Skocz do zawartości

jakober

Użytkownicy
  • Zawartość

    566
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jakober

  1. Niemieckojęzyczna Wikipedia dostarcza wiele informacji ogólnych, jak i odniesień do literatury. Warto może zacząć od definicji „Jüdischer Mischling“, „Geltungsjude“ oraz „Reichsausschuss zum Schutze des deutschen Blutes”; tu dalsze odnośniki umożliwią „drążenie” tematu. Szczególnie stronę prawną, kryteria, jak i postępowanie w ramach składania wniosków. Co do ciekawych przypadków warto przyjrzeć się biografii Wernera Goldberga – żołnierza, którego zdjęcie tuż po ataku Niemiec na Polskę pojawiło się w niedzielnym wydaniu „Berliner Tagesblatt” z podpisem „Der idealer deutsche Soldat”. Inną ciekawą i wpisującą się w pytanie o Żydów w szeregach SS jest biografia Emila Maurice – wczesnego członka NSDAP i jednego z założycieli SS.
  2. Karolińska reforma języka łacińskiego

    Ale tylko jeden euklides twierdzi: o której to wyssanej z palca teorii po prostu nie ma sensu dalej dyskutować. A już napewno nie w tym wątku.
  3. Karolińska reforma języka łacińskiego

    I ja też, secesjonisto, w przedstawionym przez Ciebie rozumieniu tego, co piszemy, nie odrzucam słowa „odnowienie” jako niewłaściwego. Jak mówisz: to kwestia narracji. Wynikająca m.in. z tego, na co kładziemy w swym indywidualnym rozumieniu zdarzenia czy faktu, nacisk. Ponadto, czytając opracowania w różnych językach, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że nie ma tu chyba słowa „właściwego”. (Być może „właściwym” byłoby użycie, popularnego dziś w języku z dziedziny muzyki, słowa „remix” ) W moim rozumieniu omawianych zdarzeń „odrodzenie” odnosi się do zabiegów Karola Wilekiego wokół przywrócenia funkcjonującej na obszarze jego imperium bardzo zróżnicowanej, naszłej naleciałościami różnych języków łacinie, jednolitej formy; w powiązaniu z odgórnym nadaniem temu językowi pewnej funkcji: języka kościoła, języka administracji, języka elit. Zaszłe „odcięcie” zreformowanej łaciny od języka potocznego przynosi jednocześnie jej „rewitalizację” w pewnej zamkniętej grupie populacji. Określenie sprecyzowanych zasad, formy (w tym formy zapisu), a następnie konsekwente ich rozpowszechnienie w określonym i zdefiniowanym świadomie kręgu, w którym ma służyć za narzędzie komunikacji i rozwoju – jest w moim odczuciu właśnie „odrodzeniem”. Fakt, nie jest to ani z lingwistycznego punktu widzenia powrót do „złotego wzorca” (jeśli za taki przyjąć łacinę klasyczną), ani, z punktu widzenia funkcji języka dla całej populacji karolińskiego imperium, rozpowszechnienie jej użycia - w sensie ucznienia jej jedynym językiem imperium. Ale, z punktu widzenia tej części populacji, której od tego momentu ów język, owo narzędzie komunikacji, administracji i edukacji ma służyć – jest to jak najbardziej zwiększenie liczby populacji jego używających jak i podniesienie jakości owego narzędzia. Co do tak rozumianej reformy, Alkuin był jednym z uczestników i aktywnych twórców, być może też inicjatorem tego procesu (zakłada się, że jest autorem Epistola de litteris colendis – listu Karola Wielkiego do opata Baugulfa z Fuldy [Karol Wielki był niepiśmienny], datowanego na okres między 784/787 rokiem, będącego dziś najstarszym znanym świadectwem karolińskiej reformy edukacji). Ale na omawianą reformę, którą rozumiem nie tylko jako pracę nad językiem, ale również nad jego funkcją , zakresem użycia i edukacją, składa się również wpływ większej liczby postaci ówczesnej nauki i literatury, które Karol Wielki wokół siebie zebrał: anonimowy irlandzki poeata, gramatyk i filozof Hibernicus exul (utożsamiany z Dungalem), gramatyk Piotr z Pizy, longobardzki poeta Paulinus, teolog i historyk Paulus Diaconus, wizygocki poeta i teolog Teodulf, a także następcy i uczniowie Alkuina: Amalaryk z Metzu, biskup Teodulf z Orleanu, nadworny poeta Angilbert, a także późniejszy biograf Karola Wielkiego – Einhard.
  4. Ilu Niemców zabili Polacy w czasie okupacji a ilu Żydów?

