-
Zawartość
566 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jakober
-
Wybacz, secesjonisto, dłuższe milczenie, lecz od mojego ostatniego wpisu nie miałem dostępu do internetu. Dziś wieczorem będę mógł (mam nadzieję) na dłuższą chwilę z internetu skorzysać, więc postaram się nieco jeszcze temat romańskiej architektury rozwinąć. Postaram się odpowiedzieć na Twoje pytanie, aczkolwiek juz teraz zaznaczam, że nie jestem w stanie odnieść się do każdej świątyni w stopniu szczegółowym.
-
Nie bez powodu przytoczyłem tutaj tytuł książki Takakiego. Neutralność USA można spróbować rozpatrzyć z innej strony - strony wielokulturowości i, jak wskazuje ta książka, związanych z tym zjawisk społecznych. Czy bylibysmy w stanie określić procentowo narodowość (pochodzenie) obywateli USA przed 1939 rokiem. Czy wiemy jakie zjawiska społeczne znalazły miejsce w społeczeństwie USA wraz z wybuchem wojny w Europie? Nawet jeśli Roosevelt chciał wojny z Niemcami, czy chciał jej senat? Jaką wartość miała pomoc USA dla Wielkiej Brytanii i kiedy się ta pomoc rozpoczęła? Kiedy USA rozpoczęła pomoc ZSRR i dlaczego? Wielka Brytania wypowiedziała Niemcom wojnę. I co? Jakie ruchy poczyniła w Europie? Patrząc choćby na Dunkierkę odnoszę wrażenie, że Hitler nie chciał wojny z Wielką Brytanią. Dlaczego zaczął ją więc przed uderzeniem na ZSRR? To oczywiście są rozważania absolutnie hipotetyczne, ale myślę, że by odpowiedzieć jako tako na pytanie czy mógł wygrać, trzeba spróbować przyjrzeć się przede wszystkim dyplomacji. To, czy miał taką broń a ktoś miał inną, to kwestie wtórne, coś, czego nie da się uwzględnić w dalekosiężnych planach, przyjmując to jedynie za czynnik ryzyka, możliwy do zneutralizowania. Mozna za to zpalanować by tę broń produkowano dla mnie a nie dla przeciwnika.
-
Dziki mąż jest w posiadaniu tacy... Nie wiem, czy w tego typu przedmiocie, jak rozumiem, historycznym, można zakładać dowolność w stosowaniu zasad heraldyki. Wypowiadam się jedynie w oparciu o to, co widzę i w powiązaniu z tym, co przeczytałem. Szrafura w tym herbie jest dość dobrze widoczna i dająca się sklasyfikować. Nie mogę wychodzić z założenia, że ktoś, kto ozdabiał herbem tacę, robił co chciał. Jeżeli taca była wykonana na zlecienie arystokraty zakładam, iż nie pozwoliłby on na żadną dowolność w zakresie jego własnego herbu. To tak, jakby jubiler wygrawerował nazwisko owego arystokraty na należącym do niego przedmiocie zmieniając przy tym jedynie kolejność liter. Już sam fakt, że istnieje podobny herb w rysunku lecz inny w kolorystyce, każe mi być ostrożnym z dopuszczaniem dowolności w tym zakresie. Nie wiem, jak istotny jest klejnot. Herb Dęboróg, gdy przyjrzeć się jego wersjom, raz ma chłopa z pałką a raz pióra. Z kolei w przytoczonych herbach Schenk von Castell na ani jednym wizerunku nie widnieje na hełmie korona szlachecka. I herb ten przedstawia zawsze w srebrnym polu czerwone rogi. Gdyby nawet pominąć zasady przypisania szrafur kolorom, to graficznie herb z tacy jest tego negatywem - pole jest ciemniejsze od rogów. To byłaby zbyt rażąca dowolność. Przy dopuszczeniu możliwości dowolności można automatycznie dopuścić, iż taca nie ma wartości autentyku. Co do niemieckości tacy - różnych ludzi z różnego powodu nazywa się dziś Niemcami. Taca jednak może pochodzić rzeczywiście z Niemiec choćby przez wzgląd na drugi herb na niej widniejący. Jeśli dobrze odczytałem kombinację kolorów złotego i czarnego (przy której się również nie upieram, z powodu kiepskiej jakości zdjęcia), to jest to kolorystyka, według opracowań, na które się natknąłem w internecie, w dużej mierze charakterystyczna dla arystokracji niemieckiej - wśród polskiej występująca niezmiernie rzadko. Podejrzewam, ale tylko podejrzewam, że taca jest prezentem ślubnym a wygrawerowane herby - pamiątką połączenia dwóch rodów. Jeżeli na ów grawerunek mozna przełożyć zasadę, iż najważniejszym elementem tarczy jest jej prawa część (patrząc od strony trzymającego) oraz jeśli połączyć to z rangą kobiety i mężczyzny w rodzie, to założyłbym dalej, iż herb, który uznałem za Dęboróg, należał do małżonki, a herb po prawej - do jej męża - kontynuatora swego rodu. Jeśli był on arystokratą niemieckim i jeśli jego posiadłości leżały w Niemczech, to taca ma wszelkie powody by stamtąd pochodzić. Ale to tylko moje przypuszczenia, założenia, a odczytanie jednego z herbów - wynik porównania tego co widzę z tym co przeczytałem. I do tego - nie jestem heraldykiem, jak wspomniałem - pozwoliłem sobie na odrobinę odprężenia przy łamigłówce. Postawa autora pytania mnie osobiście nie dotyka, w końcu nie znamy się wcale, ale nie zachęca też do dalszej zabawy. Chętnie możemy dalej wspólnie poszukać odpowiedzi na tę łamigłówkę, ale na priv - nie widzę bowiem powodu, by autor pytania miał z tego czerpać wiedzę. Chyba, że przeprosi kolegów, podziękuje za dotychczas włożony trud i poprosi o dalsze dociekania. Oczywiście innym dobrej zabawy zabronić nie mogę.
-
Furiuszu, przepraszam, nie zauważyłem Twojego pytanie. Zapewne pisałem w tym czasie swój post. Ewolucja o którą pytasz jest dość utrudniona do śledzenia. W rzeczywistości dajmy na to wiedzy szkolnej czy nawet na studiach, nie jest ona dogłębnie omawiana. Często ogranicza się do architektury zachodniej Europy, czasem wyskakuje w historii polskiej architektury jak diabeł z pudełka. Mówię w tym momencie o doświadczeniu własnym edukacyjnym - jeżeli powszechne są inne, to przepraszam i cieszę się z tego niezmiernie. Obawiam się jednak, że nie. Dla stylu romańskiego w architekturze charakterystyczne jest jedno - najczęściej w opracowaniach mówi się, że nie można datować jego początku. Jaki rodzi to dylemat? Gdyby styl romański był kontynuacją architektury antycznej - nie można by mówić o architekturze stylu romańskiego. Skoro jednak wyodrębnia się styl romański - to w oparciu o co i od kiedy? Dość ważne są tu okoliczności stricte historyczne w rozumieniu politycznym i kulturowym. Pierwszą ważną rzeczą jest fakt podziału imperium rzymskiego na Cesarstwo zachodnio- i wschodniorzymskie. To odbiło się bowiem na rozwoju stylów. Stąd rozróżnienie też stylu biznatyjskiego i romańskiego. Standardowo o stylu biznatyjskim uczymy się niewiele, o stylu romańskim - już trochę. Ale osobiście uważam, że aby móc śledzić rozwój sztuki architektonicznej, konieczne jest sledzenie obu z nich jednocześnie. Mamy bowiem do czynienia z dwoma niezalenymi nurtami o wzajemnych korzeniach. W jednym znich - zachodnim - rozwija się w interesującym Cię temacie architektury sakralnej - budowla o wyraźnym rzucie osiowym, podłużnym. W drugim - dominuje układ centralny, na planie koła, kwadratu, wielokąta, krzyża greckiego. W jednym sklepieniem jest najpierw prosty drewniany strop, potem sklepienie kolebkowe, z czasem krzyżowe, itd., podczas gdy w drugim główną rolę gra kopuła i rzut zdaje się być jej podporządkowany. W stylu bizantyjskim mamy Hagie Sophię już w VIw., podczas gdy ze stylem romańskim historycy mają problem ze wskazaniem konkretnej budowli czy daty. Styl wczesnochrześcijański czy preromański mogą tu jakoś pomóc dojść do ładu, ale są one pojęciami równie płynnymi. Jedno, co można na pewno powiedzieć o sakralnej architekturze romańskiej to to, że mimo, iż styl jest swoistą kontynuacją antyku, nie przejął on dla kościołów wzoru ze świątyń antycznych. Chrześcijanie uznali je za pogańskie. Nie sięgnęli też po amfiteatry - z przyczyn oczywistych . Sięgnęli po inną, ważną i bardzo powszechną w architekturze starożytnego Rzymu formę budowli - bazylikę. Budowlę stawianą najczęściej w pobliżu forum, a więc w istotnym miejscu, w Rzymie służącą za sąd i targ jednocześnie, często też wykorzystywaną w budowie domów bogatych patrycjuszy. Od tej formy wywodzi się praktycznie cała