-
Zawartość
5,088 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Andreas
-
SP- imienia Żołnierzy Armii Krajowej Gim-bez nazwy.
-
A to kwiatki ode mnie: WF-ista w podstawówce. Facet o sylwetce komandosa(ponoć poszedł do wojska teraz) mówił do nas na zbiórce, gdy ktoś nie uważał w ten sposób: -Te,(tu wstawić nazwisko), głupi czy głuchy? Jesteś kretynem czy udajesz kretyna? Zaraz będzesz jumpował przez korytarz! Albo: -Ja was zajadę. Jak samochód. Moja hist/o/e/ryczka w Gim.: Lekcja historii. Jakaś awantura była, pani się na nas wydzierała(co jest kompletnie nie w jej stylu). Mój kolega kiwa głową i smutno mówi: -To są te dni...
-
Nie wiem. A możesz mi go objaśnić? Dodano: Haha
-
Znaczy, miałem na myśli, problemy milicji z pędzeniem bimbru. Wiemy chyba wszyscy, jak to wyglądało po wsiach i małch miasteczkach.
-
Poprosiłbym o nieśmiertelną rybkę, spelniającą nieskończenie wiele moich życzeń. A jak nie, to: -może miłość -wehikuł czasu -teleporter
-
Największą plagą PRL było pędzenie bimbru. Adolf Hitler był abstynentem. Żołnierze alianccy we Włoszech pili niemal wyłącznie tanie wino lub whisky. Hermann Goring uwielbiał piwo niemieckie. Dwiema rzeczami, o których marzyli piloci RAF w powietrzu, były mesa i szklanka whisky/sherry.
-
Józef Stalin przepadał za armeńskim koniakiem i gruzińskim winem. Winston Churchill nie mógł przeżyć dnia bez szklaneczki whisky. Kałasznikow kilka lat temu rozpoczął produkcję swojej własnej wódki. Armia Czerwona przed szturmem od 1941r. dostawała 100g wódki, lotnicy otrzymywali koniak.
-
Marynarka Wojenna RP u progu zaniku
Andreas odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Ja jednak sądzę, że Polska powinna posiadać kilkanaście jednostek. Zacznijmy od tego, że PMW pownna być w stale w gotowści. A jak przyjdzie czas na jakąś morską operację to co? Wyślemy kutry torpedowe? Na Altantyk/Pacyfik/O. Indyjski? Polska powinna posiadać jeden niszczyciel, kilka(2-4) fregat i do 5 okrętów podwodnych. I wsjo. Krążowniki rakietowe to domena US Navy i Floty Bałtyckiej. Ale nie Polski. Ale to tylko górna granica, niczego nie sugeruję. Tyle powinniśmy mieć najwyżej. -
Czy polskie społeczeństwo jest tolerancyjne?
Andreas odpowiedział abramowicz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Wracając do tematu grobów: niedaleko Bornego Sulinowa, w pobliżu wsi Kłomino na Pomorzu jest cmentarz: kilkadziesiąt białych, brzozowych krzyży. Tu leżą oficerowie polscy, francuscy i powstańcy warszawscy z oflagu II D Gross Born. Ani jeden z nich nie ma tabliczki z imieniem i nazwiskiem, teren ogrodzony nie jest. I gdyby nie te krzyże, nikt by nie wiedział, że tam jest jakiś cmentarz. W samym Bornym Sulinowie jest też cmentarz. Cmentarz żólnierzy radzieckich. Jest tu kilkadziesiąt grobów. Z większości betonowych płyt odłazi biała farba, na wielu jest metalowy, czarny trójkąt w srebrnej obwódce z napisem: 'Nieznany'. Kilka z nich jest ogrodzonych prętami, z których również odłazi farba. Jedynie główny grób Iwana Połbina, z ręką z pepeszą wynurzającą się z grobu na dobre 3 m, broni się. Ale alejki są zarośnięte, nie są zadbane. A to miejsce spoczynku wielu ludzi. W Słupsku również jest cmentarz poległych Rosjan. Jednak tutaj to tylko małe, betonowe płyty, z gwiazdą z sierpem i młotem, leżące niczym zagłówki. Tutaj alejki już są zadbane, trawa przystrzyżona, a płyty leżą oparte niczym zagłówki żołnierzy na niskich mureczkach. Jest też ładny mur z czarnymi tablicami, gdzie wymienieni są polegli żólnierze. Ale żadna z nich nie ma tabliczki z imieniem i nazwiskiem. I często na żadnym z wymienionych cmentarzy nie pali się ani jeden znicz. Tylko 1. Listopada stawia się żołnierzom w Słupsku znicze. A jak wyglądają cmentarze poległych Niemców? Poległych Sowietów? Żołnierzy LWP? A cmentarz w Normandii, gdzie leżą tysiące żołnierzy amerykańskich, jest do dziś wzorem. Setki równo ułozonych białych krzyży. Powalające wrażenie. Podobnie cmentarz na Monte Cassino, gdzie od 47 lat powiewają obok siebie dwie flagi- polska i włoska. I wyrównane alejki. I proste, białe krzyże. Szkoda tylko, że tam też nie jest zbyt porządnie(zatarte litery na grobach, popękane murki), ale ponoć rząd ma sfinansować remont cmentarza. Oby tylko. -
