Skocz do zawartości

Andreas

Moderator
  • Zawartość

    5,088
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Andreas


  1. Cytuj

    Andreas, po zajęciu miasta, frankiści świadomi znaczenia propagandowego sprawy zaprosili do niego dokładnie tych, którzy mogli im się przydać, tworząc odpowiednie relacje. Którzy raczej byli im życzliwi, niż odwrotnie. Sprawy tego typu, jak relacje dziennikarskie itp., strona frankistowska kontrolowała lepiej niż republikanie.


    Dokładnie to samo robili republikanie wcześniej, spraszając maksymalną liczbę korespondentów. Bardzo im na rękę było opisywanie horrendalnych strat, mrożących krew w żyłach historii o niemieckich psychopatach, z lubością polujących na matki z dziećmi i obrzucaniu krów, czy tam co było, granatami ręcznymi. :rolleyes: Prawda jak zwykle leży pośrodku, ale sir James, jako raczej osoba neutralna wobec konfliktu, wypada dość wiarygodnie, jego wnioski nie obarczają winą nikogo, są stwierdzeniem faktu, że dzielnica historyczna pozostała nietknięta, a pozostałe dzielnice wypalono do ziemi.
     

    Cytuj

    Sprawy tego typu, jak relacje dziennikarskie itp., strona frankistowska kontrolowała lepiej niż republikanie.


    Eee, no bez przesady, tuż po Guernice największe światowe agencje prasowe już osądziły i skazały Franco, jedynym chlubnym wyjątkiem był Reuters. I polska prasa. :P
     

    Cytuj

    Jedynym?


    Przeredagowałem ten artykuł z formy ''Beevor'' do formy ''Beevor, Skotnicki&Nowakowski, Jurado, Southworth&Co.'', bo wcześniej wyglądał jak kalka Beevora i zawierał sporo nieprawdziwych informacji. Historię edycji masz dostępną.
     

    Cytuj

    W każdym razie zauważyłem bardzo życzliwe potraktowanie w Twoim poście artykułu z wpolityce.pl


    Jedyne, co zaczerpnąłem z ww artykułu, była wzmianka o korespondencie ''Polski Zbrojnej'', na którą niestety potwierdzenie jest tylko w tym źródle (jeszcze, bo poszukam na UJ). Sam artykuł sformułowałem w oparciu o wszelkie dostępne mi źródła, począwszy od pracy Skotnickiego i Nowakowskiego. Poza tym, tekst powstał wcześniej, niż artykuł na wpolityce.pl i obawiam się, że pan Potocki zaczerpnął informacje z Wikipedii, a nie na odwrót. ;)
     

    Cytuj

    także "widocznego" w tym haśle Wikipedii już raczej nie cytujesz. 


    Ponieważ Beevor nie jest dla mnie wiarygodnym źródłem w tej materii. Jest przedstawicielem opcji, dla której Legion Condor to nie formacja wojskowa, ale coś w rodzaju królika z kapelusza, która objawiła się w kwietniu 1937 r. i jej jedynym zadaniem było wymordowanie jak największej ilości Basków, vide jego dramatyczne opisy o obrzucaniu ludzi granatami ręcznymi (poważnie, ktoś w to wierzy?), lub mordowanie zwierząt domowych i zakonnic. Przecież to są bzdury.
     

    Cytuj

    Po pierwsze - nie możemy z całą pewnością stwierdzić, że nalot nie był testem skuteczności "bombardowania terrorystycznego".


    Zaprzecza temu sam von Richthofen, który napisał w swoim dzienniku, że celem był most. Jestem skłonny uwierzyć, że przy bombardowaniu z pułapu 1500, lub 3500 metrów jest prawdopodobne, że wiatr mógł zwiać bomby nad zabudowania, a kiepskie celowniki bombowe spowodować rozrzut. Po bombardowaniu okazało się, że 17 lejów po bombach jest wokół mostu, a 13 dalszych wokół dworca.
    Jeśli natomiast był to test, to wyjątkowo nieudany, bo ominął najważniejszą dzielnicę dla Basków. Ciekawą hipotezę wysunął Zubiński, twierdząc, że nalot zlecił Juan Vigon, powołując się na rozkaz samego Franco. Biorąc pod uwagę oburzenie Franco po fakcie i zakaz wydany Legionowi Condor, można przypuszczać, że Vigon działał bez porozumienia z Franco i chciał wykorzystać chaos w Guernice do zdobycia Durango.
     

    Cytuj

    Po drugie - tak można usprawiedliwiać wiele zbrodni wojennych.


    Jest pewien problem. Ja nikogo nie usprawiedliwiam. Nalot się odbył i był czynem karygodnym, w momencie, kiedy nie można było rozpoznać celu, należało go natychmiastowo przerwać.
    Ale jestem pewien, że nie była to zaplanowana z rozmysłem zbrodnia, obliczona na wymordowanie jak największej liczby cywilów. Raczej niedbalstwo i nieostrożność.
     