podstawa architektury kościołów nie tylko romańskich, ale gotyckich, renesansowych, barokowych, właściwie po czasy nam współczesne. W podręcznikach jako pierwszy z rzutów bazyliki jako kościoła przytacza się między innymi kościół św. Piotra w Rzymie z IVw. Jednakże nie można o nim powiedzieć, że był romański. Między innymi dlatego, że nie przetrwał do naszych czasów ale też z tego samego okresu pochodzi bazylika Maksencjusza w Rzymie, i nie jest ona absolutnie romańska. Natomiast zrekonstruowany rzut bazyliki Maksencjusza pokazuje wyraźnie zasady organizacji planu bazylik przejęte przez chrześcijaństwo: nawę główną oddzieloną od naw bocznych rzędem kolumn, u wejścia przestrzeń, która w stylu romańskim przybrała formę narteksu, na wprost wejścia, na drugim końcu budowli, apsyda. Ten układ odbiega jednak od planów budowli centralnych, popularnych przede wszustkim w Bizancjum. Choć nie tylko. Na terenie Cesarstwa zachodniorzymskiego, w jego ostatniej stolicy, Rawennie, w VIw. wzniesiono kościół San Vitale. Na planie centralnym, ośmiokątnym. W budowli tej połączone są cechy biznatyjskie z ówczesnymi cechami architektury na terenie Cesarstwa zachodniorzymskiego. Ten mariaż zaowocował w planie budowlą centralną z "przybudowanym" narteksem, zakończonym absydami i flanowanym dwoma wieżami, w których krcone schody prowadziły na emporę - galerię wyższej kondygnacji obiegającą centralną przestrzeń świątyni. Ten kościół jest o tyle ważny, że daje wyobrażenie o rozwoju form architektonicznych w Cesarstwie zachodniorzymskim, ale też jest doskonałym odniesieniem do śledzenia jej dalszego rozwoju. San Vitale w Rawennie był bowiem pierwowzorem dla innej istotnej w rozpatrywaniu stylu romańskiego budowli - kaplicy królewskiej w Akwizgranie wzniesionej przez Karola Wielkiego właśnie w oparciu o kościół w Rawennie. Kaplica w Akwizgranie, z końcówki VIIIw. unaocznia już przemiany w stylach, które choć czerpane z antyku i, pośrednio, z Bizancjum, noszą już własny charakter, pozwalający mówić o rodzeniu się nowego stylu. W planie pojawia się westwerk i wieże, w przekroju - podział na poziom kolumn, poziom tryforiów, poziom clerestorium. Tę architekturę zalicza się do preromańskiej. Ze względu na czas nie mogę już kontynuować. Myślę, że aby nabrać jeszcze odrobiny obrazu tego, co działo się w architekturze w raz z rozwojem chrześcijańsktwa z jednej strony a powstawaniem nowych państw (jeśli mogę to tak w uproszczeniu nazwać) z drugiej w wiekach stylu romańskiego, warto prześledzić styl normański (romański w Anglii lecz nie tylko - również na Sycyli, gdzie zasiedli na tronie Normanowie), warto poszukać skąd wzięły się niewielkie, często centralne kościoły w Europie północnej i wschodniej, co działo się w tym czasie na półwyspie Iberyjskim, w którym kierunku rozwinął się styl bizantyjski. To niezwykle szeroki temat, a ja bez materiałów pomocniczych nie chciałbym opisywać tego chaotycznie a już tym bardziej, nie chciałbym wprowadzić nieopatrznie w błąd
-
Bruno Wątpliwy, to coś po prawej (jak zrozumiałem zasady heraldyczne to według nich po lewej) ma inne barwy pola i figury heraldycznej niż na wskazanym przez Ciebie herbie. Na herbie z tacy ewidentnie pole jest błękitne a rogi złote. Kształt pnia może dość uproszczony, niemniej całośćodpowiada raczej opisowi herladycznemu herbu Dęboróg: "W polu błękitnym pień wykorzeniony złoty z zaćwieczonymi takimiż dwoma rogami jelenimi." (za wikipedią: http://pl.wikipedia.org/wiki/D%C4%99bor%C3%B3g ). O wiele więcej trudnoĹ›ci jest z herbem drugim. Między innymi ze względu na bardzo słabą jakość zdjęcia nie dającą możliwości rozpoznania szrafury (graficznego oddania barw herbu) w przypadku tego herbu. Przez porównanie ze szrafurą na herbie Dęboróg można jedynie wywnioskować, że część figur w pręgowaniu (zarówno pasy jak i słupy) jest złota. Nie wiemy natomiast, czy istnieje jeszcze tylko druga barwa, czy może dwie, albo trzy. Tego po prostu nie widać. Czerń wywnioskowałem jedynie nie widząc konkretnych linii szrafury ani refleksu takowych w metalu. Gdyby nie było żadnej szrafury uznałbym, iż mamy do czynienia z barwą srebrną, lecz w tym wypadku refleks światła w metalu w tym miejscu byłby analogiczny do refleksu na innych gładkich powierzchniach, a tak ne jest. Stąd wstępny wniosek o czerni. Zatem jeśli gość poważnie pyta o pomoc - prośba o lepszÄ jakość zdjęcia nie jest bezzasadna. Niestety, gość zareagował na taką prośbę i na pierwsze próby pomocy ze strony absolutnie nie zobowiązanych do tego kolegów w sposób nie przystający do kogoś, kto jest w posiadaniu takowej tacy, jeśli jest to pamiątka rodzinna. Szlachectwo bowiem zobowiązuje, a tu wyszła słoma z kapci. W związku z czym ja dalszej zabawy się nie podejmę, a jak któryś z kolegów chce ją kontynuować, to na priv bardzo chętnie podzielę się swoimi dalszymi spostrzeżeniami. Najzabawniejsze jest to, że w momencie zobaczenia tego zdjęcia miałem pojęcie o heraldyce zbliżone zapewne do zadającego pytanie. Gdyby naprawdę mu zależało i gdyby był człowiekiem czynu i choć odrobinę pracowitym i ambitnym, rozpoznanie obu herbów zajęłoby mu może dzień, może dwa, w każdym razie niewielką ilość czasu. Mi pierwszy zajął godzinę. Drugi będę rozgryzał ale wyłącznie dla własnej satysfakcji. Tyberuiszu - żyję w świecie, gdzie "proszę", "dziękuję", "przepraszam" są na porządku dziennym. Owszem, słyszałem, że istnieją światy inne. Mój okręt płynie dalej, więc możliwe, że kiedyś i o nie zahaczę... Postaram się wtedy odkryć jak w tych światach kupują ziemniaki oraz jak są w stanie rozumieć książki, gdy w tych pojawia się jedno z nieznanych ich kulturom słów... Przy okazji, Secesjonisto, masz rację: kwestia czy czarne na złotym, czy złote na czarnym nie jest taka oczywista, jak mi się wydawało (tak zrozumiałem Twoje pytanie). Zasada alternacji przy tynkturze nie jest dla mnie jeszcze do końca jasna - formułując swój opis herbu byłem raczej przekonany, że istotna jest tu też kwestia proporcji figury do pola. Teraz mam wątpliwości.
-
No rzeczywiście. Reakcja trochę dziwna i nie na miejscu zważywszy, że użytkownik poprosił o pomoc a nie zlecił usługę, na forum a nie u heraldyka. I mimo iż samemu mu się nie chciało poszukać, mimo iż nic go to nie kosztuje - znalazł czas, by wylać żółć. Znajdzie czas na "dziękuję"?
-
Wprowadziłem tylko jeden obiekt renesansowy Okey. Do tego jeden z renesansową kopułą i jeden biznatyjski Ale tylko dlatego, że chciałem się odnieść do owych stereotypów: romańska - mała, mroczna, ktoś tam jeszcze gdzieś o scenerii do horrorów pisał, a gotyk to uniesienie, piękno, itd, a renesans to już w ogóle och i ach. A tu proszę! Styl romański nie taki straszny jak go malują Jak pisałem na poprzedniej stronie tego wątku: bazylika Cluny III, jedno z najwaniejszych dzieł w architekturze stylu romańskiego, była największym kościołem chrześcijaństwa aż do momentu wzniesienia i ukończenia bazyliki Św. Piotra w Rzymie. A więc większa, niż wszystkie katedry gotyckie. Styl romański jest niezwykle bogaty, a przypisuje mu się potocznie wszelkie możliwe ułomności sztuki budowlanej. A on był po prostu jednym z etapów rozwoju owej sztuki. W pewnym sensie jej ponownym zdefiniowaniem, w pewnym - kontynuacją spóścizny antycznej. Kontynuacją przede wszystkim w podstawowych elementach konstrukcji budowli. Co w tym stylu wyjątkowe to to, iż mimo użycia łuków czy kolumn, styl ten nie naśladował antyku. Widać to choćby w formie świątyń - nie "przekalkowano" formy świątyń antycznych a sięgnięto po formę bazyliki i ją zmodyfikowano. Sama nazwa stylu (romanesque) pochodzi z 1818 roku i odnosi się właśnie do owej kontynuacji, owego związku tej sztuki ze sztuką starożytnego Rzymu, jednakże od niej innej i, co też jest ważne, powszechnej w całej Europie.
