Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Literatura - Polska pod okupacją, Polska podziemna

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Nowość:

Gładkowski A., Warszawskie Termopile. Motoryzacja w konspiracji, Warszawa 2011, ss. 285.

Z tego co przeglądałem pozycja ta powinna stanowić ciekawe uzupełnienie chociażby pracy Tarczyńskiego...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Całkiem ciekawa propozycja dla zainteresowanych historią KeDywu OW AK:

Kwiatkowski Z. R., "Drużyna" VII Obwodu "Obroża". Oddział Specjalny KeDywu, Warszawa 2006, ss. 224.

Losy oddziału Andrzeja S. Kiedrzyńskiego "Kła" działającego w Rejonie III "Obroży". Grupa zaczęła być organizowana już w roku 1940. Podczas Powstania Warszawskiego oddział wszedł w skład Kompanii Osłony Sztabu Obwodu V Mokotów. Autor był żołnierzem tej grupy. Relacje, krótka historia oddziału opisująca poszczególne etapy jego działalności, biogramy... jak na zaledwie kilkunastosobowy oddział i tak jest całkiem sporo informacji.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie znoszę wojennej tematyki, dosłownie nie cierpię ale mimo to mam kilka książek poświęconych II wojnie św. Oczywiście związanych z regionem.

Polecam znakomite wspomnienia Józefa Pawłusiewicza "Na dnie jeziora" pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników regionu.

Maleńki fragment str. 306

"Znajomi Żydzi z okolicznych wiosek błagali nas o pomoc. Nasza grupa zebrała się na naradę poświęconą wyłącznie sprawie udzielania pomocy Żydom. Gdy mój brat, Tadeusz, zapoznał wszystkich z celem

zebrania i omówił ewentualne sposoby oraz zakres pomocy, wszyscy pogrążyli się w ponurym milczeniu. Każdy współczuł ściganym i mordowanym niewinnym ludziom, ale nikt nie spieszył się do zabrania głosu.

- Koledzy - ciągnął Tadeusz - te zbiorowe mogiły pomordowanych matek, dzieci i starców pozostaną pomnikiem hańby Niemców, znakiem barbarzyństwa nieznanego w historii dziejów ludzkości. Dla nas są świadectwem ludzkiej tragedii, ludzkich cierpień, na które ze względów humanitarnych nie możemy być ślepi, nieczuli, obojętni.

- Dobrze - odezwał się pierwszy Michał Koncewicz - nikt panu racji nie odmawia. Niewątpliwie my wszyscy jednakowo myślimy i jednakowo jesteśmy wstrząśnięci nieszczęściem tych ludzi, ale zdaje pan sobie sprawę, że w razie wsypy za ukrywanie Żyda trzeba zapłacić własną głową- - dodał z naciskiem - głowami swoich najbliższych. Mówię to nie dlatego, by odstraszyć zebranych od zamierzonej akcji, lecz w tym celu, by zabezpieczyć się na sto procent przed ewentualna wsypą. Wprawdzie nasz Łęg jest zakątkiem mało odwiedzanym przez policję ukraińską, ale mamy tu szpicla, który bez zmrużenia oka wydałby nas wszystkich na śmierć. Jeżeli moglibyśmy przechować kogoś z Żydów, to jedynie w lesie, w specjalnie urządzonej dla nich kryjówce, w miejscu niedostępnym, gdzie prócz dzikiego zwierza nikt nie zachodzi."

-------------------------------------------------------------------------------------------

Zupełnie nieznane są pamiętniki Michała Ducia "Wojenne losy chłopca znad Sanu", a szkoda