  2. Cytuj

    Beevor expressis verbis napisał o odważnej obronie.


    Chyłkiem, mimochodem, jednocześnie mówiąc o ''mało chwalebnej Guardia Civil''.

     

    Cytuj

    Niewątpliwie chciałbyś, żeby pisano o obronie na kolanach


    Wspaniale! Siedzisz w mojej głowie i wiesz, czego chcę. Skoro więc wiesz, to czemu nie mam jeszcze przed sobą filiżanki Darjeeling?

     

    Cytuj

    w stylu najlepszej propagandy frankistowskiej


    Nie, w stylu obiektywnym. Mniej więcej tak, jak napisał o tym Zubiński, potrafiąc wprost powiedzieć, że była to dzielna obrona. Ni mniej, ni więcej, bez zarzucania odbiorcy dziesiątkami zdań o ''zbrodniczości'' strony broniącej się, czy ''mistycznego mitu''. Tak, jak potrafimy powiedzieć, że republikanie byli dzielni podczas obrony Madrytu, tak i obrońcy Alkazaru byli dzielni. Proszę więc mi nie imputować rzeczy, których nie powiedziałem. :)
     

    Cytuj

    W mojej ocenie obrona przedstawiona jest przez Beevora dosyć obiektywnie.

     

    Cytuj

    Twój gust.


    :rolleyes:
     

    Cytuj

    Kwestia zakładników przewija się w bardzo wielu publikacjach, nie tylko Quintanilli


    Oczywiście, że tak, nie spotkałem się jednak z liczbą ''100'', ani tym bardziej ze śmieszną bajeczką o zatykaniu ich ciałami dziur w murach twierdzy.
    Ilu ich było jest niemożliwym do ustalenia, jednak biorąc pod uwagę ograniczone środki żywności i miejsca, trochę wątpliwe się wydaje, by w Alcazarze przez 69 dni przetrzymywano 100 osób. No chyba, że Moscardo był takim potworem, że ich nie karmił i zabił po tygodniu.
     

    Cytuj

    ale Ty pewnie tak, skoro jesteś taki pewny.


    Potrafisz udowodnić, że obrońcy zatykali dziury w murach setką zamordowanych zakładników? Bo o tym mówię?
    Pan, z którego Beevor zaczerpnął ową informację, był mniej więcej podobnie wiarygodny, jak Kaltenbrunner w Norymberdze, twierdzący, że nic nie wiedział o kacetach.
     

    Cytuj

    Przepraszam, a Ty naprawdę wierzysz w to, że dokumenty ze szpitali podają pełną liczbę ofiar?


    Póki co, większość publikacji skłania się od 90 do 126 ofiar, inne szacunki mówią o 200-300. Na pewno nie 800, 1664, ani tym bardziej 2500.
     

    Cytuj

    To, co można mu zarzucić to bezkrytyczny opis ostrzeliwania przez Heinkle


    Plus obrzucanie granatami i mordowanie kotów i psów. :rolleyes: Bo przecież tym zajmują się piloci myśliwscy.
     

    Cytuj

    choć i ten przewija się u wielu innych.


    Tak, a źródło ma to w artykule Steera.

     

    Cytuj

    dnośnie do targu, jest wiele wersji. Od tego, że był, że go nie było - bo sami Baskowie zakazali, że był, ale się skończył, że się skończył, ale ludzie pozostali itp.


    Póki co, na to, że targu w ogóle nie było, znalazłem jedno bardzo wątłe źródło, większość potwierdza, że się odbył, ale skończył przed południem.

     

    Cytuj

    Natomiast jest raczej niewątpliwe, że w ówczesnej sytuacji militarno-ewakuacyjnej w Guernice było więcej ludzi niż stałych mieszkańców.


    Oczywiście, ok. 7 tys. osób.


  3. Cytuj

    Ktoś mi wytłumaczy co to jest i jak działa? 


    Jak Allerberger przykazał - była to początkowo amunicja przeznaczona do karabinów maszynowych, mająca wskazywać miejsce trafienia, stąd nazwa "Beobachtungspatrone'' - ''pocisk obserwacyjny'' w wolnym tłumaczeniu. W środku pocisku jest układ pirotechniczny z iglicą, która odpowiada za pobudzenie MW. W skrócie: pocisk w coś trafiał, iglica uderzała w spłonkę, powodując eksplozję. Patent był użytkowany na początku przez lotnictwo.

    Co ciekawe, pociski te sprawdzały się tylko przy trafieniu w nieosłoniętą część ciała, w momencie trafienia w np. portfel, notes, czy papierośnicę znajdującą się w kieszeni, pocisk nie wyrządzał większej szkody trafionemu, a większość energii kinetycznej przyjmował na siebie obiekt, w który weń trafił.