-
Dokładnie o ten kierunek myślenia mi chodziło. Od sojuszy zależało to, na korzyść której ze stron konfliktu będzie gospodarka poszczególnych krajów pracować. Tutaj ogromną rolę grała i dyplomacja, i propaganda, w których to dziedzinach, przez długi czas, Niemcy radzili sobie bardzo dobrze. Dlatego zadałem też wcześniejsze pytanie, o próbę przeanalizowania sytuacji politycznej jeszcze przed pierwszymi działaniami zbrojnymi Hitlera w Europie, by może wspólnie wychwycić parę czynników, które w ogóle dawały mu podstawy do podjęcia tych działań, a potem, śledząc zmiany owych czynników w miarę trwania wojny, znaleźć moment, w którym pojawił się istotny błąd skazujący Niemcy na przegraną. Kluczowymi mogły być USA, ZSRR i Wielka Brytania. Pytanie, jakie grały one role w planach Hitlera? USA długo nie angażowały się w wojnę w Europie. Hitler też ich długo nie ruszał. Ze Związkiem Radzieckim współpracował długo przed 1939 rokiem i po 1939 roku, aż do 1941 (musiałbym poszukać materiałów, których trochę pozbierałem będąc w Wünsdorf, a które są ciekawe). Wydaje się, że najchłodniej było na linii Berlin-Londyn. Tylko czy ten chłód mógł planom Hitlera zaszkodzić? Co by było, gdyby nie zaatakował Wielkiej Brytanii, a skupił się wyłącznie na ZSRR? Brytyjczycy, nawet mimo chłodu dyplomatycznego, wydają się być o wiele bardziej przewidywalni, niż "przyjazny" Stalin. Czy gdyby Hilter nie ruszył Wielkiej Brytanii i neutralizował Stany, i skupił się wyłącznie na Stalinie, który i tak miał swoje własne plany wobec Europy, mógłby wygrać wojnę z ZSRR? Jeśli tego nie zrobił, jeśli zaatakował Wielką Brytanię, to dlaczego?
-
Czyli, w dużym stopniu, dobór sojuszników miał wpływ na te proporcje?
-
A można sobie poszukać. To nawet ciekawe. Ja dobrze się bawiłem. http://novaheraldia.net/index-folder/blazon.html
-
Pobawiłem się trochę w heraldyka-amatora i coś takiego mi wyszło: Herb z dwóch tarczy, lwy jako trzymacze. Tarcza lewa: w polu niebieskim pień wykorzeniony (najprawdopodobniej) złoty z takimiż rogami jelenia dwoma (według szrafunku najprawdopodobniej złote – słaba jakość zdjęcia). Hełm prętowy przodem z koroną szlachecką. W klejnocie rogi jelenia dwa. Labry. Tarcza prawa: czteropolowa, pole 1 i 4 złote pręgowane w dwa pasy (najprawdopodobniej czarne – nie sposób dostrzec szrafunku, jedynie ze słabego w stosunku do całej patery refleksu na metalu można spróbować wnioskować czarny), w polu 2 - słup (barwy trudno okreslić), pole 3 złote pręgowane w dwa słupy (również najprawdopodobniej czarne). Nad tarczą dwa hełmy w koronach szlacheckich. Na pierwszym hełmie w klejnocie dwa pióra (?) (kolory pasów na piórach też trudno ocenić – złoto-srebene?) . Na drugim hełmie rogi bawole. Oba hełmy z labrami. Tarcza lewa wygląda na rodową Dęboróg – polski herb szlachecki głównie w Prusach Królewskich i na Litwie, ale jak wspomniałem – to tylko wynik ciekawości, w małym stopniu wiedzy. Tarczy prawej – nie złamałem
-
Niby nie ma trudności... 1. tak. Gotyk (fasadę w XIX wieku jeszcze nieco przerobiono w stylu neogotykim) z wyjątkiem kopuły - ta, autorstwa Brunelleschiego, jest jedną z najwcześniejszych konstrukcji renesansowych 2. tak, zgadza się - styl romański. Tylko czy zgodnie z wcześniejszym wpisem i w porównaniu do zaprezentowanego przez Ciebie zdjęcia kościoła romańskiego w Cieszynie, katedra w Pizie jest mała, ciężka, z grubsza ciosana i doprawdy, bez pomocy wikipedii, łatwa do sklasyfikowania jako romańska? Czy można wskazać elementy architektoniczne i rozwiązania konstrukcyjne o tym świadczące, wykazujące podobieństwo do kościoła w Cieszynie? Czy łatwe do odróżnienia choćby w porównaniu z Santa Maria del Fiore we Florencji? 3. tak. Gotyk. 4. nie. Styl bizantyjski. 5. nie. Tempio Malatestiano, jego obecna forma i widoczna na zdjęciu fasada to efekt zlecenia przez rodzinę Malatestów projektu przebudowy gotyckiej świątyni Albertiemu - jednemu z pierwszych architektów (po Brunelleschim) tworzących w stylu renesansu i jednocześnie pierwszemu teoretykowi tego stylu, autorowi ksiąg, w których teorie zawarte wywarły decydujący wpływ na sztukę renesansu. Przedstawiony budynek jest przedstawicielem sztuki renesansu. 6. Styl romański Longobardów. Gotyk jest efektem ewolucji architektury romańskiej oraz pewnego przełomu w myśleniu o konstrukcji - tutaj tkwi największa różnica między oboma stylami. Czasem renesans wydaje się w dodatku być cięższy od stylu romańskiego tak, że można te dwa style pomylić... Acha, przepraszam, umknęło. Link do katedry w Bardze, ze zdjęciami: http://it.wikipedia.org/wiki/Duomo_di_San_Cristoforo
-
Tyberiuszu, to duże uogólnienie i porównanie dwóch budowli z różnych regionów, kultur i stopni zaawansowania wiedzy i umiejętności budowlanych. Jeśli to takie oczywiste, to proponuję architektoniczne porównanie tych budowli i określenie ich stylów: katedra we Florencji: http://www.google.de/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fupload.wikimedia.org%2Fwikipedia%2Fcommons%2Fa%2Fa3%2FFlorence_Cathedral_Facade.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fcommons.wikimedia.org%2Fwiki%2FFile%3AFlorence_Cathedral_Facade.jpg&h=6792&w=5267&tbnid=LlEs9tQmwUoWyM%3A&zoom=1&docid=nvGcDQry_gH3DM&ei=JqdVVcC7FYrdUb2mgNgB&tbm=isch&iact=rc&uact=3&dur=374&page=1&start=0&ndsp=38&ved=0CI0BEK0DMCI katedra w Pizie: http://www.google.de/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fupload.wikimedia.org%2Fwikipedia%2Fcommons%2F4%2F44%2FPiazza_dei_Miracoli_-_The_Cathedral_and_the_Leaning_Tower_in_Pisa.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fcommons.wikimedia.org%2Fwiki%2FFile%3APiazza_dei_Miracoli_-_The_Cathedral_and_the_Leaning_Tower_in_Pisa.jpg&h=2580&w=3972&tbnid=Qm9fg_usK13MHM%3A&zoom=1&docid=aIs1WSLTdsIIwM&ei=9qhVVeuDF8T3UtaLgdgI&tbm=isch&iact=rc&uact=3&dur=1109&page=1&start=0&ndsp=36&ved=0CDkQrQMwCA katedra w Mediolanie: http://www.google.de/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fupload.wikimedia.org%2Fwikipedia%2Fcommons%2Fe%2Fec%2F876MilanoDuomo.JPG&imgrefurl=http%3A%2F%2Fen.wikipedia.org%2Fwiki%2FMilan_Cathedral&h=588&w=800&tbnid=xmyO-OMoX4b1OM%3A&zoom=1&docid=N75izcHSzR5YvM&ei=IalVVcHME4HoUKaugLAF&tbm=isch&iact=rc&uact=3&dur=1910&page=1&start=0&ndsp=34&ved=0CCAQrQMwAA bazylika św Marka w Wenecji: http://www.google.de/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fupload.wikimedia.org%2Fwikipedia%2Fcommons%2Fe%2Fe6%2F20110722_Venice_Basilica_di_San_Marco_4449.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fcommons.wikimedia.org%2Fwiki%2FFile%3A20110722_Venice_Basilica_di_San_Marco_4449.jpg&h=2368&w=3184&tbnid=4OiiOob9i-5OwM%3A&zoom=1&docid=VOsSYHS0priVhM&ei=_KtVVf-eCauqygOSj4D4Bg&tbm=isch&iact=rc&uact=3&dur=233&page=1&start=0&ndsp=35&ved=0CDUQrQMwBw kościół katedralny w Rimini (świątynia Malatesty): http://de.wikipedia.org/wiki/Tempio_Malatestiano#/media/File:Tempio_Malatestiano_Rimini.jpg i katedrę w Bardze: http://www.google.de/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.centropuccini.it%2Fde%2Fimages%2Fhc8-duomo_barga-sm.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.centropuccini.it%2Fde%2Fhistorische_staedte_italien.html&h=276&w=175&tbnid=cFT5rAkVroEvbM%3A&zoom=1&docid=aF-ZDPpS8oj4iM&ei=Aq1VVcm5CsHoUMuZgYgI&tbm=isch&iact=rc&uact=3&dur=304&page=2&start=42&ndsp=43&ved=0COoBEK0DMEE
-
Secesjonisto, nie bardzo rozumiem i powód i ton, i formę wypowiedzi, jakie przyjąłeś. Czy mają on Tobie czegoś dodać, czy też mi czegoś ująć? Czy jest w tym ironia, czy też rzeczywiście zamierzasz coś wyjaśnić, tylko w taki dziwny sposób, mnożąc się z liczby pojedyńczej w mnogą? Jeżeli "wasz" ogląd na "wytwory" danego artysty każe "wam" rzeźbiarza nazywać malarzem (w dziale "Malarstwo" w wątku "Znany malarz"), to mi od tego korona z głowy nie spadnie. Czy owym artystom też nie - tego nie wiem. Podejrzewam, że nie, w końcu to forum o historii, i raczej nie sztuki. Ale łatwo to możesz sprawdzić, drogą godną historyka, sięgając do źródeł, zwracając się z pytaniem nie do mnie, lecz do samych artystów. Możliwe jest to w przypadku pani Abakanowicz czy pana Bałki. Jeśli potwierdzą Twój ogląd, iż są malarzami, możesz zgłosić sprostowania tak do MoMA, Tate Gallery i innych muzeów i galerii na całym świecie wystawiających prace tych artystów oraz do wszystkich encyklopedii, aby w notkach o artystach, hasłach encyklopedycznych, katalogach i biografiach zmienili z "wybitny polski artysta (artystka) rzeźbiarz/sculptor/fiber artist/Bildhauer(in)/Textilkünstlerin", na "znany polski malarz (malarka)/painter/Kunstmaler(in)". Być może te osoby i te instytucje się z Tobą zgodzą (jeśli się nie mylisz) lub rzecz wiarygodniej i mniej publicznie naświetlą (jeśli się mylisz ale na forum jakoś nie wypada się przyznać, choć ja starałem się tylko bardzo delikatnie i grzecznie rzecz doprecyzować, a nie ująć Ci niczego). Ja w każdym bądź razie żalu wielkiego miał nie będę a każdą odpowiedź wspomnianych artystów przyjmę bo wiem, iż jestem tylko człowiekiem i mylić się mogę, i wiedzieć wszystkiego w każdej dziedzinie nie muszę. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na wyniki rozmów, J.
