Skocz do zawartości

jakober

Użytkownicy
  • Zawartość

    566
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jakober

  1. Sojusz Polski z Niemcami

    @qqq: Na jakiej podstawie można zakładać, że w wyniku opisanej przez Ciebie alternatywy na terenie Polski przeżywa intelektualna elita czy, już w ogóle, mniejszość żydowska?? Jak wyglądała jej sytuacja w Niemczech przed wojną ale już pod władzą nazistów? Jak we wszystkich krajach, które weszły w koalicję z Niemcami? Nie. Zmieniają jedynie miejsce składowania (bo ciągle nie wierzę w koalicję nadludzi z podludźmi). Warszawa może nie jest zburzona, a może jest... tyle że przez aliantów lub Rosjan, a może Chińczyków. Może nie w 1944 ale, dajmy na to, w 1960? Bo dlaczego historia miałaby się zawrzeć w tych samych latach, co mająca miejsce II wojna światowa? Jak wyglądałaby, według dalszego scenariusza, sytuacja geopolityczna? Co leży po zachodniej stronie Polski, co po wschodniej, co na południe od jej granic? Jaki ustrój panowałby w Polsce? Mam wrażenie, że do zaistnienia opisanych przez Ciebie decyzji i ruchów konieczna byłaby dyktatura. A dyktatury mają parę paskudnych cech. Parę innych paskudnych cech uwalnia się ze społeczeństw, gdy dyktatury się kończą. A, z reguły, kiedyś się kończą. Jakieś dające prawo ku takim nadziejom porównanie z państwami, które kolaborowały z Niemcami a potem przeszły na stronę aliantów? Polska jest potęgą... hmm.. Jest olbrzymia, a wchodzące w skład jej obszarów tereny i zamieszkujące je narody nie uczyniły tego dobrowolnie. Co to oznacza dla Polski? Dla mnie: po pierwsze, że bardzo nie podoba się Zachodowi; po drugie, że jest kolosem na glinianych nogach, który upada z wielkim hukiem (być może z pomocą Zachodu). Ma poważanie w świecie... Takie, jak ZSRR? Oni też mieli swoje pakty z Niemcami, też razem z Niemcami wyeliminowali jeden ze wspólnych problemów, też przeszli na stronę aliantów... A potem?
  2. Ale wtedy Węgrzy nie byli już koczownikami. A wcześniej? Znacie jakieś ludy koczownicze, które zapisywały swoje dzieje będąc koczownikami? Lecz z tego, co piszecie wynika m.in., że od oddziaływania to byli Węgrzy, a nie na odwrót
  3. ... a jak wejdziesz w internet, to się dowiadujesz, że w kwestii prośby o szanowanie zasad kultury języka , że "bycie za gender" = "bycie za Legią" (lub na odwrót) a w warstwach wyżej uświadomionego społeczeństwa wyrażanie własnych poglądów zastępują odsyłacze do "jutuba" tudzież do stosownych paneli.Wniosek: polskie społeczeństwo jest nietolerancyjne w oczach tych, którzy tolerancji się domagają, bycie tolerancyjnym jest wielkością odwrotnie proporcjonalną do bycia tolerowanym, a nietolerowanie tolerancji wobec nietolerancji, przeciwnie niż nietolerancji wobec tolerancji, wykracza poza ramy tolerancji.
  4. Przyznam, jancecie, że historia tych terenów i ludów przez nie się przetaczających brzmi coraz ciekawiej. Swego czasu czytałem co prawda historię Austrii, ale w jednej ze swych podróży straciłem ją, nie dokończywszy. Zresztą, niewiele traktowała o Węgrzech przed Habsburgami, o ile jeszcze coś mi tam w pamięci zostało.. Po Twoim poprzednim wpisie troszeczkę zagłębiłem się w to, co mam pod ręką (czyli właściwie internet) by choć trochę poznać przynajmniej zarys ludów, o których wspomniałeś. W przypadku Madziarów intryguje mnie na początek parę rzeczy. Po pierwsze, natknąłem się na wzmianki o węgierskich kronikach. I tak się zastanawiam, czy ludy koczownicze tworzyły kroniki, czy w ogóle tworzyły, pozostawiały po sobie jakieś dokumenty pisane? A drugie pytanie dotyczy chrystianizacji Madziarów. W 955 roku ponieśli klęskę na Lechfeld. W 974 roku władca Węgier, Geza, przyjął chrzest. Niesamowicie krótki okres czasu, co wydaje się podpowiadać, że proces ten (chrystianizacji) musiał zachodzić już wcześniej. Czy też może nie? Acha, i jeszcze jedno pytanie, może bardziej, hmm, "filozoficzne", dotyczące Słowaków. Czym jest tysiąc lat obcego panowania? Czy możliwe, żeby lud "pozostał sobą" przez tysiąc lat, czy jest to już raczej kwestia współczesnych poszukiwań tożsamości i odrębności? Przywodzi mi to trochę na myśl Basków, ale nie wiem, czy analogia trafna.
  5. Sojusz Polski z Niemcami

    Mi w większości punktów brakuje choćby małego uzasadnienia "dlaczego?". I tak: Ad 2. Dlaczego Niemcy mieliby inwestować w przemysł zbrojeniowy w Polsce i rozbudowywać polską armię? Czy w istnieją jakieś analogie? Jak to się ma do nazistowskiej ideologii? Ad 3. i 6. Jakie przesłanki pozwalają zakładać taką hojność Niemiec? Jak to się ma do nazistowskiej ideologii? Ad 4. Dlaczego? Ad 7. Dlaczego Niemcy na to pozwalają? Jak to się ma do nazistowskiej ideologii? Ad 8. Kiedy? Ad 9. Dlaczego wtedy? I dlaczego w ogóle lub nie na odwrót? Ad 10. Kto w Polsce o tym decyduje i dlaczego Niemcy tego nie przewidują, nie zakładają, do tego dopuszczają? Ad 10 i 11. Dlaczego z Polską a nie np. ze Związkiem Radzieckim który, zdaje się, przestał w międzyczasie być związkiem krajów rad? Nie ma tam podziemia? Nie ma ruchów wyzwoleńczych, które kraje alianckie chętniej wesprą niż zachłanną i, jak wynika z całego scenariusza, mało przewidywalną Polskę? Lub co z takimi np. Chinami? A w wojsku polskim nie ma wpływów niemieckich? Dodam jeszcze punkt 12.: jaki miałbym powód być dumnym z takiej Polski?
