Tofik
Moderator-
Zawartość
7,830 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Tofik
-
Do dzisiaj nie wiadomo, na co umarł Aleksander. Wg Plutarcha w dzienniku królewskim było zapisane, że po przyjęciu król udał się na kolejną zabawę, tym razem u Mediosa i stamtąd zaczęły się jego problemy. Można więc założyć, że Aleksandrowi nie chciało się lub nie mógł iść na tą pijatykę i być może przeżyłby więcej niż ok. 33 lata. Więc, co by było, gdyby Aleks przeżył jeszcze choćby kilka lat? Podbiłby Arabię? A może wyprawiłby się do Italii? A może jeszcze gdzieś poniósłby kompletne fiasko? Zapraszam do wymiany poglądów.
-
Ostatnio śmieję się jak głupi właśnie z tego. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby dać przykład czegoś takiego, no, ale tak to jest, jak się ma takie niezbyt duże osiągnięcia.Komentarz Weszło! też na miejscu:
-
Upominki płacone Tatarom
Tofik odpowiedział Tofik → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Dzierżek wiózł nieznaną mi część zaległych upominków, więc to niezbyt pomoże w rozwiązaniu tego ile liczyła jednorazowa rata upominków. Nic nie znalazłem w biografiach W4W Wisnera i Czaplińskiego, ani w "Historii dyplomacji polskiej", "Polskiej służby..." już nie mam, a notatki robiłem tylko dla lat 1587-1632 Zajrzałem jeszcze do "Stosunków polsko-tatarskich" Skorupy, wprawdzie 1595-1623, ale są tam cenne informacje, dające pewne rozeznanie w temacie. Korona od 1422 r. miała płacić 200 grzywien rocznie, o czym szybko zapomniano. Od 1506 r. Litwini płacili 15 tys. czerwonych złotych, choć Korona pokrywała tę sumę w jej połowie. Śmierć Aleksandra Jagiellończyka odsunęła tę sprawę, ale najpóźniej w 1510 r. Zygmunt Stary przystał na płacenie 15 tys. czerwonych złotych, co potwierdzono w układzie z Mengli Girejem 1513-1514, który mówił, że Polska i Litwa corocznie miały płacić Tatarom 15 tys. czerwonych złotych w dwóch ratach (gotówka + towary). Ciekawy jestem tylko trzech spraw: 1) Jak bardzo wzrosła inflacja pomiędzy 1514 a 1603 r. (na pewno nie tak znacznie niż chociażby w połowie XVII wieku) 2) Czy RP miała jakieś zaległości z poprzednich lat 3) Biorąc pod uwagę zmienną wartość czerwonego złotego w wiekach XVI-XVIII, czy można dokładnie określić różnicę między kwotami 15 tys. cz. zł i 40 tys. złp -
Zamykanie stadionów - czy to coś da?
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Przecież na stadionie też to widać, identyfikacja jest czasem utrudniona przez zakrywanie twarzy, ale do tego nie dochodzi zawsze. -
Zamykanie stadionów - czy to coś da?
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Owszem, to nie jest przypadek kiboli wbiegających i bijących wszystkich dookoła. Tyle, że to jest dowód na to, że media rozpływając się nad sytuacją na zachodzie bądź co bądź przesadzają. Choćby taki M. Borek wypowiadał się, że w Anglii kibice są bardzo blisko murawy, ale żaden z nich nie odważy się tam wkroczyć, bo nie będzie musiał zapłacić 1000, 5000 czy nawet 10 000 zł (albo funtów, nie pamiętam), tylko kary kilka razy większe. Jednak tacy 'tchórzliwi' ci Anglicy nie są. Przypadek austriacki też jest interesujący, w końcu ten kraj organizował 3 lata temu Mistrzostwa Europy, więc ten problem powinien mieć załatwiony. -
Zamykanie stadionów - czy to coś da?
