Skocz do zawartości

jakober

Użytkownicy
  • Zawartość

    566
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jakober

  1. Jak to co? Towarzysze wędkarze ze szczecińskiego okręgu PZW zarzucili przynętę i ryba połknęła haczyk. Niestety, nieroztropnością był połów bez ważnych kart wędkarskich oraz odpowiednich rozmiarów podbieraka. Zdobycz wyśliznęła im się więc z rąk niczym piskorz, stanęła okoniem, a sekretarzowi nawet ością w gardle. Dzielnym a nieroztropnym działaczom pozostało jedynie zrobić karpia i podzielić się tradycyjnym jajeczkiem. Proszę o wybaczenie radosnego mego nastroju w tym poście, ale odczuwam wzrost poziomu endorfin gdy słyszę "Autor Zbrodni..." przez duże "A" i zakończone znaczącym... zawieszeniem głosu, nad zdjęciem przypadkowym przypadkowego człowieka. Równie zawiłą historycznie zagadką może być tytuł wątku oderwany od zamieszczonych w nim przez autora zdjęć, przeniesienie święta z lipca na sierpień oraz cel chęci dokonania analizy trzech przypadkowych zdjęć, z wątkiem szpiegowsko-kryminalno-histerycznym w tle. Zanim akcja się rozwinie, proszę o przerwę na reklamę - muszę skoczyć po czipsy.
  2. Czy rozwój broni powodował jedynie rozlew krwi?

    Jak wspomnieli koledzy: informatyka, internet, komputery, telefony, nawigacja GPS: - rozwój małych przenośnych komputerów - współczesnych notebooków, laptopów - miał miejsce na potrzeby armii; - internet - sprawdź sobie historię Arpanet. Telefonia czy telewizja satelitarna - to też wynik wojennych wyścigów. Ale też te mniej oczywiste przedmioty, których z wojskiem nie kojarzymy, jak na przykład telewizor (sprawdź sobie Broys Lwowicz Rosing). W medycynie - antybiotyki. Ale też chirurgia, czy to, co dziś możemy raz po raz podziwiać jako kolejne kroki w protetyce. Robotyka. Alfabet i pismo dla niewidomych - jego pierwowzorem było tzw. "pismo nocne" (w angielskim "night writting", we francuskim "la sonographie") - pismo wynalezione przez francuskiego kapitana artylerii Charles'a Barbier de la Serre wraz ze stworzonym przez niego systemem alfabetu (alfabet Barbiera) - jak sama nazwa wskazuje miał pomagać w odbieraniu wiadomości przy bardzo słabej widoczności, jak np. w nocy czy w trakcie ostrzału artyleryjskiego; Zupki w proszku i konserwy Zapewne załapałyby się też takie wynalazki z pogranicza wojskowości i codzienności, jak poczta czy lornetka, które może nie wyłącznie w celach militarnych powstawały, ale które postęp militarny szybko rozwijał i doskonalił. Zastanowiwszy się jeszcze przez chwilę i podejmując trop Fraszki, stwierdzam, że z rozwojem broni, wojskowości związany jest też rozwój z mojej dziedziny - urbanistyki. Miasta bowiem przekształcały się wraz z postępem militarnym. Może to trochę ironicznie zabrzmi, ale to dzięki rozwojowi broni najpierw miasta otrzymały mury, które w namacalny sposób definiowały związek mieszkańca miasta z obszarem w obrębach jego murów. Wraz z rozwojem broni artyleryjskiej miasta rozrastały się, stare mury były rozbierane, budowane nowe fortyfikacje, coraz bardziej oddalane od centrum miast. W końcu i te zniknęły. Więc poniekąd też i na skutek zmian w technologii jak również sztuce wojennej (rewolucje, walki uliczne, bunty) mamy dziś miasta jakie mamy (oczywiście, rozwój motoryzacji, rozwój nauk społecznych, higiena, medycyna, przemysł - miały i mają olbrzymi i w dużej mierze decydujący wpływ na przemiany miast).
  3. Stąd, skąd statystyczny młody Polak, nie zarabiający jeszcze nic, wysznupie na smarfona, brykę, lanserskie ciuchy, studia, stancję albo wesele za 10.000 ojro. Podobno jesteś młodym człowiekiem, więc wiesz lepiej niż starzy, że pieniądze lecą z nieba... Rodzinna zrzuta żeby wysłać jednego, co se poradzi i ściągnie potem resztę lub będzie wysyłał=oddawał pieniądze jak już się zakotwiczy. Przecież tak działa to na całym świecie. Znam co najmniej kilka osób z różnych stron świata, które tak właśnie znalazły się tu, w Europie. To są akurat jeszcze te osoby, które robią po kilkanaście godzin dziennie, by ze swego długu się wypłacić.. Co więcej. Pół biedy, jak u rodziny dług zaciągnął. Chociaż i z rodziną różnie bywa. Ale co, jeśli zaciągnął u mafii, u przemytników, u ekstremistów? Ci mogą zamiast pieniędzy zażądać innej formy spłaty długu. Za pieniądze kupują sobie w ten sposób niewolnika, kamrata, współwyznawcę.... Nad którym mają nieograniczoną kontrolę. Tak że, Tyberiuszu, świat jest pełen zaskakujących przyczyn i skutków. Przy okazji jeszcze, Tyberiuszu, nie wydaje ci się trochę dziwne, że zakładasz, że wszyscy uchodźcy muszą mieć wykształcenie wyższe, bo tylko wykształconego stać na przemytnika? Już mniejsza z tym, że jak ma wykształcenie, pieniądze i jeszcze w głowie poukładane, to i potrafi wydostać się z kraju bez pomocy przemytników. Ale przecież nim zdobył wykształcenie i by je zdobyć, musiał iść na studia. Z zarobkami rodziców 5 ojro na miesiąc?... Chyba więc zakładasz, że wszyscy uchodźcy to szejkowie płynący do Europy na dmuchanych pontonach... Trochę to zabawne.