  6. Smoku, jak dla mnie to język jest przede wszystkim narzędziem komunikacji. Chyba chodzi o to, by się nawzajem rozumieć, gdy się ze sobą nawzajem rozmawia, prawda? Inaczej, zamiast konstruktywnej rozmowy i "rozszerzania horyzontów kolektywu" będziemy się tu wymieniali jakimiś z krzaka zerwanymi hasłami, które mogą nas doprowadzić do sytuacji, gdy będziemy się zastanawiać, czy "smok Eustachy" to wynik patriarchalizmu i samczej dominacji czy też może skutek pedagogiki wstydu. Mnie to osobiście w ogóle nie interesuje. Natomiast o wiele bardziej interesuje mnie, gdy zaglądam w wątek o tytule "Czy polskie społeczeństwo jest tolerancyjne", co sądzi Smok Eustachy na temat toleracji w polskim społeczeństwie. Ani Czerska, ani "bycie za genderem" nic mi nie mówi. Być może coś mi w duchu podpowiada, że bezpieczniej dla mnie byłoby być mimo wszystko za genderem niż przed, w przeciwieństwie np. do konia, którego lepiej od tyłu nie podchodzić. Ale nie widzę w tym, mimo wszystko, "rozszerzenia horyzontów" w temacie tolerancji. Czy kultura języka może być jednym z czynników wpływających na tolerancję? A może wyrazem tolerancji? Czy rzucanie zlepkami słów, których to zlepków zdecydowana część społeczeństwa nie rozumie, a które to zlepki część marginalna (acz głośna) społeczeństwa tworzy, dowolnie interpretuje i używa jak tępej pałki do robienia sobie miejsca w świecie, czy więc rzucanie owymi zlepkami słów jest wyrazem tolerancji? Jak dla mnie, to to, co miewa miejsce w dyskusjach o tolerancji wygląda tak, iż na placu spotyka się ileś grup, które krzyczą do siebie nawzajem: "Domagamy się tolerancji dla siebie!", "Nie! To my domagamy się tolerancji!", "Nasze prawo do toleracji jest najnaszejsze!!" (to zapewne ci od patriarchalnej funkcji języka). Więc, jak tak sobie na to wszystko patrzę, to mam nieodparte odczucie, że społeczeństwo, jakiekolwiek, polskie czy nie, jest w większości niezwykle tolerancyjne. Że tę głupotę znosi. Chociaż, istnieje druga możliwość. Taka mianowicie, że najzwyczajniej większość ma to tam, gdzie ponoć u Murzyna najczarniej. Czy to też jest forma tolerancji?
  7. Najsłynniejsi gladiatorzy Rzymu

    W zbiorach British Museum można znaleźć między innymi marmurową płaskorzeźbę z Halikarnassos z I-II w.n.e. przedstawiającą dwie kobiety-gladiatorów, według greckiej inskrypcji na płaskorzeźbie - Amazone i Achillię. Fotografię z reprodukcją płaskorzeźby można obejrzeć w internecie, w zbiorach British Museum na britishmuseum.org. Znajdziecie tu również krótką informację o źródłach historycznych mówiących o kobietach-gladiatorach, jak również wzmiankę o fakcie odkrycia w trakcie badań archeologicznych wokół szkoły gladiatorów w Pompejach m.in. zachowanych szczątków w pełni uzbrojnej kobiety, najwyraźniej o wysokim statusie społecznym. W Bonnefatenmuseum w Maastricht można też znaleźć płaskorzeźbę nagrobną przedstawiającą gladiatorów, których sylwetkom nadano wyraźne cechy kobiece, jednak nie brak wątpliwości, czy rzeczywiście przedstawia płaskorzeźba z Maastricht kobiety-gladiatorów.
  8. W pytaniu do Smoka Eustachego (w tym momencie czuję się trochę, jakbym był na antenie słuchowiska dla dzieci ) chodziło już nie tyle nawet o samo użyte przez niego słowo, co o całe zadane przez niego pytanie. Otrzymując odpowiedź na takie pytanie można udowodnić wszystko, a zarazem nic. Mała anegdotka, dla zobrazowania. Z czasu gdy stawałem do poboru, dawno temu, pamiętam rozmowę między wojskowym wypełniającym ankietę poborowego oraz młodym chłopakiem z niewielkiej wsi, który był w kolejce przede mną. Po wstępnych pytaniach o imię, nazwisko, wiek i takie tam, doszli do rubryki : "Sport" : Wojskowy: Uprawiacie jakiś sport? Chłopak: Nie. Długopis wojskowego zawisł z niedowierzaniem nad karką. Nie zrobił kreski. Drążył dalej. W: Naprawdę? Nie gracie w piłkę? C: Nie. W: Nie chodzicie latem na basen? C: Nie. W: Nie gracie z kolegami w karty w autobusie, w drodze do szkoły?? C: Nie jeżdżę autobusem do szkoły. W: To jak do niej się dostajecie? Przecież szkoła daleko od waszej wsi... C: Dojeżdżam rowerem. Długopis wojskowego zakołysał się z zadowoleniem, opadł na kartkę i wyskrobał w rubryce "Sport" : KOLARZ. I z pytaniem Smoka Eustachego jest dokładnie tak samo. Bez względu na intencje odpowiadającego, bez względu na rzeczywisty obraz jego poglądów, otrzymawszy odpowiedź na, tak właściwie oderwane od tematu, pytanie w rubryce z odpowiedzią można wpisać co dusza zagra, przykleić na czółku delikwenta karteczkę z numerkiem i: "Dziękujemy. Następny proszę!". To tak, w kwestii formalnej. Żeby nie było nudno