-
Oj, ależ tu bałagan... Wiele pomieszań i zamieszań, i nie wiadomo, co jest romańskie a co nie... LuTzy uzależnia to od autorów, ale obawiam się, że się myli. Najpierw co do tego, co jest a co nie jest romańskie. Na zaprezentowanych zdjęciach romański jest kościół Sainte-Foy (św. Fides). Romańska nie jest ani Hagia Sophia, ani bazylika Św. Antoniego w Padwie, ani tym bardziej katedra w Poznaniu - co dla mnie jest już arcyciekawym pomysłem... Hagia Sophia jest przykładem architektury bizantyjskiej. Na architekturze biznatyjskiej wzorowała się długo Wenecja, więc i wspomniana w dyskusji katedra Św. Marka w Wenecji nie ma nic wspólnego z architekturą romańską, lecz jest przykładem stylu biznatyjskiego. Podobnie kaplica św. Witalisa w Rawennie - ta sama, która była inspiracją dla Karola Wielkiego przy wznoszeniu kaplicy królewskiej w Akwizgranie - jak najbardziej już romańskiej. W przypadku architektury bizantyjskiej jednym ze znaków szczególnych było stosowanie kopuł. Sztuką było sklepienie kopułą (o rzucie koła) budowli wzniesionej na planie prostokąta (kwadratu). Służyła temu konstrukcja zwana żagielkami, którą najprościej można opisaś jako ćwiartkę kopuły, przenoszącą obciążenie od kopuły na filary umieszczone w czterech narożnikach kwadratowego planu budowli. W ten sposób kościoły wznoszone w stylu biznatyjskim planowane były często na planie krzyż tzw. greckiego, czyli równoramiennego, gdzie poszczególne ramiona (nawy), jak i skrzyżowanie naw były w rzucie kwadratami sklepionymi kopułami. Konstrukcję taką nazywa się krzyżowo-kopułową. Przykładem jest właśnie m.in. Hagia Sophia, ale też i bazylika św. Marka w Wenecji, przy czym w tym wypadku nie mamy planu krzyża greckiego, lecz powszechny w Europie plan z wydłużoną nawą główną i przecinającym ją transeptem. Niemniej nawa główna ma tak zaplanowane proporcje, że jej długość jest wielokrotnością kwadratów i w ten sposób mogła być również sklepiona kopułami. W architekturze romańskiej kopuł nie stosowano. Fakt, wzorowała się ona na architekturze starożytnego Rzymu oraz Bizancjum, aczkolwiek należy pamiętać o tym, iż duży wpływ miały też kultury spoza dawnego Imperium Rzymskiego, chrezścijańska religia oraz położenie geograficzne. Więc w architekturze romańskiej w różnych częściach Europy znajdziemy tez wpływy islamskie, saksońskie, normańskie czy inne (w Wielkiej Brytanii styl ten nazywany jest Norman architecture). Wraz z upływem czasu i doskonaleniem się w sztuce wznoszenia budowli, architektura ta ewoluowała, dlatego jej różne przykłady w różnych częściach Europy bardzo często znacznie różnią się od siebie, stąd może poniekąd zamieszanie w tym wątku. W końcu jak ktoś porówna sobie kościół w Strzelnie czy kolegiatę w Tumie pod Łęczycą z katedrą w Pizie, może doznać swoistego rozdarcia... Brak kopuł to chyba jedyny "mankament" architektury romańskiej. Wszystkie inne formy architektoniczne, często kojarzone wyłącznie z gotykiem, miały w niej zastosowanie. Oczywiście, brakowało im finezji gotyckiej, strzelistości i lekkości, niemniej w architekturze romańskiej zetkniemy się i z filarami ("prymitwniejsza" forma kolumn), i z kolumnami (często grube i kanciaste, bębnowe, w porónaniu z gotyckimi - krępe, jednak w wielu przypadkach też niezwykle piękne i bogato rzeźbione) i ze sklepieniami (zarówno kolebkowym, zwanym też beczkowym - o beczułkowym nie słyszałem; jak i krzyżowym a nawet żebrowym). Spotkamy też przypory, choć nie łukowe - te są wynalazkiem gotyku. Znajdziemy tak tryforia jak i okrągłe okna (choć nie tak wielkie i lekkie jak rozety), u wejścia sklepiony łukiem portal, często osadzony w westwerku, jak i ambit w ołtarzowej części kościoła, czasem z kaplicami promienistymi (to zapewne miała na myśli Narya). Wieże i proste, i krzywe (jak ta w Pizie). W dojrzałym okresie architektury romańskiej zetkniemy się też już z witrażami. Istotną różnicą między architekturą romańską a gotycką jest kwestia konstrukcji i przenoszenia obciążeń. Architektura romańska to rzeczywiście architektura, w której główną rolę nośną pełnił gruby mur. W przypadku budowli sakralnych rzeczywiście perforowany arkadami, łukami, słupami, tryforiami, oknami. Najczęstsza forma przestrzenna to trójnawowa bazylika, z wysoką nawą główną i niższymi nawami bocznymi. Nawy boczne pełniły rolę pasa wzmacniającego dla nawy głównej. W ten sposób świątynie mogły być konstruowane jako dość wysokie, niemniej daleko im było do strzelistości, smukłości gotyku. W ścianach nawy głównej wyróżnić można było swoiste warstwy, pasy. Pierwszy pas dolny to strefa kolumn połączonych łukami, rozdzielających wewnątrz budowli nawę główną od bocznych. Pas drugi, to pas triforium - otworów skonstruowanych z trzech łuków (dwa mniejsze wpisane w większy) opartych na trzech kolumnach. W tym pasie badzo często biegła wokół nawy głównej galeria, ponad nawą boczną. Jako że w przekroju porzecznym budowli było to miejsce, gdzie dach nad nawami bocznymi dochodził do muru nawy głównej, galerie te pozbawione były światła dziennego, dlatego też w wielu regionach pas triforium był jedynie ozdobnikiem ściany. Ponad pasem tryforium pojawiał się ostatni pas - clerestorium. W tym pasie znajdowały się okna, ponad dachami naw bocznych, wpuszczające światło do nawy głównej. Stąd też, najczęściej, ciemne wnętrza kościołów i bazylik romańskich. Zmiany w konstrukcji, jakie nastąpiły w dobie gotyku, zmieniły te podziały i pozwoliły wprowadzić do świątyń światło, jednocześnie wielokrotnie zwiększając wysokość budowli. Szczególnym przykładem kościołów romańskich są kościoły pielgrzymkowe. Ich konstrukcja podporządkowana była pielgrzymkom, nawiedzaniu grobów czy też relikwii świętych, jak również przenocowywaniu pielgrzymów (leczeniu, itd). Przykładem takiego kościoła jest m.in. ten, który widać na zdjęciu wstawionym przez Naryę - kościół Sainte-Foy we Fancji. Leży on na jednym z najstarszych szlaków pielgrzymkowych Europy - szlaku św. Jakuba widoącym do Santiago de Compostella (tutaj jest to szlak z Cluny do Santiago de Compostella). Jednak kościołem, który wywarł największy wpływ na sakralną architekturę romańską było opactwo w Cluny, zwłaczasza trzecia jego odsłona, tzw. Cluny III wzniesione przez opata Hugona. Cluny III było największą świątynią chrześcijańską przed Bazyliką św. Piotra w Watykanie. Pięcionawowa, z dwona wschodnimi transeptami, ambitem i łukami promienistymi wokół prezbiterium oraz olbrzymim, poprzedzonym wieżami narteksem od zachodu. Był to bowiem jednocześnie typ kościoła orientowanego - powszechnej w średniowieczu formy planowania kościoła w oparciu o kierunki świata - ołtarz (prezbiterium) w kierunku wschodnim, wejście (westwerk) w kierunku zachodnim. Opactwo w Cluny, w dobie średniowiecza pełniące czołową rolę również w szerzeniu myśli religijnej chrześcijaństwa, nie przetrwało do dzisiejszych czasów, zniszczone przez Francuzów w czasie Rewolucji Francuskiej. I to tyle w skrócie i o sakralnej architekturze romańskiej. Trzeba pamiętać, że to ogólny jej zarys, pomijający specyfikę regionów i płynących z nich czynników kulturowych czy choćby militarnych (w wielu regionach można spotkać np. kościoły obronne, które nijak się mają do opisanych reguł, podporządkowane swej drugiej, równie ważnej dla lokalnej ludności funkcji). Warto też zauważyć, że to jedynie opis architektury sakralnej. W czasach rozwoju sztuki i architektury romańskiej rozwijały się też formy budowli świeckich, obronnych i publicznych, które ukształtowały w dużej mierze krajobraz kultury budowlanej Europy na wiele wieków.