  4. Krakusie, to prawda, słowo niesie w sobie też pewien ładunek emocjonalny oraz znaczenie płynące z mentalności, kultury czy nawet chwili. Jest też wiecznie żywe i często trudno o definicję znaczenia idealną. Dlatego też w nawiasie wstawiłem jeszcze słowo "krytykant", które ma już nieco inne znaczenie niż "zrzęda", niesie w sobie nieco więcej z działania, a nie biernego narzekania, jak u "zrzędy" oraz podkreśla też mocniej nieracjonalność postawy. Tłumaczyłem dość szybko i czasem właściwsze słowo nie zawsze chce w danej chwili przyjść na język. Niemniej "pieniacz" ma inne znaczenie, najczęściej takie, jakie podaje SJP, a w języku niemieckim "Streithammel" dobrze oddaje to znaczenie. Istnieje jeszcze "Kampfhahn", które doskonale pasowałoby do ironicznego tonu wypowiedzi. Jednak żadne z nich nie zostało w tekście użyte. Tyberiuszu, z tą islamizacją to była z mojej strony ironia. Mrówka słoniowi nic nie zrobi, bo nic do niego ani z tego nie ma. Ale jakbyś tak wyobraził sobie siebie w konfrontacji z kleszczem czy włosieniem krętym... to już boli a nawet napawa obawą i lękiem. Nie wierz kolorowym czasopismom. Wielkość nie ma znaczenia
  5. We francuskim "poisson" to ryba, gdy w angielskim "poison" to trucizna. I co z tego wynika? Tekst jest tekstem w języku niemieckim, nie francuskim. W tymże słowo brzmi "Querulant", a nie "quérulent" i znaczy "zrzęda". Tłumaczyć język niemiecki w oparciu o słownik polsko-francuski?? To równie dobrze mógł dziennikarzyna tytuł przetłumaczyć trochę w oparciu o słownik angielski, trochę o niemiecki. Przy wyobraźni i swobodzie w tłumaczeniu, jaką i tak już się wykazał, mogłoby mu wyjść, że "Wirres aus Warschau" to "druty z dupnej wojny". W końcu "wire" to po angielsku "drut", "war" to "wojna", a "Arsch" z kolei po niemiecku to "dupa".
  6. Zgadza się. Ta wypowiedź padła z ust Merkel w czasie jednego z programów SRF, na początku września tego roku. Z tego co pamiętam, za tę wypowiedź też jej się nieco oberwało w niemieckich mediach. http://www.srf.ch/play/tv/news-clip/video/merkel-ueber-die-angst-vor-einer-islamisierung?id=18886c54-51e4-469b-8a98-45f1a817219b
  7. Fraszko, mam, udało się, zdążyłem (mieszkam teraz w katolickiej części Niemiec, sklepy zamykają tu najpóźniej o 20:00) Na razie krótko. Przeszukałem gazetę i znalazłem. Na 8-mej stronie, krótki felieton (może być że raport, raczej wyraz własnego zdania i poglądu) w dziale "Meinung" czyli coś na zasadzie "Moim zdaniem". Felieton jest jednym z wielu na tej stronie, zajmuje około 1/18 całej strony. Patrząc równoczesnie na polskie artykuły mu poświęcone - są co najmniej 3 razy dłuższe od samego oryginału. Dział "Meinung" oznacza, że sam tekst jest wyrazem zdania jednego felietonisty czy, jak chcą polskie gazety, komentatora. Zatem absolutnie nieproporcjonalne są teksty z polskich łamów krzyczące tłustym drukiem iż "Niemiecki dziennik ocenił, że pod rządami PiS Polska zmierza (...)". To bzdura. To tak, jakby pisać, że jak dajmy na to Prokop, Najsztub, Terlikowski, czy inny redaktor coś napisał, to tak uważa polska opinia publiczna, a przynajmniej ta część, którą dana gazeta reprezentuje. To raz. Dwa. Różni autorzy różne mają style, niektórzy cięty język. Jak już ktoś coś chce naprawdę przetłumaczyć i pokazać czyjąś opinię, to mógłby zadać sobie trud, by zbadać styl autora oraz jego wypowiedzi w innych okolicznościach na temat innych zdarzeń, ludzi. Ale przecież gazetom nie o to chodzi, by świat tłumaczyć lecz by go tworzyć. Jednak - mniejsza z tym. Spróbuję bardzo na szybko i surowo tekst przetłumaczyć, skupię się najbardziej na tych fragmentach, które znalazłem przetłumaczone w wiadomości.gazeta.pl (Przepraszam, po prostu pierwsza z brzegu - o orientacji nie mam pojęcia). "Niezrozumiale z Warszawy" (Tak pozwolę sobie przetłumaczyć będąc pewnym, że gdyby autor chciał użyć słowa "bełkot" użyłby słowa "bełkot" a nie "wirres", które, według Duden "bełkotu" nie oznacza, nawet w bardzo bogatym zestawie przytaczanych synonimów). "Zdenerwowanie skłania większość ludzi do wyygłaszania nieprzemyślanych sformułowań, do mówienia po prostu głupot. [tłumaczenie w gazeta.pl: "Irytacja skłania niektórych ludzi do nieprzemyślanych czy wręcz bełkotliwych wypowiedzi" - w tłumaczonym orygniale nie ma słowa "bełkot" ani "bełkotliwy"] Być może dlatego nie powinno się brać poważnie wszystkich dziwnych [zaskakujących] wypowiedzi, które w ostatnich dniach słychać z Warszawy. Dotyczy to z całą pewnością propozycji Witolda Waszczykowskiego, aby wielu młodych Syryjczyków, którzy napływają ostatnio do Europy, przysposobić na żołnierzy a następnie wysłać na wojnę przeciw IS. Z drugiej strony: Waszczykowski jest nowym polskim ministrem spraw zagranicznych - to urząd, na którym człowiek nie powinien pleść bzdur. Zapowiedź nowego ministra do spraw europejskich Konrada Szymańskiego, iż Polska nie przyjmie już żadnego uchodźcy od innych krajów Unii - "mogą być między nimi terroryści" - jest jeszcze bardziej niepokojąca. Wygląda na to, iż rozpoczyna się to, czego obawiano się po zwycięstwie prawicowej konserwatywnej partii PiS: Polska skręca płynnie ku owemu ksenofobicznemu, nacjonalistycznemu, twardogłowemu [upartemu w swych politycznych przekonaniach - jak tłumaczy Duden określenie "Betonkopf"] zaułkowi, po którym włóczyły się dotychczas [samotnie] Węgry. Viktor Orban zmienił się nagle z budapesztańskiego zrzędy [krytykanta] w trendsettera. Dla Europy to nie będzie zabawne. [w gazeta.pl ostantnie trzy zdania zostały przetłumaczone: "Jak widać, doszło do tego, czego obawiano się po zwycięstwie prawicowo-konserwatywnego PiS: Polska zmierza do ksenofobicznego, nacjonalistycznego i betonowego kąta, w którym dotąd dekowały się tylko Węgry. Orban stał się naraz z budapesztańskiego pieniacza trendsetterem. Dla Europy nie jest to zabawna sytuacja" - Ewidentnie w oryginale nie ma nic o tym, że "doszło" lecz że "rozpoczyna się", nic o "betonowym kącie", "włóczyć się" to nie "dekować się". VIktor Orban w oryginale to nie pieniacz, lecz zrzęda, i użyte w niemieckim oryginale słowo "Querulant" nie ma nawet w synonimach przytoczonego określenia "pieniacz". Wskazane przeze mnie słowa w polskim tłumaczeniu ewidentnie zniekształcają charakter wypowiedzi, nadając jej o wiele ostrzejszy ton]. Nikt nie wie, co tak naprawdę chcieli osiągnąć terroryści Państwa Islamskiego swymi atakami w Paryżu, poza rozprzestrzenieniem strachu. Jeżeli celem było zasianie rozłamu w Europie w kwestii podejścia do uchodźców, to osiągnęli to. Dzięki nowemu polskiemu rządowi." I to jest cały tekst. W gruncie rzeczy - 11-to zdaniowy felieton jednego redaktora na temat tego, co myśli o podejściu polskiego rządu do tematu uchodźców. Przy czym tytułem podkreśla rozbiezność stanowiska poszczególnych ministrów - jeden chce przerabiać Syryjczyków na wojowników Europy a drugi w ogóle nie chce Syryjczyków przyjmować, bo mogą być terrorystami. Zwraca też uwagę na silny wpływ emocji, a jedną z nich - jest w jego oczach strach, który skłania do, jego zdaniem, nieracjonalnych zachowań. I wyraża swą obawę, iż w przypadku Polski terroryści osiągnęli swój cel atakami w Paryżu - wzbudzili strach. Czy używa języka ostrzejszego niż wielu innych publicystów, feleitonistów, komentatorów? Nie sądzę. Czy wyraża tym niemiecką opinię publiczną? Pewnie w jakimś stopniu tak. Ale jedna uwaga. Czasopismo wydawane jest w Monachium. W Bawarii nastrój w związku z uchodźcami jest mocno rozgrzany i obrywa się równie ostro Merkel co Węgrom, Austrii czy, jak w tym przypadku, Polsce. Ale opinia jest jedynie reakcją, którą wywołują zachowania. Nie jest przyczyną, lecz skutkiem. Przepraszam, że pozwalam sobie na te kilka słów uwag. Tekst przetłumaczyłem. Kazdy może zbudować własny pogląd.
