-
Zawartość
566 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jakober
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 23
-
Moment, bo zaczynam się w tych wyliczeniach gubić. Jak ma się liczba kwarantannowców do liczby ogółu odnotowanych zakażeń na województwo na oficjalnej stronie rządowej?
-
Ja mam pytanie w przeciwną stronę. Ile spośród przypadków infekcji przypisywanych statystycznie Hubei (ca.: 187,5 tyś km2; 57 mln mieszkańców, zagęszczenie 321 M/km2) ma miejsce w Wuhan (ca.: 1560 km2, 8,1 mln mieszkańców, zagęszczenie ca. 5200 M/km2) i jakie jest (było) tempo rozprzestrzeniania się wirusa w samym Wuhan? Jak wygląda to w innych okręgów miejskich prowincji Hubei? Może ktoś z was dotarł do takich informacji? Jak mają się te statystyki oraz krzywe dla statystyk i krzywych polskich miast i województw? Czy statystyki ogólnokrajowe nie fałszują obrazu tak samo, jak miało by to teoretycznie miejsce przy rozpatrywaniu całych Chin zamiast poszczególnych ich prowincji? Czy istnieją wystarczające podstawy do "wyłączania" gospodarki całego kraju, zamiast skupienia się na ogniskach?
-
Tego raczej nie mogę przyjąć, bo brak podstaw do stwierdzenia, jaka ilość jest wystarczająca. Według oficjalnych informacji WHO podawanych w Niemczech - obecna - nie jest. I dlatego gdy nie jest wystarczająca, i gdy nie wiemy kiedy jest już wystarczająca - według mnie jedyną możliwością porównania sytuacji w różnych krajach jest przyjęcie jednej i niezmienniej liczby ilości testów, do której każdego dnia odnoszone będą uzyskane dane. Z tego względu w moim przykładzie dla C będzie 250 infekcji / 10 tyś. testów, bo 10 tyś testów przyjąłem za stałą dla wszystkich krajów A, B i C. To tak jak porównanie samochodów różnych marek ile średnio palą na konkretnie 100 km, nawet jeśli jeden przejechał 50 km a drugi 3000 km. I oczywiście jest też od razu jasne, że jest tyle czynników, wynikających ze specyfiki systemu przyjętego w każdym z krajów, wpływających na dane zbierane z testów, że trudno zapewne o jakiekolwiek porównania. Niemniej marki samochodów trzymają się x l / 100 km, bo to jakoś łatwo trafia do ludzi i pomyślałem, że o takie porównanie chodzi Saturnowi. Chociaż, chyba sam za bardzo sobie rzecz skomplikowałem. Wystarczy policzyć procenty, i wyjdzie na to samo.
-
Tylko jeśli dobrze rozumiem model janceta, to jego system progowania mówi o postępie epidemii w danym kraju (w oparciu o dane z danego kraju) na zasadzie krotności. Chodzi więc o porównywanie tempa, a nie wielkości rzeczywistych. Wyniki w tym modelu można zafałszować np. manipulując ilością przeprowadzanych każdego dnia w danym kraju testów. Natomiast z tego modelu nie da się oszacować możliwego procentu zainfekowanej wirusem populacji danego kraju. Jeśli ktoś chciałby pokusić się o szacowanie ilości infekcji w odniesieniu do tempa a nie o szacowanie samego tempa, to musiałby przyjąć jakąś ilość przeprowadzanych testów za wzrocową i wartości w poszczególnych krajach, w odniesieniu do znanej ilości przeprowadzanych w tych krajach testów, odpowiednio relatywizować do wartości wzorcowej. Przykładowo: wzorcowa liczba testów to 10 tys. dziennie. W dniu „a”: w kraju A liczba przeprowadzonych testów wynosi 10 tys. (czyli tego dnia akurat wzorcowa); zgłoszonych infekcji: 200 w kraju B liczba testów wynosi 500; zgłoszonych infekcji: 20 w kraju C liczba testów wynosi 12 tys.; liczba zgłoszonych infekcji: 300 Relatywne wartości szacunkowe dla tych trzech krajów w dniu „a” wynosić będą: kraj A: 200 infekcji kraj B: 400 infekcji kraj C: 250 infekcji W dniu "b": w kraju A: 9 tys. testów, zgłoszonych infekcji: 180 / relatywna wartość szacunkowa: 200 infekcji w kraju B: 600 testów, zgłoszonych infekcji 30 / relatywna wartość szacunkowa: 500 infekcji w kraju C: 15 tys. testów, zgłoszonych infekcji 330 / relatywna wartość szacunkowa: 220 infekcji itd, itd... Oczywiście, w krajach odbiegających znacznie poniżej przyjętej wzorcowej liczby testów dziennie będą to tylko uproszczone szacunkowe ilości infekcji. Ale da się przynajmniej dość szybko w porównaniu z innymi krajami stwierdzić: Huston, chyba mamy problem...
-
Z tym Paryżem to jakaś kaczka dziennikarska. Rzecz działa się 8 marca w Landernau. To miejscowość na tym samym, wysunięty najdalej na zachód Francji cyplu, na którym leży wioska niepokonanych Gallów z Asterixa, całkiem daleko od Lutecji...
-
Może chiński rząd pracował nad wirusem mającym wywoływać u zainfekowanych masową euforię, by wszelkie pochody i święta państwowe inicjowanie były wyłącznie oddolnie, z niepohamowanej potrzeby ludu? Niestety, sprawa wymknęła się spod kontroli i wirus zadziałał zgodnie z oczekiwaniami dopiero u Francuzów? W tym wypadku Trump powinien być wręcz zainteresowany importem francuskiej mutacji. Wraz z białymi kapturkami. Dziurki na oczy można dorobić już na miejscu... Swoją drogą, to nawet całkiem sympatyczny obrazek, te tłumy rozentuzjazmowanych niebieskich ludzików. Pod warunkiem, że na zakończenie imprezy masowo nie podgryzają sobie nawzajem szyi.
-
Na komentowane konferencji prasowej z 11 marca , godz. 11:30 Z udziałem pani kanclerz, ministra zdrowia oraz szefa RKI, szef RKI w 17 min. 50 sek. konferencji potwierdza następująco wcześniejsze słowa pani kanclerz: "Es handelt sich um einen pandemischen Virus, mit welchem 60 bis 70 % der Bevölkerung infiziert wird." Sens tej wypowiedzi należy rozumieć w cytowanym przeze mnie wcześniej i przetłumaczonym kontekście: Mamy do czynienia z wirusem, którym zainfekowanych będzie 60 do 70 % ludności nim się na niego uodpornimy. Inaczej: Nie unikniemy infekcji wirusem 60 do 70 % populacji, nim organizm ludzki wytworzy odpowiednie przeciwciała. Owa prognoza jest zasadniczo warunkiem, po którego spełnieniu wirus przestanie się rozprzestrzeniać. Strategią rządu niemieckiego jest rozciągniecie tej sytuacji w czasie na kilka lat. Czyli, mówiąc po ludzku: oswoić wirusa. Słowo "infizieren" znaczy w j. niemieckim: mit einer Substanz oder Erregern in Kontakt bringen, die Krankheiten auslösen können, co oznacza: doprowadzić do kontaktu z jakąś substancją lub zarazkiem (czynnikiem zakaźnym), który może wywołać chorobę. Czyli praktycznie pokrywa się to z polską definicją słowa infekcja.