  9. Flaga niemiecka?

    Nie jestem w stanie powiedzieć, czy to, co pokazujesz na zdjęciu, to oryginał, ale chyba potrafię wskazać co to za wzór. To wzór Reichsführer SS jako Chef der Deutschen Polizei, wersja od 1936. Znaleźć możesz m.in w wikipedii pod hasłem Flaggen der deutschen Polizei (1933/1945).
  10. No więc słucham debaty niemieckich polityków ze Szwajcarami, był również głos z Czech. I nie wytrzymuję, więc piszę... W kontekście tego, co dalej. W Brukseli (a może w Niemczech, które się zorientowały, że nie przewidziały takiej fali) rodzi się pomysł klucza, według którego uchodźcy będą rozdzielani do poszczególnych krajów. Słyszę utopistów z partii Zielonych, słyszę wtórujących im w jakimś stopniu nawiedzeńców chyba konserwatywnych, w każdym razie chętnie rozdzielających plakietki typu: Węgrzy - rasiści, Czesi - rasiści. W ogóle, kraje wyszehradzkie - co najmniej wątpliwi moralnie, a przynajmniej egoistyczni. Niesolidarni z Europą... Czeski specjalista apeluje o zrozumienie perspektywy krajów wschodnich. Mówi wprost: zdecydowana większość ludzi mieszkających w tych krajach przez dziesiątki lat nie miała możliwości kontaktu z inną kulturą. Jedyną możliwą egzotyką była Bułgaria. Zachodnie kraje nie zrozumieją tego kontekstu. Próbuje go wyjaśnić. Półgębkiem uśmiechy wśród zachodnich rozmówców. Jedynym rozsądnym człowiekiem, który otwarcie mówi o tym, co rzeczywiście istnieje poza studiem telewizyjnym, poza rzeczywistością znaną politykom, co istnieje pod każdym przeciętnym dachem przeciętnego domu, jest Szwajcar. Chyba pod jego wpływem wreszcie niektórzy z polityków zaczynają mówić też o możliwych problemach, poniektórzy wreszcie wyrażają swoje zdanie, inne od oficjalnego... Tylko pani z Zielonych i pan od rozdawania plakietek narodom nie schodzą z księżyca zwanego "Solidarność"... Unia Europejska części politykom niemieckim wydaje się jednością. Dla nich jest oczywiste, że każdy kraj powinien brać do siebie uchodźców, jest oczywiste, że każdy kraj może zagwarantować tysiącom uchodźców wodę, jedzenie, dach nad głową. Ich perspektywa nie sięga dalej, jak poza te potrzeby. Nie myślą o tym, że niektórych krajów Unii jednak na to nie stać. Oni chcieliby całą Afrykę i cały Bliski Wschód przygarnąć, przytulić. Jak jakiegoś kotka. Widzieli tyle świata i czują się w obowiązku by ten świat czynić lepszym, ratować. Nie sami. Cała Unia powinna czuć to samo, powinna być solidarna. Dlaczego te wschodnie kraje są takie złe? (zabawne, nie odnoszą się do Francji czy Anglii). Najwyraźniej, choć widzieli cały świat, jakoś chyba nie odwiedzili wschodniej Europy. Widzą tylko uchodźców jako swe powołanie. Przecież jest wolnych 500 tys. miejsc pracy. Przecież ci wszyscy uchodźcy chcą się integrować... Nie zmyślam, to są autentycznie słowa części polityków, skracam i zbieram je tylko w jedno, może już przydługie zdanie. To jest, Furiuszu, obraz tego, o czym mówiłem wcześniej: po pierwsze - wiara w centralną rolę Europy w regionie oraz absolutny brak zrozumienia różnic kulturowych (nie tylko na linii chrześcijaństwo czy świat zachodni - islam, ale wewnątrz samej Unii), patrzenie na problem z pominięciem wszelkich problemów wokół. Mówienie o solidarności bez zrozumienia solidarności. Wszak nastawienie, że jak my możemy to inni w Europie też, a jak nie, to strzelamy fochy, jest egoizmem z wielkimi hasłami na ustach. Nie dostrzeganie różnic między systemami politycznymi, socjalnymi krajów, różnic kulturowych i doświadczeń historycznych krajów w ramach Europy. Bezmyślne wyskakiwanie z planem rozdzielania uchodźców między kraje Europejskie bez większej refleksji: a) czy każdy kraj zechce bądź też może ich w narzuconej ilości przyjąć; b) czy uchodźcy będą chcieli osiąść w krajach jak Bułgaria, Rumunia czy choćby Polska. Jeżeli taki kurs przyjmie Europa, to skończy się to tragedią. Nie w sensie takim, że jakaś inna kultura nas zaleje, itd. Nie. Przy takim bezkrytycznym, naiwnym, bezmyślnym nastawieniu idealiści doprowadzą do absolutnego rozłamu Europy. Taki kurs doprowadzi do rozczarowania na wielu płaszczyznach i kierunkach. To może skończyć się w nie tak bardzo skrajnym scenariuszu rozwojem rasizmu i nacjonalizmu, w konsekwencji - rozlewem krwi. To opcja pierwsza. Opcja druga przyszłości, to ta, którą oprzeć można na głosach rozsądku. Część polityków mówiąca o planach nad kluczem wyraża swoje zdanie: to ma duże szanse nie zadziałać, jeśli nie weźmiemy pod uwagę wszystkich czynników. Obraz ostatnich dni rysuje nam Europę bardzo wyraźnie. Musimy patrzeć, analizować, dostrzegać problemy i brać je w tworzeniu wspólnego planu pod uwagę. Lęk jednych społeczności, postawę innych, możliwości i potencjał