  8. I to jest ta olbrzymia różnica... Dobrze czujesz, że jest różnica Nie byłoby, gdyby generał wypowiadał się jako Pafnucy na jakimś luźno związanym z przedmiotem forum. Czym jest do tego 6 lat rezerwy? Generał to generał, konkretna władza i konkretna wiedza w i o wojsku, kontakty do dziś zapewne nie zerwane. Ale naprawdę, to poboczne i wyłącznie moje zdanie, jedynie wyraz cichej obawy... Daj spokój, jesteśmy dorośli "A to myśmy..." wykręca rozmowy na inne tory, tak można dojść do Cedyni Co do stosunku Niemców do działań Węgier w opinii publicznej nie chodziło o to co, tylko jak robiły. Aczkolwiek przyznam - i ja słuchając różnych niemieckich głosicieli swych "mojszości" nie raz nie potrafiłem opanować wkurzenia i mimo, iż siedziałem tylko przed telewizorem i nad gazetą, zwymyslałem od głupich raz jedno, raz drugie Ale tak to już jest - pewne rzeczy widać lepiej z dystansu, nie będac obarczonym kulturowymi klamrami danej społeczności. Dlatego też warto czasem słuchać to, co mówią o nas inni. Problem tutaj jednak lezy w przetłumaczeniu i zrozumieniu sensu tego, co mówią. A konkretnie która? W każdym razie, reakcja taka czy inna może być odebrana jako wyraz siły tylko wtedy, gdy następują po niej kolejne, konsekwentne posunięcia świadczące o pewności tego, co się czyni. Oby polski rząd potrafił tak postępować. Stąd moje pytanie - jeśli już ktoś powiedział A, to czy jest plan na cały alfabet, czy też się dopiero zobaczy?
  9. Fraszko, może coś wyjasnię, choć nie mam zamaiaru robić za czyjegoś adwokata. Ale skoro już w Polsce ktoś tłumaczy teksty gazet zagranicznych, to może warto, by robił to nie starając się jedynie eskalować emocji? Ten, kto przetłumaczył tekst z Sueddeututsche Zeitung" już w samym tytule dopuścił się manipulacji. Tytuł artykułu w oryginale brzmi: "Wirres aus Warschau". Słowo "wirres" - tu ewidentnie to przymiotnik - nie oznacza "bełkot". Oznacza "niezrozumiale", "zawile". Zwrot "etwas hat jemanden verwirrt" , w znaczeniu czasownikowym, oznacza "coś zbiło kogoś z tropu". Przetłumaczenia słowa "wirres" jako "bełkot" to absolutnie prywatna inicjatywa jekiegoś polskiego redaktora i, co tu duzo mówić, mająca ewidentnie wzbudzić jednie sensację i podnieś sprzedaż nakładu. I to tyle w temacie tego, kto tak naprawdę obraża - dla mnie - ewidentnie tłumacz tekstu. Ale, wiesz, kopnę się jeszcze szybko do kiosku, może zdążę kupić gazetę i zadam sobie trud by artykuł przetłumaczyć.
  10. Ojoj! Fajnie, ruch się wreszcie zrobił, bo już miałem wrażenie, że jakoś tak opustoszało na forum Wybaczcie, nie będę cytował po kolei, bo nie posiadłem jeszcze tej umiejętności, więc troszkę ogólnie, z odniesieniem raz po raz do tego, co sobie z postów jeszze raz odczytam. Co do generała, to gdy gregski miał wątpliwości komu wierzyć: politykom czy generałom, pozwoliłem sobie jedynie podsunąć myśl, iż generał w przytoczonej sytuacji ma w sobie równie dużo z polityka. Nie napisałem, że przestaje być generałem. Jest też takie przysłowie z czarnego kontynentu, że gdy rozmawia dwóch ekspertów, nigdy się ze soba nie zgadzają (lub jakoś tak). A podejrzewam, że za chwilę odezwie się inny wojskowy tudzież ekspert, który będzie miał zdanie odmienne od zdania generała. No i komu wtedy wierzyć? No ale może się nie zdarzy... Może to taka zmyłka, bo kto zdradzałby wrogowi swoje (jesteśmy w Europie, w UE też, więc jednak - swoje) słabe strony w sytuacji konfliktu? No chyba, że ta słaba strona to oczywistość - tylko po co wtedy w ogóle wojskowy w randze generała chce tracić swój czas na opowiadanie oczywistości? I, wybacz gregski, ale jest duża różnica, czy na temat polityki morskiej wypowiada się gregski na forum historycznym, czy na temat skuteczności służb i czynionych przez nie wysiłków wypowiada się publicznie w radiu generał. Ciebie nie czyni to co robisz politykiem, generała - przynajmniej w takim momencie - już tak. W postach raz padają nazwy "uchodźcy", raz "migranci ekonomiczni". Wypadałoby się zdecydować o kim rzecz i się tego trzymać. Furiuszu, Europa to nie EU. To prawda. Rozumiem, że w takim razie nalezy oczekiwać zawiązania bliższych stosunków dyplomatycznych i budowania wspólnego partnerskiego frontu antymigracyjnego z Rosją, Białorusią, Ukrainą, Serbią, Norwegią, Szwajcarią etc. No. Byłaby to przynajmniej już jakaś konstruktywna propozycja... Czekam zatem na ów ruch z duzym zaciekawieniem i nadzieją. Co do stosunków polsko-niemieckich, to nie sprowadzają się one wyłącznie do gospodarki. A i tu, jeśli wierzyć raportom, Niemcy są największym odbiorcą polskiego handlu zagranicznego W UE, a UE trzecim (edycja - poprawka poprzedniego wpisu mówiącego iż drugim po Ameryce PN) po Chinach i Stanach Zjednoczonych. Ale, jak już wspomniałem, wzajemne stosunki państw to nie