-
Raczej pani kanclerz może przytoczyć prognozy naukowców, niż naukowiec potwierdzić jej prognozy. Jeśli chodzi o prognozowanie procentów zarażonych, to kontekst jest taki: "Experten gehen davon aus, dass sich etwa 60 Prozent mit dem neuartigen Coronavirus anstecken könnten. Erst dann wären genug Menschen gegen das neue Coronavirus immun. Denn wer sich einmal mit dem neuartigen Virus infiziert hat, kann sich in der Regel kein zweites Mal mit dem Virus infizieren. Die 60 Prozent beschreiben einen theoretischen Wendepunkt, an dem genügend Menschen immun sind. Das neuartige Coronavirus kann sich dann nicht mehr ausbreiten." Czyli dopiero, gdy liczba zainfekowanych sięgnie 60 %, ludzie (teoretycznie) będą wystarczająco uodpornieni na wirusa. Wg wspomnianego przez Saturna wirusologa Christiana Dorstena od zakażonego zaraża się 5% do 10% osób mających z nim kontakt. Ten sam wirusolog szacuje na dziś poziom śmiertelności wśród zakażonych wirusem na 0,7 %. To z zalinkowanej przeze mnie strony. Jest tam więcej danych i informacji.
-
Link do paru informacji o Coronavirus na stronie SWR Wissen.
-
Saturn, nie wiem skąd informacja, że to od "wojny hybrydowej w Ukrainie", ale Bundesamt für Bevölkerungsschutz und Katastrophenhilfe funkcjonuje od 2004 roku, a tzw. Checklistę wymieniającą ilości i rodzaj zalecanych zapasów na wypadek katastrof publikuje od 2005 roku, kiedy to niespodziewanie wielkie opady śniegu odcięły na cztery dni 250 tyś mieszkańców Północnej Nadrenii - Westfalii od dostaw prądu. Nie zetknąłem się też z rządowymi alertami dotyczącymi racji żywnościowych, a raczej powinienem, jeśli miałyby być jakieś rządowe alerty. Owszem, w 2015 roku wspomniany urząd udostępnił aplikację na smartfony (NINA), informującą o ewentualnych zagrożeniach. Ale posiadanie jej nie jest obowiązkowe, a oficjalnych alertów czy alarmów (w telewizji, radiu, prasie, ukazach, ulotkach, jeżdżących pojazdach policyjnych z megafonami, czy co by jeszcze pod tym rozumieć) - nie ma. Pisanie więc w powyższej formie stylistycznej; z przeplataniem wojen czy potencjalnych ataków Rosji; buduje, jak na rzeczywistą sytuację za oknem, zbyt duże napięcie, bliskie stanowi wyjątkowemu. A wracając do racji żywnościowych zalecanych we wspomnianej liście: Nie są to żadne wyjątkowe rodzaje ani ilości. Szczerze mówiąc, parę kilo ziemniaków, pół kilo ryżu i dwa opakowania spaghetti normalnie funkcjonujące dwuosobowe gospodarstwo ma pod ręką bez żadnych alertów. Z drugiej strony, jeśli wziąć pod uwagę, że w Niemczech rocznie 18 mln ton żywności ląduje rocznie na śmietniku, co daje ok. 4 kg na osobę na tydzień, to wystarczyłoby, gdyby zamiast kupować dodatkowe zapasy, przeciętna rodzina po prostu przez tydzień zjadła, co kupiła. A tak, ogarnięte paniką "chomiki" wyjeżdżają z trzy razy większymi zakupami, jak normalnie (czyli trzy pełne kosze zamiast jednego), co oznacza jedynie, że trzy razy więcej wyląduje w śmieciach. Może z wyjątkiem chipsów i czekolady. Oczywiście, pozwalam sobie na ironię, ale obawiam się, że nie ląduję daleko od wyników przyszłorocznych podsumowań tego roku.
-
Mnie w całej obecnej historii zastanawia właśnie kwestia rozprzestrzeniania paniki. W Niemczech obecnie trudno jest załapać się na konsultację lekarską z czymkolwiek, bo poczekalnie zapełnione są tymi, którzy uważają/boją się/chcą sprawdzić, że załapali koronę. W sklepach i aptekach brak środków dezynfekujących i masek ochronnych. Wszędzie, gdzie pojawia się informacja o pierwszym zakażonym, Hamster-Käufer (jak potocznie Niemcy nazywają ludzi wykupujących towar na zapas) pustoszą półki sklepowe z wody, ryżu, makaronu, papieru toaletowego, konserw i wszystkiego, co ich zdaniem do przetrwania jest potrzebne; są przypadki zatrzymania pociągu i interwencji policji, bo ktoś podejrzanie za długo kaszle (mniejsza o to, że kaszlący wysiadł dwie stacje przed stacją, na ktorej wkroczyła policja); przy pierwszym ogłoszonym objawie u pracownika, firmy wysyłają pracowników do Home Office lub przerywają produkcję. Wszelkie targi, imprezy są odwoływane. Słowem: rozregulowywana jest odśrodkowo gospodarka, a całość przypomina nieco puentę dowcipu opowiadanego przez Tarantino, w którym facet sika na bar i barmana, a barman się cieszy. Nie jestem fanem teorii spiskowych, ale zastanawiam się, co bym zrobił będąc już sporym mocarstwem i chcąc rozregulować gospodarkę konkurentów, w białych rękawiczkach. Co do artykułu z 2019 roku, to parę wyjaśnień po zgrubsza przeczytaniu raportu Instytutu Roberta Kocha. Artykuł podaje 25.100 (i tylko tę liczbę) jako liczbę śmiertelnych ofiar grypy w sezonie 2017/2018. W przytaczanych w artykule raportach RKI (Robert Koch Institut) pada ona jednak jako wartość szacunkowa, tzw. excess mortality rate / exzessive Mortalität (wskaźnik ponadśmiertelności?) - czyli, jak rozumiem, różnica między przeciętną śmiertelnością a śmiertelnością podwyższoną, obserwowaną w danej populacji w jakimś przedziale czasu. Jest to jedna z danych analizowanych przez RKI w oparciu o dane z Arbeitsgemeinschaft Influenza (AGI) - opracowanego i prowadzonego przez RKI systemu monitorowania przypadków grypy. Jego dane dotyczą okresu 20 pierwszych tygodni roku. RKI analizuje jednocześnie w swoim raporcie dane z monitoringu laboratoryjnego z okresu między KW40 ( 40-ty tydzień kalendarzowy roku 2017) i KW 20 (20-ty tydzień 2018 roku), a zatem 33 tygodni, w oparciu o wytyczne IfSG (Infektionsschutzgesetz - ustawy o ochronie przed infekcjami). Z analizy wynika, że w tym okresie laboratoryjnie potwierdzone było 334.000 przypadków grypy, 60.000 laboratoryjnie potwierdzonych przypadków wymagających pobytu w szpitalu oraz 1.674 laboratoryjnie potwierdzone przypadki śmiertelne. A zatem mamy w zestawieniu dwie metody klasyfikowania przypadków. W pierwszej wskaźnik śmiertelności mówi zasadniczo o liczbie przypadków, które miały miejsce w okresie grypowym i w których grypa przewinęła się w tle, w drugiej - laboratoryjnie sprawdzone i w myśl definicji z ustawy potwierdzone przypadki. Różnice wyników między obiema metodami są duże, RKI w swym raporcie uzasadnia też owe różnice (np. laboratoryjnie sprawdzany jest nie każdy przypadek, jako powód śmierci nie zawsze zgłaszana lub powiązywana jest grypa, ale też nie każdy przypadek śmierci z grypą w tle jest wynikiem grypy, itd.) Jak widać na przykładzie artykułu, istnieje tendencja przytaczania opinii publicznej liczb najwyższych. Pytanie, czy nie taki sam mechanizm informacyjny działa w przypadku korony? I dlaczego nie było takiej paniki w 2018 roku?
