napata
Użytkownicy-
Zawartość
186 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez napata
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7
-
Periodyzacja pradziejów
napata odpowiedział Erinna → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
To może teraz coś dla samego Egiptu: Paleolit 700 tys - 12 tys. lat temu Epi Paleolit (kultura Fajum B) 12 tys - 8 tys p.n.e. Neolit (kultury: Fajum A, Merimde i Badari) 5200 - 3800 p.n.e. Okres Predynastyczny Wczesny (Nagada Iab) 5200 - 3500 p.n.e. Okres Predynastyczny Środkowy (Nagada Ic, IIab) 3500 - 3400 p.n.e. Okres Predynastyczny Późny (Nagada IIcd) 3400 - 3200 p.n.e. Okres Protodynastyczny (Nagada IIIab) 3080 - 3050 p.n.e. Troszkę uproszczone. Myślę że dla potrzeb Forum wystarczy. -
Albert Einstein zapytał: Co świeci jaśniej, Słońce czy Księżyc ? ... ... ... Oczywiście, że Księżyc, bo on świeci w nocy, podczas gdy Słońce tylko w dzień, kiedy i tak jest widno! George Bernard Shaw powiedział: W życiu każdej kobiety mamy siedem etapów: niemowlę, dziewczynka, panienka, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta. A propos wypowiedzi Kiyi i MaWro - S'ils n'ont pas de pain, qu'ils mangent de la brioche (Jeżeli nie mają chleba, niech jedzą ciastka) Tak faktycznie miała powiedzieć Maria Antonina, ale jest to cytat wcześniejszy i pochodzi z Wyznań Jean Jacques'a Rousseau. I to on jest autorem tego stwierdzenia, namawiającego do rewolucji.
-
Masz słuszność Merogne! Niestety światli i bogaci Europejczycy zjedli wiele mumii, być może również władców, których zabrakło nam w tebańskich skrytkach. Warto w tym miejscu nadmienić, niejako a propos, że Pani R.David jest bodaj najwybitniejszym specjalistą na świecie w dziedzini mumii i mumifikacji.
-
Starożytność to arcyciekawy okres w dziejach ludzkości. Wciąż odkrywany na nowo. Wykopaliska archeologiczne to jak badania w nowoczesnych instytutach naukowych. Nie wiemy nic, i nagle oczom naszym ukazuje się wspaniały obraz, obraz ludzi, którzy żyli przed wiekami, tworzyli wspaniałe kultury. Odeszli wraz ze swoją cywilizacją. A teraz my ich odkrywamy na nowo. A w ogóle to w Historii wszystko jest ciekawe, gdyż Historia sama w sobie jest najważniejszą i najciekawszą dziedziną wiedzy.
-
...
-
...
-
...
-
Kto według ciebie był najgorszym cesarzem?
napata odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Starożytny Rzym
Racja. Przez historyków Neron oceniany jest stosunkowo dobrze. To tylko tradycja przekazała nam nieco wypaczony jego wizerunek. -
Quiz Starożytność
napata odpowiedział Andrzej → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Ufff! I co? Trudne było? No oczywiście, że Huni, Snofru i Amenemhat III. To są wypadki bez precedensu, gdy jeden władca wznosi dwie ogromne budowle. Wprawdzie z Hunim nie jest to takie klarowne, bowiem jemu przypisuje się wprawdzie siedem mniejszych piramid w różnych miejscach Egiptu, ale z kolei piramida w Meidum nie jest taka pewna. Na pewno wykończył ją syn Huniego, faraon Snofru. Warto takie przypadki znać. Świadczą one o nieprawdopodobnych wręcz środkach i potędze króla. Pamiętajmy że budowa piramidy to proces zakrojony na wiele lat, często przekraczający okres panowania króla. Proces niesłychanie kosztowny. Dlatego niepojętą dla mnie rzeczą jest powtórzenie tego procesu przez jakiegoś władcę. Warto się nad tym zastanowić. OK. Teraz już Aleksandrze wiesz, że piramidki satelitarne to nie to samo, prawda? Ty zadajesz następne pytanie. -
Najlepszy film historyczny
napata odpowiedział Aleksander → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Mówicie o filmach fabularnych? Faraon Jerzego Kawalerowicza. -
...
-
Moja ulubiona gra to...