    Tak to wygląda na schemacie:

     

    zp_2_mosin_wskaznikowy_copy.jpg


  4. Cytuj

    Andreas, jak widzę, ma dar swobodnego łączenia ustaleń z polskiej Wikipedii (tam gdzie odpowiednie hasło oparte jest na „ustaleniach” wpolityce.pl opierając się na nim wręcz dosłownie, w innym przypadku pewne kwestie omijając) ze swoim, radykalnym komentarzem. Oczywiście, Wikipedia też jest źródłem – i w polskim haśle są informacje wartościowe, obok bezkrytycznego cytowania propagandy ad usum Franco -  ale polecałbym przynajmniej sięgnięcie do hasła angielskojęzycznego. Nieco bogatszego.


    Andreas przede wszystkim jest autorem hasła na Wikipedii. :) Jeśli masz jakieś uwagi, chętnie się zapoznam, na większość z podanych tam informacji mogę odpowiedzieć, używając publikacji książkowych.
    Zaznaczam, że odnośnik (sztuk jeden, więc proszę nie manipulować, że artykuł jest oparty o cokolwiek więcej z tego portalu) do wpolityce.pl dotyczy tylko i wyłącznie relacji wzmiankowanego korespondenta, niestety nie mogłem dotrzeć do jego relacji, ale może się uda. :)

     

    Cytuj

    Zatem bombardowano. Bo, niby, czemu nie?


    He, he, bardzo zabawne. Dobrze wiesz, że miałem na myśli coś innego, a mianowicie, że Legion Condor nad Guerniką nie pojawił się, żeby zrealizować swoje żądze mordu i nasycić się krwią dzieci i kobiet, tylko wykonać konkretne zadanie zbombardowania mostu nad rzeką Oca i dworca kolejowego.

     

    Cytuj

    Andreas oczywiście jest w stanie ocenić udolność lub nieudolność walki z pożarem w Guernice?


    Akcja gaśnicza zaczęła się dopiero po godzinie 22, a więc równe 2, 5 godziny po zakończeniu bombardowania. Aż tyle czasu zajęło przybycie straży pożarnej 30 kilometrów? Szli na piechotę?
    Akcja gaśnicza trwała pięć godzin i po godzinie 3:00 ją przerwano, bez żadnych efektów, pożar zatem szalał spokojnie dalej. Taką ocenę wysunął m.in. przybyły później na miejsce sir Archibald James, który stwierdził, że Niemcy nie byliby w stanie zrujnować miasta tak pieczołowicie.
    To jest według Ciebie udana akcja gaśnicza?
     

    Cytuj

    Warszawa  została poważnie zniszczona, nie dlatego, że Niemcy bombardowali.


    Ależ właśnie dlatego, tylko zrównywanie Warszawy z Guerniką jest nieco niepoważne. W tym pierwszym przypadku mamy celowe, długotrwałe naloty, obliczone na złamanie morale obrońców i sterroryzowanie ludności cywilnej, w tym drugim mamy incydentalny nalot, nadęty ponad miarę przez propagandę. Jakbym miał porównywać, to znacznie bliżej Guerniki znajduje się nalot na Rotterdam - równie zaprawiony niedbalstwem i przypadkiem.

    Luftwaffe podczas II WŚ dostarczyła dość powodów do oskarżania jej, nie widzę więc sensu w obarczaniu jej zbrodniami, których nie było.
     

    Cytuj

    W sumie, chwała Andreasowi za to, że nie przychylił się do opinii ad usum Generalissimo Francisco Franco, że w Guernice zginęło 12 osób lub, że Baskowie sami się zbombardowali. Bo i takie kurioza produkowała frankistowska propaganda.


    Ale przestań, proszę, kpić i bardzo proszę, nie mów o mnie w trzeciej osobie, bo to raczej nieuprzejme. ;)
    Nie jestem zwolennikiem propagandy frankistowskiej, nalot się odbył, był czynem karygodnym i haniebnym, ale nie był spowodowany jakąś żądzą mordu, tylko niedbalstwem i nieostrożnością. Tylko wytłumacz mi, czemu niby bardziej prawdopodobne jest rozmyślne zniszczenie Guerniki, rzucanie granatów ręcznych, mordowanie kotów i psów przez samoloty, zrzucenie 50 ton bomb, zabicie 3 000 ludzi, leje głębokie na 16 metrów, od tego, że celowo nie gaszono pożarów/być może je rozprzestrzeniano, skoro, przykładowo, republikanie na koncie mieli już spalenie Irun we wrześniu 1936 r.? To pierwsze nie jest absurdalne, ale drugie już tak?

    Do zacytowanego fragmentu się nie odniosę, ponieważ Ich spreche nicht Deutsch.

     

    Cytuj

    Temat był co prawda raczej o Picasso, niż o samym bombardowaniu, ale trudno.


    O ile dobrze pamiętam, to byłeś w tym dziale moderatorem. Możesz wydzielić osobny temat?


  5. Cytuj

    (Wytłuszczenie - Bruno W.)