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
To, że kiboli kopiących reporterów jest kilku, a normalnych kibiców na stadionach tysiące, czasem dziesiątki tysięcy. Przestępcy mogą "robić swoje" zarówno na stadionie, jak i poza nim. Faktem jest to, że to - jak mówił Stec u Lisa - stadiony to miejsce, gdzie prawo jest łamane nagminnie i bez konsekwencji. Tylko, że kiboli łatwiej złapać na stadionie niż poza nim - gdy policjanci z rana wkraczali do miejsc pobytu podejrzanych, aresztowali co najmniej jednego niewinnego, którego w ogóle w Bydgoszczy nie było. Na tym wszystkim najwięcej cierpią niewinni kibice, którym państwo i inne podmioty nie potrafią zapewnić bezpieczeństwa praktycznie nigdzie (na ulicy, w szkole, na dworcu, w pubach, w barach etc. wszędzie można dostać w ryj za nic). To nie jest wina tylko obecnego rządu, po prostu to problem wielu, wielu lat (podobnie jest np. z korupcją, o Oreście Lenczyku ktoś kiedyś powiedział, że w latach 70.-80. był jednym z nielicznych, którzy nie brali i nie dawali), którego nie da się załatwić głośną akcją. Trzeba podpatrzeć wzory z zachodu (bo masz rację, że tam problem nie jest aż tak wielki), ale trzeba liczyć się z tym, że są małe szanse na ogólne zniszczenie kibolstwa. Że na meczach w ogóle będzie całkowity spokój, to są praktycznie zerowe szanse, skoro nawet na finał MŚ wbiega Jimmy Jump (wczoraj też był podobny przypadek), który od 9 lat (!) robi to co robi. Na najlepiej chronionych stadionach na świecie! Tacy nie robią nic złego, ale załóżmy sobie, że wbiegnie tam jakiś oszołom z niewykrytym wcześniej czymś niebezpiecznym i sobie dźgnie/uderzy kilka osób na boisku. Podsumowując, albo jesteśmy konsekwentni i zamykamy wszystkie niebezpieczne miejsca, albo robimy takie prawo i tak działamy, żeby w końcu kibol nie czuł się bezkarny. BTW apropos przykładu szkoły, pamięta ktoś nagonkę w stylu 'jaka ta szkoła niebezpieczna', 'jacy ci uczniowie źli' itp. na fali samobójstw prześladowanych uczniów i wybryków pewnej grupy uczniów? Działo się to kilka lat temu. Minęło trochę czasu, sprawa przycichła, ale czy jest lepiej? Jak dla mnie nie, choć ja te najbardziej chaotyczne etapy edukacji mam za sobą. -
Zamykanie stadionów - czy to coś da?
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
W takim razie zamknijmy szkoły, bo jeden uczeń założył nauczycielowi wiadro na głowę. -
Zamykanie stadionów - czy to coś da?
Tofik odpowiedział Albinos → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Do wszystkich tych, którzy uważają, że w Anglii i w ogóle na zachodzie z kibolami i innymi takimi wcale nie ma problemu -> http://www.weszlo.com/news/6928 -
Nie, po dwóch latach już nie pamiętam, gdzie to przeczytałem
-
Dlaczego nie wykorzystaliśmy wojny trzydziestoletniej do rozszerzenie terytorium?