-
Niemieckie statystyki dotyczące grypy podają zupełnie inne liczby. Z corocznych raportów niemieckiego Instytutu Roberta Kocha wynika, że w sezonie grypowym 2017/2018 w samych Niemczech odnotowanych zostało ok. 9 mln. wizyt lekarskich, których powodem była grypa lub podejrzenie grypy; 5,3 mln. przypadków skutkowało zwolnieniem lekarskim pacjenta; w 45 tyś. przypadków konieczny był pobyt w szpitalu; wreszcie w skutek powikłań pogrypowych w sezonie 2017/2018 zmarło w Niemczech 25,1 tyś pacjentów. Największą część powikłań stanowiło (podobnie jak w przypadku koronawirus) zapalenie płuc. Jeżeli przyjmiemy, że statystycznie okres grypowy trwa 4 miesiące, czyli 120 dni i weźmiemy do wyliczeń zachorowań tylko 5,3 mln. osób ze zwolnieniem lekarskim, daje nam to 44,16 tyś osób dziennie. W sezonie 2018/2019 było odnotowanych 3,8 mln, czyli 31,67 tyś osób dziennie. W samych tylko Niemczech. (Link do artykułu z Deutsche Apotheken Zeitung z października 2019) Czy nie skłania to jednak do pytania o to, co czyni koronawirus tak wyjątkowym w oczach opinii publicznej?
-
I tu się zaczął cały brunatny bigos...
-
Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy
jakober odpowiedział possession → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Cytowanemu Rosenbergowi Hitler może i przyznawał rację, ale praktykował najwyraźniej coś przeciwnego. Jego gigantomania odciskała piętno w wielu miastach. Jednym z jego sczególnej planistycznej troski miast był Linz. Miasto od 1938 roku do roku 1945 rozrosło się z 120 tys. do 200 tys. mieszkańców. Jego plany Hitler kontynuował praktycznie do (swego) końca, trzymając makietę dzielnic miasta w swoim bunkrze w Berlinie. Do dziś w mieście stoją tzw. Hitlerbauten – duże osiedla mieszkaniowe stworzone na przestrzeni lat 1939 – 1945. Nie mają w swej architekturze tego, co rozumielibyśmy po pojęciem „monumentalny” czy „totalitarny”, ale zarówno monumentalne jak i totalitarne były plany całego miasta. W przypadku planów Linzu charakterystycznym jest, jak dla wielu miast będących centrami siedzib partii i administracji nazistowskiej, plan Gauforum – planowane na rzucie kwadratu ogromne kwartały mieszczące w sobie monumentalne w swej architekturze budowle administracyjne, halę ludową (tzw. Gauhaus) oraz olbrzymi plac defiladowy. Dla przykładu planowany w Bayreuth Gauhaus mógł pomieścić 10000 ludzi, w Dreźnie Gauhaus miał plan kwadratu wielkości ok. 200 m x 200 m, hala saksońsaka jakieś 150 x 200 m, a plac defiladowy 75000 m2. Swoje Gauforum miał mieć też Poznań. Innymi przykładami totalitarnego planowania przestrzennego były industrialne obiekty Reichsweke Hermann Göring – być może temat na zupełnie odrębny wątek. Bezprecedensowym założeniem totalitarnym, zachowanym częściowo do dziś, jest Reichsparteitagsgelände (Teren zjazdów NSDAP) w Norymberdze. Do dziś istnieją zachowane obiekty, jak ówczesna Kongesshalle, w której mieści się m.in. muzeum Centrum Dokumentacji Terenów Zjazdów Partyjnych III Rzeszy oraz Norymberska Orkiestra Symfoniczna (co już samo w sobie daje wyobrażenie wielkości obiektu) lub Zeppelinfeld z zachowaną trybuną główną projetu Alberta Speera. Dla poczucia wielkości całego założenia: współczesne obiekty targów w Norymberdze oraz stadion FC Nürnberg zbudowane na terenie dawnych nazistowskich Reichparteitagsgelände zajmują w sumie może jakieś 10 % z całkowitej powierzchni norymberskiego terenu zjazdów partyjnych NSDAP. Innym dającym się do dziś oglądać przykładem hiterowskiej architektury totalitarnej są budynki lotniska Tempelhof w Berlinie z budynkiem głównej hali na czele: 307 tys m2 powierzchni całkowitej pięter, długość 1,2 kilometra – największym budynkiem lotniska w owych czasach. O czym być może mało wiadomo, by zabudowania lotniska mogły powstać, musiał najpierw zostać zlikwidowany stojący na tym miejscu od 1934 roku nazistowski obóz koncentracyjny Columbia, zburzony ostatecznie w 1938 roku. -
Archeologiczne Zdjęcie Polski
jakober odpowiedział zbyszek chaosu → temat → Nauki pomocnicze historii
W poście secesjonisty kwestię periodyzacji pomaga zrozumieć ogólna uwaga: a przytoczona przez niego periodyzacja według faz A do F Dzieduszyckiego jest tylko przykładem jednej z możliwych. Podobnie jak z mojej strony przykładem innego systemu periodyzacji jest ten przytoczony za Chudziakiem. W cytacie z Polińskiego zauważysz, że istnieje też system Hensela („Metoda datowania ceramiki wczesnohistorycznej na podstawie znaków na dnach naczyń” z 1950 r.) W datowaniu biżuterii znajdziesz z kolei np. system Kočka-Krenz. Więc to wcale nie znaczy, że było ileś tam wczesnych średniowiecz, tylko że istnieje ileś tam systemów periodyzacji jednego i tego samego wczesnego średniowiecza, dla których różni badacze przyjmują takie czy inne założenia ramowe. Archeologiczne Zdjęcie Polski to, cytując za krótką definicją z Wikipedii: „realizowane na terenie całej Polski od 1978 przedsięwzięcie poszukiwania, rejestrowania i nanoszenia na mapy stanowisk archeologicznych.” Czyli jest to program rejestrowania stanowisk archeologicznych rozpoczęty w 1978 roku i trwający do dziś. Każde nowe stanowisko jest nanoszone. W związku z tym nie ma jednych "autorów AZP z lat osiemdziesiątych", którzy ustalili odgórny system periodyzacji, lecz w rejestrze są wykorzystywane systemy periodyzacji stworzone w ramach różnych specjalizacji archeologii również po latach 80-tych. Opracowania archeologów z lat 90-tych będą więc równie pomocne. Podobnie jak i z lat kolejnych. Jeżeli masz co do tego wątpliwości, to tutaj jest link do