    Na tej samej stronie na dole:
    Pod koniec września przybyły posiłki Vareli i oblegający znaleźli się pod ich ostrzałem. Niewielka część milicji pozostała i z wielką odwagą stawiła czoło oddziałom kolonialnym, większość jednak uciekła w kierunku Aranjuez. (s. 183 tej samej książki, wytłuszczenie - Andreas)

    Na całe trzy strony o oblężeniu Alkazaru mamy:
    - stronę o przechwałkach Franco i planach Yagüego (s. 181)
    - stronę o "micie Alkazaru", nadawaniu mu "mistycznego obrazu" (s. 182-183)
    - pół strony o bestialstwach nacjonalistów (s. 182-183)
    - jakieś ćwierć strony o samym oblężeniu.

    Brak jakiegokolwiek porównania sił stron walczących, pominięcie części przebiegu bitwy i bardzo, ale to bardzo brzydka manipulacja faktami. Beevor przedstawia je w taki sposób, że brzmią: ''no był ten Alkazar, ale co z tego, to mit, a w ogóle, to nacjonaliści mordowali''. Brak wzmianki o światowym podziwie dla obrońców, masie książek nawet w USA i Wlk. Brytanii, o dysproporcji sił, o postawie samego Moscardo, o zrzutach zaopatrzenia, potężnym ostrzale i bombardowaniach.

    Wskutek dramatyzmu tej historii zapomniano o fakcie, że 100 lewicowych zakładników, w tym także kobiety i dzieci, wziętych przez obrońców do Alcazaru na początku oblężenia przepadło bez wieści (s. 181). Poniżej znajduje się przypis, odwołujący się do Luisa Quintanilli (notabene, zadeklarowanego komunisty, który obrońców Alkazaru chciał wytruć gazem francuskiej produkcji), jakoby owych zakładników rozstrzelano, a ich ciałami obrońcy mieli... zatykać dziury w murach, powstałych w wyniku ostrzału. :lol: To jest tak absurdalne, że wybuchłem śmiechem, sam Beevor chyba wątpi w tę kpinę, bo podał, że ''może to jednak mit''.
    Pomijając, że liczba zakładników jest wzięta z Księżyca (Zubiński mówi o raptem kilku osobach, większość cywili na terenie twierdzy to rodziny żołnierzy i zagrożeni aresztowaniem), to Beevor już jakoś nie jest skłonny do punktowania republikanów za zbrodnicze wysadzenie wieży na następnej stronie. Ogranicza się do suchej informacji, że... efekt propagandowy był przeciwny do oczekiwanego (s. 183). To już jest czysta bezczelność.

    Obaj mamy tę książkę przed oczami i widzimy, że Beevorowi przez gardło nie może wyjść słowo pochwały wobec obrońców Alkazaru, a jak jedno wyszło, to z wielkim trudem, zamaskowane ogólnym bestialstwem i niewielkim znaczeniem całego wydarzenia.

     

    Cytuj

    "Według rządu baskijskiego, ofiarą nalotu padła jedna trzecia mieszkańców, 1654 osoby zabite i 889 rannych, chociaż późniejsze badania wskazują, że zginęło nie więcej niż 200-300 osób".


    Dziwnym trafem Beevor "zapomniał'', że autorem tej wyssanej z palca liczby jest jego rodak, niejaki George L. Steer. Tak, jak ''zapomniał'' o dokumentach ze szpitali, mówiących o 120 zabitych, o niejakim Willim Münzenbergu, o fabrykach broni i amunicji,o obecności baskijskich oddziałów, o targu, którego o 16:30 już dawno nie było w mieście, o spaleniu Irun i paru innych miast. Podał też absurdalny przebieg nalotu, całkowicie kłamliwy, rodem z komunistycznej propagandy o jakimś rzekomym ''rzucaniu granatami'' i ''ostrzeliwaniu'' ludności cywilnej przez pilotów He-51, mrożące krew w żyłach opisy o mordowaniu zakonnic i zwierząt domowych. :rolleyes:

     


  6. Cytuj

    Zna ktoś jakieś wspomnienia - jak w tytule, strzelcy wyborowi/snajperzy I WŚ. Języki: polski, rosyjski, niemiecki, francuski. Najlepiej jakby było dostępne online. 


    Martin Pegler "Historia snajperstwa wojskowego", jest sporo wspomnień, poza tym polecam bardzo wspomnienia Hesketh-Pritcharda ''Sniping in France'', jak coś jeszcze sobie przypomnę, to dam znać. :)


  7. Cytuj

    Jakich?


    Chociażby obrona Alkazaru przedstawiona w sposób tak jednoznaczny, że aż boli czytanie tego, jakby Beevorowi nie mogło przejść przez gardło uznanie. A, nie, uznanie jest, ale wobec ''dzielnych'' milicjantów.
    Opis nalotu na Guernikę to jakaś historyczna aberracja, z podanymi bzdurnymi stratami, jakimiś teoriami Beevora, które mu się wydają.
    Bitwa pod Guadalajarą oczywiście przekłamana. Pominięte straty republikanów, zawyżone znacznie straty włoskie, przemilczane kwestie zbrodni ze strony republikanów.
    Brunete opowiedziane bardzo pobieżnie, bo tak. Dla porządku kronikarskiego.