napata odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Akademie im. Jana Czochralskiego
WarCraft II i Half-Life -
Ulubiona kultura prehistoryczna
napata odpowiedział Erinna → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
... -
Bo był władcą Uruk. To że epos znaleziono w asyryjskiej Niniwie niczego nie zmienia. Trchę się kłania chronologia. Jednym zdaniem: Jest to epos starobabiloński opowiadający o legendarnym sumeryjskim władcy a znaleziono go w ruinach biblioteki asyryjskiego króla. I wszystko jest OK. Przekłady różnią się tak bardzo ponieważ ten pierwszy (Wittlina) jest przekładem wolnym. No to tabliczka 11: DALEKIEMU UTNAPISZTI rzecze Gilgamesz: Patrzę na ciebie, Utnapiszti: miara twa nie inna, jesteś taki jak ja, w sobie też wcale się nie różnisz, jesteś taki jak ja! Serce me gotowe choćby bitwę ci wydać, wylegujesz się tylko na grzbiecie, jednak się nie wznosi ramię moje na ciebie. Powiedzże mi, jakoś ty przeżył, w bogów zgromadzenie wstąpił, życia dostąpił? Rzekł doń Utnapiszti, do Gilgamesza: Wyjawię ci, Gilgameszu, słowo zakryte i powiem ci tajemnicę bogów. Miasto Szuruppak, gród tobie znajomy, na brzegu Purattu położony, to stare miasto, blisko tam do bogów. Ludzie się wtedy mnożyli po świecie, świat jak dziki byk ryczał, wielki bóg się obudził. Ellil usłyszał i rzecze do bogów: Przez ludzi czyniona wrzawa nieznośna, od krzyku ich już spać nie można! Zawiążmy im łona, niech się nie mnożą! Zetnijmy raz figę tego plemienia, niech zielenizny im w brzuchu nie stanie! Z góry niechaj Addu swój deszcz zatrzyma, z dołu niechaj żyzna po- wódź zostanie w źródłach. Niech przyjdzie wicher i pola obnaży, niech się chmury trzymają z daleka, niech ziemia nie rodzi, niech pierś odwróci precz od Nisaby, co zbożem płodna! Ze- ślijmy na nich prócz tego boleści, zawroty głowy i dreszcze z gorączką, niechaj wrzask ich zaraza uciszy! Pierwszy rok przyszedł i z góry Addu swój deszcz zatrzymał, z dołu żyzna powódź została w źródłach. Ziemia przestała ro- dzić, odwróciła swą pierś od Nisaby, pola za jedną noc zbielały, równina rodziła ziarenka soli, rośliny nie rosły, zboże nie wze- szło i gorączka ludzi zaczęła nękać. Drugi rok przyszedł i zjedli zapasy. Trzeci rok przyszedł i lu- dzie się stali wrogami ludzi. Czwarty rok przyszedł i tłok się uczynił pomiędzy ludźmi, przestronne domostwa były za ciasne, chodzili po ulicach ludzie posępni. Piąty rok przyszedł, córki wejść pragnęły do matek, lecz matki przed nimi drzwi zamy- kały, córki sprawdzały wagi u swych matek, matki oglądały wagi swych córek. Szósty rok przyszedł i z córek swych matki gotowały posiłek, jadły swe dzieci. Były zapełnione do szczętu miasta, jeden dom pożerał drugi dom, ludzie twarz mieli zakrytą jak duchy i wszyscy życie wiedli z tchem zapartym. W siódmym roku rzekł Ellil: Ludzkość się nie zmniejsza, jest liczniejsza niż dotąd! Już spać nie można! Niech przyjdzie rankiem okrutna ulewa i nie- chaj przez całą noc nie ustaje, niech deszcz gór sięgnie, ich szczyty zatopi, niech jakoby złodziej pola ograbi! Tak też powiedziawszy z krzykiem powstali bogowie na ra- dzie, nic się nie zlękli, serce ich pragnęło potop uczynić. Byli na tej radzie ojciec ich Anu, mężny Ellil, ich doradca, pełnomocny u tronu Ninurta i Ennugi, wodnych robót nadzorca. Ea z ja- snym okiem, sprawiedliwy, słodkich wód władca, z nimi razem przysiągł. Ale iż łaskaw, do trzcinowej chatki rzecze w te słowa: Chatko, chatko! ścianko, ścianko trzcinowa! Posłuchaj mnie, chato, ścianko, uważaj! Niech mąż z Szuruppaku, syn Ubartutu, dom swój rozbierze i korab zbuduje. Porzuć mienie, szukaj ży- cia, człowiecze, bogactwa znienawidź, duszę w żywych zachowaj! Wprowadź w korab z wszelkiej duszy nasienie, ze zwierząt pol- nych i z ptaków niebieskich! Weź swoje zboże i wszelki majątek, weź żonę, potomstwo i wszystkich krewnych, weź biegłych w rzemiośle. Ja poślę tobie zwierzynę stepową, wszelkie zwierzęta, co tylko je trawę, iżby u drzwi twoich czuwały. Ten korab, który masz uczynić, niechaj ma czworokątną postać, równe niech będą szerokość i długość, jak otchłań wypukło ma być przykryty! Pojąłem i rzekłem do pana Ea: Nigdym nie czynił takiego korabia. Nakreśl mi na ziemi jego zarysy, iżbym się im przyjrzał a mógł korab zbudować! Więc on mi nakreślił korab na ziemi. Otwarłem usta i rzekłem do Ea: Słowo twe, mój władco, któreś do mnie przemówił, posłusz- nie przyjmę i wszystko wypełnię. A cóż miastu odpowiedzieć, ludowi i starszym? Ea rozwarł usta i rzecze, do mnie, sługi swego, prawi w te słowa: Ty im tak, człowiecze, odpowiesz: Wiem, że mnie Ellil nienawidzi, przeto w mieście waszym żyć już nie będę, od ziemi Ellila stopę odwrócę. Spłynę ja w ocean, do Ea, mojego władcy! A na was on ześle deszcz w obfitości, wyda wam wodnego ptactwa i ryb kryjówki, żniwo czeka was bardzo bogate! Który z rana sypał soczewicą, wieczorem spuści na was ulewę pszenicą. Zaledwie świtu co nieco w rozbrzasku, ja wszystkich swoich ku sobie skrzyknąłem. Ten przyniósł w ofierze owce chowane, tamten w ofierze niósł owce stepowe. Każdemu mężczyźnie pracę zadałem, rozbierali domy, drzwi zdejmowali, tajemnicy mojej nie