rządowego dokumentu: „Archeologiczne Zdjęcie Polski. Instrukcja sporządzania dokumentacji badań powierzchniowych oraz wypełniania Karty Ewidencyjnej Zabytku Archeologicznego.” wydanej w 2016 roku w ramach "Krajowego programu ochrony zabytków i opieki nad zabytkami na lata 2014-2017". W uwagach wstępnych znajdziesz odpowiedź na to czym jest Archeologiczne Zdjęcie Polski, a w „Wytycznych do wypełniania Karty Ewidencji Zabytku Archeologicznego” znajdziesz m. in. wyjaśnienie dla wypełnienia w KEZA pola nr 76: „określenie przynależności kulturowej danej fazy zasiedlenia, podaje się pełne nazwy kultur. Przynależność kulturowa powinna zostać określona przez specjalistów od danego okresu” , oraz pola nr 77: „określenie chronologii danej fazy zasiedlenia stanowiska, z podaniem pełnych nazw okresów chronologicznych. Chronologia powinna zostać określona przez specjalistów od danego okresu.”. Z tego wynika jasno, że ktoś przeglądający rejestr będzie natykał się na różne systemy periodyzacji, gdyż ich użycie zależeć będzie od specjalizacji, w ramach której prowadzone są badania znalezisk. Ponadto z uwagi ogólnej: „W przypadku prowadzenia badań weryfikacyjnych bądź innych działań, w wyniku których dane są aktualizowane, nie przepisuje się do tego działu informacji z poprzednich KEZA, uwzględnia się jedynie najnowsze ustalenia (mogą być one ujęte z uwzględnieniem najważniejszych danych wynikających z dotychczasowego stanu badań, jeżeli będzie to konieczne dla jasności przekazu, np. jeśli karta powstaje po badaniach sondażowych, prowadzonych w obrębie dużego, wielofazowego stanowiska miejskiego).” wynikać może wskazówka co do klucza, według jakiego zebrane są informacje w przytoczonych przez ciebie tabelach. I tak, gdy przyjrzysz się wspomnianej przez ciebie pozycji zauważysz, że masz dla pozycji 157 w polu Funkcja obiektu aż dziewięć oddzielonych przecinkami, pisanych jeden po drugiej funkcji, a w polu Chronologia odpowiada im dziewięć oddzielonych przecinkami, pisanych jeden po drugim okresów. Zapis: „średniowiecze wczesne okres II XI w.” odnosi się do obiektu/funkcji „cmentarzysko”. Czyli zastosowany jest system periodyzacji stosowany zapewne przy określaniu chronologii cmentarzysk i wcale nie musi odpowiadać chronologii osad czy znalezisk luźnych. Ponadto w zależności od specjalisty dla jednego stanowiska i znaleziska może być wprowadzona chronologia wedłu jednego systemu periodyzacji, dla innego stanowiska i znaleziska – według innego. Odnoszę się do twojego pytania o to, jakie jest możliwe źródło periodyzacji i wnikające z niego możliwe ramy czasowe okresu II, III wczesnego średniowiecza. Nie zauważyłem, by to, o czym teraz piszesz, było sformułowane przez Ciebie wcześniej jako pytanie. Ale dostałeś kilka przykładów systemów periodyzacji oraz wskazówek co do tropu, możesz sam poświęcić swój własny czas i szukać konkretnie tego, co potrzebujesz. -
Archeologiczne Zdjęcie Polski
jakober odpowiedział zbyszek chaosu → temat → Nauki pomocnicze historii
To może usciślijmy najpierw o jaki dokument chodzi. Pod linkiem umieszczona jest Uchwała Nr XXXVII/339/14 Rady Powiatu we Włocławku z dnia 26 września 2014 roku. Uchwała zawiera między innymi Aneks II: Wykaz zabytków i stanowisk archeologicznych znajdujących się na terenie powiatu włocławskiego. Treść tego aneksu to tabele zwierające wykaz stanowisk archeologicznych na obszarach poszczególnych gmin powiatu włocławskiego, zlokalizowanych w trakcie badań powierzchniowych w ramach Archeologicznego Zdjęcia Polski (AZP). Czy zawartości tej tabeli dotyczy pytanie? Jeśli tak, to aneks zawiera tabele, które np. w przypadku gmin Brześć Kujawski czy Izbica Kujawska, w kolumnie „Chronologia” zawierają periodyzację wczesnego średniowiecza według faz A, B, C, itd.. czyli niejako w myśl tego, co napisał secesjonista. Z kolei w przypadku gminy Boniewo periodyzacja wczesnego średniowiecza przebiega wedłu okresów II, III..., natomiast nie ma w dokumencie żadnej informacji (przynajmniej w obrębie tabeli), że „są tylko 3 okresy wczesnego średniowiecza”. Ja rozumiem to tak, że wskazany w tej czy innej wiosce okres II lub III mówi jedynie, że z tych przedziałów czasowych pochodzą znaleziska na stanowiskach, ale nie mówi wcale, że nie istnieją w przyjętym systemie periodyzacji okresy I czy IV. Czy ta informacja wynika z tabeli? Ja takiej nie widzę. Ze stron Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (np. artykuł z 2008 roku) wynika, że Archeologiczne Zdjęcie Polski jest programem zainicjowanym w 1978 roku przez Ministerstwo Kultury, a w 2002 roku pieczę nad nim przejęły Ośrodek Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego oraz służby konserwatorskie i w 2008 roku program obchodził swoje 30-lecie. Skąd zatem twierdzenie, że autorzy AZP działali tylko w latach osiemdziesiątych? W linkowanym aneksie nie znalazłem informacji na ten temat. Co więcej, różne systemy periodyzacji występujące w tabelach różnych gmin mogą wynikać np. z różnych okresów tworzenia dokumentacji wchodzących w skład programu oraz zmian zachodzących w sposobie periodyzacji na przestrzeni dziesięcioleci. Stąd być może w jednej gminie wczesne średniowiecze ma okresy A, B, itd, a w innej I, II, itd. W związku z tym odpowiedź secesjonisty moim zdaniem jest jak najbardzie pomocna w zrozumieniu problemu. Czy przywoływany dr Dzieńkowski w swojej pracy doktorskiej „Wczesnośredniowieczne osadnictwo ziemi chełmskiej” z 2011 roku podaje swój system periodyzacji i odnosi się do systemu prof. Wojciecha Chudziaka? -
Purpura w starożytności: kolor, wartość i symbolika