integracyjny poszczególnych krajów Europy ale i samych uchodźców. Wreszcie - uświadomić sobie, że Europa nie jest jedyną opcją dla uchodźców z bliskiego czy środkowego wschodu, że są inne możliwości w regionie jak i w świecie. Zejść z piedestału pępka świata. Tym uchodźcom, którzy już są w Europie, dać możliwość integracji dla naszego i ich dobra. To już będzie ciężkie zadanie. Dlatego warto pomyśleć o zamknięciu tuneli do Europy, o zamknięciu granic, o opracowaniu realnego systemu ich ochrony, bo ostatnie dni pokazały, że tego systemu po prostu nie ma. On nie istnieje. Nie dość, że każdy może wejść, to nie radzimy sobie ze szmuglem, nie radzimy sobie z kryminalnym procederem, jesteśmy bezradni wobec procederu wykorzystywania ludzi, niemal bezkarnie można zabić kilkadziesiąt osób zamkniętych w ciężarówce. Jak na dłoni widać nasze słabości. To jest druga możliwość rozwoju przyszłości Unii: nauka z tego, co się dzieje i wzmocnienie się poznawszy własne słabości. Ale trzeba z jednej strony odrzucić narodowe egoizmy tam, gdzie w szerszej perspektywie szkodzą. Wyleczyć się z jednej strony z egoizmu, a z drugiej - z naiwności. Być może przed Imperium Romanum swego czasu stały te same opcje. Nie wiem, czy z tamtych czasów potrafilibyśmy wyciągnąć naukę. Ale mamy oczy i rozum. To, co na naszych oczach się dzieje, też jest historią - która się toczy.
  11. Jacy Polacy byli znani w XVI w.

    A Jan Głogowczyk, tudzież Jan z Głogowa, też by się załapał? Polihistor tudzież polimat: filozof, geograf, astronom, matematyk, profesor na Uniwersytecie Krakowskim. Jeden z nauczycieli Kopernika. Choć zasłynął w Europie chyba najbardziej przepowiednią o "czarnym mnichu", który miał wzburzyć chrześcijańskim światem, o której to przepowiedni przypomniano sobie w chwili, gdy zrobiło się głośno wokół pewnego augustyniania, niejakiego Marcina Lutra. Edycja Przebiegłem jeszcze raz wątek, bo nie byłem pewien czy padło nazwisko Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Jego "De Republica emendanda" w całości wydrukowana została po raz pierwszy w Bazylei, w 1554 i 1559 roku, przez Jana Oporin (Johannes Oporinus).
  12. Secesjonisto, parę dni temu oglądałem wywiad z przewodniczącym rady kościołów orientalnych w Niemczech. Na pytanie, czy Niemcy są "nadtolerancyjni" uśmiechnął się ironicznie i odparł krótko: "Nie. Naiwni." To, w moim odczuciu, dużo tłumaczy. W jednym słowie oddane jest to, jak postrzegają "peryferia" "centrum". I, coś mi mówi, że przekłada się to i na kontakty gospodarcze i polityczne, i całą codzienność tam, na owych "peryferiach" w stosunku do Europy. Stąd i kierunek ucieczki jest oczywisty. Podaj kombinację wyboru, bo mi wychodzi inaczej Co prawda w skali procentowej eksportu światowego dóbr i usług jak włączę Sudan to wykres głupieje i pokazuje w 2000 roku 140% dla Sudanu, ale ogólnie na rok 2014 Niemcy wyprzedza co najmniej Sudan, Zjednoczone Emiraty, Pakistan, Malezja, Indie, Singapur, Chiny, Arabia Saudyjska jest z Niemcami w jednym szeregu, a wszystkich krajów nie sprawdzałem. A co myślicie o tym, "co dalej"?
  13. Tutaj Furiuszu dyskusję można by toczyć długą i gorącą W zależności od punktu widzenia można wysuwać argumenty za i przeciw. Ja np. jestem zdania, że we wskazanym przez Ciebie regionie o wiele większymi od Europy graczami są choćby Zjednoczone Emiraty Arabskie, Pakistan czy Indie, na tle których i Rosja i Europa wypadają co najwyżej przeciętnie. A przecież w świecie liczą się jeszcze Chiny, Japonia, Australia, Singapur, Malezja, Stany czy Kanada Rozmowa o tym byłaby niezmiernie ciekawa i sam chętnie poznałbym inne punkty widzenia by móc swój rozwinąć i ewentualnie skorygować. Ale wtedy odeszlibyśmy chyba bardzo od tematu Niemniej, nie wiem czy trafiłeś kiedyś do Google Public Data (pytam dlatego, że ja sam kiedyś zaledwie przypadkiem). Tu ciekawy link do danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego na kwiecień rok 2015. Działa tylko w angielskim (po wejściu w link i kliknięciu na "Data from IMF, April 2015 WEO" na stronie pojawi się w prośba o wybór języka - do wyboru wyłącznie angielski). Można wybierać z interesujących zakresów danych gospodarczych krajów i w dość łatwy, przystępny sposób (wykresy) porównywać ze sobą kraje a także rózne większe organizacje (np. Strefę Euro czy Unię). http://www.google.com/publicdata/explore?ds=k3s92bru78li6_&hl=en&dl=en Parę lat temu wpadła mi też w rękę książka Jacka Pałasińskiego "Kaczor po pekińsku" - pisana bodajże w roku 2000 lub tuż na początku wieku była raczej formą próby prognozowania na podstawie zjawisk istniejących, ale czytając ją dziś można zauważyć, że wiele opisanych tam prognoz sprawdza