-
Zawartość
5,088 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Andreas
-
Nie tylko dlatego - Niemcy znacznymi siłami obsadzili znacznymi siłami również wiele innych miejsc bitew, gdzie zostali pokonani (choćby Ren i operacja ''Varsity'', gdzie zgodnie z ilością sił, Niemcy powinni byli zgnieść lądujących spadochroniarzy). Ilość wojska nie musi decydować o powodzeniu - dobrym przykładem jest las Hurtgen, gdzie Niemcy niewielkimi siłami i dobrze ulokowaną artylerią powstrzymywali natarcie całych dywizji przez wiele miesięcy. Pozwalały im na to doskonałe warunki terenowe. Kolejnym - Iwo Jima - 40 dni walk o 21 kilometrów kwadratowych, mimo, że Japończycy byli pięciokrotnie mniej liczni od Amerykanów i nie posiadali ani floty, ani lotnictwa, które mogłyby zaszkodzić Amerykanom w większym stopniu(pomijam kamikadze), potem Anzio - Niemcy w dniu lądowania dysponowali raptem batalionem piechoty, potem dopiero z wielkim trudem zaczęli gromadzić siły, które przetrzymywały przez pięć miesięcy 70 tysięcy żołnierzy alianckich (choć duża zasługa tu przypada nijakiemu Lucasowi). No i osławione Monte Cassino... To samo było we Włoszech (wystarczy spojrzeć, jak wyglądały walki podczas I WŚ), w dodatku Alianci od października 1944r. przestali atakować i nastąpił impas na tym froncie. Ilość jednostek niemieckich i tak nie powstrzymała Aliantów wiosną 1945r.
-
Inne przykłady, to para wędkarzy, którzy chcąc zwiększyć połów ryb, wrzucili do wody dynamit, po czym jeden z nich zginął, drugi był ranny. Drugi przykład, to to, że myśliwy zostawił broń w aucie na tylnym siedzeniu, obok psa. Pies podczas jazdy przypadkowo nacisnął na spust załadowanej broni, tak nieszczęśliwie wymierzonej, że zabił jej właściciela na miejscu...
-
Zanim do tego by doszło, musieliby pokonać Apeniny i Alpy. A w takim terenie bardzo trudno jest atakować, a najłatwiej jest się bronić. Co pokazali Niemcy na Monte Cassino. Linia frontu na zachodnim wybrzeżu Italii od lata '44 do 1945r. praktycznie w ogóle się nie przesunęła - a Włochy padły dopiero w momencie, gdy Rosjanie szturmowali już Berlin. Niemcy, ledwo po wycofaniu się z jednej linii i tworzeniu na szybko frontu na innej, zostawali dość szybko z niej przeganiani. Lata 1943-44 to niemalże ciągły odwrót armii Rzeszy - Don, Dniepr, Dniestr... W końcu nie było się już gdzie cofać - za plecami Łaba, a trochę za nią Alianci, z przodu Odra i Sowieci.
-
Jedna z bardziej znanych piosenek Południowców.
-
Proponuję podręczniki z Nowej Ery, znajdziesz tam wszystko to, czego potrzebujesz. Jest pięc tomów+dodatki.
-
Mogę prosić o jakieś uzasadnienie tej wypowiedzi? Bo to przeczy wszystkiemu, co wiem.