jakober odpowiedział jakober → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Dokładniej rzecz ujmując szaty arcykapłana miały być koloru techelet (hebrajskie תְּכֵלֶת ). W polskiej Biblii Tysiąclecia, w Księdze Liczb, nazwa barwy przetłumaczona jest na „fioletową purpurę”. Jednakże cicit – narożny frędzel tałesu - w kontekście którego nazwa koloru w Księdze Liczb pada, ma mieć wplecioną nić w kolorze techelet, który w tracji żydowskiej jest odmianą błękitu. W kolorze techelet miała też być według tradycji wykonana tkanina okrywająca Arkę Przymierza. Natomiast hebrajskim odpowiednikiem purpury (czerwonej purpuru) jest argaman (hebrajskie אַרְגָּמָן ). Tym dwóm kolorom poświęcona była w 2018 roku wystawa Out of the Blue w Muzeum Ziemi Biblijnej w Jerozolimie. Gdyby zatem zestawić janową purpurę płaszcza narzuconego na Jezusa - greckie parfyrou – z kolorem płaszcza arcykapłana Izraelitów, to pytanie, czy owe parfyrou w hebrajskim przetłumaczone jest jako techelet, czy jako argaman? Edycja: W tłumaczeniu Ewangeli według Św. Jana na język hebrajski dostępnym na stronie The International Bilbe Society użyte jest słowo argaman, nie techelet. Oczywiście, to niczego nie przeświadcza, wskazuje jednak na intencję tłumacza odróżnienia w języku hebrajskim purpury "greckiej / rzymskiej" od koloru szat arcykapłanich. -
Purpurę uzyskiwano już od XV w.p.n.e. w różnych kulturach Azji Mniejszej oraz w kulturze mykeńskiej. Świadectwo zachwytu pięknem tego koloru możemy znaleźć już w partheneia – hymnach spartańskiego poety VII w.p.n.e. - Alkmana; jej resztki - chociażby w grobowcu Filipa II Macedońskiego w Wergini (IV w.p.n.e.). Jednak, jak przyjmują badacze, w ówczesnych czasach nie miała ta barwa żadnych konotacji z pozycją królewską. Dopiero starożytni Rzymianie rozwinęli swoisty kult tego koloru. Co takiego tkwi w purpurze, co wzbudzało ów szczególny zachwyt? I jaki to tak naprawdę kolor?
-
Archeologiczne Zdjęcie Polski
jakober odpowiedział zbyszek chaosu → temat → Nauki pomocnicze historii
W ramach buszowania po materiałach dostępnych w internecie nasuwa mi się wniosek, że podstawą periodyzacji okresu wczesnego średniowiecza na ziemi chełmińskiej bardzo często jest podział dokonany na podstawie analizy ceramiki naczyniowej z tego okresu. Fazy rozwojowe garncarstwa odpowiadające fazom chronologicznym wczesnego średniowiecza to: I faza: druga połowa VII w. do VIII w. II faza: IX w. do pierwszej połowy X w. III faza: druga połowa X w. do przełomu X/XI w. IV faza: XI w. V faza: XII w. Powyższe według Doroty Bienias "Zmiany warunków hydrograficznych w Dolinie Dolnej Wisły we wczesnym średniowieczu na podstawie źródeł archeologicznych" w "Studia nad osadnictwem średniowiecznym ziemi chełmińskiej" Toruń 1999, przypis 1, s. 94. Ale też widzę pewną rozbieżność w porównaniu z np.: Dariusz Poliński "Przemiany w wytwórczości garncarskiej na ziemi chełmińskiej u schyłku wczesnego i na początku późnego średniowiecza" Toruń, 1996, gdzie m. in. na stronie 12 znaleźć można: "Dolna granica chronologiczna (4. ćwierć XI wieku) odpowiada początkowi fazy E (HenseI 1950, s.5) lub podfazie El (Dzieduszycki 1982, s.109),a na ziemi chełmińskiej - podfazie IIIc (Chudziak 1991 b, s.123-124)" Bienias powołuje się w swojej periodyzacji z kolei na Chudziak 1996. Może warto zatem sprawdzić oba opracowania Wojciech Chudziak: "Periodyzacja rozwoju wczesnośredniowiecznej ceramiki z dorzecza dolnej Drwęcy (VII–XI/XII w.). Podstawy chronologii procesów zasiedlenia", Toruń 1991, oraz "Zasiedlenie strefy chełmińsko-dobrzyńskiej we wczesnym średniowieczu (VII–XI wiek)", Toruń 1996. -
10 najbardziej niebezpiecznych książek na świecie
jakober odpowiedział secesjonista → temat → Biblioteka im. Józefa Ossolińskiego
Zgadzam się z tym, na co wskazujecie: na niebezpieczeństwo książki nakłada się wiele czynników, od jej treści począwszy, przez jej odbiór i wykorzystanie, po definicję dla kogo książka jest niebezpieczna i z jakich względów. Przytoczony tu np. orwellowski „Folwark zwierzęcy” do dziś ocenzurowany jest w Wietnamie, zabroniony w Korei Północnej i... Zjednoczonych Emiratach Arabskich. O ile w przypadku Korei Pn i Wietnamu można zrozumieć polityczne obawy, o tyle w przypadku Emiratów chodzi o obrazy sprzeczne z nauką islamu w postaci antropomorficznych, mówiących ludzką mową świń. Z podobnego powodu – antropomorfizacji zwierząt – na czarnej liście cenzora w jednej z chińskich prowincji - Hunan - wylądowała w 1931 roku „Alicja w Krainie Czarów”. Trzy dekady później książka stała się ponownie przedmiotem troski, tym razem jednego ze stanów w USA, ze względu na „halucynogenne grzybki”. W Jugosławii w 1937 roku z kolei jedna z przygód Myszki Miki „Mickey and His Double” została ocenzurowana na łamach czasopisma „Polityka”, gdyż przedstawiała historię, w której spiskowiec próbuje obalić króla. „Na zachodzie bez zmian” Remarque'a spotkało się z cenzurą w III Rzeszy i we Włoszech Mussoliniego za swój pacyfistyczny wydźwięk. W 1929 roku zabroniono wydania „Przygód Sherlocka Holmes'a” w sowieckiej Rosji ze względu na przewijający się w lekturze spirytualizm i okultyzm. Jeśli chodzi o aspekty religijne, to w wielu krajach muzułmańskich (ale nie tylko: na liście znajdzie się i Papua Nowa Gwinea, i Singapur) zabronione są „Szatańskie wersety”, w Rosji z kolei od 2013 roku tłumaczenie „Koranu”, a od 2015 „Pismo Święte w przekładzie Nowego Świata” Świadków Jehowy. W Pakistanie zabroniona jest biografia Muhammada Ali Jinnaha – pakistańskiego „Ojca Narodu” - „Jinnah of