wydawali. Dziecię smołę dźwiga, silny mąż znosi w koszach, co trzeba. W piątym dniu kadłub korabia złożyłem. Pół morga powierzchni, dziesięć prętów miał na wysokość, każda krawędź górą po dziesięć prętów. Przybiłem obręcze i wytyczywszy uczyniłem w nim sześć pokładów, podzieliłem jak dom korab na siedem pięter, wzwyż go przegrodziłem na dziewięć części, od wody kołkami go uszczelniłem, rudło dlań wybrałem i włożyłem na korab, co było trzeba. Sześć kadzi smołowca w piecu rozpławiłem, trzy kadzie smoły do tego dolałem, trzy kadzie oliwy ludzie przynieśli prócz kadzi oliwy, którą do wypieku zużyto, i dwóch, które schował sternik na statku. A dla ludzi swoich byki rzezałem, dzień w dzień im owce za- bijałem, moszczem i chmielem, oliwą i winem robotników poiłem jak wodą z rzeki. Sprawiłem im święto jak w nowym roku, wonności szkatułkę otwarłem, dłonie w maść kładłem. Przed zachodem słońca dnia siódmego korab był gotów. Za- częto go spychać. Był bardzo ciężki. Gęśle go kazali z góry i z dołu na wałkach wesprzeć. W wodzie się w dwóch trzecich pogrążył. Włożyłem na korab wszystko, co miałem. Co tylko miałem, włożyłem nań srebra, co tylko miałem, włożyłem nań złota, co tylko miałem, włożyłem nań zwierząt. Podniosłem na korab ro- dzinę, krewnych, dzikie bydło i zwierzynę oraz wszelakiego sy- nów rzemiosła. Bóg Szamasz porę mi przeznaczył: Kto z rana sypał soczewicą, wieczorem ulewę spuści pszenicą! Ty wstąp na korab! Drzwi za sobą szczelnie smołą posmaruj! I czas nadszedł. Deszcz z rana spadł jak soczewica, wieczorem ulewa jakby pszenica. W twarz pogody zajrzałem. Straszno było spojrzeć na twarz pogody. Wszedłem na korab. Drzwi za sobą smołą pomazałem. Za smolenie korabia okrętnikowi Puzuramurri dworzec swój oddałem z całym bogactwem. Zaledwie świtu co nieco w rozbrzasku, z podstawy nieba czarna chmura wzeszła. W środku chmury grzmi Addu, bóg burzy, przed nią ciągną bóstwa Szullat i Manisz, nad górą i nad krajem idą, zwiastuny. Eragal władnący światem podziemnym rudło wyciągnął, co światem kieruje. Idzie Ninurta i tamy rozrywa. Anunnaki pochodnie podnieśli, blaskiem ich straszliwym ziemię zażegli. Odrętwienie od Addu nieba dosięgło i światło wszelakie w mrok przemieniło. Pękła wielka ziemia jakoby garnek. Przez dzień pierwszy południowa burza szaleje. Wdarła się i góry wodą pokryła, powódź wpada na ludzi jak bitwa, jeden drugiego już nie widzi i z nieba takoż ich nie dojrzeć. Bogowie sami zlękli się potopu, wznieśli się, umknęli do nieba Anu, jak psy się skulili, pod murem przypadli. Isztar krzyczy jak w mękach porodu, pani bogów piękny głos mająca: Oby się ten czas był w glinę obrócił, iżem w radzie bogów złą rzecz zrządziła! Jakże ja w tej radzie złą rzecz radziłam, iż na zgubę ludzi moich wojnę wydałam? Czyż po to sama tych ludzi rodziłam, aby morze napełniali jak dzieci rybie? Bóstwa z rodu Anunnakich razem z nią płaczą. Pozwieszali głowy bogowie, spokornieli, siedzą w płaczu, w udręce, wargi im zaschły, cisną się ku sobie. Burza idzie sześć dni, siedem nocy, burza południowa ziemię równa potopem. Kiedy dzień siódmy się uczynił, poniechała burza południowa potopu, zmagań, co srożyły się jakoby wojska, co miotały się jak żona rodząca. Morze się uspokoiło, ucichła burza, potop walić przestał. Otwarłem dymnik: na oblicze światło mi padło. Na morze spojrzałem: cisza nastała i zaprawdę cała ludzkość gliną się stała. Ziemia płodna była jak dach płaska. Padłem na kolana, usiadłem w płaczu, po obliczu moim łzy popłynęły. Brzegu ją- łem wypatrywać po krańce morza: o czternaście wiorst ostrów z wód sterczał. Dobił korab mój do góry Nicir. Zatrzymała ko- rab góra Nicir, chwiejbę jego podparła. Jeden dzień i drugi dzień góra Nicir trzyma korab i drgnąć mu nie daje. Trzeci dzień i czwarty dzień góra Nicir trzyma korab i drgnąć mu nie daje. Piąty dzień i szósty dzień góra Nicir trzyma korab i drgnąć mu nie daje. Kiedy dzień siódmy się uczynił, wyniosłem gołębia, wypuści- łem, lecieć mu dałem. Odleciał gołąb i znowu powrócił, miejsca nie znalazł, gidzie by stanął, przyleciał z powrotem. Wyniosłem jaskółkę, wypuściłem, lecieć jej dałem. Odleciała jaskółka i wraca znowu, miejsca nie znalazła, gdzie by stanęła, przyleciała z powrotem, nóżki miała gliną umazane. Wyniosłem kruka, wypuściłem, lecieć mu dałem. A kruk odleciał, wód spadek zobaczył, nie wrócił już, kracze, w ścierwie się babrze, żre i paskudzi. Na ląd zszedłem ze swoją małżonką, z córką i z łodnikiem mym Urszanabi. Rozpuściłem wszystko na cztery wiatry. Więc tamci z korabia takoż wysiedli. W bojaźni bogom ofiary oddawszy odbiegli, iżby znów ziemię zaludniać nad rzeką Purattu. Jam kładł ofiarę. Złożyłem ofiarę. Na wieży górskiej spaliłem kadzidło, postawiłem kadzielnic siedem i siedem, wkruszyłem w ich czasze trzciny, mirtu i cedru. Bogowie dobrą woń poczuli, przyjemny zapach bogowie poczuli, jak muchy bogowie mnie ofiarę czyniącego obiegli. Jak się boska macierz Mah zjawiła, pani Isztar, w dłoni swój naszyjnik wzniosła, muchy niebieskie, który na jej radość był Anu sporządził: O wy, bogowie! Oto mam na szyi lapis lazuli. Jak zaprawdę jego nie zapomnę, tak zaprawdę te dni popamiętam, nie