-
Do filmoteki doszły ostatnio trzy filmy, pokuszę się zatem o recenzje. Pierwszy: Kowboje i obcy (Cowboys and Aliens), USA, 2011r. Film bardzo ciekawy, główne role obsadza dwóch znakomitych aktorów, mianowicie - Daniel Craig i Harrison Ford, których dorobku nie ma sensu przedstawiać. Również fabuła jest bardzo niecodzienna. Mamy XIX wiek i Dziki Zachód, na zapomnianej przez Boga i ludzi pustyni budzi się kowboj. Nie pamięta kim jest, skąd pochodzi i co tutaj robi. Jedyne dwie rzeczy, jakie mogą go naprowadzić, to zdjęcie pięknej dziewczyny i gruba, metalowa bransoletka na nadgarstku. Ponadto krwawi z przebitego boku. W pewnym momencie podjeżdża do niego kilku ludzi na koniach(czyli jednak o tym skrawku świata ktoś pamięta) i zadają mu pytania, na które nie odpowiada, a następnie próbują go okraść(lub pobić, by wskazał i , gdzie ukrył, w ich mniemaniu, złoto). Jednak nasz bohater nie da sobie w kaszę dmuchać i rozprawia się z bandziorami jak należy, po czym przebiera się i jedzie do najbliższego miasteczka. Tam zostaje opatrzony, a potem idzie do saloonu, po drodze wdając się w sprzeczkę z synalkiem miejscowego bogacza. W saloonie podchodzi do niego jakaś młoda i ładna kobieta, która go chyba skądś zna - a następnie wchodzi tam szeryf ze swoimi ludźmi. Ale i po raz drugi gieroj pokazuje, jak potrafi walczyć w pojedynkę, jednak zostaje ogłuszony przez piękną kobietę. Okazuje się, że jest zaginionym złoczyńcą, który okradł bogacza, byłego pułkownika (Harrison Ford) i zostaje aresztowany. Jednak zaczyna dziać się coś niepokojącego, a zza chmur zaczynają wylatywać dziwaczne kształty... Film nadzwyczaj interesujący - łączy w sobie bowiem dwa różne gatunki filmowe, które, po zmiksowaniu - o dziwo - dają się oglądać. Fabuła jest logiczna, nie rozwleka się za bardzo, nie ma wielu wątków pobocznych, zatem widz się w niej nie gubi. Muszę tu wspomnieć również o niektórych wątkach w filmie - bardzo dobrze wyszła scena bitwy między obcymi, a ludźmi, mogę ją oglądać raz za razem. Bohaterów poznajemy bliżej zaledwie kilku - i to tylko oni są ważni dla naszej historii. Co więcej, aktorzy potrafią dobrze odegrać swoje postaci, dobrze wczuwają się w role - Craig okazał się godnym następcą Clinta Eastwooda (choć za tym pierwszym niespecjalnie przepadam), jako suchy, zatwardziały kowboj, ze zmrużonym oczyma i zwięzłym sposobem wypowiadania się. Harrison Ford, jako zgorzkniały, rozgoryczony starzec wypadł rewelacyjnie (coś podobnego, prawda?). Adam Beach ('Sztandar Chwały', 'Szyfry Wojny'), jako przybrany syn bogacza wypadł bardzo przekonująco(to chyba ta indiańska krew...). Lokacje również wyglądają bardzo dobrze, widać, że twórcy bardzo się do tego przyłożyli. Reasumując: film, mimo nieco zaskakującego tematu, okazał się, w moim odczuciu, bardzo dobrym - aktorstwo i fabuła nie pozostawiają nic do życzenia, można było poczuć przypływ świeżości, były również sceny poruszające w tym filmie. Moja ocena: 9/10. Drugi: Ziemia potępionych (Forest of the Damned), Wielka Brytania, 2005r. Do mojej listy najgorszych filmów, obok ''Bitwy o Ziemię'', ''Szczęk 3 i 4'' oraz ''Omenu'' dołączył ów film. Tak, jest on straszny. Straszny pod względem aktorstwa, fabuły i efektów specjalnych - oglądając go, do tej pory nie mogę pojąc, o co twórcom chodziło... Ale po kolei. Istnieje pewna legenda, która mówi, że gdzieś w sercu lasu Miranda Oak, żyją piękne, nagie istoty. Są to anioły, upadłe anioły, strącone z Niebios, skażone