się. I, jako ciekawostkę jeszcze tylko, żeby nie przeciągać dygresji - jakiś czas temu oglądałem ciekawy film dokumentalny. Niestety, o ile wiem jest dostępny w wersji francuskiej bądź niemieckiej, ale jakby jednak ktoś chciał się dowiedzieć m.in. czy Arabowi można sprzedać piasek i jakie są tego konsekwencje - polecam film "Le Sable - Enquete sur une disparition" (j. niem.: "Sand - die neue Umweltzeitbombe") reżyserii Denis'a Delestrac. Link do filmu na stronie francuskiej telewizji ARTE: http://www.arte.tv/guide/fr/046598-000/le-sable-enquete-sur-une-disparition Dobrze, przepraszam za tę dygresję, choć mam nadzieję, że ciekawe informacje i kogoś zainteresują. A wracając do tematu: Raczej między innymi tędy droga - przez integrację. Tylko nie w oparciu o modele z USA. Doskonałe modele mamy i w Europie (Szwecja), ale przede wszystkim w Kanadzie. Kanadyjski model pokazuje jak można połączyć uprzejmość (niech będzie - poprawność polityczną) ze zdecydowaniem i poszanowaniem własnych reguł. W ogromnym skrócie: Kanada segreguje uchodźców według przyjętego, ogólnie dostępnego standardu. Po otrzymaniu wizy i przybyciu do kraju uchodźca (lub grupa, jeśli pochodzi z jednego kraju) dostaje lokum oraz opiekuna, który: a) mówi w ich języku b) przez rok opiekuje się nimi w sensie zaznajamia ich z życiem w Kanadzie. Niezależnie od tego przechodzą kursy integracyjne, gdzie podstawowym obowiązkiem jest nauka języka, prawa i obyczajów obowiązujących w Kanadzie. Tylko zaliczone i zdane pozytywnie kursy dają przepustkę do zamieszkania w kraju. Jakiekolwiek wykroczenie łamiące zasady współżycia w kraju owocuje bezwarunkową deportacją do kraju pochodzenia. W tym modelu, owa świadomość różnic kulturowych wśród emigrantów ma znaczenie już w pierwszym etapie - dopuszczenia do możliwości otrzymania azylu oraz na etapie opieki na imigrantami przez opiekuna. Przepraszam, muszę kończyć, ale chętnie też dowiedziałbym się jakie są Wasze odczucia co do drugiej części tytułu wątku: "Czyli co dalej"?
  14. Wygląd i struktura miasta

    Może, żeby troszkę zainteresowanych zmianami zachodzącymi w miastach średniowiecznych wesprzeć w szczegółowszch poszukiwaniach - podrzucam dwa linki do opracowań, które znaleźć można w internecie, a które bardzo syntetycznie, ciekawie i merytorycznie przedstawiają obrazy miast płynące z wyników badań archeologicznych we Wrocławiu i Krakowie: http://wratislavia.archeo.uni.wroc.pl/6-tom/1.pdf http://suw.biblos.pk.edu.pl/resources/i1/i2/i6/i0/i5/r12605/LukaczM_SredniowieczneDomy.pdf
  15. Czytając te cytaty mam nieodparte wrażenie, że naładowane są one wyjątkowo osobistym stosunkiem do rzeczywistości opisywanej. Dość zaskakujące jak na tekst o dziejach sprzed bez mała 2 tys. lat. Chyba, że autor przemycał swoją ocenę współczesności lub budował nastrój I muszę przyznać rację, że podobieństwo w nastrojach rzeczywiście uderzające.
  16. Podobieństwo procesów - bardzo możliwe. Ja, niestety, nie jestem biegły w historii antycznej i wiele bardzo chętnie bym się dowiedział. Tylko kto jest centrum, a kto peryferiami? Europie naprawdę ciąży przeświadczenie o swojej centralności w świecie. Może zresztą to i jedno z podobieństw z Rzymem... Czy Rzym jawił się krainą marzeń ówczesnym barbarzyńcom? Niestety, nie wiem tego, dlatego pytam. Aczkolwiek, ile jeszcze pamiętam z lekcji, Imperium w owym czasie targały kryzysy ekonomiczne, chłopi dobrze się nie mieli, itp. . No ale może to nie trafiało do opinii publicznej w krajach barbarzyńców Oczywiście, żartuję sobie. Rzeczywiście, w tak naszkicowanym przez Ciebie obrazie pewne podobieństwa widać, można wyłuskiwać szczegóły, ale... Europa to nie jedno imperium. To zlepek państw, z których każde ma swoją armię, swoją politykę wewnętrzną i zewnętrzną, często odmienną w celach i środkach od krajów sąsiadujących. To fragment powierzchni Ziemi gęsto zaludniony, mocno zróżnicowany zamożnością, mentalnością, historią i płynącym z niej nastawieniem do świata wokół. W Unii nie ma jednej polityki socjalnej, nie ma wspólnej polityki kryzysowej, nie ma współpracy na wielu płaszczyznach. To związek dobrowolny, z którego każdy może wstać i wyjść, jak inżynier Mamoń z kina, gdy film jest nudny. Geneza Unii jest zupełnie inna niż Imperium Rzymskiego. Do tego Unia to zdecydowanie młody twór, kwestia zaledwie jednego pokolenia. To nie Unia, wreszcie, przyciąga uciekinierów, a zaledwie część z wchodzących w jej skład krajów. ...... jedna część krajów zaprasza socjalami podczas gdy inna część zatrzaskuje drzwi; jedne kraje chciałyby sobie wybierać z dala od domu tych, których przyjmie do kraju, niczym na targu śliwki ze straganu, ale przynajmniej gwarantują, że