Pakistan” pióra indologa Stanleya Wolpeta za rozpowszechnianie informacji o upodobaniu Jinnaha do wina i wieprzowiny. Jeśli chodzi o dumę narodową, to znajdzie się i rarytas dla euklidesa: W Maroku zabroniona była od momentu jej ukazania się w 1993 roku (obecnie brak oficjalnych informacji czy zabronione jest jej posiadanie) książka „Mon ami le roi; Hassan II” Gillesa Perrault (tak że podróżowanie po Maroku z książkami pana Perrault może być całkiem interesującym przeżyciem). Z kolei w Arabii Saudyjskiej zabroniona jest napisana w 2008 roku książka „Goat Days” opisująca na faktach losy Najeeba Muhammeda - indyjskiego emigranta zarobkowego poniżonego i poddanego represjom w Arabii Saudyjskiej. Jedyną zakazaną współczesnie książką w Wielkiej Brytanii jest od 1991 roku "Lord Horror". I wreszcie "Mein Kampf" współcześnie zakazana jest jedynie w Rosji, Austrii i Polsce. W Niemczech zalegalizowane zostało wznowione, opatrzone licznymi komentarzami historyków, wydanie Institut für Zeitgeschichte z 2016 roku. -
Betasom. Włoska broń podwodna w bitwie o Atlantyk (1940-1945)
jakober odpowiedział Baron → temat → II wojna światowa
W języku niemieckim funkcjonuje Weißwasser w znaczeniu m. in. "woda bogata w tlen". Zwrot ten jest ponoć przeciwieństwem do Grünwasser, ale znajduję tylko szczątkowe tego ślady. Jakieś niepewne tropy, wiążące Grünwasser z Unterströmung, ale mam pojęcie równe zeru w tej gałęzi językowej, więc tylko tyle jako trop mogę podsunąć. -
Purpura w starożytności: kolor, wartość i symbolika
jakober odpowiedział jakober → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Mi chodzi bardziej o to, że tak u Mateusza, jak i u Marka nałożenie purpurowego / czerwonego płaszcza (i korony cierniowej) następuje po wydaniu wyroku. U Jana natomiast owszem - to żołnierze nakładają purpurowy płaszcz (i cierniową koronę) - lecz Piłat stawia go takim przed ludem i stwierdza, że nie widzi winy w tym człowieku. Odzianym w purpurę. O odzianym w purpurę mówi: "Oto człowiek". Innymi słowy: przedstawia skazańca ubranego w purpurę wobec tłumu jako, swoim zdaniem, niewinnego. A jest przecież Rzymianinem. Mam po prostu takie odczucie, że jeżeli noszenie purpury w I w n.e. było w Rzymie obwarowane jakimiś prawami, to inaczej przedstawia się szydercze narzucenie płaszcza na "króla" idącego już na śmierć (jak ma to miejsce u Marka i Mateusza), a inaczej na człowieka, którego namiestnik rzymski przedstawia tłumowi jako niewinnego i którego skazuje dopiero później, pod dalszym naciskiem faryzeuszy (jak ma to miejsce u Jana). Wyczuwam tu jakiś dysonans. I stąd moje pytanie: jakie było znaczenie i prawo do noszenia purpury w Imperium Rzymskim I w n.e.; czy w świetle owych ewentualnych przepisów opisana w I w n.e. przez ewangelistę sytuacja jest możliwa czy też nie; jeśli tak, to okay; a jeśli nie, to czy można wysunąć z tego jakieś wnioski, np. co do symboliki? Tu nasuwa mi się jeszcze inna boczna dróżka dla szukania ewentualnych tropów symboliki purpury w Biblii, wiodąca niekoniecznie przez Rzym. Z góry zastrzegam: nie musi ona dokądkolwiek prowadzić, niemniej wydaje mi się wartą odnotowania ciekawostką. Jak zasygnalizowałem w wątku o kolorze niebieskim, greckie słowo φοῖνιξ (phoînix) odnosiło się tak do Fenicjanina, jak i do purpury tyryjskiej (pewnie też nie umyka czytającym zbieżność z mitycznym feniksem), a określenie Φοινίκη (Phoiníkē) odnosiło się w antycznej grece nie tyle do kultury fenickiej, ile do handlu pupurą i do najważniejszych portów kananejskich. Co ciekawe, etymologię nazwy Kanaan (w fenickim: Kenāʿan) powiązał w 1936 roku Efraim Avigdor Speiser z huryckim słowem Kinahhu oznaczającym purpurowy barwnik. W oparciu o teksty z Nuzi, Mat Kinahhi to „kraj purpurowej wełny”. To taka mała ciekawostka w kontekście biblijnych losów narodu wybranego oraz purpury -
O konotacjach "niebieskiego" w starożytności
jakober odpowiedział secesjonista → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Nie do końca wiem w kontekście jakiej sztuki pisane są te słowa, oraz jak szeroki okres czasu rozumiany jest przez "niebieski pojawił się późno" z niemal bezpośrednim odniesieniem tej informacji do stosunku starożytnych Greków i Rzymian (z pominięciem Egiptu czy Mezopotamii??) Ja z tymi uwagami jednak się nie zgodzę. Jak już pisałem: istnieje duża różnica między percepcją a jej artykulacją, która to różnica jest jednym z motorów rozwoju języka jako narzędzia w kierunku precyzowania przekazu. Nie można antycznego postrzegania barw rozpatrywać wyłącznie w oparciu o przekazy językowe (pisane), pomijając materiał archeologiczny (zachowane dzieła sztuki, w tym i sztuki użytkowej). Mamy mnóstwo pozostałości antycznych greckich i rzymskich (freski, portrety, mozaiki), w których kolor niebieski jest ewidentnie używany, w wielu odcieniach, z pigmentów i barwników różnego pochodzenia. Co więcej: mamy mnóstwo przedmiotów i dzieł sztuki innych kultur jak egipska, ale i perska czy chińska, w której niebieski jest zdecydowanie obecny. Gdy patrzymy na bramę Isztar czy egipskie rzeźby i malowidła, to trudno chyba uwierzyć, że nagle jakaś cywilizacja, czy inaczej społeczność, nagle „koloru niebieskiego nie dostrzegała”? Mając zachowane tak wiele ze starożytnej sztuki trudno też obronić twierdzenie, że „trudno było uzyskać trwały barwnik niebieski”. Byc może w jakiejś wąskiej gałęzi sztuki... Ale jakiej? Choćby sztuka Persji i Egiptu wskazuje, że w użyciu były trwale niebieskie minerały i uzyskiwane z nich kamienie szlachetne czy pigmenty. W malarstwie freskowym czy w sztuce mozaiki niebieski też zachował się po dziś dzień. Nawet w sztuce włókienniczej mamy takie skarby, jak dywan Pazyryk z III w p.n.e. czy pozostałości dywanu z Loulan, w którch ewidentnie zachowały się niebieskie nici. Z drugiej strony, gdy patrzymy na Partenon, to niezależnie od jego bardzo bogatej polichormii, której istnienia współczesni badacze są pewni, nie zachowało się ze wszystkich użytych barw praktycznie nic rozpoznawalnego. A zatem w przypadku pokrywania kamienia polichromią inne barwy nie okazały się jakoś trwalsze. Owszem, istnieją świadectwa pisane mówiące o tym, że np. purpura była barwnikiem cenionym za jego wyjątkową trwałość. Ale nie można z tego w żaden sposób wysunąć wniosku, że niebieski trwały nie był? -