     

    Cytuj

    W tych kontaktach handlowych republiki z Niemcami to też niewiele rozumiem. W ogóle handlem z Hiszpanią zajmowało się Hiszpańsko-Niemieckie towarzystwo handlowe Hisma. Z tym że broni Niemcy raczej nie dostarczali. To towarzystwo zakupowało ją w Czechosłowacji i USA, transakcji dokonywano za pośrednictwem banków londyńskich. Możliwe że towarzystwo Hisma sprzedawało broń jednym i drugim. 


    Koncern Rheinmetall dostarczył Hiszpanom 18 statków z uzbrojeniem. W samym s/s "Bramhill" dostarczono 19 tys. karabinów, 101 karabinów maszynowych i 20 mln nabojów dla CNT w Barcelonie.


  8. Przeczytałem z uwagą wszystkie (no, prawie...) komentarze. Także po kolei odniosę się do paru kwestii.

     

    Cytuj

    Sek w tym, ze to wlasnie zdrada Franco i dalsza rebelia byly najsilniejszymi czynnikami komunizacji Republiki


    Jest to nieprawda, jak kilkukrotnie to już wykazano. Należy tu wspomnieć, co organ prasowy PSOE, ''El Socialista'' wypisywała na długo przed puczem Franco:

    Jesteśmy zdecydowani, by w Hiszpanii dokonać tego samego, co stało się w Rosji. Plan hiszpańskiego socjalizmu i rosyjskiego komunizmu jest taki sam. Niektóre szczegóły mogą się zmieniać, ale nie sprawy zasadnicze.

    A co mówił Largo Canalle... pardon, Caballero?

    Zanim nastała republika naszym obowiązkiem było wprowadzić republikę, ale gdy już ustrój ten został ustanowiony, naszym obowiązkiem jest wprowadzić socjalizm (…) Trzeba mówić o socjalizmie marksistowskim, socjalizmie rewolucyjnym.

    Do tego wymienione wyżej rozliczne zabójstwa, podpalenia, napaści, odczytane przez Roblesa w Kortezach w przededniu wybuchu wojny domowej.

     

    Cytuj

    A. Beevor, "Walka o Hiszpanię 1936-1939", Kraków 2009, s. 136 i 147, podaje 38.000 ofiar "czerwonego" i 200.000 "białego" terroru.


    Pan Beevor jest znany ze swoich ciągotek anarchistycznych i socjaldemokratycznych, jego praca o Hiszpanii jest jedną z najgorszych, jakie miałem okazję przeczytać. Sporo w niej przeinaczeń i manipulacji faktami, zaś podane dane są kompletnie niewiarygodne, bo liczba ofiar "czerwonego terroru" jest szacowana na od 54 do 110 tys., i są to raczej wiarygodne dane. Komisje Franco zakończyły podliczanie ofiar republikanów na 61 tysiącach. Z kolei podana przez Beevora liczba 200 tys. ofiar "białego terroru" jest prawdziwa, ale tylko po części - bo obejmuje skazanych na śmierć do 1944 r. i jest to ok. 192 tys. osób, przy czym nie wszystkie wyroki wykonano.

     

    Cytuj

    Jeżeli sięgamy po skrajne liczby, to dla porządku przypomnijmy, że liczbę ofiar "białego terroru" szacuje się i na 400.000.


    Dla porządku powiem, że autorem tej wyssanej z palca liczby jest niejaki Gabriel Jackson, zadeklarowany komunista, który "obliczył" liczbę ofiar republikanów na 20 tysięcy (!). :lol:Oczywistym jest, że frankiści popełniali zbrodnie i robili to metodycznie, planowo, kierowani zimną kalkulacją. Z pewnością zabili więcej ludzi, niż republikanie, jednak nie wynika to, jak słusznie zauważyliście, z jakiejś ich żądzy krwi i psychopatycznych skłonności, tylko z tego, że wygrali wojnę i pozbyli się dużej części swoich przeciwników. Republikanie wykonaliby dokładnie to samo.

     

    Cytuj

    3, Kto zabił sędziego Manuela Pedragala czy José Castillo?


    Zabawne, że mówi się często-gęsto o zabójstwie Castillo i jednocześnie ignoruje się fakt, że ów człowiek był zaangażowany w szkolenie anarchistycznych bojówek, a 16 kwietnia 1936r. on i jego kumple na pogrzebie porucznika Guardia Civil, Anastasio de los Reyesa (zamordowanego strzałem w plecy przez najprawdopodobniej anarchistyczne bojówki 14 kwietnia) otworzyli ogień do żałobników, zabijając sześć osób (m.in. Antonio Saenz de Heredię, kuzyna de Rivery), Castillo osobiście postrzelił i ciężko zranił 19-letniego konserwatystę, Luisa Llaguno. Nie poniósł konsekwencji za ten czyn. 