ludzkim pożądaniem. Od tamtej pory wabią swoje ofiary swym wdziękiem, a gdy nieszczęsny człowiek spojrzy im w oczy - ginie. Film otwiera scena, gdy mężczyzna całuje się na odludziu ze swoją dziewczyną. Nagle podchodzi nich piękna, naga kobieta, która nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, zaczyna całować się z chłopakiem, po czym... przeistacza się w potwora i odgryza mu szyję (a nieszczęśnik traktuje to tak naturalnie, że nie krzyczy). Dziewczyna chłopaka ucieka w las. W filmie poznajemy piątkę przyjaciół: Emilio i jego siostrę Ally, Judda, Molly i Andrew. Jadą oni sobie starym samochodem(takim, jakim jeździł Scooby Doo i jego paczka) na wycieczką do wspomnianego lasku. Po drodze niestety potrącają wspomnianą już zabłąkaną kobietę, a samochód się psuje - ruszają więc w głąb lasu, szukać pomocy(skąd my to znamy?) Docierają do domu, gdzie napotykają przerażające rysunki, i zaczynają czuć, że w lesie czai się coś złego. Film jest potworny. Nasi bohaterowie to nie aktorzy - to ludzie, którym dano te role za karę. 'Odgrywają' je z wielkim bólem, ich kwestie są po prostu katastrofalne i sztuczne, płytkie jak kałuża na autostradzie w Niemczech. Mało tego, oni sami są sztuczni! Gdy anioł jednemu z nich odgryza wargi, ten nawet nie zaczyna się drzeć, co nakazuje normalne zachowanie. Fabuła jest całkowicie nielogiczna - piątka dorosłych już ludzi gania po lesie z krzykiem, zamiast spróbować odpalić samochód. Anioły miały być w zamiarach straszne, ale gdy je widzimy, budzą one na naszych twarzach uśmiech politowania. Film kopiuje znane pomysły i powiela istniejące już od lat schematy; znamy to samo np. z ''Blair Witch Project'' Twórcy zastosowali kilka zręcznych trików, które miały przyciągnąć widzów - są to osoby Toma Saviniego (bardzo znanego m. in. z remake'u ''Nocy żywych trupów'' z 1990r. oraz ''Zabójcy Rosemary'' z 1981r., ''Piątku, 13' czy ''Od zmierzchu do świtu'', gdzie zajmował się efektami specjalnymi), Shaunta Hutsona (znany i ceniony twórca literackiej grozy, w filmie gra samego siebie) oraz Dana van Husena (znany chociażby z 'Wroga u bram', gra głównie epizodyczne role). Niestety, nawet obecność tak wybitnych postaci nie pomogła filmowi, choć trzeba przyznać, że ich kreacje bezsprzecznie są najlepsze w całym filmie. Kamera również pracuje strasznie - w wielu scenach są powtarzane przez parę minut te same ujęcia, przez widz zaczyna dostawać szału. Ujęcia wyglądają, jakby robił je amator z ręcznej kamery. Doprawione jest to straszną (w sensie, że katastrofalną) 'muzyką', totalnie niepasującą do klimatu tego filmu (i w ogóle horroru). Co tu dużo mówić - macie wolne półtorej godziny - w sam raz dla Was. Moja ocena - 1/10. Z litości. I trzeci: Niepokonani (The Way Back), USA, 2010 W czasie II WŚ, w wyniku agresji ZSRR miliony ludzi dostało się pod zarząd sowieckich braci. Wielu z nich trafiło na Syberię, jako tzw. ''wrogowie ludu'' - wśród nich byli ludzie najróżniejszych nacji i zawodów. Więźniowie trafiali do obozów, gdzie przy pracy wyczerpującej ponad siły, przy mrozie czy upale i z małymi racjami żywnościowymi, marli jak muchy. Szacuje się, że w okresie 1919-1956 zginęło na Syberii około 60 mln ludzi, czyli kilka razy więcej, niż wymordowali Niemcy w obozach koncentracyjnych. Trafiło tam również około miliona naszych rodaków. Film opowiada prawdziwą historię grupy zesłańców, którzy uciekli z takiego łagru na Syberii. Dowodzeni przez Polaka, Janusza(Jim