zapomnę o nich po wieki wieków! Niech się do ofiary zbliżą wszyscy bo- gowie, Ellil do ofiary niech się nie zbliża! Wszak on nierozważnie potop uczynił i moim ludziom zagładę przeznaczył! Jak tylko Ellil się pojawił, korab gdy wypatrzył, zgniewał się Ellil, pełen wściekłości na bogów Igigi, bogów nieba pomocnego, wziął się rozsierdził: Co za żywa dusza uszła zagłady? Ani jeden człowiek nie miał ocaleć! Otwarł usta Ninurta i rzecze Ellilowi mężnemu, i tak mu wieści: Któż jeśli nie Ea żywi zamysły? Przecie to on, Ea, zna się na wszystkim! Ea rozwarł usta i rzecze Ellilowi mężnemu, i tak mu wieści: Tyś mędrzec śród bogów, tyś jest bohater, jakże mogłeś nie- rozważnie potop uczynić? Na tego, kto zgrzeszył, grzech jego połóż, na tego, kto winien, włóż jego winę: lecz powściągaj się, iżby nie był podcięty, cierpliwy bądź, iżby nie był stracony! Miast ci potop czynić, lepiej by się lew pojawił, ludzkość prze- rzedził! Miast ci potop czynić, lepiej by się wilk pojawił, ludzkość uszczuplił! Miast ci potop czynić, lepiej głód byś zesłał, ziemię pokarał! Miast ci potop czynić, lepiej by bóg moru, Era, ludz- kość poraził! Jam tajemnicy wielkich bogów nie wydał: ponad wszystkich przytomnemu sen zesłałem, tajemnicę bogów sam przejrzał. Teraz użycz dlań rady rozumnej. Wstąpiwszy na mój korab Ellil za rękę mnie ujął, na ląd spro- wadził, kazał przy mnie klęknąć mojej małżonce, czół naszych dotknął, między nami stanął, nam błogosławił: Dotychczas człowiekiem był Utnapiszti, odtąd zaprawdę Utnapiszti z żoną nam, bogom, podobni! Niech w oddaleniu mieszka Utnapiszti, w krainie Dilmun, kędy wschodzi słońce, w rzek ujściu, w miejscu, kędy wody świat opływające w otchłań uchodzą. I precz powiedli mnie, daleko, posadzili, gdzie rzeki uchodzą. Lecz dla ciebie ninie z bogów któż by się zebrał, iżbyś życie znalazł, którego szukasz? Nie śpij choćby sześć dni, siedem nocy! Ledwie usiadł na sednie nóg swoich, sen go owiał jak zamieć pustynna, sen go jakby w miękką wełnę spowił. Rzecze do niej Utnapiszti, do swej małżonki: Popatrz oto na siłacza, co życia żąda! Sen go owiał jak zamieć pustynna. Dalekiemu Utnapiszti rzecze małżonka: Dotknij go i niech się zbudzi ten człowiek! Drogą, którą przy- szedł, niech cało wraca! Przez te wrota,z których wyszedł,niech w kraj swój wróci! Rzecze do niej Utnapiszti, do swej małżonki: Zły jest człowiek, tobie zło wyrządzi, i kłamliwy, ciebie też okłamie! Nuże, ty mu chleba upiecz, w głowach mu połóż i dni, które on przesypia, napisz na ścianie. Piekła chleby, w głowach mu je kładła, dni na ścianie zazna- czała, które przesypiał. Pierwszy chleb jego się rozsypał, drugi spękał, trzeci chleb zapleśniał, czwarty z wierzchu zbielał, piąty chleb sczerstwiał, szósty jeszcze świeży. Wtem przy siódmym ów go dotknął, zbudził się człowiek. Rzecze jemu, Utnapiszti dalekiemu, rzecze Gilgamesz: Ledwie sen mnie zalał, tyś w mgnieniu oka dotknął mnie i za- raz się przebudziłem! Utnapiszti rzecze do Gilgamesza: Powstań teraz, Gilgameszu, policz te chleby! Niech dni będą ci wiadome, które przespałeś. Pierwszy twój chleb się rozsypał, drugi spękał, trzeci chleb zapleśniał, czwarty z wierzchu zbielał, piąty chleb sczerstwiał, szósty jeszcze świeży. Aż przy siódmym cię dotknąłem: to cię zbudziło. Dalekiemu Utnapiszti rzecze Gilgamesz: Cóż mi począć, Utnapiszti, dokąd się zwrócić? Ekkeinu, po- rywacz, co chwyta zmarłych, ciałem mym zawładnął! W sypialni mojej mieszka śmierć. Gdziekolwiek ucho zwrócę, też śmierć jest wszędzie. Do swojego przewoźnika, Urszanabi, rzekł Utnapiszti: Niech ci przystań, Urszanabi, nie będzie rada, niech cię twa przeprawa nienawidzi! Coś po brzegu morskim chadzał, wybrze- ża łaknij ! Człowiekowi, któregoś tu przywiódł, postać brud plu- gawy obrzydził, skóry zwierząt odebrały urodę członkom. Weź go, Urszanabi, prowadź, gdzie by się skąpał, iżby swoje brudy w wodzie jako śnieg obmył. Skóry niech zrzuci: morze je unie- sie! Niechaj ciało jego pięknym się stanie, głowę niech prze- wiązką świeżą obwiąże, niechaj w szaty się odzieje, swój wstyd przykryje. Dopóki do miasta swego iść będzie, dopóki po drodze swojej nie dojdzie, szaty jego się nie znoszą, będą wciąż nowe! Wziął go Urszanabi, zaprowadził, gdzie by się skąpał, brudy swoje w wodzie jako śnieg obmył, zrzucił skóry: morze je unio- sło. Ciało jego znów piękne się stało, głowę świeżą przewiązką obwiązał, w szaty się przyodział i wstyd swój przykrył. Dopóki do miasta swego iść będzie, dopóki po drodze swojej nie doj- dzie, szaty jego się nie znoszą, będą wciąż nowe. Gilgamesz i Urszanabi wsiedli do łodzi. Łódź na wodę pchnęli i popłynęli, Dalekiemu Utnapiszti rzecze małżonka: Gilgamesz chodził, trudził się, ciągnął z wysiłkiem. Co mu dasz na powrót do jego kraju? A Gilgamesz rudło już był podniósł i ku brzegom łódź rychło nawrócił. Rzekł doń Utnapiszti, do Gilgamesza: Gilgameszu! Otoś wiele chodził, trudził się i ciągnął z wysił- kiem. Cóż ci dać na powrót do twego kraju? Wyjawię ci, Gilga- meszu, słowo zakryte i powiem ci tajemnicę zioła. To zioło roś- nie jak cierń na dnie morza, kolce jego, jak u róży, w dłoń cię kłuć będą. Jeśli dłoń twa to zioło