     

    Cytuj

    Gdy lewica przegrała wybory w 1934r spokojnie oddała władze


    Wzruszające jest to, że kreuje się na świecie anarchistów z CNT i UGT jako jakichś wielkich obrońców Republiki, demokracji i wyborów, skoro ugrupowania te, będące zaciekłymi wrogami państwowości, miały już na koncie przynajmniej dwie rewolucje z 1934, które pochłonęły tysiące ofiar. Nazywanie ich ''siłami demokratycznymi'' jest jakimś nieporozumieniem. Swoje paluszki maczał w tym Azana, dostarczając anarchistom 20 tysięcy karabinów. Ten zresztą też był wyjątkowo tolerancyjnym, demokratycznym politykiem, który kwestię podpaleń kościołów i klasztorów w 1931 r. skwitował tymi słowami: Wszystkie klasztory Madrytu nie są warte życia jednego republikanina. 
    Był zresztą obsesyjnym antyklerykałem, gotowym zrezygnować ze stanowiska ministra, jeśli choćby jeden z podpalaczy stanął przed sądem, zlikwidował zakon jezuicki, pozostałym zakonom znacznie ograniczył prawa, zaś złożenie z urzędu Niceto Alcala-Zamory przez Azanę 7 kwietnia 1936 r. było wyjątkowo perfidną zagrywką. 

     

    Cytuj

    Po stronie nacjnalistów samych Włochów było 50tys a należy jeszcze pamiętać o Niemcach, Portugalczych i innych nacjach. Tak więc przeciwko republice wystąpiła armia która opierała się na legionistach,Arabach i jednostkach faszystów z innych krajów. Sól ziemi hiszpańskiej.


    A po stronie Republiki - prawdziwa sól ziemi Hiszpanii, wraz z pieprzem, cukrem i gorczycą! :rolleyes: Anarchistyczni zamordyści, przedstawiani jako 'obrońcy demokracji' (sic!), staliniści, trockiści i marksiści, wspierani aktywnie przez sowieckich czołgistów, lotników, doradców, NKWD i w dużej mierze lumpenproletariacki motłoch zebrany z całej Europy, często na zasadzie łapanek, nazywany szumnie "brygadami międzynarodowymi", bo dziwnym trafem większość armii lądowej i lotnictwa opowiedziało się po stronie Franco. Wespół z dużą ilością Katalończyków i Basków nawarryjskich, karlistami o pięknych tradycjach, oraz tradycyjnym chłopstwem z CEDA.

     

    Cytuj

    zbrodnie jakich na zajętym terenie dopuścili się nacjonaliści spowodowały po stronie republikańskiej chęć odwetu


    Tak, zwłaszcza wymordowanie w samym lipcu 861 duchownych, z czego samego 25 lipca zamordowano 95. Jakieś dwa tygodnie przed masakrą w Badajoz.

    Nie oczekuję odpowiedzi od użytkownika, bo wiem, że od lat nie odwiedza forum, odpowiedziałem tylko dla porządku sprostowania tych bajek.

     

    Cytuj

    Tak, jak T. Zubiński, autor życzliwej "powstańcom" (bo tak nazywa przeciwników Republiki) książki Wojna domowa w Hiszpanii 1936-1939, Poznań 2015.


    Straszna książka. W każdym rozdziale, które przeczytałem, roi się od błędów (choćby sam opis bitwy pod Guadalajarą, kwestia nalotu na Guernikę, czy zagraniczna pomoc dla Franco), konstrukcja bardzo chaotyczna, niespójna, w niektórych miejscach autor zaprzecza sam sobie. Sam autor miałki, miałem okazję z nim dyskutować, kiedy odwiedził Kraków. Raczej książka a la Ziemkiewicz, aniżeli poważna praca historyczna. Jest sporo interesujących informacji, ale wspomniane błędy i chaos naprawdę psują odbiór tej książki.

    Jednak Zubiński w rozmowie ze mną wysunął bardzo ciekawą opinię, dotyczącą Caballero i jego niejasnych kontaktów z Niemcami i Włochami. Otóż, Caballero, będąc zdesperowanym, błagał o pomoc Niemców, którzy zgodzili się pomóc, pod warunkiem, że w Hiszpanii po wojnie będzie panować nazizm. Caballero się zgodził, ale do finalizacji nie doszło, bo został usunięty. Na ile jest to prawdopodobne, nie wiem, nie znalazłem też źródeł potwierdzających tę tezę. Niemniej, Caballero jakieś niejasne kontakty z Niemcami do 1937 roku utrzymywał.
    Kwestia kontaktów handlowych Republiki z Niemcami to też ciekawa sprawa, podobnie, jak złodziejskie transakcje ZSRR z Republiką.


