Jestem po przeczytaniu książki "Tajny Pułk KG 200" (Peter Wilhelm Stahl).
Okazuje się, że pod koniec wojny pułk ten zajmował się również zrzucaniem personelu za linię frontu na tereny wyzwolone przez Aliantów.
Robił to tradycyjnie ale też i za pomocą urządzenia zwanego PAG (Personen-Abwurf-Gerat). Była to jakby beczka ze sklejki w którą pakowano troje ludzi w pozycji leżącej. Z jednej strony był upakowany spadochron a z przeciwnej strefa amortyzująca uderzenie o ziemie i schowek na broń i przybory.
Podwieszało się to zamiast bomby i jazda!
Na rysunku wygląda to koszmarnie. W życiu nie dałbym się w to zapakować.