    Najprościej jako wroga. Mnie bardziej zastanawia jaki jest cel formułowania w taki sposób przez Grossa zarzutu. Czytałem jego "Strach" i przyznaję - poruszył mnie. Ale stawianie zarzutu w takiej konkretnie formie jest, wybiórcze, tendencyjne, pod tezę. Gross musiałby najpierw wytłumaczyć, co rozumie przez "Polak zabił Niemca", co rozumie przez "Polak zabił Żyda". Następnie, co w swoich wyliczeniach, jeśli takowe są, rozumie przez "Polak"? Czy jeśli polski żołnierz kampanii wrześniowej tudzież armii podziemnej był pochodzenia żydowskiego, to zaliczony będzie jako Polak? Co zatem w sytuacjach, gdy niemiecki żołnierz zabijający Żyda lub dowódca wydający rozkaz zabicia Żyda był pochodzenia żydowskiego? A co, jeśli sowiecki żołnierz czy dowódca NKWD mordujący Żyda był pochodzenia żydowskiego? Co z żydowskimi policjantami w gettach czy kapo w obozach? Więc ilu Żydów zginęło z rąk Żydów działających w "barwach" hitlerowskich, sowieckich, kolaboracyjnych lub z rąk Żydów "nie mających innego wyjścia"? Jeżeli na to pytanie podniósłby się głos, że to czyniło ich z automatu Niemcami, Sowietami, Polakami, Węgrami, itd., ale już nie Żydami; że o przynależnej im stronie i narodowości w rachunkach czyni ich to, w imię czego zabijają (podobnie, jak może żydowskiego pochodzenia żołnierz polski walczący za Polskę będzie liczony jako Polak), to moje pytanie byłoby: czy w rachunkach Grossa wszyscy liczeni przez niego Polacy - mordercy Żydów, zabijali Żydów w imię Polski? Tak, jak brani dla porównania polscy żołnierze i bojownicy podziemia w imię Polski zabijali Niemców? Jeżeli Gross czuje, iż ma prawo moralne stawiać znak równości, to to samo prawo nakazuje mu stawić do porównania liczbę Żydów zamordowanych przez Żydów (W tych samych kategoriach znaczeniowych "zabijania", jakie Gross zastosował dla Polaków) przynajmniej w czasie II wojny światowej, i to tych w szeregach hitlerowców, bolszewików jak i kolaborujących z okupantami i dyktaturami organizacji i jednostek. Wszystkich. Nie ważne czy w Polsce, czy w innych okupowanych krajach.
  5. Nauka języków

    Który zalicza się do rodziny niederdeutsche Sprache, czy też potocznie Plattdeutsch. A dialektami tej rodziny posługiwano się również w części Niderlandów. Do XVI wieku istniała kancelaryjna i prawna odmiana języka Niederdeutsch (Hansasprache), używane w dyplomacji i w handlu, tak w Holandii, jak i w Rosji. Więc nawet jeśli mówimy o XIX wieku, to z nauką holenderskiego problemów powinien nie mieć.
  6. Karolińska reforma języka łacińskiego

    Rzeczywiście, niefortunnie użyłem określenia „odrodzenie łaciny”. Niewątliwie użyte przez secesjonista określenie „odnowienie łaciny” jest trafniejsze. Łacina jako taka nie zanikła, ale od od II w.n.e. pogłębiała się dyglosja – rozbieżność między językiem potocznym (mówionym) i literackim (pisanym). W tym kontekście reforma karolińska oznaczała z jednej strony unifikację / standaryzację (mam nadzieję że użyte słowa właściwie oddają sens, na wszelki wypadek używam słów secesjonisty) w zakresie łaciny literackiej, czego zalety, tudzież zamierzone cele, secesjonista wymienił. Z drugiej strony, postanowienia przywołanego przeze mnie synodu w Tours, jednego z pięciu zwołanych przez Karola Wielkiego w 813 roku, które to postanowienia można zaliczyć w poczet wspomnianej reformy, stwarzały, w moim odbiorze, swoiste „rozwidlenie” w „komunikacji społecznej”, również tej „pionowej” - jeśli dobrze odczytuję sens pytania secesjonisty jako pytanie o komunikację między warstwami społecznymi po linii hierarchii. „Rozwidlenie” owo przebiegało na dwóch płaszczyznach: podczas gdy łacina miała być językiem ceremonialnym (liturgii) mszy św. oraz językiem pisanym, to homilia mszy świętej miała być prowadzona w języku zrozumiałym przez ludność imperium Karola Wielkiego. Konkretnie, według kanonu 17, w „rusticam Romanam linguam” lub w „Theodiscam”, w zależności od tego gdzie nauczany będzie lepiej rozumiał to, co jest przekazywane („quo facilius cuncti possint intellegere quae dicuntur”). Jak widać, nazwany został oficjalnie podział na języki romańskie i germańskie. Jednak podział ten nie jest, jak pisze euklides, wynikiem reformy języka łacińskiego Karola Wielkiego, a raczej reforma jest reakcją na istniejący już podział. W tym kontekście karolińska reforma łaciny jest w moim odczuciu formą zabezpieczenia możliwości istnienia języka uniwersalnego, dla użytku administracji olbrzymiego państwa oraz chrystianizacji. Czy reforma była udana, to zależy, co secesjonista przez "udany" rozumie. Wypracowane zostały solidne podwaliny pod łacinę jako język administracji, szkolnictwa, literatury. Obcy jednak rozwijającym się niezależnie językom potocznym. Szkolnictwo i administracja, oparte na łacinie, zdecydowanie stały się domeną duchowieństwa. Stan ten przeżył o dobrych kilka wieków państwo Karola Wielkiego. Więc z tego punktu widzenia raczej sukces reformy.
  7. Nowy kalendarz