str. 14

"Żyliśmy z nimi bardzo dobrze prawie trzy lata, aż do czterdziestego drugiego roku - kiedy zaczęły się tworzyć bandy. To znaczy, najpierw dookoła były posterunki policji ukraińskiej. To byli ci, którzy zgłosili się na ochotnika, żeby służyć Niemcom. Z początku mordowali Żydów... Często robili sobie z tego drwiny. Słyszałem jak ludzie między sobą opowiadali. Na przykład, przyszedł Ukrainiec i chwalił się, jak to zjawił się u niego Żyd i zaoferował mu zegarki oraz jakieś tam złoto, żeby go tylko przechował, aby go Niemcy nie znaleźli. Ukrainiec relacjonował, co on na to j...twoju mat, Żydowi powiedział. A powiedział mu tak Ja cię schowam tak, że cie nikt nie znajdzie. No i wziął broń, zastrzelił Żyda, zakopał i zapewnił Teraz już nikt cię nie znajdzie Takie miał makabryczne poczucie humoru. I w pewnym momencie ludzie zaczęli mówić tak: Teraz mordują Żydów, Żydzi skończą się, żeby za Polaków nie wzięli się... No i wkrótce słowa okazały się prorocze. Słyszało się, ze tam kogoś zamordowali, to znowu gdzie indziej. a później już nocą, pojawiały się łuny na niebie. Paliły się polskie domy, polskie wioski, kolonie, na których osiedlano Polaków... Doszła kiedyś taka wiadomość, że zjechali do jednej miejscowości, Pobiedno się nazywała i nie dość, że mordowali, palili, to jeszcze ludzi łapali i do ognia wrzucali. Takie wstrząsające wiadomości docierały do nas coraz częściej.Ci co grasowali w naszej okolicy, to nie nazywali się "banderowcy", tylko "bulbowcy". Bo szef tej całej ukraińskiej bandy, to był Taras Bulba.

Nadal dobrze żyliśmy z okolicznymi Ukraińcami, nic złego nas z ich strony nie spotkało, ale zaczął narastać jakiś strach, było czuć takie napięcie. Zaczęło się od tego, ze jeśli ktoś, jakiś Polak, miał z Ukraińcem niesnaski, jakieś nieporozumienie kiedyś tam - to jechali i mordowali go, w nocy. W dzień, nie. No i później ostrzegali, że takie rodzinie, w którejś kogoś zamordowano, nie wolno pomagać, a nawet zbliżać się do niej."

"Naprzeciw nas mieszkał niejaki Ramel. To był Poleszuk, czyli Polak od lat osiadły na tamtych terenach. Był to człowiek światły, zamożny, bardzo dobry gospodarz. Hodował piękne, wspaniałe konie. One chodziły swobodnie, a jeśli weszły komuś w szkodę, to przychodził do ludzi i płacił, żeby nikt nie miał krzywdy. Zresztą Ukraińcy, jeśli ich bydło zrobiło jakieś szkody, też przychodzili, żeby jakoś sprawę polubownie załatwić. Naprawiali szkody albo przynajmniej deklarowali taką chęć, gdyż myśmy tam specjalnie nie mieli pretensji. Bo jak ktoś uczciwie podchodził do sprawy, to i człowiek mu się tym samym odwdzięcza. Wracając do tego Ramla. Dookoła działo się już niedobrze: tu spalili, tam spalili. A my tu w środku, jeszcze spokojnie. Ale coś się do nas zbliżało. Naraz, jednej nocy, Ukraińcy wpadli do Ramlów. Było ich w domu czworo: Ramlowa, Ramel, ich syn i synowa. Bo Olek, syn Ramla, jedynak, dopiero co ożenił się. złapali Olka. Przywiązali go do słupa telegraficznego, co był przy drodze. I ten słup, razem z nim, piłą rżnęli. W takich mękach chłopak konał. Starego Ramla ukrzyżowali, przybijając do desek w stodole. Zrabowali co mogli - bo to była zamożna rodzina - i odjechali pod osłoną nocy, tak jak zjawili się.