tylko gospodarka. Co do Interpol itp. to z ich, zakładanej tylko przeze mnie, szaraczka, natury podejrzewam, że współpraca w ich zakresie jest szczególnie delikatna i czuła na stabilność partnera. Nie wiem, jak w takim wypadku ma się do tego wypowiedź generała. Ale to już bardzo własny pogląd na sprawę, której zapewne nie ogarniam. No i na koniec - czy może ma ktoś jakąś odpowiedź co do tego fragmentu mojej wypowiedzi, gdzie mówię, że może byłoby dobrze, gdyby Polska wystąpiła z własnym planem rozwiązania sprawy uchodźców, realnym sensownym i dla całej Europy? Albo swoje własne spostrzeżenia co do róznic w sprawie integracji imigrantów dzielących Francję i Niemcy? Lub do tego, w jaki sposób można stawić czoła terrorowi i czy reakcja Polski nie będzie odebrana przez terrorystów jako objaw strachu? Możemy bowiem analizować to co jest nie koniecznie starając się zgłębiać wzajemnie nasze preferencje polityczne i odkładając na bok związane z tym emocje? P.S. W międzyczasie pojawiły się jeszcze nowe wpisy, a wpis amona wskazał na fragment postu krakusa, co podsunęło mi pewną myśl, jak uchronić Polskę przed islamizacją. Wydaje się to w świetle słów krakusa bardzo jasne - Polska musi stać się krajem wyznaniowym.
  11. Generał wypowiadający się w mediach na temat systemów obrony, weryfikacji, czy jakichkolwiek innych spraw dotyczących obronności kraju staje się na ten czas politykiem. Owe sprawy nie wymagają raczej bowiem ani oceny opinii publicznej, ani społecznych konsultacji. Co do IS, terroru, uchodźców oraz reakcji Polski: Podstawowym celem terroru jest niszczenie wroga poprzez m.in. niszczenie jedności i sianie strachu. Jeżeli wrogiem IS jest wszystko, co obce jest islamowi a szczególnie "zgniły Zachód", to znaczy to, że wrogiem jest też Europa. Polska leży w Europie, nie jest muzułmańska. Jest więc wrogiem. I chce się w tej sytuacji wyłamać z Europy? Rozumiałbym ,gdyby wystąpiła z planem, własnym, realnym sensownym i dla całej Europy. Mamy taki? Jeśli nie, to jest to wyłamywanie się. W dodatku na skutek strachu, a więc tak, jak chcą tego siejący terror. Tak odbierze to IS, tak przedstawi swoim wojownikom. Jako zwycięstwo. Można spokojnie takie założenie przyjąć. Możliwe też całkiem, że Polska, okazując strach lub będąc odebrana jako zastraszona, będzie niczym słaba owca w stadzie, która przyciągnie uwagę wilka. Aż będzie się prosić o to, by ją dopaść i wyeliminować z gry. Czy taki scenariusz można przyjąć? I czy można założyć też, że jako samotnik i niewiarygordny partner z wyboru, Polska nie będzie mogła liczyć na niczyją pomoc? A jeżeli otrzyma pomoc, to za wysoką cenę? Jancet opisuje Berlin i to, jak żyją w nim mniejszości różnych narodowości, z perspektywy turysty. Znam to miasto jak i parę innych miast w Niemczech, również takich, w których procent obcokrajowców sięga wartości niemal 25. Znam też miasta Holandii, Francji. Kocham Bordeaux, choć kiedyś, na początku, muzułmańskie powitania rozbrzmiewające na placach wokół gotyckich katedr wywołały u mnie olbrzymi szok. Widzę różnicę w problemach z mniejszością jakie ma Francja i Niemcy. To są dwa różne problemy, o różnych podłożach. I różnych sposobach podejścia. Choć fakt, ostatnio Niemcy wpadli w lekką panikę wobec sytuacji z uchodźcami, w dużej mierze na skutek zachowań innych krajów Europy. Ale, jak sam krakus przytoczył, może zupełnie niezamierzenie, iż to właśnie Niemcy mają powiedzenie: " Vertrauen ist gut, Kontrolle ist besser ". Więc zdaje się, iż to ostatecznie całkiem korzystnie, iż to właśnie stamtąd, a nie np. z Francji czy Grecji kontrolowani i rozdzielani będą uchodźcy? W świetle tego samego powiedzenia wypływa też inne spostrzeżenie: Niemcy zrobili sporo, by zacieśnić stosunki z Polską. Bo zależy im na wiarygodnym i stabilnym partnerze na swej wschodniej granicy. Teraz całkiem otwarcie i publicznie dziwią się postawie Polski. I mam odczucie przy tym, że tak naprawdę niewiele już trzeba, żeby machnęły ręką i powiedziały: "Wszystko jedno, poradzimy sobie i bez Polski." Co do: "Oni mordują ich, bo ich śmierć jest cenniejsza niż zabicie paru setek osób gdzieś na pustyni w Syrii." Bavarsky, dużą różnicę robi też kim są "oni". To co mówisz, jest właściwe do opisania tych, którzy rekrutują, szkolą, decydują. Ci, którzy ostatecznie się wysadzają lub strzelają robią to natomiast z powodów dla Europejczyków już od dłuższego czasu abstrakcyjnych. Bo dla Europejczyka bóg i wiara jest abstrakcją. I być może z tego względu trudniej będzie Europie tę wojnę z tego typu terrorem wygrać. Oni bowiem mogą zabijając ludzi łamać ducha w Europejczykach. My, by złamać ich ducha, musielibyśmy udowodnić, że ich boga nie ma... Rzeczywiście, Fraszko, ciężkie i czarne myśli przetaczają się przez głowę przy takiej aurze..