    Co ma sens, gdy przyjrzeć się łacińskim i pochodzącym z łaciny we współczesnych językach nazwom miesięcy (wrzesień – septem / „siedem” październik – octo / ”osiem”, listopad – „dziewięć”, grudzień – „dziesięć”..) Z małym sprostowaniem, a właściwie ciekawostkami. W Republice Weneckiej początek roku kalendarzowego przypadał na 1 marca (w odniesieniu do kalendarza gregoriańskiego) aż do rozwiązania Republiki Weneckiej, czyli aż do 1797 roku, a święto nowego roku nosiło tam nazwę Capodanno Veneto. Ta kalendarzowa „przypadłość” Republiki Weneckiej miała swoją łacińską nazwę w okresie, gdy już na zdecydowanym obszarze Włoch obowiązywał kalendarz gregoriański: More Veneto (we włoskim: secundo l'uso veneto). Podobnie było we Florencji i w Pizie. Z małą różnicą: tu kalendarzowy rok zaczynał się 25 marca i stan ten trwał do 1749 roku. Również 25 marca rozpoczynał się (oficjalne/urzędowo) rok w Anglii (nazywany „Civil Year” lub „Legal Year”), w okresie od 1155 do 1752 roku. W Szkocji podobna sytuacja kalendarzowa trwała do 1600 roku (rok 1599 trwał od 25 marca do 31 grudnia). Jeżeli zatem jakieś wydarzenie miało miejsce w styczniu/lutym roku według kalendarza gregoriańskiego (New Style), oficjalnie, według kalendarza Civil Year miało ono miejsce w styczniu/lutym roku "-1" (Old Style). I tak np. egzekucja Karola I Stuarta 30 stycznia 1649 roku (New Style) miała według kalendarza Old Style miejsce 30 stycznia 1648 roku... Jeszcze radośniej było w Rusi Kijowskiej (a później w Rosji). Po przyjęciu chrześcijaństwa nowy rok zaczynał się z dniem 1 marca. Tyle, że kalendarz odpowiadał kalendarzowi bizantyjskiemu (liczonemu od dnia stworzenia świata), gdzie rok rozpoczynał się 1 września. W związku z tym powstały dwa zapisy dat: tzw. (w tłumaczeniu z rosyjskiego) „styl marcowy” oraz „styl ultramarcowy”. Według „stylu marcowego” (obowiązującego do początku XII wieku) rok liczony był od marca następującego po 1 września, a według „stylu ultramarcowego” (między XII i XV wiekiem)– od marca przed 1 września. Pod koniec XV wieku (od 1492 roku) zaczęto nowy rok liczyć od 1 września. W 1700 roku przeniesiono początek roku na 1 stycznia.
  8. Karolińska reforma języka łacińskiego

    I w jakim to zatem języku teksty powszechnie w VII wieku "w ówczesnej Galii" czytano? Możesz wyklikać i wkleić tu oryginalny tekst traktatu, żebyśmy wszyscy zobaczyli, że spisany był w j. francuskim? Natomiast wracając do pytań secesjonisty: warto może rzucić okiem na okoliczności i postanowienia synodu w Tours w 813 roku. W moich oczach dużym sukcesem w ramach karolińskiego odrodzenia i unifikacji łaciny było stworzenie kroju pisma, który przetrwał niezmienionym przez dobrych kilka wieków - minuskuły karolińskiej.
  9. Byłem w Rio, byłem w Bajo

    Przaprasza, zauważyłem błąd w ostatnim moim poście: Chodzi oczywiście o VII-VI w p.n.e. Nieco informacji można też znaleźć na stronie muzeum
  10. Byłem w Rio, byłem w Bajo