Następnego dnia przyszła do nas Ramlowa, prosić aby brat wziął kolegę i pomógł jej pogrzebać męża i syna oraz ukryć pozostałe rzeczy, których nie zdążyli zrabować. Oni tam poszli, a oni myśmy obserwowali z okna. Było dobrze widać, bo to równina.Mama zerkała co chwilę. Naraz od Stydnina jedzie kilka furmanek. Jadą bandziory ze śpiewem, z harmoszką. Zajeżdżają na podwórko Ramlów. No i teraz będzie tragedia - obawiamy się. Jak złapią mojego brata Władka i jego kolegę - Sochackiego- a wiedzą przecież, że to nie domownicy - zamordują. A jak ich, to przyjdą po nas... Mama uklękła, wzięła nas dzieci, kazał nam też kleknąci zaczęła odmawiać "Pod Twoją opiekę". Modlimy się żarliwie i patrzymy co dzieje się. A tu odsuwają się "kiczki" na dachu od stodoły - takie wiązki słomy, z których było zrobione poszycie - brat wychodzi spomiędzy nich. A za nim Sochacki. Skaczą i uciekają. Ubiegli kawałek, ale któryś z bandziorów się zorientował. Ruszyli w pościg. Strzelają. Nagle pada brat. Nie wiemy czy trafiony, czy co? A jemu było źle uciekać, bo miał niewygodne buty i chciał szybko je zrzucić. Patrzymy się - zerwał i biegnie dalej. Pogonili ich jeszcze trochę, ale bezskutecznie, więc wracają. Widzimy jak Ukraińcy podchodzą do tego pastucha. Nie wiemy, o co pytają, ale możemy domyślać się. Jeśli ten Ukrainiec powiedział, że to był od nas Włodek - i Sochackiego mógł rozpoznać - to przyjdą nas zamordować, przepadło... I teraz: ani uciekać, bo jak ruch zrobi się, to zauważa i sprowokujemy ich "wizytę", ani nie ma gdzie schować się... Czekamy na rozwój wydarzeń. Ale oni odeszli od pastucha i poszli z powrotem do zabudowań Ramla. Przez dłuższy czas nic nie dzieje się. Naraz wychodzi dwóch z karabinem. Idą prosto do nas. Matko Boska! Idą nas zamordować! Zdrętwieliśmy."

--------------------------------------------------------------------------------------------

Warto też zapoznać się ze zbiorem wspomnień Bolesława Baranieckiego "Opowieści leskie z pamięci i z fotografii"

--------------------------------------------------------------------------------------------

Znakomite wspomnienia Franciszek Kotuli "Diariusz muzealny 1942-1948"

14 VIII 1943.

Często się słyszy, że Niemcy na kierowniczych i odpowiedzialnych stanowiskach administracyjnych, a więc należący do śmietany partyjnej, w znacznej części są anormalni. To odnoszę również i do komisarza Pavlu. Po tym, co widziałem i czego doświadczyłem, mogę się pod tą opinią w pełni podpisać.

W związku z trzecim remontem w muzeum Pavlu zdecydował się wpaść do obiektu. I rzeczywiście nie przyszedł, a wpadł. Nie powiedziałbym, żeby go coś interesowało. Przebiegł szybko sale muzealne, gdzieś od niechcenia rzucił jakąś uwagę, tak ni przypiął, ni przyłatał. Np. zapytał: A te meble po co tu stoją? - i wskazał na śliczny biedermajerowski salonik stojący w hallu. gdzie powinien stać. I czy można na to odpowiedzieć?

Jego oczy gdzieś niespokojnie i błędnie biegały - pewnie za myślami, których były wyrazem. Nie przyglądał się obrazom czy strojom ludowym, ale wlazł do komórki i zauważył, że jest ciasno.

Jakiś czas zatrzymał się przy archeologii. Jego uwagę zwróciły brązowe siekierki. Kiedy zapytałem, czy mogę mówić po polsku, to mnie najpierw skrzyczał, dlaczego nie umiem po niemiecku, ale ostatecznie mówiliśmy po słowiańsku, to znaczy ja po polsku a on po czesku.

Do jakiego narodu należały te siekierki? - zapytał nagle.

Nie wiem - szczerze odpowiedziałem. To on znowu do mnie mówi, co ze mnie za kustosz. Dopiero przyjął wytłumaczenie, że kustosz tylko zbiera, a fachowcy to oceniają i badają. Wtedy mi kazał jeździć po okolicy i zbierać te rzeczy, ale skąd wziąć na to środki, nie powiedział.

Radzili mi, po niewczasie, żebym powiedział: Te siekierki są germańskie! Byłbym wziął i na posadzkę i na drzwi. Może szkoda? Pavlu powiedział jednak, że o odrzwiach i drzwiach myśli i szuka na to pieniędzy. Czy znajdzie?

Będąc w kuchni zwróciłem mu uwagę, że konieczne są szafki na naczynia, których robotę wstrzymał swego czasu. Odpowiedział przy świadku inż. Brzuchowskim, że jeśli pracownia stolarska ma drewno, to niech robi. Zaraz napisałem pismo, dałem Goerowi do podpisu i poszło do pracowni stolarskiej. Żeby chociaż zrobili.