  12. Jest też na youtubie: https://www.youtube.com/watch?v=UdgHNVxgwas Niestety, oznacza to, że nie jest przetłumaczone na j.polski, więc jedyne dostępne wersje to zapewne fracuska lub niemiecka...
  13. Nie wiem, czy w Polsce pojawił się w telewizji taki francuski film dokumentalny: http://www.arte.tv/guide/de/056621-000/is-die-wirtschaftsmacht-der-gotteskrieger Pokazuje jeszcze jedną stronę medalu...
  14. Stany Zjednoczone Ameryki Południowej

    Może warto też pamiętać, że Ameryka Południowa to od czasów conquesty aż po XIX wiek strefa wpływów dwóch mocarstw kolonialnych: Hiszpanii i Portugalii. Co za tym idzie - strefa wzajemnej konkurencji. Republika Argentyny i Zjednoczone Królestwo Brazylii, Portugalii i Algarve powstały mniej więcej w tym samym czasie. Z tego drugiego powstało dalej Cesarstwo Brazylii. Stosunki między oboma krajami były często napięte, można sobie więc wyobrazić iż oba blokowały wzajemnie swe ewentualne dążenia do budowy większych koalicji czy konfederacji. Inna sprawa, że oba te kraje są republikami federacyjnymi, więc w jakimś stopniu, idea zjednoczonych stanów chyba jest w nich żywa. Ale też nie jestem obeznany z tematem na tyle, by móc coś przybliżyć..
  15. Kolega euklides przytoczył smoka jako dowód na to, iż człowiek musiał zetknąć się z dinozaurem, gdyż inaczej smok nie miałby racji bytu w kulturach różnych ludów. Wizerunek smoka jest według kolegi odzwierciedleniem owego kontaktu. Uważa on bowiem, że nie można stworzyć wizerunku jakiegoś stworzenia bazując jedynie na wyobraźni i że tak stworzony wizerunek nie miałby szans przetrwać w "masowej", że tak powiem, świadomości. A zatem - by powstał smok i by przetrwał w kulturze - człowiek musiał widzieć dinozaura. Tak rozumiem stanowisko euklidesa. I jestem nieco odmiennego zdania. Moim zdaniem smok w żadnej z kultur, w której występuje, nie jest absolutnie odzwierciedleniem dinozaura ani żadnej istniejącej istoty. Smok jest symbolem, a jego forma, wbrew pozorom bardzo zróżnicowana, jest najczęsciej hybrydą zwierząt, którym w różnych kulturach przypisywane są pewne istotne cechy i w tym sensie jest swoistą personifikacją zbioru tych cech. W tym kontekście smok bliższy jest diabłom i aniołom niż dinozaurom. I na podstawie istnienia jego wizerunków w różnych kulturach nie da się wyprowadzić twierdzenia, że człowiek miał kontakt z dinozaurem, gdyż nie mają one w sobie nic "dinozaurzego". To raczej wraz z rozwojem rekonstrukcji wyglądu dinozaurów ewoluował też w ostatnim stuleciu wizerunek smoka, tracąc przy tym wiele ze swej symboliki a zyskując ciała. A zatem, choć w dyskusji ostatnich paru postów przewijają się smoki i jednorożce, wobec szukania powiązań istot mitycznych z dinozaurami i rozważania granic między światem wierzeń a światem istniejącym, pozostajemy jak najbardziej w temacie dinozaurów i ludzi.
