Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Przyjmowanie nowych i zmiany statusu w organizacji

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Małe co nieco na temat tego, jak w warszawskim Kedywie wyglądała kwestia przyjmowania nowych i "transferowania" starych do innych oddziałów. Na początek sprawa ppor. Bohdana Ostrowskiego "Marka", z Podokręgu Wola. W konspiracji od czerwca 1940 r., uczestnik walk września 1939 r. Pierwszy dokument to meldunek ppor. Zdzisława Czajkowskiego "Olka", komendanta Podokręgu Wola, z dnia 22 maja 1944 r. [Oddział Dyspozycyjny "A" warszawskiego Kedywu. Dokumenty z lat 1943-1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2007, s. 172-173]:

Melduję, że w drugiej połowie lutego zwrócił się do mnie ob. Marek z prośbą o udzielenie mu zezwolenia na kilkudniowy wyjazd do Lwowa celem sprowadzenia do W-wy matki i siostry. Do tej pory Marek nie powrócił. Nadmieniam, że przed wyjazdem złożył prośbę o przeniesienie do innego oddziału, lecz sprawy tej całkowicie nie przeprowadził.

I pismo Tadeusza Wiwatowskiego "Olszyny", dowódcy OD "A", do którego należeli i "Marek" i "Olek", do dra Józefa Rybickiego "Andrzeja", szefa Kedywu OW AK, z dnia 23 maja 1944 r. [tamże, s. 173]:

Malduję: Załączam meldunek ob. Olka w sprawie ppor. Marka. Przy tym wyjaśniam:

1. Ppor. Marek w styczniu 44 prosił o przeniesienie do innego oddziału i złożył na piśmie podanie wskazujące, iż zamierza wstąpić do [oddziału] XVII. W zasadzie byłem skłonny zgodzić się na to, lecz wyjaśniłem, że odział XVII musi drogą służbową zwrócić się do mnie w tej sprawie. Ppor. Marek powiedział, że uczyni zadość wszelkim formalnościom po powrocie ze Lwowa, do którego jechał celem sprowadzenia stamtąd matki. Otrzymał na to urlop 10-dniowy.

2. Dotychczas ppor. Marek nie zgłosił się u swego przełożonego Olka. Według niesprawdzonych informacji oświadczył w [odziale] XVII, że otrzymał zezwolenie na wstąpienie do tego oddziału i na własną prośbę został wysłany do partyzantki.

3. Stwierdzam, że ppor. Marek oddalił się samowolnie i z prośbą o urlop wprowadził mnie w błąd.

4. Proszę o możliwe zbadanie tej sprawy i wyciągnięcie konsekwencji służbowych.

Co ciekawe w ewidencji personalnej oddziału, jaką 24 lipca 1944 r. sporządził T. Wiwatowski, przy "Marku" widnieje adnotacja "zwolniony do partyzantki III 44", co sugeruje, że sprawa została załatwiona do końca. Ale tylko sugeruje, nie znam żadnych dokumentów, które przedstawiałyby dalszy przebieg tej historii.

A teraz meldunek T. Wiwatowskiego do J.R. Rybickiego z dnia 12 czerwca 1944 r. [tamże, s. 175-176]:

1. Odnośnie ob. Czarnego melduję, iż ani jego bezpośredniemu przełożonemu, ani mnie nic nie wiadomo o jego przynależności do 153 plut. Został on przyjęty w końcu grudnia ub. roku do mojego oddziału. W chwili przyjęcia, specjalnie zapytywany przez d-cę oddz. sabotażowego Wiktora, zakomunikował, że dotychczas nigdzie jeszcze nie pracował. Po przeszkoleniu został przydzielony do roboty. Na skutek aresztowania jego bezpośredniego przełożonego, ob. Krzywonosa, który ob. Czarnego znał najlepiej, kwestia wyjaśnień jest utrudniona. Proszę o decyzję w tej sprawie.

2. Odnośnie plut. rez. pseudonim Derengowski komunikuję, że został on przyjęty do mojego oddziału na zlecenie Pana Komendanta, który oświadczył mi, że Derengowski posiada grupę sabotażowo-kolejową i mimo pozorów niemieckości mogę mieć do niego pełne zaufanie, bo został przekazany z "góry". W przekonaniu, że jest to droga przekazania, która nie pozostawia żadnych wątpliwości, nie interesowałem się przeszłością konspiracyjną ob. Derengowskiego. Tym więcej zaskakuje mnie fakt zarówno mnie fakt zarówno dochodzenia służbowego w tej sprawie, jak i ujemnej opinii o powyższym, ponieważ, jak widzę, bez potrzeby zdekonspirowałem swoich ludzi wobec człowieka nie zasługującego na zaufanie. Jednocześnie nadmieniam, iż Derengowski mylnie informował Jawora, co do funkcji ob. Wiktora, o której nie wiem. Proszę o jak najszybsze wyświetlenie tej sprawy.

Pojawiający się w tekście "Wiktor" to Zygmunt Paszkowski, komendant Podokręgu Śródmieście. Co do treści meldunku... Doskonale pokazują oba przypadki, jak łatwo można było zostać oszukanym przyjmując kogoś nowego do oddziału. O ile przypadek "Derengowskiego" jest dość łatwy do zrozumienia, w końcu poleciło go dowództwo, to już pierwsza sprawa zastanawia. W konspiracji starano się przyjmować ludzi, którzy mieli jakąś rekomendację, znali kogoś z oddziału. Kogoś, kto mógłby potwierdzić to, co mówi nowy kandydat. I tak jak dotąd zajmowałem się OD "A", tak natykałem się jedynie na potwierdzenie podobnej metody wprowadzanie. Zawsze był ktoś, kto znał nowego, kto wprowadzał go... Czyżby tutaj zabrakło takiej osoby, a może była, tylko że sama nie wiedziała o wcześniejszej przynależności "Czarnego"? Jest bardzo ciekaw, jakie byłyby efekty ewentualnego przebadania tematu przyjmowania nowych w warszawskim Kedywie. Przestrzegano zasad "badania" kandydata, czy jednak zdarzały się przypadki, że rezygnowano z tego...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

I znowu historia dt. Grupy "Andrzeja"/OD "A". Pewnego dnia, już po zwolnieniu z Oświęcimia, Władysław Bartoszewski spotkał na ulicy Romana Arta, którego poznał w obozie. Art oświadczył mu w trakcie rozmowy, że szuka kontaktu z podziemiem. Zapytał, czy nie pomógłby mu. Bartoszewski niczego nie obiecał, ale odbył niedługo później rozmowę ze swoim sąsiadem, Leonem Zubrzyckim. Powiedział, że ma znajomego, który "chce zabijać Niemców". W odpowiedzi usłyszał, że "to się dobrze składa". I tak Art wszedł do grupy żoliborskiej.

Rzecz ciekawa jest także jeśli potraktujemy ją jako przyczynek do dyskusji nad tym, jak zamkniętym kręgiem w zasadzie było środowisko konspiracji. Bartoszewski polecił Arta Zubrzyckiemu, który był żołnierzem oddziału, na czele którego od listopada 1943 stał Tadeusz Wiwatowski, do którego na zajęcia na polonistyce tajnego UW chodził Bartoszewski.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.