-
Oczywiście, sięgają. Jednak w świecie sztuki wybijają się w konkretnych dziedzinach i z tego względu klasyfikowani są jako znany rzeźbiarz, znany artysta multimedialny, znany fotograf, znany malarz... I tak Abakanowicz będzie w historii sztuki bardziej znaną rzeźbiarką i twórczynią w dziedzinie tkaniny artystycznej niż malarką, Baksiński - malarzem niż fotografem (choć w fotografii swego czasu był jednym z liczących się artystów, z którym wiązano olbrzymie nadzieje w tej dziedzinie sztuki), Zumthor - architektem niż stolarzem. Co nie umniejsza ich umiejętnościom w innych dziedzinach. Umiejętność rysunku (rzadziej malarstwa) jest zresztą częścią warsztatu twórców rzeźby, instalcji artystycznych, architektury i innych sztuk plastycznych i użytkowych. Ich szkice, rysunki, często bardzo wartościowe, pozostają w cieniu głównej dziedziny, również w ich własnym oglądzie, traktowane jako jedno z narzędzi. Rzadko więc pojawiają się na rynku sztuki. Odkrywane są często dopiero wtedy, gdy twórcy zdobędą sławę w swych koronnych dziedzinach. Wtedy stanowią cenny rarytas. I tu masz Secesjonisto rację. Zresztą, wcześniej nie twierdziłem, że jej nie masz, lecz pozwoliłem sobie na drobne dopowiedzenie, jako że tytuł wątku brzmi "Znany malarz" w dziale "Malarstwo", a założycielka wątku najwyraźniej dopiero w dziedzinę sztuki wchodzi, więc taka informacja może jej być przydatna. Zakładając, że jeszcze tu zagląda.
-
Jacecie, czy ewentualne rozróżnienie między dowództwem a przywództwem byłoby uzasadnione? Pytam z ciekawości, nie z chęci udowadniania czegoś. Zastanawiam się nad samym pytaniem w temacie. Jeżeli Hitler decydował się na kolejne kroki militarne, to musiał mieć podstawy po temu, by zakładać, że wygra. Czy możliwe jest, by przy istotnych decyzjach kierować się kategoriami: uda się - nie uda się, czy raczej: coś jest możliwe lub niemożliwe, realne lub nie? Przeczytałem sobie ze spokojem zdecydowaną część tego wątku i podziwiam uczestników dyskusji w związku z posiadną przez nich wiedzą w różnych zakresach. Czy pokusiłby się ktoś o podsumowanie czynników, które wpłynęły na taki a nie inny przebieg wojny, a które były do przewidzenia przed rozpoczęciem kolejnych jej etapów przez III Rzeszę? Niezwykle ciekawa była dyskusja o roli ZSRR, USA, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii. Czy role owe nie zmieniały się wraz ze zmianą sytuacji? Wychodząc od samego początku: co dawało Hitlerowi podstawę do budowania swych planów, i jakich planów, w trakcie jego drogi po władzę a potem, na poszczególnych etapach tej władzy oraz na poszczególnych etapach wywołanej (a może reaktywowanej) wojny? Czy umielibyście (to pytanie nie jest wątpliwością, lecz raczej prośbą) stworzyć ogólną mapę sytuacji politycznej u progu II wojny światowej? Tutaj skłaniają mnie do tego pytania choćby takie zachowane miejsca jak Wünsdorf (miejsce Niemieckiego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych oraz Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu - systemy bunkrów Maybach I i Maybach II, a jednocześnie miejsce powstania i pierwsze centrum szkolenia jednostek pancernych III Rzeszy - już w 1931 roku w Wünsdorf stacjonowały jednostki zmotoryzowane Reichswehry, które w 1933 roku przekształcone zostały w pierwszą jednostkę pancerną, a w 1935 w 3. Dywizję Pancerną) i dostępne w nich informacje o współpracy Niemiec ze Związkiem Radzieckim w ramach montażu broni pancernej czy wspólnych szkoleń jednostek pancernych na terenie Związku Radzieckiego. Odwiedzanie tego miejsca wywierało na mnie wrażenie jako na laiku ciekawym historii i rzucało nieco inne na nią światło. Podobnie jak "Double Victory. Multicultural History of America in World War II" Ronalda Takaki, która z kolei unaocznia kulturową mieszankę USA z okresu II Wojny Światowej i może skłonić do zastanowienia się nad tym, z jakich założeń mógł wychodzić Hitler w stosunku do USA, jakie kroki dyplomatyczne i propagandowe podejmować, co uznać za możliwe, decydując się na pierwsze kroki militarne. Równie intrygującą może być zawiłość stosunku Kościoła Katolickiego do III Rzeszy. Czy z doświadczenia wojny domowej w Hiszpanii mógł Hitler przyjąć jakieś założenia również w tej materii (chodzi mi ogólnie o to, że w wojnie tej Kościół stanął po stronie Franco)? Podobnie Traktaty laterańskie i konkordat Watykanu z Włochami Mussoliniego jak i Reichskonkordat. Czy Hitler mógł przełożyć to na swoje plany? Wydaje mi się, iż pakt antykominternowski był również ich częścią. Jak wspomniałem, jestem laikiem, jedynie człowiekiem ciekawym historii jak i tego, co mogą powiedzieć o niej inni. Może moje pytania wydadzą się znawcom tematu absurdalne, ale wydaje mi się, że Hitler poprzez dyplomację budował podstawę pod swe plany militarne i miał powody, by uznać realność ich powodzenia.
-
Ponieważ w temacie malarze, to malutkie sprostowanie. Abakanowicz, Mitoraj i Bałka to rzeźbiarze. W Poznaniu instalację "Bezimienni" autorstwa Abakanowicz można obejrzeć i dotknąć na Cytadeli, w Starym Browarze natomiast rzeźbę Mitoraja: "Blask Księżyca" (olbrzymich rozmiarów rzeźba twarzy kobiecej) i jeszcze ze dwie mniejsze rzeźby jego autorstwa wkomponowane w architekturę wnętrz budynku. Wspomniani "młodzi" to również w dużej mierze artyści multimedialni, twórcy instalacji, happeningów, fotografii czy rzeźby. Ale wcale nie jest powiedziane, że inwestując w sztukę należy zwężać się do malarstwa. W nim coraz trudniej o przełomy. Więc rzeźba, instalacja, fotografia - też dobry kierunek Najtrudniej może z kolekcjonowaniem artystycznych happeningów
-
Jeżeli Moni76 jeszcze zaintersowana w temacie, to mam taką sugestię: z postów wnioskuję, że dopiero zaczynasz ocierać się o temat sztuki. Sasnal, Nowosielski, Pągowska i inne wymienione przez Secesjonistę - to nazwiska znane w świecie sztuki, choć tak różne pokoleniowo. Jeżeli musisz o nich dopiero poczytać i pooglądać, to... należałoby wzrszyć ramionami i przejść obok. Niemniej, podpowiadam: dać sobie czas i dorosnąć do decyzji. Szukać porad, ale przede wszystkim samemu się w temacie trochę dokształcić, by wiedzieć, w co się inwestuje. Ekonomistą nie jestem, ale za dobrą inwestcję, gdy ma się niewielkie środki, uchodzi odkrywanie dzieł początkujących i dobrze rokujących artystów i to jest logika od wieków niemalże niezmienna. Sławnych i z już wyrobionymi nazwiskami, z kwotą 5 tys. (złotych, jak rozumiem) - hmm.... Szczerze: jeżeli jest on już sławny a mimo to można jego dzieło za taką kwotę nabyć, to raczej nie widzę tu szans na wyjątkową inwestycję (ponadto z podanych przez Secesjonistę artystów część już nie żyje, nic więcej nie stworzą, dział zamknięty, więc z takim kapitałem trudno nawet marzyć o zakupie jakiegoś z ich dzieł - chyba że przypadkiem, od kogoś niezorientowanego, ale to samemu wtedy trzeba się na rzeczy znać. Bardzo dobrze znać.) Zupełnie na wyrywki wrzuciłem w wyszukiwarkę parę haseł, by naprowadzić na sposób myślenia o inwestowaniu w sztukę. Artykuły, które zlinkuję, są już nie najnowsze, wybrane w parę minut, ale to nie ja inwestuję, więc za podpowiedź muszą wystarczyć. Reszta w Twoich rękach - w końcu bez pracy nie ma kołaczy... http://bankomania.pkobp.pl/pieniadze-to-nie-wszystko/kultura/mlodzi-dobrze-rokujacy/ http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/713562.html A swoją drogą: co Cię natchnęło, by szukać na forum historycznym?...