    Przed kilkoma dniami przeszedłem alpejską część odcinku starożytnej rzymskiej drogi Via Claudia Augusta. Spacer bardzo odprężający, codziennie piękne widoki ze stoków gór i w dolinach Lecha i Inn. W paru miejscowościach wykopaliska, przywołana historia, zachowane odcinki dorgi lub ślady dawnych kultur. Chyba najciekawszym miejscem ("chyba", gdyż ze względu na dość prymitywny środek transportu - własne nogi - nie byłem w stanie odbijać zanadto od przyjmowanej trasy i jedynie w chwili odpoczynku mogłem wygospodarować czas na "zwiedzanie") była wioska Fließ - u wejścia do najwyższego, ostatniego przed przełęczą Reschenpass odcinka doliny Inn. W wiosce tej można znaleźć zarówno pozostałości domu retyckiego zachowane i zabezpieczone w nowo wybudowanym parkingu podziemnym centrum wioski (wyjątkowa sprawa z mojego punktu widzenia i pełen podziw dla inicjatywy), muzeum archeologiczne ze znaleziskami, w tym z imponującym zbiorem niemal czterystu obiektów z okresu XVII - XVI w p.n.e. odkrytych podczas prac budowlanych w 1990 roku, jak i piękne, zabytkowe budynki parafii, kościoła i cmentarz parafialny, a na nim ciekawy pomnik.. Do wioski wchodziłem m. in. odcinkiem zachowanej na zboczu górskim rzyskiej drogi. Naprawdę ciekawe miejsce, i gdyby ktoś się w Tyrol, między Landeck i Naudres wybierał - polecam, warto zajrzeć. Odcinek Via Claudia Augusta Kopia Tabula Peutingeriana jako część ekspozycji w muzeum archeologicznym pozostałości domu retyckiego zabezpieczone w parkingu podziemnym i z nieco innej beczki - na cmentarzu parafialnym pomnik ofiar nazistowskiej eutanazji
  11. Podobna symbolika państwowa (i miejska)

    Fajnie, tylko co ostatnie trzy akapity Twojego postu mają do herbu Węgier? Natomiast co do części cytatu: to ta część odpowiada temu, co secesjonista napisał po polsku, więc jak ma dowodzić czegoś innego? Tu z kolei: poza opisem jubilerskiej oprawy krzyża oraz informacją o powołaniu bractwa i zakonu mamy na końcu zdanie, w którym wytłuściłeś "de la Croix d'Anjou": „Niektórzy autorzy uznają ten krzyż jako pierwowzór krzyża andegaweńskiego.” (odpowiednie wytłuszczenie do Twojego). Czy to zdanie mówi coś o pochodzeniu podwójnego krzyża w herbie Węgier? Natomiast tą część: należałoby przetłumaczyć: „Gdy neapolitańska linia rodu Andegawenów [Anjou-Durazzo] objęła w XIV wieku tron Królestwa Węgier, przyjęła [do swojego herbu] krzyż węgierski jako godło. Ludwik Andegaweński zaadoptował podwójny krzyż, umieszczając go na swym sztandarze. W ten sposób [krzyż węgierski] stał się krzyżem andegaweńskim.” A zatem przytoczony przez Ciebie cytat opisuje wyraźnie, że krzyż węgierski stał się andegaweńskim, a nie, że, jak chcesz: Więc wybacz, ale przytoczone przez Ciebie cytaty w żaden sposób nie potweirdzają tego, co Ty twierdzisz. Właściwie, to temu przeczą. Natomiast co do wcześniejszych, niż czasy władzy Andegawenów, związków krzyża podwójnego z Węgrami poprzez użycie tego symbolu przez królów z dynastii Arpadów, to tutaj link do forum, gdzie jeden z użytkowników wstawił fotografię denara bitego przez Belę III (awers i rewers) - patrz post 10 i 12: http://www.sberatel.com/diskuse/sberatel/uhorsky-denar-belo-iii-1172-1196_post_-251607 a tu link do strony ze zdjęciem denara bitego przez Belę IV (również awers i rewers) w Słowenii: https://www.ma-shops.com/henzen/item.php?id=30000&lang=it
  12. Podobna symbolika państwowa (i miejska)

    Dodać można jeszcze tyle, że gdybyś Euklidesie poszukał wnikliwiej w temacie, to znalazłbyś informacje i o tym, że: - podwójny krzyż wprowadzony był już przez Belę III, związanego bardzo blisko z cesarzem bizantyjskim Manuelem I Komnenem, i bity był na monetach Belli III już od 1190 roku; - W heraldyce użycie podwójnego krzyża w czerwonym polu przypisuje się Beli IV, stąd (w odniesieniu do użycia go przez Belę III) być może w Twoich francuskich tekstach, gdziekolwiek one są i o ile w ogóle dobrze je przetłumaczyłeś, określenie "wrócił"; - jabłko królewskie węgierskich władców zwieńczone jest podwójnym krzyżem. Według badaczy herb Karola I Roberta, widniejący na jabłku, jest elementem dodanym, a samo insygnium, a zatem i wieńczący je podwójny krzyż, datowane jest na starsze, niż ów widniejący na nim herb; - Sam Karol Robert, pochodzący wszak z dynastii Andegawenów, bynajmniej podwójnego krzyża w swoim herbie nie miał (i nie zastanowiło Cię pytanie: dlaczego? Przecież w świetle Twoich wywodów posiadanie przez niego podwójnego krzyża w herbie byłoby ze wszech miar logiczne i wskazane?); - Niezależnie od rozwoju heraldyki węgierskiej, podwójny krzyż widniał już w herbie biskupstwa Nitry, a diecezję erygował nie kto inny, jak Stefan I Wielki – w ikonografii przedstawiany też z atrybutem podwójnego krzyża co, ze względu na status nadany mu przez papieża Sylwestra II jest dość zrozumiałe; - I nadal niezależnie od heraldyki węgierskiej: gdybyś przyjrzał się herbowi benedyktynów łusogórskich i relikwiom przechowywanym w klasztorze na Świętym Krzyżu i zapoznał z ich historią, być może zauważyłbyś pewną zbieżność wątków z Bizancjum, wspomnianym już przy okazji Beli III Manuelem I Komnenem oraz wątkiem władców węgierskich, na długo przed Andegawenami.
  13. Podobna symbolika państwowa (i miejska)