    Odpowiadając na pytanie z ankiety - kiedyś zaznaczyłem Falangę, ale teraz jestem zdania, że wybrałbym Legion Condor. :P


  9. Mit Guerniki to bardziej złożona sprawa.

    Najważniejszym mitem przede wszystkim jest sama kwestia nalotu. Jakieś horrendalne, mrożące krew w żyłach opisy, jakoby niemieccy zbrodniarze z lubością polowali na uciekające matki z dziećmi, zrzucane z rozmysłem bomby w najbardziej zaludnione części bezbronnego, pozbawionego militarnego znaczenia miasta, historyjki o targu i 10 tysiącach ludzi w Guernice tego dnia - to wszystko można włożyć między bajki. :) Wszystko to wymyślił sobie korespondent "The Times", znany lewicowiec, George L. Steer, który swój artykuł napisał w swoim pokoju hotelowym w Bilbao. Świadkowie twierdzą, że tego dnia w ogóle nie był w Guernice. W powielaniu propagandowej wersji pomagał mu niejaki Willi Münzenberg, znacznie nakręcając liczbę ofiar - rzeczywista nie spodobała się im, więc pomnożono ją tak z 10-15 razy.

    W Guernice żadnego rozmyślnego mordowania ludzi nie było. ''Bezbronne'' miasto było ważnym węzłem komunikacyjnym z nieodległym Bilbao, znajdowały się w nim dwie fabryki broni i jedna amunicji, a w mieście stacjonowały dwa bataliony baskijskiej piechoty. To, że miasto nie posiadało obrony przeciwlotniczej, to fakt, ale w 1937 roku żadne miasto w Kraju Basków tak naprawdę nie miało środków do walki z samolotami, poza karabinami maszynowymi. Targ, który wówczas miał się odbyć, skończył się w południe, a pierwszy samolot, czyli Dornier Do-17 z eskadry VB/88 Legionu Condor, pojawił się nad miastem o godz. 16:30, zrzucając 12 bomb na dworzec kolejowy. Cztery godziny później!

    Następne pojawiły się trzy samoloty Savoia-Marchetti S.M. 79 ''Sparviero'' z Aviazione Legionaria, które z wysokości 3,5 km zrzuciły 36 bomb na miasto, ale silny wiatr zwiał je nad zabudowania. Później znowu pojawiły się samoloty z VB/88 i zaczęły zrzucać bomby w okolice dworca i mostu nad rzeką Oca, zaś o 17:15 nadleciało 18 bombowców Ju-52 z dywizjonu K/88, które bombardowały falami w 20-minutowych odstępach, zrzucając bomby całkowicie na ślepo, prosto w kłęby dymu. Ostatnia fala uderzyła o 19:30, mimo, iż piloci meldowali, że rzez liczne pożary nie da się ocenić celności bombardowania. Żadnego ostrzeliwania ludzi z karabinów maszynowych nie było.

    I to by było na tyle. Baskowie, nieświadomi kolejnych fal nalotu, wychodzili ze swoich kryjówek, by walczyć z pożarami, straż pożarna przybyła z oddalonego o 30 km Bilbao dopiero po godz. 22, więc 2,5 godziny po zakończeniu nalotu, a akcja gaśnicza przebiegała wyjątkowo nieudolnie, zakończono ją o godz. 3 w nocy bez żadnych efektów. Pożar szalał spokojnie do 28 kwietnia, kiedy miasto zajęli nacjonaliści.

    Przybyły później na miejsce brytyjski parlamentarzysta i pionier lotnictwa, sir Archibald James, po dokonaniu oględzin, stwierdził, iż niemożliwością byłoby, żeby Niemcy zbombardowali miasto tak dokładnie, niszcząc wszystko, poza najważniejszą dla Basków dzielnicą historyczną z Dębem Pamięci (nie spadła tam ani jedna bomba!), zauważył też, że pożar przebiegał zbyt regularnie, co dało podstawę sądzić, że republikanie nie tylko mogli nie gasić pożarów, ale być może sami je rozprzestrzeniali.


  10. Cytuj

    Tylko na początku.