  16. Dienstmänner - jako grupa społeczna

    Np. funkcjonujący w języku niemickim Wappengenosse, którego na j. polski można spróbować przetłumaczyć jako "herbowny", zbliżony do określanych w j. angielskim Armiger lub Esquire. Konkretniej - osoba uprawniona do noszenia herbu ale nie pasowana na rycerza. Bodajże w XV wieku w cesarstwie zaczęto zdecydowanie oddzielać i rozróżniać między Wappengenossenschaft a Rittermäßigkeit. Natomiast mam pewne wątpliwości co do tego, że "Z racji tego, że w Niemczech". Pojęcie "Deutschland" wywodzi się od nazwy języka, którego nazwa z kolei znaczy tyle, co "język ludu" i pojawiła się wraz z potrzebą odróżnienia tegoż od języka "frankijskiego" (współczesnego francuskiego). Pojęcie "Regnum Teutonicum", które we współczesnym języku polskim funkcjonuje co prawda jako "Królestwo Niemieckie", pojawiło się pierwszy raz w oficjalnych dokumentach w trakcie sporu o inwestyturę w XI wieku. Jednak dotyczyło zaledwie części Świętego Cesarstwa: Saksonii, Frankonii, Bawarii i Szwabii. Pojęcie Deutschland zaczęło zastępować Regnum Teutonicum dopiero w XVI wieku, wraz z nastaniem reformacji. Przez długi czas w historii był niemiecki cesarz, niemiecki język, ale nie było Niemiec. Stąd moje pytanie, co oznaczają "Niemcy" w pierwszym poście tego wątku? Oczywiście, jak zwykle u mnie, pytanie zapewne OT.
  17. Czyli jak jakiś kozioł w stadzie greckiego pastucha stracił róg, to stawał się cudownym jednorożcem? A biorąc pod uwagę, że przy jakichś tam okolicznościach człowiek straci nogę, istnieli w Indiach skiapodzi? Ciekawe, dlaczego dopiero w Indiach? W Grecji nie było beznogich? Widzisz, w skarbcu Habsburgów w Wiedniu możesz obejrzeć m.in. wspaniały róg jednorożca. Nazywa się Ainkhürn. Ale zwierzę, które go nosiło, nie miało ani czterech nóg, ani tym bardziej kopyt, lepiej pływało niż biegało. Nie przeszkodziło to jednak wielu wierzyć, że zwykły ząb narwala jest jak najbardziej częścią ciała magicznego stworzenia. Nie do końca rozumiem, ale czy chodzi o to, że spośród mitycznych bestii i stworów uchwyciłeś się jednorożca by podeprzeć twierdzenie, iż dinozaur to smok? Podrzucam w takim razie do rozpatrzenia stronę z zestawieniem smoków z greckiej mitologii, o który to zestaw może uda się tę tezę obronić?
  18. Pomoc - co to za budynek??

    Herb nad bramą wygląda mi na herb Korzbok (trzy karpie w polu) związany z rodem von Seidlitz. Ale mogę się mylić. Dalsza edycja Sądząc z formy architektonicznej, mamy do czynienia z budynkiem bramnym, czyli jakaś posiadłość lub klasztor.
  19. Pomoc - co to za budynek??

    Trochę dziwne w swej naturze i w swym celu pytanie. No ale... Jak już patrzeć na sam budynek, to raczej daleki byłbym od określenia go jako gotycki. Szybciej - barokowy. W stylu wygląda mi na okolice XVII wieku.
  20. No cóż, Euklidesie. Problem w tym, że człowiek rysował, rzeźbił lub opisywał słowami również takie stworzenia jak Centaur, Syrena, Pan, Meduza, Golem, Serafin, Sfinks, Feniks,jednorożec i inne, mniej lub bardziej wyszukane. Ba! W przypadku tego ostatniego znajdziesz nawet w niektórych muzeach przedmioty wykonane z jego rogu... To wszystko jednak nie jest jednoznaczne z dowodem istnienia tych stworzeń. To, że człowiek tworzył wizerunki owych stworzeń jest jedynie dowodem na to, iż mamy wyobraźnię. Twierdzisz, że wyobraźnia jednej osoby nie może oddziaływać na innych? Otóż może. W ten sposób mamy legendy, mity, baśnie, które odwołują się do pewnej duchowej sfery naszej ludzkiej natury. Dzięki tym samym właściwościom naszego umysłu – zarówno tworzenia jak i przyswajania informacji - mamy też choćby filozofię czy praktycznie każde osiągnięcie ludzkiej myśli, od ideologii po nauki ścisłe. Co do smoka z kolei, to w jakiejkolwiek kulturze nie szukałbym źródeł smoka, muszę też podjąć trud poznania znaczenia tego stworzenia dla owej kultury. Warto też przyjrzeć się słowom opisującym to stworzenie, choćby w jego nazwie, a przeglądając wizerunki, sięgać do tych, które dawniejsze są od XIX- i XX-wiecznych. Wtedy zapewne zauważę, iż wizerunki te nie mają wiele wspólnego z rekonstruowanymi od XIX wieku wizerunkami dinozaurów. Niezależnie od tego, czy będą to Chiny, Bliski Wschód czy Europa. Możliwe i wielce prawdopodobne, że ktoś gdzieś kiedyś w starożytności natknął się na skamieniałe szkielety dinozaurów, ale to wszystko, co mogłoby dotyczyć kontaktu człowiek-dinozuar. Być może to był jeden z przyczynków rozbudzających wyobraźnię, który zrodził smoka. Ale dalszych powiązań z dinozuarami nie widać ani w nazwach smoka, ani w jego wyobrażeniu. Warto przyjrzeć się znaczeniu słów draco, drakon, lindworm (Lindwurm), Wyvern, porównać z polskim żmij. Spojrzeć na Pytona z mitologii greckiej. Przyjrzeć się pierwotnym wizerunkom i mitom, pokazującym postać smoka raczej w formie węża z dodanymi cechami innych zwierząt (na kolumnie Trajana widać np. głowy lwów czy też wilków). Co do kultury chińskiej, miał tam smok z kolei brodę kozła, (często też rogi), łapy tygrysa, rybią łuskę (przy okazji, Secesjonisto, nie miał skrzydeł). Tylko co to ma wspólnego z dinozaurami?