-
Papież Grzegorz I a misjonarstwo chrześcijańskie
jakober odpowiedział Furiusz → temat → Kościół i religia
Zachęcam do "Kościół i nauka. Dzieje pewnego niezrozumienia. Od Augustyna do Galileusza" autorstwa Georges Minois. początki: Mk 16,15-18 a tam między innymi: "Idźcie na cały świat i głoście Ewnagelię" - w świetle wiary chrześcijańskiej bardziej odgórnie się tego zorganizować nie da. -
Secesjonisto, dziękuję! Świetna podpowiedź. Od jakiegoś czasu pracuję za granicami kraju. Znalazłem w internecie stronę tego projektu. Naprawdę, bardzo Ci za ten namiar dziękuję!
-
Słuszna uwaga, Furiuszu i warta wyjaśnienia, może nawet ciekawego, odrębnego wątku. Faktem jest, że architektura renesansu przez prawie sto lat nie rozprzestrzeniła się poza Włochy (lub raczej na północ od Alp). Z tego względu można prowadzić ciekawą dyskusję o wpływie polityki na rozprzestrzenianie się sztuki i myśli. Jedną z przeszkód dla renesansu w prekroczeniu Alp były wojny i konflikty po północnej stronie Alp. Rodząca się potęga dynastii Habsburgów i związana z tym sytuacja w Bawarii czy Szwajcarii, silna, choć niestabilna pozycja Burgundii oraz sytuacja Francji. W czasie wojen i konfliktów mało kto zawraca sobie głowę sztuką inną niż wojenna. Dlatego rzeczywiście, prawdziwa eksplozja renesansu nastąpiła w Europie na północ od Alp dopiero na początku XVI wieku. I stawia to w tym świetle Polskę w czołówce państw europejskich, które przyjęły i rozwinęły w swych granicach ów styl. Jednak mając odcięte drogi na północ, renesans „przeciekał” w trakcie owych stu lat między 1420 a 1520 na wschód i na zachód. I działo się to w podobny sposób, jak w przypadku Polski: przez konkretne osoby, przez związki małzeńskie władców. W ten sposób w drugiej połowie XV wieku renesans pojawił się po raz pierwszy w Europie w kraju będacym poza wpływami włoskimi (wcześniej można szukać renesansu w będących pod wpływami Wenecji częściach Chorwacji, ale sam renesans w państwie weneckim nie jest tym samym, co renesans florencki – Wenecja bardzo długo pozostawała pod wpływami bizantyjskimi w sztuce – chociażby pałac Dożów czy bazylika Św. Marka). Tym krajem były Węgry pod panowaniem Macieja Korwina. Stało się to za sprawą dwóch faktów: studiów młodego Korwina we Włoszech i jego fascynacją starożytnością oraz jego małżeństwa z Beatricze Aragońską. Wraz z włoską małżonką na dwór zawitali włoscy architekci. Za sprawą kontaktów politycznych Korwina z Rosją, ci sami architekci trafili z czasem na dwór Iwana III Srogiego, i tym sposobem renesans pojawił się, na przełomie XV i XVI wieku, w Moskwie. W Polsce, jak powszechnie wiadomo, renesans w sztuce zawitał wraz z objęciem tronu przez Zygmunta I , będacego również pod wpływem nauk pobieranych w Italii, a rozkwitł w pełni wraz z pojawieniem się Bony Sforzy jako królewskiej małżonki na dworze jagiellońskim. Ciekawym może być fakt, że małżonki obu królów związane były z dworem aragońskim. Matką Bony była Izabela Aragońska. Jest to o tyle ciekawe, że poprzez dwór aragoński renesans „wypłynął” jednoczesnie na zachodzie Europy, na ziemiach, które znalazły się pod panowaniem Ferdynanda II Aragońskiego, a więc dużej części Hiszpanii. W obszarze jego władzy znalazło się między innymi jedno z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych chrześcijańskiej Europy – galicyjskie Santiago de Compostella. Tam powstał jeden z pierwszych obiektów o widocznych wpływach renesansowych – Hotel Królów Katolickich, przy placu pod katedrą św. Jakuba. Styl ten jednak, w przypadku Hiszpanii, był mieszanką gotyku i renesansu, zwanego Plateresque. Wraz z rozwiązywaniem się sytuacji na północy Alp, architektura renesansu zaczęła przenikać do zachodniej (północnej) Europy. Przy czym warto jeszcze zaznaczyć, że renesans jest bardzo złozonym zagadnieniem, zawierającym w sobie wszystkie dziedziny sztuki oraz filozofię. W związku z tym, np. o ile architektura była długi czas „zablokowana” na półwyspie Apenińskim, o tyle np. muzyka renesansowa rozwijała się równolegle w Italii i w Burgundii (szkoła burgundzka) od początu XV wieku. A ponieważ pod panowaniem Burgundów znajdowały się również Niderlandy, muzyka ta pojawiła się też z dużym wyprzedzeniem w tym rejonie Europy. Jednak w tej materii nie posiadam szerszej wiedzy, więc każdą chętnie poznam Po przegranej bitwie pod Nancy i śmierci Karola Zuchwałego (księcia burgundzkiego), sytuacja w Europie na północ od Alp diametralnie się zmieniła. Francja zaczęła przeżywać gospodarczy rozkwit, Habsburgowie – roztaczać swe panowanie w Europie. Pod koniec XV wieku Francja skierowała swe zainteresowanie ku Italii, zachęcana przez Il Moro – Ludwika Sforzę, stryjecznego dziadka Bony Sforzy. Tutaj powoli zaczyna się historia francuska renesansu Jej przykłady powszechnie znamy – choćby część słynnych zamków nad Loarą. No i samo słowo "renesans" jest słowem francuskim, ale zastosowanym dopiero w XVIII wieku. Ciekawa jest też droga rozwoju renesansu w Niemczech, jego niesamowite, jakże różne od włoskich, formy w Niderlandach czy w Skandynawii. Sporo podanych przeze mnie w poprzednim wpisie miejscowości to miejsca związane mocno z renesansem (Brugia, Augsburg). Sam, porządkując trochę swoją wiedzę, by móc wam to tu w miarę krótko opisać, doszedłem do informacji, która mnie zadziwiła. Otóż w Transylwanii epoka renesansu w architekturze trwała aż do końca XVIII wieku. Ciekawy obraz rozkwitu renesansu oraz jego zawitania na dworze Francji, poprzez sytuację na dworze mediolańskim Sforzów i politykę Il Moro, można prześledzić czytając bardzo dobrą biografię Leaonarda da Vinci auorstwa Antoniny Vallentin (Il Moro był długi czas mecenasem słynnego renesansowego artysty i inżyniera, a potem Leonardo zawitał na dworze Franciszka I Walezjusza). Dla tych, którzy chcą przeczytać wartościową pozycję, dobrze, swobodnie napisaną, dotyczącą historii architektury w zachodniej Europie, polecam biblię historyków architektury – „Historię architektury europejskiej” autorstwa Nikolausa Pevsnera. A teraz już nie przeszkadzam i oddaję pole zabytkom
-
Secesjonisto i Furiuszu, spróbuję odpowiadając nie pomylić się w odniesieniu do tego co który z Was napisał, ale jeśli coś pokręcę, to wybaczcie mi, dobrze? Przede wszystkim jednak chciałbym jeszcze raz podkreslić, że chodzi mi cały czas jedynie o to, że nie tylko wojny, okupacje czy potopy wpłynęły na obecny stan polskich zabytków, przy czym, z racji swych zainteresowań, ograniczam się do zabytków architektury oraz urbanistyki. Nie twierdzę przy tym, że Niemcy, Szwedzi, Sowieci czy inni nie mieli swego wkładu w ten stan rzeczy ani nie zamierzam im tego wkładu umniejszać. Nie twierdzę też, że obecny stan rzeczy jest wynikiem jedynie 70 lat, które nastąpiły po II wojnie światowej w naszym kraju ani też, że kraj nasz czy też społeczeństwo, wyróżnia się na tle innych krajów pod względem głupoty w odniesieniu do zabytków. Nigdzie tego nie napisałem, nie wyraziłem, nie zainsynuowałem. Furiuszu, widzę też dobre sygnały w podejściu do zabytków, widzę działania mądre i cieszą mnie one niezmiernie, nie chcę się ocierać o banał by opisywać jak bardzo. Po prostu jestem dumny z postaw pojedynczych ludzi, małych społeczności, miasteczek, gmin, regionów. Zwłaszcza, że zdaję sobie doskonale sprawę z kosztów związanych z odbudową, rewitalizacją czy zwykłym zabezpieczeniem zabytku. Fraszka zadając pytanie o powód takiego a nie innego stanu zabytków w Polsce wskazała na kataklizmy wojenne jako jeden z powodów, ja tę listę powodów rozszerzyłem. To wszystko. Secesjonisto, jeśli chodzi o Kołobrzeg, to była tylko odpowiedź na Twoje pytanie o przykład zniszczenia zabytków przez Polaków w trakcie II wojny światowej. Zaliczam to na koszt Polaków, bo 1 Armia WP to armia polska. Patrzę przy tym na to wyłącznie pod kątem zabytków. Odpowiedź, że ktoś wykonywał tylko rozkazy każdy może rozstrzygnąć we własnym sumieniu, forum internetowe do tego się nie nadaje. Faktu, że zniszczenia dzieł kultury, architektury, tkanki miejskiej to naturalne następstwo wojny nie poddaję pod dyskusję, jest on dla mnie oczywisty, tak jak oczywistym jest oczekiwanie od historyków obiektywizmu w rozpatrywaniu strat kulturowych w tym kontekście. Nie zamierzam nikogo usprawiedliwiać ani nikomu umniejszać jego winy (szczególnie Niemcom czy Sowietom, co podkreślam, bo obawiam się, że może takie intencje zostaną mi przypisane). Co do wymienionych miast spoza GG miałem tego pełną świadomość. Chodziło mi o wskazanie miast, które z dekretem miały niewiele wspólnego, a w których stan zabytków, na skutek wojny oraz rzeczywistości po wojnie