Tofik odpowiedział STK → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Owszem, "w świetle prawa", może to była wojna prowadzona przez Rzeczpospolitą (koronowany król popierany przez Karnkowskiego i Zamoyskiego, czyli dwie najważniejsze osoby w państwie po monarsze, w przypadku elekcji Zyzia zgodne jak nigdy), ale na pewno nie przeciwko państwu Habsburgów w ogóle. Raczej pogrążenie nachalnego kandydata do tronu. W 1618 r. RP ponosiła spore ciężary wobec wyprawy Władysława IV. Poza tym nie po to sejm akceptował posunięcia króla w Prusach, by zaraz dawać przyzwolenie na zwrot polityki o 180 stopni (o to też sprawa rozbijała się na sejmie w 1605 r. - szlachta krytykowała króla nie za jego decyzje, ale za to, że podjął je bez wiedzy i zgody izby poselskiej). P.S. To, że nie był aż taki fatalny jak się uważa, to jest oczywiste Na marginesie, czytał ktoś "Złotą demokrację" J. Ekesa? Zdębiałem, gdy to czytałem. "Wielki król" w odniesieniu do Zygmunta III nie są tam chyba najlepszym komplementem. Nie sądziłem, że przeczytam coś takiego, chyba, że spod własnej ręki -
Upominki płacone Tatarom
Tofik odpowiedział Tofik → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Chyba w "Polskiej służbie dyplomatycznej" (praca zbiorowa z lat 60.) jest tabela sporządzona przez Z. Wójcika na ten temat. W każdym razie, w 1603 r. Ławryn Piaseczyński jadąc na Krym wziął ze sobą 40 tys. złp jako upominki, więc można to uznać za "standardową" liczbę. -
Statek handlowy, używany m.in. przeważnie (jeśli nie zawsze) na wodach Północnego Atlantyku (Grenlandia, Islandia, Norwegia, Irlandia). Był zbudowany z cienkich desek dębowych, przywiązanych do wręg i połączonych nitami z miękkiego żelaza. Knory posiadały podobne dziób i rufę, jeden maszt i jeden kwadratowy żagiel. Sterowano nim za pomocą wiosłowa przy burcie, wyporność takiego okrętu wynosiła od 40 do 80 ton. Jak oceniacie taki statek? Czy nadawał się do innych celów niż np. przewożenie ładunków przez kupców? Co sądzili o nim sami Wikingowie, którzy takich statków używali?
-
Islandczycy i Grenlandczycy zakładają osady w Nowym Świecie
Tofik dodał temat w Historia alternatywna
Wiadomo, że Leif Eriksson najprawdopodobniej odkrył Ziemię Baffina i Półwysep Labrador. Normanowie (m.in. ojciec Leifa, Eryk Rudy ze swym najstarszym synem), w późniejszym czasie udawali się na poszukiwanie tzw. Winlandii (Nowa Funlandia; problemem jest to, jakie miejsce tej wyspy, Leif ujrzał jako pierwsze, ale to nieistotne)* - krainą z winogronami (i m.in. twardym drewnem, które należało do jednych z najcenniejszych materiałów na Grenlandii z powodu jego ilości, czasami braku na wyspie). Chyba najsłynniejszą wyprawą w poszukiwaniu Winlandii była wyprawa pod dowództwem m.in. Karlsefniego, Freidhis i jej męża. Niektórzy, w większości kupcy (jak sam Karlsefni), chcieli zdobyć tylko twarde drewno i odpłynąć. Jednak część z kolonistów chciała na stale osiedlić się w Winlandii (spowodowane to było głównie ciasnotą w Islandii, a nawet Grenlandii). Winlandii nie znaleziono, znaleziono za to tereny całkiem niezłe jak na kolonię. Problem leżał w tubylcach - Dorsetach i Indianach Beothuke (zależnie od miejsca). Sagi informują, że byli oni agresywni w stosunku do kolonistów, należy jednak odrzucić taką możliwość przy zwykłej wojowniczej postawie Normanów, a także przy ugodowej postawie tubylców, co widać też w późniejszych czasach. Wychodzi, że to Normanowie naprawdę byli agresywni. Załóżmy, że Islandczycy i Grenlandczycy powściągnęli swoje charaktery i w zgodzie żyli z ludnością miejscową. Co by się stało, gdyby Wikingowie jako pierwsi Europejczycy założyliby swoje osady na kilka wieków przed działalnością Anglików i Francuzów na tamtych terenach? Jaki miałoby to wpływ dla całego świata (bo co by tu nie mówić - na pewno nie byłoby to nieistotne wydarzenie w historii)? Zapraszam do dyskusji. * - należy też dodać, że Leif wypłynął na pełne morze i w linii prostej z Grenlandii dotarł na wschodnie wybrzeża Nowej Funlandii. Wyprawa osadników cały czas trzymała się wybrzeży amerykańskich, ale poszczególne ich grupy dopłynęły tylko do północno - zachodnich i zachodnich wybrzeży. -
Nie chodzi tutaj o porównywanie umiejętności tych formacji, chodzi o to, która w wojsku RON w czasach Wazów była ważniejsza. W husarii służyli najzamożniejsi, jednak rajtarię postrzegano jako formację o większej wartości bojowej - zresztą rajtarzy dostawali wyższy od husarzy żołd. Zapraszam do dyskusji.