I po Witkowskim. Muszę przyznać, że po raz kolejny zawiodłem się na 'książkach' tego autora. W 'Wilkołakach Hitlera' spodziewałem się czegoś w stylu 'Werwolf. Tajne operacje w Polsce'. Tymczasem nie wiem po jakiego grzyba Witkowski wyjeżdża z operacjami 'Panzerfaust' i 'Greif'! Co to ma wspólnego z Werwolfem. Kolejnym poglądem jest większa liczebność Freies Deutschland od Werwolfu. A to niby od kiedy? Nawet Sobczak przyznał, że Werwolf liczył 4 tys. członków. Pomijając to, że książka jest strasznie ogólnikowa, autor na 10 ostatnich stronach streścił działalność Werwolfu, wielokrotnie wkleił czyjeś teksty, kompletnie zignorował ostatnią świetną książkę o Werwolfie, wydaną w Polsce('Werwolf. Tajne operacje w Polsce.'), oparł się tylko na książkach z czasów PRL(lata 70.-80.) Oparł się niemal wyłącznie na szkoleniu 'wilkołaków', wkręcając w to prede wszystkim metody szpiegowskie. A tymczasem, dobrze, ładunki nipolitowe jako podeszwy, lont w pasku, czy detonatory w wieszaku, wyglądają świetnie, ponadto ilustracje ze szkolenia 'wilkołaków'. Szkoda tylko, że Witkowski nie objaśnia ich. I szkoda, ze są to metody szkolenia szpiegów, nie 'wilkołaków', którzy często musieli się pistoletem zadowolić. Opowieść o szkoleniu zajmuje 86 stron ze 134. A w działalności Werwolfu, Witkowski większą część poświęcił na dokonania na zachodzie, w tym wysadzanie budynków przez Wehrmacht!!! Nie zrobił żadnego podziału na 'Wschód-Zachód', wszystko wciśnięte do jednego worka. Nie wiem, o co on się opierał pisząc o 'Ring', ponieważ prawdopodobnie organizacja ta została wymyślona. Nie istniała. Była tylko papierowym stworem. Podobnie jak 'Green Cross'(!), nie ma żadnych dowodów na istnienie tych organizacji. Ponadto strasznie irytujące były przypisy w stylu: ''To dokładnie napisałem w książce'', ''dowiodłem do w książce'', ''odsyłam do mojej książki''...itd. Z tyłu nie ma innych książek, polecanych przez wydawnictwo, są tylko książki... Igora Witkowskiego. Tak więc, odradzam każdemu książki Igora Witkowskiego.
-
Repliki MG-42(odlewy) to koszt ok. kilkuset zł. Oryginały przekraczają śmiało ceny 3000 zł. Najtaniej jest chyba kupić model MG-42/59 lub MG-3, ponieważ praktycznie niczym się nie różnią poza kalibrem(7,62 mm NATO).
-
Witam! Właśnie, czy istnieją jakieś grupy odtwarzające zmagania partyzantów lub Volkssutrmu? Jeśli tak, to gdzie? Jesli nie, to dlaczego? Temat całkiem interesujący.
-
J mieszkam w pobliżu poniemieckiego lotniska, to i poznajdowałem kupę blach(w tym dwa kompasy pokładowe- z Me-109 i z Pipera, jeden prędkościomierz-z Pipera). Ale nie sprzedaję. Po prostu ludzie się nie znają. Alexona, schowaj sobie ten klucz na pamiątkę, bo chyba największą wartość ma dla Ciebie. A sprzedać...za 5 zł? Daj sobie spokój. Ingo, jak Ty się tak mogłaś dać?
-
Wsadź na 24 h do szklanki z Coca-Colą. Choć nie ma pewności, że klucz się nie rozpuści. Bo warstwa rdzy może być po prostu za gruba.
-
Do tego jeszcze leprekonus na końcu tęczy z garnuszkiem złota... Mówię, identyczny miałem do piwnicy, klucz jest poniemiecki, tylko kto zakopywałby klucz ze skarbem...? I jest praktycznie bezwartościowy.