posiądzie, młodość przez nie odzyskasz. Jak to słowo Gilgamesz usłyszał, podziemnego rowu otwór otworzył, do nóg swych ciężkie kamienie przywiązał: i wciąg- nęły go na dno otchłani. Zioło chwycił, rękę sobie przekłuł, ka- mienie ciężkie od nóg odciął, morze go wyniósłszy na brzeg rzuciło. Rzecze doń Gilgamesz, do przewoźnika: To zioło, Urszanabi, to kwiat niezwykły, który leczy z niepo- koju, człowiek może dzięki niemu życia dostąpić. Do Uruku wa- rownego wezmę to zioło, lud nim nakarmię i mocy doświadczę. To zioło zwie się starzec znowu młody, jak ja. Jeżeli to się spełni, sam go zażyję i młodość odzyskam. Co dwadzieścia wiorst kęs jeden odłamywali. Co trzydzieści wiorst popas czynili. Ujrzał staw Gilgamesz, gdzie wody chłodne, wstąpił weń i w wodzie jego się skąpał. Wąż poczuł zapach tego zioła, z jamy swej wychynął i zioło porwał. Z powrotem uchodząc wnet skórę zrzucił. Gilgamesz tymczasem usiadł i płacze, po licu jego łzy pociekły, do przewoźnika Urszanabi rzecze w te słowa: Dla kogóż ja, Urszanabi, ręcem utrudził? Dla kogo serce me krwią się oblało ? Nie przyniosłem korzyści samemu sobie, tylko lew podziemny ma ze mnie korzyść! Snadź teraz o dwadzieścia wiorst już głębia roślinkę tę kołysze, a mnie, gdym przepływ otwierał podziemny, narzędzia przepadły! Otom coś znalazł, co mi było na znak dane. Niech więc odejdę! I tę łódź niechaj porzucę na brzegu. Co dwadzieścia wiorst kęs jeden odłamywali. Co trzydzieści wiorst popas czynili.
-
Jaka partia powinna rządzić RP? Wybory 2005 r.
napata odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Nihil novi! Ja tez wierzyłem. Kilkakrotnie. Nie? Mówisz jak Lepper. Może Ty nie pamiętasz, ale ja - tak. I Tuska i Kaczyńskich... Tylko ich partie wtedy inaczej się nazywały. Pozmieniali nazwy, OK. Ci ludzie też się zmienili. Przejdzie Ci... No, chyba że dostaniesz jakąś funkcję i dochrapiesz się intratnej posadki. Ale jeśli nie - przejdzie Ci po 3-4 latach. Ja to przerabiałem (i to nie raz), Ty, podejrzewam, jeszcze nie PS. Programy tych partii znam doskonale. My tu za granicą też czytać umiemy. -
Jaka partia powinna rządzić RP? Wybory 2005 r.
napata odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
I ja bym chciał, jak Mer, aby nie rządziła żadna z tych partii. Niestety! Chcielibyśmy żeby życie było piękne, ludzie nie chorowali, dzieci nie płakały, wszyscy byli szczęśliwi.... Tylko, że tak nie jest. Po części dzięki tym partiom. PO czy PiS jak myślicie, która z nich wygra? Bo raczej pewne jest, że te partie będą miały większość w sejmie, tylko pytanie, która wygra, oraz którą wolicie? To tak jakby mnie ktoś zapytał: "wolisz zachorować na syfilis czy rzeżączkę?" Pewnie któraś z nich jest "lepsza" od drugiej... Nie wiem, nie chorowałem. -
Ulubiona kultura prehistoryczna
napata odpowiedział Erinna → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
... -
Nie moja to działka, ale w Egipcie zastój więc dodam tutaj co wiem. Epos o Gilgameszu pochodzi z pierwszej połowy II millenium p.n.e. Znaleziono go w gruzach pałacu Assurbanipala w Niniwie w 1953 roku. Są dwa przekłady tego dzieła na język polski : J.Wittlin "Gilgamesz - powieść starobabilońska" 1986 R.Stiller "Gilgamesz" 1980 Tylko dlaczego ten post znalazł się w dziale Prehistoria... ? :569: A na zachętę - pierwsza tablica: KTÓRY WSZYSTKO WIDZIAŁ po krańce świata, poznał morza i góry przemierzył, w mrok najgłębszy zajrzał, z przyjacielem pospołu wrogów pokonał. Zdobył mądrość, wszystko widział a przejrzał, widział rzeczy zakryte, wiedział tajemne, przyniósł wieści sprzed wielkiego potopu. Kiedy w drogę daleką wyruszył, zmęczył się ogromnie, przyszedł z powrotem. Na kamieniu wyrył powieść o trudach. Murami otoczył warowny Uruk, gród i spichlerz świetny świę- tej Eanny. Obejrzyj mury, na których fryz jak z miedzi! Spójrz na wały, którym nie masz podobnych! Głazów dotknij, w któ- rych z dawien dawna obracają się trzpienie wrót, i wnijdź do Eanny, w domostwo Isztar, któremu równego nie wzniesie ża- den władca wśród potomnych i żaden człowiek. Wstąp a przejdź się po murach Uruku, podwaliny ich obejrzyj, sprawdź dłonią cegły. Czyliż te cegły nie są wypalone? Czyż nie kładło tych murów siedmiu mędrców? Większy jest nad wszystkich mężów Gilgamesz, w dwóch trze- cich bogiem będący, w jednej trzeciej człowiekiem. Widok jego ciała jest niezrównany. Głowę jako byk nosi wysoko. Ciosu oręża jego z niczym nie zrównasz, drużyna jego staje na odgłos bębna. Bóg słońca go urodą obdarzył, niebieski Szamasz, a bóg burzy, Addu, męstwem obdarzył. Na ich obraz przez wielkich bogów stworzony boską siłę posiada. Pierś jego, powiadają, na dwa- naście łokci szeroka, członek jego, powiadają, mierzy trzy łokcie. Nim znów do Uruku doszedł, wszystkie kraje przemierzył. Dźwiga więc mury Uruku mąż popędliwy, którego głowa jak u byka wzniesiona, którego oręża cios nie ma równych, którego drużyna staje na odgłos bębna. W sypialniach skarżą się mężowie Uruku: Rodzicom Gilgamesz synów odbiera! Po dniach i po nocach, rozszalały, ciała zażywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pasterz synów Uruku potężny a sławny, wszystko wiedzący? Dziewice