-
Jak oceniacie to przedsięwzięcie? Zapraszam do dyskusji.
-
Córka Zygmunta Starego i Bony Sforzy. Jak reszta rodzeństwa odebrała staranne wykształcenie. Przeznaczona jako żona dla Henryka Walezego, jednak plany te legły w gruzach wraz z wyjazdem Henryka (złośliwi twierdzą, że Walezy wyjechał ze względu na urodę Anny :wink: ). Później została królem Polski i małżonką Stefana Batorego (małżeństwo nie można zaliczyć do udanych). Po śmierci męża była zwolenniczką obrania Zygmunta III na władcę, a później wspierała go finansowo (m.in. król jadał u niej obiady). Ponoć siostrzeniec "Zyzio" do końca trwał przy umierającej ciotce. Jak oceniacie postać Anny Jagiellonki?
-
Zainicjowała zorganizowanie, potem nie miała nad nim kontroli. A co o tym świadczy? Bo po koronacji, spotykała się z Zygmuntem okazjonalnie, bodaj kilka razy (najwięcej w końcówce jej życia), więc to mało prawdopodobne. Bo 1) nikt jej kandydatury nie zgłosił, 2) sama się nie zgłosiła, 3) być może forma, w jakiej dokonano elekcji Anny, nie uważano za obowiązującą po śmierci Batorego (w sensie - Anna nie była naturalnym następcą tronu po Batorym), więc patrz punkt 1). No i owszem, po śmierci Batorego zrezygnowała, ale za jego życia pragnęła odgrywania poważniejszej roli i to bardzo i nieraz dawała Batoremu odczuć zazdrość i frustrację.
-
To też ciekawe. Większość wie jakie ja mam zdanie o P. J., ale to co wypisuje M. Bogucka o książce Jasienicy jest IMHO interesujące. Pozwolę sobie zacytować: "Publikacja ta, jak wszystkie książki Jasienicy, miała wiele wydań (1965, 1967, 1975, 1984, 1988 [i 2009]). W gruncie rzeczy nie jest o jednak biografia Anny. Jasienica spożytkował tu, jak się wydaje, różne marginalne materiały, które miał zebrane w toku prac nad dziejami Polski. Otrzymaliśmy więc dość luźno ze sobą powiązane obrazy z historii Polski za panowania dwu ostatnich Jagiellonów; o samej bohaterce mówi się niewiele. Jako przykład niech tu posłuży fakt, iż na s. 17 [wyd. 1975] autor przedstawia rachunki z podróży legata papieskiego z Krakowa do Warszawy, demonstrując na tej podstawie, co jadł i pił ów dyplomata ze swym dworem". Ma to niesłychanie luźny związek z Jagiellonką. Istnieją zachowane rachunki jej dworu, z których można zestawić jej własne jadłospisy! Charakter Jagiellonki określa Jasienica w sposób zdecydowany, ale bez próby udokumentowania swych twierdzeń: <Bigoteria, skromność, zamiłowanie do płaczliwych narzekań maskowały dumę, siłę charakteru i wielkie zdolności> (s. 118). Na koniec zaś nazywa ją <Katarzyną Medycejską Wschodu Europy> (s. 189). Określenie niewątpliwie zaczerpnięte z Lelewela, który wszelako tak nazwał... Bonę. Do Anny trudno naprawdę tego typu etykietkę dopasować, chyba, że w poszukiwaniu efektu, bez oglądania się na fakty i bez próby rzeczowej analizy źródeł". Raczej miała pecha. W ferworze wielu zajęć Bona nie miała czasu zatroszczyć się o przyszłość trzech nierozłącznych córek (Zofia, Anna, Katarzyna) i przez to ich losy były mało pomyślne. Po śmierci Batorego jej celem było tylko zapewnienie władzy Zygmuntowi III, nie miała już siły walczyć we własnej sprawie. Maxgallu, specjalnie dla Ciebie garść sformułowań użytych przez M. Bogucką w odniesieniu do Anny. Otóż, była ona "niezbyt mądrą, słabą i próżną kobietą, która nie umiała wykorzystać sprzyjających jej okoliczności dla czegoś większego niż zaspokojenie osobistych, egoistycznych