Skocz do zawartości

maria_

Użytkownicy
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez maria_

  1. Żołnierze, którzy nie dotarli na czas

    Mój ojciec Stanisław Ciupalski ps "Chruślik" instruktor broni, należał do batalionu "Zośka" - 1 kompania "Maciek" - I pluton "Włodek". 1 sierpnia 1944 r. jeszcze przed godzinną "W", z grupą żołnierzy "Zośki", wobec wybuchu przedwczesnych walk zostaje odcięty na Żoliborzu. Grupą dowodzi Tadeusz Huskowski ps. "Tadeusz" - dowódca I plutonu "Włodek" 1. kompanii "Maciek" baonu "Zośka". Udaje im się dotrzeć do magazynów broni kompanii na Bielanach i na pl. Wilsona. W nocy 1/2 sierpnia grupa obładowana bronią wychodzi z Żoliborza w kierunku Kampinosu. Na wysokości wsi Wawrzyszew odkrywają stanowisko przeciwlotniczego ciężkiego karabinu maszynowego. Powstańcy wykorzystując zaskoczenie zdobyli broń (ckm + kilka karabinów i amunicję) i wzięli dwóch jeńców. Cały dzień 2 sierpnia grupa odpoczywają w lesie, po czym w nocy wracają na Żoliborz. Wczesnym rankiem 3 sierpnia następuje starcie z niemieckim patrolem z CIWF na Osiedli Robotniczych na Bielanach. Moj ojciec zostaje ciężko ranny i po kilku dniach w szpitalu (Nasz Dom powstańczy szpital polowy nr 203 przy al. Zjednoczenia 34) został wyprowadzony przez łączniczkę do Kampinosu. Na terenie puszczy wchodzi w skład kompanii por. "Olszy" jako dowódca sekcji ckm, a potem jako amunicyjny przy jedynym zdobytym dziale. Po walce na Bielanach grupa z Baonu Zoska przeszła na Żoliborz pod dowódctwem Tadeusza Huskowskiego ps "Tadeusz", ("Tadzio Żoliborski" dowódca 1 plutonu 1 kompanii Batalionu "Zośka"), dołaczyła się do Zgrupowania „Żniwiarz” i walczyła w jego ramach do końca Powstania. Dane z pamiętnika mojego ojca. Też w książce Anny Borkiewicz Celińskiej "Batalion Zośka są opisane.
  2. Mój ojciec Stanisław Ciupalski ps"Chruślik" brał udział w Bitwie pod Jaktorowem jako amunicyjny przy jedynym dziale zdobytym w wypadzie na Truskaw i tak opisał w pamiętniku .....Zaobserwowałem koncentrację wszystkich naszych sił i doszedłem do wniosku z kolegami że będziemy przebijać się do Lasów Pomorskich lub do Gór Świętokrzyskich. Samoloty wywiadowcze cały czas nas obserwowały. Nastąpiła reorganizacja oddziałów i ustawienie kolumny marszowej. Dezerterzy ukraińscy, rosyjscy i inni nie narodowości polskiej mieli pozostać w Puszczy. Byłem zdumiony ilością wozów taborowych ponieważ idąc do Gór Świętokrzyskich należało bardzo szybko najpierw dostać się do Puszczy Mariańskiej za torami Warszawa Żyrardów a tak duża ilość wozów utrudniała to. Rozpuszczono część chłopców do domów, którzy mieli w pobliżu rodziny, rannych ulokowano po pobliskich wsiach Wieczorem 28 go września ruszyliśmy na południe. Mimo mej prośby i kolegów obsługa armaty nie otrzymała spodziewanej ilości osobistej broni. Byłem więc bez broni. Oddziały piechoty osłaniały kolumnę z boków tocząc potyczki z nieprzyjacielem. Mijaliśmy szosę Sochaczew Błonie w momencie gdy nasz oddział zaatakował przejeżdżające samochody niemieckie, które zostały kompletnie zniszczone. Przeszliśmy tor kolejowy a następnie przez prymitywny mostek rzekę Utratę. Kolumna rwała się pochód był zwolniony. Dopiero nad ranem przeszliśmy koło wsi Budy Zosine i dochodziliśmy do torów Warszawa Skierniewice. Otrzymaliśmy rozkaz postoju zapewne aby reszta kolumny mogła dołączyć. Był to drugi poważny błąd. Tory nie były wysadzone lub rozmontowane z obu stron. Postój trwał około półtorej godziny. Porucznik Leszczyc ulokował armatę na wprost torów a wóz z pociskami niedaleko aby można było je szybko podawać. Jeden lub dwa plutony piechoty podobno już przeszły tory. Przed nami w pobliżu torów też była piechota. Naraz wjechał na tory pociąg pancerny i zaczął nas ostrzeliwać swoją artylerią i bronią maszynową. Oddaliśmy z naszego działa 3 strzały bezpośrednio w pociąg i lokomotywę. Wtedy skierowano ogień bezpośrednio w nas wzmacniając ostrzeliwanie. Zapanowała panika. Piechota i ubezpieczenia będące przed nami uciekały w miejsca lepiej zabezpieczające je. Teren był płaski pokryty krzakami. Miałem wrażenie że jesteśmy sami na wprost pancerki. Nasze działo zmieniło się w kupę szmelcu. Wszyscy leżeliśmy na ziemi. W tych warunkach porucznik Leszczyc rozwiązał rozdział. Każdy mógł ratować się aby nie zostać zabity przez ogień bezustanny pancerki. Ja byłem po lewej stronie działa. Czołgając się i biegnąc schylony kierowałem się w lewą stronę. Widziałem przerażające sceny. Wielu naszych żołnierzy było zabitych lub rannych. Kawalerzysta nie mógł wydobyć nogi, którą przygniótł mu zabity koń. Nawet kilka osób nie mogło podnieść tego zabitego konia. Nawała ognia nieco zmalała. Wielu żołnierzy nawet rannych z bronią cofało się do wsi aby zająć stanowiska spodziewając się ataku piechoty npla. z pancerki. Ja nie miałem broni więc nadal kierowałem się na wschód aby być poza walką.....
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.