od ich matek bierze Gilgamesz, poczęte z wojowników, przeznaczone dla męża! Usłyszeli skargi bogowie z nieba i do pana Uruku rzekli bo- gowie: Tyś to stworzył, Anu, byka bujnego, którego oręża cios nie ma równych, którego drużyna staje na odgłos bębna! Rodzicom Gil- gamesz synów odbiera. Po dniach i po nocach, rozszalały, ciała zażywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pa- sterz synów Uruku, potężny a sławny, wszystko wiedzący? Dzie- wice od ich matek bierze Gilgamesz, poczęte z wojowników, przeznaczone dla męża! Ich skargi posłyszał Anu, bóg nieba gwiaździstego i ojciec bo- gów, boski władca Uruku. Wezwał wielką Aruru, biegłą w stwa- rzaniu: Ty, Aruru, stworzyłaś Gilgamesza. Stwórz teraz istotę jemu podobną. Niechaj ci będzie jak jego odbicie, jako burza serca tamtemu równa! Niech w gród Uruku wstąpi, z Gilgameszem porywczym pójdzie o lepsze: niechaj dzięki temu Uruk odpocz- nie. To usłyszawszy Aruru stworzyła w sobie istotę na podobień- stwo Anu. Ręce swe umyła, uszczknęła gliny, plunęła na nią i w step rzuciła. Walecznego Enkidu w stepie stworzyła. Z milczenia pomocnego poczęty stanął, z treści Ninurty, boga wojny, na całym ciele swoim sierścią porosły. Włosy ma jakoby niewieście. Włosy mu sterczą jak pszenica, gęste ma kędziory jako Nisaba, zbóż boska władczyni. O ludziach i świecie nie wie- dział. W skórę owczą odziany jak Sumukan, bóg niw i trzody, z gazelami razem karmi się trawą, ze zwierzyną się tłoczy do wodopoju, z bydłem dzikim wodą cieszy swe serce. Spotkał go u wodopoju pewien myśliwy. Przez jeden dzień, drugi dzień i przez dzień trzeci Enkidu stał w drodze do wodo- poju. Ujrzał go łowca i twarz mu zastygła. Wraca ze zwierzyną do swej sadyby. Z trwogi zaniemówił, zamilkł ze strachu. Smutek w jego sercu, twarz ma posępną, rozpacz w łonie. Z oblicza stał się podobny takiemu, który odszedł w daleką drogę. Rozwarł usta myśliwy i powiada do swego ojca: Ojcze! mąż jakowyś ze wzgórz się zjawił, siła jego na cały kraj nasz ogromna, potężny jest jako zastępy Anu, nieustannie ugania po wszystkich górach, z dzikim bydłem karmi się trawą. Do wo- dopoju się tłoczy ze zwierzętami, stopę swą wciąż stawia u wo- dopoju. Straszny mi jest, nie śmiem do niego podejść! Ja wy- kopię jamę, on ją zasypie, ja paści zastawiam, on je poniszczy. Z rąk mych wyprowadza dziką zwierzynę, miesza moje zajęcia na stepie. Ojciec usta rozwarł i rzecze do swojego syna, do myśliwego: Pójdź do miasta Uruk, tam jest Gilgamesz, którego dotych- czas nikt nie pokonał, którego siła na cały kraj nasz ogromna, potężny jako gwiezdne zastępy Anu. Idź, twarz ku niemu pod- nieś, powiedz o potędze tego przybysza. Poproś go o nierząd- nicę ze świątyni, weź ją ze sobą. Ona go powali jak mąż potężny! Gdy zwierzęta przywiedzie do wodopoju, niech ona szaty z sie- bie zedrze, wdzięki ukaże. Skoro ujrzy, wnet zbliży się do niej. Wtedy obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wy- rosły na jego puszczy. Posłuchał myśliwiec rady ojcowskiej. Ruszył łowca do Gilga mesza. Wybrał się w drogę i stopy swe postawił w mieście Uni- ku. Przed obliczem Gilgamesza rzecze te słowa: Ze wzgórz jakowyś mąż się zjawił, siła jego na cały kraj nasz ogromna, potężny jest jako zastępy Anu! Nieustannie ugania po wszystkich górach. U wodopoju staje ze zwierzętami, stopę swą wciąż stawia u wodopoju. Straszny mi jest, nie śmiem do niego podejść! Ja wykopię jamę, on ją zasypie, ja paści zastawiam, on je poniszczy! Z rąk mych wyprowadza dziką zwierzynę! Miesza moje zajęcia na stepie. Rzecze doń Gilgamesz, do myśliwego: Idźże, mój myśliwcze, zabierz ze sobą nierządnicę Szamhat z przybytku Isztar. Gdy on bydło przywiedzie do wodopoju, niech ona szaty z siebie zedrze, wdzięki ukaże. Skoro ujrzy, wnet zbliży się do niej. Wtedy obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły na jego puszczy. Poszedł myśliwy prowadząc kobietę Szamhat. Wybrali się z powrotem, ruszyli w drogę. W trzecim dniu miejsce przezna- czenia swego ujrzeli. W zasadzce siedli twarzą w twarz ku sobie łowca i lubieżnica. Siedzą jeden i drugi dzień na czatach u wo- dopoju. Przyszła pić wodę gadzina pełznąca. Przyszły wreszcie dnia trzeciego zwierzęta stepowe pić z wodopoju, przyszło dzikie bydło napawać się wodą i on z nimi, Enkidu, też we wzgórzach zrodzony. Z gazelami pospołu karmi się trawą, wodę chłeptać się tłoczy ze zwierzętami, z dzikim bydłem wodą cieszy swe serce. Zobaczyła go Szamhat, dzikiego człeka, męża zajadłego z da- lekich stepów. Oto on, niewiasto! Obnaż swe piersi, przyrodzenie odsłoń, iżby źrałość twoją mógł posiąść! Skoro cię ujrzy, zbliży się do ciebie, zbądź się wtedy wstydu, zbudź w nim żądzę! Przyjmij pożądliwe jego dyszenie! Szaty swe rozrzuć! Ukaż mu się naga, niech cię posiądzie! Spraw, iżby siła w nim wezbrała! Niechaj legnie na tobie! Uczyń mu, dzikiemu, sprawę kobiecą! Obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły na jego puszczy. Jego moc miłosna będzie się na tobie napawać. Piersią legnie na twoim grzbiecie. Obnażyła Szamhat swe piersi, srom odkryła, ujrzał to Enkidu i zapomniał, gdzie się był rodził! Wyzbyła się wstydu, wzbudziła