same je sobie w koszyku do domu bezpiecznie przyniosą, podczas gdy inne kraje mówią: przyjdźcie do nas, damy wam koc, wodę i pieniądze, ale dotrzeć musicie sami, a potem wstrząsają się zdjęciem dziecka, które w tym chaosie utonęło i dziwią się, że są jeszcze trzecie kraje, które wcale przez swoje ziemie tego chaosu przepuszczać nie chcą. Grecy, Serbowie, Włosi, machają na rzecz ręką, nie kontrolują i mówią: a idźcie sobie przez nasz kraj, byleście tylko szli dalej i u nas nie zostali; Austriacy pakują w wagony i wysyłają do Niemiec; Szwajcarzy mówią: byle nie do nas; Węgrzy, Czesi mówią: trzeba nad tym zapanować, ponumerować, byśmy wiedzieli kto wchodzi, tyle że uchodźcy tego nie chcą, krzyczą "Deutschland, Deutschland i Allahu akbar!" ; Niemcy się na Węgrów i Czechów oburzają, czekają z kocami i socjalem ale jak już fala dociera, to nagle się dziwią, że są tam jacyś Albańczycy, jacyś Kosowianie, więc wysyłają do krajów bałkańskich reklamę o treści, z grubsza, gdy obrać rzecz z argumentacji: "Was nie chcemy"; Francuzi i Anglicy w między czasie próbują radzić sobie z tymi, których już mają... Może trochę przydługi opis, ale chcę wskazać na jedno: podobieństwo zjawisk - w dużym stopniu tak. Ale Unia Europejska to nie Imperium Rzymskie. Poza tym, to zjawisko przepływu uchodźców trwa już od bardzo długiego czasu. Można chyba powiedzieć, że od momentu wycofywania się europejskich imperiów kolonialnych ze swych kolonii. Jak już powiedziałem: podobieństwo zjawisk - zapewne tak, w tym zakresie ufam też Twojej szerokiej wiedzy o antyku i wierzę, że ta wiedza pozwala na budowanie analogii. Jedynie nie postrzegam Europy ani też Unii jako odzwierciedlenia Imperium Rzymskiego, ale nie twierdzę też, że w dalszej dyskucji nie dam się przekonać - wszak wiem tylko to, co widzę a o tym, co było, w antyku, chętnie dowiem się więcej:) Natomiast nawiązując do propzycji dyskusji na temat tego, co należy zrobić w obecnej sytuacji, nie mogę do końca zgodzić się z Twoim kolejnym zdaniem: Jeżeli naprawdę chcemy się zastanowić się nad tym, co należy zrobić, to chociażby świadomość owych podziałów jest ważna. Z paru względów. Po pierwsze, obecnie w Europie panuje trend na poprawność polityczną, tolerancję, walkę o prawa człowieka. To jest dobre. To jest przynajmniej to, co dobrego można znaleźć w ludziach. Problem jedynie w tym, że to nie przystaje do pozaeuropejskiego kręgu kulturowego oraz w tym, że w zależności od przynależności poszczególnych jednostek czy całych społeczeństw do tego czy innego kręgu kulturowego wewnątrz Europy, hasła te różnie są rozumiane, różnie realizowane. Efektem jest to, że uchodźcy preferują pewne kraje, w których marginalnie się asymilują. Skutkiem jest rzecz druga: kraje te nie potrafią poradzić sobie z rozwiązywaniem konfliktów wewnątrz mniejszości czy wśród azylantów. Konflity te występują, nie są zjawiskiem marginalnym. Najczęciej mają podłoże religijne lub narodowościowe (przy czym to słowo nie jest może szczęśliwe, ale nie potrafię znaleźć odpowiednika, a słowo "plemienne" mi nie pasuje). Imigrant z Turcji może być bowiem Turkiem z paszportu, a Kurdem "z serca". Imigrant z Syrii może być muzułmaninem, ale może też być chrześcijaninem. Na ulicy miasta eurpoejskiego nie odróżnisz, czy kobieta ubrana w strój kojarzący się z islamem pochodzi z Maroka, Jordanii, Iranu czy Afganistanu. W przypadku jakichkolwiek konfliktów zarówno sądy jak i organy porządkowe są najczęściej bezradne. Często te konflikty rozwiązywane są wręcz bez ich udziału. I nie ma szans na integrację z krajem nowego miejsca zamieszkania. Rzecz trzecia: napływ imigracji do krajów Europy w tym momencie, gdy kryzys bezrobocia dotyka większość krajów, gdy rodzime społeczności przyzywczajone są do wygody, do pewnego standardu życia, z którego nie zechcą zrezygnować, gdy toczy się tak naprawdę kolejna rewolucja w przemyśle związana z elektronizacją, gdy od siły roboczej oczekuje się wysokiej elastyczności choćby w kwestii zmiany zawodu a wszystko ma podłoże w kosztach pracy - w takim momencie napływ taniej siły roboczej lub ogromnej liczby osób, które będą czerpać z budżetowych zasobów socjalnych spowoduje gwałtowny wzrost postaw skrajnie prawicowych, nacjonalistycznych. Co może doprowadzić do katastrofy. Szansą, by temu zapobiec, jest umieć trafić do napływającej imigracji, umieć ją zintegrować. Bez wiedzy o różnicach kulturowych i sporach wewnątrz niej - jest to skrajnie trudne zadanie. Jak wyglądać ma praca, jak wyglądać ma mieszkanie, korzystanie z lekarzy, jak edukacja, jeżeli razem mają żyć, mieszkać, korzystać z nich narodowości skłócone religijnie czy plemiennie, zmuszone do wspólnej koegzystencji?