Sturgiss), przebywają pieszo tysiące kilometrów, by dotrzeć do celu - do Indii, będących pod zarządem Wielkiej Brytanii. Historia ta jest jak najbardziej prawdziwa - reżyser, Peter Weir wzorował się na powieści porucznika Sławomira Rawicza ''Długi marsz'' (która okazała się plagiatem historii prawdziwego uciekiniera - Witolda Glińskiego). W filmie poznajemy zatem wspomnianego Janusza, polskiego oficera kawalerii, zesłanego na Syberię za ''szpiegostwo''('dowodziły' tego wymuszone torturami zeznania jego żony), Tomasza (Alexandru Potocean) - wielkiego artystę i rysownika oraz niezłego kucharza, Kazika (Sebastian Urzendowsky) - młodego, nieopierzonego chłopaka z kurzą ślepotą, Zorana (Dragos Bucur) - ciągle żartującego księgowego z Jugosławii, Walkę (Colin Farrell) - rosyjskiego kryminalistę, Vossa (Gustaf Skarsgard) - łotewskiego księdza, Mister Smitha (Ed Harris) - amerykańskiego inżyniera, zatrudnionego przy budowie moskiewskiego metra, skazanego za 'szpiegostwo' oraz Irenę (Saoirse Ronan) - polską sierotę. Aktorzy wypadają w filmie świetnie - zarówno Sturgess, jak i Farrell. Obaj nauczyli się w językach swoich postaci kilku zwrotów(a jakże miło jest usłyszeć na zagranicznym filmie ''Cholera jasna!'' ), ponadto Farrell w pewnym momencie nawet śpiewa po rosyjsku, a mówi nawet poprawnie. Niestety, języka polskiego jest w tym filmie za mało, a szkoda - bo jestem pewien, że niejeden Polak by zagrał w tej produkcji. Przez większość filmu wszyscy posługują się płynną angielszczyzną, zaś aktorzy to zazwyczaj Bułgarzy lub Rumuni. Największym talentem tego filmu okazuje się jednak Ed Harris (''Wróg u bram''), który bardzo dobrze potrafi odegrać rolę sztywnego i trzeźwo myślącego inżyniera. Bucur, jako żartowniś - wypada tak dobrze, że widz w pewnym momencie łapie się na tym, że mówi do siebie: ''no, żeby on przeżył!''. Podobnie jest ze Skarsgardem. Ronan, jako polska sierota, wypada bardzo przekonująco, a pewien moment w filmie z jej udziałem wyciska łzy z oczu. Lokacje są doskonałe - nic tak nie przygnębia, jak ciągnący się po horyzont step czy tundra, bez śladów istnienia człowieka. Widok ośnieżonych Himalajów i domków tybetańskich wywołuje u widza oddech ulgi. Widoki zapierają dech w piersiach - zatem trzeba oddać honory kamerzyście. A ja osobiście uwielbiam podróże i Azję. Muzyka jest bardzo dobrze dobrana, zgodność historyczna praktycznie bez zarzutu. Ogólnie, film wypada rewelacyjnie - daję 9/10 i polecam każdemu.
-
Mgła - Туман, Rosja 2010. Film całkiem ciekawy. Opowiada historię dziesięciu rosyjskich żołnierzy, którzy popełnili drobne wykroczenie, mianowicie chcąc sobie skrócić drogę powrotną do koszar, kilku z nich wsiadło do autobusu pełnego weteranów II WŚ. Za karę, ich dowódca wysłał ich na ciężkie ćwiczenia. By zdążyć na strzelnicę, skrócili sobie drogę przez okryte mgłą bagna - krążyły historie, że ludzie, którzy w nie weszli, znikali. Ale naszych wojaków to nie przestraszyło i poszli. W pewnym momencie trafili do kompletnie wyludnionej wsi, której nie ma na żadnych mapach, kompas zwariował, a na dokładkę - pojawiła się kolumna zmotoryzowana, wioząca żołnierzy w mundurach Wehrmachtu. Żołnierze, myśląc, iż są kręcone sceny do jakiegoś filmu pomachali do niej. W chwilę później zostali zaatakowani, a ich dowódca - zginął, przeszyty serią z peemu. Powiem tak: szalenie lubię podróże w czasie, zwłaszcza do czasów II WŚ. Rosjanie mają to do siebie, że to już kolejny taki film, który u nich powstał (po ''Jesteśmy z przyszłości'' I i II). Jak wiele innych filmów wschodnich braci, ten również jest bardzo długi - ponad 2, 5 h seansu. Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ akcja w filmie nie ustaje ani na chwilę, więc widz nie jest znudzony. A propos fabuły: o ile na początku wydaje się w miarę sensowna (jeśli można tak powiedzieć o podróżach w czasie), o tyle po pierwszych 90 minutach zaczyna tracić sens. Przede wszystkim mamy tu sceny walki z bestialskimi, podstępnymi i pożądliwymi hitlerowcami, którzy - na domiar złego - chleją częściej, niż wojacy z czerwoną gwiazdą(w niemal każdej scenie grupowej, Niemcy piją wódkę). Doprawdy, w tym filmie nie można znaleźć ani jednej pozytywnej cechy u wrogów. Przykładowo: Niemiec, wzięty do niewoli przez naszych bohaterów trzęsie się ze strachu, gdy celują mu w głowę z pistoletu, potem opowiada wartownikowi o swojej rodzinie i dzieciach, na co wartownik poluzowuje mu ręce. Faszysta wykorzystał to i ...błyskawicznie wyszarpnął Rosjaninowi nóż zza pasa, a potem wbił mu go w brzuch. Inny przykład: jeden z Rosjan chce zagrać z Niemcami w piłkę, na co dwudziestu bestialskich morderców sięga po broń i zabija go. Oczywiście, Rosjanie, jawią się jako ostoja bohaterstwa i wszelkich cnót, których uosobieniem jest sowiecki komisarz polityczny i jego laska z obozu, pisząca grafomańskie wiersze, a która zostaje zabita przez złego hitlerowca z mlekiem(ogólnie, to kobiety w tym filmie zachowują się bohatersko - wybijają faszystów równo). Niemal na każdym kroku jest tu wychwalana Matka Rosja i towarzysz Stalin , okazywana pogarda dla śmierci i nienawiść wobec Niemców. Bohaterstwo i męstwo wszędzie po stronie czerwonej gwiazdy. Ani słowa o niewygodnych tematach. Obrzydliwość. Same sceny akcji są ciekawie zrealizowane, niemniej w pewnym momencie można poczuć przesyt: tu walka z patrolem, a tu obrona obozu, tam znowu atak na lotnisko. Doszedłem wreszcie do wniosku, że ci współcześni rosyjscy żołnierze są prawdziwymi komandosami, z którymi najpotężniejsza armia II WŚ nie dałaby sobie rady, choćby było ich tylko dziesięciu i na dokładkę bez broni. Nawet dla kompletnego laika niektóre sceny będą nieprawdopodobne. Najśmieszniejszym momentem było stwierdzenie, że ''Kałasznikow może odwrócić bieg wojny''. Pozostawię to bez komentarza. Błędy się zdarzają, głównie w materii historycznej, ale i logicznych nie brak: np. nasi bohaterowie trafiają na niedawne pole bitwy i znajdują mnóstwo trupów sowieckich żołnierzy, między którymi widać broń. Dlaczego jej nie wzięli, skoro nie posiadali własnej? Lub to: na polu minowym, gdzie nie ma ani jednego trupa i są założone niemieckie miny, jeden z naszych wojaków znajduje niemiecki karabin i nawet nie raczy przeładować go, by łaskawie zobaczyć, ile ma naboi. Inny: żołnierz ściąga z szyi nabój i wkłada go do karabinu. I tu pytanie: jak ten nabój mógł wystrzelić, skoro był zawieszony na szyi?! Ufff! Namordowałem się. Zaś, co do aktorstwa - cóż, naszych bohaterów nie poznajemy bliżej niemal w ogóle, w ogóle nie da się spamiętać ich imion, postaci są bardzo nieporadnie skonstruowane, poza właściwie trzema z jedenastu. Aktorstwo stoi na dość dobrym poziomie, jest bardzo przekonujące i ekspresyjne. Właściwie tylko to uratowało ten film przed zagładą. Chociaż naiwne pytania naszych gierojów i niewiara, nawet, gdy ich oficer umiera przeszyty seriami z empi, stawiają to pod znakiem zapytania... Moja ocena: 6/10.