Pavlu zostawił mnie nieco rozstrojonego. Taki dziwny człowiek, który wprowadza niepokój i roztrzęsienie. Odetchnąłem jak poszedł.

20 VIII 1943.

Powiedziano mi, że Pavlu oświadczył kiedyś inż. Posadzkiemu, że muzeum leży mu na sercu, że szuka pieniędzy na wykończenie frontu. Żeby je wreszcie znalazł.

Salki na dole wymyto, wstawiono drzwi. Bardzo się cieszę. Zacznę teraz urządzać. Ale wcale nie będę się spieszył. "

-------------------------------------------------------

Wspomnienia Stanisława Rajchela "Kronika wydarzeń świadectwem czasów i ludzi" wydane własnym sumptem, nikt ze znajomych historyków o nim nie słyszał, publikacja chyba niedostępna na rynku, dostałam ją od anonimowego czytacza jakiegoś forum.

------------------------------------------------------------

Tomasz Mianowski "Schroniska górskie w Karpatach Polskich w latach 1939-1945" ciekawe opracowanie o charakterze monograficznym opowiada o dziejach naszych schronisk i ludzi z nimi związanych w czasie okupacji, o ludziach związanych z ruchem oporu, o trasach kurierskich. Jest oparta w dużej mierze na wspomnieniach, relacjach itd.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

"Tędy szli ...Operacja Karpacko-Dukielska - retrospekcja 60 lat później"

Izabella Szubra

"Wspomnienie"

"1 września 1939 roku, gdy Niemcy wkroczyli do Polski, miałam 4 lata. Pamiętam doskonale ten dzień, ponieważ nad naszymi głowami przeleciały w kierunku Krosna niemieckie samoloty, bombardując Krosno, szczególnie lotnisko; czarne dymy snuły się nad miastem.

Żołnierze niemieccy wkroczyli do Chorkówki, gdzie mieszkałam wraz z rodzicami i trojgiem starszego rodzeństwa. W tym dniu we wczesnych godzinach rannych mama wyjechała po ojca do Krosna, na stację PKP. Wystraszeni aktualną sytuacją wraz z rodzeństwem uciekliśmy do sąsiadów z własnego domu, skąd obserwowaliśmy wojsko niemieckie, które znajdowało się wokół naszego obejścia. Zaczęła się okupacja wraz ze wszystkimi rygorami na co dzień. W 1942 roku rozpoczęłam naukę w szkole podstawowej i już miałam pełną świadomość, że w okolicy działa partyzantka, szczególnie w sąsiedniej miejscowości Bóbrka. Istniało pełne zagrożenie wywózką do Niemiec na roboty przymusowe, a to już dotyczyło mojego starszego rodzeństwa.

Na początku i w połowie 1944 roku Niemcy uciekali w popłochu, a w dniu 8 września 1944 roku do Chorkówki i okolic wkroczyły jednostki Armii Czerwonej. W naszym domu rodzinnym chwilowo zatrzymywali się żołnierze radzieccy, co kilka dni i na krótko, a następnie szli na zachód i południe. W jednym z jesiennych dni przyjechał na koniu żołnierz radziecki, który u nas zakwaterował. Okazało się, że ten młody i wesoły czerwonoarmista pełnił obowiązki doręczyciela poczty dla wojska. Codziennie rano wyjeżdżał, przywoził całą masę listów. Siadał wieczorem przy stole oświetlonym lampą naftową i rozpoczynał ich sortowanie. Ja siedziałam również przy tym stole i obserwowałam bacznie jego czynności. Listy dzielił na dwie grupy, układając je po prawej i po lewej stronie. Po lewej było ich więcej, tak że zaczynało brakować miejsca na stole, więc brał je i wrzucał do płonącego pieca. Ojciec mój, obserwując cały przebieg sortowania, zapytał żołnierza, dlaczego pali te listy. On odpowiedział, że adresaci już nie żyją. Następnie rozpoczynał czytanie pozostałych z prawej strony listów i to już przebiegało dłużej. I znowu niektóre z nich wędrowały na lewo, a następnie były wrzucane do pieca. Widząc zdziwione oczy mojego ojca, nie pytany wyjaśnił: "Bo tu są złe wiadomości od rodzin, a żołnierz nie może o tym wiedzieć". Kilkanaście dni żołnierz przebywał w naszym domu. Wciąż odbywało się sortowanie listów, które codziennie otrzymywał z ojczyzny, z czego zaledwie jedną trzecia doręczał żołnierzom, jadąc na linię frontu w kierunku Dukli.