pragnień" (s. 180). "Nie była postacią interesującą czy barwną. Niezbyt inteligentna, niezbyt ładna, małostkowa, czasem śmieszna, zawsze nieszczęśliwa. Z trójki najmłodszych córek Zygmunta Starego i Bony ona była najmniej udana: Zofia uchodziła w tym trio za mądrą, Katarzyna za ładną, pełną temperamentu; Anna reprezentowała nijaką przeciętność. I tak już pozostało do końca niezbyt udanego życia; przy tym nawet nieszczęścia Anny nie były na wielką skalę, nie budziły ani podziwu, ani szacunku. Po prostu nie wiodło się jej w życiu, mimo iż urodziła się królewną: brak posagu, brak urody, późne i nieudane zamążpójście, samotność... [...] Wychowana na renesansowym dworze, była świadkiem intryg i zmagań Bony, walk o reformę państwa i Kościoła, sporów wewnątrzrodzinnych o władzę. Patrzyła na kolejne zgony członków rodziny i wygasanie dynastii. Wszystkie te wydarzenia, jak się zdaje, postrzegała jedynie z osobistego punktu widzenia, nie dostrzegając ich szerszego, krajowego i państwowego wymiaru" (s. 181). "Anna Jagiellonka była bowiem urodzoną kosmopolitką; pozbawiona głębszego poczucia narodowego nieufnie traktowała <szlachecką tłuszczę> i jej patriotyczne hasła o <polskiej krwi>" (s. 181-182). "Była przywiązana nie do Rzeczypospolitej, ale do dynastii" (s. 182). "Była więc i dumna, i próżna zarazem" (s. 182). I tak dalej, i tak dalej, resztę można sobie dopowiedzieć... albo mogę cytować dalej.
-
Maczek w swoich wspomnieniach pisze, że największym źródłem uzupełnień byli Polacy (pochodzący z zachodnich ziem RP) siłą wcieleni do armii niemieckiej. Zapewne chodzi tutaj o Kaszubów etc. ale czy do armii Rzeszy byli brani też Polacy, którzy nie mieli zupełnie żadnych związków z rasą aryjską? I czy ktoś ma dane na temat ilości Polaków w armii niemieckiej? Z góry dziękuję.
-
Robienie z igły wideł. Skąd wiemy, że celowała w czarnym humorze? O ile mi wiadomo, to nie była jakoś szczególnie rozrywkowa i zabawna. Za to wiadomo, że była dewotką, zapatrzoną w religijne uroczystości i umartwianie się. Czy ona kiedykolwiek miała jakikolwiek cel? Możliwe, ale w umiejętnościach politycznych (bo o takich celach chyba mowa?) bliżej jej było do niekonsekwencji i zagubienia ojca niż do sprytu i wyrachowania matki. W okresie między śmiercią Zygmunta Augusta a elekcją Henryka Walezego ugłaskanie panów koronnych i litewskich, a także utrzymanie porządku w kraju szło jej... mocno średnio. Co do jej umiejętności pozapolitycznych - umiała haftować i poświęcać się dla cudzego dobra (choć ciężko to nazwać umiejętnością - prędzej cechą). I nie mówię tu o małżeństwie z Batorym (gorszym chyba dla niego samego), a np. ustąpieniu Katarzynie w kolejności zamążpójścia (powszechnie wiadomo, że zwyczaj nakazywał, by najpierw za mąż wyszła starsza siostra) - Eryk XIV przeszkodził w zawarciu małżeństwa Magnusowi (starającemu się o rękę Anny), ale nie przeszkodził Janowi (który ubiegał się o rękę Katarzyny).
-
Czytam teraz biografię Anny autorstwa Boguckiej i wychodzi na to, że z urodą Anny nie zawsze było źle, choć nigdy nie było rewelacyjnie. Zaletami umysłu też zresztą się nie wybijała. Baron Herberstein w 1550 r. pisał, że wszystkie trzy córki królewskie (oprócz Anny, Zofia i Katarzyna) "jednakowo ubrane, kształtnej figury i dobrze ułożone", a jeszcze w 1575 r. Lippomano pisał, że była "bardzo przyjemna, mimo 40 lat świeża i czerstwa" a przecież miała wtedy 52 lata.