  17. Furiuszu, czy naprawdę istnieją podobieństwa? I czy są one "podobniejsze" od podobieństw, których w historii moglibyśmy się doszukać? Ileż to już było wojen i w związku z nimi przemieszczeń ludności? Ileż to ich jest, tyle że nas nie interesują, bo bezpośrdenio nie dotyczą? A dla przedmiotowych uchodźców, czy współczesna Europa to Rzym? Czy rzeczywiście jest najbliższą uchodźcom "bogatą" i "wyżej rozwiniętą" opcją? A przede wszystkim motywy. Czy między tymi dawnymi dawnymi i tymi obecnymi istnieje jakiekolwiek podobieństwo? Według mnie istnieje tak wiele różnic między światem współczesnym a światem z pogranicza antyku i nowożytności, że w oparciu o tak odległą historię nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutków. Do tego nie możemy "wejść w głowy" uchodźców, nie możemy poznać prawdziwych motywów, nastawień, oczekiwań a jedynie odbierać ich obrazy i je interpretować. Przez pryzmat, niestety, własnych ram i tradycji kulturowych. Co może doprowadzić w konsekwencji do poważnych zderzeń, których czasu i skutków też nie potrafimy przewidzeć. O kulturach Bliskiego Wschodu przeciętny Europejczyk, wraz ze zdecydowaną większością polityków włącznie, ma doprawdy nikłe pojęcie. O różnicach w świecie muzułmańskim, o konfliktach między kulturami i o ich podłożach, o Koranie, o jego szkołach, o różnicach między Persem, Kurdem, Czerkisem czy Arabem, między Islamem, Zaratustrianizmem i choćby Kościołem Orientalnym w rycie antiocheńskim. Dla większości Europy wszyscy wyglądają tak samo i mierzeni są nie przystającą do rzeczywsitości perspektywą europejską obarczoną z jednej strony mitem o centralnej pozycji Europy w świecie, z drugiej bagażem doświadczeń ostatnich stuleci, który jest mieszanką antycznych i chrześcijańskich ideałów, rewolucji kulturowych, demokracji i koszmaru dwóch wojen, przez nas zwanych światowymi. Doprawdy, nie wiem, czy Europa przypomina świat rzymski a uchodźcy ludy wędrujące i podatne na trud budowy swej nowej tożsamości.
  18. Od czego to koło może być

    Ewentualnie Infanteriekarren IF-8: http://www.if8.eu/doku.php?id=d_193_1_bilder http://www.fahrzeuge-der-wehrmacht.de/Artikel/Anhaenger.html
  19. Czy masz na myśli metodę Pastelozziego i jej rozwinięcie przez Rivail'a? Dodatkowo, według notki ze strony Institut Francais de l'Education: "W 1828 roku (Rivail)opublikował w Dentu broszurę zatytułowaną Plan proposé pour l'amélioration de l'instruction publique, która zawierała doskonałe wskazania; rozwinął w niej szczególnie ideę, według której edukacja powinna być traktowana jako nauka. "Można - wskazuje we fragmencie podsumowującym jego tezy - wyciągnąć następujące wnioski: 1. że edukacja posiada wszelkie cechy nauki; 2. że jeśli jest niewiele osób, które dostrzegają poprawność tego punktu widzenia, to wyłącznie dlatego, że brak jest specjalistycznych studiów w tym zakresie; 3. że jeżeli występuje opóźnienie w edukacji to dlatego, że jest niewiele osób potrafiących docenić jej właściwy cel, to, czym ona jest, czym mogłaby z powodzeniem być, co należy zrobić, by ten stan rzeczy zmienić. Edukacja znajduje się obecnie na tym etapie rozwoju, na jakim była chemia przed stu laty. Jest to nauka, która jeszcze nie posiada swego statusu i której podstawy są wciąż niepewne." I kończy: "By udoskonalić edukację w ogóle konieczne są trzy rzeczy: 1. stworzenie specjalnych studiów w zakresie edukacji lub, innymi słowy, utworzenie szkół pedagogicznych; 2. zmiana planu studiów klasycznych; 3. uwolnienie szefów instytucji [szkół] od obowiązku prowadzenia uczniów w oparciu o lekcje uczelni królewskich (? - tu, niestety, bez szerszego kontekstu mam pewne wątpliwości czy tłumaczę tekst poprawnie), obowiązku niezwykle szkodliwego, gdyż szkoły zmuszane są do popadania w rutynę." Za ewentualne błędy w tłumaczeniu przepraszam. Błędów merytorycznych starałem się uniknąć. Co do samych postulatów natomiast, rzucają one ciekawe światło na ocenę stanu edukacji na początku XIX wieku przez ówczesnych i mówią też coś o tym stanie. Patrząc na Rivaliego odnoszę wrażenie, że definiowany przez niego spirytyzm to, de facto, wiara w moc ludzkiego umysłu. I w jego nieśmiertelność. Czas rozwoju techniki w XIX wieku, rozwoju będącego namacalnym i coraz to bardziej zaskakującym dowodem możliwości umysłu ludzkiego, zdaje się być dobrym podłożem pod taką wiarę.