W kolejnym dniu, jak codziennie rano, wyjechał na linię frontu ze swoimi listami i nie wracał przez dwa dni, aż na trzeci dzień zjawił się, ale bez konia i czapki. Wrócił, ale już nie ten sam człowiek, smutny i przerażony. Konia stracił, bo trafił go pocisk. On sam przeżył, chociaż kula trafiła w czapkę. Powiedział ojcu, że w pobliżu Dukli jest straszne piekło, tysiące zabitych i rannych żołnierzy oraz ogromne ilości zniszczonego sprzętu wojskowego. Okazało się, że chodziło o bitwę na Przełęczy Dukielskiej. Rozmawiali do późnej nocy na ten temat, ponieważ ojciec znał język rosyjski, a następnego dnia pożegnał nas wszystkich ze łzami w oczach i odjechał na front. Wielotygodniowe krwawe walki na pobliskiej dukielszczyźnie odbiły się szerokim echem w naszej okolicy. Uciekinierzy z terenu walk przekazywali ich obraz, opowiadali o ofiarach wśród ludzi cywilnej oraz o zniszczeniach i tak już bardzo ubogich górskich wiosek. Dramat tamtejszej ludności trwał jeszcze wiele lat po wojnie. Pozostałe miny i niewybuchy zbierały krwawe żniwo."

O książce piszę w "swoim" wątku na Bratnim Forum.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Na stronie wydawnictwa dopiero w zapowiedziach, ale na TKH już można było nabyć: http://www.wuw.home.pl/ksiegarnia/product_info.php?products_id=4841

Praca podzielona na trzy części główne. Dwie pierwsze poświęcone są odpowiednio oddziałowi "Skrytego" (świetnie uzupełnia to pracę S. Rakowskiego) oraz oddziałom powiatu warszawskiego. Trzecia część dotyczy akcji dywersyjnych i kolejowych przeprowadzonych poza Warszawą, ale nie tylko przez oddziały podwarszawskie. Coś na zasadzie takiego spisu tychże akcji, przy czym jest też trochę materiałów na temat działalności w pierwszej połowie 1943 r. o czym dotąd mało było materiałów. Ogólnie pozycja stanowi udane zamknięcie prac nad wydawaniem dokumentów KeDywu OW AK przez Panią Rybicką (ogólnie przygotowano 13 różnych tomów). Chociaż nie ukrywam, że mam nadzieję, iż Pani Rybicka nie zakończy na tym swojej pracy w tym zakresie ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Ciekawa rzecz się wydaje patrząc na tytuł (praca doktorska robiona w Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku): Paweł Makowiec; Polska szkoła walki w mieście 1941 - 1944. Doktryna bitwy miejskiej w planach powstańczych, szkoleniu i działaniach okręgu Warszawa Armii Krajowej; promotor: prof. Mirosław Nagielski; 2007 r.

Ciekawe czy komuś kiedyś przyjdzie do głowy wydać to...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Rzecz warta uwagi:

Stopczyński W., O "Raporcie >>Alego<< z akcji na Kutscherę" - odpowiedź na polemikę dr Marii Wiśniewskiej, "Przegląd Historyczno-Wojskowy" nr 2(240)/2012, s. 161-172.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Na początek nowość, książka wyszła na początku lipca: http://historyton.pl/catalog/product_info.php?products_id=15595

I rzecz trochę starsza, jeszcze z 2011: http://sklep-mhw.pl/Stanislaw_Maliszewski_Emma_wywiad_rzeka_z_Maria_Straszewska-70.html

Mimo swoich ponad 90 lat prof. Straszewska cały czas zadziwia jasnością wywodu i doskonałą pamięcią (tutaj mały przykład: http://www.tvp.pl/historia/cykle-dokumentalne/notacje-historyczne/wideo/maria-straszewska-biuletyn-informacyjny-armii-krajowej/1665835). Zdecydowanie pozycja z gatunku "trzeba znać".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.