    Pozwolę sobie chwilę popolemizować.
    Mit, że Etiopczycy w wojnie walczyli za pomocą dzid, to typowy zlepek rodem z brytyjskiej propagandy, oczerniającej Włochów jak tylko się da na forum międzynarodowym.
    Po pierwsze, Etiopczycy dysponowali liczbą od 200 do nawet 400 tysięcy karabinów różnych typów. Tuż przed wojną zakupili 800 ręcznych i 250 ciężkich karabinów maszynowych, m.in. 175 produkcji Browninga. Ponadto, posiadali 234 działa różnych typów, zakupili 48 działek przeciwlotniczych Oerlikona, mieli też pewną ilość dział Schneidera i Vickersa.
    Po drugie, od Niemiec otrzymali m.in. 3 samoloty, 30 działek przeciwpancernych, 10 tys. karabinów i 10 mln nabojów.
    Po trzecie, w Etiopii służyli jako doradcy Belgowie (misja wojskowa mjr. Poleta, utworzyli oni szkołę w Harrerze, później przybyła nieoficjalna misja wojskowa płk. Reula), Turcy (trzyosobowa misja dowodzona przez gen. Mehmeta Wehib Paszę), byli też Szwedzi, którzy zreformowali służby medyczne armii, przybyli też pracownicy MCK z Holandii, Wlk. Brytanii i Finlandii, zaś szwajcarscy doradcy zreformowali Gwardię Cesarską w pełnoprawną jednostkę wojskową. Nie zabrakło także Austriaka-nazisty, kubańskiego pilota-poszukiwacza przygód, "białego" rosyjskiego inżyniera i paru innych ciekawych postaci.

    Z powyższego dobitnie wynika, że chociaż etiopska armia nie była równorzędna poziomem z armią włoską, to absolutną bzdurą jest twierdzenie, że była uzbrojona w dzidy i tarcze. Posiadała sporo nowoczesnego uzbrojenia, zaś wiele jej anachronizmów (jak żołnierze bez butów, chłosta dla oficerów, kara śmierci za upadek morale, rytualna magia) wynikało z uwstecznienia cesarza i kół wokół niego. Cóż zresztą powiedzieć, skoro w tym kraju było wówczas w pełni legalne niewolnictwo. ;)


  11. No cóż, więc i ja się wypowiem. :) Przede wszystkim, bardzo aktywnie działam w środowisku rekonstrukcji historycznej (obecnie w szeregach trzech grup różnych armii II-wojennych: amerykańskiej, francuskiej i włoskiej), jako rekonstruktor w sposób modny promuję historię, jeżdżąc na różne wydarzenia i imprezy związane z moim hobby. Ponadto, regularnie piszę artykuły w URzeH na różne tematy historyczne (spory rozstrzał - od bitwy pod Orszą, aż po Budziszyn 1945), prowadziłem również bloga (obecnie mam zastój z powodu nawału pracy, ale może kiedyś do niego wrócę). Czasem biorę udział w debatach uniwersyteckich na ten temat, chodzę na spotkania z ciekawymi ludźmi (jak weterani Armii Krajowej), oraz wygłaszam krótkie prelekcje.


  12. Przede wszystkim niemiecka ofensywa poniosła klęskę już pierwszego dnia jej trwania. Niemcy nie docenili wartości amerykańskich żołnierzy, uważając ich za ''mięczaków'', przewidując, że niedoświadczone amerykańskie oddziały zostaną pokonane niemalże od razu. Jakież było zaskoczenie na północnym odcinku frontu, gdzie totalnie ''zielona'', przybyła zaledwie parę dni wcześniej 99. Dywizja Piechoty zatrzymała natarcie Niemców, m.in. pod Lanzerath. Warto dodać do tego obronę ''bliźniaczych wiosek'' - Rocherath i Krinkelt, gdzie Niemców z kolei powstrzymywała bardziej doświadczona 2. Dywizja, zaś za nimi był masyw Elsenborn, broniony przez 1. Dywizję. Te trzy jednostki zatrzymały oddziały niemieckie na najważniejszym - bo prowadzącym prosto do Antwerpii - odcinku ofensywy. Niemcy zbyt wiele aspektów pozostawili na zasadzie ''jakoś to będzie'', tak trzeba określić m.in. operacje ''Greif'' i ''Stosser''.


  13. Od jakiego punktu zaczyna się określenie "port na zachodzie Francji"?

    Położony na zachód od Normandii, otwarty na Atlantyk?...

    We wrześniu Brest był na tak dalekich tyłach że nawet jego zdobycie i szybkie uruchomienie nie miało dla walczących takiego znaczenia jak Antwerpia.

    Zabrakło chyba jakiegoś szerszego spojrzenia ta to co trzeba zrobić, co warto zrobić a co można odpuścić.

    O, to, to! Kiedy Amerykanie rozpoczynali szturm, nikt nie był w stanie przewidzieć, że w ciągu najbliższego miesiąca Antwerpia znajdzie się w rękach Aliantów, będąc portem o znacznie ważniejszym znaczeniu i będąc bliżej położonym od odległego Brestu. Plus szturmu był taki, że 1. Flotylla U-Bootów przestała istnieć, a KM utraciła wyjątkowo ważny dla niej port. Minusów było znacznie więcej i dlatego twierdzę, że paradoksalnie, utrata Brestu dla Niemców była zwycięstwem. Przez 40 dni ciężkie walki wiązały trzy pełnowartościowe dywizje, które w tym czasie mogły podchodzić już do tam nad Roer. W zamian za jedną zdziesiątkowaną dywizję, Niemcy otrzymali kupę czasu, mogli przygotować do obrony pozostałe twierdze, utrzymali swoje bazy i zminimalizowali straty.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.