w drastyczny sposób uszczuplał. Jeśli chodzi o Katarzynę II czy L.A.W. von Lützow to przyznaję, moje dygresje luźno związane z wątkiem miały jedynie na celu nadanie myśli tła oraz zaintrygowanie tych, którzy stałymi użytkownikami forum nie są, zaglądają przez przypadek, może ktoś z nich zagłębi się w menadry historii i spojrzy na swe okolice pod innym kątem. Może ktoś odwiedzając Szczecin przypomni sobie carycę i spróbuje znaleźć jej dom, może ktoś zechce poszukać domu Lützowa. Wszak niewątpliwie i o to na tym forum chodzi, by przypadkowych gości zaciekawić historią, zachęcić od oderwania się od dokumentów i do dotknięcia historii na żywo. Myślę, że np. Furiusz, archeolog, tę fascynację doskonale rozumie. Furiuszu, muszę niestety skorygować Twoje słowa, iż renesans zaczął się umownie w 1520 roku. W historii architektury zachodniej jako początek renesansu przyjmuje się okolice roku 1420 i wiąże się to z dwoma dziełami Brunelleschiego: Ospedale degli Innocenti z lat 1419/1424 oraz wyborem projektu Brunelleschiego dla kopuły katedry Santa Maria del Fiore w 1418 roku, początek prac w 1420. W 1435 roku Alberti napisał pierwszy, kluczowy dla sztuki renesansu traktat "Della pittura" (O malarstwie), w 1452 roku zakończył prace nad traktatem o architekturze, oparte na Witruwiuszu, wczesniej projektując kluczowe dla architektury miejskiej renesansu pałace miejskie. Od dzieł Brunelleschiego Wawel dzieli bez mała 100 lat. Kiedy na Wawelu kończono krużganki wewnętrznego dziedzińca, w Rzymie Loyola zakładał właśnie zakon Jezuitów, 30 lat później rozpoczęto budowę jezuickiego kościoła Il Gesu w Rzymie autorstwa Vignioli (fasada autorstwa della Porty). 50 lat po zakończeniu prac na Wawelu w Rzymie konsekrowano kościół Il Gesu - budowlę uznaną za pierwszą w stylu barokowym. Prawdą jest to, co piszę: do Polski zachodnie style architektoniczne trafiały z dużym opóźnieniem. Jedynie w okresie baroku (w architekturze sakralnej) to opóźnienie zostało zniwelowane za sprawą sprowadzenia jezuitów do Polski. Kościół w Nieświeżu, pierwszy barokowy w Polsce, rozpoczęto budować w 1584 roku - w tym samym, w którym zakończono budowę i konsekrowano kościół Il Gesu. Furiuszu, chciałbym też wytłumaczyć swoje odniesienie do architektury drewnianej. Twój pierwszy wpis zrozumiałem jako wniosek, że architektura drewniana przeważała w Polsce i że w związku z tym niewiele mamy zabytków. Przeczytałem jeszcze raz Twój wpis i przyznaję, że nic takiego wprost nie powiedziałeś, a mój odbiór był jedynie interpretacją. To prawda, że w Polsce istnieje wiele zabytków architektury drewnianej. Jednak ich wiek jest krótszy od tych, z którymi można zetknąć się na Zachodzie. Na podstawie zachodnich twierdzę, że konstrukcje drewniane potrafią też przetrwać wiele setleci, aczkolwiek oczywista - nie dorównują pod tym względem kamiennym. W tym kontekście chciałbym jeszcze na chwilkę powrócić do kwestii zabytków w różnych krajach, głównej w tym w wątku. Fraszko, jeżeli interesują Cię małe miejscowości w Europie Zachodniej lub takie, które często turystom, skupionym na wielkich metropoliach i najsłynniejszych dziełach, umykają, to ze swej strony podpowiadam: we Francji: w Szampanii, w pobliżu Verdun - miasto Troyes - wspaniała, olbrzymich rozmiarów starówka w przeważającej mierze w konstrukcji szachulcowej w Burgundii - stolica regionu - Dijon - wspaniałe zabytki architektury, również szachulcowej (najstarszy zachowany dom w tej konstrukcji z połowy XV wieku) w Prowansji - przepiękne, dwa różne od siebie miasta Gordes i Roussilon - przykład wpływu dostępności lokalnego budulca na architekturę miasta ; Oppede - zasadniczo niewielka "dziura", ale ciekawy przypadek miasta wymarłego, choć żywego (w weekendy ) w Kraju Basków - Bayonne, Saint Jean de Luz w Belgii: Brugia w Niemczech: Brandemburgia - Poczdam - popularny, ale oprócz sztandarowych miejsc warto zagłębić się w dzielnice willowe, szczególnie pod kątem renowacji zabytków Turyngia - Weimar i Erfurt - tu również - renowacja zabytków (dodatkowo w Wimarze - szkoła Bauhausu - dziś uniwersytet architektury - można wejść, pooglądać zachowane prace, nie wygonią ) Bawaria - Rothenburg ob der Tauber - jedno z nielicznych miast w Bawarii, któe uniknęło zniszczeń wojennych - szachulcowa starówka; Augsburg - m.in. najstarsze działające do dziś osiedle socjalne z połowy XVI wieku - Fuggerei (założyciel - Jakub Fugger) w Czechach: Czeski Krumlow - starówka z XVII wieku w Hiszpanii: San Sebastian, Oviedo, Sanitllana del Mar, Lugo w Portugalii: Obidos Wiem, że to nie portal turystyczny, ale wskazane miasta zaintersować powinny pasjonatów historii architektury szczególnie pod względem zachowanych lub odrestaurowanych tkanek miast oraz zabytków nie sakralnych, nie pałacowych, a takich zwykłych, codziennych budynków, dlatego pozwoliłem sobie na tę krótką, bardzo wyrywkową listę. Może ktoś ją zechce uzupełnić o inne, jego zdaniem warte odwiedzin zabytkowe miejsca? Również w Polsce i innych zakątkach Europy?
-
Secesjonisto, to tak konkretnie: co ma przytoczony przez Ciebie dokument do mojego wpisu? Nie rozumiem powodu dla przyjętego przez Ciebie tonu. Ja napisałem, że nie można wszystkiego przypisać Niemcom, Ty, że można Niemcom zarzucić wiele. Czy ja powiedziałem coś innego niz Ty twierdzisz? Czy ja w poprzednim wpisie napisałem, że Polacy niszczyli zabytki w okresie II wojny światowej? Nie. Ograniczyłem się jedynie w swych spostrzeżeniach do okresu powojennego i teraźniejszości. Jednak chcesz bym udowadniał coś, czego nie powiedziałem ani nawet nie zainsynuowałem. Podstawy do moich spostrzeżeń daje mi obserwowana codzienność i fakt, że od lat moja praca obraca się również wokół zabytków, ich restauracji, odbudowy, zgłębiania archiwów, przywracania budynków pamięci i najzwyczajniej - do życia. Ale skoro chcesz odnieść się do II wojny światowej, to przypomnij łaskawie kto "wyzwalał" chociażby Kołobrzeg, przejrzyj jego zdjęcia przed 1945 rokiem i po "wyzwoleniu", przespaceruj się po mieście i pokaż mi pozostałości historycznej tkanki miasta, sieci ulic, kwartałów kamienic. Bo ja jakoś patrząc na dzisiejsze miasto mam wrażenie, że przed wojną bazylika konkatedralna musiała stać chyba w szczerym polu. Czy wskazany przez Ciebie dekret dotyczy takich miast, jak Elbląg, Miastko, Słupsk, Szczecin, Wrocław, Opole? Fakt, nie "wyzwalał" ich żołnierz polski, przynajmniej nie był on w przewadze w wyzwoleńczej kamandzie. Ale czego nie zrobiła Armia Czerwona, dopełniło w przypadku wielu miast 70 lat polskiej "troski" o architektoniczne, i nie tylko, ślady kultury tych miast. Tylko wielkie nazwiska Mendelsohna czy Gropiusa uratowały niektóre budynki we Wrocławiu czy w okolicach Drawska. W malutkim Złocieńcu, w pobliżu Drawska Pomorskiego, stał sobie piękny zamek, który przetrwał wszystko, z wojną włącznie, nie naruszony ani w środku, ani na zewnątrz. To pokaż mi dziś juz nawet nie zamek, ale miejsce, w którym stał. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Z%C5%82ocie%C5%84cu. Zobacz sam Złocieniec, zobacz Karlino, Kostrzyn i inne małe miasteczka. Mogłyby być równie piękne, jak podziwiane z zazdrością miasteczka Niemiec czy Francji, gdzie wszyscy wzdychają: "Ach! Ich wojna nie zniszczyła tak, jak Polski". Otóż miast i miasteczek na terenie obecnej Polski nie zniszczyła wyłącznie wojna. Dlaczego? To wynika z naszego podejścia do historii. W Toruniu pokazuje się turystom dom Kopernika. Ale pokaż mi w Szczecinie dom, w którym urodziła się Zofia Fryderyka Augusta von Anhalt-Zerbst, znana bardziej pod imieniem Katarzyna II Wielka, caryca Rosji. Przeczytaj proszę tę króciutką notkę: http://www.szczecin.pl/przewodnik/mst/23.htm Lub kto jest w stanie powiedzieć kim był von Lützow, kto potrafi poczuć historyczną satysfakcję, że gdzieś, w okolicach Wrocławia, zrodziła się współczesna flaga Niemiec? Szukamy winnych, szukamy skradzionych skarbów, a nie potrafimy uszanować i ocalić tego, co mamy - różnorodności kultury na ziemiach, nad którymi jako kraj sprawujemy pieczę. Proszę, oto filmik pokazujący jak traktujemy zabytki w naszym kraju jedynie dlatego, że nie są utożsamiane z polską częścią historii: co w przypadku zabytku nie powinno mieć najmniejszego znaczenia - wszak oburzamy się, że islamscy fundamentaliści niszczą zabytki starożytnych cywilizacji bliskowschodnich: http://www.theguardian.com/world/2015/mar/05/islamic-state-isis-extremists-bulldoze-ancient-nimrud-site-mosul-iraq Więc powtarzam: stan zabytków w Polsce to nie jest wyłącznie efekt wojen i obcych działań. To w dużej mierze również efekt naszego podejścia do nich.