  21. Cóż, jeśli spojrzeć na rzecz w cytowany powyżej sposób, to jest raczej pewne, że coś, co było ssakiem, widziało dinozaury. Czy ktoś wyjdzie dalej z założenia, że jeśli coś było ssakiem, to było też przodkiem człowieka, a więc było człowiekiem w jego nieludzkiej jeszcze formie, a więc, w sumie i czemuż by nie, było człowiekiem i widziało dinozuara - to już jego sprawa. Nie powinien też tracić nadziei, gdyż nawet jeśli sprawa z człowieczeństwem cynodontów by nie przeszła, mamy jeszcze w odwodzie krasnale i elfy. Wszak, jak śpiewały Fasolki: "Fantazja jest od tego, żeby bawić się na całego".
  22. Czego teraz słuchasz?

    "Enter Sandman" w interpretacji Motörhead... W połączeniu z Deep Purple, Faith No More czy Linkin Park działają kreskopędnie :thumbup: To pomaga przy kreśleniu projektów Chociaż to zależy. Mój szef, Węgier, woli w tym celu słuchać The Beatles A po pracy, przy jesiennych słotach, zarówno George Winston, jak i Pink Floyd albo Massive Attack są całkiem nastrojowe...
  23. Czytając to forum od jakiegoś już czasu, coraz częściej zadaję sobie pytanie o nazwy. Z punktu widzenia takiej nauki, jak historia, nazwy mają istotne znaczenie, często bywając powodem dociekań historycznych samym w sobie. Wiele nazw używamy jako oczywistych, nie zastanawiając się nad nimi ani nad tym, czy zawsze nazywały to samo. Ale temat nazw jest chyba zbyt obszerny, by jakoś sensownie go poruszyć i wszystkie nazwy sobie wytłumaczyć Dlatego pomyślałem o kontynentach. Skąd Europa, skąd Azja, skąd Afryka, Arktyka? Kto je pierwszy nazwał i co właściwie nazwał? Kto tym nazwom i kiedy nadawał granice? Jak wyglądają nasze kontynenty i ich nazwy z perspektyw różnych kontynentów? Czy zawsze nazywają się tak samo i czy zawsze oznaczają to samo? Może ktoś ma jakieś przemyślenia lub ochotę poszperać, poszukać, konforntować swe odkrycia globu na nowo?
  24. Chłopski bunt w Telemarku (1538 r.)

    Wszystkiego po trochu. Młody król Danii i Norwegii, Christian III, po przejściu na protestantyzm zerwał stosunki z Kosciołem Katolickim i przejął posiadłości kościelne, w tym niedawno powstałe kopalnie srebra i miedzi w Seljord, w prowincji Telemark, założone przez Fryderyka I i podlegajace biskupowi Hamar. Pragnąc rozbudować kopalnie sprowadził z Saksonii 100 wyspecjalizowanych protestanckich górników. W region, w którym katolicyzm był jeszcze silnie zakorzeniony wśród chłopów. Ze względu na kiepską infrastrukturę ciężar utrzymania saksońskich górników spoczął na katolickich chłopach w Telemark. W grę weszła kwestia ziem pod budowę domów dla górników, ich wyżywienie czy zaopatrzenie. Problemem stały się również takie zagadnienia, jak nałożony obowiązek targu w sobotę z myślą o saksońskich górnikach, która to sobota dla norweskich katolickich chłopów była tradycyjnie dniem poświęcony Maryii. Dochodził też sceptycyzm chłopów wobec monet, którymi miało być płacone za towary. Konflikt eskalował i zakończył się wypędzeniem górników. Jednocześnie chłopi złożyli swoje rządania królowi za pośrednictwem urzędników. W swych warunkach zgodzili się m.in. na przebywanie na swym terenie 12 zamiast 100 górników, domagali się również zakazu posiadania przez niemieckich osadników broni. Odmówili też dalszego płacenia daniny, którą pierwotnie płacili biskupowi Hamar, a którą po zlikwidowaniu przez króla biskupstwa Hamar mieli płacić dalej na dwór królewski. Król, jak na króla przystało, wkurzył się.
  25. Kontynenty - ich nazwy i wielkości...

    A dlaczego za wyspy?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.