Moja "wybitna" wiedza z zakresu nauk ścisłych każe mi domniemywać, że koła dyliżansów (i innych tego pojazdów) musiały czasami łamać się, odpadać itp. Jak sobie z tym radzono? Czy:
1) wożono koła zapasowe,
2) czy tylko wysyłano kogoś z prośbą o ratunek,
3) czy były jakieś typowe "podnośniki",
4) czy po prostu szukano na poboczu jakieś przydatnej dźwigni (czyli pewnie kawałka drzewa),
5) lub pasażerowie po prostu ćwiczyli podnoszenie ciężarów?
Może to głupie pytania, ale uzmysłowiłem sobie, że ten aspekt epoki "przed-mechanizacyjnej" na drogach Europy i świata jest dla mnie tajemnicą.