-
Czy przewaga budownictwa drewnianego w Polsce może mieć wpływ na stan obecnych zabytków w kraju? Nie do końca się, Furiuszu, zgodzę. W takich państwach jak Niemcy czy Francja zachowały się ogromne ilości budynków o konstrukcji drewnianej, mających po kilkaset lat. Często są to całe dzielnice, całe stare miasta, całe miasteczka, całe wsie. Fakt, że żywotność konstrukcji drewnianych nie dorównuje żywotności konstrukcji murowanych, szczególnie kamiennych (tych jest w Polsce najmniej spośród murowanych). Jednak nie w tym tkwi według mnie problem. Problem tkwi w podejściu do zabytków. Jeśli chodzi o zabytki architektury, to w Polsce, po pierwsze, najlepiej ich nie ruszać, nie użytkować, nie zmieniać ich przeznaczenia, nie pozwalać im normalnie funkcjonować. Kiedy patrzy się na miasta zachodnie, to w nich, w starej tkance miejskiej, kwitnie normalne życie. Zabytkowe budynki są użytkowane, a tym samym pielęgnowane przez użytkowników, mieszkańców, właścicieli. Liczne są przypadki miast, gdzie pozwala się mieszkańcom użytkować takie obiekty jak wieże, kościoły, mury miejskie, również poprzez adaptowanie ich do celów mieszkalnych. Po drugie, w wielu krajach obserwuję zupełnie inny niż w Polsce stosunek do tkanki miejskiej. W miastach dba się o to, by całe dzielnice zachowywały swój pierwotny lub zbliżony do pierwotnego charakter urbanistyczny i architektoniczny. Dba się o zachowanie detalu, koloru, materiału. I te dzielnice, ulice, zaułki, tworzą klimat owych miast, tworzą ich obraz w równej, a często w większej mierze, niż istniejące w tych miastach „sztandarowe”, turystyczne atrakcje w postaci katedr, zamków czy innych obiektów. Owa dbałość obecna jest często nie tylko w wielkich miastach, ale i małych miasteczkach i osadach. W Polsce taka dbałość należy do rzadkości. Często ogranicza się do bezpośredniego promienia starówek, a nie dotyczy już innych dzielnic, samotnych obiektów na uboczach, poza szlakami turystycznymi. Pozwala się na niszczenie detalu, formalną i kolorystyczną dowolność. Przy czym z jednej strony „pozwala się” - w odniesieniu do organów odpowiedzialnych za dbanie o ład przestrzenny, z drugiej strony – wśród społeczeństwa jest taka potrzeba lub raczej – bezrefleksyjna ciągota. Po trzecie – owa bezrefleksyjna ciągota pozostaje w powiązaniu z brakiem poczucia tożsamości z miejscem. Jednym z dramatów ostatniej wojny były ogromne zniszczenia w tkankach miejskich. Zachowany cudem Kraków uzmysławia po trosze jak mogłyby polskie miasta wyglądać w przypadku braku owych zniszczeń. Ale drugim, równie olbrzymim dramatem, było wymieszanie ludności w wyniku przesiedleń. Skutki tego widać przede wszystkim na tzw. „ziemiach odzyskanych” (nazwa ta trąci straszną ironią). Tutaj ludność przesiedlona ze wschodu nie czuła żadnego związku kulurowego z zastaną tkanką. W imię tępienia śladów niemieckości i przywracania piastowskiego oblicza zniszczono olbrzymią masę zabytków. I niszczeją one nadal do dziś. Są ruchy, które próbują to zmienić i ocalić to, co jeszcze ocalić można, ale nawet po kilkudziesięciu latach od tragedii i po zmianie ustroju politycznego – świadomość mieszkańców tych ziem nadal pozostaje w duzym stopniu niezmienna. Kolejna sprawa to to, że Polska w swych dziejach była krajem, w którym mieszczaństwo nie grało najważniejszej roli, miasta nie były olbrzymie i bogate, wszelkie style i trendy trafiały do nich z duzym opóźnieniem w stosunku do zachodniej Europy i ulegały jeszcze transformacji czy to z powodów klimatycznych, czy to z powodów dostępnego budulca, czy to wreszcie w wyniku wpływów rodzimych tradycji i gustów. Gro „inwestycji budowlanych” miało miejsce poza miastami, a pozbawione po ostatniej wojnie opieki pawowitych włascicieli uległy dewastacji, rozkradzeniu, zniszczeniu. To, co przetrwało, pozbawione jest, ze względu na swe odległości od struktur miejskich, odpowiedniej infastruktury pozwalającej na ich promocję. Rozwijana ostatnimi laty w kraju promocja regionów daje szansę tym miejscom pod warunkiem, że w lokalnej społeczności istniej wspomniane już utożsamienie się z miejscem i jego historią. No i że są na to pieniądze. Nie ukrywajmy – renowacja zabytku to rzecz kosztowna. Tym bardziej niezrozumiałym jest ciche przyzwolenie na daleszą dewastację wielu, nie tylko w postaci choćby poewangelickich kościołów, synagog, cmentarzy, fabryk, pałaców ale też zwykłych kamienic, tworzących przecież obraz miasta minionego, a lekką ręką oblepianych styropianem i szklonych plastikowymi oknami, odzieranych ze swej przeszłości i zamienianych w bezgustne i nijakie klocki. A co do zabytków nowych, to i owszem, błąka się na ustach ironiczny uśmiech, ale przypadki jednak się zdarzają. Choćby w Poznaniu, z którym długo byłem związany, sztandarowym może być zamek Przemysła – nowy, historyzujący, zbudowany bez jakichkolwiek przesłanek ikonograficznych, ot, na czuja. Przy okazji – zniszczona w olbrzymim stopniu w czasie wojny starówka Poznania (o ile pamiętam – 70% tkanki Stergo Miasta) w obrębie Starego Rynku po wojnie odbudowana została też nie tak, jak wyglądała przed wojną, lecz jest odzwieciedleniem idei dziejowych przemian miasta. Jeśli przyjrzycie się sylwecie pierścienia kwartałów wokół Starego Rynku, zobaczycie, że pierwszy pierścień kwartałów wokół rynku jest najniższy (obniżony w stosunku do rzeczywistego stanu sprzed II wojny światowej średnio o jedną kondygnację) i „odgrywa” renesans, z ratuszem, wagą miejską, domkami budniczymi na środku rynku. Następny pierścień to kwartały „barokowo-klasycystyczne” - nieco wyższe, o innej od pierwszego pierścienia formie elewacji. Trzeci pierścień, zewnętrzny i najwyższy, to już XIX wiek z wątkami secesyjnymi, najwierniej oddający zabudowę całej starówki Poznania przed II wojną światową. W dużej mierze jest to zatem „nowy” zabytek, nie tylko ze względu na fakt odbudowania 70% budynków, niemniej – doskonale się sprawdza i nadaje, co tu dużo mówić, charakter wizerunkowi samego miasta. Inny nowy zabytek w Poznaniu, to już ciekawostka dla miłosników miasta i anegdot, to południowa nitka Mostu Dworcowego, przebudowanego i rozbudowanego w latach 90-tych. Odrestaurowano wtedy, m.in. przęsło główne, jak i „odtworzono” arkadowe schody prowadzące ku budynkowi dworca, zastępując nimi dotychczasowe żelbetowo-stalowe postpeerelowskie straszydła. Gdy po kilku latach właściciel zwrócił się do tej samej pracowni, która wykonała projekt przebudowy, z prośbą o rozwiązanie problemu „sikania pod arkadami” schodów przez bezdomnych oraz przypartych potrzebą przechodniów, okazało się, że architektonicznie rzeczy rozwiązać nie można, bo nowe schody zostały uznane przez ówczesną konserwator za zabytek i nie pozwoliła na wprowadzenie zmian... Ale to tak tytułem anegdoty a przy okazji obraz też tego, o czym wspomniałem w pierwszym powodzie. Wracając do zabytków nie nowych – stan polskich zabytków jest wynikiem wielu zdarzeń tak minionych jak i obecnych, oraz społecznej świadomości. O tym, czy Polskę dotknęły większe nieszczęścia dziejowe niż inne kraje można dyskutować, ale wygodą jest zrzucać wszystko na Niemca, Szweda czy Tatara. Wiele zniszczyliśmy i niszczymy sami. Oczywiście, szkoda, że nie ma u nas wspaniałych pozostałości po Rzymianach czy innych starożytnych, pytanie tylko – jak wyglądałyby, gdyby były...