żądzę, oddech jego prędki mile przyjęła, szaty rozrzuciła: i legł na Szamhat. Uczyniła dzikiemu sprawę kobiecą, jego moc miłosna była jej miła. Przez sześć dni i przez siedem nocy wciąż dopadał i zapładniał Szamhat Enkidu. Aż miłością się nasyciwszy na zwierzęta swoje zwrócił oblicze. Zobaczywszy Enkidu w skok pierzchły gazele. Od ciała jego w trwodze pierzcha zwierzyna stepu. Porwał się Enkidu: ciało ma słabe! Nogi mu w ziemię wrosły: uszły zwierzęta! Obłaskawił się Enkidu, już nie będzie biegał jak niegdyś, zyskał za to rozum i słyszenie swoje rozszerzył. Wraca do Szamhat i przy stopach jej siada, w oblicze kobiety zaczyna patrzeć i cokolwiek warga jej wysłowi, tego ucho jego słucha uważnie. Ona tak rzecze do Enkidu: Enkidu, jesteś piękny, jesteś jak bóstwo! Czemu ze zwierzę- tami w stepie uganiasz? Pójdź, wprowadzę cię do warownego Uruku, do lśniącego przybytku, gdzie mieszkają Isztar i Anu, kędy włada Gilgamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i śród potężnych potężny. Położysz się przy nim jak przy kobiecie, ujrzysz i pokochasz jako siebie samego. Wstań z ziemi, z posła- nia pastuchów! Tak ona prawi, on tego rad słucha, przyjaciela spragniony, aby serce w nim wyrozumiał. Powiada do niej Enkidu, do nierząd- nicy: Nuże, wstań i prowadź mnie, Szamhat, do świętego przybytku, świetnego domu, kędy przebywają Isztar i Anu, kędy włada Gil- gamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i śród potężnych po- tężny. Wyzwę go do walki, przemówię mocno, zakrzyknę na siłacza głosem donośnym pośrodku Uruku: jam jest siłacz! Mnie jednemu losy odmieniać! Kto w stepach zrodzony, ten jest mocarz! Odrzekła mu: Więc chodźmy! Niech cię ujrzy Gilgamesz! Doskonale wiem, gdzie go szukać. Pójdźmy, Enkidu, w gród warowny Uruku, gdzie się pysznią w przepaskach pięknych mężowie, gdzie się każdego dnia święci święto, gdzie mężowie miłują chłopców roz- pustnych i kapłanki miłości słyną z urody: jakim wdziękiem kuszące! jakże pachnące! Wielkich wywabiają z nocnego łoża. Ty, Enkidu, nic nie wiesz o życiu: pokażę ci Gilgamesza, który w jękach się kocha! Przyjrzyj mu się, popatrz w oblicze, jaki piękny w męstwie mocy swej męskiej! Całe jego ciało to sama rozkosz. On ci jest silniejszy od ciebie. We dnie ani w nocy nie zna spoczynku! Porzuć swój występny zamiar, Enkidu! Gil- gamesza ukochał Szamasz, bóg słońca! Anu, Ellil i takoż Ea rozszerzyli jego ucho na głos mądrości. Jeszcześ ty ze wzgórz tutaj nie przyszedł, już Gilgamesz w Uruku we śnie cię widział. Wstał Gilgamesz i sen wykłada, rzecze do swojej matki: Matko, sen widziałem dziś w nocy! Wesół szedłem wśród innych mężów, zebrały się, lśniły gwiazdy na niebie. Wtem ru- nęły na mnie zastępy Anu i treść Anu mnie przygniotła, wojow- nik z gwiazd! Dźwignąłem go wzwyż i okazał mi się za ciężki, trząsłem nim i zrzucić z siebie nie mogłem. Wstała doń kraina Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego się zebrał, lud Uruku ciżbą się cisnął. Stanęli wokół niego wszyscy mężowie, towa- rzysze moi stopy mu całowali. Ległem na nim ciałem jak na kobiecie, czołem się zaparłem, tamci wspomogli mnie: dźwig- nąłem go wreszcie i pod stopy twoje przyniosłem, matko, iżeś ty go zrównała ze mną. Więc mądra macierz Gilgamesza, wszystko wiedząca, rzecz wykłada swojemu władcy. Ninsun mądra, wszechwiedząca, tak wieści Gilgameszowi: Ten, co wśród mężów był jako gwiazdy z nieba, ten, co runął na ciebie jak wojak Anu, którego dźwignąłeś i okazał ci się zbyt ciężki, którym trząsłeś i nie mogłeś go zrzucić, ten, co na nim ległeś jak na kobiecie i pod stopy mi go przyniosłeś, iż go zrów- nałam z tobą: to na pewno ów mąż tobie podobny, w stepie uro- dzony, co rósł na wzgórzach. Ujrzysz go i upodobasz w nim sobie: to mocny towarzysz, zbawca przyjaciela swego w potrze- bie, siła jego na cały kraj nasz ogromna, mocny jako zastępy Anu. Druhem ci będzie i nie odstąpi cię, skoroś tak legł na nim jak na kobiecie. Wszyscy mężowie mu będą stopy całować, ty obejmiesz go, pokochasz, do mnie przywiedziesz: tak się oto sen twój wykłada. Legł i znowu zobaczył sen. Znów rzecze Gilgamesz do swojej matki: Matko, znowu sen zobaczyłem! Szedłem po ulicy w Uruku warownym, wtem spadł topór. Tłum go obstąpił. Wstała doń kraina Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego się zebrał, lud Uruku ciżbą się cisnął. Był ów topór niezwykły z wyglądu. Ujrzałem i widok radość mi sprawił. Pokochałem go i ległem jak na kobiecie, podjąłem, przy boku zawiesiłem i pod stopy twoje przyniosłem, iżeś ty go zrównała ze mną. Więc mądra macierz Gilgamesza, wszystko wiedząca, rzecz wykłada swojemu władcy. Ninsun mądra, wszechwiedząca, tak wieści Gilgameszowi: Człowiekiem ów topór, któryś ujrzał! Tak przylgniesz do niego jak do niewiasty, iż go zrównałam z tobą. To mocny towarzysz, zbawca przyjaciela swego w potrzebie, siła jego na cały kraj nasz ogromna, mocny jako zastępy Anu! Rozwarł usta Gilgamesz i rzekł do matki: A niech spada na mnie największe z nieszczęść, byłem sobie zyskał mocnego druha! Z takim razem rad ruszę na jakiego- kolwiek bądź wroga! Tak swe sny Gilgamesz wykłada. Rzekła do Enkidu Szamhat. Siedli oboje.