    Ja też czytam, to co piszesz i zastanawiam się, czy Ty sam rozumiesz to, co piszesz? Skoro mozna cos czcic tylko gdy istnieje oryginał, to możesz wskazać miejsce, w którym znajduje się oryginał krzyża w pełnej swej formie będący symbolem czczony przez chrześcijan?
  14. Do mnie przemawia argumentacja Komara. Również punkty Bruna. Jeżeli istniałoby jakieś "potem". Bruno ma rację wymieniając swoje 6 punktów. Jak miałaby wyglądać konstelacja geopolityczna w tej części Europy? Jeśli założymy, że po hipotetycznej "korzystnej" dla Polski konferencji w Jałtcie ostatnie miesiące wojny potoczyłyby się tak samo, jak potoczyły się w przypadku po realnej Jałcie, jak wyglądałyby Niemcy? Podzielone? W takim przypadku powstałby geopolityczny "przekładaniec" sztuczny do tego stopnia, że szanse jego przetrwania byłyby zerowe. Całe Niemcy pod wpływem Aliantów zachodnich? Wtedy wspomniany przez Komara podział puli z planu Marshalla i udział w nim Polski byłby zapewne jeszcze mniejszy. I prawdę rzekłszy, sprowadzając kwestię dopiero do Jałty trudno sobie wyobrazić, co musiałoby się wydarzyć, by uzgodnienia Jałty były inne niż były. W Jałcie ZSRR miał pozycję rozdającego karty. By Polska trafiła pod wpływy Aliantów zachodnich, do Jałty musiałoby nie dojść. Musiałyby zaistnieć inne okoliczności o wiele wcześniej.
  15. Początki górnictwa węgla kamiennego w Polsce

    Z 10 + 10, jeśli do 4 dodać 5.
  16. O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów

    A czyje to tłumaczenie i czyje słowa: Przecież Twoje, prawda? Ja mam wrażenie, że ty nawet nie czytasz tego, co sam wklejasz: czy nie jest napisane w powyższym wstępie do definicji: rzeczownik i przymiotnik (wytłuszczenie moje)? Czy ja też nie napisałem, że to rzeczownik i przymiotnik?? Pisane małą literą w znaczeniu "wolny człowiek", "wolny" Wkleiłeś tylko pierwsze znaczenie hasła z "Le Petit Robert", odnoszące się do narodowości czy też nazwy grupy ludów germańskich, gdzie i tak, w tym znaczeniu, jak wół pisane jest wielką literą (wytłuszczenia moje): Skoro znasz język francuski, to znasz też zasadę, kiedy narodowość w tym języku pisze się dużą literą, a w jakim szczególnym przypadku pisana jest małą. Nie rozumiem, dlaczego próbujesz sprowadzić rzecz do absurdu. Dalej Voltaire przytacza cytat z łaciny: „Francus tenens, liberè tenens”. A jest to z jego strony sprytny zabieg, bazujący na grze słownej i odwołaniu do dawnego pojęcia prawnego. Określenie Francus Tenens oznaczało wolnego właściciela, inaczej: Liberè Tenens. Możesz sobie to sprawdzić pod tym linkiem do Glossarium Archaiologicum z 1687 roku. Przyjżyj się choćby cytowanemu w definicji hasła zestwieniu: „Barones, Clericos & francos tenentes”. Voltaire jest pisarzem, bawi się językiem, stosuje zabiegi oratorskie by wywołać w odbiorcy pożądany przez siebie efekt, spotęgować kontrast grając na animozjach. Wyciąganie z tego tekstu informacji o Frankach, Galach oraz ich kolorach włosów to jakieś nieporozumienie. .... A wracając do koloru włosów, to jak opisywali starożytni kronikarze Galów? W I w p.n.e. Didorus Siculus, w „Bibliotheca Historica”, 5.28, 1-3 pisze, że „Galowie są wysocy, muskularni, o jasnej karnacji i blond włosach, (...)” W IV w n. e. Ammianus Marcellinus w „Res Gestrae” pisze z kolei: „Niemal wszyscy Galowie są wysocy, białolicy, rudowłosi.(...)” Z przeciwstawienia przez Jordanes w „Getica” Kaledończyków Galom wynika, iż Galowie byli dużej postury i jasnowłosi. Więc jak to się ma do Twoich twierdzeń: ??? No właśnie. Zapytałem o Hohenstaufów, i przytaczasz tutaj Fryderyka Barbarossę. Jaki miał kolor włosów? Jak to się ma do Twojej abstrakcyjnej teorii określania przynależnosci etnicznej po kolorze włosów?
  17. O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów

    Nie koniecznie. Odniosłem się bowiem do słów, w których stwierdziłeś, że: Tym czasem nie ma mowy w dokumencie o „przywilejach Franka” lecz o przywileju / statusie człowieka wolnego / wyzwolonego. Z przytoczonego w takiej formie jak u Voltaire fragmentu dokumentu nie wynika też w żadnym stopniu, "narodowość" czy przynależność etniczna „wyzwalającego”. Z kolei co do określenia „subjuguer”, to nie pada w dokumencie, a jest stwierdzeniem Voltaire'a. Jeśli szukać etymologii tego słowa, to znajdziemy: https://www.cnrtl.fr/etymologie/subjuguer m. in. z odniesieniem do Voltaire'a. Idąc dalej tym tropem dotrzemy do słownika Dictionnaire Littré, a w nim do: https://www.littre.org/definition/subjuguer Wychodzi na to, że Voltaire najwyraźniej lubił to słowo, a używał go w szerokim wachlarzu znaczeń. Owszem, bliskich sobie, ale nie koniecznie o wydźwięku czysto „militarnym”. Tutaj, z kontekstu zdania i całego akapitu w „Historie..” Voltaire'a wynika bardziej znaczenie: „ubezwłasnowolniony”, „podległy”, „niewolny”. Jak wynika z akapitu, Voltaire pisze o procederze „wyzwalania” mieszczan przez feudałów za pieniądze potrzebne królom i baronom do finansowania wypraw krzyżowych. I w tym kontekście (niewątpliwie politycznie czy też społecznie zaangażowanego tekstu) przywołuje wspomniany fragment dokumentu z 1185 roku, by wykazać dysproporcje między feudałami a mieszczanami mające miejsce w historii (Paryża też). Przy okazji, u Voltaire'a padło słowo „baron”. Słowo to pochodzi właśnie z języka frankońskiego, od słowa „baro” oznaczającego „wolnego pana”. Stąd niemieckie średniowieczne określenie na barona: „freiherr”. Czyli słowo „Frank” wywodzi się nie od słowa „wolny” (franc, frei, free) lecz wręcz odwrotnie: słowo „wolny” w językach francsukim, niemieckim czy angielskim pochodzi od słowa „Frank”. Etymologię „Franka” natomiast, według współczesnych badań, opierających się na pracach Izydora z Sewilli, wyprowadza się od słów z języków z rodziny germańskich, w których dominującym znaczeniem jest „chciwy”. Dopiero w okresie podbojów w czasach merowińskich określenie „Frank” stało się synonimem człowieka wolnego, i nadało początek wspomnianym już słowom znaczącym „wolny”, podczas gdy pierwotne germańskie słowa, od których pochodził „Frank”, ewoluowały w kierunku współczesnego niemieckiego frech, czy angielskiego freak. Natomiast o włosach nie ma nic. Również w przytoczonym akapicie u Voltaire'a.
  18. O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów

    Co do koloru włosów natomiast, to cała wioska niepokonanych Galów pełna jest blondynów, a Asparanoix i Obelix są nawet rudzi...
  19. O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów

    Wygląda jednak na to, że twoja teoria opiera się na twoim tłumaczeniu cytatu. Być może też wersji, w której myśl Voltaire'a została "poprawiona". Tego jednak nie wiadomo, bo nie zamieszczasz oryginału tekstu ani informacji o źródle/wydaniu. Znalazłem wydanie wspomnianego przez Ciebie dzieła Voltaire'a: "Historie du Parlement de Paris", Amsterdam, z 1769 roku. W swojej "Historii..." przed zamieszczeniem cytatu dokumentu w oryginalnym brzmieniu Voltaire pisze m. in.: "(...)Affranchir signifiait déclarer franc, donner à un Gaulois subjugué le privilége d’un franc.(...)" Jak widzisz, słowo "un Gaulois" napisane jest wielką literą, a zatem w znaczeniu przynależności plemiennej. Natomiast słowa "franc" oraz "un franc" napisane są małą literą. Ponadto nie zauważyłem, by w tekście, w otoczeniu tego cytatu, występowało określenie "un Franc". W całym akapicie pojawia się jedynie, oprócz wskazanego już "Gala", jedynie jeszcze "en Allemagne", np: "(...)Les députés des villes étaient quelquefois, en Allemagne, appelés à l’élection de l’empereur ; on prétend qu’à celle de Henri l’Oiseleur les députés des villes d’Allemagne furent admis dans le champ d’élection(...)" Co z tego wynika? Że Voltaire nie używa określenia "franc" w znaczeniu nazwy własnej Frank, nigdzie nie pisze o Frankach. "Un franc" nie ma tu znaczenia "Frank", choć jest rzeczownikiem. Jego znaczenie w tym wypadku to "ten, ktory jest wolny; wyzwoleniec". Natomiast "franc" w znaczeniu przymiotnikowym, to "wolny" (w zwrocie "déclarer franc"). Co zgodne jest z tą definicją: https://www.cnrtl.fr/definition/franc (jeśli w linkowanej stronie pojawia się error, to trzeba w okienku wyszukiwania na tej stronie, za widocznym słowem "franc" wymazac kropkę i jeszcze raz nacisnąć "Szukaj") Również w tłumaczonym przez niego tekście przytoczonego przez Ciebie dokumentu określenie "Frank" nie pada. Mamy jedynie określenie: "(...) dictumque Johannem et suos natos constituo homines meos francos et liberos (...)" gdzie "francos et liberos" niesie znaczenie "wolny i wyzwolony", gdyż w łacinie "Frankowie" brzmiało nieco inaczej: Feroci, Franci, gens Francorum. Wszystko pisane z wielkiej litery. A tłumaczenie dokumentu przez Voltaire'a brzmi tak: "J'affranchis de la main et de la bouche, je délivre des coutumes de la loi Salique Jean Pithon de vic ou de ce village, mon homme, et ses fils légitimes, je le réintègre dans leur bon sens, de forte que ses filles puissent hériter, et je constitue ledit Jean et ses fils mens hommes francs et libres.(...)" I można je znaleźć we wspomnianym przeze mnie wydaniu z 1769 roku: https://books.google.de/books?id=QDEHAAAAQAAJ&pg=PA13&lpg=PA13&dq=1185+jean+pithon+franc+et+libre&source=bl&ots=w0J1gpQzoq&sig=ACfU3U0Uk-q4ihih7tXfCiOfWdBHD5J1hQ&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwilt5KY7oziAhVRY1AKHUVyBP8Q6AEwAHoECAEQAQ#v=onepage&q=1185 jean pithon franc et libre&f=false
  20. O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów

    Ale w cytacie z Jean Pithon i jego synami i córkami w roli głównej: nie ma ani słowa ani o Gallach i Frankach, ani o kolorze włosów Jean Pithon, jego synów, córek oraz wyzwalającego.
  21. O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów

    No jak to? Burgundowy, przecież....
  22. Akt 1. W centrum Kolonii stoi jedna z największych katedr w Europie. Śmiała gotycka konstrukcja, poruszający wyraz wiary jej XIII-wiecznego projektanta we własne i ludzkie możliwości. Wokół budowy katedry w Kolonii i mistrza Gerarda von Rile – jej głównego projektanta i pierwszego budowniczego narosły legendy, w których główną rolę gra pakt mistrza z diabłem. Choć rzecz dotyczy wydarzeń średniowiecza, legendy pierwszy raz spisane zostały bodajże pod koniec XIX wieku. Czy budowie katedry już w XIII wieku towarzyszyły opowieści o pakcie mistrza z diabłem? Mistrz zginął wskutek upadku z wysokości w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego czwórka dzieci dokonała żywota obciążona chorobą umysłową. Choć prace budowlane trwały jeszcze przez niemal dwa wieki po śmierci mistrza, do końca XV wieku nie wzniesiono wież, ostatecznie budowa zamarła. W miejscowych legendach budowa katedry zdobyła sławę obciążonej kląwą. Katedrę ukończono dopiero, po długiej przerwie, w XIX wieku. Akt 2. Irlandzki pub w centrum akademickiego niemieckiego miasta. Coponiedziałkowy quiz – zabawa intelektualna dla braci akademickiej i przygodnych pasjonatów wiedzy nie zawsze praktycznej. Jedno z pytań tego wieczoru: Czy szatan jest władcą piekła? Odpowiedź na zasadzie: "tak" lub "nie". Po całej serii pytań – czas na rozwiązania. Młode czerwonowłose dziewczę robiące tego wieczoru za moderatora, przy pytaniu o szatana, z ciekawym brytyjskim akcentem (taka zasada, iż cały quiz odbywa się w j. angielskim) podaje poprawną odpowiedź: „Nie”. Uzasadnienie: w Biblii nigdzie nie pojawia się szatan / diabeł. Nie wytrzymuję i pytam: „Czy słyszał ktoś może o księdze Hioba lub zna fragment Nowego Testamentu przedstawiający obraz kuszenia Jezusa na pustyni?” Sporo zdziwionych spojrzeń, wielu zaczyna googlować. Chwila ciszy, w końcu rozlega się szmer. „No i?” pytam, przy czym nie ukrywam, lekko bojowy nastrój to po części efekt Guinessa. Po krótkiej chwili werdykt: Odpowiedź na „tak” też jest prawidłowa. Zawsze to coś, poza tym lubię tę cienką warstewkę pianki w Guinessie. Za chwilę takie samo zamieszanie powstaje z kolejnym pytaniem. Tym razem o to (i to nie ja tym razem), czy dodanie oliwy do gotowanego makaronu zapobiega jego sklejaniu się. I tak intelektualne kontrowersje wokół diabła wśród narybka XXI-wiecznej inteligencji ladują w jednym kotle ze spaghetti. Pozwoliłem sobie w nieco nietypowy sposób ukazać drogę do pytania, które chciałbym tutaj zadać, a które wydaje mi się historycznie (a może i po części religioznawczo) ciekawe: jak to jest z tym diabłem? Kiedy wkroczył do chrześcijaństwa? Czy jest częścią teologii, czy częścią wierzeń? Czy jego obecność w chrześcijańskiej i społecznej świadomości średniowiecznej Europy była znacząca i jest faktem, czy też jest ten obraz bardziej efektem późniejszych teorii na temat średniowiecza i ludowych legend? Kiedy powstały pierwsze legendy z diabłem w roli głównej? (i po części filozoficzne: co się, do diabła, i kiedy zmieniło?)
  23. O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów

    Czyli, "żyjąc w Galii, konkretnie w Burgundii" i "będąc Burgundem", nie był Galem a Germaninem, bo "Burgund czy Frank to i tak Germanin"... To mi przypomina kultowe: "-To złodziej! - I pijak! Bo każdy pijak to złodziej!" A co dopiero, gdy rudy... :)))))) A skoro o owłosieniu, kolorze i genach, to gdzie przypisałbyś takich Hohenstaufów?
  24. Istniały Alien Enemies Acts, tudzież Alien and Sedition Acts, wykorzystane przez rząd USA w trakcie 2 wojny światowej wobec Amerykanów pochodzenia japońskiego, niemieckiego i włoskiego. W przypadku Amerykanów pochodzenia niemieckiego rozważano plan przesiedlenia ich z obu wybrzeży USA w głąb kraju. Jednak go nie zrealizowano. Jednym z problemów była ilość potencjalnych przesiedleńców: 1,2 miliona osób urodzonych w Niemczech, 5 milionów posiadających obojga rodziców pochodzenia niemieckiego, oraz dalsze 6 milionów posiadających jednego rodzica pochodzenia niemieckiego. Myślę że przesiedlenia na tę skalę możliwe były tylko w państwach totalitarnych oraz na terenach i w społecznościach zniszczonych i zdziesiątkowanych przez wojnę. Zastanawiam się też, na ile istotny był ewentualny lobbing niemiecki, a na ile rzeczywistość mieszanki narodowościowej mieszkańców USA, którą mozna sobie już po trosze z przytoczonych liczb wyobrazić. Zapewne przypisywane Hitlerowi założenie, iż USA pozostanie neutralne nie byłoby bezpodstawne, jeśli patrzeć na liczby. W samych tylko latach 1880-1940 do USA wyemigrowało 3 miliony osób z terenów Niemiec (w samym tylko dziesięcioleciu 1880-1890 1,2 miliona). Światła na sytuacje rzucić może również mit Muhlenberga, jakoby przewagą jednego głosu język angielski pobił język niemiecki w głosowaniu nad językiem urzędowym USA. W rzeczywistości chodziło o głosowanie w sprawie tłumaczeń aktów prawnych na język niemiecki (Stany Zjednoczone nie mają bowiem ustawowo zdefiniowanego języka urzędowego / official language). Niemniej przybliża nam to również skalę "problemu". Inna sprawa to fakt, że na początku XX wieku ponad 2 miliony Amerykanów używało języka niemieckiego. Liczba ta spadła w 1940 roku do ok. miliona w wyniku bojkotów tego języka w wielu stanach w trakcie obu wojen światowych. Niemniej istniały stany (jak np Pensylwania), instytucje (jak np niemiecki Kościół Metodystyczny), w których język niemiecki dominował. Istniały gazety, edukacja języka. Te ostatnie stały się zresztą celem ostrego bojkotu w takcie I, a potem w II wojny swiatowej. Interesujący może być np. pod tym względem przykład Marlene Dietrich. Do wybuchu wojny z powodzeniem mogła nagrywać w Stanach piosenki i w niemieckim języku. Gdy wybuchła wojna, opowiedziała się przeciw nazistom i występowała dla amerykańskich żołnierzy wyłącznie śpiewając wyłącznie w j.angielskim. Nawet przebój niemiecki lat wojny, ktory wpadl w ucho alianckim żołnierzom, zostak dla niej przetłumaczony na angielski i tak nagrała go w 1944 roku. Na koniec, jeśli wierzyć Wiki, to jednak ok. 11 tyś. osób (ok. 36 % ogółu internowanych w USA) ze społeczności niemieckiej czy też niemieckiego pochodzenia zostało internowanych. Inną kategorię stanowili tzw. Pows, czyli prisoners of the war (435 tyś.). Jeszcze inną osoby wydalone z państw Ameryki Łacińskiej, przyjęte przez USA (4,5 tyś).
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.