-
Ostatnio przykro mi się robi, jeśli idzie o historię. Najpierw obalony ''mit'' o Wiźnie, teraz o Westerplatte... co potem? Z czego być dumnym? Jak tak dalej pójdzie, to wyjdzie, że polski żołnierz nie miał takiego pola bitwy, z którego może być dumny. Obrażasz mnie.
-
Pisząc coś takiego dajesz pożywkę tym, którzy uwielbiają burzyć mity Kampanii Obronnej, zwłaszcza te, z których chcemy być dumni.
-
Polska walczy od początku do końca z Państwem Piekła
Andreas odpowiedział jagiełło → temat → Wrzesień 1939 r.
A dlaczego nie, skoro ratowali życie tysięcy Żydów? Postaci takie, jak hrabia Folke Bernadotte i Raoul Wallenberg, przyniosły chwałę, nawet za rzekomą współpracę z ludobójcami. A poza tym - my byliśmy sojusznikiem jednego ludobójcy, więc bacz na słowa. Pomijając pomoc dla Wlk. Brytanii, bez której Brytyjczycy nie mieli szans przetrwać. Te fragmenty utwierdziły mnie w przekonaniu, że merytoryczna dyskusją z Tobą nie ma najmniejszego sensu, i wiedza, którą posiadasz jest bardzo powierzchowna. -
Polska walczy od początku do końca z Państwem Piekła
Andreas odpowiedział jagiełło → temat → Wrzesień 1939 r.
Miałem na myśli regularną polską armię, nie zaś partyzantkę, której działań nie mam zamiaru umniejszać. Podkreślam: siły lądowe, z których wyłączam PSP i PMW. -
Polska walczy od początku do końca z Państwem Piekła
Andreas odpowiedział jagiełło → temat → Wrzesień 1939 r.
Zaiste, poruszyło mnie to. Nie licząc ofensywy w '39r., a potem konieczność utworzenia, szkolenia i utrzymania naszej armii. Oczywiście konwoje, które uratowały Europę, zupełnie się tu nie liczą. A jakie mieli inne wyjście? Walczyć i zostać zmiecionym przez Wehrmacht, bez żadnej nadziei na pomoc od kogokolwiek? Nie. Nie walczyli i wyszli na tym znacznie lepiej od nas - Praga w ogólnie nietknięta wojną. Przemysł się utrzymał. Praktyczny brak strat terytorialnych, nie licząc Ukrainy Karpackiej. U nas rozpaczliwa walka i 85 % Stolicy w gruzach. Zniszczony, wyludniony kraj, okrojony o połowę. Skłócony naród. i wyszli na tym bardzo dobrze - zarobili dość, ocalili kraj, a na dokładkę wielu Żydów. A gdzie to walczyliśmy w latach 1942-43? -
Mniej podobało się ono rangersom, którzy musieli się w nim położyć. Ogólnie trzy największe GRH to AA7, Paraglite i 2nd Rangers Battalion, do tego dochodzą takie mniejsze, jak Barbarossa, Heinrici, Five-O-Deuce, 506th PIR 3rd Battalion Demolition Platoon etc. etc.
-
Plus Marder II i Sherman. Na plaży leżałem, krwawiąc z klatki i z podłączoną plazmą, zawieszoną na Garandzie wbitym w ziemię.
-
Najgorszy dowódca Września '39
Andreas odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Słychać chichot historii, bo Dąb-Biernacki podczas wojny z bolszewią zorganizował pierwszą polską grupę szybką, złożoną z pojazdów mechanicznych i czołgów. Pech chciał, że odwrócił się od broni pancernej. Nie doceniał jej i nie rozumiał. A skąd podstawy, by twierdzić, iż był on ''agentem nieprzyjaciela''? -
Najgorszy dowódca Września '39
Andreas odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Pytanie, jak uprzednio: czy kolega zna w ogóle treść tego rozkazu w całości, czy tylko wyrywkowe fragmenty? A czy przypadkiem dowódcą obrony Warszawy nie był generał Walerian Czuma, niefortunny dowódca polskiej syberyjskiej 5. Dywizji Strzelców? Sam Rómmel był dowódcą Armii ''Warszawa'', która wchodziła w skład obrony Stolicy. Ogólnie podlegał Czumie, a Rydz-Śmigły nie mianował go dowódcą obrony. -
Czyli okrojone państewko buforowe, z wąziutkim korytarzykiem na morze i żadnym portem, o powierzchni około 190 tys. km kw - było według Ciebie bardzo korzystne? A czy Gdańsk przed wojną był zamieszkiwany w przeważającej części przez Polaków? Nie wiem, czy internacjonał, urodzony w kapitalizmie to zrozumie, ale chodzi o przywiązanie Lwowa do Polski oraz istnienie tego miasta w granicach Polski, a nie o jego strukturę narodowościową.