-
Kto według ciebie był najwybitniejszym faraonem?
napata odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Starożytny Egipt
Nie byłbym sobą gdybym nie wyjaśnił tego drobiazgu. (co powiedziałaby 90-letnia babka): W egiptologicznej literaturze anglojęzycznej przyjęło się określać słowem consort tę pierwszą, prawowitą małżonkę króla, dla pozostałych rezerwując zwyczajne słowo wife. Ale coli z rumem możesz się naturalnie napić, byle z umiarem. -
Kto według ciebie był najwybitniejszym faraonem?
napata odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Starożytny Egipt
Wiesz co? ... Właściwie, to masz rację! -
Senenmut - " jak spadać to z wysokiego konia"
napata odpowiedział merogne → temat → Starożytny Egipt
No i naprawdę dobra. Polecam. Ja znam ją z oryginalnego wydania z 1997 roku "A History of Ancient Egypt". Bo to to samo przecież. A ja nie mam najmniejszego celu w tym, aby Cię przekonywać -
Wyginięcie neandartalczyków
napata odpowiedział MaWro → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Emjotka, Badania badaniami a życie życiem. Najlepsze są obserwacje codzienne. W urzędach, sklepach, na ulicy, w autobusie i tramwaju, na drogach... Naprawdę nie widzisz potomków neandertalczyków?! Nie załapałaś. -
Wyginięcie neandartalczyków
napata odpowiedział MaWro → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Ja myślę, że w związkach tych przeważali jednak neandertalczycy... Dziś zdecydowana większość ludzi ma ich krew i wiele cech wspólnych... -
Kto według ciebie był najwybitniejszym faraonem?
napata odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Starożytny Egipt
Ja nie mam tak romantycznego podejścia do historii starożytnego Egiptu, trudno mi więc się ustosunkować do takiej wypowiedzi. Nie sympatyzuję ani z Totmesem, ani z Hatszepsut. Dla mnie obie te postacie są arcyciekawe. Jeżeli czasem zabieram głos, to tylko aby sprostować jakieś błędy powtarzane przez wielu czy tez przedstawić poglądy prawdziwych znawców tematu. Ale ponieważ jest to forum dyskusyjne i w dodatku, powiedzmy sobie, takie lżejszego kalibru... no to podyskutujmy. To, że Totmes był dzieckiem nie jest żadnym argumentem. Hatszepsut przez pierwsze pięć lat pełniła rolę regentki i taki był jej obowiązek. Na tej roli powinna była poprzestać. Jednak, rządna władzy, złamała prawo uzurpując tron Egiptu. Nic więc dziwnego że spotkał ją taki los. Nikt nie kwestionuje "czystości" krwi Hatszepsut. Była wnuczką Amenhotepa I. Miała więc więcej królewskiej krwi niż jej ojciec. I co z tego? Jak wiadomo, w Egipcie nie panował matriarchat i faraonem zostawał mężczyzna (lub chłopiec). Kilka wyjątków w 3000-letniej historii potwierdza tę regułę. Widzę że nieopacznie wdałem się w dyskusję z feministką! Tego tylko brakowało... (napisz ile masz lat, może być na priv, jeśli nie chcesz tego upubliczniać). Feministka, czy nie... udzielimy odpowiedzi: Nie jest to takie pewne! Gdyby Hatszepsut urodziła się chłopcem to był(a)by młodszym bratem przyrodnim Totmesa II a więc na tronie i tak zasiadłby Totmes (II) który z kolei pozostawiłby potomka w postaci Totmesa (III) i jemu przypadłby tron, bez względu na to czy matką była consort (jak się u mnie mówi) czy wife. A chłopiec Hatszepsut... byłby i umarłby księciem. Chyba że... zrobiłby dokładnie to samo, co zrobiła Hatszepsut- kobieta, przejęła władzę wykorzystując wczesną śmierć Totmesa II, młody wiek Totmesa III i poparcie kilku wpływowych dostojników. Tego, co Egipt zawdzięcza Hatszepsut (niemało!) nie można nawet porównywać do tego, co zawdzięcza Totmesowi III. Czy się komuś wojna podoba, czy nie - w tamtych czasach był to jedyny sposób wzrostu potęgi państwa. W przypadku Totmesa III mówimy już o imperium. A czy wiesz merogne jaka jest różnica pomiędzy państwem a imperium? poza wszelkimi różnicam jest ona ... ogromna.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7