-
No właśnie, jeden z najlepszych filmów jaki widziałem, jednak mam co do tego filmu kilka pytań. 1. Czy film jest zgodny z ówczesnymi realiami (uzbrojenie obydwu stron) i ze szczegółami wydarzeń? 2. Niestety, nie wiem jak nazywały się co niektóre postacie filmu :roll: Te postacie to: a) doradca Aidida schwytany przed akcją w Mogadiszu, B) jeden z najwyższych stopniem żołnierzy amerykańskich przebywających w Mogadiszu, wypowiedział m.in. "Nic nie trwa 5 minut!", c) żołnierz, który na koniec filmu odwiedza w szpitalu sierżanta Ruiza (który ponoć w tymże szpitalu zmarł), d) informator wojsk amerykańskich, który poinformował gen. Garrisona o spotkaniu Aidida z doradcami, e) żołnierz, którego rakieta rozerwała na pół, f) żołnierz, który po śmierci Pily, wziął karabin w łapę i zaczął w Murzynów napier... :twisted: ), g) no i Somalijczyk, który rozmawia mniej więcej w połowie filmu z jeńcem amerykańskim. To chyba tyle. No i jak się Wam film podobał?
-
Ja sobie cenię Serczyka bardziej za jego pracę na temat Rosji XVIII-wiecznej, zasłużył się w tym jako popularyzator (biografie Piotra Wielkiego, Mazepy i Katarzyny II, no i nazwijmy to, 'monografia' Połtawy, aczkolwiek IMHO słaba, nawet jako przeciętny HBek).
-
Elekcja czy monarchia dziedziczna?
Tofik odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Gdyby miał naprawdę wolę zrzeczenia się korony, to uciekłby jak Walezy albo doprowadziłby do końca rokowania z Habsburgami. O ile rzeczywiście prowadził je serio. -
Elekcja czy monarchia dziedziczna?
Tofik odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Jestem za monarchią dziedziczną, bo: 1. W II poł. XVII i w XVIII wieku elekcja była jednym ze sposobów mocarstw europejskich (i nie tylko) na wtrącanie się do spraw wewnętrznych Rzeczypospolitej (najogólniej mówiąc), patrz elekcje XVIII-wieczne. 2. Proces przekazywania władzy z jednej ręki do drugiej znacznie się wydłużał (śmierć króla -> zarządzenie elekcji -> przeprowadzenie elekcji -> przybycie elekta -> koronacja, to też oczywiście ogólnie rzecz ujmując, w każdym razie cały proces przebiegał kilka miesięcy, dla przykładu najspokojniejszy w dziejach wybór Władysława IV odbył się 8 listopada, czyli jakieś pół roku po śmierci poprzednika, zaś koronacja odbyła się dopiero w lutym 1633 r. czyli 10 miesięcy; dla przykładu - Aleksander Jagiellończyk zmarł w sierpniu, a Zygmunt Stary był królem już w grudniu, choć ten przykład to akurat mieszanina wolnej elekcji z monarchią dziedziczną, tyle, że w przypadku Starego to była czysta formalność) 3. W ślad za niekrótkim bezkrólewiem i niewiedzą na temat tego, kto będzie następnym władcą, szły niepokoje wewnętrzne (1572-1573, 1574-1575), a nawet starcia zewnętrzne (1587-1588). 4. Władca elekcyjny miał niższy PR od władcy dziedzicznego, co działało na niekorzyść wizerunku państwa (choć szlachta sądziła inaczej). 5. Elekcja oznaczała nałożenie na elekta szeregu zobowiązań. Nie jestem jakimś specjalnie wielkim entuzjastą silnej władzy królewskiej, ale uważam, że skoro od początku XVII wieku parlament zaczął działać coraz mniej sprawniej, to przynajmniej król powinien mieć w miarę silną władzę, by proporcje się wyrównały. A tak, paraliż dotykał wszystkich największych elementów władzy i pacta conventa też się do tego przyczyniały.