O konotacjach "niebieskiego" w starożytności
jakober odpowiedział secesjonista → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Problem z Demokrytem oraz kolejnymi po nim myślicielami starożytnymi, zajmującymi się kwestią koloru, jak Platon czy Arystoteles, polega na tym, że dla przez siebie nazywanych „kolorów” stosowali szeroką gamę znaczeniową, z którą kolejne pokolenia myślicieli, ale i praktyków, żywo tematem zaiteresowanych, miały spore kłopoty. Demokryt mówił, jak już pisałem, o czterech „prostych barwach”. Jego chlõron trudno jednak zdefiniować w nam współczesnej terminologii jako zielony. Sam Demokryt pisząc o chlõron twierdził, że można ją uzyskać z mieszanki czerwieni z bielą. Praktycznie jednak to samo mówił o kolorze miedzi i złota: że można je uzyskać mieszając biel z czerwienią. Teofrast z Eresos, (uczeń Arystotlesa) z którego przekazu znamy teorię Demokryta o kolorach, sam skomentował, iż możnaby ją praktycznie ograniczyć do dwóch podstawowych kolorów: bieli i czerni, „a czerwień i zieleń nie stanowią wobec siebie żadnych przeciwieństw, gdyż nie mają przeciwnych sobie „form” (według teorii Demokryta różnice między kolorami wynikają z geometrycznie różnych konfiguracji atomów)”*. Platon z kolei próbował w swoim „Timajos” przedstawić „racjonalną teorię barw” w ten sposób: "Czwarty pozostał nam jeszcze zmysł, który omówić trzeba szczegółowo, bo on zawiera w sobie rozliczne odmiany, któreśmy razem nazwali barwami. Barwa to jest płomień od każdego ciała płynący, który zawiera cząstki współmierne ze wzrokiem dla wywołania spostrzeżeń. Jeżeli chodzi o wzrok, to już poprzednio była mowa o nim i o przyczynach, które wywołują widzenie. O barwach zaś w ten sposób najlepiej byłoby wypowiedzieć się słowami właściwymi. Cząstki, które lecą od innych przedmiotów i wpadają do wzroku, jedne są mniejsze, drugie większe, a inne są równe samym cząstkom wzrokowym. Otóż równe są niedostrzegalne i te ciała nazywamy przezroczystymi. A z tych większych i mniejszych jedne dokonują pewnej syntezy w narządzie wzroku, a drugie wywołują w nim pewien rozkład. Podobnie jak w ciele podniety ciepłe i zimne, a w języku kwasy i napoje gorące i ostre. Pod ich wpływem powstają wrażenia barwy białej i czarnej. One powstają w innym środowisku i wyglądają inaczej, ale przyczyny ich są te. Więc tak i o nich należy mówić, że to, co wywołuje dysymilację wzroku, jest białe, a co temu przeciwne, to jest czarne. A bywa, że ostro nadlatuje i wpada nam w oczy jakiś inny rodzaj ognia z zewnątrz i rozkłada wzrok aż po oczy i same drogi oczne gwałtem rozpycha i topi i wylewa z nich ogień i dużo wody, co my nazywamy łzą, a to ogień nadlatuje z przeciwka i ogień wypada z oczu, jak na przykład od błyskawicy, a ogień wewnętrzny w wilgotności oka przygasa – różnorodne się w tym zamieszaniu tworzą barwy – my to wrażenie nazywamy iskrzeniem się, a o przedmiocie, kiedy je wywołuje, mówimy, że świeci i połyskuje. A znowu, kiedy do wilgotności oczu dochodzi i miesza się z nią pośredni rodzaj ognia, który nie połyskuje, tylko miesza się z blaskiem wilgotności, powstaje kolor krwi, który my nazywamy czerwonym. Jasność pomieszana z czerwienią i z bielą przechodzi w kolor żółty. A w jakiej ilości która barwa, tego, nawet gdyby to ktoś wiedział, nie ma sensu mówić, bo niepodobna ani podać jakiejś konieczności, ani prawdopodobieństwa i mówić o tym, jak się należy. Czerwona barwa pomieszana z czarną i białą daje purpurową. Ciemnowiśniowa powstaje, kiedy się do tej mieszaniny przypalonej dołączy większą przymieszkę czerni. Kolor rudawy powstaje ze zmieszania żółtego i popielatego, a popielaty z białego i czarnego. Bladożółty z białego z żółtym. Gdy blask zejdzie się z bielą i wpadnie w nadmiar czerni, robi się barwa sinawa, a sinawa pomieszana z białą daje kolor morski. Rudawa z czarną – to zieleń. Inne odcienie na podstawie tych zgadnąć łatwo i dojść, z pomocą jakich mieszanin można by je prawdopodobnie osiągnąć. Gdyby ktoś jednak robił próbę i chciał te rzeczy badać w praktyce, ten by nie wiedział, jaka zachodzi różnica między naturą człowieka i boga. Że bóg może wiele składników zmieszać w jedno i tę jedność znowu na wiele składników rozłożyć, bo i wie jak, i potrafi, a z ludzi nikt ani jednego, ani drugiego nie potrafi dziś ani kiedykolwiek później.” (cytat z „Dialogów” Platona, przekład Władysław Witwicki, Tower Press, Gdańsk, 2000) Jak więc widać z powyższego, Platon sprowadza barwy podstawowe do trzech: bieli będacej efektem wydłużania strumieni wypływających z oka w procesie widzenia, czerni będącej efektem ich kurczenia, oraz czerwieni, będacej efektem zmieszania „ognia pośredniego” z rozciągniętymi strumieniami. A zatem to, co przekazywali na temat barw myśliciele greccy, obracało się w rzeczy samej bardziej wokół mechanizmów postrzegania i