod same mury fortecy. A gdy przyszło prowadzić tamtędy maszyny do rozbijania murów nadzwyczajnej wielkości, zdawały się, zdawały się być daremne wszelkie prace i usiłowania; ziemia błotnista ustępowała pod ciężarem, a przemokła przez padające w tych dniach deszcze zapadała się w głąb, ludzie i zwierzęta nie mogli zgruntować; tylko grzęźli i zostawali się w tych bezdennych błotach. Lecz nareszcie wycięto i sprowadzono mnogość gałęzi i tarasu; wypełniwszy rozgrzęzłą ziemię wrzucano i ustalono kawały drzew, na nich wystawiano mosty i dopiero z największą ludzi i zwierząt pracą z ciężarów uwolniwszy, wyciągnięto maszyny z błotnistych przepraw Jan Zamoyski, mowa o oblężeniu Białego Kamienia.
-
Jedno, dwa? Obawiam się, że strzałów Włochów, podobnie jak dobrych zagrać było dużo więcej. W samej II połowie Włosi mieli bardzo dobrych sytuacji koło trzech. Nie wiem czy Snejder by to wykorzystał, w końcu nie znalazł się w takiej sytuacji, ale fakt, że Toni grał raczej słabo. No chyba, że o to chodzi. Myślałem, że chodzi o mundial 2006. To akurat może znaczyć chyba tylko tyle, że brak organizacji w drużynie holenderskiej Każdy gra tam, gdzie akurat się pojawił. Ja wolę, żeby moja drużyna najpierw wygrywała, dopiero potem grała efektownie.
-
A gdzie twierdzę, że tak napisałeś? Golański do czasu strzelenia 2. bramki przez Niemców grał naprawdę dobrze. Niemniej, decyzja Leo, że Golański jako prawy obrońca ma grać na lewej stronie, mnie dziwi. Przecież miał Wawrzyniaka. Decyzja naprawdę dziwna, choć gdyby na meczu był remis lub nawet polskie zwycięstwo to byłaby to co najwyżej "decyzja ryzykowna", a tak okazała się dziwna czy nawet zła. Roger może wchodzić jako dżoker w polskim składzie, ale lepiej, żeby grał od 1. minuty.
-
Karol Młot przegrywa w bitwie pod Poitiers
Tofik odpowiedział vanbrovar → temat → Historia alternatywna
Owszem, trudno mówić o ekspansji na całą Europę. Jednak np. na osiągnięcie Akwitanii (bądź co bądź słabej) Arabowie mieli szansę. -
Walka o hegemonię w XVI w.- stracona jedność ideowa Europy?
Tofik odpowiedział Nickless → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Niemniej nie w takim zasięgu jak reformacja. Europa (lub poszczególne jej części) łączyła się w chęci stłumienia takich ruchów (no i wzbogacenia się też).