-
A co z polskimi miastami, jak Lwów, który wówczas od niemal siedmiuset lat należał do Polski i był tak samo polski, jak Warszawa i Kraków?
-
A jaką wizję Polski mieli Sowieci? Czy to przypadkiem nie miała być sięgająca do Bugu - i ani kroku dalej - Polska Republika Rad? Samuel - gdyby taką tezę przyjął Nieogarniony - uwierzyłby zapewne również, że Ziemia jest płaska. Polecam ''Zapiski oficera Armii Czerwonej'', Samuelu - dokładnie Twój sposób myślenia!
-
Przede wszystkim, wskutek blokowania przez Niemców prób dostaw, na WST nie trafił m. in. stół operacyjny, oraz wiele narzędi chirurgicznych. Nie było również porządnego punktu sanitarnego - rannych trzymano w podziemiach koszar. Ostrzał z pancernika zniszczył cały sprzęt medyczny w koszarach. Na przykład, porucznika Pająka, kpt. Słaby operował na zwykłym stole nożyczkami do higieny. Zamiast bandaży używano podartych prześcieradeł. Natomiast, wg oceny Niemców, którzy po 7 września oglądali WST, polska załoga miała dosć amunicji i żywności, by stawiać skuteczny opór przez kilka kolejnych tygodni.
-
Wg Niemców, amunicji i żywności Polakom starczało jeszcze na 4-5 tygodni obrony. Głównym powodem kapitulacji był brak lekarstw i środków opatrunkowych, oraz wymęczenie załogi składnicy. W wyniku bombardowania zginęło zaledwie kilku polskich żołnierzy - głównie obsada wartowni nr 5.
-
Przypominam, że temat dotyczy ''Waltera'', a nie pochodu komunizmu, który na szczęście zatrzymał sie w 1920 roku na Wiśle. //Andreas
-
Walczył z państwem polskim jako ochotnik w stopniu kapitana. A walka z państwem polskim jest również walką przeciw własnemu narodowi. Lepszą? Dla kogo? Taką jak Związek Radziecki? Nie wierzę, że piszesz to poważnie, Samuelu, bo żeby cos takiego serio napisać, naprawdę trzeba mieć nie po kolei w głowie. Nie. Zostali skazani na karę śmierci, 39 wysłało wniosek z prośbą o ułaskawienie. Na 29 widniała odpowiedź: ''Odmawiam- gen. K. Świerczewski''. Szczególy musiałbym sprawdzić. A skąd ksywa ''Walter''? Niestety, jego w sztok pijana ''odwaga'' nie pomogła ani pod Wiaźmą, ani pod Budziszynem. I nie zwróciła życia prawie ośmiu tysiącom żołnierzy, poległych na dwa tygodnie przed kapitulacją Rzeszy. Die Fahne hoch! Die Reihen fest geschlossen! SA marschiert mit ruhig festem Schritt Kam'raden, die Rotfront und Reaktion erschossen Marschier'n im Geist in unser'n Reihen mit
-
Ah, zaiste to piękne. Cóż, walka przeciw własnemu narodowi na ochotnika, rozstrzelanie 29 byłych AK-owców (a i to nie była jedyna zbrodnia Waltera), doprowadzenie do całkowitej klęski pod Budziszynem - to się przecież nie liczy! Horst Wessel to również wybitna postać - też walczył z reakcją.