fizyki niż eksperymentów z mieszaniem barwników Pierwszy Arystoteles, który bardziej skłaniał się ku doświadczeniu, zdefiniował szerszą paletę barw, która to definicja skłaniać może do twierdzenia, iż miał on z użyciem barwników pewne doświadczenie. W „O zmysłach i ich przedmiotach” zawarta jest myśl, iż barwy powstają w wyniku mieszania światła i ciemności. Nazwał on też siedem barw podstawowych: oprócz czerni (melanon) i bieli (leukon) ulokował on między nimi pięć nie powstałych na skutek mieszania barw: karmazyn (phoinikoun – tu zasygnalizuję tylko pochodzenie od tego samego źródła słowa Fenicjanin, co może być ciekawe dla wątku dotyczącego purpury), fiolet (alourgon), zieleń szmaragdową (πράσινος – przy okazji: prasinus to łacińska nazwa kibiców zielonych – mały ukłon w stronę Euklidesa), granat (kyanoun) oraz bądź to szary (phaion będący wariacją czarnego), bądź żółty (xanthon będacy wariacją bieli). Z kolei w „Meteorologice”, odnosząc się do obserwacji tęczy, stwierdził, że podstawowymi, nie pochodzącymi z mieszania kolorami są czerwień, zieleń i fiolet. W innym miejscu zieleń uznał za stan pośredni między czernią (ziemia) i bielą (woda), czerwień kolejną po bieli i jej najbliższą, fiolet zaś kolejnym po czerni i jej najbliższym. Dalszej, bardzo istotnej z nam współczesnego punktu widzenia analizy arystotelesowskiej teorii barw dokonał Aleksander z Afrodyzji w swoim „Komentarzu do Meteorologiki Arystotelesa”. Nie będę jej tutaj przetłumaczał, pozwolę sobie tylko na krótkie zwrócenie uwagi na pewien fakt, iż Aleksander podzielił arystotelesowskie kolory podstawowe na „pochodzenia naturalnego” oraz „pochodzenia sztucznego”. Wśród naturalnych wymienił czerwień, fiolet, pupurę i zieleń. Im niejako przeciwstawił „zieleń, którą otrzymamy w rzeczy samej z zestawienia niebieskiego (kyanon) z żółtym (õchron), fiolet otrzymamy z zestawienia niebieskiego z czerwonym. W tym wypadku sztucznie uzyskane barwy daleko gorsze są od naturalnych.” Przepraszam za tak długi wątek niemal poboczny, bo dotyczący antycznego systemu barw, ale chcę przybliżyć nieco w dyskusji to, jak złożonym i z nam współczesnego punktu widzenia niejednoznacznym zagadnieniem był w antyku kolor. W tym kontekście być może łatwiej będzie umiejscowić omawiany tu niebieski. Z powyższych przykładów wynika też jednoznacznie, że niebieski nie był kulturom antycznej Grecji i antycznego Rzymu obcy. Z jakiegoś jednak powodu nie budził w nich jakichś większych emocji. W przeciwieństwie do starszych od nich kultur Mezopotamii czy Egiptu. Ja na przykład mógłbym sobie wyobrazić, że powodem takiego stanu rzeczy może być sposób postrzegania niebieskiego w naturze. Dla kultur, które rozwinęły się w obszarach pustynnych niebieski mógł mieć bardzo pozytywne, życiodajne konotacje. W przypadku kultur wyspiarskich, morskich możliwe, że już mniej. Być może czym dla Egipcjan była otaczająca ich kraj pustynia, tym dla Greków była otaczająca ich wyspy woda; czym dla Egipcjan woda, tym dla Greków ląd. To jednak tylko taka moja własna, ogólna intuicja. Jeśli natomiast chodzi o mieszanie barwiników: to w starożytnej Grecji, a może też w początkach kultury starożytnego Rzymu w jej obszarach, które ze spuścizny Grecji czerpały, jawi się pewien istotny problem: mieszanie kolorów nie było, według współczesnych badań, praktyką powszechną. Co prawda tak Empedokles jak i Plutarch przytaczają odniesienie do mieszania „pigmentów, które razem mielone, w trakcie procesu własny kolor tracą”, jednakże mieszanie uznawane było za obniżanie wartości koloru i dzieła. Plutarch odnosząc się do pracy malarzy pisze wprost: „Mieszanie rodzi rozdźwięk, rozdźwięk rodzi zmianę, a rozkład jest rodzajem zmiany. To jest powód, dla którego malarze nazywają mieszanie kolorów profanacją, a Homer nazywa barwienie kalaniem; i tak też w mowie codziennej znajdziemy to, co nie zmieszane i czyste jako dziewicze i niesplamione.” (Plutarch, „Quaestiones convivales”). Co więcej, wśród teoretyków antycznych istniał żywy spór między platonistami i perypatetykami a stoikami co do procesu mieszania oraz jego następstw. Arystoteles rozróżniał dwa sposoby mieszania: mieszanie w homogeniczny obrębie materiałów oraz "mieszanie" percepcyjne, optyczne. Z zachowanych fresków pompejańskich czy portretów fajumskich wynika, że „mieszanie” kolorów stosowane przez starożytnych odbywało się najczęściej w owej drugie postaci - przez nakładanie. Czy to w postaci szrafury nanoszonej w jednym kolorze na podłoże wykonane już uprzednio kolorze innym (np. w przypadku fresków), czy też poprzez pokrywanie fragmentu wykonanego farbą podkładową jednego koloru, innego koloru farbę transparentną (lazurą) – jak po dziś stosuje się to również przy wykonywaniu akwareli. -
Purpura w starożytności: kolor, wartość i symbolika
jakober odpowiedział jakober → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
U Marka i Mateusza taka interpretacja zdaje się być naturalną konsekwecją opisanej w tych ewangeliach kolejności wydarzeń: najpierw Jezus zostaje skazany przez Piłata, a dopiero potem ubrany przez żołnierzy w purpurę / szkarłat i wyszydzony. Ale u Jana kolejność jest inna, dlatego zwróciłem na ten zapis uwagę. Rzymski namiestnik wyprowadza ubranego w purpurę oskarżonego przed tłum, a potem mówi: „Nie znajduję w nim winy.” „Oto człowiek.” To zmienia, w moim odbiorze, zdecydowanie wydźwięk owego „odziania w purpurę”. Obraz, osadzony w rzecywistości rzymskiego stosunku do purpury, mówi coś innego, niż wyszydzenie.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 23