-
Też taki miałem. Do drzwi od piwnicy, poniemiecki. Ale co z tego? Dostaniesz za niego z 5 złotych max. Zwykły kawałek złomu. Co innego, gdyby to był niemiecki hełm.
-
Nie o to mi chodziło. ''niech nacierają rozwalimy każdego, cele widoczne jak na tarczy ''-to Twoje słowa. A w Sabatonie, tak śpiewają w '40-1'. Taki trochę smieszny tekst.
-
Leciał z 50 kg bombą nad B-17 ''Flying Fortress'', przelatując odczepial bombę i bum!
-
Ale w rękach doświadczonego sołdata MG-42 jest zabójczy. Chłopaki z 1. DP się o tym przekonali na własnej skórze. Zresztą, to jedyny UKM IIWŚ, który jest do dziś produkowany(i praktycznie obok M2 jedyny km II WŚ).
-
Wiem kiedy pisali, w jakich odstępach. Nie mam 5 lat, by nie zauważyć dat wydania. I nie staram się usilnie wmawiać, że Ryan jest gorszy. Po prostu mniej mi przypadła 'Ostatnia bitwa' do gustu niż Beevor. Koniec.
-
Plus to, że zamarzają, umierają z głodu i mają mało amunicji. Plus to, że wsparcia żadnego nie ma. Plus to, że zjadają siebie nawzajem. To jest lepszy żołnierz? Jakoś nie chce mi się wierzyć... Twoje słowa bardzo mi przypominają słowa piosenki Sabatonu z utworu '40-1'.
-
Guy Sajer, ''Zapomniany żołnierz''-wspomnienia Alzatczyka wcielonego do WH(nie siłą, bynajmniej), po uprzednim odrzuceniu z Luftwaffe, Willy Reese, ''Obcy samemu sobie''-oryginalene wspomnienia, spisywane w czasie wojny przez żołnierza WH, który poległ podczas operacji 'Bagration', Edward Chromy, ''Szachownice nad Berlinem''-pełne dzieje 1. PLM ''Warszawa'' na Froncie Wschodnim, od momentu powstania do zakończenia wojny. ''Ostatnia defilada'', Wiktor Suworow-dlaczego ZSRR przegrał wojnę... ''Tankista'', Jewgienij Biessonow-jak to tankiści radzieccy 'wyzwalali'. Wspomnienia od 1941r. do zakończenia wojny. Z tym, że Biessonow ani razu nie mówi, że jakiś przyjaciel ginie . ''Wspomninia kawalerzysty, autora, niestety, nie pomnę. Ponoć pozbawione propagandy, ale bardzo rozbawił mnie fragment o oficerkach z przypinanymi sztylpami, niewygodnych ani do jazdy na koniu, ani do czołgania się, przystosowanych do przenoszenia w nich amunicji i broni.
-
I poza tym, że umierają z głodu albo wcinają korę z drzew...
-
Przecież nie opluwam Ryana za jego książki. Dwie pierwsze-świetne. Bo nie brakuje niczego. Ale 'Ostatnia bitwa' wypada bardzo blado. To są relacje tylko cywilów. Nie żołnierzy. Beevor stara się to jakoś zrównoważyć.
-
A powiedz mnie, proszę, ile relacji niemieckich i radzieckich żołnierzy jest u Ryana, a ile u Beevora? A ile zajmują relacje cywilów, kobiet napastowanych przez Sowietów? Ja u Ryana żadnego wspomnienia z obrony Berlnia nie dostrzegłem. Tylko relacje chłopca z HJ. Reszta to dramat kobiet i mężczyzn-cywilów. A u Beevora jest zgoła na odwrót. Oczywiście, książka wiele mniejsza objętościowo, ale poruszająca wiele tematów. A nie tylko wspomniania dowódców-generałów czy cywilów(notabene, kiedyś jakiś żołnierz powiedział: ''Co z nami wspólnego mają dowódcy siedzący bezpiecznie na tyłach frontu?''), co po prostu zbyt intrygujące nie jest(przynajmniej dla mnie-co generał może wiedzieć o życiu frontownika?) Jak różne? I tu i tu są wspomnienia. Tyle, że Ryan nie umie ich zobrazować. Reese, Allerberger, Sajer opisują, jak strasznie wyglądała śmierć, jak potwiernie okaleczeni byli ich koledzy(np. 5 Niemców z poderżniętymi gardłami, Balduin Moser trafiony pociskiem snajperskim w usta, zmarł na rękach Allerberger...). U Ryana opis śmierci oficer SS Paula Hagera ogranicza się do jednego zdania: ''Pod koniec dnia zginął.''. Ryan nei znał Wehrmachtu ani Armii Czerwonej. Znał je tylko z opowieści innych. Nie widział tego.