  20. Wygląd i struktura miasta

    Dorzucę może jeszcze dwa ciekawe teksty w temacie miasta muzułmańskiego: http://www.fundacjamiasto.org/uploads/980_1.pdf oraz http://www.historiasztuki.uni.wroc.pl/quart/quart_new/archiwum/2011/21/quart21_Szatkowska.pdf "W przepisach budowlanych we Wrocławiu znalazł się zapis, mówiący aby progi domów nie były wyższe niż wybrukowana, czy wyłożonych drewnem ulica. Jakie praktyczne motywy mogły stać za taką regulacją?" Bardzo ciekawe. A z którego roku te regulacje? Co do samych miast w średniowieczu - warto pomyśleć, jaką rolę one pełniły, na ile rola ta (jeśli w ogóle) zmieniła się od czasów antyku. Wskazanie w jednym z cytowanych tekstów na podłoże różnic między miastami wschodu i zachodu Europy warto brać pod uwagę, ale też traktować jako jeden z elementów pozwalających klasyfikować miasta, a nie istotny głos w dyskusji o róznicach między Europą wschodnią i zachodnią. Przyznam, że w miarę poznawania kolejnych miast, tak sztywno bym się tego rodzielenia nie trzymał. Często ono wręcz nie istnieje, jest raczej powieleniem stereotypu. Gdy mam porównać np. jedno z najstarszych miast Niemiec - Augsburg, nie dostrzegam wielkiego wpływu antyku i różnice z niego płynące w stosunku do młodszego np. Rothenburga ob der Tauber są niezauważalne. Istony będzie tu bardziej czynnik topograficzny czy geopolityczny. Jeśli chodzi o czerpanie z architektury islamu z kolei, to tutaj troszkę dziwię się zdaniu: "Nie oznaczało to jednak, że Zachód przyswajał sobie wszystkie wschodnie rozwiązania architektoniczne bądź dotyczące sztuki użytkowej, gdyż na Wschodzie wynikały one w znacznej mierze z warunków klimatycznych, wymogów religii (meczety), życia społecznego (karawanseraje), a także dostępności materiałów". O ile warunki klimatyczne zdecydowanie wpływają na organizację miasta i samej w nim architektury, o tyle takie czynniki jak religia czy dostępność materiałów wpływał na zachodnią urbanistykę w takim samy stopniu jak na wschodnią. Jednak rozumiem chyba intencje autora, tylko sformułowanie tego zdania może trochę rozmywa myśl, sugerują niejako, iż tylko na Wschodzie te czynniki miały znaczenie. Rzeczywiście, jest tak, że na to jak wygląda miasto w średniowieczu wpływ będzie miało jego położenie (w sensie handlowym jak i geopolitycznym), dostępny budulec, religia (ten czynnik np. po reformacji odbije się dość sczególnie na miastach, ale też warto zwrócić uwagę pod tym względem choćby na miasta Półwyspu Iberyjskiego), również zamożność (ta nie zawsze była powiązana z położeniem) czy aspiracje. Te same czynniki przekładają się na kształ miast na przestrzeni całej historii urbanistyki, zmieniają się jedynie ich proporcje oraz skutki. W średniowieczu np. różnice w lokacji i obowiązujących wraz z nią prawach, były m.in. czynnikami urozmaicającymi obraz miast. Religia z kolei była często czynnikiem ujednolicającym, podczas gdy w późniejszych epokach - już niekoniecznie.
  21. No właśnie. Tutaj np. moim zdaniem istnieje już różnica. By mieć taką sposobność synowie osiadłych rycerzy musieli być synami rycerzy... W przypadku ludów koczowniczych podejrzewałbym natomiast zasadę, że mężczyzna bez broni i nie jeżdżący konno nie jest mężczyzną. Oczywiści, być może przemawia w tym momencie wyrobiony czy wyuczony stereotyp postrzegania koczownika, rycerza, mieszczanina i chłopa. Dlaczego? Jak go rozwiązywali? To prawda. To bardzo ciekawe, bo może też wskazywać na to, że ewentualną przewagą koczowników nie koniecznie było uzbrojenie. Pisząc "przewagą" odnoszę się do pytania z tematu wątku ("Przyczyny sukcesów koczowniczych plemion Azji") lecz tej przewagi nie głoszę. Raczej pytanie traktuję jako pytanie o to, co spowodowało, że np. Mongołowie w średniowieczu zdołali tak głęboko wbić się w Europę siejąc, chcąc lub nie, postrach. Osiągali sukcesy ale czy osiągnęli sukces, to już raczej wątpliwe, skoro, jak słusznie wskazujesz, Mongolii w Europie dziś nie ma. Może warto pytanie rozszeżyć o to, co w takim razie zaszwankowało? I wybrać ze dwa, trzy ludy koczownicze ze wskazanego okresu średniowiecza (476 - 1453) i wziąć pod lupę? Mogłoby być całkiem ciekawie.
  22. Jancet wskazał na rozróżnienie Madziarów od Węgrów. Czy potraficie mi krótko wytłumaczyć gdzie może tkwić różnica? Do tej pory nie miałem o niej pojęcia. Dla mnie Madziar to był po prostu Węgier po węgiersku.
  23. Swastyka w Armii Czerwonej

    Myślę, że warto tu wskazać na tekst z Linku 5, który wyjaśnia, iż symbol ten odwoływał się do religii: Правда, в национальных формированиях, входивших в состав РККА в эпоху Гражданской войны, библейская пентаграмма дополнялась символами иных религий. Бойцы Башкирской группы войск 7-й армии, пытавшейся остановить наступление Северо-Западной Русской Армии на Петроград осенью 1919 г., носили на левом рукаве гимнастёрок ромбическую нашивку, на которой под красной пентаграммой был представлен красный же полумесяц. В Приказе № 213 от 3 ноября 1919 г. по войскам Юго-Восточного фронта для калмыцких формирований вводилась нарукавная ромбическая нашивка с золотой свастикой, окружённой серебряным лавровым венком и увенчанной золотой звездой (Степанов А., 1995, с. 42, 43). Центральная фигура последней эмблемы (рис. 9,2,3) традиционно для калмыков-буддистов означает счастье. Полумесяц на нашивке для красных башкир – знак принадлежности к исламу. Религиозный принцип происхождения вторичных элементов воинских эмблем ранне-советского времени указывает на культовый характер и основной советской эмблемы – красной пентаграммы, направленной острием вверх. Иконографически она соответствует так называемой «печати Царя Соломона» и восходит к иудейской религиозной традиции. Dalszy tekst też bardzo ciekawy. No i druga uwaga: czas, w jakim ten symbol się w jednostkach Armii Czerwonej pojawił. Pytanie - jak długo obowiązywał?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.